18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (1) Soft (1) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 8:57
📌 Wojna domowa w Syrii 2024 Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 2024-12-16, 1:00
📌 Konflikt izraelsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 7:27
🔥 Gimbus w autobusie - teraz popularne

#żydzi

Żydzi z pieca
tak_bardzo_zły • 2015-07-06, 16:51
Oglądając od tyłu film obrazujący palenie żydów w niemieckich obozach koncentracyjnych zobaczycie film, na którym urządzenia z wielkim kominem pobiera z powietrza czarną(złą) materię, z której urządzenie tworzy żydów wychodzących na świat przez małe drzwi, a przyjaźni niemcy pomagają im wyjść.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!

W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Czarni Żydzi
m................0 • 2015-06-21, 17:53
Jak przejawiał się rasizm wobec czarnych Żydów na przestrzeni historii?

Musieli siedzieć z tyłu pieca.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Palestyna
Lokistealth • 2015-06-17, 20:45
Tak się żyje pod okupacją USraela
Najlepszy komentarz (96 piw)
KolejnaJednostka • 2015-06-17, 21:12
I słusznie. Ciapaci u siebie mają autostrady tylko dla muzłumanów. Nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem żydów, ale oni przynajmniej mają w dupie te wszystkie rezolucje ONZ i poprawność polityczną. Tak samo było jak u nich wybuchały bomby, załatwili to tak, że na każdym rogu ulicy stał pojemnik ze świńskim tłuszczem. Kiedy dochodziło do zamachu, to każdy miał obowiązek polać tym tłuszczem ciało zamachowca. Coś tam się pluły społeczności muzłumańskie i też coś w europie, a Izrael kazał wypierdalać bo to u nich giną ludzie i oni to załatwią łatwo i szybko. Z jakiegoś powodu w nas, białych ludziach powoli zanika duma i chęć do walki i obrony własnych interesów i za bardzo dajemy sobie włazić na głowę. Oby nie było za późno odwrócić tej chorej praktyki dawania się jebać w dupę w imię poprawności politycznej.
Operacja "Most"
en-em • 2015-06-17, 17:19
Lato 1990 r. Na warszawskim Dworcu Gdańskim pasażerowie ze zdumieniem przyglądają się grupie podróżnych, którzy opuścili pociąg Moskwa–Paryż. To około setki osób w różnym wieku, od dzieci po 80-letnie staruszki. Mają ze sobą wielkie worki, uszyte z ciemnozielonego płótna, tak ciężkie, że nie dają rady ich nieść. Ciągną je więc po podłodze dworca, rozglądając się niepewnie wokoło. Nagle do grupy podchodzi dwóch szczupłych, elegancko ubranych mężczyzn. Wszyscy skupiają się wokół nich. Po kilku minutach cała setka ludzi siedzi już w stojących pod dworcem autokarach, eskortowanych przez policyjne radiowozy. Konwój rusza do ściśle strzeżonego miejsca na warszawskim Mokotowie.

Mieszkający dziś w Izraelu Izaak Goldberg był jednym z ponad 40 tys. żydowskich emigrantów, którzy – przez Polskę – wyemigrowali z upadającego ZSRR w ramach trwającej ponad 2 lata tajnej akcji o kryptonimie „Most”. Dzięki jego relacji wiemy, jak w praktyce wyglądała ta operacja i co czuli emigranci.

A była to największa do dzisiaj akcja 
w historii służb specjalnych.

Upadające imperium

Latem 1988 r. premier Izraela Icchak Szamir otrzymał raport wywiadu, z którego wynikało, że kłopoty gospodarcze ZSRR mogą doprowadzić do szybkiego rozpadu sowieckiego imperium. Scenariusz mógł być krwawy i szczególnie niebezpieczny dla Żydów zamieszkujących Rosję, Ukrainę czy Białoruś. Mossad ostrzegał, że nastroje antysemickie w ZSRR rosną. Żydów oskarżało się tam o spowodowanie kłopotów gospodarczych i o udział we wprowadzeniu sankcji ekonomicznych, którymi Moskwa została obłożona po inwazji na Afganistan w 1980 r.

ZSRR pod koniec lat 80. zamieszkiwało około 1,7 mln osób pochodzenia żydowskiego. Gdyby prognozy wywiadu spełniły się, ludziom tym groził pogrom na niespotykaną dotąd skalę. Do tego Szamir nie chciał dopuścić. W ciągu kolejnych miesięcy przy wsparciu USA zorganizował ofensywę dyplomatyczną. Jej celem było skłonienie przywódcy ZSRR Michaiła Gorbaczowa do zgody na masową emigrację radzieckich Żydów do Izraela. W rewanżu miały być złagodzone sankcje gospodarcze i udzielone korzystne kredyty dewizowe, których upadająca gospodarka imperium potrzebowała jak powietrza. Gorbaczow zgodził się, stawiając warunek, że majątek pozostawiony przez emigrantów przejdzie na własność komunistycznego państwa i nie będą oni w przyszłości rościć do niego pretensji.

Pozostawał jednak poważny problem. Emigracja do Izraela musiała odbywać się drogą lotniczą, a samoloty wiozące Żydów stanowiły doskonały cel dla arabskich organizacji terrorystycznych. Nie było tajemnicą, że terroryści mieli bliskie kontakty z sowieckimi służbami specjalnymi. Uniknięcie przecieku i zabezpieczenie lotnisk, by nie doszło do zamachu, graniczyło z cudem. Trzeba było poszukać kraju tranzytowego, w którym bezpiecznie mogłyby lądować i startować izraelskie jumbo jety.

Strzały w Bejrucie

Początkowo emigracja Żydów z ZSRR do Izraela odbywała się przez Wiedeń. Jednak ruch okazał się tam zbyt duży, by prowadzić masową i bezpieczną ewakuację. Potrzebowano lotniska specjalnie przygotowanego do takiego celu. Węgrzy odmówili z obawy przed odwetem ze strony arabskich organizacji terrorystycznych. Na przeprowadzenie akcji nie zgodziła się też Rumunia. Tymczasem w Polsce we wrześniu 1989 r. powstał pierwszy niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego. Do niego właśnie władze Izraela postanowiły zwrócić się z prośbą o pomoc.

Pod koniec 1989 r. do 46-letniego majora Jerzego Dziewulskiego, szefa jednostki antyterrorystycznej na warszawskim Okęciu, zaczęły docierać informacje, że szykuje się wielka operacja. Ostateczne potwierdzenie nadeszło 26 marca 1990 r., miesiąc po ponownym nawiązaniu stosunków dyplomatycznych między Polską a Izraelem (po 23 latach przerwy). Tego dnia premier Mazowiecki w czasie wizyty w USA spotkał się z przedstawicielami Amerykańskiego Kongresu Żydów w nowojorskim hotelu „Plaza” i obiecał, że Polska nie uchyli się od pomocy emigrantom z ZSRR i zapewni im tranzyt. Informacja, która przedostała się do światowych serwisów, wywołała błyskawiczną reakcję arabskich organizacji terrorystycznych.

Cztery dni po oświadczeniu Mazowieckiego, 30 marca 1990 r., attaché handlowy polskiej ambasady w Libanie Bogdan Serkis wsiadał z żoną do samochodu przed biurem radcy handlowego w zachodnim Bejrucie, gdy kilku zamaskowanych napastników otworzyło do nich ogień z kałasznikowów. Polacy zostali ciężko ranni. Do zamachu przyznała się nieznana wcześniej grupa Organizacja Akcji Rewolucyjnej. Dwa dni później inna grupa – Islamski Front Militarny – zapowiedziała następne ataki na polskich dyplomatów i biura LOT, jeśli Polska nie wycofa się z obietnic złożonych Żydom.

Zaniepokojony taką perspektywą minister spraw wewnętrznych Krzysztof Kozłowski wezwał na rozmowę oficera wywiadu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo polskich placówek dyplomatycznych. Był to Sławomir Petelicki. 44-letni podpułkownik przedstawił mi-
nistrowi szczegółowy projekt powołania jednostki specjalnej, którym bezskutecznie próbował zainteresować poprzednich szefów. Miała być wzorowana na brytyjskim SAS oraz amerykańskiej Delta Force i służyć do ewentualnego odbijania zajętych przez terrorystów ambasad. Spotkanie to stało się impulsem do stworzenia jednostki GROM. Do rozwiązania pozostał jednak drugi problem: jak zapewnić bezpieczeństwo żydowskim emigrantom docierającym do Polski?

