czysta hameryka
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 11:50
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 9:58
#afganistan
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Niesamowity strzał afgańskiego snajpera.
Najlepszy komentarz (42 piw)
x................s
• 2012-08-18, 0:00
tego można nazwać przeciętnym takim tam amateur 4 fun hobby sniperem
who's the boss ?!
robi sobie jaja na plaży
Najlepszy komentarz (30 piw)
uookie
• 2012-08-14, 18:27
ta, zróbmy z każdej kaleki, która się uśmiecha bohatera. jak mnie irytuje, jak się gawiedź podnieca niepełnosprawnymi, którzy uprawiają jakiś sport, czy ogólnie mają jakieś hobby. co w tym takiego nie zwykłego? mam kuzynkę, która nie chodzi od urodzenia. była nawet dwa razy w rozmowach w toku, bo się drzyzga nie mogła nadziwić, że osoba na wózku pracuje, ma rodzina, a nawet urodziła zdrowego syna. dla niej to normalne, ale dla w pełni sprawnych oczywiście musi to być coś niezwykłego, że pokazują to w tv, jak dziwadło z cyrku. i oczywiście, jak taka kaleka nie siedzi w domu zapłakana i wyobcowana, tylko wyjdzie na ulice i się uśmiechnie, to musi być od razu okrzyczane, że ma wielki dystans do siebie. ludzie, ogarnijcie się.
Wrzucam bo powinniśmy być dumni z naszych chlopaków.
Znalezione na jednej ze stron na fb poświęconej Generałowi Petelickiemu.
Cytat:
26 lipca 2012 w prowincji Ghazni w Afganistanie żołnierze GROM-u zostali zaatakowani przez czterokrotnie liczniejsze siły Talibów. Wymiana ognia trwała ponad trzy godziny. Ostatecznie w wyniku starcia zginęło 20 Talibów.
Komandosi GROM udali się na patrol bojowy przy wsparciu jednostki powietrzno-szturmowej wydzielonej z polskich sił zadaniowych. Polacy po wylądowaniu zostali zaatakowani przez czterokrotnie liczniejsze siły talibskie.
Talibowie okrążyli Polaków. Wymiana ognia trwała ponad trzy godziny. W czasie bitwy zginęło 20 talibów, a 14 zostało rannych. Zginął m.in. ich dowódca. Dwóch żołnierzy GROM odniosło lekkie rany.
Znalezione na jednej ze stron na fb poświęconej Generałowi Petelickiemu.
Najlepszy komentarz (172 piw)
sadystycznie bolesny
• 2012-08-06, 0:07
Kolejny taki temat i kolejny raz czytam komentarze debili, którzy zamiast się cieszyć, że nasi zajebali 20 brudasów (zdobywając przy tym doświadczenie bojowe), to piszą o pierdolonych okupantach, bankierach i narkotykach. Jesteście jebnięci, tak jebnięci, że aż mi neta rozłączyło.
Helfajer popsul spiewanie piosenek przy ognisku...
Najlepszy komentarz (39 piw)
G................9
• 2012-07-11, 23:29
Napierdalać, napierdalać, nagrywać filmy. Ropa, ropa, ropa!!!!
Wielbiciele tematu zapewne większość z tych akcji widzieli, gdyż było już sporo kompilacji i filmów przedstawiających obie strony barykady, ale ten składak jest, moim skromnym zdaniem, najlepszy. UWAGA: za muzę nie odpowiadam. Enjoy.
Jeżeli za mocne, poproszę o przeniesienie.
Jeżeli za mocne, poproszę o przeniesienie.
Najlepszy komentarz (47 piw)
bloodwar
• 2012-06-19, 12:16
@srokaty - a Talibowie to niby rycerze w lśniących zbrojach, co? 99% Amerykańskich, Angielskich, Polskich... żołnierzy w Afganistanie i Iraku zginęło nie stojąc twarzą w twarz z przeciwnikiem w wyniku bezpośredniego ostrzału tylko w wyniku wybuchu jakiegoś improwizowanego materiału wybuchowego
W Afganistanie jeden z żołnierzy Marines został postrzelony w nogę pociskime RPG, który nie wybuchnął, ale utknął w niej...
