Dowcip zasłyszany na stypie, co dodaje uroku.
Wioska, mroźny zimowy wieczór, na łóżku umiera starszy chłop, baba siedzi obok, koło łoża śmierci pali się gromnica. Wtem nagle walenie do drzwi, baba otwiera, a tam ksiądz:
-Słyszała pani, że ktoś świecę ukradł z kościoła?
-Nie, nic o tym nie słyszałam.
Baba zatroskana, nie wie co robić, wraca do swojego męża, a ten mówi:
-Moja droga, napiłbym się mleka, po raz ostatni.
-Sreka a nie mleka, szybciej umieraj bo muszę gromnicę oddać.
Drugi, nie czarny humor.
Pojechał chłop na wycieczkę w góry, tam spotkał bacę, który zaczął opowiadać mu historyjki:
-A tam gdzie ta skarpa, to kiedyś życie Leninowi uratowałem.
-Jak to się stało?
-No szedłem sobie z ciupagą, a on na brzegu siedział.
-Ale jak mu Baco życie uratowałeś?
-No nie popchnąłem.
Wioska, mroźny zimowy wieczór, na łóżku umiera starszy chłop, baba siedzi obok, koło łoża śmierci pali się gromnica. Wtem nagle walenie do drzwi, baba otwiera, a tam ksiądz:
-Słyszała pani, że ktoś świecę ukradł z kościoła?
-Nie, nic o tym nie słyszałam.
Baba zatroskana, nie wie co robić, wraca do swojego męża, a ten mówi:
-Moja droga, napiłbym się mleka, po raz ostatni.
-Sreka a nie mleka, szybciej umieraj bo muszę gromnicę oddać.
Drugi, nie czarny humor.
Pojechał chłop na wycieczkę w góry, tam spotkał bacę, który zaczął opowiadać mu historyjki:
-A tam gdzie ta skarpa, to kiedyś życie Leninowi uratowałem.
-Jak to się stało?
-No szedłem sobie z ciupagą, a on na brzegu siedział.
-Ale jak mu Baco życie uratowałeś?
-No nie popchnąłem.