#komórka
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Moja historia przeniesienia numerów jako przestroga dla tych, którzy chcą mieć cokolwiek wspólnego z tą firmą. Mam nadzieję, że komuś będzie się chciało to przeczytać.
W T-mobile miałem 3 telefony na ojca- domowy, matki i mój. Jakiś czas ojciec zmarł. Przez dłuższy czas płaciłem za niego 3 abonamenty. W końcu uznałem, że domowy nie jest mi potrzebny, a dwa pozostałe przepiszę na siebie, żeby dostać nowe komórki. Okazało się, że nie jest to takie proste, a praktycznie jest to niewykonalne.
Pierwsza rozmowa z BOK
Pół godziny tłumaczenia o co mi chodzi, w końcu konsultant uznał, że to nie jego dział i powiedział, że przełączy mnie do innego. Kolejne pół godziny czekania na połączenie, potem tłumaczenie od początku całej historii. Tym razem konsultant nie wytrzymał i się rozłączył… Wkurwiłem się, bo nie chciało mi się kolejny raz dzwonić i od początku tłumaczyć tym cymbałom o co mi chodzi. Kolejny raz zadzwoniłem kilka dni później.
Druga rozmowa z BOK
Bałwan przy telefonie powiedział, że wystarczy zwykła kserokopia aktu zgonu i potwierdzenie, że stać mnie na opłacanie abonamentu. Poprosiłem, żeby potwierdził z tą kopią, bo nie chciało mi się wierzyć. Potwierdził. Miałem sporo pytań na temat zmian warunków umowy itp., ale konsultant nie chciał ze mną rozmawiać, bo telefony dalej były na mojego ojca i tylko z nim mógł na ten temat rozmawiać. Jak się zorientowałem, po kilku takich rozmowach, mógłbym spokojnie przedstawić się imieniem ojca, a później rozmawiać z nimi o jego Akcie Zgonu. Jestem pewien, że żaden z tych matołów nie zauważyłby w tym nic dziwnego.
Wizyta w salonie
Pojechałem 100km do najbliższego miasta, gdzie można to załatwić. Poszedłem do pierwszego salonu, ale tam wielka kolejka. Zdarza się(przy moim szczęściu bardzo często). Wyszedłem i pojechałem do kolejnego. Tam konsultant powiedział, że u nich nic takiego nie da się załatwić, bo coś tam(za mało ważni są, czy chuj wie co). Do wyboru miałem dwa salony, m.in. ten w którym byłem godzinę wcześniej. Poprosiłem go, żeby chociaż mi wszystko wytłumaczył, bo nie chce mi się kolejny raz jechać przez pół miasta. Plus dla tego Pana, bo był miły i chwilę z mną porozmawiał.
Następnego dnia pojechałem kolejny raz do salonu, w którym niby można coś załatwić. Wziąłem numerek i grzecznie poczekałem na swoją kolej. W końcu... Usiadłem na krześle i zaczynam mówić, ale coś mi nie pasuje. Konsultant nawet na mnie nie patrzył i widać było, że mu bardzo przeszkadzam. Powiedział tylko, że z kopią Aktu Zgonu nic nie zrobi i się odwrócił. Nie chciałem mu dłużej przeszkadzać, bo może robił coś ważnego- siedział na Fejsie, Badoo, czy innym ShowUpie. Wyszedłem i pojechałem do kolejnego salonu. Tam miła pani potwierdziła, że muszę mieć oryginał. No żesz kur… Jechałem taki kawał, żeby usłyszeć coś takiego. W tym momencie zaczęło do mnie dochodzić, z jaką firmą mam do czynienia…
Minął jakiś czas, załatwiłem oryginał, ale pomyślałem, że jak znów pojadę, to znów mnie oleją, albo powiedzą, że czegoś brakuje. Zadzwoniłem więc do mojego ulubionego BOK.
