Oto kilka ciekawych przypadków nad którymi warto się zastanowić:
Lot w przyszłość
W 1935 roku, marszałek Królewskich Sił Lotniczych(RAF), Sir Victor Goddard doświadczył wstrząsającego przeżycia w swoim dwupłatowcu „Hawker Hart”.
Goddard był w tym czasie podpułkownikiem i podczas lotu z Edynburga w Szkocji do bazy w Andover w Anglii, zdecydował się na przelot nad opuszczonym lotniskiem w Drem, niedaleko Edynburga. Bezużyteczne lotnisko było porośnięte trawą, hangary były zburzone a krowy pasły się przy pasach startowych. Goddard kontynuował lot do Andover, gdy napotkała go niezwykła burza. Sztorm przywiał ze sobą dziwne żółto-brązowe chmury, przez które najprawdopodobniej pilot stracił panowanie nad samolotem. Maszyna zaczęła się kręcić i spadać ku ziemi.
Ledwo zapobiegając katastrofie, Goddard zauważył, że jego samolot z powrotem leci w kierunku Drem. Gdy zbliżył się do starego lotniska, nagle burza zniknęła i samolot leciał w lśniących promieniach słońca. Jednak tym razem, gdy przelatywał nad lotniskiem Drem, wszystko wydawało się zupełnie inne.
Hangary wyglądały jak nowe. Na ziemi stały cztery samoloty: trzy podobne do siebie dwupłatowce, ale pomalowane w nieznanym, żółtym kolorze, czwarty był jednopłatowcem. Żadnego z nich, brytyjska armia nie posiadała w 1935 roku. Mechanicy byli ubrani w niebieskie kombinezony, co było dla Goddard’a dziwne, ponieważ wszyscy mechanicy RAF byli ubierani na brązowo. Niezwykłe było również to, że żaden z mechaników nie zauważył go lecącego nad nimi. Opuszczając ten obszar, znów natknął się na osobliwą burzę, ale udało się mu się wrócić do Andover.
Dopiero w 1939 roku, brytyjskie siły lotnicze zaczęły malować samoloty na żółto, używać jednopłatowców typu tego, jaki widział Goddard, a kombinezony mechaników zmieniono na niebieskie. Czy Goddard jakimś cudem odbył lot cztery lata w przyszłość, po czym wrócił do swoich czasu?
Złapana w wir czasu
Doktor Raul Rios Centeno, lekarz i badacz zjawisk paranormalnych, powtórzył pisarzowi Scott’owi Corrales’owi historię opowiedzianą mu przez jednego z jego pacjentów, 30 – letniej kobiety, która zgłosiła się do niego z poważnym przypadkiem porażenia połowiczego - całkowity paraliż jednej strony ciała.
"Byłam na campingu w pobliżu Markahuasi", powiedziała do niego. Markahuasi jest słynnym kamiennym lasem położonym około 35 km na wschód od Limy, Peru. "Późnym wieczorem wyszłam pozwiedzać z przyjaciółmi. Nagle usłyszeliśmy niezwykłą odmianę muzyki i zauważyliśmy światło w dziwnym pomieszczeniu z kamienia. Mogłam zobaczyć ludzi tańczących w środku. Podchodząc bliżej poczułam nagły chłód, na który jednak nie zwracałam zbytnio uwagi. Wsunęłam głowę przez otwór. Zobaczyłam osoby ubrane w stroje przypominające modę z siedemnastego wieku. Starałam się wejść do środka, ale jedna z moich koleżanek wyciągnęła mnie". Właśnie w tym momencie, kobieta została do połowy sparaliżowana.
Czy dlatego, że przyjaciółka kobiety wyciągnęła ją z kamiennej kabiny, gdy pół jej ciała znajdowało się w środku? Czy część jej ciała została złapana w czasowym wirze lub wymiarowej bramie? Dr Centeno poinformował, że "EEG wykazało, niepoprawne funkcjonowanie lewej półkuli mózgu, a także zaburzenia fal bioelektrycznych."
Autostrada do przeszłości
W październiku 1969 roku, człowiek znany jedynie jako L.C. i jego wspólnik, Charlie, jechali na północ od Abbeville w Luizjanie w kierunku Lafayette autostradą 167. Gdy jechali wzdłuż niemal pustej drogi , zaczęli wyprzedzać coś, co wydawało się być bardzo powoli jadącym zabytkowym samochodem.
Mężczyźni byli pod wrażeniem bardzo dobrego stanu pojazdu, który miał blisko 30 lat - wyglądał praktycznie jak nowy – również zaskoczyła ich jego jasno pomarańczowa tablica rejestracyjna, na której było wytłoczone jedynie „1940". Uznali jednak, że samochód jechał na jakiś pokaz zabytkowych aut. Gdy mijali wolno poruszający się pojazd, zmniejszyli prędkość, aby przyjrzeć się temu staremu modelowi. Kierowcą starego samochodu była młoda kobieta ubrana w rzeczy noszone w latach czterdziestych, a jej pasażerem było podobnie ubrane małe dziecko. Kobieta wydawała się być spanikowana i oszołomiona. L.C. spytał przez otwarte okno, czy nie potrzebują pomocy. Dama tylko pokiwała potwierdzająco głową. Mężczyzna pomachał jej ręką aby zjechała na brzeg szosy.
