18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (10) Soft (4) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 5:31
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Koniec jazdy - teraz popularne

#klienci

Zboczeniec w sklepie
CrazyEdek • 2018-08-14, 12:24
Nie ma takiego paczenia...

Najlepszy komentarz (94 piw)
Cloverface • 2018-08-14, 15:55
janlew napisał/a:

I dla tego ten w zielonym ją rucha, a w czerwonym co najwyżej może sobie popatrzeć. Facet powinien być choć trochę agresywny i kiedy trzeba to po mordzie dać.


Twój facet cię często bije?
Gdy za długo jesteś na zakupach
~Nei • 2018-08-04, 18:47
Nóż się w kieszeni otwiera...


Wietnam
Najlepszy komentarz (36 piw)
Budrys2000 • 2018-08-04, 19:08
Kurwa, ja rozumiem zgwałcić, porwać, wygilgotać pod pachami...
Ale wjebać komuś z nienacka kosę i to jeszcze bezbronnej skośnookiej babie, no kurwa, aż nóż się w kieszeni otwiera.
Na wynos...
~DMT • 2017-10-10, 10:15
Drive-through (w amer. ang. także drive-thru) – określenie obiektu usługowego, w którym klient ma możliwość nabycia towaru lub usługi bez konieczności opuszczania samochodu. Obsługa klienta w obiektach tego typu odbywa się zwykle za pośrednictwem okienka, pod którym zatrzymuje się zmotoryzowany klient. Konsumpcja nabytego dobra następuje najczęściej poza samym obiektem. Od 0:25

Najlepszy komentarz (29 piw)
weryfikator4 • 2017-10-10, 12:47
Aż pies z garnka wyskoczył.
Brazylijski złodziejaszek
Zadi_ • 2017-06-02, 11:59
..gorzej trafić nie mógł
Wchodzi w 0:30

Najlepszy komentarz (28 piw)
nowynick • 2017-06-02, 15:06
Piękny przykład na to że ludzie powinni mieć powszechny dostęp do broni, tak jeden by zastraszył kilka osób i zajebał kasę (a może i klientów na koniec), a tak rozstrzelali go w piździec i jednego śmiecia mniej.
Blokersi w sklepie
CrazyEdek • 2016-03-18, 12:40
Reakcja klientów bezcenna.

Najlepszy komentarz (157 piw)
hycel • 2016-03-18, 15:11
Koleś na końcu dobry. Taka normalna ruska reakcja. Wchodzę do monopolowego - biją się - dołączam.
Wkurzony klient
i................i • 2016-02-23, 1:44
Sprzedawca zbyt długo był winny grosika...


Źródło
Małpa
Duch • 2016-01-14, 0:06
Małpka pokazuje reakcję uchodźców na widok europejskich kobiet

Najlepszy komentarz (26 piw)
kamil332211 • 2016-01-14, 3:26
@up
Wejdz na harda to zobaczysz
Hrabina
Paryski_jebaka • 2015-10-23, 14:37
Ciekawy opis sytuacji, która spotkała pewną pani pracującą w kiosku:

Pani hrabina jest prawdziwą hrabiną. Mówiła mi o tym moja nieżyjąca babcia. Zresztą nietrudno poznać dobre wychowanie. Jest cudownie bezwiekowa i świetnie zakonserwowana, nienagannie umalowana, włos zawsze zrobiony, a styl ubierania gustownie wyważony. Przychodzi od zimy co niedziela po gazety dla swojej przyjaciółki, którą odwiedza w szpitalu.
Tym razem nie było jednego z czasopism i szukałyśmy jakiegoś zamiennika, kiedy do kiosku weszło kilku młodych chłopaków, głośno się śmiejąc, przekrzykując i okraszając wypowiedzi soczystymi przekleństwami. Spojrzałam na klientkę, która nic sobie nie robiła z ich niewłaściwego zachowania, mimo to zareagowałam:
- Można ciszej? I bez mięsa?
Ucichli nieco, ale tylko na chwilę. Odezwałam się znowu:
- Ale panowie, co jest? Ciszej i wyrażać się, proszę.
- A co, boi się pani, że babcię brzydkich wyrazów na starość nauczymy?
Wtedy hrabina obróciła się i patrząc mu prosto w oczy, z uśmiechem powiedziała:
- Przed wojną papa miał koniuszych. Nie dość, że śmierdzieli, to jeszcze używali wulgarnego języka, nawet w obecności dam. Dziadek by ich szpicrutką przećwiczył, ale papa miał miękkie serce. Kiedyś zapytałam go, dlaczego ważą się tak odzywać w obecności mamy i moim, a papa powiedział:
- Bo pies ich matki j****, córeczko i innego języka nie znają, jak szczekać
Najlepszy komentarz (40 piw)
marynarz83 • 2015-10-23, 18:01
@necrofallus8
bo miałeś prapradziadka w NKWD
Kiedyś pisałem o swojej pracy w sklepie wolnocłowym, teraz o miejscu nieco mnie prestiżowym
Huragany historii wieją różnie, i zdarzyło mi się wylądować w sklepie, nazwijmy to typu "alkohole świata". Od razu zastrzegam, że nie był to sklep specjalistyczny, raczej typowy monopol z większą ilością ciekawych butelek. Nic ciekawego, praca w kiepskich godzinach, ale rachunki płacić trzeba i jeść coś też, więc wiecie, rozumiecie.