Rozmowa z BOK
Tradycyjnie wstukiwanie pięćdziesięciu cyferek i czekanie na rozmowę przy muzyczce. Zapytałem konsultanta czy mogę wysłać Akt pocztą, a potem wszystko załatwić przez telefon, a potem kuriera z umowami. Powiedział, że nie ma żadnego problemu, że to, że tamto, że dostanę świetną ofertę i super telefony.
„Będzie Pan zadowoloooony… i małżonka będzie zadowoloooona. Wszyscy będą zadowoooleni”
Chciałem jeszcze poznać przykładowe ceny telefonów, w różnych taryfach. Zapytałem o jeden konkretny telefon.
Kilka dni później poznałem prawdziwą cenę- ponad 11 000 razy wyższą od podanej przez tego „kompetentnego” bałwana, słownie- jedenaście tysięcy razy!!!
Kolejny kurwa raz dałem się nabrać.
Wysłałem Akt i pomyślałem sobie, że wszystko już prawie załatwione. Jaki ja byłem naiwny…
Dwa dni później przyszła mi do głowy jedna rzecz- przecież, jak dostaną Akt Zgonu, to po prostu zablokują numery i wszystko będą mieli w dupie, więc po raz kolejny zadzwoniłem do BOK.
Rozmowa z BOK
Wytłumaczyłem o co mi chodzi. Powiedziałem, że wysłałem Akt Zgonu, żeby przepisać numery na siebie i żeby ich nie blokowali. Dowiedziałem się, że takie polecenie może wydać tylko mój ojciec… No ja pierdole!!!
„Dzień dobry, nazywam się Mirosław P., mój syn wysłał do Państwa mój Akt Zgonu, proszę nie blokować telefonów”
Moje telefony miały zostać zablokowane jeszcze tego samego dnia. Przygłup zaczął mnie straszyć, że na zawsze stracę numery, które mam od ponad 10 lat, jeśli szybko tego osobiście nie załatwię.
Był piątek. Postanowiłem pojechać w poniedziałek i ostatecznie to załatwić. Oczywiście w niedziele musiał mi się zjebać samochód. Pojechałem autobusem. Zdziwiło mnie trochę to, że mój telefon dalej działał, ale wiedziałem że może się to w każdej chwili zmienić. Nie chciałem ryzykować. Pojechałem do salonu. Czekałem godzinę, bo jakaś babcia z dziadkiem chyba pierwszy raz widzieli na oczy komórkę. W końcu wyszli. Siadam, tłumaczę o co mi chodzi, pokazuję papiery. Mówię, że nie mam za bardzo czasu i chcę tylko przenieść dwa numery na siebie, a z jednego zrezygnować. Resztę, czyli nowe umowy i telefony załatwię później. Odpowiedzi mogłem się spodziewać:
„Nie da się tak, niech Pan przyjedzie, jak będzie miał Pan więcej czasu”
Kurwa… Od razu mi się przypomniało, że mam bardzo dużo wolnego czasu. Przecież inaczej zaraz stracę swój numer. Podpisuję rezygnację ze stacjonarnego, po czym dowiaduję się, że wyłączony zostanie 20 września. No kurwa kiedy??? Za półtora miesiąca… W myślach wyzywam idiotę, który mnie straszył szybkim odcięciem. Zaczynam się zastanawiać po co to podpisywałem, skoro bez tego też by go odcięli. No ja jebie, wybieram nowe warunki dwóch umów, podpisuję je, wybieram dwa telefony i płacę 2zł. Minęły niecałe 2 godziny, od wejścia do środka i wszystko załatwione?? Podejrzewałem, że to jeszcze nie koniec…
Wróciłem do domu, dałem matce jeden telefon, drugi wziąłem sobie. Wszystko pięknie działa. Nie chciałem myśleć o tym, że stałem się niewolnikiem tej zasranej firmy na kolejne 3 lata.