Wrogowie pracują razem

W kwietniu 1990 r. do Warszawy przyjechało dwóch oficerów Mossadu w stopniu pułkowników. Obydwaj urodzili się i wychowali w Polsce, świetnie znali więc język i zwyczaje kraju. Przywieźli informacje na temat ugrupowań terrorystycznych i zagranicznych agentur, które mogłyby zagrozić planowanej operacji „Most”. Ze strony polskiej na ich partnerów wyznaczono oficerów Wydziału IV Departamentu II MSW, zajmującego się… zwalczaniem szpiegostwa izraelskiego i arabskiego. Niedawni wrogowie usiedli do wspólnych rozmów, by ustalić szczegóły akcji.Pierwszą sprawą było wyeliminowanie zagrożenia ze strony arabskich organizacji terrorystycznych w Polsce: Hezbollahu i Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. Ich przedstawiciele działali tu przez długi czas nie niepokojeni przez nikogo. Dopiero pod koniec lat 80. pod naciskiem USA ówczesny rząd PRL zaczął powoli usuwać z Polski osoby z „czarnej listy” CIA. Zamknięte zostały wówczas m.in. arabskie firmy w Poznaniu i Aninie pod Warszawą, podejrzane o sprzedaż broni organizacjom terrorystycznym. Wciąż jednak wielu Palestyńczyków mieszkających w Polsce miało doskonałe źródła informacji w polskich instytucjach rządowych (i to na wysokich szczeblach).

Kolejny problem stanowili prowadzący działalność szpiegowską pracownicy ambasad takich krajów jak Syria czy Iran. Według informacji Mossadu byli bardzo zainteresowani zdobyciem informacji na temat zabezpieczenia operacji „Most”, a status dyplomatyczny uniemożliwiał ich aresztowanie oraz deportację.

Dlatego w czasie rozmów ustalono, że najważniejszym zadaniem jest zabezpieczenie operacji w taki sposób, by żadna docierająca do Polski grupa Żydów nie pozostała bez fizycznej ochrony. A także, by żadna niepowołana osoba nie mogła zbliżyć się do lądujących na Okęciu samolotów El Al na odległość mniejszą niż ustalona strefa bezpieczeństwa.

Aby utrzymać operację w tajemnicy, zostały „wyciszone” wszystkie publikacje prasowe na jej temat, które pojawiły się po wizycie premiera Mazowieckiego w USA. Jednocześ-
nie ambasada Izraela w Warszawie otrzymała zgodę na rekrutację grupy młodych ludzi i przeszkolenie ich według antyterrorystycznych procedur linii El Al, by mogli prowadzić odprawy emigrantów zarówno w Polsce, jak i w ZSRR. Dowódcą odpowiedzialnym za fizyczne zabezpieczenie „Mostu” został major Dziewulski.

Snajperzy na kandelabrach

Pięć miesięcy po rozpoczęciu operacji, latem 1990 r., rozpoczął się exodus Żydów z ZSRR. Setki emigrantów docierały do Warszawy każdego dnia. Wśród nich był Izaak Goldberg. Pamięta, jak pod Dworcem Gdańskim wszedł razem z innymi do autobusu, w którym siedział uzbrojony, ale ubrany po cywilnemu antyterrorysta. Konwój dotarł do dużego, szarego hotelu. Mieszkało już w nim kilkuset innych emigrantów, którzy dotarli do Warszawy wcześniej.

„Mówiliśmy o sobie »olim«, po hebrajsku »emigrant« – mówi Izaak. – To był cały przekrój społeczeństwa: od inteligencji z Moskwy i Petersburga po najbiedniejszych Żydów ze wsi. Dowiedzieli się o możliwości emigracji od działającej w ZSRR izraelskiej organizacji Sochnut, ale byli zdezorientowani i przerażeni. Większość ich bagażu stanowiła żywność, w tym słoje ze słoniną, zakonserwowaną na rosyjski sposób. Trudno opisać, co się czuło [jaki odór – przyp. red.], kiedy otwierali swoje worki” – wspomina.

Oprócz żywności emigranci wieźli wiele starych, bezużytecznych przedmiotów – jedynych rzeczy, które pozwolono im zabrać z ZSRR. „Jakaś babcia targała 
z sobą stołek z trzema nogami – mówi Izaak. 
– Kiedy tłumaczyliśmy jej, żeby go zostawiła, bo w Izraelu będzie miała lepsze, powiedziała, że albo pojedzie z nim, albo wcale. Okazało się, że dostała ten stołek od swojej matki w 1940 r. i była to jej jedyna pamiątka po niej”.

W hotelu, wynajętym przez Mossad od polskiego MSW, emigranci czekali na izraelskie czartery, które miały ich zabrać do Tel Awiwu. Samoloty lądowały nieregularnie 
– czasami co sześć godzin, czasem co 2 dni. Zwykle późnym wieczorem.

„O przylocie dowiadywaliśmy się, gdy przychodził do nas oficer Mossadu i polskie stewardesy – mówi Goldberg. – To oni dokonywali odpraw, bezpośrednio w hotelu: nie było przy tym żadnych celników ani straży granicznej. Podstawą do wyjazdu były 
tzw. białe książeczki, wydawane przez Sochnut. Kiedy zrobiono listę pasażerów na nasz lot – było to ok. 200 osób – stewardesy wydały nam karty wstępu na pokład, a następnie wszyscy opuściliśmy hotel i weszliśmy do podstawionych pod nim autobusów”.

Było już ciemno, kiedy konwój eskortowany przez policyjne radiowozy docierał do zamkniętego na ten czas krajowego portu lotniczego. „Z autobusu wchodziliśmy do hali, gdzie pracownicy LOT-u liczyli pasażerów według listy i prowadzili od razu do samolotu” – mówi Izaak.

Potężne jumbo jety El Al-u stały z boku pasa startowego, w otoczeniu innych maszyn. Pod samolotem widać było zaparkowany transporter opancerzony jednostki antyterrorystycznej. Dwa inne jeździły po drodze kołowania oraz po drogach patrolowych lotniska. Na kandelabrach, oświetlających miejsce postojowe maszyn, siedzieli strzelcy wyborowi.

„Kiedy nasz samolot startował, od strony jednego ze skrzydeł eskortował go polski śmigłowiec wojskowy – dodaje Izaak. – Dowiedziałem się później, że jego zadaniem było przyjęcie na siebie uderzenia, gdyby w tym czasie ktoś próbował wystrzelić w nas rakietę”.

Baza Warszawa

Takie sceny, jak opisana przez Izaaka, odbywały się na Okęciu każdej nocy przez dwa i pół roku. Przez ten czas z Warszawy do Izraela wyemigrowało 42 tys. radzieckich Żydów. Mimo to operację „Most” udało się utrzymać w tajemnicy. Oficjalnie zakończyła się jesienią 1992 r. Nieoficjalnie – Polacy nadal brali w niej udział, ale już poza granicami kraju.

Piotr (imię zmienione) był jednym z siedmiu wybrańców, którzy przeszli przez sito egzaminów kwalifikujących do odpraw pasażerów w izraelskich liniach El Al. Obowiązują tam specjalne procedury i techniki, których zadaniem jest wychwycenie potencjalnych terrorystów, zamachowców, ukrytych w bagażach bomb lub osób wykorzystanych do przewiezienia ładunków wybuchowych.

„Najpierw przez cztery miesiące sprawdzali mnie – mówi. – Potem musiałem zdać wielogodzinne egzaminy i odbyć praktyki na lotnisku Ben Gurion w Tel Awiwie. Dopiero wtedy mogłem rozpocząć pracę na Okęciu. Tam 3–4 razy w roku ćwiczyliśmy z jednostką antyterrorystyczną odpieranie ataków i ochronę pasażerów, zarówno w czasie lotu, jak i na »gejcie« oraz różnych poziomach hali. Ćwiczenia zawsze były po godzinie 22, a terminal na ten czas zamykano”.

Po zakończeniu operacji „Most” w Polsce grupa Piotra była wykorzystywana jeszcze przez kilka lat do prowadzenia odpraw emigrantów odlatujących do Izraela z lotnisk w b. ZSRR. „Lataliśmy do Moskwy, Sankt Petersburga, Kijowa, Odessy, Symferopola, Dniepropietrowska, Mińska, Homla czy Tbilisi – wylicza Piotr, dziś właściciel dobrze prosperującej firmy. – Bywało, że w czasie jednego takiego wyjazdu odprawialiśmy 
i 12 jumbo jetów. Izraelczycy mówili na nas »Baza Warszawa«, bo tylko my mieliśmy prawo odprawiać loty z żydowskimi emigrantami, które odbywały się za wschodnią granicą Polski. Warszawa była zresztą pierwszą stacją El Al-u, w której do odprawy pasażerów zdecydowano się zatrudnić nie-Żydów”.Zakończona 20 lat temu operacja „Most” symbolizowała zerwanie z zależnością polskich służb od Związku Radzieckiego. Od niej też rozpoczęła się bliska współpraca polskiego wywiadu z wywiadami zachodnimi. Dzięki niej polskie jednostki specjalne zdobyły dostęp do najnowszych technik (a także sprzętu) zabezpieczających przed atakami terrorystycznymi, które wykorzystywane są do dziś. I chociaż uczestnicy operacji nadal nie mogą ujawnić wszystkiego na jej temat, zgodnie powtarzają: „Poza Polską nie ma na świecie kraju, który by czegoś takiego dokonał”.