1. Klienci "szkoda, że pan tego nie ma"
Jedna z moich ulubionych grup. Wybór alkoholu był niezły (99,5% klientów znajdowało u nas wszystko, czego szukało), no ale wiadomo, wszystkiego mieć nie można.
Wchodzi więc taki klient, daję mu chwilę, pytam, czy w czymś pomóc (zwyczajowa odpowiedź "nie, dziękuję, tak się rozglądam"), potem zostawiam go samego, bo osobiście też nie lubię, jak obsługa łazi za mną krok w krok.
No i po mniej więcej 5 minutach (zdarzało się to z wieloma klientami, schemat zawsze bardzo zbliżony) - "a wie pan, byliśmy gdzieś na końcu świata, i tam piliśmy takie coś, nie pamiętam dokładnie nazwy, ale smakowało tak i tak...". No i zaczynają się wspomnienia z wakacji połączone ze wspomnieniem smaku. Często nawet udawało mi się zgadnąć, o jakie alko chodzi, pokazywałem coś tego rodzaju, ale nie - "tu musi być to, tamten smak był najlepszy!". Czy muszę dodawać, że często pytali o średniej jakości lokalne alkohole?

2. Klienci "ja bym to kupował, niech pan to sprowadza!"
Kolejna grupa, nieco zbliżona do poprzedniej. Stałym klientom sprowadzaliśmy różne rzeczy na zamówienie, choć też nie zawsze po nie wracali - wiadomo, ryzyko.
Ale najlepsi byli klienci, którzy pojawiali się u nas pierwszy raz, i gdy usłyszeli, że czegoś nie ma, z oburzeniem stwierdzali "jak pan może tego nie mieć, to jest wspaniałe, niech pan to szybko zamawia, ja będę po to przychodził, kupię nawet cały karton!". Ok, zamówię panu co pan chce, ale poproszę 10% zaliczki, ok? "a to nie, bo ja mogę zapomnieć i mi przepadnie". Metoda szybka, skuteczna, że więcej już w 80% przypadków nie zaglądali - chyba nie muszę wspominać?

3. Klienci bez poczucia humoru
Ja generalne mam dość dobre wyczucie, jeśli chodzi o ludzi, zazwyczaj wiedziałem, z kim można zażartować, z kogo obsłużyć, i zostawić potem w spokoju. Zazwyczaj...
Pewnego dnia przychodzi klient z tekstem
[K]przyjechała rodzina, potrzebuję dwóch butelek półwytrawnego wina do 15 zł
[J] A to już pan nie chce, żeby jeszcze raz przyjeżdżali?
Klient najpierw lekka konsternacja, potem oburzenie, a potem wykład, jakie to on świetne wina kupuje w marketach po 10 zł. Ale coś tam kupił

Inna sytuacja - klient po whisky:
[K] potrzebuję jakiejś naprawdę zajebistej łychy ("łychy", "łyskacze" - moje ulubione zwroty...), najlepiej malta, ale tak do 70-80 zł
[J] a to wie pan, mam kilka fajnych miniaturek...
[K] jaja se pan ze mnie robisz?
[J] no nie ja zacząłem

Kolejna sytuacja, znów klient po whisky:
[J] jakąś mało znaną, taką, żeby nie było w marketach na promocji żeby nie zobaczyli ci co dostaną, żeby nie wiedzieli, ile kosztuje, no i cena do 50 zł
No to wyciągam jakiegoś paskudnego blenda (wyjaśnienie - do 50, 60 zł kupicie albo tanie wszechobecne marki, albo maksymalną szmirę, sprowadzaną przez mniejszych importerów, na zasadzie "nieważne jak smakuje, ma kosztować max 3 euro), stawiam mu na ladzie
[K] panie, przecież to wygląda jak gówno...
[J] ale niestety spełnia wymagania!

