Witajcie. To mój pierwszy temat.
Chciałbym podzielić się skromnym i zastanawiającym przemyśleniem. Jak wszyscy wiemy, Paul Walker (aktor znany z serii filmów o szybkich i wściekłych) nie żyje. Niektórzy go lubili, inni mniej, niektórych w ogóle nie interesował jego żywot.
Z ciekawości sprawdziłem przedwczoraj pewną rzecz - ranking aktorów na filmweb.pl
filmweb.pl/rankings/person/actors/male
filmweb.pl/person/Paul.Walker
Przedwczoraj był poza 300 w rankingu.
Wczoraj był już 126.
Dzisiaj na razie jest 85.
Myślę, że do końca tygodnia będziemy mogli stawiać go w pierwszym rzędzie aktorów razem z takimi gwiazdami jak Sir Anthony Hopkins, Al Pacino, Jack Nicholson.
Wyprzedza np. takich aktorów jak: Henry Fonda, Humphrey Bogart, Sean Bean, Gregory Peck, Jeremy Irons, Michael Fassbender, Jack Lemmon.
Jestem zażenowany takim stanem rzeczy. Przy całym szacunku do Paul'a Walkera nie był on aktorem wybitnym. Ba! Nie był on nawet aktorem dobrym.
Mam nadzieję tylko, że pośmiertnego Oskara dla najlepszego aktora nie otrzyma, bo zwyczajnie na to nie zasługuje.
Zapraszam do dyskusji.