Po ponad 150 latach od jej poznania nadszedł w końcu nieuchronny moment pożegnać się i to na zawsze z teorią ewolucji Karola Darwina. Przez taki kawał czasu można się naprawdę zżyć, polubić lub chociażby przyzwyczaić, a zatem chwila rozstania jest rzeczywiście wzruszająca. To naprawdę jest doniosły moment dlatego też matki powinny w tym momencie natychmiast przytulić mocno niemowlęta do piersi, a silni mężczyźni niech zapalą papierosa.
Jeśli chodzi o spór kreacjonistów i ewolucjonistów w kwestii powstania człowieka - kłamią oczywiście obydwie strony ale szczególnie mocno robi to teoria ewolucji Darwina. Teoria ewolucji zasłania swą niewiedzę w temacie powstania człowieka na fałszu tak prymitywnie zakłamanym, że graniczącym wręcz z definicją klinicznego idioty. Dla ludzi na wyższym poziomie nawet same jej założenia są po prostu nie do przyjęcia.
W momencie, kiedy założenia swojej teorii ogłosił Karol Darwin on sam uważał że cyt. "Znaleziska geologiczne są dość wyrywkowe i nawet jeśli trudno nam się z tym pogodzić, to jednak musimy zdać sobie sprawę, że w tych sprawach zdani jesteśmy jedynie na spekulacje.”
Wtedy jeszcze nie było kłamstw. Darwin zdobył się na odrobinę uczciwości i powiedział po prostu rzetelnie: nie wiem. Dopiero potem, kiedy już zaczął być guru dla swoich wyznawców, a stał się nim tylko i wyła cnie z powodu zmasowanej pro darwinowskiej propagandy, jak każdy któremu woda sodowa uderzyła do głowy i... zaczął kłamać na całego.
Zamiast uczciwych argumentów zaczął wysypywać z siebie żałosne popierdółki składające się z nieprawdopodobnie wręcz kretyńskich przypuszczeń zamiast po prostu przyznać po raz kolejny: nie wiem. Gdyby wypowiedział te dwa magiczne słowa miałby mój szacunek, ponieważ to żaden wstyd zaproponować coś nowego lub czegoś nie wiedzieć. Wstydem i hańbą jest natomiast świadome i celowe kłamstwo. Kłamstwo bowiem kiedyś wyjdzie na jaw a autor świadomego może wówczas liczyć zamiast szacunku na śmieszność.
Mały przykładzik?
Proszę bardzo.
Cytat:
„Gatunki żyjące na Marsie i Ziemi, mogą się okazać bardzo podobne do siebie” – Karol Darwin
Poręczny cytacik, prawda? Ten będzie jeszcze poręczniejszy:
Cytat:
„Lepiej siedzieć cicho i być uważanym za głupka, niż coś powiedzieć i rozwiać wszelkie wątpliwości” – Abraham Lincoln
Darwin nie tylko jednak bredził bez sensu ale również robił pseudonaukowe bzdury przeczące zdrowemu rozsądkowi. Na przykład dwanaście odmian zięby, które zaadaptowały się do miejscowych warunków na wyspie Galapagos, Darwin gorliwie „odkrył” i jeszcze gorliwiej sklasyfikował, jako dwanaście różnych gatunków. I wszystko fajnie tylko, że jeszcze w 1837 roku prawdziwy znawca ptaków, czyli ornitolog John Gould przebadał „okazy” Darwina i udowodnił, że to nie są wcale różne ptaki, lecz 12 odmian tego samego gatunku, albowiem pomimo przypadkowych mutacji i selekcji naturalnej ich istota czyli „ziębność” jest nietknięta.
Wyznawcy jego ewolucji tymczasem jak przystało na dobrze oszołomionych wcale nie zrażają się tym, że Drwin nie był nieomylny i tę jego teorię wynieśli już w międzyczasie na naukowy piedestał. Wykłada się ją jako udokumentowany naukowy fakt a nie zlepek niepotwierdzonych hipotez, którym jest w rzeczywistości. Pominięto i to po chamsku bardzo niewygodny etap zbierania dowodów, który zawsze powinien najpierw podeprzeć jakąkolwiek teorię. Zacznijmy więc od tego czym w ogóle jest ewolucja.
Oto definicja: ewolucja – proces biologiczny polegający na powolnych zmianach organizmu w czasie, skutkiem którego jest m.in. powstawanie nowych gatunków. Tyle wolna encyklopedia. A teraz należałoby to rozjaśnić żeby zrozumiał każdy. Teoria ta twierdzi, że następują zmiany w materiale genetycznym, które powodują jego uszkodzenia zwane mutacjami. Mutacje z kolei powodują że organizmy biologiczne nieustannie się zmieniają - mutują. Mutacje są uszkodzeniami DNA i jak obliczono jedynie jedna na dwadzieścia milionów jest określana mutacją pozytywną. Wszystkie pozostałe mutacje są negatywne.
Z mutacjami się rozjaśniło a więc zostało jeszcze tylko opisać skąd się biorą i już. Otóż mutacje mogą powstawać na przykład pod wpływem promieniotwórczości. Cząstki radioaktywne wnikają dajmy na to w organizm kobiety i uszkadzają DNA w jej jajeczku. Jajeczko zostaje zapłodnione u napromieniowanej kobiety i cały uszkodzony przez promieniotwórczość materiał genetyczny powiela się wraz z tym uszkodzeniem razem z embrionem. Mija parę miesięcy i kobieta rodzi mutanta o dwóch główkach czy coś jeszcze śmieszniejszego.
Takie przypadki są doskonale znane nauce a więc w zasadzie nie powinno być pytań, prawda? Każdy niedowiarek musi przyznać, że z mutacjami tak jest. Każdy kto zna statystyki wie, że jedna mutacja na dwadzieścia milionów nie jest uznana za błędną. Można by tu jeszcze zapytać skąd się brały mutacje zanim wynaleziono promieniotwórczość ale nie warto bo promieniotwórczość istniała oczywiście od zawsze a nie od chwili jej odkrycia.
