18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (7) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 14:02
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Koniec jazdy - teraz popularne

#duchy

Wszystkich Świętych, Zaduszki to okres kiedy dopada nas zaduma nad tym co dzieje się z nami po śmierci, co stanie się z naszą duszą? czy trafi do nieba? a może zostanie zabłąkana wsród świata żywych, jak te uchwycone na zdjęciach
Horrorowa schiza x.x
A................1 • 2015-07-09, 10:35
polecam obejrzeć to będąc samemu w domu w objęciach ciemności
Najlepszy komentarz (39 piw)
t................x • 2015-07-09, 11:29
Hereticus napisał/a:

To ma być przerażające czy co? Bo nie załapałem.



Bo jesteś tępy
Książki grozy
Kluska_Ludożerka • 2014-04-10, 10:29
Tytuły ode mnie:

Twierdza - Francis Paul Wilson
Egzorcysta -William Peter Blatty
Czerwony Smok - Thomas Harris
Nie bierz do ust ręki umarlaka - Dana Kollman
Czarny Anioł, Bezsenni i inne książki -Graham Masterton
książki m.in. Lśnienie- S.King
i twórczość H.P. Lovecrafta

Jeśli znacie jakieś mocne horrory, niewyjaśnione, tajemnicze historie lub książki o duchach, opętaniu ,morderstwach to piszcie tytuły w komentarzach. Z góry dziękuję.
Z cyklu sadistic bawi i uczy

Ponura , choć piękna okolica rozciągająca się pomiędzy Manchesterem a Sheffield na północy Anglii to Peak District.
Znajdujący się tam pierwszy park narodowy Wysp Brytyjskich jest również najczęściej odwiedzany w Europie. Jest to ciemne , pogrążone w bezruchu miejsce , w którym do życia powracają legendy , a historia miesza się z teraźniejszością.
W zachodniej części Peak District , położonej bliżej Manchesteru , leży dolina Longendale. Ma ona własną osobliwą historię - opowieść o upiornych samolotach.


Ta część Wielkiej Brytanii od lat kojarzona jest z lotnictwem. Okoliczne jeziora podczas II WŚ służyły eskadrom bombowców jako miejsca ćwiczeń przed nalotami. Choć w trakcie próbnych bombardowań nie doszło do żadnego fatalnego w skutkach wypadku , to ponad 50 samolotów zagubiło się we mgle i rozbiło na wrzosowiskach. Łącznie zgineło ponad trzystu lotników.
Wielu świadków widziało pikujące ku ziemi maszyny , a strażnicy przyrody i ratownicy przywykli do wezwań do katastrof lotniczych których nie potrafią zlokalizować.

Interesująca historia wydarzyła się 24 Marca 1990 roku. Wielu ludzi w przebywających w tym okresie w Peak District , chcących na własne oczy zobaczyć przelatującą po niebie kometę Hale'a - Boppa , dostrzegło nagle lecący nisko samolot podobny do bombowca typu Lancaster.


Maszyna rozbiła się na okolicznych wzgórzach i rozdzwoniły się telefony od świadków zgłaszających katastrofę , min. policjantki Marie-Frances Tattersfield oraz jej męża dawnego pilota.
Marie powiedziała później że samolot był najdziwniejszą rzeczą jaką widziała w życiu. Był wielki i leciał o wiele za nisko, poniżej dozwolonej w nocy wysokości lotu. We wszystkich szybach świeciło się światło co wydawało się jeszcze dziwniejsze , gdyż żaden pilot nie ryzykowałby oślepienia , lecąc ponad tymi wzgórzami. Policja zorganizowała ekipę ratunkową złożoną ze 100 ochotników , której jednak nie udało się odnaleźć żadnych śladów katastrofy.

Szczątki wielu uszkodzonych samolotów wciąż zaśmiecają okoliczne wzgórza. Na jednym z nich zwanych Bleaklow , leży zniszczony kadłub samolotu B-29 latającej fortecy - który rozbił się 3 Listopada 1948 roku; zginęło wtedy 13 członków załogi.

Wzgórze Bleaklow

Mieszkające w okolicy dzieci twierdzą że widują czasami mężczyzne w mundurze , który przedstawia się jako strażnik wzgórza. Podobno opowiada historię maszyny oraz jej załogi po czym nagle znika. Gdy pokazano dzieciom zdjęcia członków załogi, przerażone rozpoznały kapitana samolotu - Langdona P. Tannera.