Najlepszy komentarz (20 piw)
D................i
• 2012-06-12, 15:10
myślałem ze pocisk eksploduje i rozerwie tych troje na strzępy a tu taka lipa nie oglądać straciłem 1:19 życia na ten film
27 kwietnia 1985 r. amerykańskie satelity szpiegowskie zanotowały potężną eksplozję nieopodal pakistańskiego miasta Peszawar. To co początkowo wzięto za próbną detonację bomby atomowej, okazało się w rzeczywistości ostatnim aktem tragedii, która miała stać się jednym z symboli sowieckiej inwazji na Afganistan…
Szybko ustalono, że wybuch nastąpił w miejscowości Badaber. Przed laty była ona siedzibą tajnej stacji nasłuchowej wywiadu lotnictwa Stanów Zjednoczonych – to stamtąd startowały samoloty U2 na swe misje szpiegowskie nad terytorium ZSRR. Teraz jednak Badaber pełnił zupełnie inną rolę. Znajdowała się tam baza treningowa mudżahedinów Burhanuddina Rabbaniego, walczących z Armią Czerwoną, która w 1979 r. najechała Afganistan. W miejscowej twierdzy ulokowany był też duży skład broni i amunicji oraz więzienie, w którym przetrzymywano wziętych do niewoli czerwonoarmistów i proradzieckich Afgańczyków.
Pierwsi spośród nich trafili do tego miejsca już w 1983 r. Dwa lata później więziono tam około dwudziestu Sowietów oraz czterdziestu Afgańczyków wiernych rządowi w Kabulu – żołnierzy i policjantów. Przetrzymywani nie mieli rzecz jasna łatwego życia. Jeńców wykorzystywano do wręcz niewolniczej pracy w kamieniołomach oraz magazynie amunicji. Ponadto, jak pisze Rodric Braithwaite, autor książki „Afgańcy. Ostatnia wojna imperium: "niemuzułmanom nadawano muzułmańskie nazwiska niejako w przygotowaniu do ich nawrócenia się. Strażnicy używali tylko tych właśnie nazwisk, a od jeńców wymagano, żeby również ich używali, zwracając się do siebie nawzajem"
Takie traktowanie przynosiło dokładnie przeciwne rezultaty od zamierzonych: skazańcy coraz bardziej i bardziej pałali żądzą odwetu. W końcu, na wiosnę 1985 r., postanowili zorganizować powstanie, które miało pozwolić im uciec z więzienia. Gdyby się to udało zamierzali dotrzeć do pozycji zajmowanych przez Armię Czerwoną.
Wszystko zostało dokładnie zaplanowane. Całą akcję więźniowie rozpoczęli w piątkowe popołudnie 26 kwietnia. Termin nie był przypadkowy: właśnie wtedy większość mudżahedinów uczestniczyła w modlitwie na placu apelowym. Na warcie pozostało tylko dwóch, którzy około godziny osiemnastej zostali szybko obezwładnieni przez potężnie zbudowanego Ukraińca Wiktora Duchowczenko. Następnie buntownicy włamali się do magazynu broni i zajęli strategiczne punkty twierdzy. Niestety, w wyniku zdrady jednego z Afgańczyków, o całej rebelii szybko dowiedzieli się pozostali strażnicy.
W tej sytuacji więźniowie zabarykadowali się w magazynie broni, przygotowując się do obrony. Na dachu rozstawili ciężkie karabiny maszynowe i moździerze. Tymczasem pod twierdzę podciągnęły dodatkowe oddziały mudżahedinów oraz jednostki regularnej armii pakistańskiej. Łącznie ponad trzy tysiące ludzi z ciężkim sprzętem! Z marszu jednostki te przypuściły atak na pozycje buntowników, jednakże spotkały się z silnym ostrzałem i poniosły ciężkie straty, co zmusiło dowodzącego nimi Rabbaniego do zmiany taktyki. Obiecał obrońcom darowanie życia, jeżeli ci się poddadzą. Z kolei oni, jak pisze Braithwaite: "domagali się, aby umożliwiono im spotkanie z ambasadorami Związku Sowieckiego i Afganistanu oraz przedstawicielem Czerwonego Krzyża. Zagrozili, że jeśli ich żądania nie zostaną spełnione, wysadzą w powietrze magazyn z bronią"
Na to Rabbani nie mógł, ani tym bardziej nie chciał się zgodzić, dlatego kategorycznie odrzucił żądania. Wiedział zresztą, że buntowników jest kilkudziesięciu, a jego ludzi – niemal sto razy więcej! Przy tej okazji niewiele zabrakło, aby przywódca mudżahedinów pożegnał się z życiem, gdy rakieta wystrzeloną przez buntowników minęła go dosłownie o włos – kilku jego ochroniarzy zostało poważnie rannych.
