Żul. Menel. Element społeczny. Dzisiaj już nawet element krajobrazu. Zbieracze wszystkiego co można sprzedać, lub wymienić by zdobyć upragnione płynne precjoza. Pozornie wydaje nam się, że Żul jest obojętny dla zwykłych ludzi, ba, czasem nawet zbędny, czy niechciany.
Nic bardziej mylnego! Instytucja żula to w rzeczywistości głęboki proces przemiany, społecznej i ekonomicznej, która- kto wie, może niedługo stanie się niezbędna! Ale zacznijmy od początku.
Wypijasz piwo z paroma kumplami, czy w puszcze, czy w butelce- nie ma to znaczenia. Wyrzucacie puste opakowania i idziecie sobie dalej. Co dzieje się z pozostałościami Waszej małej imprezki? Otóż pewna grupa osób zaczyna do niej ciągnąć jak pszczoły do miodu. To właśnie instytucja żuli wyzbiera każdą waszą buteleczkę i sprzeda traktując jako towar wymienny dla kolejnej (tym razem jednak już pełnej) butelki. Ogranicza oczywiście w ten sposób zaśmiecenie środowiska, co jest wszakże głównym czynnikiem pozytywnym tejże instytucji. Tak więc, żul przydaje nam się już na pewno do oczyszczania miast, skwerków, parków i innych miejsc gdzie znajdować się mogą rzeczy nieestetyczne, a dające się spieniężyć. Wchodzi w to także makulatura, która jest tańsza niż gumy kulki, więc trzeba jej nazbierać napraaawdę dużo. (to dobrze).
Żul sprawdza się doskonale również w sprawie segregacji odpadów. Powiedzmy, że ktoś nie dba o to by szkło szło do szkła, plastik do plastiku itd. Taki element tutejszy to jednak ostoja i wybawienie dla recyklingu. Wybierze ze śmietników oznaczonych „plastik” szklane butelki a ze śmietników oznaczonych „szkło” taki butelki, która na przetopienie jeszcze iść nie muszą, za to mogą dostać drugą szansę. Prawda, że przydatna sprawa?!
Ok. wiemy już, że Instytucja Żula jest potrzebna i przydatna w społeczeństwie. To tak jak glonojad w akwarium, bez niego rybki szybko pozdychają (znam to z autopsji) jeśli nie zadba się o filtracje wody, do tego glonojad jest prawie samowystarczalny, karmić go można rzadko i nie za dużo (w ludzkim społeczeństwie taką rolę mają zasiłki dla bezrobotnych, z których żule się rekrutują).
Ale moi Państwo- ja poszedłem dużo dalej. Gdyby miasta zaczęły w pewnym sensie otaczać żuli „opieką”? oczywiście nie w dosłownym tego znaczeniu, ale… Żule oprócz tego, że mimowolnie dbają o środowisko napędzają też koniunkturę, zakupując alkohole, co z kolei napędza rodzime wytwórnie win. Gdyby tak np. każde miasto utrzymywało stały poziom żuli w mieście, np. określić górną granicę.
Według statystyk Kompanii Piwowarskiej SA rocznie przeciętny Polak wypija 93 litry piwa. Co daje 186 pół litrowych piw, część z nich spożywana jest w barach, część w domu, te jednak także trafiają do rąk żuli przez śmietnik, gdzie poddawane są recyklingowi przez wyżej wspomnianych. Największą ilość wypija się w lato, wtedy też szczególnie w plenerze. Lato trwa ¼ roku, czyli przypada na nie ok. 47 piw. Zagęszczenie ludności wynosi 124 os. Na km2. Jeśli połowa z nich to os. Pijące piwo to mamy 62 os, Żul przemieszcza się szybko. 7 km na godzinę. Więc w ciągu godziny jest w stanie zebrać puszki pozostałe po 1922 os, biorąc pod uwagę, że mówimy o km2, gdy żul musi szukać puszek. To całkiem niezły wynik.
Zostańmy więc przy tym wyniku, rzadko jednak żul porusza się z taką zajadłością, licząc przeszkody w postaci ograniczeń terenowych, straży miejskiej itp. Żul nie jest w stanie wyrobić dziennego 8 godzinnego pełnego etatu, dlatego przyjąłem, że na każdego żula wypada dziennie godzina czystego zbierania odpadów rozłożona na cały dzień. By wyrobić pełen etat potrzebuje 7 kumpli. Tak powstaje nieformalna Instytucja Żula. Dzieląc Liczbę ludzi pijących w ciągu godziny w lato na przestrzeni 7 km2 czyli 1922 przez 8 otrzymujemy w przybliżeniu 240, czyli liczbę mieszkańców na których powinien przypadać jeden żul.
Takim sposobem, by Warszawa była wolna od pustych butelek, puszek czy użytych gazet potrzebuje 7116 żuli. (Którzy dodatkowo zasilą budżet stolicy, zakupując ogromne ilości napojów alkoholowych). Żule mogliby stać się np. w mieście towarem eksportowym. Np. Miasto X ma pewną nadwyżkę Żuli, zaś miastu Y tychże brakuje. Są więc odsprzedawani lub (co mi się wydaję nawet bardziej opłacalne) wypożyczani. Można by np. wziąć sobie żula w leasingu. Można by tworzyć specjalne osiedla żuli, np. Miasto X wybudowało by osiedle, gdzie osiedliły by się rodziny, z czasem mieszkania by polikwidowano tworząc armię bezdomnych, która w krótkim czasie stawała by się prężną Instytucją Żuli. Niestety na razie polskie prawo nie zezwala na tego typu malwersacje nieruchomościami, ale może w przyszłości… Zresztą, takie rodziny żuli byłyby inwestycją długofalową, tworząc kolejne pokolenia.
To mój pierwszy temat, esej własnego autorstwa:) z lekkim przymrużeniem oka oczywiście;)
kto cie filmował ?