Podam przykład. Istnieją sobie w kosmosie jakieś cholernie małe cząsteczki o trudnej do zapamiętania nazwie, które zapierniczają z prędkością światła przez przestrzeń. Zapieniczają tak sobie odkąd istnieje wszechświat. Mają tak fantastyczną prędkość, że przebijają wszystko, słońca, księżyce czy dajmy na to planety. Przebijają na wylot i nawet nie tracąc prędkości lecą sobie gdzieś dalej w cholerę. Kosmos jest pełen tego syfu.
A jaką mają energię oraz ile tego jest? Żeby nie pieprzyć od rzeczy o jakiś elektronowoltach do potęgi którejś tam, powiem po ludzku: są cząstki wysoko i nisko energetyczne. Jeśli za wzorzec przyjąć cegłę zrzuconą z pierwszego piętra to wyjdzie nam i to bardzo precyzyjnie energia cząstki wysokoenergetycznej. Taka wali w Ziemię co sekundę. Czy energia cegłówki spadającej na łeb jest już do wyobrażenia? No myślę.
Ponadto są również cząsteczki niskoenergetyczne, ponieważ kiedy cząstka wysokoenergetyczna wejdzie w atmosferę i natrafi na jej atomy to natychmiast robi się bajzel jakby kto przypieprzył kulą w kręgle. W ułamku sekundy powstają miliony innych cząstek – tak zwanych wtórnych. Cząsteczki te udało się namierzyć i wykryć naukowcom gdzieś na dnie nieużywanej kopalni. A więc cząstki istnieją. Zostały zmierzone, zauważone, jakoś tam nazwane i tak dalej.
Cząsteczki te więc są potwierdzone naukowo. Są, lecą skądś dokądś, a lecąc przebijając się przez wszystko co stoi im na drodze. Trafiają więc oczywiście na ludzi od czasu do czasu, prawda? Pewnie że prawda, bowiem normalny człowiek co sekundę obrywa kilkanaście razy cząstką wtórną. Ludzie nienormalni czyli górale obrywają odpowiednio częściej, gdyż mieszkają na większych wysokościach i nie mają aż tak grubej osłony z naszej ukochanej atmosfery jak nizinny homo sapiens.
Nie wierzycie? Oto cytat z wolnej encyklopedii:
Cytat:
„Kretynizm, matołectwo – obecnie nieużywany termin oznaczający niedorozwój umysłowy ciężkiego stopnia powstały w wyniku wrodzonej pierwotnej niedoczynności tarczycy. Niegdyś choroba ta była bardzo często spotykana wśród ludności zamieszkałej w rejonach górskich. W niektórych wioskach ponad połowa populacji dotknięta była tą przypadłością. W latach 60. XIX wieku Rudolf Virchow udowodnił, że przyczyną choroby jest uszkodzenie tarczycy. W 1922 stwierdzono zależność częstości występowania kretynizmu od zawartości jodu w glebie. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca stosowanie obficie jodowanych soli w miejscach w których występuje.”
I to by myślę tłumaczyło w zupełności o wiele wyższy wskaźnik kretynów wśród górali. Światowa Organizacja już co prawda nie nazywa ich kretynami lecz chorymi bo tak jest ładniej i mniej kretynów się obrazi, ale i tak nie dostarczono im soli jodowanej tylko drogowej żeby druga połowa „niektórych wiosek” miała przynajmniej raka jeśli już się upiera i nie chce zostać kretynami. Brak jodu powoduje efekty straszne, (i śmieszne).
„Góral oszalał” „Góral amputował sobie penisa”, „Góral zabierał bogatym i zamiast sobie rozdawał biednym”, itp, itd., to tylko tak nawiasem parę współczesnych faktów. No ale patrząc obiektywnie na zagadnienie górali, odpowiedzmy sobie uczciwie na proste pytania: czy ktoś kto całe życie ma pod górkę i dobrowolnie przyjmuje większe od normy dawki energetycznych cząstek prosto w banię, może być normalny? Jak nazwać człowieka, który wiedząc, że po cegłówce przechodzącej mu przez mózg najprawdopodobniej stanie się kretynem, dobrowolnie zwiększa szansę na takową okoliczność? No jak?
Przecież od tysięcy lat ludziom zamieszkałym na większych wysokościach znacznie częściej odbijała palma! A im wyżej tym gorzej przecież. Astronauci podczas miesięcznej misji łykają dawkę promieniowania kosmicznego odpowiadającą dawce jaką otrzymuje ziemianin przez 90 lat. Nieważne... aby nie odbiegać od tematu najpierw należałoby wspomnieć i to szczegółowo o podstawach ewolucji. W skrócie wygląda to tak.
Dawno, dawno temu planeta Ziemia stygła bo była gorąca kiedy powstała. Otoczenie czyli kosmos było zimne toteż Ziemia stygnąc sobie parowała. Para się skropliła tworząc atmosferę a ta wywołała deszczyk, kiedy jej skoczyła wilgotność. Opady najpierw wypłukały ze skorupy minerały, a kiedy podczas burzy piorun przypierdzielił w mętną wodę powstały z nich aminokwasy. Z już połączonych aminokwasów powstały łańcuchy protein, te potraktowane enzymami zaczęły tworzyć nukleotydy. Te pląsając w wodzie natrafiały na inne nukleotydy i tworzyły kwasy w tym DNA. DNA natomiast już tak samo jak górale, potrafi się już kopiować samo, no więc obie wstęgi się rozdzielają i nukleotyd po nukleotydzie jak już tylko się gdzieś tam odnajdą to wówczas hmmm... wtykają się w siebie nawzajem
Tak wyewoluowały komórki. Te się połączyły i dalej poszło naprawdę ekspresem: mięczaki, skorupiaki, owady, ryby jakieś, płazy, gady, ptaki, ssaki, no i kuźwa człowiek jako szczytowe osiągnięcie ewolucji powstałe z małp naczelnych. Dlaczego taka kolejność od organizmów prostych do złożonych? Darwiniści mają odpowiedź. W międzyczasie bowiem kosmiczne cząsteczki, te małe, wredne i szybkie, przez cały czas napierdzielały we wszystko co żyje na Ziemi i powodowały miliony milionów mutacji. Miliardy lat na to miały, no więc było tych mutacji od cholerki i troszeczkę.