W związku z odmową złożenia broni przez byłych już jeńców, siły mudżahedinów oraz Pakistańczycy całą noc zawzięcie szturmowali więzienie. Wciąż bez skutku. Przełom nastąpił dopiero rano 27 kwietnia. Wtedy to przystąpiono do zmasowanego ataku na twierdzę przy wsparciu artylerii rakietowej, czołgów i helikopterów. Teraz nie mogło być już żadnych wątpliwości, co do wyniku starcia. Całą batalię zakończyła eksplozja magazynu amunicji. Zginęli w niej niemal wszyscy obrońcy. Ocalało trzech poważnie rannych buntowników, ale mudżahedini dobili ich granatami. Także siły Rabbaniego poniosły poważne straty. Niektóre rosyjskie opracowania mówią o śmierci około 100 mudżahedinów, 90 żołnierzy pakistańskich regularnych oddziałów oraz sześciu instruktorów amerykańskich. Dodatkowo zniszczeniu miało ulec około 40 pojazdów mechanicznych, w tym trzy wyrzutnie rakietowe BM-21 Grad.
To co wydarzyło się w Badaberze początkowo starano się zachować w tajemnicy. Zarówno włodarzom Kremla, jak i Pakistańczykom zależało na tym, aby informacje o buncie nie trafiły do wiadomości publicznej. Jak zauważa autor Afgańców:
"Sowieci wciąż utrzymywali, że „ograniczony kontyngent wojsk sowieckich w Afganistanie” nie prowadził działań wojennych. Obecności sowieckich jeńców wojennych w odległym Pakistanie nie dałoby się pogodzić z tą bezbarwną informacją. Pakistańczycy tak samo uparcie twierdzili, że nie udzielali żadnej pomocy mudżahedinom.
Walczący o zachowanie blamażu w tajemnicy mudżahedini odcięli dostęp do terenu więzienia i nie dopuścili w pobliże tego miejsca ani dziennikarzy, ani cudzoziemców. Skonfiskowano również nakład peszawarskiego dziennika „Safir”, na którego łamach znalazło się doniesienie o całej sprawie.
Jednak jak to zwykle bywa w takich wypadkach strzępy informacji – jeszcze bardzo fragmentaryczne i niepewne – docierały do „niepowołanych” uszu. Prawdziwa lawina ruszyła po kilku dniach. Okazało się, że kilku Afgańczykom udało się przeżyć i po dotarciu do domów zaczęli opowiadać o tym co miało miejsce w Badaberze.
Teraz wszystko potoczyło się już ekspresowo. 4 maja amerykańska stacja radiowa Głos Ameryki doniosła, że w eksplozji magazynu zginęło dwunastu sowieckich i dwunastu afgańskich jeńców. Pięć dni później przedstawiciel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża poinformował sowiecką ambasadę w Islamabadzie o wybuchu buntu. Chcąc nie chcąc, Moskwa musiała zareagować. 27 maja agencja informacyjna Nowosti podała:
Kabul. W całym kraju odbywają się masowe zebrania w proteście przeciw zabiciu w nierównej walce z kontrrewolucjonistami oraz regularnymi oddziałami wojska pakistańskiego żołnierzy sowieckich i afgańskich. (…) Chłopi, robotnicy i przedstawiciele plemion z gniewem potępiają barbarzyńską akcję Islamabadu, który prostacko przeinacza fakty w nieudolnej próbie uchylenia się od odpowiedzialności.
Tak oto wydarzenie o którym wszyscy najchętniej by zapomnieli stało się jednym z symboli krwawego konfliktu w Afganistanie. Dla przeciętnego mieszkańca Związku Sowieckiego a potem Rosji, młodzi żołnierze Armii Czerwonej zostali bohaterami, którzy walczyli do końca o swą godność. Ich los stał się między innymi inspiracją nagranego trzy lata temu filmu dokumentalnego „Mjatież w Prieispodniej ” (pol. Bunt w piekle).
Powstanie w Badaberze miał również niebagatelny wpływ na późniejszy przebieg działań zbrojnych. Pamiętając o niefortunnym incydencie Gulbuddin Hekmatjar – najbardziej radykalny przywódca mudżahedinów – zakazał brania w przyszłości żywcem sowieckich jeńców.
