Zabezpieczona, więc szybko nie ucieknie i nikt nie ukradnie.
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 21:11
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 17:56
#japonia
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
🇬🇧 English version
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Support this website with a small donation
🇵🇱 Polska wersja
Hello guest,We hope you enjoy our movies. Please consider a small donation to help us to cover the costs of our servers because currently we don't have enough ads to do it.
Currently we accept donations with Polish Zloty (PLN, zł). 1 PLN = 0.23 EUR (this may vary)
Available payment methods: Credit card, debit card, Google Pay
Thank you for your support!
Donate already done / not interested
Czyli coś z cyklu: sadistic uczy i bawi.
Po zakończeniu wojny na Pacyfiku, wielu japońskich żołnierzy nadal ukrywało się na okupowanych obszarach, zajętych w czasie wojny przez armię japońską. Powodów takiej sytuacji było wiele. Część z nich nie wierzyła w kapitulację Japonii uważając, że informacje te są podstępem wojsk amerykańskich. Jeszcze inni schronili się w dżungli w czasie walk i nie dotarła do nich informacja o zakończeniu wojny. Byli i tacy, którzy pogodzili się z przegraną i woleli żyć w samotności niż stawić czoła nowej sytuacji politycznej.
Poniżej przedstawiam krótkie historie żołnierzy, którzy ukrywali się przez wiele lat zanim świat dowiedział się o ich istnieniu:
Sakae Ōba
Był kapitanem armii japońskiej w czasie Drugiej Wojny Światowej. Po zdobyciu wyspy Sajpan przez oddziały armii Stanów Zjednoczonych, Oba wraz z 46 swoimi żołnierzami ukrywał się w dżungli i dokonywał okazjonalnych ataków na patrole wojsk amerykańskich i obiekty wojskowe. On i jego oddział poddał się oficjalnie 1 grudnia 1945 roku, dopiero na wyraźny rozkaz jego zwierzchnika. Jego żołnierze byli ostanim zorganizowanym oddziałem armii japońskiej.
Po wojnie był współautorem książki “Oba, Ostani Samuraj” autorstwa Don Jones, którego jednostka została zaatakowana przez oddział Oby.
Hiroo Onoda
Urodzony 19 marca 1922 roku był oficerem wywiadu armii japońskiej, który walczył w Drugiej Wojnie Światowej i nie poddał się, aż do 1974 roku.
Onoda ukończył szkołę wywiadu w Nakano i 26 grudnia 1944 roku został odesłany na wyspę Lubang w archipelagu Filipin. Otrzymał rozkaz zrobienia wszystkiego co się da, aby nie dopuścić do zajęcia wyspy przez Amerykanów. Wiązało się to miedzy innymi ze zniszczeniem lotniska i urządzeń portowych. W niesprzyjających okoliczność miał popełnić samobójstwo niż poddać się wrogowi.
Kiedy Onoda wylądował na wyspie, połączył się z grupą japońskich żołnierzy, którzy dotarli tu wcześniej. Oficerowie dowodzący tą grupę zdegradowali Omodę i zabronili mu realizować swoich rozkazów. Przez to oddziały US i siły filipińskie mogły mieć łatwiejszą drogę do zdobycia wyspy. Wróg pojawił się na wyspie 28 lutego 1945 roku. W krótkim czasie wróg utworzył przyczółek. Większość z jego oddziału poległa. Sam Onoda wraz z trzema kompanami schronił się w górach.
Kontynuował on swoją misję ukrywając się tam z trzema kompanami (Yuichi Akatsu, kapral Siochi Shimada i Kinshichi Kozuka). Pierwszy raz dotarły do nich wieści, że wojna się skończyła w październiku 1945 roku, kiedy jeden z nich znalazł ulotkę. Kolejnym razem kiedy udało im się zabić krowę, znaleźli oni kolejną ulotkę z wypisanymi słowami: “Wojna skończyła się 15 sierpnia. Wycofajcie się z gór!”.
Jednakże nie zaufali oni tym informacjom uznając je za amerykańską propagandę. Postanowili nie strzelać na wypadek gdyby wojna rzeczywiście się skończyła.
Pod koniec 1945 roku ulotki zaczęły być zrzucane z samolotów. Zawierały one pisemny rozkaz do poddania się wydany przez generała Tomoyuki Yamashita, dowódcę 14. Armii.
Grupa Onody odnalazła i tą ulotkę, ale uznali ją za żart.
W końcu Yuichi Akatsu opuścił kompanów i postanowił się poddać siłom filipińskim w 1950 roku. W 1952 roku z samolotu zrzucono ulotki z listami i zdjęciami od rodzin, aby pozostała trójka poddała się. Onoda znów uznał, że to żart lub prowokacja. W czerwcu 1953 roku postrzelony został w nogę w czasie wymiany ognia z rybakiem. Na szczęście rana nie była poważna i szybko wrócił do zdrowia. Dnia 7 maja 1954 roku Shimada został zastrzelony w krótkiej strzelaninie przez oddział poszukiwawczy.
Kozuka został zabity dwoma strzałami przez lokalną policję 19 października 1972 roku. Wówczas wspólnie z Onodą podpalili zapasy ryżu zgromadzone przez lokalnych farmerów. Onoda został oficjalnie uznanym za zmarłego w grudniu 1959 roku. Wówczas kolejna grupa poszukiwawcza nie odnalazła żadnych śladów.
Dnia 20 lutego 1974 roku Onoda spotkał Norio Suzuki, który podróżował po filipinach w poszukiwaniu pułkownika Onody. Obaj zaprzyjaźnili się, ale Onoda ciągle odrzucał możliwość poddania się. Twierdził, że czeka na rozkaz od swojego zwierzchnika.
Suzuki powrócił do Japonii ze zdjęciami Onody jako dowód swojego spotkania. Rząd japoński zlokalizował dowódcę Onody majora Taniguchi, który stał się sprzedawcą książek. Taniguchi został przewieziony na Lubang 6 marca 1974 roku i poinformował Onodę o obronie Japonii i wydał mu rozkaz do poddania się.
Pułkownik Onoda opuścił dżunglę 29 lat po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej i zaakceptował rozkaz poddania się, ubrany w swój mundur, miecz i karabin Arisaka Typ 99 wciąż w idealnej kondycji. Posiadał on zapas 500 sztuk amunicji i kilka granatów ręcznych.
Jego upór i motywacja do dalszego wypełniania rozkazów wynikały z wiary w wojskową dyscyplinę i honor. Po powrocie do Japonii otrzymał specjalny order za wierną służbę i za fakt, że nie opuścił miejsca swojego przydziału.