To była najtrudniejsza operacja w moim życiu

Rozmowa z Jerzym Dziewulskim, odpowiedzialnym za antyterrorystyczne zabezpieczenie operacji „Most”

Dlaczego do przeprowadzenia operacji „Most” izraelski wywiad wybrał Polskę?

Też ich spytałem: „Dlaczego akurat tu?”. W odpowiedzi usłyszałem, że Polska była z punktu widzenia tej operacji najmniej prawdopodobna. U nas ten antysemicki trend, istniejący od dziesiątków lat, był wciąż widoczny. Najciemniej było więc pod latarnią.

Poza tym w rezultacie swojej wizyty oficerowie z Mossadu stwierdzili, że od strony antyterrorystycznej jesteśmy dobrze przygotowani i jesteśmy w stanie taką akcję zabezpieczyć. Takiej jednostki jak nasza, istniejąca od 1977 r., nie miał wtedy nikt, nawet ZSRR. Do tego mieliśmy doświadczenie – uprowadzenia samolotów, zamachy – w latach 80. było to u nas na porządku dziennym.

Miałem przy sobie cały czas Davida, oficera Mossadu, niezwykle sprawnego, który później został mianowany szefem izraelskiego wywiadu na całą Europę Wschodnią. Planowaliśmy wszystko razem i on akceptował moją część operacji.

Wywiad palestyński, a zapewne także służby innych krajów arabskich próbowały zdobyć informacje na temat planowanej operacji. Mieliście tego przykłady?

Palestyńczycy i ich sojusznicy mieli w Polsce bardzo dokładne rozpoznanie i doskonale wiedzieli, co jest grane. Do końca operacji „Most” bardzo się starali, by zdobywać szczegółową wiedzę na ten temat. Zwłaszcza Syryjczycy, których ambasada przekraczała wszystkie dopuszczalne normy. Podjeżdżali w miejsca, gdzie nikomu nie wolno było przebywać. Wiedzieli, że jeśli wysiądą, zostaną zatrzymani. Filmowali więc z samochodu z dyplomatyczną rejestracją. Chociaż oczywiście w okolice tras transportu Żydów w ogóle ich nie dopuszczaliśmy.

Jeden z moich ludzi dostał od nich propozycję finansową – kilka tysięcy dolarów – za informację o operacji. Kiedy przylatują, na którym stanowisku będzie samolot, jaka grupa ludzi. Przekazaliśmy sprawę do Urzędu Ochrony Państwa i podjęliśmy grę, ale zakończyliśmy szybko ten temat. Chodziło przede wszystkim o bezpieczeństwo ludzi i nie chcieliśmy ryzykować żadnej zadymy, która mogłaby wyniknąć z podwójnej gry.

Jak zaczęła się operacja?

Zaczęło się od tego, że rosyjscy Żydzi rzucili się tłumnie do rosyjskiego MSZ o zezwolenia na wyjazd. Dostawali je tysiącami. Mówiłem „mojemu” oficerowi Mossadu: „Może byście nawiązali kontakt z Rosjanami? Dowiedzieli się, jakie są ich plany, jak próbują to zorganizować?”. Odpowiedział mi: „Żadnej rozmowy z nimi nie ma. Ich interesuje tylko jedna rzecz: dokument wyjazdu, czyli paszport w jedną stronę. Chcesz – wyjeżdżaj. To jak ci ludzie mają dotrzeć do Izraela, kompletnie ich nie obchodzi”.

Więc przyjeżdżali do Polski, na Dworzec Gdański, radzieckimi pociągami, kursującymi na trasach międzynarodowych. Ale to nie były zorganizowane grupy. Przedstawiciele Izraela w Polsce na początku wiedzieli o nich tylko tyle, że przyjeżdżają. Czasem znali też jakieś nazwiska.

I wtedy nagle okazywało się, że na terenie Dworca Gdańskiego jest grupa 100–200 osób, które trzeba natychmiast przewieźć na Okęcie. Kompletny kanał. Wiedziałem, że dopóki to, co się dzieje, pozostaje tajemnicą publiczną, ryzyko jest niewielkie. Ale lada moment wszyscy będą o tym mówili i będziemy mieli kłopot. I rzeczywiście – Żydzi szybko zabrali się za organizowanie tych grup. Widocznie jakimiś kanałami dyplomatycznymi Rosjanie zaczęli przekazywać im informacje. W rezultacie ambasada Izraela w Moskwie zaczęła dostawać wykazy ludzi, którzy dostali paszporty, zgłosili gotowość wyjazdu, i następnie przekazywała je do nas.

Ale to nie rozwiązywało wszystkich problemów. Niektórzy z tych emigrantów autobusami docierali do Terespola i tu przesiadali się do polskich pociągów. Z tym trzeba było skończyć. Raz, że niosło to z sobą śmiertelne ryzyko, a dwa, że czegoś takiego nie sposób zabezpieczyć.

Kiedy do Polski zaczęło napływać naprawdę dużo emigrantów?

Pierwsze przyjazdy, o których wiedzieliśmy, ale jeszcze niezorganizowane, zaczęły się w maju 
1990 roku. Mossad poprzez podstawioną firmę cywilną wynajął dla nich duży budynek, niedaleko dzisiejszej Galerii Mokotów w Warszawie. Później doszedł do tego jeszcze jeden obiekt: hotel Legii na Bemowie. W tych miejscach Żydzi byli kwaterowani w oczekiwaniu na przylot samolotu. Jednorazowo przebywało tam nawet do 300 osób. Nikomu z emigrantów nie wolno było opuszczać budynków.

Powoli się to regulowało. Coraz częściej emigranci zaczynali też docierać do Warszawy samolotami rejsowymi, co znacznie ułatwiało zabezpieczenie grupy. Do końca nie udało się całkowicie wyeliminować pociągów, ale ich zabezpieczenie było o tyle łatwiejsze, że kiedy emigranci docierali na Dworzec Gdański, to autobusy, policja, oficerowie wywiadu izraelskiego już tam na nich czekali.

Jak było zabezpieczone lotnisko?

Boeing, który lądował, był od razu konwojowany przez nas do wyznaczonego miejsca postoju. Dostawaliśmy oczywiście informacje, że na linii podejścia samolotu stoją jacyś ludzie z placówek dyplomatycznych i obserwują lądowanie maszyn. Ale to była sprawa dla wywiadu. Nas interesowało przede wszystkim, żeby nie doszło do ataku terrorystycznego.

Zamykaliśmy więc drogi kołowania, nie wolno było zbliżać się do samolotu. Maszyna stała w miejscu, które sami wyznaczyliśmy. W otoczeniu innych samolotów, żeby nie była wystawiona na ostrzał. Od momentu lądowania boeing był otoczony przez moich ludzi i pilnowany bezpośrednio przez oficerów wywiadu izraelskiego z jednostki specjalnej Matkal.

Antyterroryści z bronią znajdowali się też na wieży kontroli lotów, kiedy samolot podchodził do lądowania. Płotu i wyjść pilnowali zwykli policjanci. Nikt nie mógł zbliżyć się do płyty lotniska na odległość poniżej 150 metrów. I tak noc w noc.

Czy były jakiekolwiek próby zamachów na emigrantów w czasie trwania operacji „Most”?W jej trakcie nie wydarzyło się nic, co mogło zagrozić bezpieczeństwu ludzi. Żadne zamachy ani próby na Okęciu czy na trasach konwojów. Kontrwywiad posiadał oczywiście informacje o osobach, które były potwornie zainteresowane operacją. Ale potencjalni terroryści doskonale wiedzieli, że aby dokonać zamachu, musieliby się naprawdę skonfrontować z moimi ludźmi. Przeprowadzenie jakiejkolwiek akcji było w takich warunkach niebywale trudne i ten pierścień zabezpieczający nigdy nie został przerwany.

Moi ludzie doskonale wiedzieli, że sukces tej akcji to „być albo nie być”, jeśli chodzi o prestiż Polski. Podjęcie decyzji o operacji „Most” było sprawą polityczną. Ale później była to już wyłącznie sprawa techniczna. Nam chodziło o to, żeby nie dać plamy. Gdyby do czegoś doszło, wszyscy by mówili: „No tak, Polacy wzięli się za taką trudną operację, bo im Żydzi płacili, i zobaczcie…”.

Dlatego byliśmy naprawdę zmotywowani w najwyższym stopniu. Byłem pełen podziwu dla tych, którzy noc w noc brali udział w tej operacji. Ponad 2 lata kompletnie wyjęte z życia. Dzięki temu byliśmy jednak niesamowicie dograni. Niektóre loty były nieplanowane, ale wystarczyło tylko hasło – informacja, że samolot ląduje np. o 19 
– i każdy orientował się, co ma robić. Żydzi z Mossadu wiedzieli o tym i pod koniec okazywali nam bardzo dużo zaufania. Pracowaliśmy zresztą według ich systemu. Dla mnie była to najlepsza szkoła.