I tak na przykład jaszczurka w którą walnęła cząsteczka na etapie embrionalnym wylęgła się już nie jako jaszczurka tylko... krokodyl. Z płaza powstał gad. Logiczne? Jak najbardziej logiczne i zgodne z teorią ewolucji ale tylko dla niedouczonych debili, którzy wierzą w coś takiego. Ja nie przyjmuję niczego na wiarę i żądam dowodów zanim się dam przekonać. A skoro wszelkie dowody twierdzą, że jest to niemożliwe nawet teoretycznie...
Jak mam niby uwierzyć w tak mocno naciąganą lipę i nie stracić szacunku do własnej inteligencji? W rzeczywistości bowiem dla naszej jaszczurki sprawa wygląda bardzo ale to bardzo nieciekawie i to pod jakim by kątem na to nie spojrzeć:
Po pierwsze, zanim by z niej powstał nasz szczęśliwy krokodyl numer jeden, musiałoby powstać dziewiętnaście milionów dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć krokodyli nieudanych. Takich z dwiema głowami i tak dalej. Zgoda? A co mamy tymczasem? Jest masa skamieniałych oraz żywych krokodyli ale mimo tak korzystnej przewagi liczebnej nie udało się odnaleźć żadnego z tych które źle zmutowały. Ani jednego. Wszystkie są bez zarzutu. Cały krokodyli gatunek ma się dobrze i nie ma żadnych egzemplarzy przejściowych.
Po drugie, z kim kopulował owy pierwszy zajebiście szczęśliwy krokodyl, skoro dopiero wraz z nim powstał nowy gatunek i nie było jeszcze innych krokodyli? Nie mógł on przecież wydymać żadnej jaszczurki bowiem istnieje...
SEKS FARMERSKI
Oto on: Jak świat długi i szeroki od niepamiętnych czasów górale wykorzystują seksualnie swoje owce. Wieśniacy też od dawien dawna wytrwale gwałcą swoje jałówki a jednak nie powstają nowe gatunki. Na pustyniach dymane są wielbłądy, w miastach psy, a w Afryce nawet małpy naczelne. W jednej z lepszych książek wszech czasów (Witajcie W Ciężkich Czasach) wyczytałem, że na Dzikim Zachodzie jakiemuś spryciarzowi udało się wyznaczyć nawet kota
Zjawisko to jest znane pod nazwą seksu farmerskiego tylko co z tego wynika, skoro nowi górale wyskakują jak świat światem z góralek a nie z owiec, a nowi wieśniacy przybywają do naszego wesołego grona bezpośrednio ze zjełczałych łon kobiet wiejskich a nie dajmy na to krowich?
Dlaczego odwieczne starania homo sapiens nie przynoszą efektów w tym względzie? Czyżby za duże różnice dróg rodnych albo narządów? Ależ skąd. Każda porządna jałówka mogłaby teoretycznie rodzić nawet dorosłych farmerów. Takich po pięćdziesiąt kilo lub więcej – od razu gotowych do orki. Dlaczego żaden w formie przystosowanej do prac polowych nie wyewoluował jeszcze? Dlaczego nie ma żadnego górala chociażby z kopytami i wszyscy oni muszą używać ciupagi na stromych podejściach?
Przecież zważywszy na liczbę ludzi, jaka się przetoczyła przez dzieje ludzkości, już dawno było i to grubo ponad dwadzieścia milionów podejść w zakresie farm seksu a i kosmiczne cząsteczki napierdzielały non stop, nieprawdaż? Napierdzielały i owce i wieśniaków i jałówki i górali. Nieustannie i po równo. I co? Ano nic, bowiem nawet najbardziej napalony góral nie jest w stanie zmienić swojej liczby chromosomów a tylko to decyduje o zapłodnieniu.
Jeśli liczba chromosomów nie jest identyczna nie ma szans na zajście w ciążę. Nie pomoże nawet uderzające podobieństwo krowy i kobiety wiejskiej, na które zazwyczaj powołują się wieśniacy. Myślicie, że bredzę? Ha... bacologia to nie jakieś tam przypuszczenia tylko zgromadzone naukowe fakty a fakty są takie że jakiś kretyn pomylił nawet krowę z koniem – to musi był jakiś gej sądząc z opisu poniższego eksperymentu.
Portal nasygnale.pl 28 lipiec 2011:
Szok! 17–latek zgwałcił konia na oczach policjantów
Cytat:
„Stróże prawa z Węgorzewa (woj. warmińsko–mazurskie) przeżyli prawdziwy szok. Jechali zatrzymać złodzieja, a złapali na gorącym uczynku pijanego dewianta! 17–latek na oczach policjantów zgwałcił małego konia. Policja otrzymała zgłoszenie o próbie kradzieży konia z jednego z gospodarstw na terenie miasta. Funkcjonariusze natychmiast udali się pod wskazany adres. Na miejscu nie mogli uwierzyć własnym oczom. Na polu zobaczyli 17–letniego chłopaka, który gwałcił młodego źrebaka. Chłopak podczas interwencji zachowywał się agresywnie. Został więc obezwładniony i zatrzymany przez funkcjonariuszy. Miał ponad promil alkoholu we krwi. Policjanci ukarali go 500–złotowym mandatem za „wykorzystanie zwierzęcia do celów niezgodnych z jego naturą”. To jednak nie koniec. O tej szokującej sprawie została powiadomiona prokuratura. Nastolatek będzie odpowiadał za znęcanie się nad zwierzęciem na podstawie ustawy o ochronie zwierząt. Grożą mu nawet dwa lata więzienia. Sprawą najprawdopodobniej zajmie się także Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Ciekawe, co na to rodzice młodzieńca?”
Dobre, prawda? Na zakończenie newsa redaktor pozostawił pytanie ale niewłaściwe bo:
1. Bardzo nisko mi lata co na to wszystko rodzice niedoje**. Przecież to takie same niedoje** jak ich pociecha. Bocian go przecież nie przyniósł, prawda?
2. Najważniejsze jest te pytanie nie zadane przez redaktora czyli: jak też będzie wyglądało w praktyce „zajęcie się sprawą” przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami?