Pomimo że Onoda był podejrzewany za zabicie około 30 mieszkańców wyspy i zamieszany w kilka potyczek z miejscową policją, pod uwagę wzięte zostały wszystkie okoliczności i Onoda otrzymał wybaczenie od prezydenta filipin Ferdinanta Marcosa.
Onoda był bardzo popularny w Japonii. Swoje przeżycia opisał w książce „No Surrender: My Thirty-Year War”. Onoda nie był zbyt szczęśliwy z tak dużej popularności. Męczył go fakt uznawania go za człowieka wyjątkowego o wielki patryiotyźmie. W kwietniu 1975 roku postanowił dołączyć do swojego starszego brata Tadao i wyjechał do Brazylii, gdzie zajął się hodowlą bydła. Ożenił się i stał się przywódcą lokalnej mniejszości japońskiej.
Odwiedził on ponownie wyspę Lubang w 1996 roku, wspierając lokalną szkołę kwotą 10000 dolarów. Jego żona, Machine Onoda, stała się przywódczynią konserwatywnego stowarzyszenia „Japan Women's Association” w 2006 roku. Onoda w czasie swojego trzy miesięcznego pobytu w Brazylii, otrzymał medal „Santos-Dumont” od Brazylijskich Sił Powietrznych (6 grudnia 2004 roku.)
Ishinosuke Uwano
Był żołnierzem Cesarskiej Armii Japońskiej, który stał się znany w mediach w kwietniu 2006 roku, kiedy to został odnaleziony 60 lat po zakończeniu wojny. Oficjalnie został już dawno uznany za zmarłego.
Uwano służył w oddziałe okupującym wschodznią część wyspy Sahalin. Ostatnim rezem widziany był w 1958 roku. W końcu trafił on na Ukrainę, skąd nie mógł wrócić do Japonii spowodu panującego ustroju. W końcu przyjechał do Japonii, gdzie spotkał się ze swoim bratem i rodziną. Po krótkim pobycie powrócił na Ukrainę gdyż miał tam żonę i dwie córki.
Japońskie media podają, że Uwano trafił na Ukrainę w 1965 roku. Mieszka w miejscowości Zhitomyr odległej o 90 km od Kijowa. Rząd japoński podejrzewa, że około 400 japońskich byłych żołnierzy mieszka na terenie byłych republik radzieckich. Czterdziestu z nich zostało już zidentyfikowanych.
Teruo Nakamura
Szeregowy Teruo Nakamura urodził się na Tajwanie i tam został wcielony do Cesarskiej Armii Japońskiej. Tam walczył i nie poddał się aż do 1974 roku. Jego oryginalne imię i nazwisko w lokanym języku brzmiało Attun Palalin. Prasa tajwańska pisała o Lee Guang-Hui – imię które przyjął po repatryjacji w 1975 roku.
Nakamura był tajwańskim „aborygenem”, prawdopodobnie Amisem. Urodził się w 1919 roku. Następnie w 1943 roku został zaciągnięty do jednostki „Takasago Volunteer Unit” należącej do armii japońskiej. Stacjonował na wyspie Morotai w Indonezji zanim wrkoczyły tam wojska alianckie w 1944 roku. W marcu 1945 roku uznany został za zmarłego.
Po zajęciu wyspy Nakamura żył z innymi maruderami na wyspie aż do 1950 roku. Następnie często odłączał się od grupy, aby w końcu 1956 roku zamieszkać samotnie. Zbudował sobie małą hatkę. Na pytanie czemu opuścił kompanów odpowiedział, że chcieli go zabić. Jego zeznanań nie potwierdziło trzech innych żołnierzy z tej grupy, którzy zostali odnalezieni w latach 50-tych.
Hata Nakamury została przypadkowo odkryta przez pilota w połowie 1974 roku. W listopadzie 1974 roku Japońska ambasada w Indonezji (miasto Jakarta) poprosiła rząd indonezyjski o pomoc w zorganizowaniu misji poszukiwawczej. W akcji wzięły udział Indonezyjskie Siły Powietrzne, które pozwoliły zaaresztować Nakamurę 18 grudnia 1974 roku. Nakamura został przewieziony do Jakatry i odesłany bezpośrednio na Tajwan. Tam zmarł na raka płuc pięć lat późnej w 1979 roku.
Repatryjacja Nakamury wzbudziała wiele wątpliwości i pytań. Nakamura był etnicznie Amisem, a nie Japończykiem. Kiedy ambasada w Jakarcie oferowała mu przewiezienie, było to dyplomatyczne zapytanie co zrobić w sytuacji kiedy będzie on chciał wrócić na Tajwan. W momencie odnalezienia, nie mówił on ani po japońsku ani po chińsku. W praktyce jego język był wogóle nie zrozumiały, gdyż uległ wypatrzeniu przez 20 lat. Nakamura mieszkał sam i z nikim nie rozmawaił przez ten czas. Innym problemem była zapłata za wierną służbę. Oficjalnie nie należały mu się żadne pieniądze po zakończeniu wojny, a tylko żołd jaki powinien dostać za służbę w okresie wojny. W końcu otrzymał on minimalną zapłatę w postaci 68000 jenów (227,59 dolarów w tamtym czasie). Pojawiło się wówczas wiele głosów, że rząd powinien wypłacić większe sumy dla tajwańczyków, którzy służyli w armii japońskiej.
Shoichi Yokoi
W 1941 roku Shoichi Yokoi został przewieziony do Chin, gdzie odtrzymał przydział do lokalnego regimentu. Następnie trafił na wyspę Guam. Po amerykańskim lądowaniu na wyspie oddział Yokoi został prawie całkowicie wybity w starciu za piechotą morską. On sam ukrył się w dżungli. Po wojnie uznano go za zmarłego w czasie walk na wyspie, a rząd japoński oficjalnie uznał jego śmierć.
Kapral Shoichi Yokoi został znaleziony w 1972 roku na rzęką Talofofo kiedy poławiał ryby. Dostrzegli go dwaj poławiacze krabów. Yokoi wydał im się dziwny, jakby nie był mieszkańcem wyspy. Rybacy zabrali go do sowjej wioski gdzie Japończyk odkrył swoją tajemnicę. Przyniósł on następnie swój karabin, który chciał zwrócić Cesarzowi. Jak powiedział Yokoi w 1986.: „Jest mi przykro, że nie służyłem jego wysokości tak dobrze jak chciałem. My japońscy żołnierze woleliśmy śmierć niż życie w niewoli. Jedyną rzeczą, która dawała mi siłę do przeżycia była moja wiara i to że jako żołnierz japoński, dalsze moje życie nie było hańbą”.