Z punktu widzenia taktycznego była to najtrudniejsza operacja w moim życiu. W historii świata nie ma zresztą przykładu drugiego takiego, legalnego i zorganizowanego przerzutu dziesiątków tysięcy ludzi z określonej grupy etnicznej do innego państwa, oddalonego o tysiące kilometrów.

źródło-focus Historia
Oto co nam szykuja nasi umiłowani "przywódcy" a w mediach oczywiscie cisza

greenpointpl.com/proizraelskie-lobby-zaczelo-dzialalnosc-w-sejmie/

Dzięki inicjatywie posła Dziedziczaka, który w przeszłości był m.in. rzecznikiem premiera Jarosława Kaczyńskiego, Polska ma w obrębie swoich władz oficjalne proizraelskie lobby. Na jej inaugurację przyjechała do sejmu delegacja Świądowego Kongresu Żydów razem z członkami Israel Allies Foundation. W poniedziałek w sejmie doszło do pierwszego spotkania grupy, którą kierował będzie poseł Dziedziczak.

W jej skład weszli zarówno posłowie opozycji jak i koalicji rządowej, między innymi poseł Platformy Obywatelskiej, Michał Szczerba, który jest członkiem sejmowej komisji spraw zagranicznych.

W czasie spotkania z delegatami z Izraela podkreślano znaczenie jakie mają wzajemne stosunki obu państw.

Powstaniu proizraelskiego lobby towarzyszyło duże zainteresowanie izraelskich mediów. Izraelskie dziennik zamieściły artykuły zapowiadające powstanie grypy, jak i relacje z poniedziałkowego spotkania w Warszawie. Polskie media całkowicie zlekceważyły tę sprawę.

Co ciekawe swoją inicjatywą nie chwali się również poseł Jan Dziedziczak. Wśród najnowszych informacji zamieszczonych na jego oficjalnej stronie internetowej widnieje wiadomość o odwiedzinach w Kaliszu prezydenta elekta Andrzeja Dudy.

unitedjerusalem.org/index2.asp?id=1908802
Żydowskie złoto
wku11 • 2015-06-01, 22:50
Wszyscy wiemy że żydzi posiadają worek złota zawieszony na szyi. jednak skąd on się bierze? Oto teoria.

Cytat:

...jest prawdziwym, iż Żydowskie kobiety mają łożysko ze złota. Rodzi się żydowskie dziecko, potem wylatuje złote łożysko. Łożysko owe przetapiane zostaje na złote monety już na porodówce. Z odciętego napletka za to robi się skórzany worek na owe monety. Ponieważ Worek musi być spory, napletek dziecka naciąga się przez kilka lat aż nabierze odpowiedniego rozmiaru aby pomieścić wszystkie monety...



Fragment oklutystrcznej książki, jak się podoba dam więcej.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (43 piw)
wku11 • 2015-06-02, 10:05
@Torwald

Torwald napisał/a:

oklutystryzm- (z starograki oklu - niszczyć oraz stryzm - grupa wyznaniowa) określenie określające naukę dążącą do zniszczenia danej religii, poprzez upublicznianie niewygodnych faktów na temat jej wyznawóców



Jesteś debilem.
Braun Rap
krz2 • 2015-05-16, 11:26
wiesz co się liczy?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Kondominium rosyjsko-niemieckie pod żydowskim zarządem powierniczym.

Zajebane z fb
Najlepszy komentarz (113 piw)
PatrolZG • 2015-05-16, 11:37
Ja tylko nie rozumiem co jest w tym śmiesznego. Gdyby to dotyczyło innego państwa to można by było się pośmiać jakich obywateli debili posiada, ale jeśli chodzi o państwo którego samemu jest się obywatelem, to raczej śmiać się nie uchodzi.
Grzegorz Braun
z................x • 2015-05-05, 0:06
Oto kandydat na prezydenta, którego bym się nie wstydził. Szkoda, że prawie nie słychać o nim w mediach.



Proszę tylko żeby temat nie wylądował zaraz w zbiorczym, niech ktoś zobaczy, że ten człowiek kandyduje, bo naprawdę jest wart mojej kreski.
Wstęp

To przemówienie [list wysłany do gazety] Menachema Mendla Schneersona, rabina Chabad Lubawicz, opublikował dziennik z Wołogdy – “Slawianin” N-4 (32) w 2001 roku w Rosji.

Po publikacji sąd nie mógł oskarżyć redaktora naczelnego, W F Popowa, pod wymyślonymi zarzutami z Art. 282, ponieważ posłużył się on faktami, i broniło go kilku rosyjskich naukowców, m.in. akademik J K Begunow i doktor prawa O G Korotajew.

Przemówienie to wygłosił ten czciciel diabła w 1994 roku. Jest dużo dyskusji odnośnie jego prawdziwości, tak jak kiedyś spierano się o autentyczność “Protokołów mędrców Syjonu”, ale bezsporny jest fakt, że prawie wszystkie cele, wyłożone przez Schneersona, już zrealizowano.

Główne ostrze walki skierujemy na Słowian

1. Naszą specjalną taktyką walki z czerwono-brązowymi (i wszystkimi Słowianami – czerwono-brązowymi) jest tajna wiedza. Główne ostrze walki skierujemy na Słowian, z wyjątkiem renegatów, “ożenionych” z Żydami wspólnymi interesami. Co prawda, wszyscy ci “ożenieni z nami” zostaną usunięci z naszego społeczeństwa, kiedy już wykorzystamy ich do naszych celów.

Słowianie, podobnie jak Rosjanie, są najbardziej niesubordynowanymi narodami świata. Niesubordynowani – ponieważ na skutek ich możliwości mentalnych i intelektualnych, przekazywanych przez wiele pokoleń przodków, genów które nie są podatne na zmiany,. Słowian i Rosjan można zniszczyć, ale nigdy nie można ich podbić. To dlatego to nasienie jest przedmiotem likwidacji, ale najpierw chodzi o zmniejszenie ich liczby.

2. Nasza metoda podboju nie będzie w ogóle wojskowa, lecz ideologiczna i ekonomiczna, z wykorzystaniem struktur władzy, uzbrojonej w najnowocześniejszy typ broni do fizycznego tłumienia buntu, z jeszcze większą brutalnością, niż to zrobiono w 1993 roku przy wystrzelaniu Najwyższego Sowietu Rosji.

Najpierw rozczłonkujemy narody słowiańskie – dziel i podbijaj.

Po pierwsze, podzielimy narody słowiańskie (z 300 milionów połowę stanowią Rosjanie) na małe kraje o słabych i luźnych związkach. W tym celu spróbujemy ustawić te kraje przeciwko sobie. Pogrążymy je w wojnach domowych wzajemnego zniszczenia. Ukrainiec będzie myślał, że walczy z ekspansjonistyczną Rosją i o swoją niezależność, i będzie wierzył, że w końcu dostał swoją wolność, podczas gdy zostanie całkowicie pokonany przez nas.

To samo będą myśleć Rosjanie, jakby bronili własnych interesów o powrót ich ziem, “nielegalnie” im odebranych itd.

To wszystko zrobimy pod pozorami różnych walk o suwerenność, o ich ideały narodowe, ale żadnej ze stron nie pozwolimy na samookreślenie oparte o wartości i tradycje narodowe.

W tej wojnie głupców, słowiańskie stado kretynów będzie osłabiało siebie i wzmacniało nas, głównych reżyserów chaosu.

W tej wojnie głupców osłabimy słowiańskie bydło i wzmocnimy siebie, głównych dyrygentów tego całego buntu, udając że stoimy z boku i nie tylko nie uczestniczymy w krwawych wydarzeniach, ale nawet nie bierzemy w nich udziału.

Najbardziej niebezpiecznym słowem stanie sie “antysemita”. Wyraz “Żyd” będzie wymawiany szeptem. Ponadto będziemy pod całkowitą ochroną. W świadomości słowiańskiego profana (niewtajemniczeni) zainstalujemy takie myślenie, żeby najstraszniejszym wyrazem był “antysemita”.

Tak bardzo ich wystraszymy, że z żadnej żydowskiej głowy nie spadnie ani jeden włos, podczas gdy Słowianie będą rozstrzeliwani masowo, niszczeni w tysiącach.
Kilkoma sprawami sądowymi (takimi jak proces antysemity Ostaszwili, i później jego zniszczenie) i innymi metodami (radio, telewizja – przerażające filmy, takie jak zemsta szpiegów izraelskiego Mosadu za zabicie Żydów), tak bardzo wystraszymy bydło, że z głowy Żyda nie spadnie nawet jeden włos, podczas gdy Słowianie będą rozstrzeliwani w grupach, niszczeni w tysiącach – na granicach, gdzie Żydzi nie służą w siłach pokojowych, aktami terroryzmu, i kryminalnymi i profesjonalnymi zabójstwami. [takimi aktami terrorystycznymi jak w szkole w Bieslanie, który pochłonął setki ofiar, w moskiewskim metrze itp.]