Duchy widziały nie tylko dzieci. Gerald Scarrat widział katastrofę B-29, będąc jeszcze małym chłopcem, lecz odważył się wybrać na wzgórze dopiero 20 lat później. Przeszukując je, odnalazł złotą obrączkę z wygrawerowanym imieniem i nazwiskiem Langdon P. Tanner. Niedługo po tym odkryciu grupa entuzjastów lotnictwa poprosiła Scarratta by pokazał wrak maszyny. Scarrat powiedział później: "Pochyliłem się by pokazać im dokładnie gdzie znalazłem obrączkę i gdy się podniosłem zobaczyłem że odbiegli parę metrów dalej. Gdy ich dogoniłem zauważyłem że mają twarze blade z przerażenia. Powiedzieli że widzieli za moimi plecami postać ubraną w kombinezon lotniczy. Odrzekłem że nikogo nie widziałem , lecz odparli tylko : - Wszyscy go widzieliśmy , Dzięki za to że nas tu przyprowadziłeś , ale już spadamy. - Nigdy więcej już ich nie spotkałem".


zalecam wyłączyć muzykę

Opracowane na podstawie książki 100 Najdziwniejszych , niewyjaśnionych zagadek i tajemnic świata Matta Lamy
Na historię trafiłem w książce "Duchy Polskie", którą odkopałem po jakichś 15 latach. Generalnie ciekawa rzecz, więc postanowiłem się podzielić, zwłaszcza że przez rok chodziłem tamtędy do roboty

A jak dla kogoś za długie, to niech do szkoły wraca uczyć się czytać



Zdjęcie widoczne wyżej to pałac Wielopolskich, a obecnie magistrat i urząd miejski w Krakowie, znajdujący się tuż obok Placu Wszystkich Świętych. Zbudowany został przez Tęczyńskich, a po wygaśnięciu tego rodu w XVII wieku, przeszedł w ręce Gonzagów-Wielopolskich.

Budynek ten, podobnie jak nazwisko właścicieli, nie cieszy się - i chyba nigdy nie cieszył - dobrą sławą... Pisze w swych "Miscellaneach" biskup Łętowski:
Pałac Wielopolskich zapisał sobie f a c i n u s szkaradne. Tu Samuel Zborowski zabił Wapowskiego, a później i sam został na Zamku ścięty. Z tego też pałacu Andrzej Tęczyński kasztelan wojnicki, uchodząc przed wzburzonym pospólstwem, doścignięty u Franciszkanów, tam w okrutny sposób na schodach przy zakrystii został zamordowany, a w ślad za tym mordercy śmiercią ukarani byli (...)



Nie te wydarzenia stały się jednak przyczyną prawdziwej sensacji, jaką budził pałac Wielopolskich. Wszystko zaczęło się po pożarze, który spustoszył tą część Krakowa w 1850 roku. Najbardziej ucierpiały wówczas dominikański kościół p.w. Trójcy Świętej, oraz położony kilkadziesiąt metrów od niego pałac. Od Wielopolskich zrujnowany budynek odkupiły władze miasta z przeznaczeniem na magistrat. Wkrótce okazało się, że nocami po korytarzu przechadza się kobieta odziana w czerń, młoda i urodziwa... Starzy pracownicy magistratu na pewno o niej słyszeli, a może nawet sami widzieli ją na własne oczy...
Nieżyjący już, przedwojenny jeszcze magistracki woźny tak opowiadał o swoim spotkaniu:

W 1952 roku odbywała się w Krakowie, w Pałacu Wielopolskich, wystawa sztuki chińskiej. Cenne eksponaty zgromadzono na drugim piętrze, a że nie ma tu żadnego zabezpieczenia, ktoś z nas pilnować musiał wystawy przez całą noc. Któreś nocy, a było to w lipcu, ja zostałem na służbie. Pełniłem dyżur razem z nocnym portierem.
Do północy siedzieliśmy razem w dyżurce i grali w karty. Potem on poszedł na obchód, a ja zostałem sam. Byłem zmęczony, położyłem się na ławce, przykryłem zielonym suknem, przygotowanym do nakrycia stołu na jakąś uroczystość, i pomyślałem, że zdrzemnę się chwilkę, dopóki portier nie wróci. Ledwo jednak zamknąłem oczy usłyszałem, że ktoś wchodzi do pokoju. Była to wysoka, czarnowłosa, młoda kobieta. W pierwszej chwili pomyślałem, że to córka portiera przynosi mu kolację, ale gdy przyjrzałem się jej bliżej zobaczyłem, że jest do niej zupełnie niepodobna. Była bardzo blada, a co zdziwiło mnie najbardziej - ubrana w czarny płaszcz, mimo że było to przecież lato. Postać ta była tak realna, że zupełnie nie poczułem strachu. Chciałemsię odezwać, ale w tym momencie postać znikła. Dopiero wtedy zacząłem się bać - zrozumiałem, że musiała to być owa Czarna Dama, o której czasami wspominali starzy pracownicy. Podobno była to córka margrabiego Wielopolskiego, którą tu kiedyś miano zamordować i zamurować w piwnicy...




Przed wojną głośno było o jeszcze innym przypadku. Tam, gdzie obecnie znajduje się biuro prezydenta miasta, naówczas znajdowała się kasa miejska, której dzień i noc pilnował uzbrojony policjant. Pewnej nocy wartownik ni stąd ni zowąd wystrzelił w drzwi cały magazynek pistoletu i uciekł, a pytany o to później - nie potrafił wyjaśnić swego postępowania...

W pałacu Wielopolskich straszy. A dlaczego? Stary woźny wspominał o zamordowanej córce Wielopolskiego. O zbrodni wspomniał także w 1827 roku senator i wojewoda Piotr Bieliński - człowiek nieposzlakowanej opinii. A oto co przeczytać możemy w wydanej we Lwowie w 1896 roku anonimowej broszurze:

Lat temu do pięćdziesięciu z górą żył staruszek misjonarz przy kościele Najśw. Panny Marii i taką rzecz opowiadał. Młodym kapłanem zawołany był pod noc z wijatykiem, a powóz czekał nań pod kościołem. Wziąwszy co potrzeba, usadzony był do karety, w której siedział ktoś drugi, a że noc była ciemna, nie widzieli siebie. Kareta jeździła długo z nimi po mieście i za miastem, to tu, to tam, stanęła w końcu na podwórcu, przed jakimś domem wysokim. Obydwóch wprowadzono bez światła po wschodach do obszernej izby, w której leżało rozciągnione czerwone sukno. Po chwili drzwiami bocznymi wszedł staruszek poważny, a za nim dziewica w bieli.

Postawiono stołek na suknie, a staruszek rzecze: krze miły! (krze miało znaczyć księże) spowiadajcie pannę. Panna uklękła i uczyniła spowiedź, poczerń przyjęła wijatyk... Teraz wasza rzecz, powie staruszek do mistrza, co stał, przywieziony z księdzem... Mistrz wyciągnął miecz z pod płaszcza i ściął pannę, a ciało zawinięto w owe czerwone sukno. Staruszek po chwili dał znak, a hajduk przyniósł na tacy butelkę wina i dwa kieliszki. No! powie staruszek, po pracy dobry posiłek i naleje wina. Kat wypił, a księdza ratowała laska Boża, gdy od strachu (podejrzewając) wylał on trunek na obojczyk. Kareta znowu zaszła, usiedli ksiądz i mistrz i wożono ich znowu długo (księdzu znowu zawiązano oczy). Kat wysiadł pierwszy, a księdza wysadzono przed mieszkaniem jego. Gdy ochłonął nieco po strachu, a zabierał się na spoczynek, uczuł palenie po ciele; a to było owe wino wylane za obojczyk, co okropało mu piersi od brody po żywot (snadź i księdza chciał otruć ów poważny staruszek).

W lat czterdzieści dobrze, zawołany z Panem Jezusem, wszedł na dziedziniec Pałacu Wielopolskich, a prowadzony po wschodach na górę poznał, iż to był ten sam dom w którym spowiadał ową pannę ściętą. Państwa w nim nie było, jeno czeladź...


Może więc wszystkie późniejsze nieszczęścia rodu Wielopolskich, to wynik zbrodni i związanej z nią klątwy Czarnej Damy?