Nasz bohater mieszkał w podziemnej kryjówce przez cały czas. Na początku było z nim 9 innych żołnierzy. Jednakże w ciągu ostatnich 8 lat pozostał sam. Ostatnich dwóch jego kompanów zmarło w 1962 roku, 8 lat przed jego odkryciem. Yokoi twierdził, że od 1952 roku wiedział, że wojna się skończyła, ale bał się wyjść z kryjówki.
W lutym 1972 roku Yokoi powrócił do Japonii. Najpierw wylądował w Tokio a następnie powrócił do Nagoi, gdzie się urodził i dorastał. Poślubił Mihoko. Shoichi Yokoi zmarł 23 września 1997 roku.
Ziemianka, w której mieszkał:
Muzeum na jego cześć, które znajduje się na wyspie Guam:
Yamakage Kufuku i Matsudo Linsoki
Obsługiwali karabin maszynowy, poddali się na Iwo Jimie w styczniu 1949 roku.
Bunzō Minagawa i Tadashi Itō
Ukrywali się na wyspie Guam do maja 1960 roku.
Yoshio Yamakawa i Tsuzuki Nakauhi
Yoshio Yamakawa
Tsuzuki Nakauhi
Znalezieni w 2005 roku na wyspie Mindanao. Posiadali przy sobie dokumenty potwierdzające ich tożsamość, w chwili znalezienia mieli odpowiednio 87 i 85 lat.
Osiemdziesięciolatkowie należeli do osławionej japońskiej "dywizji panter", która walczyła na Mindanao. 80 proc. żołnierzy z tej jednostki zginęło lub zaginęło. Yoshio Yamakawa i Tsuzuki Nakauchi twierdzą, że po jednej z operacji nie mogli dołączyć do oddziału. Przestraszyli się więc, że dowódcy uznają ich za dezerterów i skażą na śmierć. O tym, że wojna się skończyła dowiedzieli się od japońskiego biznesmena i zarazem historyka-amatora, który na Mindanao szukał szczątków poległych żołnierzy ze swego kraju.
Po zakończeniu wojny na Pacyfiku, wielu japońskich żołnierzy nadal ukrywało się na okupowanych obszarach, zajętych w czasie wojny przez armię japońską. Powodów takiej sytuacji było wiele. Część z nich nie wierzyła w kapitulację Japonii uważając, że informacje te są podstępem wojsk amerykańskich. Jeszcze inni schronili się w dżungli w czasie walk i nie dotarła do nich informacja o zakończeniu wojny. Byli i tacy, którzy pogodzili się z przegraną i woleli żyć w samotności niż stawić czoła nowej sytuacji politycznej.
Poniżej przedstawiam krótkie historie żołnierzy, którzy ukrywali się przez wiele lat zanim świat dowiedział się o ich istnieniu:
Sakae Ōba
Był kapitanem armii japońskiej w czasie Drugiej Wojny Światowej. Po zdobyciu wyspy Sajpan przez oddziały armii Stanów Zjednoczonych, Oba wraz z 46 swoimi żołnierzami ukrywał się w dżungli i dokonywał okazjonalnych ataków na patrole wojsk amerykańskich i obiekty wojskowe. On i jego oddział poddał się oficjalnie 1 grudnia 1945 roku, dopiero na wyraźny rozkaz jego zwierzchnika. Jego żołnierze byli ostanim zorganizowanym oddziałem armii japońskiej.
Po wojnie był współautorem książki “Oba, Ostani Samuraj” autorstwa Don Jones, którego jednostka została zaatakowana przez oddział Oby.
Hiroo Onoda
Urodzony 19 marca 1922 roku był oficerem wywiadu armii japońskiej, który walczył w Drugiej Wojnie Światowej i nie poddał się, aż do 1974 roku.
Onoda ukończył szkołę wywiadu w Nakano i 26 grudnia 1944 roku został odesłany na wyspę Lubang w archipelagu Filipin. Otrzymał rozkaz zrobienia wszystkiego co się da, aby nie dopuścić do zajęcia wyspy przez Amerykanów. Wiązało się to miedzy innymi ze zniszczeniem lotniska i urządzeń portowych. W niesprzyjających okoliczność miał popełnić samobójstwo niż poddać się wrogowi.
Kiedy Onoda wylądował na wyspie, połączył się z grupą japońskich żołnierzy, którzy dotarli tu wcześniej. Oficerowie dowodzący tą grupę zdegradowali Omodę i zabronili mu realizować swoich rozkazów. Przez to oddziały US i siły filipińskie mogły mieć łatwiejszą drogę do zdobycia wyspy. Wróg pojawił się na wyspie 28 lutego 1945 roku. W krótkim czasie wróg utworzył przyczółek. Większość z jego oddziału poległa. Sam Onoda wraz z trzema kompanami schronił się w górach.
Kontynuował on swoją misję ukrywając się tam z trzema kompanami (Yuichi Akatsu, kapral Siochi Shimada i Kinshichi Kozuka). Pierwszy raz dotarły do nich wieści, że wojna się skończyła w październiku 1945 roku, kiedy jeden z nich znalazł ulotkę. Kolejnym razem kiedy udało im się zabić krowę, znaleźli oni kolejną ulotkę z wypisanymi słowami: “Wojna skończyła się 15 sierpnia. Wycofajcie się z gór!”.
Jednakże nie zaufali oni tym informacjom uznając je za amerykańską propagandę. Postanowili nie strzelać na wypadek gdyby wojna rzeczywiście się skończyła.
Pod koniec 1945 roku ulotki zaczęły być zrzucane z samolotów. Zawierały one pisemny rozkaz do poddania się wydany przez generała Tomoyuki Yamashita, dowódcę 14. Armii.
Grupa Onody odnalazła i tą ulotkę, ale uznali ją za żart.
W końcu Yuichi Akatsu opuścił kompanów i postanowił się poddać siłom filipińskim w 1950 roku. W 1952 roku z samolotu zrzucono ulotki z listami i zdjęciami od rodzin, aby pozostała trójka poddała się. Onoda znów uznał, że to żart lub prowokacja. W czerwcu 1953 roku postrzelony został w nogę w czasie wymiany ognia z rybakiem. Na szczęście rana nie była poważna i szybko wrócił do zdrowia. Dnia 7 maja 1954 roku Shimada został zastrzelony w krótkiej strzelaninie przez oddział poszukiwawczy.
Kozuka został zabity dwoma strzałami przez lokalną policję 19 października 1972 roku. Wówczas wspólnie z Onodą podpalili zapasy ryżu zgromadzone przez lokalnych farmerów. Onoda został oficjalnie uznanym za zmarłego w grudniu 1959 roku. Wówczas kolejna grupa poszukiwawcza nie odnalazła żadnych śladów.