Ci głupi Słowianie nie rozumieją tego, że najgorszymi faszystami są ci, którzy nigdy nie mówią tego głośno.

3. Głupia słowiańska grupa etniczna nie zdaje sobie sprawy z tego, że najgorszymi faszystami są ci, którzy nigdy i nigdzie nawet nie mówią tego głośno, a zamiast tego, organizują to wszystko rzekomo zgodnie z najbardziej demokratycznymi standardami (takimi jak wybory prezydenckie w marcu).

Wręcz przeciwnie, z wyrazu “faszysta” zrobimy brudny wyraz. Każdy komu przykleimy tę łatkę będzie przerażony.

Bardzo dobrze wiemy, że nacjonalizm wzmacnia naród, czyni go silnym. Slogan “internacjonalizm” jest przeżytkiem i już nie działa jak wcześniej, zastąpimy go “uniwersalnymi wartościami ludzkimi”, oznaczającymi to samo.

Te ruchy nacjonalistyczne, które próbują wyprowadzić swoje narody spod naszego dyktatu, zniszczymy ogniem i mieczem. Nie pozwolimy na pojawienie się ani jednego pojedynczego nacjonalisty, a te ruchy nacjonalistyczne, które chcą wyprowadzić ludzi spod naszego dyktatu, zniszczymy ogniem i mieczem, jak zrobiono w Gruzji, Armenii i Serbii.

Zapewnimy pełny rozkwit naszego nacjonalizmu – żydowskiego superfaszyzmu.

Zamiast tego, zapewnimy pełny sukces naszemu nacjonalizmowi – syjonizmowi, a bardziej precyzyjnie: żydowskiemu faszyzmowi, który w swojej tajemniczości i potędze jest superfaszyzmem.

Z ONZ zrobimy broń dla naszych celów przejęcia kontroli nad “wszystkimi królestwami i narodami”.

To nie na darmo Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1975 roku przyjęło rezolucję, która określiła syjonizm jako najbardziej rażącą “formę rasizmu i dyskryminacji rasowej”, ale z powodu naszego marszu triumfalnego przez planetę w roku 1992, rezolucję uchylono. Z tego ciała międzynarodowego zrobiliśmy broń naszych aspiracji żeby przejąć włądzę nad “wszystkimi królestwami i państwami”.

Narody słowiańskie pozbawimy elity narodowej.

4. Duże narody słowiańskie pozbawimy elity narodowej, która jest tym co określa rozwój i postęp kraju. I w końcu cały bieg historii. Żeby to zrobić, obniżymy poziom ich edukacji – w następnych 5 latach zamkniemy połowę ich uniwersytetów, a w drugiej połowie będziemy sie kształcić my. Wpuścimy tam Ormian, Czeczenów, Romów i innych. Będziemy tak działać, żeby zapewnić, by w rządach słowiańskich krajów było tak mało tubylczych osób, jak to możliwe, zastępują je naszą elitą żydowską.

Z massmediów stopniowo będziemy wypychać osoby o poglądach narodowych.

Z massmediów – radia, telewizji, prasy, sztuki, literatury, teatru i kina, w końcu stopniowo będziemy wypychać pracowników narodowych i zastępować ich naszymi, lub w skrajnych przypadkach, kosmopolitycznymi.

Dokonamy humanizacji edukacji, w wyniku której wszystkie dyscypliny wiążące się ze strukturyzacją procesu myślowego lewej i prawej półkuli mózgu zostaną zmniejszone i zmienione
а) Język i literatura
b) Fizyka i matematyka.

Stadu dostarczymy nasz własny osąd historii, i pokażemy, że cała historia ludzkości prowadziła do uznania wybranej przez boga rasy jako panów całego świata.

Nie da się nic powiedzieć w kwestii historii. Bydłu damy takie spojrzenie na historię, żeby pokazać mu, iż cała ewolucja ludzka szła w kierunku uznania wybranego przez boga narodu Żydów, by byli panami całego świata. Zamiast wartości narodowych damy wam bałałajkowy patriotyzm i pijane łzy. Tutaj naszym celem jest zastąpienie czerwono-brązowej elity naszą.
W tych krajach nie pozwolimy na rozwój nauki. Ośrodek naukowy (Akademia Nauk) będzie składać się z naszych ludzi. Nie pozwolimy na żaden przemysł wysokiej technologii, co doprowadzi do całkowitego upadku przemysłu, który zawężymy do produkcji podstawowych rzeczy przez ograniczony kontyngent niewolników, produkujących dla nas surowców.
Wśród obywateli jest tam wielu inżynierów, wykwalifikowanych robotników i nauczycieli. Dla nich stworzymy takie warunki przetrwania (żadnej pracy, wysoki czynsz, ceny za narzędzia, transport), że sami będą uciekać, tak jak teraz Rosjanie uciekają z krajów WNP, do dalekich wiosek na północy, gdzie będą myśleć będzie łatwiej żyć, co w rzeczywistości będzie także oszustwem.

Zepsuj młodzież i zrób z niej zboczeńców, a zdobędziesz naród, takie jest nasze motto. Społeczeństwo pozbawimy młodych ludzi, upodlimy je seksem, muzyką rockową, przemocą, alkoholem, paleniem, narkotykami, tzn. pozbawimy społeczeństwo przyszłości.

Uderzymy w rodzinę, zniszczymy ją, zmniejszymy rozrodczość.

Hitler był głupim chłopcem. Działał bezpośrednio i otwarcie. I musiał wykonywać wyjątkowo trudną robotę – palić, strzelać, grzebać miliony itp. Pozostawił po sobie krwawe ślady. My działamy sprytniej: nie będzie żadnych śladów. Zmniejszmy rozrodczość co najmniej o połowę – i zniszczymy 2-3 miliony Rosjan w ciągu jednego roku bez żadnego wysiłku fizycznego. Nie ma potrzeby na piece, amunicję, groby. I nie ma żadnych śladów.
Nie urodzony – nie ma winnego.

Stworzymy lepsze warunki życiowe dla kryminalistów, niż dla pracującego bydła, z więzień będziemy wypuszczać kryminalistów, po to żeby zwiększyć liczbę mordów, rabunków i niestabilność. Amnestia będzie dotyczyć tylko złodziei i morderców, krótko mówiąc, wszystkich oprócz skazanych z artykułu o “podżeganiu do nienawiści etnicznej”, który zastąpi istniejące prawo dotyczące antysemityzmu.

Wśród ludzi zasiejemy strach. Strach o życie, które nie będzie nic warte. Będziemy rządzić strachem.

Już 85 procent kontynentu na Oceanie Arktycznym jest w naszych rękach

5. Te wspaniałe cele będziemy realizować w kilku etapach. Już 85% kontynentu na Oceanie Arktycznym jest w naszych rękach (opinia publiczna jeszcze o tym nie wie), dzięki mylącym umowom niewyjaśnionym narodowi, kontrakty podpisano za Gorbaczowa i Jelcyna.
W celu dokonania oszustwa ogłosimy republikę armeńską w Kubaniu*, a potem, po wypędzeniu Kozaków, zrobimy z niej Chazarię – Izrael. Już na południowych terytoriach Rosji mieszka pół miliona Ormian – to nasz przyczółek.
* pl.wikipedia.org/wiki/Kuba%C5%84_%28kraina%29

Pomoże nam to, że Kozacy są ciągle pijani, kochają siłę i są gotowi do walki między sobą . Ale tam nadal funkcjonuje organizacja – prawosławne duchowieństwo. Tam wyślemy członków naszego żydowskiego duchowieństwa, którzy maja pozwolenie od Talmudu dokonywania rytuałów w innych religiach, zachowując swoją wiarę – judaizm.
A wszystkich innych przekupimy i zepsujemy. Tych którzy się nie poddadzą – zniszczymy. Rosjanie już nie maja żadnej bardziej lub mniej zorganizowanych struktur, i bydło nie zjednoczy się by je ustanowić, gdyż rosyjskie bydło już stało się pijackie i zdegradowane, i nie jest w stanie niczego zbudować.

Odetniemy Rosjan od Wschodu Wielkim Łukiem Wschodnim. Wszystkich zamieszkujących w górskich regionach wypędzimy tam gdzie powinni żyć – wysoko w górach. Jednocześnie odetniemy Rosjan od Wschodu Wielkim Łukiem Wschodnim.