O sytuacjach z myleniem nazw, ich dziwnym wymawianiem, myleniem typów alkoholi nawet nie wspominam - było tego mnóstwo, ale rozumiem, że nie każdy musi się na wszystkim znać.

4. Klienci typu "panowie życia"
To chyba moja ulubiona grupa.
Na wstępie zaznaczę, że mam naprawdę dużą wiedzę o alkoholu, to moje hobby, i sporadycznie zdarzali mi się klienci zadający pytania, na które nie potrafiłem odpowiedzieć (najczęściej odnośnie win, ale to szeroki temat).

W weekendowe wieczory tych klientów było najwięcej, szczególne nasilenie w okolicach wypłat i popularnych imienin

Wchodzi klient, najczęściej w towarzystwie szwagra/kumpla/teścia
[K] panie, potrzebujemy zajebistego łyskacza (...) na wieczór, w zasadzie cena nie gra roli, co pan masz najlepszego
No to ja cierpliwie do półki z dobrymi maltami, choć wiem, że nic z tego nie będzie. Ale profesjonalnie, niczym stewadessa w klasie biznes, opowiadam o kolejnych butelkach (czasem naprawdę niezłych!), ceny rosną, dochodzę do tych po 5-6 stów. U klienta na twarzy widać przerażenie pomieszane z dezorientacją, w końcu pada magiczne
[K] nie, to wie pan co, da pan JD/chivasa
[J] no ale chciał pan coś dobrego, i takie rzeczy pan kupuje?
[K] A bo wie pan, szwagier/teść przyjechał, ja bym sobie wziął, ale on takich dziwactw nie będzie pił!
Takie teatrzyki odstawiane były przy weekendach czasem 4-5 razy, ja zazwyczaj wiedziałem, co kupią, ale lubiłem podpuszczać klientów, którzy przychodzili z dwoma stówkami i myślą "wykupię cały sklep łącznie z tym bucem za kasą". Choć nie powiem - sporadycznie zdarzali się tacy, co kupowali polecaną przeze mnie butlę, i często przychodzili na drugi dzień, żeby podpytać, co jeszcze bym im polecił.

Kolejny szlachcic na włościach, tym razem w towarzystwie blondie w stylu "dyskoteka pod Grójcem", wpada mi do sklepu jak przeciąg, panoszy się w stylu detektywa Rutkowskiego, laska posłusznie za nim jak pies.
[K] Masz pan moeta?
[J] Mam, ale którego pan sobie życzy?
no i u Seby konsternacja, miał być szpan francuskim szampanem za dwie stówy, a teraz nie wiadomo, co odpowiedzieć (wyjaśnienie - moet występuje w kilku odnianach, najpopularniejszy Brut i kilka innych, mniej/bardziej znanych, ja wtedy w sklepie miałem 3 rodzaje). Laska zaczyna nieco wątpić w swojego buchającego testosteronem ogiera, u gościa kropelka potu na czole, no więc żeby nie popsuć im weekendowej wycieczki do Warszawy, w końcu podpowiadam
[J] Pewnie chodzi o bruta, tego ze złotą etykietą?
[K] tak tak, brut, no wiadomo, ten najlepszy

Teraz na szczęście pracuję już w innym miejscu, ponad rok z pijaczkami, szmulami i "warszafką" w zupełności mi wystarczył.
Ale wciąż sprzedaję wódę, z tym że teraz już taką naprawdę dobrą

Jak się nie podoba, to wiecie, gdzie to mam
Najlepszy komentarz (171 piw)
R................t • 2015-07-13, 13:22
Fajnie się czyta więc piwko. ale jedna uwaga kolego a propos ostatniego zdania w którym chwalisz się ze sprzedajesz naprawdę dobre wódki.

"Wódka jak wódka, smakuje jednakowo - czyli wspaniale." ~ Wiesław Wszywka