Dnia 20 lutego 1974 roku Onoda spotkał Norio Suzuki, który podróżował po filipinach w poszukiwaniu pułkownika Onody. Obaj zaprzyjaźnili się, ale Onoda ciągle odrzucał możliwość poddania się. Twierdził, że czeka na rozkaz od swojego zwierzchnika.
Suzuki powrócił do Japonii ze zdjęciami Onody jako dowód swojego spotkania. Rząd japoński zlokalizował dowódcę Onody majora Taniguchi, który stał się sprzedawcą książek. Taniguchi został przewieziony na Lubang 6 marca 1974 roku i poinformował Onodę o obronie Japonii i wydał mu rozkaz do poddania się.
Pułkownik Onoda opuścił dżunglę 29 lat po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej i zaakceptował rozkaz poddania się, ubrany w swój mundur, miecz i karabin Arisaka Typ 99 wciąż w idealnej kondycji. Posiadał on zapas 500 sztuk amunicji i kilka granatów ręcznych.
Jego upór i motywacja do dalszego wypełniania rozkazów wynikały z wiary w wojskową dyscyplinę i honor. Po powrocie do Japonii otrzymał specjalny order za wierną służbę i za fakt, że nie opuścił miejsca swojego przydziału.
Pomimo że Onoda był podejrzewany za zabicie około 30 mieszkańców wyspy i zamieszany w kilka potyczek z miejscową policją, pod uwagę wzięte zostały wszystkie okoliczności i Onoda otrzymał wybaczenie od prezydenta filipin Ferdinanta Marcosa.
Onoda był bardzo popularny w Japonii. Swoje przeżycia opisał w książce „No Surrender: My Thirty-Year War”. Onoda nie był zbyt szczęśliwy z tak dużej popularności. Męczył go fakt uznawania go za człowieka wyjątkowego o wielki patryiotyźmie. W kwietniu 1975 roku postanowił dołączyć do swojego starszego brata Tadao i wyjechał do Brazylii, gdzie zajął się hodowlą bydła. Ożenił się i stał się przywódcą lokalnej mniejszości japońskiej.
Odwiedził on ponownie wyspę Lubang w 1996 roku, wspierając lokalną szkołę kwotą 10000 dolarów. Jego żona, Machine Onoda, stała się przywódczynią konserwatywnego stowarzyszenia „Japan Women's Association” w 2006 roku. Onoda w czasie swojego trzy miesięcznego pobytu w Brazylii, otrzymał medal „Santos-Dumont” od Brazylijskich Sił Powietrznych (6 grudnia 2004 roku.)
Ishinosuke Uwano
Był żołnierzem Cesarskiej Armii Japońskiej, który stał się znany w mediach w kwietniu 2006 roku, kiedy to został odnaleziony 60 lat po zakończeniu wojny. Oficjalnie został już dawno uznany za zmarłego.
Uwano służył w oddziałe okupującym wschodznią część wyspy Sahalin. Ostatnim rezem widziany był w 1958 roku. W końcu trafił on na Ukrainę, skąd nie mógł wrócić do Japonii spowodu panującego ustroju. W końcu przyjechał do Japonii, gdzie spotkał się ze swoim bratem i rodziną. Po krótkim pobycie powrócił na Ukrainę gdyż miał tam żonę i dwie córki.
Japońskie media podają, że Uwano trafił na Ukrainę w 1965 roku. Mieszka w miejscowości Zhitomyr odległej o 90 km od Kijowa. Rząd japoński podejrzewa, że około 400 japońskich byłych żołnierzy mieszka na terenie byłych republik radzieckich. Czterdziestu z nich zostało już zidentyfikowanych.
Teruo Nakamura
Szeregowy Teruo Nakamura urodził się na Tajwanie i tam został wcielony do Cesarskiej Armii Japońskiej. Tam walczył i nie poddał się aż do 1974 roku. Jego oryginalne imię i nazwisko w lokanym języku brzmiało Attun Palalin. Prasa tajwańska pisała o Lee Guang-Hui – imię które przyjął po repatryjacji w 1975 roku.
Nakamura był tajwańskim „aborygenem”, prawdopodobnie Amisem. Urodził się w 1919 roku. Następnie w 1943 roku został zaciągnięty do jednostki „Takasago Volunteer Unit” należącej do armii japońskiej. Stacjonował na wyspie Morotai w Indonezji zanim wrkoczyły tam wojska alianckie w 1944 roku. W marcu 1945 roku uznany został za zmarłego.
Po zajęciu wyspy Nakamura żył z innymi maruderami na wyspie aż do 1950 roku. Następnie często odłączał się od grupy, aby w końcu 1956 roku zamieszkać samotnie. Zbudował sobie małą hatkę. Na pytanie czemu opuścił kompanów odpowiedział, że chcieli go zabić. Jego zeznanań nie potwierdziło trzech innych żołnierzy z tej grupy, którzy zostali odnalezieni w latach 50-tych.
Hata Nakamury została przypadkowo odkryta przez pilota w połowie 1974 roku. W listopadzie 1974 roku Japońska ambasada w Indonezji (miasto Jakarta) poprosiła rząd indonezyjski o pomoc w zorganizowaniu misji poszukiwawczej. W akcji wzięły udział Indonezyjskie Siły Powietrzne, które pozwoliły zaaresztować Nakamurę 18 grudnia 1974 roku. Nakamura został przewieziony do Jakatry i odesłany bezpośrednio na Tajwan. Tam zmarł na raka płuc pięć lat późnej w 1979 roku.
Repatryjacja Nakamury wzbudziała wiele wątpliwości i pytań. Nakamura był etnicznie Amisem, a nie Japończykiem. Kiedy ambasada w Jakarcie oferowała mu przewiezienie, było to dyplomatyczne zapytanie co zrobić w sytuacji kiedy będzie on chciał wrócić na Tajwan. W momencie odnalezienia, nie mówił on ani po japońsku ani po chińsku. W praktyce jego język był wogóle nie zrozumiały, gdyż uległ wypatrzeniu przez 20 lat. Nakamura mieszkał sam i z nikim nie rozmawaił przez ten czas. Innym problemem była zapłata za wierną służbę. Oficjalnie nie należały mu się żadne pieniądze po zakończeniu wojny, a tylko żołd jaki powinien dostać za służbę w okresie wojny. W końcu otrzymał on minimalną zapłatę w postaci 68000 jenów (227,59 dolarów w tamtym czasie). Pojawiło się wówczas wiele głosów, że rząd powinien wypłacić większe sumy dla tajwańczyków, którzy służyli w armii japońskiej.
