„Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim.”
„Mroczna Wieża” to bez wątpienia kingowska wersja najsłynniejszej trylogii Tolkiena. Oczywiście, różnice są znaczne, ale prestiż, uznanie i doniosłość obu dzieł są porównywalne.
Jeśli ktoś myślał, że „Mroczna Wieża” to powieść przygodowa w klimacie pustynno kowbojskim z elementami magii o grupie przyjaciół dążących do wspólnego celu, to po przeczytaniu VI tomu zdał sobie sprawę, że tak jak większość książek Kinga, tak i cała saga są po prostu niedefiniowalne. Tutaj fantastyka (a raczej science fiction) przeplata się z dobrym westernem z lat 60, horrorem niczym z „Lśnienia”, historycznymi postaciami i realnym światem. Czytając Kinga, należy zapomnieć o szufladkowaniu.
„Mroczna Wieża” to także prawdziwa celebracja dla fanów twórczości Stephena Kinga. Zawiera w sobie wiele elementów z innych książek tego samego autora, np.: „Bastion”, „Bezsenność”, „Carrie”, czy „Miasteczko Salem”. Nikogo to nie powinno dziwić - saga była pisana przez 34 lata, czyli większość życia pisarza. Fascynaci historii USA także powinni być zadowoleni po lekturze powieści. King nawiązuje do wątków z politycznej historii Stanów z różnych okresów demokracji tego kraju. Także miłośnicy technologii znajdą w książce coś dla siebie – wielość nazw technicznych i opisów obsługi nowoczesnego sprzętu ociera się wręcz o fachowość w tej dziedzinie (nie bez przyczyny niektórzy krytycy definiują książki Kinga jako fantastykę naukową).
Nie chciałem przeczytać ostatniego tomu Mrocznej Wieży z dwóch powodów. Po pierwsze, szósta część bardzo mnie zawiodła i podejrzewałam, że siódma będzie jej kontynuacją. Myliłem się. Po drugie, z Mroczną Wieżą spędziłem prawie rok, tysiące stron. Czytając ją czułam, jakbym razem z Rolandem, Susannah, Eddie’m, Jake’iem i Ej'em przemierzała Świat Pośredni w poszukiwaniu Końca. I wraz ze stroną 690 cz. VIII miało się to skończyć. Jednak King przewidział smutek swoich czytelników i wymyślił genialne zakończenie..
Czytając to wiele razy otwierałem usta ze zdumienia jak genialnie można wpleść niektóre fakty z życia codziennego do książki (np. sprawa Trójkąta Bermudzkiego). Również świetnie wyszło Kingowi wprowadzenie swojej osoby do tej historii. Mimo, że przeczytanie tych VIII tomów zajęło mi prawie rok, to z pewnością wrócę jeszcze do tej historii bo jest to geniusz w czystej postaci.
Przed "wzięciem się" za Mroczną Wieżę polecam przeczytać jeszcze przynajmniej "Miasteczko Salem" Kinga, gdyż bohater z tej powieści jest jednym z ważniejszych i w "Mrocznej Wieży" jest w związku z tym spoiler "Miasteczka Salem" (oraz w pewnym sensie jego kontynuacja), które swoją drogą też jest świetne (w końcu to klasyka horroru).