Ostatnio natknąłem się na książkę, o jakże pięknej nazwie, "Absurdy PRL-u". Są w niej spisane żarty, instrukcje obsługi, żale i skargi do urzędów oraz części raportów milicyjnych z owej epoki, w które - nawet jak na tamte czasy - trudno uwierzyć, że ktoś je napisał na poważnie. Te ostatnie (części raportów milicyjnych z lat 1945-1989) chciałbym pokazać. Po niniejszych wypowiedziach widać jak inteligentni byli ludzie z MO:
Decyzją prokuratora zwłoki konia wydano rodzinie
***
Zwłoki wisiały dobrze wyeksponowane, wkomponowane we framugę drzwi
***
W trakcie interwencji zostałem uderzony miękkim gównem
***
Pies powąchał ślad i rzygał jak kot
***
Awanturnik siedział spokojnie na łóżku. Kiedy zażądałem okazania dowodu osobistego zaczął wymachiwać na mnie rękami i jednocześnie rękami zapierał się o meble
***
U Roberta zabawialiśmy się piciem wódki i dwoma Rosjankami zapoznanymi pod stadionem (pewnie jakaś nota dla przełożonego)
***
Zrobił ze mnie białą niewolnicę zmuszoną w pokorze usługiwać panu mężowi, a niejednokrotnie pić z nim alkohol bez pożywienia, co zawsze na drugi dzień odchoruję
***
Jak wyjaśniłem szwagrowi obrzucany przez niego obelgami, że sygnet nie jest stracony i najdalej następnego dnia wydalę go
***
...gdy się zwracałem do współlokatorki Joanny M., to mi powiedziała, że kartofle wsadziła w dupę, lecz na skutek interwencji MO kartofle zwróciła
***
W trakcie doprowadzania do radiowozu wyjął członka i na oczach licznie zgromadzonych pracowników i interesantów w pomieszczeniach ZUS oddał mocz
***
Podczas służbowej interwencji w restauracji "Pokusa" będący w stanie nietrzeźwości Zdzisław N. powiedział do mnie i sierż. Piotra G., że obaj jesteśmy głupsi, niż ustawa przewiduje. Ponieważ wymieniony nie potrafił dokładnie wskazać, o jaką ustawę mu się rozchodziło, dlatego byliśmy zmuszeni użyć w stosunku do Zdzisława N. pałki służbowej
***
Poszkodowana była kopnięta w siedzącą część ciała
Zapraszam do zapoznania się z całą książką