Shoichi Yokoi
W 1941 roku Shoichi Yokoi został przewieziony do Chin, gdzie odtrzymał przydział do lokalnego regimentu. Następnie trafił na wyspę Guam. Po amerykańskim lądowaniu na wyspie oddział Yokoi został prawie całkowicie wybity w starciu za piechotą morską. On sam ukrył się w dżungli. Po wojnie uznano go za zmarłego w czasie walk na wyspie, a rząd japoński oficjalnie uznał jego śmierć.
Kapral Shoichi Yokoi został znaleziony w 1972 roku na rzęką Talofofo kiedy poławiał ryby. Dostrzegli go dwaj poławiacze krabów. Yokoi wydał im się dziwny, jakby nie był mieszkańcem wyspy. Rybacy zabrali go do sowjej wioski gdzie Japończyk odkrył swoją tajemnicę. Przyniósł on następnie swój karabin, który chciał zwrócić Cesarzowi. Jak powiedział Yokoi w 1986.: „Jest mi przykro, że nie służyłem jego wysokości tak dobrze jak chciałem. My japońscy żołnierze woleliśmy śmierć niż życie w niewoli. Jedyną rzeczą, która dawała mi siłę do przeżycia była moja wiara i to że jako żołnierz japoński, dalsze moje życie nie było hańbą”.
Nasz bohater mieszkał w podziemnej kryjówce przez cały czas. Na początku było z nim 9 innych żołnierzy. Jednakże w ciągu ostatnich 8 lat pozostał sam. Ostatnich dwóch jego kompanów zmarło w 1962 roku, 8 lat przed jego odkryciem. Yokoi twierdził, że od 1952 roku wiedział, że wojna się skończyła, ale bał się wyjść z kryjówki.
W lutym 1972 roku Yokoi powrócił do Japonii. Najpierw wylądował w Tokio a następnie powrócił do Nagoi, gdzie się urodził i dorastał. Poślubił Mihoko. Shoichi Yokoi zmarł 23 września 1997 roku.
Ziemianka, w której mieszkał:
Muzeum na jego cześć, które znajduje się na wyspie Guam:
Yamakage Kufuku i Matsudo Linsoki
Obsługiwali karabin maszynowy, poddali się na Iwo Jimie w styczniu 1949 roku.
Bunzō Minagawa i Tadashi Itō
Ukrywali się na wyspie Guam do maja 1960 roku.
Yoshio Yamakawa i Tsuzuki Nakauhi
Yoshio Yamakawa
Tsuzuki Nakauhi
Znalezieni w 2005 roku na wyspie Mindanao. Posiadali przy sobie dokumenty potwierdzające ich tożsamość, w chwili znalezienia mieli odpowiednio 87 i 85 lat.
Osiemdziesięciolatkowie należeli do osławionej japońskiej "dywizji panter", która walczyła na Mindanao. 80 proc. żołnierzy z tej jednostki zginęło lub zaginęło. Yoshio Yamakawa i Tsuzuki Nakauchi twierdzą, że po jednej z operacji nie mogli dołączyć do oddziału. Przestraszyli się więc, że dowódcy uznają ich za dezerterów i skażą na śmierć. O tym, że wojna się skończyła dowiedzieli się od japońskiego biznesmena i zarazem historyka-amatora, który na Mindanao szukał szczątków poległych żołnierzy ze swego kraju.
Powszechnie wiadomo, że Japończycy są mistrzami w wymyślaniu dziwnych konkursów (i dziwnych rzeczy generalnie). Myślałem jednak, że po latach buszowania w internecie nic mnie już nie zaskoczy. Myliłem się...
Japoński nie jest konieczny. Dla niecierpliwych: do kontaktu dochodzi w 3:26
Japoński nie jest konieczny. Dla niecierpliwych: do kontaktu dochodzi w 3:26
Najlepszy komentarz (27 piw)
Krwawy Opiekacz
• 2012-09-09, 15:30
Filmik od skośnookich
Moja pierwsza wrzuta, chciałbym sypnąć ciekawostką która sadoli może zainteresować.. kogo jak nie Was? Temat tylko musnę bo jest dość obszerny.
Cyberpunk to nurt kulturalny w klimacie mrocznego sci-fi, zapoczątkowany w latach 80 w Japonii. Bezpośrednim impulsem tego ruchu były obawy przed technologicznym rozwojem, który w tych latach w Japonii, Europie Zachodniej i USA nabrał zawrotnego tempa. Niepokój społeczny, jak zwykle zyskał oddźwięk w literaturze, muzyce, sztuce i filmach (sam Matrix, jest inspirowany wizją przyszłości oczami cyberpunków).
Jakotakiej przyszłości nie definiowali, ponieważ twierdzili, że staje się ona faktem dokonanym tu i teraz, i niewiele dzieli nas od tego, by człowiek stał się istotą bioniczną, naszpikowaną czipami, zdominowaną przez system i kontrolujące nas wielkie korporacje.
Za ojca chrzestnego cyberpunku uznaje się Williama Gibsona, autora książki Neuromancer. Cytat z książki:
Niebo nad portem miało barwę ekranu monitora nastrojonego na nie istniejący kanał. Miasto nocą było jak obłąkany eksperyment (...) badacza, który ciągle trzymał palec na przycisku "fast forward".
Klasyczne rysunki cyber artystów, niestety ciężko o nazwiska autorów:
W muzyce cyberpunków dominował industrial pomieszany z dnb, punkiem i rave. Najpopularniejszy kawałek był wykorzystany w Tokyo Drift, tekst oraz muzyka wybitnie oddają klimat tego nurtu kulturowego.
Atari Teenage Riot - Speed
Polecam lyriksy bo ciężko skumać: mp3lyrics.org/a/atari-teenage-riot/speed/
Jak ktoś się zainteresował to polecam wywiad z Williamem Gibsonem:
[/i]
Źródła:
historieprzyszlosci.hihnt.net/2012/07/06/muzyka-cyberpunka/
slupskie-prace-filologiczne.apsl.edu.pl/9/pomiecinski9.pdf
Cyberpunk to nurt kulturalny w klimacie mrocznego sci-fi, zapoczątkowany w latach 80 w Japonii. Bezpośrednim impulsem tego ruchu były obawy przed technologicznym rozwojem, który w tych latach w Japonii, Europie Zachodniej i USA nabrał zawrotnego tempa. Niepokój społeczny, jak zwykle zyskał oddźwięk w literaturze, muzyce, sztuce i filmach (sam Matrix, jest inspirowany wizją przyszłości oczami cyberpunków).
Jakotakiej przyszłości nie definiowali, ponieważ twierdzili, że staje się ona faktem dokonanym tu i teraz, i niewiele dzieli nas od tego, by człowiek stał się istotą bioniczną, naszpikowaną czipami, zdominowaną przez system i kontrolujące nas wielkie korporacje.
