Już pomijając powszechny osąd, że w McDonald'sie podaje się samo gówno i żrą tam same spasione świnie (co nie jest prawdą, ale ja nie o tym), oto kilka wybranych dialogów z ludźmi, którzy się tam stołują, czyli co przeżywają pracownicy firmy na co dzień
- zestaw hepi mil!
- co będzie do jedzenia?
- zabawka numer 5!
- poproszę nuggetsy.
- sześć, dziewięć czy dwadzieścia?
- ale co sześć dziewięć czy dwadzieścia?
- dzien dobry, poproszę trzy cheeseburgery.
- jest 9:00, do 10:30 jest tylko oferta śniadaniowa.
- aaaa, to w takim razie poproszę dwa.
- poproszę loda z truskawką, ale tej truskawki to nie za dużo, żebym się NIE UJEBAŁ!
- poproszę dużego boomboxa z wingsami!
- chciałbym złożyć reklamację.
- słucham pana.
- NIE NAJADŁEM SIĘ!
- poproszę zestaw happy meal.
- z nuggetsami, frytkami i sokiem jabłkowym?
- najtańszego!
- happy meal ma tylko jedną cenę i jest to 10,50.
- to kurwa po chuj się pytasz jakiego jak jest tylko jeden?
późny wieczór, godzina około 23:00, do miejsca wydawania zamówień podchodzi lekko podpity gość, rzuca na blat kawałkiem sałaty i mówi: SPRÓBUJ SOBIE TĄ FRYTKĘ, JEST SUROWA!
Managerka: ale to nie jest frytka...
Gość odchodzi, wyraźnie niezadowolony, ale już po chwili wraca z groźbami: jak jeszcze raz dostanę chujowego kartofla, to będziesz mieć przejebane!
W końcu sprzątnęła go ochrona
ogólnie rzecz biorąc - kultura i inteligencja.
przy okazji jeśli ktoś ma jakieś pytania do pracownika korpo, to śmiało