Minęły dwa dni. Zadzwonił do mnie kolega, ale nie zdążyłem odebrać. Pomyślałem, że teraz mam tyle darmowych minut od tej wspaniałej i hojnej firmy, że mogę oddzwonić. Tak więc dzwonię, ale zamiast sygnału słyszę:
”Informacja od timobajl. Wykonywanie połączeń zostało zablokowane, bla bla bla, w celu uzyskania informacji zadzwoń na numer 0608966000”
Pewnie jakaś pomyłka- pomyślałem, bo miałem już taką sytuację w Orange, w innym telefonie. Jeśli chodzi o takie pomyłki, to kurwa zawsze pada na mnie. No nic, trzeba to szybko wyjaśnić. Wybieram numer podany przez automatyczną pinde i co słyszę??
”Informacja od timobajl. Wykonywanie połączeń zostało zablokowane, bla bla bla, w celu uzyskania informacji zadzwoń na numer 0608966000”
A co ja do ciężkiej kurwy właśnie robię?? W tym momencie ostro skoczyło mi ciśnienie. Wziąłem telefon stacjonarny, z którego przedwczoraj zrezygnowałem i dzwonię. Ten kurwa, cudownie działa. Automat tradycyjnie każe wstukiwać cyferki. Czekam na połączenie z konsultantem, ale kończy się na tym, że zjebany automat każe mi zapłacić rachunek… Komu by tu zdrowo przyjebać??
Dzwonię do BOK. W końcu słyszę żywego człowieka. Oczywiście po dokładnym tłumaczeniu mówi, że musi mnie przełączyć. Ten, który odbiera pierwszy, nigdy nie wie o co chodzi i musi przełączyć. Odbiera kobieta. Wytłumaczyłem jej wszystko, a ona mnie pyta czy zablokowany został numer, z którego teraz dzwonię. Za samą inteligencję powinna dostać premię. Potem zapytała o dane ojca. Pytam, po chuj jej te dane, skoro od dwóch dni to ja jestem ich abonentem. Każe mi czekać. Dwadzieścia minut słuchania arcywkurwiającej melodyjki… Po jej powrocie dowiedziałem się, że jej komputer nie wie o moim istnieniu. Podpisane przeze mnie umowy do nich nie doszły. Pewnie gołąb pocztowy się zgubił… Poza tym, skoro nie dostałem nowych kart, to umowy są nieważne. Pytam czemu w takim razie, nie zablokowali telefonu stacjonarnego, który właśnie, do kurwy nędzy, chciałem zablokować. Powiedziała, że dostali dokumenty mojej rezygnacji, więc zablokują 20 września. Nie wierzyłem w to, co właśnie usłyszałem. Od ręki, bez powodu, zablokowali mi dwa numery, na które podpisałem umowę na 3 lata, a blokowanie numeru, z którego zrezygnowałem potrwa jeszcze 1,5 miesiąca.
Salon, w którym podpisywałem umowę już skończył pracę, a jutro jest święto. No kurwa zajebiście. Przypomina mi się jedna rzecz- wszedłem do salonu, powiedziałem o co mi chodzi, pokazałem wydrukowane potwierdzenie przelewu na inny abonament(dowód na to, że mnie stać) i tyle. Nie pokazywałem żadnego dokumentu, nie wpisywałem numeru PESEL, ani adresu. To mógł być przypadkowy człowiek z ulicy, który podpisał na mnie umowę.
Teraz się zastanawiam czym jeszcze ta firma może mnie zaskoczyć. Ciekawi mnie też, czy podpisane przeze mnie umowy są ważne.
Podsumowując- wszystkim, którzy zastanawiają się nad podpisaniem umowy w Timobajlu, mogę powiedzieć jedno- puknijcie się w łeb. Szybszym i pewniejszym, a na pewno tańszym sposobem kontaktu ze światem jest poczta.
Książka mistrza literackiego horroru opowiadająca o szkodliwym działaniu telefonów komórkowych.