Za ojca chrzestnego cyberpunku uznaje się Williama Gibsona, autora książki Neuromancer. Cytat z książki:
Niebo nad portem miało barwę ekranu monitora nastrojonego na nie istniejący kanał. Miasto nocą było jak obłąkany eksperyment (...) badacza, który ciągle trzymał palec na przycisku "fast forward".
Klasyczne rysunki cyber artystów, niestety ciężko o nazwiska autorów:
W muzyce cyberpunków dominował industrial pomieszany z dnb, punkiem i rave. Najpopularniejszy kawałek był wykorzystany w Tokyo Drift, tekst oraz muzyka wybitnie oddają klimat tego nurtu kulturowego.
Atari Teenage Riot - Speed
Polecam lyriksy bo ciężko skumać: mp3lyrics.org/a/atari-teenage-riot/speed/
Jak ktoś się zainteresował to polecam wywiad z Williamem Gibsonem:
[/i]
Źródła:
historieprzyszlosci.hihnt.net/2012/07/06/muzyka-cyberpunka/
slupskie-prace-filologiczne.apsl.edu.pl/9/pomiecinski9.pdf
troche duże te ptaszki
pieprzem w dupsko i jazda
Najlepszy komentarz (103 piw)
Morgotus
• 2012-08-30, 15:38
potomkowie samurajów,ja jebie
Dla niecierpliwych: akcja od 0:35. Radzę ściszyć głośniki, bo kitajce się drą.
Prawie udało się trafić w kamerzystę, może byłby hard
Prawie udało się trafić w kamerzystę, może byłby hard
Dzieło oczywiście japońskie - chleb, który zachęca do zjedzenia samego siebie. Uwaga na krew!
(nie mam zielonego pojęcia z jakiego anime to pochodzi, ale nawet chętnie bym je obejrzał, gdyby całe ryło tak mózg )
(nie mam zielonego pojęcia z jakiego anime to pochodzi, ale nawet chętnie bym je obejrzał, gdyby całe ryło tak mózg )
Dlaczego w 1942 r. 37 Brygada artylerii wybrzeżnej wystrzelała 1.430 pocisków przeciwlotniczych w kierunku UFO?
25 lutego 1942 r. w Los Angeles wykonano legendarną fotografię: w silnym świetle reflektorów, ostrzeliwany dziesiątkami pocisków, tkwi zagadkowy pojazd przypominający latający talerz. Rozgardiasz jaki zapanował wtedy wśród jednostek obrony przeciwlotniczej i obywateli wynikał z wciąż żywych wspomnień o masakrze na Pearl Harbor. Przyczynił się też do tego, że do dziś nie wiadomo, do czego tak naprawdę wystrzelono 10 ton amunicji…
23 lutego 1942 r. japońska łódź podwodna I-17 zaatakowała Ellwood k. Santa Barbara w stanie Kalifornia. Odpłynęła wystrzeliwszy kilkadziesiąt pocisków, od których zapaliła się cysterna z ropą. Była to jedna ze skromnych japońskich prób ataku na zachodnie wybrzeże USA będąca elementem wojny nerwów. Choć japońskie rajdy nie wyrządzały wielkich szkód, skutecznie oddziaływały na zbiorowe poczucie bezpieczeństwa Amerykanów, którzy wciąż przeżywali atak na bazę Pearl Harbor.
25 lutego zdarzyło się coś, co uważano za kolejny aspekt tego typu działań. Około 2:25 w Los Angeles – największym mieście zachodniego wybrzeża (ok. 1.5 mln mieszkańców), rozbrzmiał „czerwony alarm”. Wywołało go wykrycie przez radary „niezidentyfikowanego samolotu”, który zbliżał się od strony oceanu. Wkrótce w stan gotowości postawiono jednostki na wybrzeżu. Aby utrudnić bombardowanie, w mieście wyłączono światła. Niedługo po godzinie 3 rano 37. Przybrzeżna Brygada Artylerii Powietrznej rozpoczęła ostrzał, który trwał przez 20 minut i zasypał okolice gradem odłamków.
Zapanował chaos; pogłoski odnośnie tego, co zagroziło „Miastu aniołów” nie cichły. Według relacji Los Angeles Examiner, cywile mówili o ok. 50 wrogich maszynach. Jeden z dziennikarzy tej gazety twierdził, że obserwował przelot 25 samolotów w formacji przypominającej literę „V”. Były to tylko niektóre z szacunków. Równie rozbieżne relacje płynęły także od obrony powietrznej. W odpowiedzi na rzekomy atak sekretarz wojny, Henry Stimson oświadczył, że alarm spowodowało prawdopodobnie 15 samolotów, które znalazły się gdzieś w okolicach Los Angeles. Jednak następnego dnia, mimo szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej, nie znaleziono szczątków japońskich maszyn.
W sprawie pojawił się jeszcze jeden zagadkowy czynnik: świadkowie z okolic Los Angeles mówili o obserwacji podłużnego „samolotu” wyglądającego bardziej jak „sterowiec”, który obniżył pułap lotu i poruszał się bardzo powoli. To on widnieć ma na czarno-białym zdjęciu w otoczeniu promieni. Sprawa stała się bardzo kontrowersyjna i z braku jasnych przesłanek, coraz częściej oficjalnie mówiono o fałszywym alarmie lub pomyłce wywołanej obserwacją „swoich” maszyn (żadna jednostka nie przyznała się jednak do lotów). Pojawiły się też pogłoski, iż świadkowie za obce samoloty brali wybuchające pociski przeciwlotnicze oświetlane reflektorami.
Sekretarz marynarki, Frank Knox, nazwał incydent „fałszywym alarmem” (jak się okazało, obiekt który zbliżał się do wybrzeża zawrócił przed wydaniem polecenia ostrzału). Wkrótce w prasie pojawiła się fala krytyki. New York Times pisał: „Jeśli baterie przeciwlotnicze strzelały w pustkę, jak twierdzi sekretarz Knox, jest to wyraz ogromnej niekompetencji. Jeśli strzelano do prawdziwych samolotów, które jak twierdzi Stimson, przelatywały na wysokości prawie 2500 m., dlaczego atak był nieefektywny? Dlaczego amerykańskie samoloty nie zrobiły nic, aby zidentyfikować te maszyny?”
Pretekstów do kontrowersyjnej wojny z widmowym przeciwnikiem zaczęto szukać w balonach meteorologicznych wypuszczanych co kilka godzin przez nadbrzeżne jednostki. Ustalono, że w czasie, gdy w mieście trwał alert związany z nadciągającymi wrogimi maszynami, z 203. jednostki artyleryjskiej wypuszczono balony, które zostały zniesione przez wiatr, a następnie ostrzelane.
