18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft (4) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 15 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Śmierć na tankowcu - teraz popularne
🔥 Się zagapił - teraz popularne

#doświadczenie

Kiedy amerykański filmowiec Luke Aker zdecydował się wystawić na sprzedaż swojego wysłużonego Nissana Maximę z rocznika 1996, uznał że zwykłe ogłoszenie nie wystarczy. Skorzystał więc z filmowego doświadczenia i w celach marketingowych stworzył w pełni profesjonalny spot reklamowy utrzymany w konwencji reklam luksusowych samochodów. Na odzew nie musiał długo czekać. Wrzucony do internetu film zdobył dużą popularność i został zauważony przez przedstawicieli Nissana, którzy nie dość że samochód odkupili, to jeszcze zdecydowali się przeznaczyć 1000 dolarów na wybrany przez Akera cel charytatywny.

Pan ważny naukowiec dość zabawnie pokazuje, co się dzieje, gdy umieścimy rękę między dwoma bardzo silnymi magnesami neodymowymi dążącymi do spotkania.

Miłego oglądania! (akcja od 2:00)



Zapożyczone z JM, ale myślę, że odnajdzie się tutaj w sam raz.
Najlepszy komentarz (49 piw)
o................e • 2013-11-29, 13:07
neodymem zajebiste fanty się ciągnie a nie bawi...

Eksperyment
Vof • 2013-09-20, 19:44
Sprawdziliśmy, jak żyje się za 5 złotych dziennie

2 miliony Polaków żyją poniżej granicy minimum egzystencji. Na jedzenie wydają grosze. Nasza reporterka sprawdziła, jak to jest.
Według Instytutu Pracy i Polityki Społecznej minimum egzystencji, czyli niezbędne, by przeżyć, wydatki na żywność, to 206 zł miesięcznie (6,60 zł dziennie). Emerytowi musi wystarczyć ok. 5,70 zł, czyli 177 zł miesięcznie.

Oficjalne statystyki mówią jednak, że poniżej tego poziomu żyje 6,7 proc. Polaków. To jakieś 2 miliony ludzi. Wydają na jedzenie ok. 5 zł dziennie - 35 zł tygodniowo. Na taki zasiłek żywnościowy z pomocy społecznej mogą też liczyć osoby bez dochodów. Czy za taką kwotę rzeczywiście można przeżyć? I jak to zrobić? Uczestnicy ruchu Live Below the Line (Życie pod Kreską) próbują przeżyć za sumy poniżej minimum egzystencji, by w ten sposób zwrócić uwagę na problem ubóstwa na świecie.
Ja też postanawiam spróbować, jak to jest.


Mój obiad: ziemniaki, pomidor, jajko sadzone, kefir.

Niedziela

Pierwsze oszczędne zakupy robię w Biedronce. Do koszyka wkładam jajka (10 sztuk za 4,79 zł), paczkę kaszy gryczanej (2,99 zł, za cztery woreczki), pomidory - mam szczęście, bo to ostatni dzień promocji i zamiast 3 zł za kilo płacę tylko 1,49. Zastanawiam się, czy nie wziąć więcej, na zapas, ale to chyba bez sensu, bo się zepsują. Dorzucam herbatniki czy raczej herbatniczki (0,99 zł), na pewno będę miała ochotę na coś słodkiego, a to najtańsza opcja. Żeby urozmaicić jadłospis, decyduję się kupić kiełbasę żywiecką z indyka (2,99 zł).

Wydałam 13,25 zł, więc do końca tygodnia zostało mi 21.75 zł.

Poniedziałek

Tydzień zaczynam od planowania. Z kartką i długopisem w ręce rozpisuję co, kiedy i ile mogę zjeść. Mąż od razu zaznacza, że o żadnych oszustwach, podjadaniu z jego talerza, nie ma mowy. Jak eksperyment to eksperyment. Ma być realistycznie.
Pierwsza sprzeczka wybucha już przy śniadaniu. W chlebaku zostało pół bułki, mogę ją zjeść, ale limit kiełbasy to jeden plasterek. - Chcę dwa - awanturuję się, ale mąż jest nieugięty.

- Nie, bo ci nie starczy na cały tydzień i przekroczysz budżet.

Do pracy biorę woreczek kaszy gryczanej i jajko. To będzie mój dzisiejszy obiad.
Po "obfitym" śniadaniu w południe już zaczyna mi burczeć w brzuchu. Ale to za wcześnie, zjem teraz, będę głodna wieczorem. Poczekam ze dwie godzinki.