Młody rysownik Clay Ridell ma powody do zadowolenia. Przed chwilą podpisał lukratywny kontrakt wydawniczy. Uczcił ten radosny fakt zakupem prezentu dla żony. Wracając ze spotkania, jest świadkiem budzących grozę wydarzeń. Elegancko ubrana kobieta i dwie nastolatki wpadają w krwiożerczy szał. Nie tylko one. Ulice zapełniają się bełkoczącymi ludźmi, przechodnie bez powodu rzucają się na siebie, z nieba spadają samoloty. Szaleństwo ogarnia każdego, kto odebrał telefon komórkowy. Tajemniczy sygnał, później nazwany pulsem, nie niszczy aparatów, ale wyzwala agresywne, destrukcyjne skłonności. Świat ogarnia chaos, zaczyna się bezlitosna walka o przeżycie. Syn Ridella i jego żona są w domu, z dala od Bostonu. Clay musi do nich dotrzeć, nim Johnny użyje komórki, którą otrzymał na dwunaste urodziny. Pieszo, bo komunikacja już nie istnieje. Na będących w podobnej sytuacji wędrowców czyhają zombi, ofiary Pulsu, zabijając nielicznych, którzy pozostali normalni. Jedynym bezpiecznym miejscem jest centrum stanu Maine, obszar znajdujący się poza zasięgiem telefonii komórkowej. Ostatnia enklawa ludzkości, czy przemyślnie skonstruowana pułapka?
"Time Warp Project".
Oprócz wbudowanych wad, które mają na celu uniemożliwienie długiego korzystania ze sprzętu, francuscy politycy zwracają uwagę na wbudowane akumulatory w smartfony czy tablety. Taki zabieg uniemożliwia wymianę ogniwa, w przypadku spadku jego wydajności, co oczywiście ma miejsce proporcjonalnie do czasu użytkowania urządzenia.
Producenci celowo postarzają sprzęt, by "umierał" tuż po gwarancji
Francuscy parlamentarzyści proponują wprowadzenie obowiązkowej 5-letniej gwarancji na terytorium Francji oraz zakazu wbudowywania akumulatorów w sprzęt elektroniczny. Dodatkowo każdy producent musi zapewnić części zamienne do sprzedawanych urządzeń przez okres co najmniej dziesięciu lat.
Lobby producentów najprawdopodobniej okaże się nie do przebicia, a nawet jeśli takie rewolucyjne zmiany zostaną wprowadzone, to z pewnością znajdą się metody na ich obejście.
źródło: technowinki.onet.pl/biznes/francuzi-walcza-z-celowym-postarzaniem-prod...
Czym jest prototyp? Od czegoś przecież trzeba zacząć. Na początku jest myśl, potem budowany jest gliniany model komórki, następnie powstają prototypy. Kiedy produkt przypomina produkt finalny, wprowadza się go do produkcji. Prototypy można podzielić na design prototype, czyli telefon, który stanowi tylko czyjąś wizję, i w założeniu nie miał być wprowadzany do seryjnej produkcji. Są także prototypy, w których testuje się jakiś komponent, np. moduł GPS, czy moduł DVB-T. Jednak zdecydowana większość to są koncepty telefonów seryjnych, które różnią się od tego na półce funkcjami, designem, czy kolorystyką. Poniżej wrzucam garść zdjęć wraz z krótkim opisem.
Motorola DVB-H prototype
Jest to telefon w którym testowano moduł DVB-H. Nigdy nie wszedł do seryjnej produkcji. W zasadzie jest to Motorola A780 wraz z modułem zintegrowany w jednej obudowie. Z telefonu można było normalnie korzystać, zawieszał się jedynie Real Player, nie posiadał także alarmu wibracyjnego.
Sony Ericsson G502 prototyp
Prototyp Sony Ericssona najłatwiej poznać po tym, że w miejscu, gdzie powinna widnieć nazwa modelu widnieje napis SE 123 albo SE-123. Ten telefon nie różnił się jakoś drastycznie od od wersji seryjnej. Posiadał telewizję internetową oraz inżynierskie debug menu. Usunąłem z niego prototypowe oprogramowanie, wgrywając najnowszy soft od G502, ponieważ telefon wysyłał bez mojej wiedzy log serwisowy do Szwecji. Po tym zabiegu stał się normalnym G502.