No jak? Towarzystwo przydzieli źrebakowi psychologa? Czy może wyśle go na złożoną terapię dla „ofiar przemocy seksualnej” do jakiegoś przytulnego żłoba? Tyle rzeczy chciałbym wiedzieć... a nie wiem – eksperyment naukowy aczkolwiek ciekawy został w tym państwie policyjnym w najlepszym momencie przerwany... Nie dowiemy się zatem na przykład kiedy wreszcie zostanie powołane w Polsce do życia Towarzystwo Opieki Nad Ludźmi?
Ten kraj nękany judeokracją już od dawien dawna potrzebuje takiej instytucji, no ale cóż... nie każdy ma farta być koniem. Dla nieszczęśliwej większości pozostaje jedynie hmmm... rżreć sobie od czasu do czasu z radochy... iiiiiiiiihhaaaaaaaaaa! Tak że o zapłodnieniu decydują wyłącznie chromosomy. Mało tego, nawet dwie na pozór takie same żaby nie są w stanie zapłodnić się wzajemnie, jeśli mają inną liczbę chromosomów.
Gdyby jeszcze komuś było mało przykładów to niech koronnym będzie ten, że pająków jest około 50 tysięcy gatunków i żaden nie może się krzyżować z innym! Chromosomy a w szczególności ich liczba – to wszystko. U dziesięciu procent ludzi zdarzają się mutacje w tym względzie. Dlaczego? Oprócz wspomnianych cząsteczek również demokratyczne rządy już dawno zadbały żeby promieniotwórczości wystarczyło dla wszystkich – jest Czernobyl Fukishima i jest fajnie w tym względzie. W efekcie zamiast 46 coraz częściej wyskakuje mutantom jeden chromosom mniej lub jeden więcej.
Efekt tego z kolei zjawiska? Mutantowi nie posiadającemu 46 chromosomów nie uda się zapłodnić normalnego człowieka. I to pomimo iż to ten sam gatunek! Wniosek? Bacologia nie wciska kitu i wniosek jest morderczo logiczny gdyż podparty milionami dowodów!
Ewolucja wcale nie opiera się na mutacjach pozytywnych, (bo nawet ich nie dzieli na dobre i złe) lecz się przed nimi wszystkimi broni i to ze wszystkich możliwych sił, fundując mutantom bezpłodność!
Każdy kto ma oczy które widza a nie tylko patrzą i poziom jodu w normie musi przyznać bacologii rację
Co więc robi mutant zbyt debilny na to, aby samodzielnie dojść do oczywistych wniosków? Jak to co? Idzie i się leczy u pseudo konowała na pseudo bezpłodność. Kupuje tony preparatów hormonalnych, wzbogaca koncerny medyczne i dalej jest głupi jak był, bo od propagandy i preparatów nikt jeszcze nie zaszedł w ciążę.
Gdyby nie był tępy to by wiedział, że nie ma u niego bezpłodności tylko pochrzaniona liczba chromosomów i zamiast trwonić czas na pseudo lekarzy, najnormalniej w świecie poszukałby sobie kobiety – mutantki, których też jest przecież 10 procent. Z nią jak najbardziej mógłby mieć potomstwo bez udziału osób postronnych i koncernów. Niektórzy tak robią – w końcu nie wszyscy są przecież debilni. I co się dzieje? Przecież to wiemy.
Powstaje nowy gatunek!
Orkiestra gra, ewolucja rządzi no i alleluja, prawda? Prawda tylko, że to gatunek mocno chwilowy i wcale nie rozpieszczany przez Ewolucję. Gatunek ten bowiem, może się dalej rozmnażać tylko i wyłącznie we własnym gronie a więc: kazirodztwo, regresja, z każdym pokoleniem rosnąca ilość defektów psychicznych oraz genetycznych no i... ostateczna klęska prowadząca do eliminacji.
Nie ma zmiłuj w tym względzie. Ewolucja ma i na takie wybryki jakimi są sprytni mutanci lekarstwo – odcina taką gałąź wcześniej czy później. A nawet robi to humanitarniej od debilnego homo sapiens, bo bez obozów koncentracyjnych, bez eutanazji, bez morderstw. Mutanci są skazani na wymarcie czysto i w rękawiczkach.
Podsumowując więc, nawet jeśli optymistycznie założyć że ten szczęśliwy pierwszy krokodyl (jeden z owych dwudziestu nie odnalezionych milionów) nie był jedynym szczęśliwym mutantem tylko że no masz... wyewoluował jeszcze kuźwa jeden taki sam (czyli że jest już tych nieodnalezionych 40 milionów sztuk) i że no masz... one spotkały się obydwa no masz... identyczne na całej kuli ziemskiej... bo wyewoluowały idealnie no masz... w tym samym miejscu i w tym samym momencie a nie pięć lat w tę lub tamtą lub na różnych kontynentach... to wychodzi taki fart przy którym cały rachunek prawdopodobieństwa należałoby od nowa napisać na samych tylko potęgach aby było możliwe do zrealizowania nawet na poziomie teorii takie prawdopodobieństwo.
Gwiazd jest mniej niż szansa na taki fart! Bitów w Internecie również! Ta liczba nawet nie ma nazwy – to po prostu nieskończoność! Zrozumcie, że statystycznie o wiele łatwiej jest wam wygrać główne nagrody we wszystkich światowych loteriach niż temu jednemu krokodylowi uprawiać seks choćby tylko raz!
Pomijając już nawet, że jest to po prostu matematycznie niemożliwe nawet w tym jednym przypadku to musicie sobie poradzić jeszcze z tym, że teoria ewolucji każe wam wierzyć (!) w takie samo coś przy każdej jednej cholernej zmianie gatunku. Każdej! A gatunków mamy jak mrówków. Przy każdym z 50 tysięcy pająków również musiałby mieć miejsce taki sam fart. Przy każdym innym podobno wyewoluowanym gatunku także. I jak? Jesteście wciąż optymistami w tym względzie?
Przecież przy liczbie istniejących obecnie gatunków CO CHWILĘ powinno się znajdować dowody, czyli egzemplarze przejściowe których po prostu... nie ma. Ale mniejsza z dowodami, bo co w takim razie z regresją genetyczną, jeśli te krokodyle i oczywiście wszystkie inne nowe gatunki uprawiałyby kazirodztwo? Hmm? Przecież oglądasz człowieku Animal Planet i doskonale wiesz, że nawet dzikie psy żyjące w watahach, nie pieprzą się z tego właśnie powodu w gronie krewnych. Suki się parzą owszem z jak najsilniejszym samcem, następnie szczenią się ale... z całego miotu w stadzie pozostają jedynie samce. Samice w posagu dostają kość i idą precz, szukać sobie partnerów w nie spokrewnionych watahach.