Wieczorem odwiedziny mamy. Przyniosła bułki, więc odpadł mi jeden z wydatków i zaoferowała, że zrobi kolację.

Wtorek

Nauczona wczorajszym doświadczeniem jem porządne śniadanie: omlet z jednego jajka, pomidor i kajzerka, w sumie ok. 85 groszy. Jak dla mnie, porcja w sam raz.

Całe szczęście, że poprzedniego dnia mąż zrobił dla mnie zakupy: makaron (1,99 zł za 600 gramów, czyli całkiem niezła cena), twaróg (2,29 zł), tuńczyk (luksus za 3,79 zł) i koncentrat pomidorowy (1,49 zł). W sumie wydał 9,56 zł, do końca tygodnia zostało więc 12,19 zł).

Przed wyjściem do pracy muszę zrobić sobie obiad. A nie cierpię gotować. Ale o jedzeniu na mieście nie ma nawet mowy. To, co wcześniej wydawałam na jeden posiłek, teraz musi mi starczyć na pół tygodnia.

Gotuję więc 100 gramów makaronu, dodaję odrobinę przecieru pomidorowego i tuńczyka. Biję się z myślami, czy wrzucić całą puszkę czy pół? Całą, czy pół? Całą, pół? W końcu zostawiam trochę tuńczyka na później.

Nie chodzę głodna. Ale też to, co jem, to nie dania kuchni Magdy Gessler. Raczej nie mogę sobie pozwolić na warzywa, owoce - latem są tanie, więc jeszcze pół biedy. Ale czym żywiłabym się w zimie? Nie stać mnie na słodycze, na sok. O mięsie też praktycznie mogę zapomnieć. Nie licząc czterech plasterków kiełbasy, które zjadam na kolację, do tego kajzerka i pomidor. Idę spać, zanim zdążę zgłodnieć.

Środa

Dzisiejszy dzień jest do bani. Choć zaczął się nieźle. Na śniadanie bułka z twarogiem i tuńczykiem, który został z wczoraj. W pracy poczęstunek: batonik i gruszka. Ale później jest już tylko gorzej.

Koleżanka zamówiła gołąbki, które pachną na pół redakcji i które uwielbiam. W ogóle zaczyna mnie drażnić, jak ktoś przy mnie je. To nietakt, kiedy ja nie mogę. Okropne uczucie.

Mój makaron z twarogiem, cały się posklejał i jest niezjadliwy.

Tymczasem koleżanki krytykują moje zakupy: - Nie jesz mięsa? Bo sobie tego wszystkiego nie przemyślałaś. Trzeba chodzić po sklepach, śledzić promocje. Skrzydełka kupisz za 2 złote. Albo porcję rosołową za złotówkę. Dodasz makaron, marchewkę, cebulę i masz zupę na kilka dni.

Skończyły mi się bułki, więc idę do sklepu. Najtańszych już nie ma, kupuję dwie po 0,39 zł. Do tego mleko (2,09 zł) i płatki, z tych najtańszych (2,29 zł). W sumie 5,16 zł.

Czwartek

Postanawiam zaszaleć. Jadę do Ikei, bo mam wielką ochotę zjeść coś "na mieście". Do końca tygodnia zostało mi 7,03 zł. Biorę więc zupę szefa kuchni za 1 zł (dziś brokułowa), kawę i herbatę mogę pić bez ograniczeń. Super!
Zauważam, ile jedzenia ludzie marnują. Na talerzykach niedojedzone frytki, kuleczki wieprzowe i czekoladowe mufinki. Rozmyślam, ile osób mogłoby się tym najeść.

Nie jestem rzecz jasna na tyle zdesperowana, by dojadać z cudzych talerzy. Ale - jak twierdzi znany polityk - w Polsce nikt przecież nie głoduje, bo nikt nie je mirabelek i szczawiu z nasypu.

Koleżanka w redakcji na wieść o tym, że byłam w Ikei, nie kryje zgorszenia. - Biedni ludzie nie pojadą tak daleko i nie zapłacą 2,50 za bilet, żeby zjeść zupę za złotówkę - argumentuje.

Wieczorem robię zakupy w osiedlowym sklepie. Niestety, skrzydełka z kurczaka już się skończyły. Skrawki z wędlin po 12,50 zł za kilo też już wyszły. Biorę ziemniaki (0,87 zł), kefir (0,79 zł) i trzy kajzerki (po 0,19 zł).
Zostało mi 3,80 zł.

Piątek

Zerwałam się rano, żeby ugotować ziemniaki. Obiad zapowiada się nieźle. Ziemniaki omaściłam masłem, dołożyłam trzy plasterki kiełbasy z indyka. Do tego jajko sadzone, pomidor i kefir. Super!

Po południu idę do jadłodajni MOPS. Nie jest to najwytworniejsze miejsce, w jakim byłam, mówiąc łagodnie. Nie wiem, co zmusiłoby mnie, aby ustawić się tu w kolejce po obiad. Widać nie doświadczyłam jeszcze głodu.

Tak czy siak, żeby tu zjeść, trzeba mieć bloczek i odhaczyć się na liście. Za to menu wygląda iście królewsko. W poniedziałek np. była zupa pomidorowa z makaronem, zrazy w sosie, ziemniaki i surówka z kapusty pekińskiej. We wtorek grochówka i makaron z sosem bolońskim. I pomyśleć, że przez cały tydzień jadłam kaszę i makaron!

- Tragedia tu jest, tragedia - narzeka jeden z bywalców. - Porcje jak dla dziecka. Dorosły mężczyzna, to nawet nie poczuje, że był na obiedzie. Ale zawsze można iść do kilku jadłodajni, ja tak robię. W Krakowie jest ich tyle, że człowiek tego nie przeje.

Sobota

Zaczął się weekend i sąsiedzi mają najwidoczniej więcej czasu, bo wzięli się za gotowanie. Pachnie na klatce, zapachy wlatują przez okno. Chyba jakieś leczo. Hmmm... Zjadłabym leczo. I kebab. No ale nic z tego, bo zostało mi 3,80 zł. Na śniadanie zjadam kajzerkę maczaną w jajku i podpiekaną na patelni (nie była już zbyt świeża), z przecierem pomidorowym, do tego kubek herbaty. Mam jeszcze trochę zapasów: makaron, kaszę, jajko, pomidora i parę plasterków kiełbasy. Tylko że mam dość gotowania i postanawiam zaszaleć. Kupuję sobie fasolkę po bretońsku za 3,49 zł.

Niedziela

Ostatni dzień. Zaoszczędziłam 0,31 zł! Ale gdybym doliczyła zapasy, które miałam w domu: olej, kawę, herbatę, masło - dawno przekroczyłabym budżet. Na śniadanie płatki z mlekiem. Obiad też zabezpieczony: są dwa ziemniaki i jajko - będzie jak znalazł na placki ziemniaczane. Na kolację ostatnia kajzerka i resztka kiełbasy z indyka. Zostało trochę kaszy i makaronu, ale nie mam ich z czym zjeść.

To już koniec. Jestem zmęczona ciągłym planowaniem i sfrustrowana. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co jem, a teraz myślę o tym cały czas. Mam ochotę na coś smacznego, co sprawi mi przyjemność z jedzenia. Bez wyrzutów sumienia, czy nie zjadłam za dużo, czy starczy mi pieniędzy do końca tygodnia.

Ale mimo wszystko, mam cały czas komfort psychiczny. Wiem, że jeśli nie dopnę budżetu, najwyżej parę złotych dołożę. I że w moim przypadku to kwestia wyboru, a ten eksperyment niedługo się skończy.

źródło: gazetakrakowska.pl/artykul/996744,sprawdzilismy-jak-zyje-sie-za-5-zlot...
Najlepszy komentarz (65 piw)
Majesty • 2013-09-20, 20:30
To jest kurwa trochę smutne, taką dietę powinni zaserwować sobie parlamentarzyści pod okiem kamer i to bez różnicy czy byli by to delikatnie chłopcy od palącego kota czy też starsi przedstawiciele sejmu. I żeby nie było to nie ból dupy Tylko wkurwia mnie ich oderwanie od rzeczywistości i brak zrozumienia mechaniki problemów z którymi powinni się mierzyć. A tak mamy świrów z jednej strony mówiących o szczawiu i mirabelkach a z drugiej orędowników walki o prawa dewiantów...
Pchełki
shaman01. • 2013-09-01, 13:23
ciekawe doświadczenie

Najlepszy komentarz (20 piw)
G................y • 2013-09-01, 14:06
Dokładnie jak w Polsce
Spalanie magnezu na dłoni
R................Q • 2013-05-22, 14:45
Ciekawe zastosowanie pewnej substancji, która uodparnia na ogień. Magnez spala się w temperaturze 3000 stopni Celsjusza.
Najlepszy komentarz (74 piw)
FrasQs • 2013-05-22, 14:53
Cała Remiza musiała sie spuscić do tej michy a ten z najmniejszą fujarą musiał zamoczyc i podpalić sobie łape
SciFun - Lód w 30 sekund
~Sunday • 2013-03-22, 18:55
Jak wygenerować MINUS 40 STOPNI w domu?
Np. przemianą adiabatyczną przy rozprężaniu gazu z dezodorantu.


Najlepszy komentarz (27 piw)
b................� • 2013-03-22, 19:20
Szkoda, że sekundę później nie pokazał jak zapalić zapałkę
"szatańskie" doświadczenie z rysunkiem spirali
g................z • 2013-03-06, 15:14
Narysuj na kartce flamastrem albo ołówkiem spiralę pokazaną na rys. 7–2. Dokładność, wielkość i estetyka nie maja znaczenia. Ważny jest tylko kierunek spirali. Jak widać na rysunku, jest ona lewoskrętna.


Na innej kartce narysuj druga spirale, taką jak na rys. 7–1. Zwróć uwagę, że jest ona lustrzanym odbiciem poprzedniej i jest prawoskrętna.


Jedna osoba (obiekt) stoi i wyciąga w bok ramię (wszystko jedno które) prostopadle do ciała, wnętrzem dłoni zwróconej w dół. Drugi uczestnik (eksperymentator) stoi naprzeciw i kładzie jedną dłoń na ramieniu obiektu, a drugą tuż nad jego nadgarstkiem. Następnie naciska nadgarstek badanego, a ten musi mu stawiać opór cała silą mięśni ramienia. Eksperymentator wywiera nacisk tak długo, aż przezwycięży opór. Osoby biorące udział w teście powinny zwrócić uwagę jak wielka jest siła nacisku i siła oporu.
Teraz obiekt wolną ręką bierze kartkę z rysunkiem spirali lewoskrętnej i przyciska ją do klatki piersiowej. Przeprowadzamy całą próbę ponownie. Tym razem obiekt o wiele skuteczniej będzie stawiać opór naciskowi wywieranemu przez eksperymentatora na jego wyciągnięte ramię.
Następnie obiekt odkłada rysunek i bierze druga kartkę ze spiralą prawoskrętną. Eksperyment powtarzamy.
Eksperyment należy zakończyć trzymając przy piersiach spiralę lewoskrętną- nie wiedząc tego, można sobie krzywdę zrobić

Rezultaty są zazwyczaj szokujące. Osoba będąca celem badań nie jest zdolna prawie w ogóle stawić oporu eksperymentatorowi.
Z jakiegoś powodu, o którym dotychczas nie mamy pojęcia, fakt trzymania przy piersiach kartki z symbolem spirali prawoskrętnej powoduje u badanego osłabienie zdolności opierania się sile wywieranej na jego mięśnie.
Eksperyment, w którym obiekt trzyma rysunek spirali lewoskrętnej, warto jeszcze powtórzyć, by obaj uczestnicy przekonali się, iż jego rezultat nie wynika ze zmęczenia mięśni po wysiłku podczas wstępnej fazy eksperymentu. Powtórne zastosowanie symbolu spirali lewoskrętnej owocuje wzmożeniem siły mięśni. Próbę można przeprowadzić również na drugim ramieniu obiektu, by obaj uczestnicy sprawdzili, że obserwowane zjawisko nie zależy od wyboru ramienia. Rezultaty tego testu zawsze są szokujące. Co więcej, powtarzają się.

Jednocześnie wyraźnie ostrzegam, że spirala prawoskrętna ma niezwykle silne działanie osłabiające dla organizmu ludzkiego. Na początku objawy to ogólne osłabienie, później bóle podobne do zakwasów w mięśniach , następnie bóle rozpoznawane jako reumatyczne...
Wydaje się , ze spirala prawoskrętna jest czymś w rodzaju kanału wypompowującego z nas energię.
Osłabiająco działa również przyłożona kostka cukru (cząsteczki prawoskrętne)
W naturze większość cząsteczek jest właśnie lewoskrętna. Natomiast syntetyczne substancje mają po równo prawoskrętnych i lewoskrętnych. A później medycy się dziwują, że lekarstwa nie działają tak samo jak naturalne substancje, mimo identycznego składu chemicznego. To pół biedy, czasem nie rozumiejąc fałszują wyniki badań i do handlu trafiają toksyczne lekarstwa. Bo przecież "teoretycznie" powinny działać.
Najlepszy komentarz (69 piw)
vatherland • 2013-03-06, 16:03
Przyłożyłem do kutasa tą wysysającą energię, takiego ciagu nawet odkurzacz nie daje!
Nauczyciel
d................r • 2013-03-03, 1:34


Coś chyba poszło nie po jego myśli