Sony Ericsson G702c - przykład telefonu nie wprowadzonego do seryjnej produkcji. Jest to komórka stworzona od podstaw, nie bazowała na żadnym innym modelu. Miała być ona połączeniem telefonu z ekranem dotykowym oraz z klasyczną klawiaturą. Posiadał on rolkę jak w LG Shine. Telefon napędzany był najnowszym ówcześnie Symbianem UIQ. Projekt został porzucony, ponieważ w czasie, gdy ta komórka była projektowana, Nokia wykupiła wszystkie udziały w Symbian Fundation od Sony Ericssona. SE nie posiadając już licencji na Symbiana projekt skasował. Nokia nie chciała po prostu robić sobie konkurencji dla swoich telefonów. Istniały dwa warianty - G702i oraz G702c (i - international, rynek międzynarodowy oraz c - chineese, rynek chiński). Mój egzemplarz był "C", który od "i" różnił się brakiem wi-fi. Telefony testowe chodziły strasznie opornie. Nie było dnia, by mój egzemplarz się nie zawiesił. Także i ten wysyłał log serwisowy do Szwecji. Komórka posiadała m.in dotykowy ekran o rozdzielczości 320x240 pikseli, aparat 3,2 Mpix bez AF, czy GPS. Ciekawie rozwiązano sprawę rysika, który chowany był z boku obudowy.
Prototyp który wspominam najmilej, Sony Ericsson M610i. Aparat ten miał wypełnić lukę, jaka powstała pomiędzy modelami M600i oraz P1i. Telefon ten nie wszedł do produkcji ze względu na zbyt duże podobieństwo do Sony Ericssona P1i. W zasadzie był to Sony Ericsson P1i bez aparatów z przodu i z tyłu. Egzemplarz widoczny na zdjęciu jest modelem przedprodukcyjnym, który nie różniłby się niczym od produktu finalnego. Posiadał najnowsze możliwe oprogramowanie R1A22 który zawierał już filmik pokazowy oraz.... język polski, co w prototypach jest nie spotykane. Oprogramowanie było bardzo stabilne, wszystkie funkcje działały jak należy. Nic się nie zawieszało, można było instalować programy natywne, jak i w Javie pod tą wersję Symbiana. Niestety projekt trafił do kosza. A szkoda .
Siemens SG75. Jest to także anulowany prototyp. Nie wszedł do seryjnej produkcji ze względu na ogłoszenie upadłości przez BenQ-Siemensa. Prototyp miał bardzo stabilne oprogramowanie. Miał być to high-endowy slider z Linuxem BREW na pokładzie takim samym jak w Siemensie SXG75. Oprogramowanie do niego tworzono w ośrodku badawczo-rozwojowym we Wrocławiu.
Siemens K1
Jest to prototyp legendarnego już Siemensa SX1. K1 z SX1 nie miał wiele wspólnego poza systemem operacyjnym i wyglądem. Telefony różniły się bardzo od siebie. K1 posiadał np. czujnik światła, który wyłączał podświetlenie klawiszy, gdy jest jasno, posiadał czujnik zamknięcia klapki, czy przyciski podgłaszania/przyciszania muzyki, których w SX1 brak. Telefonu nie dało się uruchomić bez założenia tylnej klapki, co widać na jednym ze zdjęć. Mój egzemplarz miał bardzo niestabilne oprogramowanie, co także widać (np. crashująca się aplikacja "bluetooth")
BenQ-Siemens SL98
Jest to tzw design prototype, czyli chora wizja jakiegoś designera w firmie. Telefon nigdy nie miał trafić na półki sklepowe. Bardzo pomysłowo został rozwiązany w nim ekran, który chowany był w obudowie. By odebrać telefon, czy by skorzystać z jego funkcji, należało nacisnąć przycisk z boku obudowy, który powodował, że ekran wyjeżdżał ze środka obudowy. Telefon miał bardzo niedopracowane oprogramowanie. Zawieszał się nawet przy wyborze podstawowych funkcji. Nie ładował także baterii. Po rozładowaniu jej, należało ją naładować w innym telefonie. Nie mniej jednak design jest bardzo ciekawy.
