[Jak komuś się nie chce czytać to powiem, że film jest zajebiście pojebany i pełen narkotyków. Polecam]
Cytat:
W swoim trzecim filmie, "Święta góra", który zaoferowali sfinansować zafascynowani jego twórczością "The Beatles", Jodorowsky zawarł jedne z najbardziej groteskowych i niepokojących obrazów, jakie kiedykolwiek trafiły na taśmę celuloidową. Przy ich pomocy opowiada o krucjacie dziewięciu najbogatszych przemysłowców i polityków naszej planety, którzy prowadzeni przez Alchemika pragną zrabować Mędrcom sekret nieśmiertelności.
Cytat:
FilmwebPrzed rozpoczęciem zdjęć Alejandro Jodorowsky wraz z ekipą filmową zamknęli się w odosobnieniu na dwa miesiące i eksperymentowali z LSD wprowadzając się w odpowiedni nastrój. Reżyser nie pozwalał aktorom również na sen.
W normalnych filmach jest tak, że główną rolę gra fabuła która jest poprzetykana jakimiś myślami, ideami, spostrzeżeniami ze świata. W takim filmie znacznikiem jakości może być trafność i gęstość tych "myśli". Dzięki fabule film jak i przekaz staje się łatwiejszy w odbiorze, co jednak można powiedzieć o filmie w którym jest odwrotnie?
Gdzie szaleńczy pęd słabo powiązanych myśli ponarkotycznych jest ledwie poprzetykany fabułą, przez co mamy wrażenie niestabilności obrazu.
Takie dzieło jest trudne w odbiorze i nie wszystkim może się spodobać. Tak właśnie jest z filmami Jodorowskiego, są jednocześnie o wszystkim i o niczym.
Jest to próba zobrazowania jak to nasz mózg potrafi w jednym momencie śnić i myśleć o tysiącu spraw.
W "Święta góra" nie ma wielu dialogów, nie są potrzebne, wszystko jest wyrażone obrazem.
Wybaczcie, ale film jest tak przepełniony treścią, że można o nim pisać i pisać.
Polecam go "szukającym sensu" i tym co chcą się troszkę pośmiać z kumplami przy alkoholu.
Pozdrawiam i...
"Zacznij pocierać swoją łechtaczką o świętą górę"