U nizinnego homo sapiens i Człowiekowatych z miasta, podobnie. O tym że tego nie wyjaśni ci logicznie żaden zwolennik Darwina zapewniam cię. Nie wyjaśni ci również żaden maniak religijny dokładnie tej samej historii tylko że z Adamem i Ewą zamiast krokodylów. A pytanie jest przecież bardzo proste: Jak to się stało, że z dwóch egzemplarzy mutantów powstał gatunek który nie uległ degeneracji? Proszę mi to wytłumaczyć lub najlepiej zademonstrować na myszach, psach albo mrówkach.
Na ludziach takie doświadczenia już były i to bardzo liczne i nie trzeba ich przeprowadzać ponownie. O tym, że z degeneracją genetyczną w przypadku kazirodztwa jest tak a nie inaczej świadczą wręcz wyczerpująco każde jedne bez wyjątku dzieje „rodów królewskich” które „przebiegle” krzyżowały się w celu zachowania władzy wyłącznie wśród krewnych. Z każdym kolejnym, kazirodczym pokoleniem takich „spryciarzy”, przychodziły na świat coraz bardziej upośledzone jednostki. Do chwili aż przestały przychodzić w ogóle, ponieważ istnieje krytyczna wartość debilizmu przy której automatycznie zanika nawet popęd płciowy. Kretyn go nie odczuwa... no i finito. Adios peperoni. To po prostu potwierdzony i bezsporny fakt. Ciekawe co na to Darwin, królowa Elżbieta, no i aha Watykan?
Milczą a więc ja wam powiem. Książę Karol - ten sam „wieczny następca tronu” którego znacie z tela-vizji ma służącego od wyciskania mu pasty do zębów prosto na szczoteczkę. On nie jest bowiem tak do końca samodzielny. Posiada także bardzo charakterystyczną dla sprawnych inaczej minimalną odległość źrenic, tak że w zasadzie sam sobie pewnie może zaglądać w oczy bez pomocy lustra i niestety ale NIGDY nie obejmie tronu. Nie spełnia nawet tych minimalnych wymagań jakie są potrzebne aby nie pomylić deski klozetowej i królewskiego siedziska. A więc został pominięty – jak bardzo wielu w brytyjskiej rodzinie „królewskiej” i żyje poza nią, gdzieś na emigracji he he he wewnętrznej. Czasami powie coś ciekawego:
Cytat:
„Gdyby istniała reinkarnacja chciałbym się odrodzić jako wirus który wyniszczy ludzkość” – Książę Karol
... ale to tylko czasami... z reguły książę Karol oddaje zęby do czyszczenia i uprawia sobie w milczeniu ogródek... ale i tak dobrze jest wiedzieć o czym sobie w samotności marzy, prawda?
Oprócz arystokratów, darwinistów i oszołomów religijnych wszyscy inni, czyli wykształceni w prawdziwych naukach doskonale przecież wiedzą, że z 46 chromosomów każdy człowiek otrzymuje 23 od mamusi i 23 od tatusia. Po co? Ano po to aby Ewolucja trwała. Ta prawdziwa Ewolucja z dużej litery – ta istniejąca od zawsze a nie od momentu „wynalezienia” przez Darwina. Ta odwieczna Ewolucja jak najbardziej dba o to aby przetrwały jednostki najlepiej przystosowane ale uwaga: JEDNOSTKI W RAMACH ISTNIEJĄCEGO GATUNKU.
Dowód? Proszę bardzo. Każdy z nas, każdy bez wyjątku człowiek na Ziemi, jest nosicielem kilkudziesięciu genów zawierających program „wady genetycznej”, czyli uszkodzony fragment DNA. Za to możemy podziękować między innymi cząstkom kosmicznym oraz rządom. Czy zatem wszyscy jako ludzie jesteśmy popaprańcami?
Nie jesteśmy oczywiście, ponieważ aby ten program „wystartował” i wywołał chorobę genetyczną musi być komplet tej „wady genetycznej”, czyli 46 popieprzonych chromosomów złożonych do kupy. 23 od mamusi i 23 od tatusia, jasne? Spośród miliardów możliwych kombinacji szansa na to że i mamusia i tatuś ma takie same błędy DNA jest w praktyce minimalna. A więc program nie startuje i olbrzymia większość ludzkości i tak nie choruje na to co ma zaprogramowane w genach. Chorują natomiast ci, którzy rozmnażają się w gronie krewnych. Ci bowiem jak najbardziej mają skompletowane wady genetyczne. Posiadają niemal identyczne chromosomy po rodzicach, a więc program się nakłada no i... startuje. Przychodzi na świat „czystej krwi” idiota, „dobrze urodzony” debil lub kretyn „arystokrata”. Tak walczy prawdziwa Ewolucja z pieprzoną arystokracją, książątkami, królewnami, milordami, Darwinami i tak dalej. O tym wiedzą nawet dzikie psy i najprostsze organizmy. Uparcie jednak nie chcą tego przyjąć do wiadomości wyłącznie oszołomy religijne oraz wyznawcy Darwina.
Nadal wierzysz w darwinowską ewolucję? Jeśli tak to czeka na ciebie kilka trudnych pytań, przygotowanych przez bacologię, czyli naukę wyszukiwania słabych punktów w pseudonaukach i przesądach.
Pytanie pierwsze. Skąd się wziął sutek wieloryba? No skąd? Jeśli zapytasz kogoś kto wierzy zamiast wiedzieć dowiesz się oczywiście że... wyewoluował.
Ja ci powiem uczciwie: cholera wie skąd się wziął. No jest sutek i tyle. Powiem ci też jeszcze uczciwiej, że niemożliwe jest jego powstanie drogą ewolucji, ponieważ wieloryb jest ssakiem. W dodatku karmiącym pod wodą. Nie ma wielorybów lądowych. Nie ma wielorybów lądowo – wodnych. Nawet wśród skamieniałości. A nawet gdyby były to jak do cholerki miałby wyewoluować ten jego sutek tak aby nadawał się do karmienia pod wodą? Jest on tak specyficznie skonstruowany, że wielorybi noworodek może go ssać jak głupi i się nie utopi. Każdy jeden etap przejściowy tego cholernego sutka, musiałby spowodować śmierć przez utopienie wielorybich noworodków no i... śmierć gatunku, prawda? Taki sutek jaki mają wieloryby może istnieć albo od razu w gotowej formie albo nie istnieć wcale. Nie ma czegoś pomiędzy. Nawet nie może być, bo by nie było wielorybów.
Jeśli nadal się wahasz człowieku zapytaj wierzącej w ewolucję kobiety czy zdecydowałaby się karmić swoje dziecko pod wodą aby jej wyewoluował lepszy sutek.
Pytanie drugie.
Jak powstało życie na Ziemi?
Powstanie życia na naszej planecie darwiniści tłumaczą tym, że piorun przypierdzielił w ziemskie zasoby wody jeszcze w pradziejach. Mówią, że to bardzo możliwe statystycznie. Mówią tak bowiem, przez całe miliardy lat pioruny tłukły w wodę bilionami wyładowań atmosferycznych. Zrobili nawet liczne doświadczenia w tej intencji. Zebrali gazy jakie były pierwotnie na Ziemi w charakterze atmosfery oraz składniki prazupy, czyli jej zasobów wodnych. Następnie tłukli w ową prazupę tygodniami wyładowaniami elektrycznymi o wysokim napięciu. Efekt tych doświadczeń?
Euforia tych pseudo naukowców bowiem, za każdym razem rzeczywiście powstawały w prazupach cząsteczki, a nierzadko nawet całe łańcuchy komórkowe. Chyba nawet jakieś cukry jeszcze. Wszystko więc gra, prawda? Nieprawda, bowiem zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa powstają w tych doświadczeniach łańcuchy i prawo i lewoskrętne. Sprawiedliwie i po równo. 50 procent takich i 50 takich. Co z tego wynika?
Ano to, że cząsteczki prawo i lewoskrętne nienawidzą się bardziej niż protestant i katolik. Zachowują się bardziej jak semita i antysemita czyli natychmiast wzajemnie się trują dążąc do likwidacji. Są tak wysoce toksyczne dla siebie, że natychmiast się wzajemnie unicestwiają. Jak materia z antymaterią. Żadna ze stron nie bierze jeńców.
Najlepsze jednak dopiero będzie. Powinieneś bowiem człowieku wiedzieć, że i ty i ja i cała reszta ziemskiej biologii składa się tylko i wyłącznie z cząstek lewoskrętnych. To stąd bezpośrednio tak wielki sukces penicyliny, jako leku składającego się z cząstek prawoskrętnych. Ona bowiem truje wszelkie drobnoustroje bezlitośnie. W naturze jednak ani ona ani inny antybiotyk nie występuje na naszej planecie składającej się wyłącznie z cząstek lewoskrętnych. Przepraszam, jest jeden wyjątek – wirus wąglika ale już nie przepraszam za to, że jest arcytoksyczny. Jest on taki właśnie ze względu na swoją prawoskrętność!
Stąd już pytanie trzecie.
Jak to możliwe zatem, że natura przez miliardy lat napierdzielała miliardy razy wyładowaniami w prazupę i zawsze ale to zawsze wychodził jej tylko orzełek?
Pytanie czwarte – już takie formalne żeby pokopać leżących wyznawców Darwina.
Skoro człowiek wyewoluował od małpy no to od której konkretnie?
Białej?
Czarnej?
Żółtej?
Podpowiedź: Choćbyś ogolił do gołej skóry wszystkie małpy na świecie a nawet wydepilował im odbyt, to i tak nie uzyskasz odpowiedzi, zapewniam. Niektórzy próbowali je golić, tak zwani „naukowcy” brytyjscy.
A więc pytanie piąte.
Jak już spotkasz jednego z tych małpich fryzjerów nazywanych dla niepoznaki „brytyjscy naukowcy” zmilcz litościwie na temat koloru skóry i zapytaj go:
dlaczego człowiek nie ma takiego owłosienia jak one? Kiedy zapewne małpi fryzjer odpowie ci, że w ramach „przystosowania się” gatunek ludzki zaczął się odziewać w skóry zwierząt, zapytaj go szybko:
Pytanie piąte a.
DO CZEGO SIĘ GATUNEK LUDZKI PRZYSTOSOWAŁ SKACZĄC PO GAŁĘZIACH? PO PROSTU DO CZEGO KUŹWA?
Pytanie piąte b.
Dlaczego małpy tego samego natychmiast nie odmałpowały? Przecież ich zdolność do naśladownictwa jest wręcz przysłowiowa, prawda?
Pytanie piąte c.
Dlaczego one nawet nie zeszły z drzew widząc jak robi to człowiek?
Pytanie piąte d.
Dlaczego małpy nie odmałpowały od ludzi wyprostowanej sylwetki lub inteligencji i nie stworzyły nawet najgłupszej religii? Dlaczego nie ewoluują tylko dalej skaczą po gałęziach?
Odpowiedzi logicznych nie uzyskasz bowiem te pytania są w świetle darwinologi... niewłaściwe. A są „niewłaściwe” bowiem nie wiadomo po prostu jeszcze jakie należałoby zadać.
Nic wiadomo – to tylko u Darwina tak naprawdę wiadomo!
W bacologii wiadomo natomiast na pewno, że teoria ewolucji jest błędna bo:
1. Człowiek żyje w klimatach zimniejszych od małpich a więc „to jemu powinno wyewoluować” na drodze przystosowania gęściejsze od małpiego futro a nie... zaniknąć zupełnie.
2. Kolor skóry też jakoś nie gra, no bo przecież Eskimosi nie żyją w tropikach, nie są spieczeni Słońcem, a skórę mają zupełnie jak... Negry.
3. Nie pasują w ogóle zachowania społeczne a to podejrzane bardzo bo i ludzie i małpy to podobne ssaki, takie które żyją w stadach przecież.