Siemens SL55
Tutaj Sadole możecie podziwiać, jak wyglądał telefon wprowadzony do seryjnej produkcji we wczesnym stadium jego projektowania. Jak widać do budowy prototypu użyto gorszej jakości materiałów, co widać m.in po klawiaturze.
BenQ-Siemens SL91
Komórka ta miała trafić do seryjnej produkcji, podobnie jak SG75 jednak bankructwo BenQ-Siemensa pokrzyżowały te plany. Miał być to najbardziej ekskluzywny slider BenQ-Siemensa. Posiadał on wyświetlacz o rozdzielczości 320x240, i obsłudze 16,7 miliona kolorów, co nawet dziś nie jest standardem, nie wspominając o tym, że w 2005 roku była to zawrotna wartość. Prócz tego aparat ma 3.2 Mpix + autofocus, radio z RDS, integracja z wyszukiwarką Google, obsługa kart MicroSD do 2GB oraz system operacyjny Linux Brew. Spora liczba prototypów trafiła jednak do nieoficjalnego obiegu. Co ciekawe, przez jakiś czas rozwijano oprogramowanie, dzięki czemu pojawiła się m.in polska wersja językowa. Z telefonu można normalnie korzystać na co dzień, gdyż SL91 spotykane w handlu to tzw pre-release. Podobnie jak w przypadku SG75, i tutaj oprogramowanie tworzono we Wrocławiu.
Siemens SX1 GPS Prototype
Jest to typowa pokazówka na targi CeBIT 2005, model mający ukazać potencjał techniczny Siemensa. Sam telefon nie jest prototypem, jest to zwykły SX1 Ice Blue. Od zwykłego telefonu różni się tylko wgraną aplikacją obsługującą moduł A-GPS. Konceptem jest moduł A-GPS zapinany jak klapka baterii. Co ciekawe, ten konkretnie egzemplarz został rąbnięty w trakcie targów, jednak złodzieja namierzono w kilka godzin . Na telefonie były filmiki i zdjęcia z targów. Na jednym z nich był filmik ukazujący w akcji Siemensa SX1 z laserową klawiaturą.
Siemens SX2 Runster
Oto perełka, w której posiadaniu byłem jakiś czas temu. Oto Sadole Siemens Runster, nieoficjalnie nazwany Siemens SX2. Telefon ten zaprezentowano na targach CeBIT 2005. Wtedy poszła fama w świat, że Siemens pracuje nad następcą bardzo popularnego Siemensa SX1. Niestety tak się nie stało. Była to pokazówka podobnie jak telefonu powyżej. Był to zwykły SX1 z klawiaturą w kształcie litery "U" zamiast po boku obudowy. Do telefonu doczepiany był krokomierz (którego nie nabyłem wraz z telefonem). Po podpięciu krokomierza do złącza ładowania, należało uruchomić aplikację "Runster" oraz odpalić muzykę z karty pamięci. Aplikacja zgodnie z wybranym programem raz zwalniała, raz przyspieszała tempo muzyki. Ty by zachować normalne tempo musiałeś raz przyspieszać, raz zwalniać bieg, jak "kazał" Ci telefon. Komórkę otrzymałem bez tylnej klapki, dlatego musiałem wsadzić klapkę z SX1 Black, by miało to jakoś ręce i nogi.
Sony Ericsson W707 "Alice"
Oto gwiazda filmowa, którą nabyłem bardzo niedawno. Czemu filmowa? Ponieważ model ten wystąpił w filmie o Bondzie "Quantum of Solace". Powstało sporo sztuk tego modelu, jednak po skasowaniu projektu prawie wszystkie prototypy zostały zniszczone. Ostało się tylko 7 sztuk, z czego ja jestem w posiadaniu jednej z nich. Mój egzemplarz został nieźle poturbowany przez jakiegoś idiotę, który go bardzo nieudolnie rozkręcał. Po skręceniu nie włożył przycisku od aparatu, uszkodził przycisk blokady klawiatury oraz nie założył maskownicy z przodu. Jednak w wolnej chwili telefon doprowadzę do poprzedniej świetności. Jeśli chodzi o oprogramowanie, to standardowo - jest ono bardzo niedopracowane. Telefon się wiesza, restartuje, jednak da się z niego dzwonić . Posiada on GPS, akcelerometr, aparat 3,2 Mpix bez AF, czy flash menu. Podobnie jak G502 posiada menu inżynierskie. Telefon łączy się z serwerem pogodowym i na zewnętrznej klapce wyświetla animowane obrazki dotyczące pogody. Gdy np. pada deszcz, na klapce wyświetli się chmurka z deszczem . Ot, taki bajer .
