Słuchają na psiarni dwóch typów z zarzutem pobicia asfalta w autobusie komunikacji miejskiej. Pierwszy daje na papier że jechał spokojnie do laski a tu mu jakiś murzyn na but nadepnął. Myśli sobie klient jako czarny po polsku zapewne nie nawija a to da mu minutę, może sam się ogarnie. Spogląda na zegarek, minuta minęła i nic. No trudno, jeszcze jedną mu dam, pewnie nie kumaty za bardzo ale od razu lać nie wypada. Zegarek odmierzył kolejną i jeszcze jedną... no w końcu nie wytrzymałem i dałem po ryju. Słuchają drugiego, koleś zeznaje że do domu spokojnie wraca a tu widzi przed sobą człowieka co raz na zegarka, raz na murzyna, raz na zegarek a raz na murzyna. W pewnej chwili jak mu nie wypierdolił sztuki na pysk, to panie, myślałem że w całej Polsce się zaczęło.