Wnioski Littletona
Ponieważ odpowiedzialność za alarm z 25 lutego uległa rozproszeniu, winnych zaczęto szukać w niekonwencjonalnych obiektach. Podstawę stanowiły relacje świadków i słynne zdjęcie, na którym widać oświetlany przez reflektory obrony przeciwlotniczej obiekt o pozornym kształcie latającego spodka.
Jedną z osób, która pamiętała rajd na Los Angeles i zajęła się jego ufologiczną interpretacją był emerytowany wykładowca, Scotty Littleton, którego relacja dolała oliwy do ognia. Jako 8-latek mieszkał on na plaży Hermosa Beach. Jak twierdzi, w dniu ataku obserwował wraz z rodziną manewry obiektu, który przeleciał nad morzem, zbliżył się do wzgórz, a następnie oddalił się. Zaobserwowany pierwszy raz, tkwił nieruchomo w powietrzu. Obserwacji towarzyszyła ogłuszająca kanonada pocisków przeciwlotniczych, których odłamki spadały na plaże. Jak dodał Littleton, po ustaniu ostrzału pojawiły się samoloty, które najwyraźniej ścigały obiekt.
W późniejszych latach, wraz z innymi ufologami, zaczął on gromadzić relacje na temat tego, co rzeczywiście widziano nad Los Angeles. Mieszkańcy okolic miasta twierdzili, że obserwowali ogromny elipsoidalny obiekt o pomarańczowym lub białym kolorze. Z racji „inteligentnych manewrów” i odporności na ostrzał, upatrywano w nim „czegoś więcej” niż zbłąkanego balonu.
W 2011 r. w archiwach University of California w Los Angeles, publicysta Simon Elliot odnalazł oryginał słynnego zdjęcia z „Bitwy o Los Angeles”. Jak twierdzi, rozpowszechniana przez prasę wersja bywała odpowiednio wyretuszowana, aby lepiej było widać na niej promienie reflektorów. Na jego podstawie znany analityk zdjęć UFO, Bruce Maccabee, postanowił oszacować rozmiary obiektu. Przyjmując, że znajdował się on na wysokości 2.4 km stwierdził, że mógł mierzyć ok. 100 m. długości (balony meteorologiczne mierzyły 1.2 m. średnicy). Są to jednak czyste przypuszczenia. Do dziś nie wiadomo, co tkwiło w centrum reflektorów, które jak pisał Los Angeles Times, zbudowały na niebie „wigwam ze świateł”. Maccabee twierdzi, że był to bardziej „solidny” obiekt niż sugerowany przez niektórych gęsty kłąb dymu (świadczy o tym m.in. jeden z promieni po prawej, który wygląda na światło odbite od powierzchni obiektu).
Jak donosiła prasa, „bitwa” o Miasto aniołów pochłonęła 8 osób, w tym troje zmarłych na atak serca oraz ofiary wypadków i spadających odłamków. Następnego dnia aresztowano ok. 100 podejrzanych o rozbój w czasie, gdy w mieście wyłączono prąd. Rozpoczęto także aresztowania Amerykanów japońskiego pochodzenia, których podejrzewano o dywersję.
Czy wielkie zamieszanie wokół nalotu na największe miasto zachodniego wybrzeża wynikało z przeczulenia atakiem na Pearl Harbor? Jeśli tak, nikt nie przyznał się do błędu, który przyniósł straty w ludziach mimo nieobecności wroga. Mając w pamięci słynną „Wojnę światów” i rodzące się zainteresowanie UFO, wiele osób doszło do wniosku, że zdarzenie z 25 lutego można wyjaśnić w podobny sposób.
Trudno dziś o jasne przesłanki wskazujące, że w 1942 r. miała miejsce pierwsza „masowa obserwacja” niezidentyfikowanego obiektu latającego. Rodząca się miejska legenda była jednak na rękę armii – historia o UFO była łatwiejsza do wyjaśnienia niż to, dlaczego rozlokowane wokół Los Angeles potężne siły rozpętały walkę z niewidocznym przeciwnikiem.
25 lutego 1942 r. w Los Angeles wykonano legendarną fotografię: w silnym świetle reflektorów, ostrzeliwany dziesiątkami pocisków, tkwi zagadkowy pojazd przypominający latający talerz. Rozgardiasz jaki zapanował wtedy wśród jednostek obrony przeciwlotniczej i obywateli wynikał z wciąż żywych wspomnień o masakrze na Pearl Harbor. Przyczynił się też do tego, że do dziś nie wiadomo, do czego tak naprawdę wystrzelono 10 ton amunicji…
23 lutego 1942 r. japońska łódź podwodna I-17 zaatakowała Ellwood k. Santa Barbara w stanie Kalifornia. Odpłynęła wystrzeliwszy kilkadziesiąt pocisków, od których zapaliła się cysterna z ropą. Była to jedna ze skromnych japońskich prób ataku na zachodnie wybrzeże USA będąca elementem wojny nerwów. Choć japońskie rajdy nie wyrządzały wielkich szkód, skutecznie oddziaływały na zbiorowe poczucie bezpieczeństwa Amerykanów, którzy wciąż przeżywali atak na bazę Pearl Harbor.
25 lutego zdarzyło się coś, co uważano za kolejny aspekt tego typu działań. Około 2:25 w Los Angeles – największym mieście zachodniego wybrzeża (ok. 1.5 mln mieszkańców), rozbrzmiał „czerwony alarm”. Wywołało go wykrycie przez radary „niezidentyfikowanego samolotu”, który zbliżał się od strony oceanu. Wkrótce w stan gotowości postawiono jednostki na wybrzeżu. Aby utrudnić bombardowanie, w mieście wyłączono światła. Niedługo po godzinie 3 rano 37. Przybrzeżna Brygada Artylerii Powietrznej rozpoczęła ostrzał, który trwał przez 20 minut i zasypał okolice gradem odłamków.
Zapanował chaos; pogłoski odnośnie tego, co zagroziło „Miastu aniołów” nie cichły. Według relacji Los Angeles Examiner, cywile mówili o ok. 50 wrogich maszynach. Jeden z dziennikarzy tej gazety twierdził, że obserwował przelot 25 samolotów w formacji przypominającej literę „V”. Były to tylko niektóre z szacunków. Równie rozbieżne relacje płynęły także od obrony powietrznej. W odpowiedzi na rzekomy atak sekretarz wojny, Henry Stimson oświadczył, że alarm spowodowało prawdopodobnie 15 samolotów, które znalazły się gdzieś w okolicach Los Angeles. Jednak następnego dnia, mimo szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej, nie znaleziono szczątków japońskich maszyn.
W sprawie pojawił się jeszcze jeden zagadkowy czynnik: świadkowie z okolic Los Angeles mówili o obserwacji podłużnego „samolotu” wyglądającego bardziej jak „sterowiec”, który obniżył pułap lotu i poruszał się bardzo powoli. To on widnieć ma na czarno-białym zdjęciu w otoczeniu promieni. Sprawa stała się bardzo kontrowersyjna i z braku jasnych przesłanek, coraz częściej oficjalnie mówiono o fałszywym alarmie lub pomyłce wywołanej obserwacją „swoich” maszyn (żadna jednostka nie przyznała się jednak do lotów). Pojawiły się też pogłoski, iż świadkowie za obce samoloty brali wybuchające pociski przeciwlotnicze oświetlane reflektorami.
Sekretarz marynarki, Frank Knox, nazwał incydent „fałszywym alarmem” (jak się okazało, obiekt który zbliżał się do wybrzeża zawrócił przed wydaniem polecenia ostrzału). Wkrótce w prasie pojawiła się fala krytyki. New York Times pisał: „Jeśli baterie przeciwlotnicze strzelały w pustkę, jak twierdzi sekretarz Knox, jest to wyraz ogromnej niekompetencji. Jeśli strzelano do prawdziwych samolotów, które jak twierdzi Stimson, przelatywały na wysokości prawie 2500 m., dlaczego atak był nieefektywny? Dlaczego amerykańskie samoloty nie zrobiły nic, aby zidentyfikować te maszyny?”
Pretekstów do kontrowersyjnej wojny z widmowym przeciwnikiem zaczęto szukać w balonach meteorologicznych wypuszczanych co kilka godzin przez nadbrzeżne jednostki. Ustalono, że w czasie, gdy w mieście trwał alert związany z nadciągającymi wrogimi maszynami, z 203. jednostki artyleryjskiej wypuszczono balony, które zostały zniesione przez wiatr, a następnie ostrzelane.
Wnioski Littletona
Ponieważ odpowiedzialność za alarm z 25 lutego uległa rozproszeniu, winnych zaczęto szukać w niekonwencjonalnych obiektach. Podstawę stanowiły relacje świadków i słynne zdjęcie, na którym widać oświetlany przez reflektory obrony przeciwlotniczej obiekt o pozornym kształcie latającego spodka.
Jedną z osób, która pamiętała rajd na Los Angeles i zajęła się jego ufologiczną interpretacją był emerytowany wykładowca, Scotty Littleton, którego relacja dolała oliwy do ognia. Jako 8-latek mieszkał on na plaży Hermosa Beach. Jak twierdzi, w dniu ataku obserwował wraz z rodziną manewry obiektu, który przeleciał nad morzem, zbliżył się do wzgórz, a następnie oddalił się. Zaobserwowany pierwszy raz, tkwił nieruchomo w powietrzu. Obserwacji towarzyszyła ogłuszająca kanonada pocisków przeciwlotniczych, których odłamki spadały na plaże. Jak dodał Littleton, po ustaniu ostrzału pojawiły się samoloty, które najwyraźniej ścigały obiekt.
W późniejszych latach, wraz z innymi ufologami, zaczął on gromadzić relacje na temat tego, co rzeczywiście widziano nad Los Angeles. Mieszkańcy okolic miasta twierdzili, że obserwowali ogromny elipsoidalny obiekt o pomarańczowym lub białym kolorze. Z racji „inteligentnych manewrów” i odporności na ostrzał, upatrywano w nim „czegoś więcej” niż zbłąkanego balonu.
W 2011 r. w archiwach University of California w Los Angeles, publicysta Simon Elliot odnalazł oryginał słynnego zdjęcia z „Bitwy o Los Angeles”. Jak twierdzi, rozpowszechniana przez prasę wersja bywała odpowiednio wyretuszowana, aby lepiej było widać na niej promienie reflektorów. Na jego podstawie znany analityk zdjęć UFO, Bruce Maccabee, postanowił oszacować rozmiary obiektu. Przyjmując, że znajdował się on na wysokości 2.4 km stwierdził, że mógł mierzyć ok. 100 m. długości (balony meteorologiczne mierzyły 1.2 m. średnicy). Są to jednak czyste przypuszczenia. Do dziś nie wiadomo, co tkwiło w centrum reflektorów, które jak pisał Los Angeles Times, zbudowały na niebie „wigwam ze świateł”. Maccabee twierdzi, że był to bardziej „solidny” obiekt niż sugerowany przez niektórych gęsty kłąb dymu (świadczy o tym m.in. jeden z promieni po prawej, który wygląda na światło odbite od powierzchni obiektu).
Jak donosiła prasa, „bitwa” o Miasto aniołów pochłonęła 8 osób, w tym troje zmarłych na atak serca oraz ofiary wypadków i spadających odłamków. Następnego dnia aresztowano ok. 100 podejrzanych o rozbój w czasie, gdy w mieście wyłączono prąd. Rozpoczęto także aresztowania Amerykanów japońskiego pochodzenia, których podejrzewano o dywersję.
Czy wielkie zamieszanie wokół nalotu na największe miasto zachodniego wybrzeża wynikało z przeczulenia atakiem na Pearl Harbor? Jeśli tak, nikt nie przyznał się do błędu, który przyniósł straty w ludziach mimo nieobecności wroga. Mając w pamięci słynną „Wojnę światów” i rodzące się zainteresowanie UFO, wiele osób doszło do wniosku, że zdarzenie z 25 lutego można wyjaśnić w podobny sposób.
Trudno dziś o jasne przesłanki wskazujące, że w 1942 r. miała miejsce pierwsza „masowa obserwacja” niezidentyfikowanego obiektu latającego. Rodząca się miejska legenda była jednak na rękę armii – historia o UFO była łatwiejsza do wyjaśnienia niż to, dlaczego rozlokowane wokół Los Angeles potężne siły rozpętały walkę z niewidocznym przeciwnikiem.
Najlepszy komentarz (27 piw)
J................i
• 2012-08-26, 5:03
A moim zdaniem jest to dosyć dziwne, że te rzekome cywilizacje pozaziemskie, które są w stanie opanować technologie podróżowania z prędkością światła, nie mogą pokonać bariery komunikacyjnej i docierając na Ziemię stać je jedynie na kilka kółek nad miastem albo narobienie szkód w zbożu
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
laska zaczęłaby się wierzgać, no chyba, że lubi jak ją obcy typ maca po dupie i obejmuje tak, że "nie może" się ruszyć. może dawno nie miała chłopaka...
tak czy siak japońce to turbozjeby.