Sony Ericsson Z700
Niestety nie posiadam wiele zdjęć tego modelu, ponieważ wraz z upływem lat gdzieś mi poginęły. Telefon typowy "design prototype", nie wprowadzony do seryjnej produkcji. Konstrukcja bardzo zbliżona do Sony Z7, jednak ten model posiadał polifonię, kolorowy wyświetlacz oraz bluetooth. Miał stanowić przeciwwagę dla Simensa S55.
Sony Ericsson Xperia X5 Pureness
Wprawdzie nie jest to prototyp, ale telefon jest niemal nieosiągalny dla Kowalskiego. Obecnie z tej komórki korzystam na co dzień . Mina ludzi w autobusie, czy znajomych bezcenna. Co ciekawe, było pewne, że telefon skończy jako prototyp, ale Sony Ericsson zdecydował się na małoseryjną produkcję. Premiera komórki miała miejsce pod koniec 2009 roku w strategicznych dla Sony Ericssona stolicach (w Warszawie się nie odbyła), dlatego brak na pokładzie tego cudactwa języka polskiego. W dniu premiery zabawka ta kosztowała 1000$. Telefon posiada transparentny wyświetlacz. Gdy jest on zablokowany, staje się mlecznobiały. Po odblokowaniu jest on przeźroczysty. Wyświetlacz jest czarno-biały, wyświetla 64 odcienie szarości. Mimo to filmy i zdjęcia odtwarza.
Siemens V35
Pod kryptonimem "Siemens V35" krył się projekt rozwojowy Siemensa SL45 (np. SL45 GPRS, SL45 + bluetooth), jednak ten model był wg mnie najciekawszy. Nie posiadam zdjęć tego telefonu, mimo iż bylem jego posiadaczem, więc kopiuję z neta. Od zwykłego SL45 różnił się brakiem anteny, niebieskim podświetleniem wyświetlacza oraz przede wszystkim wyświetlaczem. Zwykły SL45 miał wyświetlacz o rozdzielczości 101x80 pikseli. V35 miał LCD o rozdzielczości 202x80 pikseli. Mieścił się na wyświetlaczu więc cały SMS . Podobnie jak każdy prototyp wieszał się niemiłosiernie, nie odtwarzał MP3. Dało się jednak eksplorować kartę pamięci. Projekt standardowo trafił do kosza jako zbyt ekstrawagancki.
Won z tym szajsem!
ten telefonowy sadyzm ściął mnie z nóg..
Wejdzie Ci taka kurwa jedna z drugą na sadistica po raz 3 w życiu i komentują. Ile można czytać takiej niekonstruktywnej krytyki, albo komentarzy idiotów, że mało sadystyczne?
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
W takim wydaniu na pewno.
Niemniej jednak jak żółci (chyba nikt nie ma wątpliwości - że tutaj żółta rasa będzie brylować) opracują pierwszego seks-robota to będzie rewolucja na świecie porównywalna z upowszechnieniem się internetu
Po pierwsze wszystkie kurwy polecą z roboty (zmniejszy się też ilość chorób wenerycznych).
Po drugie wszelkie dewiacje i zboczenia będą mogły być praktykowane bez krzywdy dla kogokolwiek.
Po trzecie zmienią się relacje międzyludzkie - bo jednak zdecydowana większość tego co robimy jest motywowana przez
popęd.
Mam nadzieje, że dożyję - bo to dopiero będą ciekawe czasy.