Zaczęło się gdy miałem 12 czy 13 lat. W tym wieku chłopcy wyrastają na prawdziwych mężczyzn. Nie wszyscy zresztą, bo ja jestem mniej więcej postury księdza. Dorastając czujemy, wzbiera w nas... pragnienie miłości, czułości i seksu. Czujemy potrzebę rozładowania, zaspokojenia.
Rozumie ksiądz o czym myślę. Zaspokojenia wzbierającej w nas żądzy.
Ponieważ mieszkałem na wsi, nie miałem kontaktu z wieloma kobietami.
Byłem jeszcze dzieckiem, a mimo to... jak dorosłym mężczyzną targały mną żądze, którym nie sposób było dać upust. Wreszcie wpadłem na pomysł... a właściwie nie ja... jeden z moich genialnych kolegów... by ulżyć sobie...
Wie ksiądz o co mi chodzi. uprawiając seks z dynią. Dynie są ciepłe, miękkie, wilgotne, z nasionami w środku. Takie krągłe. Braliśmy je i...
niech mi ksiądz pomoże znaleźć odpowiednie słowo. Rozładowaliśmy się... bzykając dynie. Po pewnym czasie skończyłem z tym. Nie wiem jak koledzy, w końcu to nie mój interes. Mnie przestało to bawić. Bo wyrastając na mężczyznę wrażliwego, a nawet religijnego, poczułem i jestem pewien,
że ksiądz się z tym zgodzi, że człowiek nie pragnie miłości z warzywami lecz z żywą istotą. Istotą, która potrafi się poruszać,
jest miła, umie spojrzeć w oczy, a co najważniejsze jest obdarzona duszą.
Otóż mieliśmy owieczkę, piękną jak marzenie. Szkoda, że jej ksiądz nie widział. Była zgrabna, miła i słodka. Wołałem na nią Lola. W niczym nie przypominała innych, wstrętnych starych owiec. Była tak delikatna, subtelna. Miała miękką wełenkę,|duże oczęta, którymi mnie obserwowała,
czego z początku nie zauważyłem, i miły słodki głosik. Jak ona rozkosznie beczała. Urzekła mnie bez reszty. Słychać chyba różnicę.
Poruszała się dostojnie. Nie tak jak inne. Zawsze czyściutka.
Podchodziła, a ja... sam nie wiem kiedy, rzucałem się na nią. Coś wspaniałego proszę księdza. To była piękna, powiedziałbym nawet zmysłowa
cud-miód owieczka. Potrafiła wyjść z zagrody i zbliżyć się do mnie.
Nie raz wprawiała mnie tym w zakłopotanie bo byłem w towarzystwie przyjaciół. Bałem się, żeby się nie zorientowali. Czułem się głupio.
Aż w końcu zauważył to mój ojciec. Ech. Wie ksiądz co zrobił? Sprzedał ją. Sprzedał ją... Wydał ją w łapy rzeźnika. Moją Lolę! W łapy owłosionego,|zawsze spoconego, tłustego prymitywa. Obleśnego i przerażającego typa. Straszne, moja Lola sprzedana za 80 tys. lirów.
Przeżyłem taki wstrząs, że od tamtej pory nie jadam mięsa. Do dziś, gdy ktoś proponuje mi potrawę z jagnięcia, odmawiam. Warzyw też prawie nie jadam z uwagi na dynię. W ogóle bardzo mało jem. To przez ten szok, który wtedy przeżyłem. Proszę księdza, rozumiem, że to wszystko ciężkie grzechy ale ostatecznie to są grzechy miłości.
Mój brat Vincenzo też mieszka w Rzymie. Jest hydraulikiem. Naprawia rury kanalizacyjne. On i moja bratowa Monica zaprosili mnie kiedyś na kolację.
Mają ładną suczkę, bardzo inteligentną. Zdążyliśmy zjeść a tu dzwoni telefon. Awaria w jakimś wieżowcu. Podobno mieli tam istny potop. Brat chwycił torbę z narzędziami i wyleciał z domu jak z procy. W ten sposób zostałem sam z Monicą. Co to za kobieta. Szkoda, że jej ksiądz nie zna.
Śliczna jak z obrazka. Zawsze się jej podobałem. Obrzucała mnie takim osobliwym spojrzeniem bratowej. Kiedy składałem jej życzenia po ślubie,
zrobiła dość dziwną minę. Wyszła za mojego brata, ale jesteśmy do siebie podobni. Jestem nawet przystojniejszy. Tak więc zostałem sam na sam z Monicą. Ona zaczęła zmywać i pochyliła się nad zlewem. Siedząc za nią, chcąc nie chcąc widziałem jej pośladki. Dwa ogromne pośladki. Co za dupsko. Mówię ojcu nie z tej ziemi. Miała białe majteczki. Trochę się podwinęły i było widać cały pośladek. Drugi był częściowo zakryty. Krew we mnie zawrzała. Do tego ona odwróciła się i zmierzyła mnie wzrokiem,
który tak dobrze znałem. Nie wytrzymałem i rzuciłem się na nią. Skoczyłem na ten śliczny tyłeczek. Różowy, miękki, okrąglutki jak dynia.