Zostanie utworzona konfederacja wolnych ludzi “Itil-Ural”, która odetnie Ural i Syberię od środkowej Rosji (Komi, Komi-Perm republika Udmurdii, wielki Tatarstan, Baszkortostan i Niemiecka Republika Wołgi utworzona przez tajne porozumienie z Niemcami). I wtedy łuk będzie biegł przez dolną Kałmucję, Dagiestan, Azerbejdżan, i będzie zamknięta z Turcją. A poza Uralem – wszystko jest łatwiejsze: Suweren, rzekomo wyzwolony spod jarzma Rosji, Sacha Czukotka, Buriacja. . .

I tam stworzymy taką nie do zniesienia sytuację, że mniejszości poproszą “społeczeństwo zachodnie” o ochronę przed krwawymi kolonizatorami rosyjskimi.

Podczas gdy w ubiegłym stuleciu Stany Zjednoczone kupiły od Rosji Alaskę, to w XXI wieku kupią całą Syberię. Będzie to obszar Syberii między Jenisejem na zachodzie, oceanem Arktycznym na północy, Pacyfikiem na wschodzie, i granicą z Chinami, Mongolią i Koreą Północną na południu.

Te obszary są dwa razy większe nić same Stany Zjednoczone. Akr ziemi [4.040 m. kw.] będzie można kupić za $1.000. Za całą Syberię będziemy musieli zapłacić $3 tryliony w ciągu 20 lat. Roczna spłata będzie wynosić $200 milionów, połowa której pójdzie na zakup towarów w USA.

Syberyjczycy nie będą mogli nic zrobić żeby uniknąć faktu, że będą musieli ulec jakimś zagranicznym wpływom, a Stany Zjednoczone wyglądają lepiej, niż ich azjatyccy sąsiedzi. W końcu z Władywostoku jest bliżej do Los Angeles niż do Moskwy. . .

6. Dla wszystkich tych najważniejszych dla nas działań, pod pozorem “transformacji demokratycznej” słowiańskiemu bydłu damy monarchię. Każda będzie miała marionetkowego prezydenta. I więcej blasku, hałasu i pompy! Monarchizm jest dobry po to, żeby cała energia mas poszła w gwizdek.To odwróci uwagę od naszej tajnej i aktywnej pracy budowania społeczeństwa w sposób, który jest potrzebny nam.

Prezydent jest zasłoną, rzekomo wybieraną przez cały naród.

Prezydent jest zasłoną, jakby był wybierany powszechnie (i sfałszujemy procedury wyborcze, żeby wszystko wydawało się legalne), w wyniku czego będziemy kontrolować wszystkie niezbędne procesy. Prezydent będzie posiadał nieograniczoną władzę. Poprzez rearanżację na wyższych stanowiskach struktury władzy, na jej szczyty szef będzie mianował naszych ludzi. Armia, Ministerstwo Spraw Wewnetrznych, FSB i wszystkie rodzaje sił specjalnych będą bezpośrednio podległe prezydentowi. A to znaczy – nam.

Podbój wszystkich narodów i królestw, i ich podległość naszym super-ludziom, wybranym przez boga Izraela. W naszych rękach będziemy mieć tylko sznurki podłączone do rąk prezydenta. I my będziemy za nie pociągać w taki sposób, jak będzie konieczne do wprowadzenia wspaniałego planu podbicia wszystkich plemion i królestw, i poddanie ich naszym super-ludziom, wybranym przez boga Izraela.

7. Ale najważniejsze – pieniądze. Oni zrobią wszystko. Oni mają władzę. Oni są siłą. Kto ma pieniądze ten ma broń. Ultranowoczesną broń. Armia najemników. Pieniądze władają mediami, bałamucą miliardy ludzkiego bydła. Kupujemy ludzi nam potrzebnych. Usuwamy buntowników. Odpornych na bomby fanatyków – Irakijczyków, Serbów, i w dłuższej perspektywie – Rosjan.

Tu chodzi o kapitał i przejęcie władzy. Akumulację kapitału i przejmowanie władzy praktykujemy od ponad 3.000 lat, i nikt w tej kwestii nie może z nami konkurować.
Nie macie żadnych własnych pieniędzy. Ani władzy. Ich nie macie i nie będziecie mieć! Nie damy wam ich. Nienawidzimy was bezgranicznie!

Ta nienawiść daje nam siłę by ładnie się do was uśmiechać, zdobywać wasze zaufanie i prowadzić was okazując wam “troskę” o was i wasze dzieci, przyszłe wnuki i prawnuki, którzy w rzeczywistości sie nie pokażą.

Jesteście straceni. I dopóki nie zrozumiecie tej prostej prawdy, tak długo jak będziecie się szarpać, będziecie bici bardziej niż trzeba. Jeśli będziecie posłuszni – pozostanie was 65-70 milionów, w przeciwnym wypadku 40-45.

Główną rzeczą jest utrzymanie was w tym uchwycie przez co najmniej 2-3 lata. Później nie będzie już żadnego rodzaju problemów dla nas w tym kraju. Stworzymy takie środki ochronne, że żaden z was nie będzie mógł wykonać żadnego ruchu. I to wszystko się wydarzy, wiemy o tym, i to jest potajemnie kontrolowane i wykonywane.

Nasze aspiracje skierowane są teraz na Rosję i mają podwójny cel: pierwszy – eliminację najpotężniejszego i niezależnego imperium. Drugi – przejęcie jej bogactw.

źródło:
wolna-polska.pl/wiadomosci/na-krawedzi-grobu-syjonizm-plany-i-metody-2012-10
W skrócie pisząc(dla ignorantów i analfabetów): Cytując sławnego Polskiego pisarza: ,,Rodzice Komorowskiej to nie są żydokomuniści i nie wydawali wyroków śmierci na Polaków-byli oni ofiarami systemu.Musieli zabijać, aby przeżyć"

Pierwsza Dama RP Anna Komorowska do dziś nie doczekała się poważnej biografii, chociaż jej historia jest
fascynująca. Jej rodzice to funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a później MSW, zwolnieni w 1968 r. na fali haniebnych antysemickich czystek, do końca byli działaczami PZPR. Ona sama była harcerką „Czarnej Jedynki” i wyszła za mąż za działacza opozycji Bronisława Komorowskiego, silnie wówczas związanego z Kościołem katolickim.

Chociaż wcześniej żony prezydentów RP i ich rodziny – Danuta Wałęsa, Jolanta Kwaśniewska i śp. Maria Kaczyńska zostały dokładnie opisane przez media – w przypadku żony obecnego prezydenta niewiele o niej i jej rodzinie wiadomo. Trzeba przyznać, że ona sama nie ułatwia dziennikarzom pracy – bardzo dużo opowiada o rodzinie męża, niewiele natomiast mówi o sobie i o swoich rodzicach. Tych informacji nie ma także w jej życiorysie na oficjalnej stronie internetowej prezydenta.

W wywiadzie, który dla „GW” przeprowadziła w marcu tego roku Teresa Torańska, żona ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego wspomniała o swojej rodzinie w kontekście działalności opozycyjnej męża: „Rodzice byli już na emeryturze. Tata chorował. Nie przypominam sobie, żeby ze mną rozmawiali. Prawdopodobnie SB chciało wykorzystać to, że moi rodzice całą młodość byli po tamtej stronie barykady. I wydawało im się, że tą metodą coś wskórają. Ale to im by się nie udało. Rodzice bardzo lubili Bronka (...)”.

Z kolei w wywiadzie dla najnowszego wydania miesięcznika „Twój Styl” Anna Komorowska tak mówi o swoim domu rodzinnym: „Ciepły, życzliwy, troskliwy, choć bez luksusów. Mam młodszą siostrę, krótko po maturze wyjechała do Anglii. Rodzice nie protestowali, uważali, że każda z nas dokonuje wyborów sama. Obserwowali, ale pozostawiali nam duży margines wolności. Pamiętam, jak tata przyjechał na mój pierwszy obóz harcerski. Trafił niefortunnie – kuchnia, w której miałam dyżur, nie odniosła tego dnia szczególnych sukcesów kulinarnych. Tata zauważył, że to sztuka przypalić kompot...(...). Tata pożyczył motorower jednemu z kolegów, który zabrał na niego Bronka, i trochę poszarżowali po lesie. Motorower trzeba było reperować. W ten sposób tata poznał mojego przyszłego męża”. Znacznie więcej informacji jest w dokumentach, które znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej i w Archiwum Akt Nowych.

Korzenie warszawsko-krakowskie

Wolf i Estera Rojer – dziadkowie Anny Komorowskiej ze strony matki – przed wojną mieszkali w Warszawie. 24 stycznia 1929 r. urodziła im się córka – Hana Rojer, matka Anny Komorowskiej.