___________________________________
Autorem artykułu "Garstka przeciw tysiącom. Powstanie jeńców w Badaberze" jest Rafał Kuzak
Artykuł powstał w oparciu o książkę Rodrica Braithwaite'a pt. "Afgańcy"
Szybko ustalono, że wybuch nastąpił w miejscowości Badaber. Przed laty była ona siedzibą tajnej stacji nasłuchowej wywiadu lotnictwa Stanów Zjednoczonych – to stamtąd startowały samoloty U2 na swe misje szpiegowskie nad terytorium ZSRR. Teraz jednak Badaber pełnił zupełnie inną rolę. Znajdowała się tam baza treningowa mudżahedinów Burhanuddina Rabbaniego, walczących z Armią Czerwoną, która w 1979 r. najechała Afganistan. W miejscowej twierdzy ulokowany był też duży skład broni i amunicji oraz więzienie, w którym przetrzymywano wziętych do niewoli czerwonoarmistów i proradzieckich Afgańczyków.
Pierwsi spośród nich trafili do tego miejsca już w 1983 r. Dwa lata później więziono tam około dwudziestu Sowietów oraz czterdziestu Afgańczyków wiernych rządowi w Kabulu – żołnierzy i policjantów. Przetrzymywani nie mieli rzecz jasna łatwego życia. Jeńców wykorzystywano do wręcz niewolniczej pracy w kamieniołomach oraz magazynie amunicji. Ponadto, jak pisze Rodric Braithwaite, autor książki „Afgańcy. Ostatnia wojna imperium: "niemuzułmanom nadawano muzułmańskie nazwiska niejako w przygotowaniu do ich nawrócenia się. Strażnicy używali tylko tych właśnie nazwisk, a od jeńców wymagano, żeby również ich używali, zwracając się do siebie nawzajem"
Takie traktowanie przynosiło dokładnie przeciwne rezultaty od zamierzonych: skazańcy coraz bardziej i bardziej pałali żądzą odwetu. W końcu, na wiosnę 1985 r., postanowili zorganizować powstanie, które miało pozwolić im uciec z więzienia. Gdyby się to udało zamierzali dotrzeć do pozycji zajmowanych przez Armię Czerwoną.
Wszystko zostało dokładnie zaplanowane. Całą akcję więźniowie rozpoczęli w piątkowe popołudnie 26 kwietnia. Termin nie był przypadkowy: właśnie wtedy większość mudżahedinów uczestniczyła w modlitwie na placu apelowym. Na warcie pozostało tylko dwóch, którzy około godziny osiemnastej zostali szybko obezwładnieni przez potężnie zbudowanego Ukraińca Wiktora Duchowczenko. Następnie buntownicy włamali się do magazynu broni i zajęli strategiczne punkty twierdzy. Niestety, w wyniku zdrady jednego z Afgańczyków, o całej rebelii szybko dowiedzieli się pozostali strażnicy.
W tej sytuacji więźniowie zabarykadowali się w magazynie broni, przygotowując się do obrony. Na dachu rozstawili ciężkie karabiny maszynowe i moździerze. Tymczasem pod twierdzę podciągnęły dodatkowe oddziały mudżahedinów oraz jednostki regularnej armii pakistańskiej. Łącznie ponad trzy tysiące ludzi z ciężkim sprzętem! Z marszu jednostki te przypuściły atak na pozycje buntowników, jednakże spotkały się z silnym ostrzałem i poniosły ciężkie straty, co zmusiło dowodzącego nimi Rabbaniego do zmiany taktyki. Obiecał obrońcom darowanie życia, jeżeli ci się poddadzą. Z kolei oni, jak pisze Braithwaite: "domagali się, aby umożliwiono im spotkanie z ambasadorami Związku Sowieckiego i Afganistanu oraz przedstawicielem Czerwonego Krzyża. Zagrozili, że jeśli ich żądania nie zostaną spełnione, wysadzą w powietrze magazyn z bronią"
Na to Rabbani nie mógł, ani tym bardziej nie chciał się zgodzić, dlatego kategorycznie odrzucił żądania. Wiedział zresztą, że buntowników jest kilkudziesięciu, a jego ludzi – niemal sto razy więcej! Przy tej okazji niewiele zabrakło, aby przywódca mudżahedinów pożegnał się z życiem, gdy rakieta wystrzeloną przez buntowników minęła go dosłownie o włos – kilku jego ochroniarzy zostało poważnie rannych.
