18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (1) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 17:51
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 14:20
📌 Powodzie w Polsce - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:12

#atlantyda

Atlantyda to jedna z największych ciekawostek i zagadek ludzkości. Informacji na jej temat próżno szukać w muzeach, ale okazuje się, że jest ich pełno w mitach i legendach. Ktoś się napracował i zebrał te mity w sensowna, ale chwilami szokującą opowieść. Potrzebne będą wolna chwila, gorąca kawa i trochę dystansu. Zapraszam.

"Najbardziej znanym przekazem dotyczącym Atlantydy są dialogi Platona „Timaios”i „Kritias”. Platon opisuje w nich potężne imperium położone na kontynencie rozciągającym się na zachód od Słupów Heraklesa, które swego czasu było wielką potęgą morską i zagrażało nawet Egiptowi i Atenom. W ślad za Platonem informacje na temat Atlantydy podają jeszcze inni autorzy klasyczni, powołując się bądz to na samego mistrza, bądz też, jak na przykład Proklos, odwołując się do rzekomych egipskich inskrypcji hieroglificznych. Co prawda jak dotąd nie odnaleziono w Egipcie żadnych zródeł wzmiankujących o Atlantydzie, ale niczego to jeszcze nie przesądza. Tym bardziej, że potwierdzenie istnienia atlantyckiego kontynentu znajdujemy w wielu innych tradycjach, przede wszystkim w ario-irańskiej oraz celtyckiej. Starożytny tekst zoroastriański Bundahishn wymienia trzy etapy wędrówki Ariów. Pierwotną ziemią Ariów miał być położony na północnym zachodzie kontynent arktyczny-Airyanem Vaejo; następnie przenieśli się oni, ustępując przed straszliwą niekończącą się zimą, na ziemię (lub wyspę) Mo-Uru. Dopiero stamtąd mieli podjąć wędrówkę na wschód i później na południe, docierając wreszcie do ziemi nazwanej Arianą (Iranem). Legendy celtyckie mówią, iż ojczyzną boskiego plemienia Tuatha De Danann była ziemia Morias lub Murias. Był to kraj składający się z czterech wysp, położonych na zachód od Hibernii (Irlandii). Co ciekawsze, badania dna morskiego Atlantyku również dostarczały argumentów na poparcie tezy o istnieniu na zachód od wybrzeży Europy i północnej Afryki zaginionego kontynentu. Otóż w miejscu gdzie ów kontynent miał się rozciągać znajduje się tzw. grzbiet atlantycki - rozległe wybrzuszenie dna, którego szczyty, w postaci Wysp Azorskich, wystają ponad powierzchnię oceanu. Dokładniejsze badania dna w tym miejscu przyniosły ponadto odkrycie śladów planktonu typowego dla wód słodkich. Udało też się ustalić, że pogrążenie się lądu tworzącego grzbiet atlantycki w falach oceanu nastąpiło mniej więcej 9 000 lat p.n.e. Jest to data dokładnie odpowiadająca informacjom Platona dotyczącym daty zagłady Atlantydy - Platon podaje mianowicie, iż fale oceanu pochłonęły Atlantydę 9 000 lat przed Solonem ( czyli ok. 9 500 roku p.n.e.).

Platon podaje w swych „Dialogach” wiele szczegółowych informacji na temat cywilizacji atlantydzkiej. Przed naszym wzrokiem kreśli on obraz potężnego imperium posiadającego wielką flotę i liczne, dobrze uzbrojone armie wojowników. Atlantydzi podbili wedle Platona wszystkie ludy z rejonu Morza Śródziemnego, ich ekspansji oparł się tylko, i to z najwyższym trudem, Egipt oraz rodzinne miasto filozofa - Ateny. Tych ostatnich faktów nie należy oczywiście przyjmować dosłownie. W okresie, kiedy istniała Atlantyda, nie było jeszcze ani Egiptu faraonów ani też nie istniały Ateny. Z całą pewnością jednak dane o podbojach i ekspansji zasługują na wiarę. Platon opisując ustrój społeczny Atlantydy przedstawia obraz trójkastowego społeczeństwa, w którym najwyższą władzę sprawuje król, będący zarazem najwyższym kapłanem. Zakładając nawet, iż Platon w znacznym stopniu potraktował wizję ustroju Atlantydy jako ilustrację swojej koncepcji idealnego Państwa, nie można zanegować wiarygodności tych danych, podobnie jak nie można odrzucać pochopnie opowieści o wysoko rozwiniętej cywilizacji, pięknych i bogatych miastach, warownych twierdzach i wielkich świątyniach. Na szczycie hierarchii kastowej znajdowała się warstwa kapłanów - mędrców, następnie znajdowała się warstwa wojowników i wreszcie warstwa producentów: rzemieślników, rolników i kupców. Obraz ten jest najzupełniej zgodny z danymi o pierwotnym ustroju Ariów zawartymi w Wedach. Tradycja indo-aryjska datuje pojawienie się systemu kastowego w jego czystej postaci- tzn. obejmującego tylko trzy kasty arya, bez kasty „nieczystych” śudrów - właśnie na okres drugiej epoki- Treta-yugi - odpowiadającej „Wiekowi Srebrnemu” tradycji helleńskiej.

Należy zatem przyjąć, iż Święte Centrum cywilizacji hiperborejskiej przesunęło się z regionu polarnego na teren atlantyckiego kontynentu. Temu fizycznemu przesunięciu się tradycyjnego Świętego Centrum towarzyszyło też przesunięcie się wewnętrznego centrum duchowego. Bezpowrotnie minął okres pierwotnej szczęśliwości, jedności, harmonii i pokoju. Pojawiło się wewnętrzne zróżnicowanie na kasty, pojawiła się konieczność pracy i skrócił okres życia ludzkiego. Pojawiły się materialne zainteresowania, namiętności żądze i niepokój. Hiperborejczycy - Atlantydzi poznali żądze władzy, krwi i bogactw, rozpoczęli wojny i podboje. Wraz z rozwojem atlantydzkiej cywilizacji narastały też procesy dekadencji, rozkładu duchowego i moralnego upadku. Atlantydzi nie przestrzegali już rygorystycznie starożytnych praw, nadanych ich przodkom przez bogów. Poczęli mieszać swą krew z nieczystą krwią innych ras. Liczne przekazy tradycyjne wspominają, iż „synowie bogów poślubiali córki ludzi” i spadła na nich straszliwa kara za zhańbienie czystości boskiej rasy. Wszystkie legendy i mity dotyczące Atlantydy zgodne są co do tego, iż kara owa przybrała postać straszliwego kataklizmu, potężnego trzęsienia ziemi, które pogrążyło wielki i kwitnący kontynent w odmętach oceanu. Wielkie rzesze ludzi zginęły pod gruzami walących się domów, świątyń i pałaców, wielu powpadało w otwierające się w ziemi olbrzymie rozpadliny, wielu zginęło pochłoniętych przez fale morskie. Ale spora część Atlantydów zdołała uniknąć zagłady i uratować się dzięki posiadaniu licznej i doskonale wyposażonej floty. Jak już wspominaliśmy przypuszczalna data zagłady Atlantydy przypada na ok. 9 500 rok p.n.e. Wiele wskazuje jednak na to, iż katastrofa Atlantydy nie była wcale tak nagła i jednorazowa. Prawdopodobnie fale oceanu pochłaniały kontynent stopniowo, poczynając od jego wschodniej części. Opierając się na przekazach mitów celtyckich można sądzić, że po zapadnięciu się w głębiny oceanu właściwego kontynentu Atlantydy przez jakiś czas, być może przez setki lub nawet tysiące lat, przetrwały położone na północnym Atlantyku wyspy - owe cztery wyspy Morias, legendarna ojczyzna boskiego Plemienia Bogini Dannu- Tuatha De Danann. Faktem jest, że emigracja Hiperborejczyków - Atlantydów była wielokierunkowa i rozciągnięta w czasie. Pierwsze fale tej migracji nie były nawet związane z katastrofą kontynentu, lecz miały charakter ekspansji kolonialnej. Ekspansja ta skierowana była wyłącznie w stronę wybrzeża Europy i postępowała w kierunku z północnego zachodu na południowy wschód. Wzdłuż Renu i Dunaju zasadniczy trzon owych hiperborejskich kolonizatorów - zdobywców dotarł nad Morze Czarne i Kaspijskie. Tutaj, na stepach nadczarnomorskich i zauralskich, hiperborejscy zdobywcy osiedli na długi okres czasu, dając początek grupie ludów określanej mianem pra- indoeuropejskich. Grupa hiperborejskich wychodźców z Atlantydy, która osiedliła się na stepach Eurazji, opuściła kontynent Atlantydy najwcześniej, zanim rozpoczął się gwałtowny upadek duchowy i rozkład moralny atlantydzkiej cywilizacji. Dlatego też Indoeuropejczycy, potomkowie i spadkobiercy duchowi tej grupy Hiperborejczyków, zachowali w największym stopniu tradycję i wartości cywilizacji hiperborejskiej z okresu nordycko- polarnego. To z tej grupy wyłoniły się później wszystkie wielkie ludy i plemiona indoeuropejskie: Celtowie, Germanie, Słowianie, Illirowie, Trakowie, Achajowie, Dorowie, Latynowie, Hetyci, Mitanni, Kasyci, Ariowie Irańscy, Ariowie Indyjscy, Scytowie, Sarmaci, itd. W czasie kiedy dokonywała się owa pierwsza migracja z Atlantydy Europa zamieszkana była przez tzw. rasę neandertalską. Jak już wcześniej wspominaliśmy rasa ta pojawiła się około 150 tys. lat p.n.e. i zamieszkiwała rozległe obszary Europy, Azji i Afryki. Nazwa tej rasy pochodzi od nazwy miejscowości Neandertal w Niemczech, gdzie dokonano pierwszego odkrycia szczątków jej przedstawiciela. Człowiek neandertalski, zwany też „człowiekiem lodowcowym” lub „człowiekiem pierwotnym”, - homo primigenius, był osobnikiem o niskim poziomie inteligencji i wybitnie zwierzęcych cechach fizycznych. Był to stwór niski, przysadzisty, gęsto owłosiony na całej powierzchni ciała, o wielkiej czaszce z niskim czołem i potężnym wałem nad oczodołami. Wyglądem swym przypominał bardziej goryla aniżeli istotę ludzką i wyklucza się całkowicie możliwość, aby był on protoplastą homo sapiens - człowieka współczesnego. Wielkie zlodowacenie, które położyło kres istnieniu arktycznego kontynentu Arkthoa Ghe, przyczyniło się też do znacznego obniżenia populacji rasy neandertalskiej i zmusiło znaczną część Neandertalczyków do wędrówki na wschód (Azja) i południe (Afryka). Na terenie Europy pozostała stosunkowo niewielka grupa, która przetrwała zlodowacenie w grotach i jaskiniach. Po ustąpieniu zlodowacenia pojawiła się w Europie tzw. rasa grimaldyjska - nazwa pochodzi od miejscowości Grimaldi w północnych Włoszech, gdzie dokonano pierwszego znaleziska. Człowiek grimaldyjski był niski, o małpich cechach, i negroidalnej fizjonomii. Najprawdopodobniej był to odłam prastarej negroidalnej rasy gondwańskiej, który przeniknął do Europy z Afryki poprzez istniejący wówczas pomost lądowy między obu kontynentami. Grimaldyjczyk współistniał z człowiekiem neandertalskim na terenie Europy i mieszał się z nim. Ponadto na niziny europejskie po ustąpieniu lodów spłynęły z Azji liczne grupy ludności fińsko-azjatyckiej. Tak przedstawiała się mapa etniczna Europy około 20.000 lat p.n.e. Kiedy pierwsze grupy Hiperborejczyków lądowały na kontynencie. Hiperborejczycy bez większego trudu potrafili zepchnąć ze swej drogi i częściowo wytępić inne rasy, zwłaszcza odrażających fizycznie i półdzikich Neandertalczyków i Grimaldyjczyków. Niektóre grupy Hiperborejczyków, z różnych przyczyn, oderwały się od zasadniczego nurtu wędrówki i pozostały na ziemiach zachodniej i centralnej Europy, krzyżując się czasem z miejscową ludnością rasy turańskiej (fińsko-azjatyckiej). W ten sposób pojawiły się na naszym kontynencie dwie nowe rasy : oryniacka i kromaniońska. Rasa oryniacka (nazwa od miejscowości Aurignac we Francji) powstała w wyniku zmieszania się Hiperborejczyków z Turańczykami. Człowiek z Aurignac był szczupły, średniego wzrostu, o czaszce wydłużonej i smagłej skórze, oraz o wysokim poziomie inteligencji i kultury. Rasa kromaniońska (nazwa od miejscowości Cro-Magnon we Francji) przedstawiała niemal czysty typ atlantydzko-hiperborejski z niewielką domieszką krwi turańskiej. Pod względem kultury i rozwoju umysłowego przewyższała rasę oryniacką. Prezentowała też odmienny typ fizyczny. Człowiek kromanioński był wysoki (średnio 1,80 m ), szczupły, o jasnej skórze i jasnych oczach. Kromaniończycy wytworzyli wysoko rozwiniętą cywilizację myśliwską, pozostawiali po sobie liczne rysunki i malowidła na ścianach jaskiń. W cywilizacji Cro-Magnon wyróżnia się dwa okresy- tzw. cywilizację solutrejską ( 17.000- 12.000 p.n.e.) oraz cywilizację magdaleńską (12.000-7.000 p.n.e.). Pojawienie się Hiperborejczyków na kontynencie europejskim przyczyniło się do zepchnięcia i częściowego wytępienia innych ras, zwłaszcza rasy neandertalskiej. Rasy oryniacka i kromaniońska dokończyły następnie dzieła, sprawiając iż Grimaldyjczycy i Neandertalczycy zniknęli bez śladu. Wkrótce zniknęła też rasa oryniacka, roztapiając się najprawdopodobniej w liczniejszej i lepiej rozwiniętej cywilizacyjnie rasie kromaniońskiej. Około 10 tysięcy lat p.n.e. rasa kromaniońska jest wyłącznym panem olbrzymich przestrzeni Europy. W tym czasie cywilizacja Atlantydy przeżywa swój zmierzch. Upadkowi duchowemu i moralnemu, wyrażającemu się między innymi w zepchnięciu na dalszy plan pierwotnego solarnego kultu religijnego i etyki heroiczno-ascetycznej i uzyskaniu dominującej pozycji przez obce hiperborejskiej tradycji kulty lunarno-feministyczne i hedonistyczną postawę wobec życia, towarzyszy rozkład życia społecznego, walki wewnętrzne, degeneracja fizyczna (mieszanie się z innymi rasami - kromaniończykami, turańczykami, a nawet gondwańczykami). Wreszcie około 9.500 roku p.n.e. potężny kataklizm kładzie kres istnieniu kontynentu Atlantydy. Jak już wspominaliśmy zagłada Atlantydy nie była jednorazowym nagłym kataklizmem. Kontynent atlantydzki zapadał się w otchłań morską w kilku etapach. Najpierw pogrążyła się w odmętach część kontynentalna położona naprzeciw wybrzeży Afryki i Europy. Znaczna ilość Atlantydów zginęła w czasie kataklizmu, wielu jednak zdołało schronić się na statkach i wypłynąć na pełne morze aby szukać schronienia na innych lądach. Część uchodźców dotarła zapewne do wysp Atlantydy położonych na północno-zachodnim Atlantyku, których na razie kataklizm nie dotknął. Jednak znakomita większość znalazła schronienie na położonych na wprost Atlantydy wybrzeżach Europy i zachodniej Afryki. Tereny te już wcześniej znajdowały się pod władzą imperium atlantydzkiego, lecz wraz z upadkiem Atlantydy panowanie imperium ulegało zachwianiu i obecnie Atlantydzi stanęli w obliczu nieprzyjaznych ras miejscowych. Ziemie na których wylądowali także nie wyglądały zachęcająco, zwłaszcza dla przywykłych do wygodnego życia wysoko rozwiniętej cywilizacji miejskiej Atlantydów. Co więcej wewnętrzna niezgoda i antagonizmy jakie już wcześniej wprowadziły zamęt na kontynencie Atlantydy wcale nie wygasły wraz z katastrofą. Wszystkie te czynniki pchnęły różne grupy wychodźców do wędrówki w różnych kierunkach dla znalezienia sobie bardziej sprzyjających warunków bytowania z dala od wrogich rodaków. Rozpoczęła się wielka era fantastycznych wędrówek lądowych i morskich w których atlantydzcy potomkowie Hiperborejczyków dotarli w najdalsze zakątki ówczesnego świata. Dzięki swej wiedzy i wysoko rozwiniętej kulturze oraz technice bez trudu ujarzmiali tubylcze ludy i zakładali fundamenty nowych cywilizacji, które trwać miały przez następne tysiąclecia, mimo że pamięć o ich założycielach zniknęła w mrokach przeszłości. Tylko w mitach i legendach zachowały się wspomnienia o „białych bogach”, nauczycielach i prawodawcach, którzy na początku świata przybyli aby nauczać miejscową ludność sztuk, rzemiosł i uprawy roli, budowy świątyń i twierdz oraz oddawania czci bogom.

Wędrówki Hiperborejczyków

Uchodźcy z pogrążającej się w falach oceanu Atlantydy dali początek kilku równoległym falom migracji hiperborejskiej. Pierwsza grupa, składająca się z tych Atlantydów, którzy zdołali szczęśliwie dotrzeć do zachodnich wybrzeży Europy, wyruszyła wzdłuż brzegów Morza Śródziemnego w kierunku z zachodu na wschód, docierając aż do Azji Mniejszej, Syrii i Palestyny. Na całym szlaku wędrówki poszczególne grupy Hiperborejczyków odrywały się od zasadniczego kierunku i osiadały w napotykanych po drodze krainach. W ten sposób dokonywała się pierwsza hiperborejska kolonizacja basenu Morza Śródziemnego. Emigranci z Atlantydy byli protoplastami ludów takich jak Iberowie, Ligurowie, Pelazgowie, Etruskowie, Karowie, Lelegowie, Amoryci, Filistyni oraz Minojczycy i Egejczycy. Jeszcze do niedawna panował w nauce powszechnie pogląd o nie-indoeuropejskim pochodzeniu wszystkich wymienionych przez nas plemion. Najczęściej ludy te określano enigmatycznym mianem „ludów azjanickich” lub „ludów nieznanego pochodzenia”. Wyniki ostatnich badań doprowadziły jednak do obalenia tego rodzaju twierdzeń. W odniesieniu do Pelazgów, Amorytów, Karów, Ligurów oraz Iberów na ogół nie kwestionuje się już ich przynależności do rodziny ludów indoeuropejskich. Dyskutuje się co prawda nadal na temat przynależności językowej i etnicznej Etrusków i Minojczyków, ale coraz liczniejsza grupa badaczy i w tym przypadku skłania się do zaliczenia ich do tzw. pierwszej fali indoeuropejskiej kolonizacji Europy. Zatem po raz kolejny oficjalna nauka historyczna potwierdza hipotezy oparte na analizie przekazów mitologicznych i legend. Ciekawym przykładem mogą być Amoryci. Nazwa tego ludu budzi niedwuznaczne skojarzenia z zachowaną w przekazach tradycyjnych nazwą Mo-Uru, będącą określeniem kontynentu Atlantydy, bądź jego części. W języku starohebrajskim termin Amorei oznacza „ludzi z zachodu „ (am uru ) określając dosyć jednoznacznie skąd przybyli Amoryci. Podobnie Filistyni stanowią na terenie Palestyny grupę etniczną zupełnie odmienną językowo, duchowo i fizycznie od zamieszkujących wokół ludów semickich. Religia Filistyńczyków wykazywała wyraźne cechy męsko-solarne, a najwyższy bóg Filistyńczyków Jeohva został przejęty przez semickich Hebrajczyków i awansował do roli najwyższego i jedynego bóstwa pod zmodyfikowanym mianem Jahwe. Cywilizacja minojska na Krecie, która pojawiła się nagle i to od razu w wysoko rozwiniętej formie, z licznymi zespołami miejskimi, rozwiniętym kultem religijnym i hierarchiczną organizacją społeczną, wykazuje zadziwiające podobieństwa z platońskim opisem cywilizacji Atlantydy. Kreteńczycy posiadali potężną flotę morską i stworzyli wielkie imperium obejmujące najprawdopodobniej Azję mniejszą, Cypr, wyspy Morza Egejskiego, Peloponez i wybrzeża Syrii. Mamy tu do czynienia z kontynuacją najlepszych tradycji Atlantydy - tylko lud posiadający wiedzę na temat budownictwa okrętowego i wysoką znajomość sztuki żeglarskiej mógł stworzyć takie imperium. Innym interesującym elementem jest występowanie charakterystycznego topora o podwójnym ostrzu, zwanego labrys. Topór ten był w okresie późniejszym podstawową, obok miecza, bronią wszystkich plemion indoeuropejskich, jednakże odkryto egzemplarze tej broni zarówno wśród znalezisk z okresu minojskiego jak i wśród pozostałości po Pelazgach,Etruskach, Ligurach i Iberach. Ponieważ znaleziska te są o wiele starsze nie może być mowy o jakimkolwiek naśladownictwie. Tak samo wykluczyć należy możliwość naśladownictwa charakterystycznego kształtu labrys przez indoeuropejskich przybyszów z późniejszego okresu, albowiem dysponowali oni owym toporem już w momencie pojawienia się w basenie Morza Śródziemnego i w Azji Mniejszej. Topór ten znany był też wśród ludów z wschodniego odłamu Indoeuropejczyków- wśród Ariów, Hetysów i Scytów - którzy nigdy nie zetknęli się z kręgiem kultury minojskiej czy etruskiej. Wyjaśnienie tej sprawy może być tylko jedno: zarówno Etruskowie, Minojczycy, Filistyni jak Ariowie, Hetyci, Achajowie i Dorowie wywodzą się z tego samego pnia etnicznego i z tej samej cywilizacji -cywilizacji którą określiliśmy mianem „hiperborejskiej”. W tym samym mniej więcej czasie kiedy północna grupa uciekinierów z Atlantydy posuwała się na wschód wybrzeżami Morza Śródziemnego, ci spośród wychodźców którzy wylądowali na wybrzeżach zachodniej Afryki podjęli wędrówkę w dwóch kierunkach. Jedna część, prawdopodobnie nieco liczniejsza, ruszyła w głąb kontynentu, na tereny dzisiejszej Sahary. Dzisiaj Sahara stanowi piaszczystą i spaloną słońcem pustynię ale w owej epoce był to kraj żyzny i urodzajny, poprzecinany rzekami, o bujnej zwrotnikowej roślinności. Potwierdzają tow pełni badania geologów i paleo-geografów. Tam to właśnie emigranci z Mo-Uru założyli swe siedziby. Nazwa „Mauretania” jako określenie krainy na terenie północnego i zachodniego skrawka kontynentu afrykańskiego zachowała się od czasów starożytnych aż do dnia dzisiejszego. Pokrewieństwo z nazwą „Mo-Uru” jest tu aż nazbyt oczywiste. Co więcej całkiem niedawno w jednej z saharyjskich jaskiń odkryto liczne znaleziska potwierdzające tezę o istnieniu na tym obszarze wysokiej cywilizacji. Wiek tych znalezisk określono na 4.000 lat p.n.e., a zatem na ok. 1000 lat przed pojawieniem się cywilizacji egipskiej. Niestety mniej więcej 3.500 lat p.n.e. zmiany klimatyczne, gwałtowne ocieplenie i susza, poczęły przekształcać żyzny i zielony obszar saharyjski w pustynię. Zmusiło to Hiperborejczyków do nowej wędrówki na wschód . Poprzez Libię, gdzie osiadła nieznaczna grupa, dotarli nad brzegi Nilu, zakładając fundamenty jednej z najwspanialszych cywilizacji starożytności. Początki cywilizacji egipskiej datuje się właśnie na 3.200 tal p.n.e. a zjednoczenie państwa i początek panowania pierwszej dynastii faraonów na ok. 2.900 rok p.n.e. Nieliczna stosunkowo grupa Hiperborejczyków z łatwością narzuciła swe panowanie pierwotnej ludności o brązowej skórze wyznającej kult mrocznych bóstw ziemi i kult księżyca. Hiperborejczycy zaprowadzili po swym przybyciu tradycyjny solarny kult Pana Światłości i zbudowali hierarchiczny system społeczny. Władcy Egiptu aż do końca istnienia egipskiego państwa tytułować się będą „Synami Słońca”. Kapłani egipscy, wywodzący się ze starożytnej kasty kapłanów hiperborejskich, kultywować będą przez wiele tysięcy lat „Świętą Wiedzę”, a mądrość ich stanie się legendarna. Oczywiście grupa Hiperborejskich zdobywców nie była wystarczająco liczna aby zachować nieskażoną czystość etniczną i fizyczne cechy pierwotnej rasy hiperborejskiej. Długi, wiele tysięcy lat trwający pobyt w tropikalnym klimacie też nie pozostał bez wpływu. Niemniej jednak nawet w tej sferze znaleźć można liczne przykłady przejawienia się charakterystycznych cech hiperborejskiej rasy: błękitne oczy, rysy twarzy, kształt czaszki. Najistotniejsza jest jednak kwestia rasy duchowej, a w tej dziedzinie cywilizacja egipska manifestowała wyraźnie swój heroiczno-solarny, hiperborejski rodowód. Oczywiście tego rodzaju wywód może wydawać się fantastyczny, jednak faktem jest, że cywilizacja egipska pojawiła się nad Nilem około 3.200 lat p.n.e. od razu w formie wysoko rozwiniętej. Nie da się zatem utrzymać twierdzenia, iż była produktem wielusetletniego powolnego rozwoju. Co więcej, znaleziska na Saharze o których wspominaliśmy wyżej wykazują te same cechy charakterystyczne, ten sam styl, co wyroby najstarszej cywilizacji egipskiej. Stąd coraz szerzej akceptowany jest pogląd, iż twórcy cywilizacji egipskiej przybyli z zachodu, z terenów Sahary i Mauretanii. Zatem kolejny dowód na potwierdzenie tezy o atlantydzkim, hiperborejskim rodowodzie tej cywilizacji. Drugi odłam Atlantydów, którzy wylądowali na wybrzeżach Afryki, posłużył się dla swej dalszej wędrówki flotą. Niewykluczone, iż podział jaki nastąpił wówczas miał swe głębsze źródła w wewnętrznych waśniach i sporach sprzed katastrofy Atlantydy. Możliwe jest także, że konflikt wybuchł później. Tak czy inaczej pewna grupa Atlantydów postanowiła wyruszyć w dalszą na okrętach wzdłuż wybrzeży Afryki kierując się na południe. Trudno powiedzieć jak długa była ich wędrówka, czy próbowali osiedlać się gdzieś po drodze, czy zakładali jakieś osady i miasta. Jeśli tak, to nie pozostał po nich żaden ślad. Okręty Atlantydów opłynęły Afrykę, wpłynęły na Ocean zwany dzisiaj Oceanem Indyjskim i dotarły na wybrzeża Zatoki Perskiej, do ujścia dwu wielkich rzek - Eufratu i Tygrysu. Kraj nad brzegami Tygrysu i Eufratu wydał się Atlantydom tak urodzajny i korzystnie położony, iż postanowili w nim osiąść. W ten sposób narodziła się około 4.000 lat p.n.e. cywilizacja Sumeru, uznawana przez niektórych naukowców za najstarszą z cywilizacji. Starożytne mity sumeryjskie wspominają, iż przodkowie Sumerów przybyli do Międzyrzecza z morza, na „wielkich rybach”. Sama nazwa Sumer, jak i nazwa największego ośrodka miejskiego Sumeru - miasta Ur, znowu budzą analogie z legendarną wyspą Mo-Uru. Ale nie tylko mity i legendy oraz językowe podobieństwa przemawiają za hiperborejskim rodowodem sumeryjskiej cywilizacji. Sumeryjskie pismo linearne zawiera liczne ślady symboliki solarnej tak charakterystycznej dla tradycji hiperborejskiej. Także najstarsze formy wierzeń religijnych Sumerów są odmienne od późniejszego, telluryczno - lunarnego kultu i wykazują wyraźne cechy religii solarnej. Sumeryjskie świątynie i schodkowe piramidy wykazują daleko idące podobieństwo z tego rodzaju budowlami z najstarszego okresu cywilizacji egipskiej. Także sumeryjscy kapłani przypominają bardzo owych egipskich braci - podobnie jak oni są nosicielami i strażnikami pradawnej mądrości. Pewne cechy ustroju społecznego, obyczajów, a przede wszystkim treść przekazów mitologicznych uzasadniają tezę o hiperborejskim rodowodzie Sumerów. Jednakże grupa hiperborejskich kolonizatorów była bardzo nieliczna, o wiele mniej liczna niż grupa która dała początek cywilizacji Egiptu. Stąd też rychło Hiperborejczycy - Atlantydzi rozpłynęli się w morzu ludności miejscowej i zatracili kompletnie swą tożsamość, tak że dzisiaj jedynie z największym trudem można odnaleźć ślady hiperborejskiej tradycji w sumeryjskiej kulturze i religii. Ponadto nie wszyscy Hiperborejczycy osiedli w Międzyrzeczu. Dwie grupy podjęły dalszą wędrówkę w kierunku wschodnim.

Pierwsza grupa ruszyła poprzez Azję Środkową i w nieustannych zmaganiach z ludami azjatyckimi dotarła na wybrzeża Morza Chińskiego. Tutaj nad brzegami rzek Jangcy i Huangho garstka Hiperborejczyków założyła swe siedziby i narzuciła swe panowanie o wiele liczniejszym plemionom tubylczym. Najstarsze odkryte ślady cywilizacji chińskiej wykazują zdumiewające analogie z cywilizacją egipską i sumeryjską.

Ponadto najbardziej archaiczne zabytki językowe Chin wykazują cechy językowe typowe dla języków indoeuropejskich i to tzw. grupy zachodniej (atlantyckiej). Ideogramy prastarego pisma podobne są do ideogramów sumeryjskich, nader liczne są też ślady symboliki solarnej z symbolem swastyki na czele. Jeszcze obfitsze dowody na hiperborejskie pochodzenie cywilizacji chińskiej przekazują jak zwykle mity i legendy. Pierwszy legendarny władca chiński Fou-Ti określany jest w tradycji jako „biały”, „o jasnej skórze”, „błekitnooki”. Władcy Chin od zarania dziejów tytułowani byli mianem „synów niebios” (Tien-tse) zgodnie z najstarszą tradycją hiperborejską, która w postaci władcy każe widzieć nie tylko najwyższy punkt hierarchii ziemskiej, nie tylko najgodniejszego i najdostojniejszego człowieka, ale zarazem najniższy punkt hierarchii niebiańskiej, półboga lub „syna niebios. W tradycji chińskiej zachowały się też wyraźne wspomnienia o kontynencie arktycznym i górze Kouen Louen znajdującej się w centrum świata pod gwiazdą polarną. Stamtąd właśnie, z dalekiej północy, wedle tradycji, wywodzili się przodkowie Chińczyków, legendarna rasa „jasnych pólbogów”. Chiński astronom Czoang-Tseu pisał o pradawnej epoce, kiedy to dzień i noc trwały po pół roku - jest to wyraźne odniesienie do roku polarnego. Przykłady można by mnożyć, odwołując się do legend, mitów, symboliki, dzieł sztuki czy architektury. Wystarczy jednak chyba tych kilka najbardziej uderzających faktów, aby twierdzenie o hiperborejskich korzeniach cywilizacji „Państwa Środka” przestało wydawać się tworem zbyt bujnej fantazji. Nie trzeba też chyba dodawać, że garstka hiperborejskich zdobywców, podobnie jak w Egipcie czy Sumerze, nie mogła zachować swej etnicznej odrębności i rozpuściła się w obcym otoczeniu. Druga grupa Atlantydów wyruszyła w dalszą drogę z Międzyrzecza na okrętach. Posuwając się wzdłuż wybrzeży eskadra dotarła do Azji Południowo-Wschodniej i poprzez archipelag indonezyjski osiągnęła wybrzeża dzisiejszej Nowej Zelandii. Była to niewątpliwie najdalsza fala atlantydzkiej kolonizacji. Owa garstka Hiperborejczyków, która po nieskończenie długiej morskiej wyprawie osiadła wreszcie na nowozelandzkich wyspach, dała początek „królewskiemu ludowi” Maorysów. Nie tylko nazwa własna Maorysów, zachowująca w prawie niezmienionym brzmieniu pamięć o ziemi Mo-Uru, świadczy o hiperborejskim rodowodzie tego ludu. Pod względem typu antropologicznego, języka, kultury, obyczajów, symboliki Maorysi są zupełnie odmienni od zamieszkujących Australię, wyspy Oceanii i archipelag malajski negroidów i mongoloidów. W legendach swych przechowali mgliste wspomnienia o niezmiernie długiej morskiej wędrówce. Symbole solarne stanowią bardzo częsty motyw w ich sztuce zdobniczej. Pierwsi żeglarze europejscy, którzy w wieku XVI i XVII docierali w te strony ze zdumieniem stwierdzili obecność białych ludzi o europejskich rysach twarzy wśród tubylców. W owym czasie istniała ponadto szczególnego rodzaju wspólnota wojowników, przypominająca do złudzenia średniowieczne zakony rycerskie. Owi wojownicy - czciciele boga Oro-zwali sami siebie Arioi (!), a w zgromadzeniu obowiązywała etyka rycerska, heroiczna i ascetyczna, nieznana nigdzie poza obrębem cywilizacji kręgu hiperborejskiego. Mniej więcej w tym samym czasie kiedy wychodźcy z Mo Uru kładli podwaliny cywilizacji Sumeru i Chin dokonywał się ostatni akt zagłady Atlantydy. Fale Atlantyku pochłonęły resztki dawnego kontynentu położone na północnym zachodzie, zmuszając do ucieczki i szukania ratunku na innych ziemiach ostatnią już falę Hiperborejczyków. Wylądowali oni na zachodnich wybrzeżach Irlandii i na wyspach sasko-fryzyjskich, które pózniej zlały się z kontynentem, w tzw. Daggerlandzie. Legendy irlandzkie mówią wyraźnie o boskim plemieniu Tuat-ha De Danann ( Plemię Bogini Danu), które przybyło do Irlandii z północnego zachodu z czterech wysp na krańcu świata. Owe cztery wyspy to ostatnie fragmenty Atlantydy, które przetrwały o kilka stuleci zagładę właściwego kontynentu. Podobne przekazy znajdujemy w legendach bretońskich. W Daggerlandzie, w Polsete, z wybrzeża fryzyjskiego, rozprzestrzeniać się poczęła około 2.000 lat p.n.e. tajemnicza cywilizacja megalityczna znacząca swą drogę kręgami olbrzymich głazów. Kręgi te, noszące nazwę dolmenów, kromlechów lub menhirów, rozciągają się wzdłuż wybrzeży Morza Północnego, Atlantyku, Morza Śródziemnego aż po Zatokę Perską i Ocean Indyjski. Od Wysp Brytyjskich, poprzez Francję, Hiszpanię, Afrykę Północną, Syrię, Palestynę aż po Indie ciągnie się pasmo świętych kręgów nieznanego bliżej kultu solarnego, zbudowanych z wykorzystaniem ścisłych danych astronomicznych i przy pomocy niezwykle precyzyjnej techniki. Cywilizacja megalityczna zniknęła równie nagle jak się pojawiła -około 1.800 roku p.n.e.- stanowiąc najprawdopodobniej ostatni przejaw ekspansji Atlantydów. Pominęliśmy jednak jeszcze jeden kierunek migracji atlantydzkich, mianowicie kierunek zachodni, ku wybrzeżom Ameryki. Trudno określić w jakim momencie dokonała się migracja Hiperborejczyków poprzez ocean na zachód, czy w okresie kiedy ginął właściwy kontynent czy też dopiero w chwili zagłady ostatnich wysp. Bardziej prawdopodobne jest, iż okręty Atlantydów ruszyły na zachód w tym samym czasie gdy inne grupy uchodźców lądowały na wybrzeżach Europy i Zachodniej Afryki. Hiperborejczycy - Atlantydzi wylądowali na wybrzeżach Centralnej Ameryki oraz na północnych wybrzeżach Ameryki Południowej, skąd podjęli wędrówkę w głąb lądu docierając na tereny dzisiejszego Peru i Boliwii. Legendy Majów przynoszą informację o białych ludziach, którzy przybyli przed wiekami na „skrzydlatych okrętach”. Ich wodzem był Kukulkan ( Ptak- Wąż), czczony odtąd jako bóg. Biali przybysze nauczyli miejscowe plemiona uprawy roli, hodowli zwierząt, budowy osiedli. Zaprowadzili ład i pokój oraz nadali mądre prawa. Analogiczne relacje znajdują się w mitach Azteków. Jasnowłosy bóg, o jasnej skórze i jasnej brodzie, który przybył ze wschodu na „opierzonym wężu morskim „, zwie się w tradycji Azteków Quetzalcoalt- Pierzasty Wąż. Wśród ludów peruwiańskich, które nie miały wszak żadnego kontaktu ani z cywilizacją Azteków ani z cywilizacją Majów, legenda występuje w niezmienionej postaci. Biali bogowie o jasnej skórze i blond brodach przybyli ze wschodu i stali się nauczycielami i prawodawcami dla miejscowych ludów. Ich wódz Viracocha (Wirakocza) stał się dla wielu plemion najwyższym bóstwem. Nawet Inkowie uznali go za równorzędnego ze swoim plemiennym bogiem Inti. Tak zadziwiająca zgodność mitycznych świadectw nie może być dziełem przypadku. Na marginesie warto zauważyć, że kult „białego boga” i wiara w powrót jego wysłanników kiedy zbliżać się będzie dopełnienie dziejów, bardzo pomogły w swoim czasie hiszpańskim konkwistadorom w opanowaniu państw Azteków i Inków.

W Ameryce Centralnej i Południowej zachowały się ruiny wielkich miast, wspaniałych świątyń i niedostępnych warowni, które jeszcze dziś porażają swym ogromem. W miejscowości Cuilcuilco w Meksyku odnaleziono ruiny piramidy zniszczonej przez wulkan ok. 6.000 lat p.n.e. w Monte Alban w Meksyku odkryto ruiny wielkiego miasta, które zostało zniszczone przez wybuch 2.000 lat p.n.e. W wysokich partiach peruwiańskich Andów, w pobliżu jeziora Titicana, znajdują się ruiny potężnego miasta Tiahuanaco- „Miasta Umarłych” jak je nazwali Inkowie. Miasto to zostało zbudowane 8.000 lat p.n.e. i już w czasach Inków zatarła się zupełnie pamięć o jego twórcach. Budowle tych tajemniczych miast, zwłaszcza schodkowe piramidy, przypominają swym stylem i elementami zdobniczymi najstarsze budowle egipskie i sumeryjskie. Tak samo zachowane na ich ścianach niezrozumiałe inskrypcje i ideogramy wykazują duże podobieństwo ze znakami sumeryjskiego i egipskiego pisma linearnego. Potwierdzałoby to tezę o wcześniejszym momencie emigracji z Atlantydy, wraz z grupami udającymi się na wschód, w kierunku Afryki i Europy. Najprawdopodobniej twórcy zapomnianych cywilizacji Ameryki oraz cywilizacji Egiptu, Sumeru i Chin reprezentują doświadczenia tej samej fazy rozwoju cywilizacji Atlantydy i wywodzą się z jej zasadniczej kontynentalnej części. Istnieje też spore podobieństwo mitów sumeryjskich, egipskich i chińskich do legend Majów i Azteków. Należy też wspominać o znacznej ilości symboli solarnych (swastyki, krzyże) rozpowszechnionych w Ameryce, jak też o solarnym i męskim charakterze kultów religijnych Majów, Inków, Azteków.

Jeszcze jednym niezmiernie interesującym elementem wędrówek Atlantydów jest przypuszczalna wyprawa przez Pacyfik z Peru na wyspy Oceanii. Legendy ludów peruwiańskich mówią, iż Wirakocza i jego towarzysze spotkali się ze skrajną niewdzięcznością miejscowej ludności. Tubylcy zaatakowali białych przybyszów i pobili w wielkiej bitwie nad jeziorem Titicaca. Nieliczna grupa, która ocalała z pogromu, na czele z potomkiem Wirakoczy - Kon Tiki, udała się na brzeg oceanu, zbudowali tam wielkie okręty i odpłynęli na zachód. Legendy i mity Maorysów uzupełniają ten przekaz, dopisując niejako dalszy ciąg. Otóż wspominają one wielkiego boga Tiki, który przybył z grupą towarzyszących mu bóstw na wielkich tratwach ze wschodu. Można stąd wysunąć wniosek, iż Hiperborejscy przybysze, którzy wnieśli miasto Tiahuanaco i narzucili swe panowanie o wiele liczniejszym miejscowym ludom, zostali rozgromieni w wyniku wielkiego powstania ujarzmionych plemion i zmuszeni do opuszczenia Peru. Udali się przez Pacyfik na zachód i dotarli do wysp Oceanii, gdzie wzmocnili przybyłą tam już wcześniej grupę wychodzców z Atlantydy. Być może po drodze uciekinierzy z Peru zatrzymali się na Wyspie Wielkanocnej, zostawiając po sobie świadectwo w postaci gigantycznych posągów. W ten sposób nastąpiło symboliczne zamknięcie szlaków hiperborejskich wędrówek, które opasały całą kulę ziemską. Z pozoru przedstawiona powyżej panorama hiperborejsko-atlantydzkich migracji wydaje się najzupełniej fantastyczna i niewiarygodna. Ale nie jest to bynajmniej wytwór bujnej wyobrazni, istnieje bowiem cały szereg dowodów, zarówno materialnych jak i literackich - w postaci legend i mitów, które potwierdzają poszczególne fragmenty zaskakującej epopeji hiperborejskiej. Kiedy zsumujemy i potraktujemy całościowo wszystkie te fragmenty, oczom naszym ukaże się jeszcze kilka nowych zaskakujących faktów, w świetle których wyjaśni się wiele mglistych i tajemniczych zagadnień.

Między mitem a historią

Opierając się na analizie przekazów tradycyjnych, mitów, legend i podań odtworzyliśmy hipotetyczne dzieje rasy hiperborejskiej i jej poszczególnych odłamów, poczynając od momentu pojawienia się tej rasy na zaginionym arktycznym kontynencie. Przekazy mitologiczne mogą się wprawdzie wydawać mgliste i niejasne, ale dla umysłu zdolnego do odrzucenia materialistycznego balastu jest to materiał niezmiernie bogaty i istotny. Mity i legendy różnych tradycji pod powłoką późniejszych naleciałości, przeinaczeń i przeróbek, kryją niezmierzone bogactwo wiedzy, symboli i znaczeń. Jedynie dla skarlałych duchowo ludzi współczesnej epoki, przeżartych chorobą racjonalizmu i materializmu, mity stanowią „produkt ludzkiej fantazji pojawiający się we wczesnej fazie rozwoju cywilizacyjnego”. Nic też dziwnego, że prymitywny i prostacki umysł człowieka współczesnego staje bezradny wobec wielkiej tajemnicy mitów i symboli, i aby zamaskować własną nędzę i małość przybiera pozę racjonalistycznej pogardy. Mity, legendy i eposy tworzone były w swej epoce nie dla rozrywki czy zabawy, ale miały głęboki i wielowarstwowy sens. Ich zadaniem było przekazanie zasobu wiedzy o najdawniejszych i najistotniejszych sprawach. Ale ponieważ wiedza w świecie tradycyjnym, tak jak i wszystkie inne aspekty życia, nie podlegała wulgarnej zasadzie egalitaryzmu i przeznaczona była w całej swej jasności tylko dla nielicznej warstwy ludzi godnych jej przyjęcia, do obiegu zewnętrznego, dla potrzeb warstw niżej stojących, przenikała w formie alegorycznej i symbolicznej. Tak więc umiejętność odczytywania symboli i ukrytych znaczeń, która niegdyś była powszechna lecz z biegiem stuleci coraz bardziej zanikała, jest elementem niezbędnym dla zrozumienia tajemnego przesłania mitów. Aby w pełni zrozumieć przekaz tradycyjny konieczne jest posiadanie struktury duchowej identycznej z formacją duchową ludzi którzy ów przekaz tworzyli. Oczywiście w epoce współczesnej jest to zupełnie niemożliwe i stopień zrozumienia mitów i legend jest uwarunkowany przez zdolność odrzucenia balastu współczesności. Mity greckie, celtyckie, germańskie, ario-irańskie, indyjskie, mity Majów, Azteków, Inków, Sumerów, mitologia chińska i egipska zgodne są co do polarnego, nordyckiego rodowodu rasy hiperborejskiej. Na podstawie danych zawartych o owym mitologiach zrekonstruować można kolejne etapy dziejów Hiperborejczyków, kolejne fazy przesuwania się Świętego Centrum hiperborejskiej cywilizacji. Kontynent arktyczny Arkthoa Ghe - Hiperborea, wielkie zlodowacenie, Atlantyda-Mo-Uru, zagłada kontynentu Atlantydy i wielkie wędrówki - wszystkie te wydarzenia znajdują swe odbicie w materii mitologicznej. Ale nie tylko tam. Jak już wspominaliśmy cechą wyróżniającą Hiperborejczyków spośród innych ras było posługiwanie się specyficzną symboliką solarną. Solarne ideogramy, swastyki, krzyże, trykwetry znajdują się we wszystkich zakątkach globu gdzie tylko dotarły hiperborejskie migracje. W Europie, Afryce Północnej, w Mezopotamii, Syrii, Palestynie, Azji Mniejszej, Iranie, Indiach, Chinach, Oceanii, Ameryce Południowej i Centralnej, wszędzie tam gdzie Hiperborejczycy zakładali podwaliny nowych cywilizacji, nieodmienne znaczyli miejsca swego pobytu, budowle, naczynia, broń, ozdoby, itp. solarnymi inskrypcjami. Rasa Hiperborejska związana jest w tajemniczy sposób z północnym biegunem ziemi i ze słońcem. Pojawienia się tej rasy na antarktycznym kontynencie nie można traktować jako dzieła przypadku. Podobnie jak określenie „rasa boska”, „rasa niebiańska” czy „rasa solarna” używane w przekazach mitycznych w odniesieniu do Hiperborejczyków nie jest tylko figurą retoryczną.Ów związek z biegunem manifestuje się w mitach nawet najbardziej odległych od pierwotnej tradycji, podobnie jak związek z cyklem słonecznym. Hiperborejczycy jako jedyna z ówczesnych ras posiadali też wiedzę na temat cyklu zodiakalnego. Zimowe przesilenie słoneczne następuje pod znakiem jednego z zodiakalnych gwiazdozbiorów, które opanują ziemską ekliptykę. Na skutek przesuwania się ziemskiej osi średnio co 2 tysiące lat punkt zimowego przesilenia przypada pod innym znakiem zodiakalnym. W ten sposób znak zodiaku określa każdorazowo erę kosmiczną, a cały cykl zodiakalny wyznacza tzw. rok kosmiczny. Poszczególne znaki zodiaku następują po sobie w kolejności odwrotnej niż ta, z która mamy do czynienia w roku kalendarzowym. I tak obecnie znajdujemy się w końcowym okresie ery Ryb, po której nadejdzie, około roku 2.000 era Wodnika. Erę Ryb poprzedzała natomiast era Barana, trwająca od około 2.000 roku p.n.e. do 1 roku n.e. Wszystkie znaki ułożone kolejno stanowią tzw. „świętą serię „rozpoczynającą się od znaku aktualnie dominującego. Najstarsze ślady „świętej serii”stanowią inskrypcje naskalne odnalezione w rejonie arktycznym Północnej Ameryki. Rozpoczynają się one znakiem Lwa, który panował w latach 16.000-14.000 p.n.e. Kolejna wersja „świętej serii” rozpoczynająca się od znaku Raka, znaleziona została w Europie - odpowiada ona okresowi- 14.000-12.000 lat p.n.e. i jest świadectwem jednej z pierwszych migracji Hiperborejczyków z Atlantydy na nasz kontynent. Około roku 9.000 p.n.e. znaki urywają się nagle i odtąd występują już w znacznym rozproszeniu w różnych regionach świata. Jak pamiętamy właśnie około roku 9.000 p.n.e. nastąpiła zagłada Atlantydy i rozpoczęła się fala wielkich wędrówek Hiperborejczyków po całym świecie. Inskrypcje świętej serii w dużym stopniu pokrywają się z domniemanymi szlakami owych wędrówek. Ponadto ideogramy „świętej serii” odnaleźć można w najstarszym piśmie linearnym Sumeru, Egiptu, Chin, Majów, Krety. Jednak najistotniejszy w całej tej sprawie nie jest fakt takiego czy innego rozmieszczenia geograficznego symboli „świętej serii” lecz samo jej powstanie. Odkrycie prawidłowości następowania kolejnych symboli zodiakalnych wymagałoby bowiem obserwacji astronomicznych prowadzonych regularnie przez okres przynajmniej 24.000 lat- czyli przez okres jednego roku kosmicznego. Trudno sobie jednak wyobrazić aby coś takiego było w rzeczywistości możliwe. Wszystko wskazuje na to, że wiedza na temat cyklu zodiakalnego, jak też o wiele szersza wiedza astronomiczna była przekazana Hiperborejczykom w postaci gotowej. Wraz z rozwojem dziejów daje się raczej zauważyć zubożenie zakresu tej wiedzy aniżeli jej rozwój. Proces ten trwa mniej więcej do początków epoki współczesnej, tzn. do czasów Renesansu. Jednakże rozwój nauki jaki nastąpił później i trwa obecnie nie ma nic wspólnego ze starożytną „wiedzą świętą”. Tzw. zdobycze nauki są wręcz zaprzeczeniem idei wiedzy, albowiem miast podnosić człowieka duchowo i kierować ku sferze sacrum, przyczyniają się wyłącznie do duchowego zubożenia ludzi i spychają ludzkość w otchłań ciasnego materializmu, utylitaryzmu i racjonalizmu. Istnieje aż nazbyt wiele dowodów, że cywilizacja hiperborejska dysponowała olbrzymim zasobem wiedzy nie tylko z dziedziny astronomii, ale także z zakresu geografii, biologii, medycyny, budownictwa, rolnictwa, fizyki, matematyki, chemii. Już sam fakt budowania olbrzymich świątyń czy pokonywania wielkich przestrzeni morskich i lądowych daje niejakie pojęcie o zasięgu wiedzy Hiperborejczyków - Atlantydów. Jeszcze wiele tysiącleci później kapłani egipscy, greccy mędrcy i filozofowie, irańscy magowie, mędrcy Indii i Chin posiadali całkiem spory zasób wiedzy, przekraczający w wielu sferach zakres obecnej „wiedzy naukowej”. Wiedza ich, chociaż głęboka i rozległa stanowiła jedynie okruch starożytnej „świętej wiedzy” Hiperborejczyków. Najistotniejsze jednak jest to, że zarówno Hiperborejczycy, jak i późniejsi strażnicy resztek „świętej wiedzy” mieli jasną świadomość olbrzymich niebezpieczeństw i zagrożeń jakie wiedza niesie dla ludzi, którzy nie potrafią się oprzeć pokusie nieograniczonego jej zastosowania. Dlatego też, aż do czasów Renesansu, wiedza była pilnie strzeżona i skąpo wydzielana przez jej strażników. Cały wysiłek umysłu starożytni mędrcy kierowali w stronę zgłębiania Absolutu i osiągania doskonałości duchowej, a nie w celu ujarzmiania materii i rozwijania techniki. Takie a nie inne ukierunkowanie dociekań umysłu wynikało ze świadomego wyboru, czy też może, w epokach późniejszych, z surowego przestrzegania pradawnego zakazu, przekazywanego z pokolenia na pokolenie przez strażników wiedzy. Nawet średniowieczni alchemicy poszukujący „kamienia filozoficznego” i „formuły transmutacji” w istocie poświęcali się zupełnie innym, niematerialistycznym studiom, a ów materialny cel stanowił jedynie kurtynę, poza którą mogli swobodnie oddawać się duchowym peregrynacjom. Symboliczny język alchemików okazuje się przy bliższych studiach ukrywać znaczenia jak najbardziej odległe od świata metali, minerałów i kwasów. Dopiero Renesans wraz z jego „materialistyczną rewolucją” przyniósł pojawienie się nowego gatunku ludzi - naukowców, badaczy przyrody, chemików, a nie mędrców. Renesansowy alchemik trudzący się naprawdę nad przemianą ołowiu w złoto jest tylko żałosną karykaturą starożytnych lub średniowiecznych mędrców, tak samo jak współczesna nauka jest nędzną karykaturą starożytnej wiedzy. Opisywane przez nas dzieje rasy hiperborejskiej same w sobie stanowią wielki epos, a czas w którym się rozgrywają jest tak odległy, iżmożna go śmiało określić czasem mitycznym. Wszelka chronologizacja jest tu najzupełniej umowna, odchylenia w datowaniu przypuszczalnych wydarzeń wynoszą po kilka tysięcy lat, znaleziska archeologiczne jeśli w ogóle istnieją to są tak skąpe, iż na ich podstawie nie da się powiedzieć prawie nic o epoce z której pochodzą. Wszystko co wówczas się rozgrywało jest osnute mgłą tajemnicy, która chyba nigdy nie zostanie rozwiana i stanowi najprawdziwszą rzeczywistość mityczną. Przejście z owej epoki mitycznej do epoki historycznej dokonało się na przełomie trzeciego i drugiego tysiąclecia p.n.e. Niekiedy, jak w Egipcie czy Sumerze, nastąpiło to wcześniej (ok. 3.000 p.n.e.), niekiedy znacznie później - np. w przypadku plemion germańskich około roku 500 p.n.e. Jednak zasadniczo przyjąć można, że rok 2.000 p.n.e. stanowi początek ery historycznej. Cywilizacje Egiptu, Sumeru i Chin są już ukształtowane, grupa Hiperborejskich założycieli roztopiła się w masie ludności tubylczej i tylko pewne fragmenty mitów zachowały jeszcze pamięć o jasnowłosych mężach o białej skórze, którzy przybyli przed wiekami z nieznanej ziemi. Dogorywają też w owym czasie hiperborejskie cywilizacje Ameryki i Oceanii, ale pamięć o ich twórcach przetrwa jeszcze wiele tysiącleci. Wywodzące się od hiperborejskich przodków ludy Pelazgów, Karów, Iberów i Ligurów zamieszkujące Europę zatraciły już swą hiperborejską tożsamość, przyjmując telluryczno-feministyczne kulty pierwotnej ludności fińsko-azjatyckiej. Na Krecie cywilizacja minojska znajdowała się u szczytu swego rozwoju. W dolinie Indusu rozwijała się cywilizacja Mohendżo Daro - Harappa, założona przez rasę śródziemnomorską przybyłą przypuszczalnie z Sumeru. Około roku 2.300 p.n.e. do Azji mniejszej wtargnęła pierwsza fala właściwych Indoeuropejczyków, to jest potomków pierwszej hiperborejskiej migracji, która dała początek ludom pre-indoeuropejskim. Byli to Luwici, którzy podbili na pewien czas Azję Mniejszą, ale rychło ulegli miejscowej ludności i zatracili szybko swe indoeuropejskie cechy. Wkrótce jednak kolejne ludy indoeuropejskie zaczynają wyłaniać się z mroku i wkraczać na arenę dziejów. Celtowie opanowują cały zachodni kraniec Europy ujarzmiając tamtejsze plemiona - m.in. hiperborejskich Iberów. Latynowie pojawiają się w Italii, spychając zamieszkujących tam Ligurów na północ. Achajowie, a później Dorowie podbijają Grecję i Kretę, ujarzmiając Pelazgów i niszcząc Imperium Minojskie. Hetyci tworzą wielkie mocarstwo w Azji Mniejszej, Ariowie podbijają Iran i północne Indie, Mitanni zajmują Syrię, a Gutejczycy i Kasyci podbijają Międzyrzecze. Wszystkie te wydarzenia należą już do epoki historycznej, mniej lub bardziej udokumentowanej w kronikach i znaleziskach archeologicznych. Dzisiaj, kilkadziesiąt tysięcy lat po opuszczeniu przez Hiperborejczyków podbiegunowej ziemi Airyanem Vaejo i po opanowaniu przez nich całego niemal świata, nie ulega żadnej wątpliwości, że rasa hiperborejska chyli się ku upadkowi. Po wiekach wspaniałego rozkwitu i ekspansji nadeszła epoka zmierzchu i zagłady. Nadszedł wiek ciemny, Kali-yuga, epoka żelazna. Im bardziej Hiperborejscy oddalali się od swego pierwotnego Świętego Centrum na północnym biegunie ziemi, tym bardziej tracili też kontakt ze swym niewidzialnym centrum duchowym. Stopniowo, początkowo powoli i niezauważalnie, później z siłą obsuwającej się lawiny, następował rozkład duchowości, upadek moralności i religijności, zanik etyki heroiczno - arystokratycznej, rozkład systemu hierarchicznego i zanik kast, zapomnieniu uległy starożytne normy i cnoty, nastąpił kompletny zanik poczucia honoru i godności, mieszanie się z niższymi rasami. Zapanował materializm i racjonalizm, żądza zysku jest jedynym stymulatorem działań ludzi współczesnych, wszystko kalkuluje się w kategoriach handlowych w kategoriach zysku i straty. Pieniądz stał się bogiem, a ci którzy nim dysponują stali się panami świata. Miejsce honoru zajął zmysł geszefciarski, a przesiąknięta zdegenerowanymi wytworami intelektu ras lemuryjskich - ideami demokracji, humanizmu, postępu i równości- rasa potomków hiperborejskich zdobywców zbliża się w ślepym pędzie ku krawędzi otchłani. Wszystkie oznaki najciemniejszego okresu Kali- yugi znajdują dziś swe potwierdzenie. Potomkowie boskiej rasy hiperborejskiej sami sobie przygotowali potępieńczy los, jaki przed tysiącami lat był udziałem rasy gondwańskiej i lemuryjskiej, które pogrążyły się w hedonistycznym materializmie i uległy zezwierzęceniu. Losy rasy hiperborejskiej same w sobie stanowią wyzwanie dla powszechnie dziś panujących racjonalistycznych mitów. Zaprzeczają bowiem mitowi postępu, ukazując, iż dzieje ludzkości to nieustanna wędrówka w dół, nieustanny upadek, ciągłe oddalanie się od pierwotnej wielkości i wzniosłości w stronę coraz niższych i coraz mroczniejszych sfer ludzkiej natury. Obalają mit egalitarystyczny, mit równości wszystkich ras, narodów i ludzi, wykazując, iż tylko rasa hiperborejska zdolna była do wielkiego wysiłku twórczego kładąc fundamenty wszystkich wielkich cywilizacji, od egipskiej,sumeryjskiej i chińskiej poczynając, na rzymsko-germańskiej cywilizacji Wieków Średnich kończąc. I wreszcie obalony zostaje mit ewolucji, ów absurdalny i śmieszny materialistyczny przesąd, wedle którego człowiek wywodzi się od istot niższego rzędu, od półmałpich stworzeń typu Neandertalczyk, a te z kolei pochodzą od jeszcze niższych organizmów zwierzęcych, i tak dalej aż do najprostszego jednokomórkowego pierwotniaka, który miałby być protoplastą wszelkiego życia. Idiotyzm tej teorii jest tak oczywisty, iż zdumiewać się należy w jaki sposób mogła ona zapewnić sobie niepodzielne niemal panowanie w tzw. świecie nauki, a później również wśród szerokiego ogółu. Fakt, iż tego rodzaju chora koncepcja zdobyła sobie prawo obowiązującej wykładni w świecie współczesnym już sam w sobie stanowi dowód ostatecznego upadku naszej rasy. Poszukując źródeł cywilizacji i rasy hiperborejskiej (indoeuropejskiej, aryjskiej ) nieuchronnie staniemy wobec przerażającej w swej jasności i oczywistości prawdy, której tylko pogrążeni w mrokach „naukowości” ślepcy nie są zdolni dojrzeć - na początku był duch, nie materia. Prapoczątek rasy potomków hiperborejskich zdobywców zbliża się w ślepym pędzie ku krawędzi otchłani. Wszystkie oznaki najciemniejszego okresu Kali- yugi znajdują dziś swe potwierdzenie. Potomkowie boskiej rasy hiperborejskiej sami sobie przygotowali potępieńczy los, jaki przed tysiącami lat był udziałem rasy gondwańskiej i lemuryjskiej, które pogrążyły się w hedonistycznym materializmie i uległy zezwierzęceniu. Losy rasy hiperborejskiej same w sobie stanowią wyzwanie dla powszechnie dziś panujących racjonalistycznych mitów. Zaprzeczają bowiem mitowi postępu, ukazując, iż dzieje ludzkości to nieustanna wędrówka w dół, nieustanny upadek, ciągłe oddalanie się od pierwotnej wielkości i wzniosłości w stronę coraz niższych i coraz mroczniejszych sfer ludzkiej natury. Obalają mit egalitarystyczny, mit równości wszystkich ras, narodów i ludzi, wykazując, iż tylko rasa hiperborejska zdolna była do wielkiego wysiłku twórczego kładąc fundamenty wszystkich wielkich cywilizacji, od egipskiej,sumeryjskiej i chińskiej poczynając, na rzymsko-germańskiej cywilizacji Wieków Średnich kończąc. I wreszcie obalony zostaje mit ewolucji, ów absurdalny i śmieszny materialistyczny przesąd, wedle którego człowiek wywodzi się od istot niższego rzędu, od półmałpich stworzeń typu Neandertalczyk, a te z kolei pochodzą od jeszcze niższych organizmów zwierzęcych, i tak dalej aż do najprostszego jednokomórkowego pierwotniaka, który miałby być protoplastą wszelkiego życia. Idiotyzm tej teorii jest tak oczywisty, iż zdumiewać się należy w jaki sposób mogła ona zapewnić sobie niepodzielne niemal panowanie w tzw. świecie nauki, a później również wśród szerokiego ogółu. Fakt, iż tego rodzaju chora koncepcja zdobyła sobie prawo obowiązującej wykładni w świecie współczesnym już sam w sobie stanowi dowód ostatecznego upadku naszej rasy. Poszukując źródeł cywilizacji i rasy hiperborejskiej (indoeuropejskiej, aryjskiej ) nieuchronnie staniemy wobec przerażającej w swej jasności i oczywistości prawdy, której tylko pogrążeni w mrokach „naukowości” ślepcy nie są zdolni dojrzeć - na początku był duch, nie materia. Prapoczątek rasy hiperborejskiej to wielka nadnaturalna tajemnica, rasa ta bowiem pojawiła się w formie doskonałej i skończonej, a w toku dziejów nie podlegała procesowi postępującej ewolucji, lecz przeciwnie - ulegała stałej i nieuchronnej dewolucji, dochodząc ostatecznie do stanu w jakim znajduje się dziś. Tradycja zachowała niejasne wspomnienia o wielkiej starożytnej rasie, która stworzyła wiele wspaniałych cywilizacji na długo przed pojawieniem się Hiperborejczyków. Rasa ta ( być może była to rasa gondwańska lub tajemnicza rasa lemuryjska) w chwili pojawienia się rasy hiperborejskiej przeżywała już swą agonię, pogrążona w skrajnym materializmie, skarlała duchowo i fizycznie, zezwierzęcona, odrażająca, w niczym nie przypominająca swych dumnych i wspaniałych przodków, twórców nieznanych cywilizacji w otchłaniach poprzednich cykli rozwojowych. Być może ten sam los jest, na mocy niezgłębionych praw kosmicznych rozwoju cyklicznego, udziałem naszej rasy. Wszystko wskazuje, że tak jest istotnie. W ciągu najbliższych setek lub tysięcy lat zagubimy ostatnie iskierki duchowości i przekształcimy się w półmałpie stworzenia, kierujące się wyłącznie zwierzęcymi instynktami. I nadejdzie dzień, gdy po serii kataklizmów i szaleńczych burz żywiołów, które nie pozostawią nawet okrucha gruzu z naszych wspaniałych drapaczy chmur i ani kawałka zardzewiałego złomu z naszych samochodów i samolotów, na oczyszczonej i znowu dziewiczej ziemi, gdzie błąkać się będą tylko wyjące hordy negroidalnych stworzeń- dalekich potomków dzisiejszych Anglików, Francuzów, Polaków czy Rosjan, dokona się kolejny tajemniczy wybuch duchowości, pojawi się kolejna rasa białych jasnowłosych mędrców i zapoczątkuje nowy cykl dziejów."

źródło: konserwatyzm.pl/artykul/11548/kolebka-ariow-airyanem-vaejo-czesc-2-wed...
Miasta na dnie morza
zoob3r3k • 2013-10-11, 14:32
Oceany kryją wiele „mini–Atlantyd”. Od lat uczeni toczą zacięte boje o historię milczących ruin zatopionych miast, o których czasem prawie nic nie wiadomo. Podmorskie drogi, mury i inne zagadkowe struktury z Yonaguni, Bimini czy Zatoki Khambhat całkowicie nie pasują do podręcznikowej wersji historii dziejów.



Odkrycie w sąsiedztwie indyjskiego miasta Dwarka podwodnych ruin, które uznano za legendarne miasto Kriszny, było wielką sensacją. Zawarte w starożytnym eposie „Mahabharata” wzmianki o zatopieniu „Dvaraki” okazały się trafne. Prawdziwy przełom przyniósł jednak początek XXI w., kiedy archeolodzy ogłosili, że kilkanaście kilometrów od wybrzeży stanu Gudźarat, w wodach Zatoki Khambhat (na południowy wschód od Dwarki), natrafiono na leżące na głębokości 36 m pozostałości dużego miasta.

Pierwsze szacunki indyjskich specjalistów mówiły, że powstało ono ponad 7000 lat przed Chrystusem. W próbkach pobranych z dna przez Narodowy Instytut Technologii Morskiej znajdowały się m.in. ludzkie szczątki, fragmenty materiałów budowlanych oraz ceramika. Kolejne lata przyniosły impas w badaniach. Zagadkowe podwodne ruiny to jednak nie tylko kompleks z Khambhat i Dvaraka. Na dnie mórz i oceanów w innych częściach świata natknięto się na struktury, których pochodzenie do dziś wznieca zażarte dyskusje.

Monument Yonaguni

Niedaleko wybrzeży Yonaguni – najdalej wysuniętej na zachód zamieszkanej japońskiej wyspy – leży kontrowersyjny „podwodny megalit” zwany „Monumentem Yonaguni”. Odkryto go dopiero pod koniec lat 80. i od tej pory stanowi on przedmiot geologiczno–archeologicznej wojny, w której ważny głos stanowią badania Masaakiego Kimury (ur. 1940) – emerytowanego profesora Uniwersytetu Riukiu w Okinawie uważającego, że jest to relikt zaginionej cywilizacji.

Obiekt, o którym mowa jest podwodną skałą z siecią geometrycznych tarasów, przejść i „schodków” o bliżej nieokreślonej funkcji i pochodzeniu. Monument Yonaguni nazywany bywa „japońską Atlantydą”, „podwodnym zigguratem”, a nawet „piramidą”. Główną oś sporu stanowi pytanie, czy uformowała go ręka człowieka czy raczej kreatywność sił przyrody.

Prof. Kimura – specjalista od archeologii i geologii morskiej, który od lat zajmuje się badaniem stanowiska twierdzi, że zlokalizował tam nie tylko ślady działalności człowieka, ale też wizerunki naskalne, a nawet zerodowane przez słoną wodę kamienne figury: – Myślę, że bardzo trudno wyjaśnić ich pochodzenie działaniem procesów naturalnych – powiedział w rozmowie z „National Geographic”. – Znaki i wyobrażenia zwierząt, które udało mi się zidentyfikować sugerują, że kultura twórców monumentu wywodziła się z kontynentu azjatyckiego.*

Toru Ouchi – sejsmolog z Uniwersytetu Kobe również wątpi, aby za wygląd skał odpowiadały wyłącznie ruchy skorupy ziemskiej. Nie wszyscy są jednak w stanie to zaakceptować. Wielu zachodnich uczonych (z których tylko garstka miała okazję widzieć Yonaguni) twierdzi, że to struktura w pełni naturalna. Niektórzy zmieniają zdanie widząc katalog podwodnych zdjęć ekipy Kimury. Robert M. Schoch – amerykański geolog, który zasłynął wywrotową teorią na temat Sfinksa (zakładającą, że jest znacznie starszy, a do jego erozji przyczyniły się padające w Gizie ulewne deszcze), miał szansę zobaczyć japoński monument na własne oczy. Jego odczucia były mieszane: „Choć Yonaguni jest formacją naturalną, pewne jej części mogły zostać ‘tknięte’ przez starożytnych mieszkańców wysp” – pisał. **

Bruk na dnie oceanu

We wrześniu 1968 r. mężczyzna nurkujący niedaleko wyspy North Bimini (Bahamy) na głębokości 5 m natknął się na coś, co przypominało resztki muru albo brukowaną drogę wyłożoną ogromnymi kamiennymi blokami. J. Manson Valentine, bo o nim mowa, opisał to następująco: „Rozległa droga z prostokątnych i wielokątnych kamieni różnej wielkości i grubości, najwidoczniej wyciosanych i dokładnie ułożonych, tworzy wyraźnie zaaranżowany sztuczny układ. Kamienie muszą leżeć tam od bardzo dawna, gdyż krawędzie niektórych stały się zaokrąglone, co nadało im wygląd ogromnych bochnów lub poduszek".*** Była to tzw. Droga Bimini (ang. Bimini Road) – długa na ok. 800 m struktura, największa z trzech tam się znajdujących (średnia długość boku u tworzących ją kamieni wynosi 2–3 m, choć zdarzają się większe okazy).

Przez jakiś czas pytanie o to, kto wybrukował dno oceanu potężnymi głazami rozpalało nadzieje na odnalezienie legendarnej Atlantydy. Ponieważ Bimini znajdowało się w zasięgu amerykańskich uczonych, zostało dokładnie przebadane. Trzy tamtejsze „trakty” składały się z wapieni o zróżnicowanych kształtach i rozmiarach, które nie tworzyły jednak zwartej formacji (najdłuższa z dróg urywała się po zakręcie). Regularność układu kamieni na niektórych odcinkach wydawała się zaskakująca, jednak już w 1980 r. raport uczonych stwierdzał, że nie można mówić o żadnych śladach obróbki materiału, ani jego intencjonalnym rozkładzie. Stanowisko geologów było jasne – Bimini Road to nie gigantyczne „kocie łby”, ale najprawdopodobniej denna formacja skalna, która spękała w bardzo charakterystyczny (ale spotykany w innych miejscach na świecie) sposób.

Wielu osób to nie przekonuje, a tajemniczość Drogi Bimini pogłębia fakt, że leży ona na obszarze słynnego Trójkąta Bermudzkiego. Istnieją też inne niezweryfikowane relacje o zatopionych miastach na Bahamach. Najsłynniejsza pochodzi od niejakiego Raya Browna z Arizony, który w 1970 r. natknął się rzekomo na ukryte na dnie ruiny budowli przypominającej piramidę. Wydaje się jednak, że w tym przypadku starano się naciągnąć historię o „Atlantydzie na Bahamach” do granic możliwości.

Przedpotopowe niewiadome

Ludzie od wieków ogarnięci są obsesją poszukiwania zaginionych lądów. Przykładem może być wspominana Atlantyda, którą umiejscawiano w przeróżnych rejonach globu – od Cypru i Santorini, po wybrzeża Andaluzji, a nawet Antarktydę i Andy. Dawni geografowie i podróżnicy mówili też o położonej daleko na północy wyspie Thule czy leżącej w pobliżu Indii legendarnej Taprobanie. W XIX w. pojawiła się koncepcja zaginionego kontynentu Mu – azjatyckiego odpowiednika Atlantydy, którego pozostałości dopatrywano się m.in. w kamiennym kompleksie Nan Madol w Mikronezji.

Odkrycia z Zatoki Khambhat oraz Yonaguni są ignorowane przez „naukę głównego nurtu” jako sprawy mogące naruszyć panujący w historii status quo. Ruiny u wybrzeży Gudźaratu mogą być bowiem starsze o tysiące lat od uznawanych za kolebkę cywilizacji miast doliny Indusu. Wykonanie modelu Monumentu Yonaguni udowodniło z kolei, że jest on zaskakująco podobny do wykutego w skale „Grobowca z Okinawy”, który może być dziełem tych samych twórców.

Cały czas pojawiają się też nowe odkrycia sugerujące, że historie o zatopionych lądach mogą skrywać okruchy prawdy. Kilka lat temu doniesiono o znaleziskach w tzw. Oazie Zatokowej – obszarze położonym nad Zatoką Perską, który jakieś 8000 lat temu znalazł się pod wodą w wyniku wzrostu poziomu mórz. Archeolog Jeffrey Rose twierdził, że kataklizm mógł przyczynić się do powstania mitu o Potopie (znanego już Sumerom), a konieczność ucieczki z zalanych terenów być może tkwi u podstaw biblijnej opowieści o wygnaniu z raju…

link do oryginalu strefatajemnic.onet.pl/extra/miasta-na-dnie-morza,1,5260210,artykul.html
Liczę na rozwój badań tego odkrycia i może wkrótce jakieś zdjęcia, filmy i więcej danych.

Na dnie Oceanu Atlantyckiego, pomiędzy wyspami archipelagu Azorów, odkryto budowlę o kształcie piramidy. Jej szczyt znajduje się 40 metrów pod powierzchnią wody.

Podwodna piramida została odkryta w połowie września br. przez azorskiego wędkarza sportowego pomiędzy wyspami Sao Miguel i Terceira. Budowla o wysokości około 60 m, rozpościera się na obszarze o powierzchni 8 tys. m2.

- Odkrycie nastąpiło podczas jednej z moich wypraw, gdzie do poszukiwania dogodnych obszarów do łowienia ryb wykorzystywałem zintegrowany system batymetryczny. Odczytałem na nim obecność dziwnej podmorskiej budowli - relacjonował Diocleciano Silva.

Zdaniem odkrywcy podmorskiej piramidy tajemnicza budowla może być pozostałością mitycznej Atlantydy, prastarej krainy na Atlantyku, zniszczonej, według legend, przez liczne trzęsienia ziemi i zalanej przez wody oceaniczne.

Naukowcy z Wydziału Oceanografii i Rybołówstwa Uniwersytetu Azorskiego choć sceptycznie podchodzą do tej tezy, to w wydanym komunikacie przyznają, że pracownicy uczelni rozpoczęli już prace związane ze zbadaniem odkrytej piramidy.

Do pomocy naukowcom w analizie tajemniczego obiektu skierowana została również jedna z jednostek portugalskiej marynarki wojennej. Jej dowództwo odmawia jednak komentarzy na temat prowadzonej na Azorach akcji badawczej.

- Obliczenia pozyskane z systemu batymetrycznego wskazują, że budowla została najprawdopodobniej wykonana przez człowieka. Ma niezwykle geometryczne kształty. Obiekt ze względu na swój wyjątkowy format mógł w przeszłości pełnić funkcję jakiegoś systemu obronnego - dodał Silva.

źródło:http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,Odkryto-piramide-na-dnie-Atlantyku,wid,16023737,wiadomosc.html?ticaid=111619
Najlepszy komentarz (35 piw)
l................5 • 2013-09-27, 11:04
To tajna krypta sucharów prapraprapradziada Bongmana, jak naukowcy to otworzą to świat kompletnie wyschnie!
Oto niesamowite zdjęcia z podwodnej wyprawy do ruin starożytnego miasta u wybrzeży Egiptu, które całkowicie zniknęło pod wodą około 1200 lat temu. Nazywało się Heracleion i było jednym z najważniejszych ośrodków handlowych w rejonie Morza Śródziemnego w tym czasie.

W ciągu 13 lat od odkrycia pierwszych artefaktów odzyskano 64 starożytne wraki i ponad 700 kotwic. Ponadto, wśród znalezisk były złote monety i ogromne płyty z napisami w języku starożytnej Grecji i Egiptu.

Miasto zostało zalane w skutek serii katastrof naturalnych około 700 roku naszej ery. Teraz naukowcy prowadzący prace archeologiczne odkrywają coraz to nowe bogactwa. Dyrektor Oxfordzkiego Centrum Archeologii Podwodnej Damien Robinson, który brał udział w wydobywaniu artefaktów twierdzi, że miasto było jednym z najważniejszych węzłów komunikacyjnych morskich starożytności, a także ważnym ośrodkiem kulturalnym.


Naukowcy nie wiedzą dokładnie, dlaczego Heracleion zatonął, sugerują, że stopniowy wzrost poziomu morza w połączeniu
z nagłym zapadnięciem się niestabilnego podłoża doprowadziły do tego, że miasto obniżyło się do głębokości około 3,6 metra. Z czasem zniknęło z pamięci, a jego istnienie było wspominane tylko poprzez kilka odniesień w starożytnych tekstach.


Odnajdywane są kolejne religijne artefakty, w tym 5-metrowy kamienny posąg, który prawdopodobnie zdobił centralny kościół miasta i sarkofagi ze zmumifikowanymi szczątkami zwierząt.


Po usunięciu warstwy piasku i błota płetwonurkowie znajdują dowody na niezwykłe bogactwo, ukazujące, jak wyglądało życie w Heracleion.


Grupa archeologów odkryła również ruiny legendarnej świątyni Amona-Geréb, gdzie Kleopatra przejęła rządy nad Egiptem. Świątynia była centralnym punktem miasta.



Tylko przez 15-20 dni w roku woda w miejscu lokalizacji miasta jest przejrzysta. W pozostałej części roku ze względu na wielką ilość poruszanych prądami morskimi osadów widoczność nie przekracza 20 centymetrów. Nurkowie pracują
w ekstremalnych warunkach. Wyznaczają obszar około stu metrów, oczyszczają wodę za pomocą wyposażonych w filtry pomp ssących i tam przenoszą wszelkie nowe znaleziska. Jeśli nic nie znajdują, nurkowie wracają na powierzchnię.


Na zdjęciu brązowa lampa naftowa (II w. p.n.e.), znaleziona w świątyni Amona.


Fragment głowy kolosalnego posągu z granitu czerwonego (5,4 m), symbolizującego boga Hapi - boga Nilu, a patrona żniw w mitologii egipskiej. Hapi reprezentował coroczne wylewy Nilu i według wierzeń tworzył wielkie, bogate w muł, zatem płodne połacie terenu, który pozwalał Egipcjanom zbierać żyzne plony zbóż na brzegach tej rzeki. Jego nazwa oznacza "prąd rzeki". Hapi był znany również jako "Pan ryb i ptaków brodzących" oraz "Władca roślin łożyska rzek."



Moment wydobycia posągu boga Hapi.

Archeolodzy łączą razem wydobyte kolosalne fragmenty świątynnych rzeźb. Są na nich faraon, królowa i bóg Hapi uwiecznieni w czerwonym granicie. Posągi złożono z 17 fragmentów, pochodzą z II wieku n.e.


Ten złoty przedmiot o rozmiarach 11 x 5 cm znaleziono w trakcie wstępnego badania południowego sektora miasta.
Na płytce z wygrawerowanym tekstem greckim oddany jest hołd władcy Ptolemeuszowi III (246-222 p.n.e.).


Wykonany z brązu posąg Ozyrysa, boga-faraona, który został zabity, a następnie zmartwychwstał. Ma założoną koronę Atef symbolizującą wielką moc. Jego otwarte oczy wykonane są ze złota.


Naukowcy wydobywają stelę (płytę nagrobną) Heracleona. Została zamówiona przez faraona Nektanebo I (378-362 p.n.e.) i jest praktycznie wierną kopią steli Naukratisa znajdującej się w Egipskim Muzeum Starożytności w Kairze.


Złota czara znaleziona w sektorze Thonis-Heracleion. Czary takie są zasadniczo płytkimi naczyniami używanymi w całym świecie hellenistycznym do picia i przechowywania płynów.


Ponownie posąg boga Hapi.



Bóg Hapi. Kontrola zabezpieczeń posągu przed wydobyciem go na powierzchnię.



Jedno z zaskakujących odkryć - dowód kreatywności ery grecko-egipskiego Ptolemeusza - posąg Królowej, wykonany
z czarnego kamienia. Naukowcy uważają, że jest to jeden z władców dynastii Ptolemeuszy, być może przedstawiający Kleopatrę II i Kleopatrę III, ubrane w strój Izydy - bogini kobiecości i macierzyństwa.




zajumane z www.joemonster.org
Najlepszy komentarz (24 piw)
nockeer • 2013-06-25, 1:26
Lampa naftowa? O ile wiem to wynalazca lampy naftowej, Ignacy Łukasiewicz, żył w XIX wieku... W tymże samym wieku uzyskano naftę.
"Była to piękna, zamieszkana przez naród żeglarski kraina, z zaawansowaną technologią, monumentalną architekturą oraz wspaniałą stolicą. Zbyt doskonała, żeby przetrwać. Kiedy ludzie rozpoczęli pogoń za pieniędzmi, stracili niewinność, a wtedy gwiazdy przesunęły się na niebie i słońce zaczęło świecić pod innym kątem. Trzęsienia ziemi wstrząsnęły krainą, a wulkany wypluwały z siebie gorące strumienie lawy. Na koniec woda zalała spaloną ziemię i na zawsze starła ją z mapy ziemi."

Tak przedstawia Atlantydę grecki filozof, Platon w 400 roku p.n.e. Po dwóch tysiącach lat małżeństwo z Kanady, Rand i Rose Flem-Ath, zebrali dowody wskazujące, że owa mityczna cywilizacja rzeczywiście mogła istnieć. Próbowali rozwikłać tę zagadkę, co zajęło im dwadzieścia lat i z rodzinnego domu w Nanaimo, koło Vancouver powędrowali aż do czytelni British Museum w Londynie.
Tam nastąpił przełom w poszukiwaniach Flem-Athsów. Porównali starożytne manuskrypty i mapy z dzisiejszymi informacjami i znaleźli dowody na poparcie swoich hipotez. Według nich cywilizacja Atlantydów została w 10000 roku p.n.e. pogrzebana przez lodowce Antarktydy.

Według Platona Atlantyda została zniszczona przez kataklizmy w 9600 roku p.n.e. Jak wiemy, historycy datują narodziny dzisiejszej cywilizacji na co najmniej 1000 lat później. Flem-Athsowie nie byli pierwszymi historykami, którzy uznawali wpływ zmian geologicznych na zróżnicowanie się kultur. Motyw potopu, który zmazuje z powierzchni ziemi różne cywilizacje i miasta obecny jest także w przekazaniach różnych ludów np. Sumerowie i amerykańscy Indianie. Również wspomina o nim judeochrześcijańska Biblia.

Małżeństwo odrzuciło teorię, która głosi, że Atlantyda znajduje się na dnie oceanu Atlantyckiego albo Morza Śródziemnego. Myśleli nad innym rozwiązaniem. Postanowili przychylić się do teorii ogłoszonej w 1953 roku przez amerykańskiego geologa Charlesa Hapgooda, teoria została uznana za interesującą przez samego Alberta Einsteina.

Według Hapgooda narastająca czapa lodowa na biegunach, stając się z czasem coraz cięższa, niejako ściąga skorupę ziemską, podobnie jak skórkę od pomarańczy. Nazwał to zjawisko przemieszczeniem się skorupy ziemskiej.
"Pańska teoria zrobiła na mnie duże wrażenie i uważam, że ma pan rację" - napisał Einstein do Hapgooda. Obecnie zjawisko, które odkrył Hapgood naukowcy nazywają dryfującymi kontynentami, albo płytami tektonicznymi. Jednak według geologów szybkość przemieszczania się mas skał nie przekracza 16 km na milion lat. Hapgood uważał, że jest ona znacznie większa. Jego zdaniem skorupa może przesunąć się nagle i bez ostrzeżenia, tak szybko, że całe kontynenty mogą zniknąć bez śladu.



Jeżeli rzeczywiście 10000 lat temu istniała już rozwinięta cywilizacja, to jest możliwe, że potrafiła ona przewidzieć nadchodzącą katastrofę i przygotować się do ewakuacji. Jeśli natomiast nie była świadoma zagrożenia to trzeba przyjąć, że część jej przedstawicieli zdołała przeżyć kataklizm, ratując się ucieczką w góry, tam, gdzie nie sięgały fale zalewające ich ziemie. Tak wysokie, zamieszkane rejony ziemi to okolice jeziora Titicaca w Andach albo góry Tajlandii i Etiopii - z tych właśnie rejonów pochodzą ślady najstarszych kultur rolniczych, datowane na okolice 9600 roku p.n.e. Przypomnę, że Platon uważał, że Atlantyda została zniszczona w 9600 roku p.n.e. Czyżby więc znajomość upraw roślin została przekazana innym rasom przez ocalonych Atlantydów?

Nie jest wykluczone, że kiedy przeżyła część Atlantów to udało im się zabrać fragmenty swojego świata. Być może część tych przedmiotów wpadła ręce Piri Reisa, tureckiego admirała, w 1513 roku. Być może korzystając właśnie z ich planów morskich sporządził on swoją własną mapę. Jej prawdziwe znaczenie stało się jasne dopiero, kiedy mapa Piri Reisa znalazła się na biurku Hapgooda w 1956 roku.
Zastanawiał się jak na mapie z 1513 roku mogło znaleźć się wschodnie wybrzeże Ameryki Południowej, nie mówiąc już o Antarktydzie, którą odkryto dopiero w 1820 roku. Wysłał więc mapę do ekspertów z Lotnictwa Stanów Zjednoczonych. Eksperci byli zszokowani. Porównali mapę Piri Reisa z geologiczną mapą Antarktydy pokazującą zarys pokrytego lodem lądu, zauważyli, że obie mapy są prawie identyczne.
"Pozwala to wysunąć wniosek, że linia brzegowa została narysowana zanim ląd pokrył się lodem" - stwierdza raport USAF.
Hapgoodowi udało się zdobyć jeszcze jedną, "niemożliwą mapę" sporządzoną przez Oronteusza Fineusza w 1531 roku. Na tej mapie możemy dostrzec całą Antarktydę, z wyraźnie zaznaczonymi szczegółami, takimi jak góry, równiny i rzeki. Wszystkie szczegóły zgadzały się z współczesnymi planami Antarktydy, jak również z opisami Platona, które zanotował 2000 lat wcześniej. Prawdziwość map nie budzi wątpliwości. Oryginalne plany, które posłużyły za wzorzec tych dwóch map, musiały zostać narysowane przez ludzi, którzy osiągnęli poziom cywilizacyjny porównywalny z obecnym. Cywilizacja jednak potrzebowała warunków klimatycznych, które sprzyjałyby wzrostowi populacji. Jeśli przesuniemy Antarktydę 3200 km na północ od kręgu polarnego, to znalazłaby się w strefie klimatycznej, gdzie możliwe jest wyżywienie i rozwój społeczeństwa.

Istnienie zaawansowanej technologicznie cywilizacji już przed 10000 rokiem p.n.e. rzucałoby nowe światło na zagadkę monumentalnych budowli w różnych miejscach świata, których pochodzenie wciąż nie jest ostatecznie wyjaśnione. Między innymi chodzi tu o zbudowane prawdopodobnie przez Majów i Azteków miasta w Ameryce Południowej. Być może Atlantydzi, którzy przeżyli nauczyli ich architektury?

Podobnie możemy rozpatrywać zagadkę egipskich piramid, których budowa wymagała ogromnej wiedzy technicznej. Najnowsze badania wykazały, że Sfinks jest znacznie starszy, niż dotychczas sądzono. Jego twarz ucierpiała bowiem najbardziej wskutek ulewnych deszczy padających ponad dziesięć tysięcy lat temu. Jak to możliwe, skoro według naszej wiedzy cywilizacja starożytnego Egiptu powstała dopiero około 4000 roku p.n.e.?

Związki między starożytnym Egiptem a Atlantydą zdaje się również potwierdzać rozmieszczenie piramid. Naukowcy odkryli, że ich układ jest jest dokładnym odzwierciedleniem fragmentu układu gwiazdozbioru Oriona. Nie takiego, jaki możemy zaobserwować dzisiaj, ale takiego, jaki był w 10450 roku p.n.e. Układ gwiazd widzianych z Ziemi zmienia się z roku na rok w związku z tym, że kąt nachylenia osi ziemskiej ulega wahaniom. Pełny cykl ruchu gwiazd na firmamencie trwa 2600 lat.

Owe wahania kuli ziemskiej powodują przesunięcie biegunów magnetycznych. Średnio co 500000 lat pola magnetyczne zmieniają się i odwracają pozycję biegunów magnetycznych. Ostatnia taka zmiana miała miejsce 780000 lat temu, i jak twierdzą naukowcy, wkrótce możemy spodziewać się kolejnej. Wydaje się, że przebiegunowanie może nastąpić nagle i może wywołać prawie wszystkie rodzaje kataklizmów, od masowej zagłady zdezorientowanych zmianą gatunków po całkowite rozchwianie warunków klimatycznych. Według niektórych zmiana biegunów odpowiada za największe przesunięcia się płyt tektonicznych (znajdziemy o tym w teorii Hapgooda).



Tak Platon wyobrażał sobie Atlantydę na podstawie opowiadań swojego przodka Solana, który z kolei słyszał o niej od egipskich kapłanów. Według opowiadań stolica Atlantydy zbudowana była z kilku koncentrycznie ułożonych kanałów oddzielających od siebie poszczególne strefy: wypoczynkowa, handlowa oraz zbudowany na samym środku pałac królewski.



Mapa Piri Reisa z 1513 roku oparta była na zaginionych, starożytnych planach, wykreślonych zapewne przez naród znakomitych żeglarzy. Przedstawia Afrykę, Amerykę Południową oraz część Antarktydy z dokładnością do pół stopnia, która, jak się wydawało do tej pory, nie była możliwa do osiągnięcia przed rokiem 1735.



Mapa Oronteusza Fineusza z 1531 roku również była kopią wcześniejszych planów. Przedstawia ona Antarktydę (z prawej strony) z zaznaczonymi górami i rzekami, co sugeruje, że kontynent był odwiedzany lub zamieszkiwany przez ludzi zanim został skuty lodem. Dryfujące góry lodowe uniemożliwiały ponowne odkrycie Antarktydy aż do 1820 roku.

]

Mieszkańcy Atlantydy mogli wykorzystywać aktywny do dziś wulkan Erebus na wyspie Rossa jako źródło energii. Odcisk kopalnej rośliny znaleziony na Antarktydzie dowodzi, że kiedyś panował tam łagodniejszy klimat.



Jeśli przed 10000 lat skorupa ziemska przesunęła się nagle o 3200 km, to zamieszkana wówczas kraina mogła zostać wepchnięta do wnętrza koła podbiegunowego. Przy takim założeniu, otoczona przez oceany Antarktyda pasowałaby do platońskiego opisu Atlantydy.


      skopiowane z TUTAJ
      Drodzy Sadyści... ale sadyści a nie rozpuszczone gimbusy. Sprawa dosyć poważna bo dotyczy mojej rodziny.l

      Chciałbym Wam coś przedstawić, skonsultować itp. Zapewne widzieliscie wiele i sporo wiecie na temat różnych rzeczy. Poniżej o co chodzi...

      Teściowa w środę, 01-08-2012 wieczorem po kąpieli zauwazyła na lewej piersi dziwny "znak". Nie wie dokładnie kiedy sie pojawił ale we wtorek nie zauwazyła nic takiego. Nic jej nie bolało, niczego nie czuła. W te dni była sama. Jak owy znak wygląda zobaczycie na zdjęciach poniżej. Powoli zanika. Nie jest wyryty, gdyż po przejechaniu palcem nie czuć nic, także strupka nie ma. Wokół nie ma zmian na skórze, nie jest zaczerwienione. Ma około 2,5cm średnicy i jest zadziwiająco równe, symetryczne.
      I jeszcze jedno... Teściowa jest cukrzykiem i ma kilka innych dolegliwości. Cukier dziennie skakał jej jak wściekły zając. Zawsze coś ja bolało itp, itd... a od dwóch dni cukier w normie, żadnych wahań. Czuje jest bdb, nic jej nie dolega, nic nie boli.
      Nie chcę snuć żadnych teorii że to jakiś demon, duch, UFO czy cholera wie co. Mnie to wygląda na wypalenie w naskórku, nie jest to głębokie ani rozognione więc głębiej nie sięgnęło.

      Powiedzcie proszę, czy zwiedzając czeluście internetu trafiliście na podobne przypadki? Czy kogoś z Was to dotknęło a może kogos bliskiego, znajomego...

      I co najlepsze. Najpierw jakieś dziwne dźwięki się po świecie rozchodzą, niby zbliża się koniec świata a tu takie cos w mojej rodzinie

      Zdjęcia zrobione SE Live WW około godziny 21 dzisiejszego wieczoru.







      Szperając w necie trafiłem na różne wzory pojawiające się na podobnej zasadzie, ale tu jest identyczny
      abovetopsecret.com/forum/thread435536/pg1

      a tu podobne, w Polsce
      nowaatlantyda.com/2012/01/11/znaki/
      nowaatlantyda.com/2012/01/22/znaki-na-ciele/

      proszę o poważne wpisy, bez robienia sobie jaj, które mniemam i tak są nieuniknione.
      Najlepszy komentarz (131 piw)
      groocha76 • 2012-08-03, 22:51
      Czy żona wie ,że oglądałeś cycki mamusi i jeszcze fotki robiłeś?