4. Człowiek podobno dostał rozumu sam z siebie według Darwinistów a małpy nawet nie odmałpowały inteligencji od nas? Dlaczego, skoro im było łatwiej bo one już mają przecież swoich nauczycieli?
5. Dlaczego już nie wspominając o małpach nie „przystosowały się” karaluchy, krokodyle, delfiny, dinozaury czy pijawki? Miały prawie miliard lat aby stać się inteligentne a człowiek tylko kilkanaście, tysięcy.
Wracając jeszcze do samych założeń teorii ewolucji nie można nie zapytać też jak to niby było z pierwszą komórką produkującą chlorofil. Na tych bowiem komórkach opiera się cała ziemska roślinność. Chlorofil jest bowiem tak wredny, że przemieniając energię słoneczną w chemiczną produkuje odpad o nazwie tlen. A ten jest tak toksyczny dla wszystkiego co żyło w pradawnej ziemskiej atmosferze jak pradawna atmosfera dla tego co żyje dzisiaj. Oddychający tlenem dzisiejszy gościu, zwierzak czy roślinka, natychmiast zostałby otruty gdyby mu zaaplikować metan i amoniak na wdechu. A jednak pierwsze rośliny oddychające tymi gazami jakoś przetrwały tlenowy atak. Pytanie za 100 punktów. Jak?
Podsumowując. Z teorią ewolucji jest jak z radiem Erewań.
Opisuje ona gładko powstawanie na drodze mutacji nowych „przystosowujących się” gatunków, chociaż ani o jednym takim przypadku nie wiadomo nawet. A może słyszałeś o jakimś człowieku? Może wiesz coś, o jakimś egzemplarzu „przejściowym”, takim który byłby dowodem na zmianę gatunku? Takim który miałby cechy wspólne dla dwóch odmiennych gatunków? Na przykład człowieka i małpy. Bo ja niestety słyszałem tylko o prymitywnych fałszerstwach zwolenników Darwina, łączących na przykład czaszkę człowieka ze szczęką orangutana, (tzw. człowiek z Piltdown).
Pytania powyższe są genialne, zapewniam was i wpędza w kozi róg każdego darwinistę-oszołoma. Każdego bez wyjątku! Jak na ironię, tylko i wyłącznie bacologia, czyli najzwyklejsza uczciwa obserwacja świata jakiej dokonałem samodzielnie, wystarczyła mi w zupełności aby stwierdzić, że z darwinowską ewolucją jest wszystko w porządku. Jest dokładnie tak jak ona twierdzi tylko... na odwrót. Gatunki bowiem wcale „się nie przystosowują” tylko
próbują się przystosować walcząc o byt, a te które nie dają rady nie ewoluują tylko wymierają w chusteczkę!
Wymarły przecież do kur** nędzy całe setki tysięcy gatunków, wciąż wymierają kolejne, robią to CODZIENNIE, a nie wyewoluował żaden. No więc po co ciągnąć dalej te brednie o powstaniu człowieka z małpy? Na ten temat ani jahwistyczna religia ani darwiniści nie znają odpowiedzi tylko sączą i sączą nieustannie kłamstwa.
Współczesna religia to bowiem głównie jahwiści o żydowskim rodowodzie a więc to zrozumiałe, że kłamią w żywe oczy. To przecież u nich naturalne. Ale „ewolucjoniści”? Ewolucjoniści to... masoni lub żydomasoni, czyli też o żydowskim rodowodzie żądne władzy kanalie. Ot i rozwiązanie zagadki. Karol Darwin był masonem, ludziska, ot co. A masoneria ma rodowód ściśle żydowski. Co zatem o pochodzeniu człowieka piszą w kręgach nieżydowskich?
Niektórzy „niezależni” jak Charroux, Sitchin czy Daeniken twierdzą że człowiek stał się inteligentny pod wpływem celowej ingerencji w nasze DNA cywilizacji pozaziemskiej. I stąd bezpośrednio ludzka inteligencja. Możliwość taką zakładają również niektórzy Nobliści, w tym odkrywca DNA.
Wszystko niby w tej teorii gra, bo wszystkie najstarsze (przedjahwistyczne) religie oraz wierzenia na całym świecie tak właśnie twierdzą. Nawet Wedy Słowiańskie! Mówią też o tym czarno na białym wszystkie najstarsze teksty, jeśli tylko z nich odsiać ewangeliczny bełkot. Ba, nawet do XX wieku dożyły dwie dynastie wywodzące swoje korzenie w linii bezpośredniej – prosto od samych bogów. Etiopska i Japońska bodajże. W skrócie wygląda to tak.
Bogowie najprzeróżniejszej maści, (biali, czarni, żółci) zstąpili z nieba (kosmosu) i zobaczyli biegające wszędzie bezmyślnie małpy. Potrzebowali siły roboczej oraz surowców a więc; złapali kilka małp, wymieszali oraz sklonowali małpie oraz swoje DNA tworząc (na swój obraz i podobieństwo) nowy gatunek czyli ludzi, potem nauczyli ich siać, zbierać, hodować i... przynosić, a zaraz potem jak tylko upewnili się że sprawy z ludzkim gatunkiem po kilku nieudanych eksperymentach (potop, Sodoma, Gomora) wreszcie idą w dobrym kierunku, raz dwa zapłodnili co ładniejsze Ziemianki i wniebowstąpili z powrotem w kosmos z ładowniami pełnymi bogactw naturalnych (darów ofiarnych) no i odlecieli w cholerę w zupełnie nieznanym kierunku.
Wpadli po prostu do nas na chwilę z dobrą nowiną (boskim DNA i galaktyczną spermą) uzupełnili zapasy i zawinęli się szybciej od Cyganów nie zostawiając adresu tylko całą masę kosmicznych (boskich) bękartów. Biblia nawet precyzyjnie podaje ich liczbę – ponad 4 miliony sztuk. Kapłani jak to kapłani a ci jak to wtajemniczeni – zawsze ich naśladowali jak małpy, toteż od tamtej pory oni również okradają gatunek ludzki niemiłosiernie. A żeby było jeszcze śmieszniej niemal cała ludzkość zamiast wymyślić radioteleskopy i wypuścić za nimi listy gończe z prędkością światła albo przynajmniej pozwy o alimenty, oddaje niezrozumiałą cześć tej kosmicznej swołoczy, woląc bezmyślnie klepać makówką o glebę zamiast zakończyć wreszcie epokę błędnych dziękczynnych modłów.
Błędnych? Tak, błędnych no bo przecież po wyjeździe Cygańskiego taboru nikt się do nich nie modli tylko szacuje straty i co najmniej rzuca klątwy, nieprawdaż? Każda religia lub wierzenie ma takie właśnie sedno w swym jądrze. Ponadto istnieją tysiące rysunków naskalnych a na nich cała kupa postaci w skafandrach, (aureolach) i obiektów latających. Jest mnóstwo starożytnych legend, pism, podań oraz rzeźb w tym właśnie kierunku a wszystkie one się zgadzają w swym sednie. Są też potężne ubytki bogactw naturalnych wydobywanych na kosmiczną skalę właśnie w pradziejach, które się odkrywa co jakiś czas na naszej planecie, (miedź w Kanadzie, srebro w Ameryce Południowej). Są też równiuteńko oheblowane zupełnie nienaturalnie albowiem na płasko całe po byku łańcuchy górskie na przykład w Andach. ISTNIEJĄ też oczywiście takie ci doskonale znane człowieku rzeczy które „nie powinny” ISTNIEĆ na Ziemi jak:
– banany,
– kukurydza,
– pszenica,
które nie są spokrewnione, (wyewoluowane) genetycznie z NICZYM rosnącym na naszej planecie. Nie mają więc według teorii ewolucji „prawa” być a czy podważasz ich istnienie? Właściwie nie ma się o co przyczepić do teorii o wizycie i celowej mutacji na naszym gatunku jakiej dokonała lub dokonały cywilizacje pozaziemskie ale jedno nie pasuje mimo (pozornego?) braku luk w tej teorii.
Mianowicie co z regresją genetyczną, która jest niezależna przecież od tego czy człowiek zmutował sam lub też celowo został zmutowany przez kosmitów po to aby stał się gatunkiem inteligentnym? Mutant to mutant i tyle. A więc powinna mieć miejsce degeneracja tego gatunku. A może właśnie ma miejsce takowa okoliczność?
W końcu wszystkie najstarsze religie twierdzą zgodnie jak jedna, że przed potopem czyli w czasach kiedy żyły pierwsze pokolenia bosko małpich mieszańców, ludziska dożywali nierzadko i tysiąca lat W końcu jest wśród rasy białej narastający przyrost ujemny. W końcu mimo tysięcy lat niepowodzeń górali i wieśniaków nadal ciągnie do zwierzyny. A może właśnie dlatego nikt nie chce zaakceptować owej teorii? Ani kler, ani arystokracja ani darwiniści.
Kto w końcu chciałby się przyznać, że jest skazanym na wymarcie debilnym potomkiem bękartów, nieprawdaż? Póki co odpowiedź na pytanie o powstanie inteligentnego człowieka jest jedna:
NIKT NIC NIE WIE NA PEWNO
A mnóstwo z nie wiedzących, kłamstwami ciągnie ciężki szmal wciskając nie trzymającą się kupy lipę frajerom. Na ich koszt. Opowieść kończy się tak że wszyscy oni żyli długo i szczęśliwie. Na koszt swoich debilnych wyznawców/(łatwo)wiernych. Wszczynali wojny o swoje wpływy i organizowali podboje wierzącym w co inne. Też oczywiście na ich koszt.
Tylko niewierny, nielojalny, niezależnie myślący i nie obarczony pseudo obowiązkami nie jest obdarowany żadnym realnym abonamentem. To niepodważalny fakt. Zatem od zawsze w religii i demokracji lansuje się tezę o wierności, lojalności, patriotyzmie i wszelakich obowiązkach. To też fakt. W efekcie tego prania mózgu kler się nawet nie musi rozmnażać. Debile go z uporem godnym lepszej sprawy sami hodują na własnej piersi. Od tysięcy lat!
Co w takim razie z gatunkiem, który sam sobie szkodzi religijną trucizną, zamiast się „nieustannie przystosowywać” i stawać się lepszym? Przecież jesteśmy podobno „szczytowym osiągnięciem” ewolucji lub „koroną stworzenia”, nieprawdaż? Oczywiście że nieprawdaż, bo człowiek, (z jakiego zresztą by nie był źródła) i tak jest pełen wad produkcyjnych. Ma więcej błędów niż Windows i jeśli, (choćby teoretycznie tylko) stworzył go jakiś popaprany bóg to bóg ten już dawno ze względu na swoje niedoróbki powinien utracić stanowisko lub podać się do dymisji.
Nie wierzysz?
To powołaj się na bacologię i zapytaj na lekcji religii albo biologii,:
Po chusteczkę człowiekowi wyrostek?
Po chusteczkę facetowi sutki?
Po chusteczkę ludziom włosy pod pachami?
Po chusteczkę jest kość ogonowa?
Po chusteczkę są oczy, które nie widzą po ciemku? „Niższe” formy mają lepsze oczy a „korona stworzenia”/”szczytowe dzieło ewolucji” nie?
Od kiego chusteczkę są Negry, żydy i żółtki, skoro mieszanie się ras nie poprawia ich tylko degeneruje je i to w o wiele bardziej przyśpieszonym tempie? Żeby było śmieszniej taki sam zestaw pytań możesz zadać człowieku „dobrze urodzonej” części ludzkości – tym wszystkim hrabiom, królewiczom i królewnom.
Myślcie samodzielnie ludziska. Zawsze. Nigdy, przenigdy nie wierzcie zwłaszcza tak zwanym autorytetom – są na bank podstawione. Ba, żeby być uczciwym powiem wam: nie wierzcie nawet bacologii tylko zamiast tego... postarajcie się ją podważyć. To nie boli a więc... bądźcie sceptyczni i obalcie racjonalnie bacologię... proszę bardzo, powodzenia.
Tymczasem z radością pożegnajmy teorię ewolucji Darwina a żeby czymś wypełnić pustkę jaka po niej pozostała z nie mniejszą radochą przywitajmy uroczyście... doroczne derby o nagrodę Darwina
Ten na poniższym filmie to laureat tegorocznej edycji:
Zaje*ane z innemedium i jednocześnie mój pierwszy post ;]