„Urodziłam się w Warszawie. Do 1939 roku chodziłam do szkoły powszechnej w Warszawie, przerwałam z powodu wybuchu wojny. Rodzice moi trudnili się rzeźnictwem. Po śmierci rodziców (ojciec zmarł w 1942 w Otwocku) matka za nielegalny handel została rozstrzelana w 1943. Byłam wtedy dzieckiem niemającym i prawie nieznającym nikogo. Zainteresowali się mną znajomi rodziców, którzy zabrali mnie do siebie i wyrobili mi potrzebne dokumenty” – pisała w swoim życiorysie, który złożyła w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, matka obecnej Pierwszej Damy.

Dzięki wyrobionym podczas okupacji dokumentom Hana Rojer, córka Wolfa i Estery, zmieniła tożsamość: nazywała się Józefa Deptuła i była córką Jana i Stanisławy z domu Rybak. Do momentu wywozu do Niemiec mieszkała w domu Deptułów przy ul. Radzymińskiej na warszawskiej Pradze.
Wyzwolenie spod okupacji niemieckiej 16-letniej Józefie przynieśli amerykańscy żołnierze. Ona nie chciała zostać na Zachodzie – wróciła do Polski, do Białegostoku, gdzie mieszkała jej kuzynka Anna Wojszelska, działaczka Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, później Polskiej Partii Robotniczej, pracownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie, która w 1946 r. załatwiła jej pracę w nadzorowanym przez NKWD Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego.

Z kolei dziadkowie Anny Komorowskiej ze strony ojca – Władysław i Zofia Dziadzia – pochodzili z Krakowa. 18 kwietnia 1925 r. urodził im się syn Jan, ojciec Anny Komorowskiej. Dziadek obecnej Pierwszej Damy pracował jako woźny w PKO. Do wybuchu wojny Jan Dziadzia chodził do krakowskich szkół – w 1939 r. ukończył II klasę gimnazjum.

„W jesieni 1940 zacząłem uczęszczać do szkoły rzemiosł w Krakowie, jednak po kilku dniach przeniosłem się na kursy przygotowawcze do liceum budowlanego, po ukończeniu kursu odbyłem 2,5-miesięczną praktykę budowlaną w Wydziale Zielnym Zarządu Miejskiego w Krakowie. Do grudnia 1942 byłem uczniem Wyższej Szkoły Budownictwa Wodnego w Krakowie, naukę musiałem przerwać wskutek otrzymania wezwania na roboty w przemyśle niemieckim. Aby pozostać w Krakowie, wstąpiłem do pracy w Centralnym Urzędzie Rolnictwa w Krakowie, gdzie przez parę miesięcy byłem posłańcem, następnie pracowałem w powielarni, od lata 1944 roku jako urzędnik w ekspedycji pocztowej, przepracowałem w tej instytucji dwa lata. Po wyzwoleniu Krakowa od okupanta przygotowywałem się do matury chcąc wstąpić na politechnikę, lecz zostałem w kwietniu 1945 roku zmobilizowany.(...)” – pisał w swoim życiorysie złożonym w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego ojciec Anny Komorowskiej.

W lipcu 1945 r. został odkomenderowany do II Armii Ludowego Wojska Polskiego, którą dowodził gen. Karol Świerczewski. Jako jeden z bardziej wykształconych żołnierzy (rozpoczęte gimnazjum, znał biegle niemiecki w mowie i w piśmie) został szefem kancelarii Inspektoratu Osadnictwa Wojskowego w Poznaniu. Prowadził kancelarię tajną i ogólną, wydawał skierowania na działki osadnicze na ziemiach odzyskanych. Jego przełożonym byli sowiecki generał Iwan Mierzycan i ppłk Jan Górecki, przedwojenny działacz Komunistycznej Partii Polski.

Jan Dziadzia, już jako członek Polskiej Partii Robotniczej, skończył służbę wojskową w 1946 r., a dwa lata później napisał podanie o przyjęcie go do pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.

W archiwach IPN znajduje się podpisane przez niego zobowiązanie. „Ja Dziadzia Jan współpracownik MBP zobowiązuję się wiernie służyć sprawie wolnej, niepodległej i demokratycznej Polski. Zdecydowanie zwalczać wszystkich wrogów demokracji. Sumiennie wykonywać będę wszystkie obowiązki służbowe. Tajemnicy służbowej dotrzymam i nigdy jej nie zdradzę. W razie rozgłaszania wiadomych mi tajemnic służbowych będę surowo ukarany według prawa, o czym zostałem z góry uprzedzony” – czytamy w dokumencie z 17 marca 1948 r.

Rok później, 26 lutego 1949 r., Jan Dziadzia złożył ślubowanie, które potwierdzono protokołem: „Ślubuję uroczyście stać na straży wolności, niepodległości i bezpieczeństwa państwa polskiego, dążyć ze wszystkich sił do ugruntowania ładu społecznego opartego na wewnętrznych, gospodarczych i politycznych zasadach ustrojowych Polski Ludowej i z całą stanowczością, nie szczędząc swoich sił, zwalczać jego wrogów (...)” – czytamy w protokole ślubowania, które złożył w IV Departamencie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego m.in. przed płk. Józefem Kratko, byłym członkiem KPP, jednym z najgroźniejszych funkcjonariuszy MBP (w latach 50. był on w II Zarządzie Sztabu Generalnego, a w 1969 r., na skutek antysemickich czystek, wyjechał do Izraela).
Jan Dziadzia i Józefa Deptuła poznali się na przełomie 1949/1950 i są przykładem tzw. resortowego małżeństwa. I chociaż takie związki były zalecane, to funkcjonariusze MBP na zawarcie małżeństwa musieli uzyskać zgodę przełożonych.

„W dniu 6 VIII wpłynął do tutejszego wydziału raport porucznika Dziadzia Jan – st. referenta Departamentu IV w sprawie udzielenia zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego z sierż. Deptułą Józefą c. Jana, sekretarką VIII WUBP w Szczecinie. Po przeanalizowaniu akt osobowych ustaliłem:
Ob. Józefa Deptuła c. Jana ur. 24 I 1929 r. w Warszawie pochodzenie społeczne robotnicze, członek PZPR (PPR), ZMO, ZWM.

Do 1943 przebywała przy rodzicach, w tymże roku została schwytana i wywieziona na roboty do Niemiec. W Niemczech początkowo pracowała jako pomoc domowa, a następnie w fabryce amunicji. W fabryce istniała organizacja, która miała na celu sabotaże. Do w/w organizacji należała Deptuła Józefa. Po wyzwoleniu przez wojska amerykańskie wróciła do kraju 25 VIII 1945. Po powrocie zamieszkała u kuzynki w Białymstoku i przez w/w kuzynkę dostała się do pracy w aparacie BP w Organach BP od 10 V 1946. Obecnie na stanowisku sekretarki.

Charakterystyki ma negatywne: Jest bardzo opryskliwa, zajmuje się plotkami i intrygami. O pracę nie dba. Ojciec w/w z zawodu rzeźnik zmarł w 1942 r., matka została rozstrzelana przez okupanta za handel. W/w nazwisko rodowe brzmi Rojer Hana c. Wolfa. Wobec powyższego proponuję udzielić zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego por. Dziadzi Janowi z sierż. Deptułą Józefą. Referent Sekcji 1 Wydz I DEP. Kadr MBP ppor Z. Turowski” – czytamy w dokumencie MBP z 22 sierpnia 1952 r.

Gdy przełożeni z MBP wyrazili zgodę, Józefę Deptułę przeniesiono służbowo ze Szczecina do Warszawy.

„W związku z zezwoleniem na zawarcie związku małżeńskiego z pracownikiem Dep. IV MBP Dziadzią Janem, proszę o przeniesienie mnie do Warszawy. Związku nie mogę zawrzeć formalnie ze względu na brak dokumentów legalizacyjnych na obecne nazwisko, które przybrałam podczas okupacji. O zalegalizowanie tego nazwiska ubiegam się przez Wydział Personalny WUBP w Szczecinie. Proszę o traktowanie małżeństwa jako faktyczne, a formalnie zostanie ono zawarte po uzyskaniu niezbędnych dokumentów” – pisała w sierpniu 1952 r. Józefa Deptuła. We wrześniu tego samego roku została przeniesiona do Warszawy, a 13 września 1953 r. dostała dokument o zmianie personaliów: z Hany Rojer c. Wolfa i Estery, w nowym dowodzie osobistym będzie figurowała jako Deptuła Józefa c. Jana i Stanisławy. Jak wynika ze znajdującego się w IPN dokumentu, 21 września 1953 r. w Urzędzie Stanu Cywilnego Warszawa Mokotów Jan Dziadzia i Józefa Deptuła zawarli związek małżeński.

Dziewczyna z Mokotowa

Obecna Pierwsza Dama urodziła się 11 maja 1953 r. jako Anna Dziadzia. W 1954 r. jej ojciec złożył wniosek o zmianę nazwiska – od 8 lipca 1954 r. Jan, Józefa i Anna noszą nazwisko Dembowscy. Do zmiany nazwiska przyczyniła się najprawdopodobniej sytuacja rodzinna ojca Anny Komorowskiej, o czym może świadczyć dokument znajdujący się w jego aktach.