W związku z odmową złożenia broni przez byłych już jeńców, siły mudżahedinów oraz Pakistańczycy całą noc zawzięcie szturmowali więzienie. Wciąż bez skutku. Przełom nastąpił dopiero rano 27 kwietnia. Wtedy to przystąpiono do zmasowanego ataku na twierdzę przy wsparciu artylerii rakietowej, czołgów i helikopterów. Teraz nie mogło być już żadnych wątpliwości, co do wyniku starcia. Całą batalię zakończyła eksplozja magazynu amunicji. Zginęli w niej niemal wszyscy obrońcy. Ocalało trzech poważnie rannych buntowników, ale mudżahedini dobili ich granatami. Także siły Rabbaniego poniosły poważne straty. Niektóre rosyjskie opracowania mówią o śmierci około 100 mudżahedinów, 90 żołnierzy pakistańskich regularnych oddziałów oraz sześciu instruktorów amerykańskich. Dodatkowo zniszczeniu miało ulec około 40 pojazdów mechanicznych, w tym trzy wyrzutnie rakietowe BM-21 Grad.
To co wydarzyło się w Badaberze początkowo starano się zachować w tajemnicy. Zarówno włodarzom Kremla, jak i Pakistańczykom zależało na tym, aby informacje o buncie nie trafiły do wiadomości publicznej. Jak zauważa autor Afgańców:
"Sowieci wciąż utrzymywali, że „ograniczony kontyngent wojsk sowieckich w Afganistanie” nie prowadził działań wojennych. Obecności sowieckich jeńców wojennych w odległym Pakistanie nie dałoby się pogodzić z tą bezbarwną informacją. Pakistańczycy tak samo uparcie twierdzili, że nie udzielali żadnej pomocy mudżahedinom.
Walczący o zachowanie blamażu w tajemnicy mudżahedini odcięli dostęp do terenu więzienia i nie dopuścili w pobliże tego miejsca ani dziennikarzy, ani cudzoziemców. Skonfiskowano również nakład peszawarskiego dziennika „Safir”, na którego łamach znalazło się doniesienie o całej sprawie.
Jednak jak to zwykle bywa w takich wypadkach strzępy informacji – jeszcze bardzo fragmentaryczne i niepewne – docierały do „niepowołanych” uszu. Prawdziwa lawina ruszyła po kilku dniach. Okazało się, że kilku Afgańczykom udało się przeżyć i po dotarciu do domów zaczęli opowiadać o tym co miało miejsce w Badaberze.
Teraz wszystko potoczyło się już ekspresowo. 4 maja amerykańska stacja radiowa Głos Ameryki doniosła, że w eksplozji magazynu zginęło dwunastu sowieckich i dwunastu afgańskich jeńców. Pięć dni później przedstawiciel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża poinformował sowiecką ambasadę w Islamabadzie o wybuchu buntu. Chcąc nie chcąc, Moskwa musiała zareagować. 27 maja agencja informacyjna Nowosti podała:
Kabul. W całym kraju odbywają się masowe zebrania w proteście przeciw zabiciu w nierównej walce z kontrrewolucjonistami oraz regularnymi oddziałami wojska pakistańskiego żołnierzy sowieckich i afgańskich. (…) Chłopi, robotnicy i przedstawiciele plemion z gniewem potępiają barbarzyńską akcję Islamabadu, który prostacko przeinacza fakty w nieudolnej próbie uchylenia się od odpowiedzialności.
Tak oto wydarzenie o którym wszyscy najchętniej by zapomnieli stało się jednym z symboli krwawego konfliktu w Afganistanie. Dla przeciętnego mieszkańca Związku Sowieckiego a potem Rosji, młodzi żołnierze Armii Czerwonej zostali bohaterami, którzy walczyli do końca o swą godność. Ich los stał się między innymi inspiracją nagranego trzy lata temu filmu dokumentalnego „Mjatież w Prieispodniej ” (pol. Bunt w piekle).
Powstanie w Badaberze miał również niebagatelny wpływ na późniejszy przebieg działań zbrojnych. Pamiętając o niefortunnym incydencie Gulbuddin Hekmatjar – najbardziej radykalny przywódca mudżahedinów – zakazał brania w przyszłości żywcem sowieckich jeńców.
___________________________________
Autorem artykułu "Garstka przeciw tysiącom. Powstanie jeńców w Badaberze" jest Rafał Kuzak
Artykuł powstał w oparciu o książkę Rodrica Braithwaite'a pt. "Afgańcy"
z papierosem
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów