Córka wdzięczna ojcu. Płacze ze szczęścia. Jej łzy posoliły zimnioka.
Ojciec pomyślał jeszcze chwilę. "Jednak nie wyślę cię do Ameryki." Teraz zimniok jeszcze bardziej słony.
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kiedy położę się wieczorem do łóżka, kiedy wszystko już wyłączę i kiedy robi się cicho... Nie, u mnie nie robi się cicho. Jak ma się robić, skoro słyszę nad głową odgłos jak tętent końskich kopyt. To szczury. Biegają stadami - opowiada mieszkanka osławionego pałacu cudów. Zapraszamy na spacer po budynku socjalnym przy Otolińskiej 23.
Wysmarowane wulgaryzmami wejście do pałacu cudów...
... zaprasza szeroko rozwalonymi - dosłownie - metalowymi drzwiami. W środku jeszcze gorzej: ściany porysowane, brudne, z boku całkowicie rozbite, częściowo podpalone skrzynki na listy.
W drugiej połowie lat 90. władze miasta wpadły na pomysł, jak poradzić sobie z lokatorami z mieszkań komunalnych, którzy zalegali z czynszami. Przygotowały trzy budynki socjalne, największy z nich to dawny hotelowiec Fabryki Maszyn Żniwnych...
Charakterystyczny niebieski lipsk ze szklaną elewacją...
... stoi przy Otolińskiej 23. Na zewnątrz nie wygląda jeszcze dramatycznie, choć zwraca uwagę wybitymi szybami i lasem anten satelitarnych. Otacza go mit pałacu cudów - wszyscy wiedzą, że po zmierzchu tu się nie wchodzi.
Pewnie mało kto pamięta, że na samym początku miasto dawało za darmo mieszkania komunalne na parterze policjantom. Szybko się wyprowadzili.
Dom dla 235 osób
W budynku jest 97 lokali mieszkalnych, w tym 89 socjalnych, 4 komunalne i 4 tymczasowe. Łącznie mieszka tam 235 osób. - Zaniedbania i wygląd estetyczny budynku stanowią konsekwencję dewastacji dokonywanej w głównej mierze przez samych mieszkańców - twierdzą w Miejskim Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej. Jako administrator działający w imieniu gminy zajmuje się on bieżącą konserwacją budynku. W ub.r. pochłonęła ona blisko 16 tys. zł (z budżetu miasta).
- Zapier... listonosza...
... widzi, że skrzynki rozwalone i list luzem zostawił - wykrzykuje w naszym kierunku dziewczyna z korespondencją w ręku.
Krzysztof Piasek, rzecznik płockiej policji: - Od 1 kwietnia 2012 r. do dzisiaj policjanci interweniowali tu 41 razy. 29 było interwencji domowych, 7 interwencji na klatkach schodowych, 3 - przed blokiem, 2 - inne. W dwóch przypadkach osoby zostały zatrzymane w izbie wytrzeźwień, w jednym przypadku - w policyjnym areszcie, w jeszcze innym policjanci wszczęli procedurę Niebieskiej Karty (stwierdzona została przemoc w rodzinie). W pozostałych przypadkach policjanci interwencje zakończyli pouczeniami lub sporządzeniem dokumentacji w celu przeprowadzenia dalszych czynności służbowych.
Jolanta Głowacka, rzeczniczka straży miejskiej w Płocku: - Od początku roku odebraliśmy ok. 20 interwencji pod numer 986 dotyczących tzw. pałacu cudów. Najwięcej dotyczyło zakłócenia ładu i spokoju, czyli np. głośnego zachowywania się przed budynkiem. Było też zgłoszenie o palącym się śmietniku (w sylwestra), laniu wodą z okien (w poniedziałek wielkanocny), wyprowadzeniu groźnego psa bez smyczy i kagańca, a nawet w sprawie nieprawidłowego parkowania. Chcę też podkreślić, że strażnicy miejscy udzielają asysty pracownikom Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, gdy ci przeprowadzają wywiad środowiskowy wśród mieszkańców bloku przy Otolińskiej 23. Z tym, że nasz funkcjonariusz zawsze zostaje na korytarzu, nie słucha tego wywiadu. Poza tym wiele osób, takich, co to śpią na ławkach w różnych częściach miasta, będąc pod wpływem alkoholu, to mieszkańcy właśnie pałacu cudów. Często osoby te trafiają do izby wytrzeźwień. Trzeba jednak pamiętać, że w budynku przy Otolińskiej mieszkają naprawdę różni ludzie. Niektórzy znaleźli się tam w wyniku bardzo trudnej sytuacji życiowej.
Damian: - Mam 15 lat, od 13 mieszkam przy Otolińskiej...
... mama stara się od kilku lat o inne mieszkanie, ale nie wiem, czy kiedyś je dostaniemy. To właściwie całkiem normalny budynek, mamy dwa pokoje... Ja się już przyzwyczaiłem, mieszkam tu przecież prawie od urodzenia. Szczury? No pewnie, że są. Np. w łazienkach, wychodzą dziurami w ścianach. Co robimy po lekcjach? Jakieś bujaczki przed domem są, nie, boiska nie ma. W piłkę chodzę pograć najwyżej na orlika. Niektórzy wyjeżdżają na kolonie socjalne. Ja nie byłem, ale kiedyś pojechałem z mamą na wakacje.
Niektóre wspólne łazienki są wyłączone z użycia...
... skrywają je przyspawane do futryn blachy.
Ewelina (trzyma na rękach małe dziecko): - Szczury i karaluchy - to nami rządzi...
... no i azbest jest wszędzie, dzieci chorują non stop. A zimą często siada prąd, nie działa przez to ogrzewanie. Jak byłam w ciąży, to tylko brzuch przykrywałam, żeby dziecku nie zaszkodzić. Mieszkam tu od dwóch lat, a wiecie, ile płacę za 13 metrów kwadratowych? Dokładnie 324 zł, do tego dochodzą jeszcze światło i gaz.
Anna: Miałam tu zostać tylko pół roku, dzięki Bogu jestem 13 lat
Nie jestem z eksmisji. Kilkanaście lat temu zamieniłam się z jednym panem na mieszkania, ale to, które dostałam okazało się za małe. Jeden pokój na kilkoro dzieci. I tak trafiłam do większego na Otolińską. Jakiś czas temu chodził jakiś młody sprzątacz z listą, żebyśmy się podpisywali. Chodziło o to, że dostaniemy towar np. na odmalowanie ścian, remont łazienek. Tylko że mamy to sobie sami zrobić. No i byśmy zrobili, tu ludzie potrafią różne rzeczy, ale towaru nie dostaliśmy do tej pory! Płacę 1,2 tys. zł plus opłaty i jeszcze chcą, żebyśmy remontowali ten budynek na swój koszt?! Ostatnio córce po nogach przebiegł szczur, jak się kąpała. Opowiadała, że najpierw słyszała, jak szczur gdzieś chodzi, ale jak wpadł jej pod nogi, to takiego pisku narobiła!... Czy w nocy jest tu spokój? Ja nie boję się wychodzić wieczorem czy nocą. Wszyscy tu się znamy. Najgorsi są tylko nowi, no i pijacy.
Drzwi do toalet są wyłamane...
... to co się zza nich wyłania, jest trudne do opisania: stare zniszczone sanitariaty, odpadająca glazura, podsufitka, pełno zacieków i grzyb.
Iwona: - Najbardziej boję się o dzieci
Jestem tu cztery lata. Znowu, bo na początku lat 90. też tu mieszkałam. Kilka lat, bo później wyprowadziłam się do taty. Mieszkaliśmy przy Sienkiewicza, naprzeciwko więzienia. Ale był pożar, do tej pory nikt nie zaczął tego budynku remontować. A ja wróciłam na Otolińską. Na początku nie było tu jeszcze takich złych warunków, jak teraz. Najbardziej się martwię o dzieci, żeby je dobrze wychować. Jedno siądzie do lekcji, to drugie musi poczekać, bo nie ma gdzie się rozłożyć z książkami. Najstarszy syn na szczęście lubi siedzieć w domu, jest spokojny, nigdzie nie chodzi. Ale ten młodszy już zaczyna łapać brzydkie wyrazy od kolegów. Widzę, że charakter zmienił mu się na gorsze. A widzieliście łazienki? Na moim piętrze i tak jest jeszcze w miarę... Ale szczury są. Czy się nie boję? Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Zła tylko jestem, że za takie coś muszę płacić co miesiąc ponad 850 zł. Czynsz jest niski, jakieś 10 zł, ale dużo każą płacić np. za podgrzanie wody. Liczników nie mamy, opłaty są naliczane odgórnie. Latem i tak jest dobrze, ale zimą, jak trzeba dogrzewać ten pokój, to płacę nawet 800 zł za samo ogrzewanie! Nie pracuję, mam ok. 1,5 tys. zł z alimentów i rodzinnego. Ale tu raczej nikt nie pracuje, przeważnie wszyscy chodzą na puszki, złom. Czy jest tu spokojnie? Niektórzy wyjątkowo potrafią >umilić< życie. Są awantury, lecą wyzwiska. Ludzie głównie kłócą się o dzieci. To znaczy jak dzieci się nawyzywają między sobą, to dorośli stają w ich obronie. Jak na zwykłym podwórku? Nie, znacznie gorzej.
Może i dobrze, że nie ma tu światła
W tej części klatki schodowej nie ma oświetlenia, wiszący w powietrzu smród moczu pozwala się domyślać, czym są brudne plamy w kątach. Może więc i dobrze, że nie ma tu światła. Pewnie dlatego nie zauważyliśmy drzwi, za którymi siedzi dwóch ochroniarzy. Drzwi zamknięte, okno zakratowane... Otwiera zdziwiony mężczyzna w koszuli z nazwą agencji ochroniarskiej. Na temat Otolińskiej 23 nie chce rozmawiać on, nie chce także nikt inny z jego firmy. - Oni mnie się nawet boją - mówi na oko 16-letnia dziewczyna.
Ochroniarz: - Robota jak robota...
... dlaczego mamy zamknięte na klucz drzwi? Bo tu wszystko jest, strach otwarte zostawiać... [w tym momencie drugi ochroniarz woła z głębi pomieszczenia tego, który z nami rozmawia. Po kilku sekundach nasz rozmówca ponownie wychodzi, ale stwierdza, że to już wszystko, co miał do powiedzenia - red.].
Młodzież przed pomieszczeniem dla ochrony: - Ludzie to mają w nich wyje...! Co to za ochroniarze, jak boją się do nas wyjść? Oni nawet policji nie chcą wzywać, jak coś się dzieje! A czasem by się przydała policja, jak są jakieś awantury na przykład. Kiedyś często wychodzili, było ich widać na korytarzach. Jakoś bezpieczniej się czuliśmy. A teraz ochroniarze włączą sobie telewizor i tak siedzą przez cały dzień.
Konserwator: - Idę klamki wymieniać...
... bo non stop obrywają. Na okrągło jest tu coś do wymiany...
- Szczury i karaluchy nami rządzą! - woła na korytarzu Ewelina...
... powtarza to jej sąsiadka, potem kolejna kobieta. - Szczury potrafią spaść na korytarz przez dziurę w suficie.
Starych mebli nie zabiorę. Są zarobaczone
Kiedy rozmawiamy na klatce schodowej, pojawia się blondynka w średnim wieku. Jedną ręką prowadzi dziecko, drugą - rower. Odwraca się i przyznaje: - Dostałam nowe mieszkanie, ale nie umiem się przeprowadzić. Nie mam pieniędzy na nowe meble, a starych nie zabiorę, bo są całe zarobaczone. Zniszczyłabym nowe mieszkanie. Nie wiem, co robić.
Opłaty są dla nich jak gwóźdź do trumny
Krzysztof Jaworski, były prezes MZGM: - Średnio dobrze wspominam budynek przy Otolińskiej 23. Nie powinno dojść do koncentracji takiej grupy lokatorów socjalnych w jednym miejscu i w tak dużym obiekcie. W dodatku koszty utrzymania są w nim tak wysokie, że on w ogóle nie powinien być budynkiem socjalnym. Ludzie mają tam niesłychanie wysokie opłaty. Przecież nie wszyscy są tam zdemoralizowani, wielu z nich wyszłoby z tej biedy, tymczasem opłaty są dla nich jak gwóźdź do trumny.
Koncepcja tego budynku nie sprawdziła się
Piotr Nowicki, były dyrektor ds. technicznych w MZGM: - Tam są wysokie koszty, bo m.in. są wspólne łazienki. Ktoś zostawia odkręcony kran i woda leci. Zimą straty w ogrzewaniu są przeolbrzymie. W tym budynku trzeba przeprowadzić generalny remont. No i kwestia społeczna. Należałoby przeanalizować kto tam mieszka i osoby uciążliwe przenieść do innego specjalnego lokalu socjalnego. Koncepcja tego budynku, moim zdaniem, nie sprawdziła się. Nie powinno się gromadzić tylu trudnych lokatorów w jednym miejscu.
Zadłużeni na ponad 4 mln zł
Z informacji MZGM: Za 2011 r. naliczenia za czynsz i media dla lokali w budynku przy ul. Otolińskiej 23 wyniosły ponad 440 tys. zł, natomiast wpływy z tego tytułu jedyne 102 tys. zł. Zadłużenie główne lokali na koniec maja b.r. wynosi 4,25 mln zł, z czego 1,7 mln stanowią odsetki od należności przeterminowanych. Przyrost zadłużenia tylko z ubiegłego roku to kwota ponad 340 tys. zł.
Próbujemy robić zdjęcia, ale żaden z naszych rozmówców nie daje się sfotografować
W pałacu cudów aparat fotograficzny płoszy wszystkich...
Młodzi są szczerzy
Młodzież mieszkająca w pałacu cudów przyznaje wprost, że nie ma problemu zapalić, coś skręcić czy się napić.
Konieczny jest remont
Rafał Kania, były prezes Miejskiego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej: - Budynek socjalny przy Otolińskiej generuje problemy społeczne, a pod względem stanu technicznego wymaga remontu. Są tam kłopoty z ogrzewaniem, które jest olejowe i powoduje bardzo wysokie koszty. Sam czynsz jest bardzo niski, ale pozostałe składniki opłat, są niezależne od administratora. W MZGM powstał już taki zespół, który miał zastanowić się nad tym, jak ograniczyć zużycie energii. Bardzo by pomogło budynkowi podłączenie do sieci Fortum.
Jeśli chodzi o remont, to najpierw - według MZGM - trzeba...
... uzupełnić płyty szklane na elewacji wraz z profilami aluminiowymi, odnowić pomieszczenia sanitarne, wymienić i uzupełnić znajdujące się tam urządzenia, odmalować klatki schodowe i korytarze.