Jej wełniane majtki przypominały mi owieczkę. Dynia, owieczka, bratowa.
Byłem w siódmym niebie. Wkrótce wylądowaliśmy na podłodze. Co za rozkosz.
Nie uwierzy ksiądz, ale było nam jak... w raju. Cudownie. Pomyślałem... to żona brata. Ale nie mogłem się powstrzymać. Powtarzałem sobie "To twoja bratowa przestań!" Ale nie mogłem. Mijały godziny, a ona krzyczała. I ja krzyczałem. To było piękne. Można było skonać z rozkoszy.
W końcu ją odwróciłem. Zacząłem całować po szyi i cudownych piersiach.
Pieściłem ją przez całą noc. Nigdy się tam więcej nie pokazałem. Wprawdzie brat niczego się nie domyślił, ale przecież ona jest jego żoną.
Kiedy się czasem spotykamy - uśmiecha się. Pytam ją "Pamiętasz jak nam było dobrze?" To był istny raj na ziemi. Moja piękna szwagierka. Zaiste cudowna istota. Jeśli nie kochał się ksiądz jeszcze ze swoją szwagierką,
powinien ksiądz spróbować. Na pewno będzie księdzu jak w niebie. Potem się ksiądz wyspowiada i z głowy. To grzechy z których trzeba się wyspowiadać, ale dają nam przecież tyle radości. Ach ta Monica. Cudo.
Proszę księdza. Chyba się ksiądz nie przejął. Może zasnął? Ojcze? Jasna cholera! Niech ksiądz nie żartuje! Proszę księdza?! Niech to licho!
Chyba się ksiądz nie... Przecież nie mógł ksiądz wykitować.|Nic nie słyszę! Słyszy ksiądz to ja taksówkarz! Jak Boga kocham zabiłem go!
Co ja zrobiłem! Zabiłem księdza! Gorzej! Biskupa! Wsadzą mnie do pudła!
Ile lat dostanę za zabicie biskupa? 20? 30? Śpi ksiądz? To taki żart prawda? Zabiłem księdza! Napiszą o mnie w gazetach! "Taksówkarz zabił biskupa" Brat dowie się o Monice. Niech to diabli. To był taki sympatyczny księżulek. Taki wrażliwy. Nie powinienem był mu opowiadać o owieczce i Monice.
fragment filmu "Noc na Ziemi"
Rozumie ksiądz o czym myślę. Zaspokojenia wzbierającej w nas żądzy.
Ponieważ mieszkałem na wsi, nie miałem kontaktu z wieloma kobietami.
Byłem jeszcze dzieckiem, a mimo to... jak dorosłym mężczyzną targały mną żądze, którym nie sposób było dać upust. Wreszcie wpadłem na pomysł... a właściwie nie ja... jeden z moich genialnych kolegów... by ulżyć sobie...
Wie ksiądz o co mi chodzi. uprawiając seks z dynią. Dynie są ciepłe, miękkie, wilgotne, z nasionami w środku. Takie krągłe. Braliśmy je i...
niech mi ksiądz pomoże znaleźć odpowiednie słowo. Rozładowaliśmy się... bzykając dynie. Po pewnym czasie skończyłem z tym. Nie wiem jak koledzy, w końcu to nie mój interes. Mnie przestało to bawić. Bo wyrastając na mężczyznę wrażliwego, a nawet religijnego, poczułem i jestem pewien,
że ksiądz się z tym zgodzi, że człowiek nie pragnie miłości z warzywami lecz z żywą istotą. Istotą, która potrafi się poruszać,
jest miła, umie spojrzeć w oczy, a co najważniejsze jest obdarzona duszą.
Otóż mieliśmy owieczkę, piękną jak marzenie. Szkoda, że jej ksiądz nie widział. Była zgrabna, miła i słodka. Wołałem na nią Lola. W niczym nie przypominała innych, wstrętnych starych owiec. Była tak delikatna, subtelna. Miała miękką wełenkę,|duże oczęta, którymi mnie obserwowała,
czego z początku nie zauważyłem, i miły słodki głosik. Jak ona rozkosznie beczała. Urzekła mnie bez reszty. Słychać chyba różnicę.
Poruszała się dostojnie. Nie tak jak inne. Zawsze czyściutka.
Podchodziła, a ja... sam nie wiem kiedy, rzucałem się na nią. Coś wspaniałego proszę księdza. To była piękna, powiedziałbym nawet zmysłowa
cud-miód owieczka. Potrafiła wyjść z zagrody i zbliżyć się do mnie.
Nie raz wprawiała mnie tym w zakłopotanie bo byłem w towarzystwie przyjaciół. Bałem się, żeby się nie zorientowali. Czułem się głupio.
Aż w końcu zauważył to mój ojciec. Ech. Wie ksiądz co zrobił? Sprzedał ją. Sprzedał ją... Wydał ją w łapy rzeźnika. Moją Lolę! W łapy owłosionego,|zawsze spoconego, tłustego prymitywa. Obleśnego i przerażającego typa. Straszne, moja Lola sprzedana za 80 tys. lirów.
Przeżyłem taki wstrząs, że od tamtej pory nie jadam mięsa. Do dziś, gdy ktoś proponuje mi potrawę z jagnięcia, odmawiam. Warzyw też prawie nie jadam z uwagi na dynię. W ogóle bardzo mało jem. To przez ten szok, który wtedy przeżyłem. Proszę księdza, rozumiem, że to wszystko ciężkie grzechy ale ostatecznie to są grzechy miłości.
Mój brat Vincenzo też mieszka w Rzymie. Jest hydraulikiem. Naprawia rury kanalizacyjne. On i moja bratowa Monica zaprosili mnie kiedyś na kolację.
Mają ładną suczkę, bardzo inteligentną. Zdążyliśmy zjeść a tu dzwoni telefon. Awaria w jakimś wieżowcu. Podobno mieli tam istny potop. Brat chwycił torbę z narzędziami i wyleciał z domu jak z procy. W ten sposób zostałem sam z Monicą. Co to za kobieta. Szkoda, że jej ksiądz nie zna.
Śliczna jak z obrazka. Zawsze się jej podobałem. Obrzucała mnie takim osobliwym spojrzeniem bratowej. Kiedy składałem jej życzenia po ślubie,
zrobiła dość dziwną minę. Wyszła za mojego brata, ale jesteśmy do siebie podobni. Jestem nawet przystojniejszy. Tak więc zostałem sam na sam z Monicą. Ona zaczęła zmywać i pochyliła się nad zlewem. Siedząc za nią, chcąc nie chcąc widziałem jej pośladki. Dwa ogromne pośladki. Co za dupsko. Mówię ojcu nie z tej ziemi. Miała białe majteczki. Trochę się podwinęły i było widać cały pośladek. Drugi był częściowo zakryty. Krew we mnie zawrzała. Do tego ona odwróciła się i zmierzyła mnie wzrokiem,
który tak dobrze znałem. Nie wytrzymałem i rzuciłem się na nią. Skoczyłem na ten śliczny tyłeczek. Różowy, miękki, okrąglutki jak dynia.
Jej wełniane majtki przypominały mi owieczkę. Dynia, owieczka, bratowa.
Byłem w siódmym niebie. Wkrótce wylądowaliśmy na podłodze. Co za rozkosz.
Nie uwierzy ksiądz, ale było nam jak... w raju. Cudownie. Pomyślałem... to żona brata. Ale nie mogłem się powstrzymać. Powtarzałem sobie "To twoja bratowa przestań!" Ale nie mogłem. Mijały godziny, a ona krzyczała. I ja krzyczałem. To było piękne. Można było skonać z rozkoszy.
W końcu ją odwróciłem. Zacząłem całować po szyi i cudownych piersiach.
Pieściłem ją przez całą noc. Nigdy się tam więcej nie pokazałem. Wprawdzie brat niczego się nie domyślił, ale przecież ona jest jego żoną.
Kiedy się czasem spotykamy - uśmiecha się. Pytam ją "Pamiętasz jak nam było dobrze?" To był istny raj na ziemi. Moja piękna szwagierka. Zaiste cudowna istota. Jeśli nie kochał się ksiądz jeszcze ze swoją szwagierką,
powinien ksiądz spróbować. Na pewno będzie księdzu jak w niebie. Potem się ksiądz wyspowiada i z głowy. To grzechy z których trzeba się wyspowiadać, ale dają nam przecież tyle radości. Ach ta Monica. Cudo.
Proszę księdza. Chyba się ksiądz nie przejął. Może zasnął? Ojcze? Jasna cholera! Niech ksiądz nie żartuje! Proszę księdza?! Niech to licho!
Chyba się ksiądz nie... Przecież nie mógł ksiądz wykitować.|Nic nie słyszę! Słyszy ksiądz to ja taksówkarz! Jak Boga kocham zabiłem go!
Co ja zrobiłem! Zabiłem księdza! Gorzej! Biskupa! Wsadzą mnie do pudła!
Ile lat dostanę za zabicie biskupa? 20? 30? Śpi ksiądz? To taki żart prawda? Zabiłem księdza! Napiszą o mnie w gazetach! "Taksówkarz zabił biskupa" Brat dowie się o Monice. Niech to diabli. To był taki sympatyczny księżulek. Taki wrażliwy. Nie powinienem był mu opowiadać o owieczce i Monice.
fragment filmu "Noc na Ziemi"