Przedsiębiorcy zjechali na pobocze stając za starym autem. Gdy wyszli na zewnątrz ... stary samochód zniknął bez śladu. Nie było możliwości aby gdziekolwiek mógł odjechać niezauważony. Chwilę później inny samochód zatrzymał się do obok mężczyzn i bardzo zdziwiony kierowca, powiedział, że widział ich zjeżdżających na pobocze ... i stary samochód, który po prostu rozpłynął się w powietrzu.
Motel przyszłości
Pewnej nocy, w 1972 roku, cztery studentki z Southern Utah University jechały z powrotem do akademika w Cedar City po dniu spędzonym na rodeo w Pioche, Nevada. To było około dziesiątej wieczorem a dziewczęta chciały już powrócić do swojego dormitorium przed wyznaczonym czasem. Jechały wzdłuż autostrady 56, która miała reputację "nawiedzonej".
Po rozwidleniu dróg, skręciły na północ. Dziewczęta były zdziwione, że czarny asfalt zamienił się w biały cement a trasa kończyła się urwiskiem. Zawróciły i próbowały znaleźć drogę z powrotem na autostradę, lecz szybko zaczęły martwić się nieznanym krajobrazem - czerwone ściany kanionu, które w końcu ustąpiły ogromnym ziemiom uprawnym i wysokim sosnom, których nigdy wcześniej nie można było spotkać w tej części kraju. Zrozumiały, że się zgubiły. Jednak po jakimś czasie poczuły pewną ulgę, gdy zbliżyły się do jakiegoś zajazdu czy motelu. Wjechały na parking i jedna z pasażerek wysunęła głowę przez okno, aby dowiedzieć się gdzie są od „ludzi” wychodzących z budynku. Nagle krzyknęła, każąc kierowcy wynosić się stamtąd - migiem.
Dziewczęta odjechały ale po chwili zdały sobie sprawę, że są ścigane przez ludzi w dziwnych, trzykołowych, jajowatych pojazdów. Szybko przejechały przez kanion i udało im się zgubić tamte pojazdy, wracając na znaną autostradę. Co było powodem krzyku? Dziewczyna mówiła, że tamte istoty nie były ludźmi.
Hotel w dziurze czasu
Dwie pary brytyjskich małżonków, na wakacjach w północnej Francji w 1979 roku jechały, szukając miejsca na spędzenie nocy. Po drodze zauważyli pewien obiekt, które wydawał się być bardzo staromodnym rodzajem cyrku. Pierwszy budynek do którego podjechali sprawiał wrażenie motelu, ale część ludzi stojących przed nim powiedziało podróżnym, że to był tylko "zajazd" i że hotel można znaleźć jadąc wzdłuż drogi. Dalej, znaleźli staroświecki budynek z napisem "hotel".
Wewnątrz, odkryli, prawie wszystko było wykonane z grubego drewna i wydawało się, że nie ma chociażby tak nowoczesnych udogodnień jak telefony. W pokojach nie było zamków, ale proste drewniane zatrzaski. Okna miały drewniane ramy, ale nie było w nich szyb. Rano, gdy jedli śniadanie, do stołówki weszło dwóch żandarmów ubranych w bardzo staromodne kaszkiety i mundury. Po dowiedzeniu się od mężczyzn jak bardzo trudno jest dojechać stamtąd do Avignon, pary zapłaciły rachunek, który wyniósł tylko 19 franków i poszli sobie.
Po dwóch tygodniach spędzonych w Hiszpanii, pary wybrały się na podróż powrotną przez Francję i postanowiły jeszcze raz zatrzymać się w tym dziwnym, ale bardzo tanim hotelu. Tym razem jednak, nie mogli znaleźć budynku. Inne obiekty były w dokładnie tych samych miejscach (widzieli te same plakaty cyrkowe), zdali sobie sprawę, że stary hotel zniknął bez śladu. Zdjęć zrobionych w hotelu nie można było wywołać. A niewielkie badania ich opisów wykazały, że takie mundury nosiła francuska żandarmeria przed rokiem 1905.
Zapowiedź nalotu
W 1932 roku, niemiecki dziennikarz Bernard J. Hutton i jego kolega, fotograf Joachim Brandt, opisali pewną historię, która przydarzyła im się w stoczni w Hamburgu-Altonie.
Po zwiedzaniu stoczni z jej właścicielem, dwóch dziennikarzy postanowiło już odjeżdżać, gdy nagle usłyszeli warkot samolotów nad głową. W pierwszym momencie pomyśleli, że były to praktyki wiertnicze, ale te przypuszczenia bardzo szybko rozwiały wybuchy bomb i ryki dział przeciwlotniczych. Niebo szybko pociemniało a mężczyźni byli w środku obszaru nalotu. Szybko wskoczyli do samochodu i odjechali ze stoczni z powrotem do Hamburga. Gdy opuszczali tamten teren, niebo zdawało się rozjaśniać i znowu znaleźli się w zwykłym, późnym popołudniu. Spojrzeli na stocznie, która nie była zniszczona, nie było piekła wywołanego zrzucanymi bombami ani samolotów na niebie. Zdjęcia zrobione przez Brandt’a podczas ataku nie pokazywały niczego nadzwyczajnego.
Dopiero w 1943 roku Brytyjskie Siły Lotnicze zaatakowały i zniszczyły stocznie - tak jak Hutton i Brandt przeżyli to 11 lat wcześniej.
2