„Warszawa dnia 4.4. 1953
Do Dyrektora Departamentu Kadr MBP w miejscu

Raport

por. Dziadzia Jan Słuchacz OSP MBPP

Melduję, że ojciec mój Władysław Dziadzia zam. w Krakowie w ub. roku wiosną powiedział mi, że zamierza studiować biblię – wówczas w trakcie rozmowy dał się przekonać o niesłuszności tego i sprawa na tym utknęła. Latem oświadczył zdecydowanie, że postanawia wstąpić do sekty – rozmowa nasza doszła do ostrego postawienia sprawy i dałem ojcu do wyboru – albo zrezygnuje z sekty, albo my zerwiemy ze sobą kontakt – tutaj ojciec zawahał się i przyrzekł dać mi odpowiedź listownie. O powyższym wiedzieli tow. płk Kratko i tow. Jankiewicz sekretarz POP.

Wobec milczenia ze strony ojca jesienią wysłałem do niego list, dopytując o decyzję. W m-cu grudniu ub.r. otrzymałem odpowiedź, że ojciec nie rezygnuje z wstąpienia do sekty. Od tego czasu kontakt z ojcem zerwałem” – czytamy w tajnym raporcie Jana Dziadzi. Po zerwaniu kontaktów z ojcem Jana Dziadzię z Krakowem już nic nie łączyło – matka Zofia zmarła w 1944 r.

Lata dzieciństwa Anny Komorowskiej i jej młodszej siostry Elżbiety to jednocześnie lata największej kariery jej rodziców. Po śmierci Stalina Jan i Józefa Dembowscy zostali w resorcie spraw wewnętrznych. W 1954 r. Jan pracuje w Departamencie IV (zajmującym się ochroną gospodarki), natomiast Józefa pełni funkcję kierownika kancelarii Wydziału Ogólnego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego Miasta Stołecznego Warszawy. Dwa lata później Józefa Dembowska pracowała już w wydziale ewidencji operacyjnej Wydziału „C” Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej. W tym samym roku ojciec Anny Komorowskiej skończył kurs aktywu kierowniczego MBP i na własną prośbę został skierowany do pracy operacyjnej. „Politycznie wyrobiony. Przyczynił się do rozpracowania kilku spraw” – czytamy w opinii służbowej Jana Dembowskiego.

Na początku 1959 r., tuż przed rozpoczęciem nauki w szkole podstawowej Ani Dembowskiej, jej ojciec został skierowany do biura ministra spraw wewnętrznych. Kilka miesięcy później otrzymał stanowisko w związanym ze Służbą Bezpieczeństwa Biurze „T” MSW, czyli techniki operacyjnej.

Karierę w MSW w tym czasie robi również Józefa Deptuła. W 1962 r. z dobrym wynikiem ukończyła kurs specjalistyczny Biura „C” Służby Bezpieczeństwa MSW. Bierze aktywny udział w życiu społecznym i partyjnym, w 1966 r. została delegowana do Biura „C” MSW do Grupy specjalnej, gdzie jest jedną z wyróżniających się pracowników. Rodzice Anny Komorowskiej są cenieni przez przełożonych z MSW: wielokrotnie nagradzani różnymi odznaczeniami, dostają kolejne podwyżki.
Sytuacja drastycznie zmieniła się na początku 1968 r. Do MSW zaczęły napływać ohydne antysemickie donosy, najpierw na Józefę Deptułę, a później na Jana Dembowskiego. Ostatecznie, jak niemal wszyscy funkcjonariusze MSW, których dotknęła czystka antysemicka, zostali zwolnieni. W lutym 1968 r. z KSMO musiała odejść Józefa Dembowska. Dostała wprawdzie pełne uposażenie emerytalne, ale to była mała pociecha dla 39-letniej emerytki. W kwietniu z MSW na takich samych warunkach i z takich samych powodów w stopniu podpułkownika został zwolniony z MSW ojciec Anny Komorowskiej.

W 1969 r. Anna Dembowska była już uczennicą renomowanego liceum im. Tadeusza Rejtana na Mokotowie i należała do legendarnej drużyny harcerskiej im. Romualda Traugutta „Czarnej Jedynki”. Podczas jednego z rajdów harcerskich poznała harcerza Bronisława Komorowskiego, za którego wyszła za mąż w 1977 r. „(…) Byłam na piątym roku. Pobraliśmy się u św. Antoniego na Senatorskiej. Przed ślubem na całe wakacje pojechaliśmy do pracy do Austrii. Tam wpadliśmy na pomysł ślubu w Jerozolimie, to było nasze marzenie. W końcu zwyciężył rozsądek – doszliśmy do wniosku, że pieniądze przeznaczymy na mieszkanie” – mówiła o ślubie z Bronisławem Komorowskim Pierwsza Dama w „Twoim Stylu”. Kilka lat wcześniej wyjechała na stałe do Wielkiej Brytanii Elżbieta Dembowska, siostra Anny Komorowskiej.

Życie w PRL

W końcu lat 70. do mieszkania Anny i Bronisława Komorowskich przy ul. Bruna w trakcie drukowania podziemnego „Głosu” przyszli funkcjonariusze SB na rewizję. W wywiadach dla „GW” i dla „Twojego Stylu” Anna Komorowska opowiadała, że byli przesłuchiwani w osobnych pomieszczeniach i dopiero po kilku godzinach wprowadzono ją do pokoju, w którym był Bronisław Komorowski.

„Kiedy przyszłam, zapytał: a może państwo głodni? Pewnie że głodni, nawet śniadania nie jedliśmy. To niech pan da pieniądze, coś wam kupię w bufecie. Wraca: dwie szklanki herbaty, chleb i ozory w galarecie. Bronkowi aż oczy się zaiskrzyły: mięsko, nieźle” – mówiła Anna Komorowska w wywiadzie dla „GW”.
W grudniu 1981 r. Bronisław Komorowski został internowany. W tym czasie umiera Jan Dembowski, ojciec Anny Komorowskiej.
Po czterech miesiącach pobytu w obozie w Jaworzu w kwietniu 1982 r. Bronisław Komorowski został wypuszczony na przepustkę w związku ze śmiercią dziadka. Podanie o przepustkę do Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej przyniosła Anna Komorowska – rodzice Bronisława Komorowskiego byli w tym czasie za granicą.

Ostatecznie Bronisław Komorowski został zwolniony z internowania. „Wózek z dzieckiem, zawsze było jakieś w wózku, kartki do portfela i po zakupy. Każdy produkt trzeba było wystać, przynieść. Gotowałam co drugi dzień, na przemian – zupę na dwa dni, drugie na dwa dni. Marysia była alergiczką, piekłam jej chleb, zdobywałam koninę, musiała mieć swoją kuchnię. Jakoś przeżyliśmy. Nie wspominam tego jako koszmar. (…)” – mówiła o codziennym życiu w latach 80. Anna Komorowska.

Dokumenty Służby Bezpieczeństwa na temat Anny i Bronisława Komorowskich kończą się w 1984 r. W ankiecie dotyczącej Anny i Bronisława Komorowskich pod adresem rodziców obecnej Pierwszej Damy widnieje zapis: „telefon ściśle zastrzeżony”. W jednym z dokumentów z tego okresu znajduje się informacja, że Józefa Dembowska, matka Anny Komorowskiej, jest członkiem komisji historycznej przy Radzie Warszawy Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Według dokumentów IPN, w tym czasie w ZG ZSMP w Biurze Zagranicznym pracowała siostra Bronisława Komorowskiego, Halina.

Matka Anny Komorowskiej w 1982 r. dostała paszport na wyjazd do córki do Anglii. Z dokumentów wynika, że wcześniej odwiedziła Czechosłowację, NRD, ZSRR. Do końca istnienia PZPR była w partii.

W latach 80. obecny prezydent pracował jako nauczyciel historii w niższym seminarium franciszkanów w Niepokalanowie. Anna Komorowska w tym czasie zajmowała się dziećmi i domem. W 1988 r. teściowa obecnego prezydenta złożyła podanie o wydanie paszportu na wyjazd do Izraela. W tym czasie trwała już gorączka strajków. Rok później odbył się „okrągły stół”, a jesienią 1989 r. Bronisław Komorowski trafił do rządu Tadeusza Mazowieckiego. W 1990 r. był już w Unii Demokratycznej, z której listy w 1991 r. dostał się do Sejmu. Od tego momentu nie rozstaje się z polityką – jest kolejno członkiem Unii Demokratycznej, Unii Wolności, Stronnictwo Konserwatywno-Ludowego, Platformy Obywatelskiej. Anna Komorowska nigdy nie była w żadnej partii.
Autor:
Dorota Kania
Źródło:
Gazeta Polska
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem