18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (4) Soft (2) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 18:08
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 5:23

#komora

Altered States
K................t • 2013-05-26, 0:29
Niedawno na Sadistic pojawił się znów film o komorze deprywacji sensorycznej. Zacząłem szukać więcej informacji na ten temat i trafiłem na ciekawy film.
Jest to scena halucynacji wywołanych w tejże komorze o jakiegoś naukowca.

Mózg rozjebany

Altered States (1980), Ken Russell
Komora przelewowa
t................e • 2013-05-22, 21:38
Jako że na Topie ostatnio są wszelkie rzeczy związane z podziemiami : wielka komora przelewowa znajdująca się pod jednym z łódzkich skrzyżowań.



Źródło: www.facebook.com/PodziemnaLodz
Najlepszy komentarz (22 piw)
calasty • 2013-05-22, 22:38
Ostatnia fota mi przypomina rzekę glutoplazmy z Ghost Busters

Nie każdy wie, że pierwszy obóz koncentracyjny w Polsce znajdował się w Poznaniu. Komory gazowe, wyroki śmierci, nieludzkie warunki itd. Reszta zdjęć w komentarzach.




Ze schodami, które widzimy na zdjęciu wiążą się ciekawe historie, mianowicie rozkazy skakania na główkę i wielogodzinne wchodzenie żabką itp. Byłem tam kiedyś na wycieczce i tak jakoś mi się przypomniało. Materiał zerżnięty z www.muzeumniepodleglosci.poznan.pl Każdy Wielkopolanin słyszał o fortyfikacjach w Poznaniu, ale nie każdy zna ich historie. Jako rodowity Poznaniak uważam, że każdy w mniejszy, lub większy sposób powinien się z tym materiałem zapoznać. W naszym forcie odziwo nie ginęli tylko żydzi! Tak, ginęli tam normalni mieszkańcy skazywani za bzdury, ale i tak każdy wie swoje, więc zapraszam do lektury, kto ile wyciągnie jego rzecz.

Swoją drogą urbanizacyjne poglądy gówno mnie obchodzą. Czy ktoś jest z Warszawy, Elbląga czy Kutna. Trochę historii nie zaszkodzi nawet ślązakowi.

Muzeum Martyrologii Wielkopolan - Fort VII

- mieści się w Forcie VII - Colomb, który w czasie II wojny światowej stał się pierwszym na ziemiach polskich obozem koncentracyjnym. Muzeum dokumentuje martyrologię Wielkopolan w czasie okupacji hitlerowskiej. Gromadzi wszelkiego rodzaju eksponaty z tego zakresu. Posiada bogaty zbiór korespondencji obozowej, rysunki, fotografie, dokumenty osobiste więźniów, dokumenty wystawiane przez niemieckie władze okupacyjne oraz przedmioty codziennego użytku: medaliony z chleba, portfele, słowniczki, różańce. Muzeum archiwizuje relacje więźniów oraz tworzy kartoteki osobowe, zawierające opis losów osób, które znalazły się w Forcie VII. Kartoteki, obecnie około 5000, w dużej części z fotografiami więźniów, stanowią ważne źródło historyczne. Korzystają z niego naukowcy i Instytut Pamięci Narodowej.

Fort VII – Colomb

- jeden z 18 fortów twierdzy-Poznań, wybudowanej w latach 1876-1890. Powstał w latach 1876-1880, modernizację przeszedł w latach 1887-1888. Początkowo nosił tylko oznaczenie Fort VII, a od 1902 roku, ten 14-hektarowy obiekt fortyfikacyjny, został nazwany Fortem Colomb. Do 1918 roku pełnił ważną rolę w pruskich planach obrony miasta i wschodniej granicy II Rzeszy. W dwudziestoleciu międzywojennym pełnił funkcję obiektu magazynowego.

Okupacja hitlerowska przyniosła istotną zmianę w historii Fortu. Władze hitlerowskie wybrały ten obiekt na pierwszy na ziemiach polskich obóz koncentracyjny. Wybierając na miejsce obozu koncentracyjnego Fort VII, wzięto pod uwagę jego lokalizację – położony z dala od siedzib ludzkich, pomiędzy charakterystyczną dla fortów maskującą roślinnością i wałami ziemnymi, posiadał jednocześnie dobry dojazd do centrum Poznania. Po wysiedleniu ludności polskiej z okolic Fortu VII i osiedleniu tam rodzin funkcjonariuszy obozowych i pracowników gestapo obiekt był szczelnie odizolowany od pozostałej części miasta. Dokładnej daty rozpoczęcia działalności obozu nie sposób ustalić. 10 października 1939 roku nastąpiło oficjalne przejęcie obiektu od Wehrmachtu przez Policję Bezpieczeństwa. Fort VII podporządkowany został SS-Oberführerowi Erichowi Neumannowi, szefowi Einsatzgruppe VI. Pierwszym komendantem obozu został SS-Sturmbannführer Herbert Lange. Do 25 kwietnia 1944 roku Fort VII służył za miejsce pobytu ok. 18 tys. więźniów. Z reguły więziono jednocześnie ok. 2-2,5 tys., przy 400-osobowej załodze strażniczej SS. Oficjalnie Fort VII był więzieniem i obozem przejściowym dla ludności cywilnej, w rzeczywistości jednak – przede wszystkim obozem zagłady.

Historię obozu w Forcie VII można podzielić na trzy okresy, wyznaczone zmianą jego nazwy:
- Od 10 października do połowy listopada 1939 roku funkcjonował jako: Sicherheitspolizei. Chef der Einsatzgruppe VI. Konzentrationslager – Posen. Tylko wtedy w jego oficjalnej nazwie pojawił się zwrot ,,obóz koncentracyjny”. W tym okresie trafiali do niego głównie przedstawiciele inteligencji wielkopolskiej, powstańcy śląscy i wielkopolscy, działacze społeczno-polityczni. Okres uwięzienia trwał wówczas maksymalnie około 1 tygodnia, co wynikało z faktu, że przedstawiciele powyższych grup skazywani byli jedynie na karę śmierci. W tym okresie prowadzono tu eksperymenty, polegające na jak najszybszym uśmiercaniu jak największych grup więźniów. Przeprowadzono tu pierwszą w dziejach ludzkości eksterminację ludności cywilnej za pomocą gazu – w październiku 1939 roku w bunkrze 17 zamordowano ok. 400 pacjentów i personel medyczny szpitala psychiatrycznego w Owińskach oraz oddziału psychiatrycznego szpitala przy ul. Grobla w Poznaniu. - Od połowy listopada 1939 do połowy 1941 roku obóz nazwano Aresztem Policji Politycznej (gestapo) i Obozem Przejściowym (Geheime Staatspolizei Staatspolizeileitstelle Posen. Übergangslager – Fort VII). Od kwietnia 1940 rozpoczęły się wywózki więźniów do innych, wielkich, obozów koncentracyjnych, m.in. Dachau, Auschwitz. W tym okresie w Forcie VII pojawili się aresztowani członkowie struktur cywilnych i wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego. Czas przetrzymywania więźniów w tym okresie wynosił zwykle ok. 6 miesięcy. Więźniów najczęściej skazywano na karę śmierci, długoletnie więzienie lub pobyt w obozie koncentracyjnym. Wyroki uniewinniające i zwalniające więźniów z pobytu w obozie zdarzały się sporadycznie.
- Na skutek rozkazu Himmlera z 28 maja 1941 w sprawie osób uchylających się od pracy na rzecz III Rzeszy obóz został nazwany Aresztem Policyjnym i Obozem Pracy Wychowawczej (Polizeigefängnis der Sicherheitspolizei und Arbeitserziehungslager).

W tym okresie pojawiła się nowa kategoria więźniów, tzw. niedzielnicy, czyli więźniowie ,,okresowi”, przetrzymywani w obozie od zakończenia pracy w sobotę do rozpoczęcia pracy w poniedziałek. Od marca 1943 roku, w związku z potrzebami niemieckiego przemysłu zbrojeniowego i potrzebami frontu wschodniego, rozpoczął się proces powolnej likwidacji obozu. Więźniów zatrudniano przy budowie nowego obozu w Żabikowie pod Poznaniem, a następnie w nim umieszczano. Ostatnich więźniów przywieziono do Żabikowa 25 kwietnia 1944 roku. Fort VII zajęła fabryka ,,Telefunken”, produkująca radiostacje dla okrętów podwodnych i samolotów.
Obóz w Forcie VII zasłynął jako szczególne miejsce kaźni. Stosowano wobec więźniów bezwzględny terror w najbrutalniejszych formach. Do codzienności należały zbrodnie, mordy sądowe i samosądy dokonywane przez załogę na więźniach. W opinii więźniów, którzy przeszli przez Fort VII i inne obozy koncentracyjne Fort VII uchodził za obóz, którego na dłuższą metę nie dało się przeżyć, m.in. ze względu na wysoki odsetek liczby strażników w stosunku do liczby więźniów – na 4-6 więźniów przypadał 1 strażnik, co dawało małe prawdopodobieństwo uniknięcia tortur i szykan.

W Forcie VII mieściło się 27 cel męskich, 3 cele kobiece, 2 karcery-ciemnice (gdzie więźniowie przebywali po 7-10 dni nawet za błahe przewinienia) oraz wewnętrzna służba obozowa, biuro gestapo obozowego, sypialnie SS-manów, paczkarnia, prasowalnia, gabinet lekarski, warsztaty, piekarnia, kuchnia, umywalnie i szalety.

W nieludzkich warunkach przetrzymywano jednorazowo 2,5 tysiąca więźniów, żyjących w ciemnych i wilgotnych kazamatach, gdzie temperatura nie przekraczała 10-12˚C, a na 1 osobę przypadało czasem 0,25 m2 . W celach 1 i 58, o wymiarach 20 x 5 m każda, zamykano jednorazowo 200-300 osób. W tej ostatniej wykonywano także wyroki śmierci. Bywało, że cele kobiece położone poniżej poziomu gruntu, zalewane były wodą, której nikt nie usuwał; kobiety zmuszone były stać w wodzie sięgającej do kolan.

Muzeum Martyrologii Wielkopolan - Fort VII

- mieści się w Forcie VII - Colomb, który w czasie II wojny światowej stał się pierwszym na ziemiach polskich obozem koncentracyjnym. Muzeum dokumentuje martyrologię Wielkopolan w czasie okupacji hitlerowskiej. Gromadzi wszelkiego rodzaju eksponaty z tego zakresu. Posiada bogaty zbiór korespondencji obozowej, rysunki, fotografie, dokumenty osobiste więźniów, dokumenty wystawiane przez niemieckie władze okupacyjne oraz przedmioty codziennego użytku: medaliony z chleba, portfele, słowniczki, różańce. Muzeum archiwizuje relacje więźniów oraz tworzy kartoteki osobowe, zawierające opis losów osób, które znalazły się w Forcie VII. Kartoteki, obecnie około 5000, w dużej części z fotografiami więźniów, stanowią ważne źródło historyczne. Korzystają z niego naukowcy i Instytut Pamięci Narodowej.

Fort VII – Colomb

- jeden z 18 fortów twierdzy-Poznań, wybudowanej w latach 1876-1890. Powstał w latach 1876-1880, modernizację przeszedł w latach 1887-1888. Początkowo nosił tylko oznaczenie Fort VII, a od 1902 roku, ten 14-hektarowy obiekt fortyfikacyjny, został nazwany Fortem Colomb. Do 1918 roku pełnił ważną rolę w pruskich planach obrony miasta i wschodniej granicy II Rzeszy. W dwudziestoleciu międzywojennym pełnił funkcję obiektu magazynowego.

Okupacja hitlerowska przyniosła istotną zmianę w historii Fortu. Władze hitlerowskie wybrały ten obiekt na pierwszy na ziemiach polskich obóz koncentracyjny. Wybierając na miejsce obozu koncentracyjnego Fort VII, wzięto pod uwagę jego lokalizację – położony z dala od siedzib ludzkich, pomiędzy charakterystyczną dla fortów maskującą roślinnością i wałami ziemnymi, posiadał jednocześnie dobry dojazd do centrum Poznania. Po wysiedleniu ludności polskiej z okolic Fortu VII i osiedleniu tam rodzin funkcjonariuszy obozowych i pracowników gestapo obiekt był szczelnie odizolowany od pozostałej części miasta. Dokładnej daty rozpoczęcia działalności obozu nie sposób ustalić. 10 października 1939 roku nastąpiło oficjalne przejęcie obiektu od Wehrmachtu przez Policję Bezpieczeństwa. Fort VII podporządkowany został SS-Oberführerowi Erichowi Neumannowi, szefowi Einsatzgruppe VI. Pierwszym komendantem obozu został SS-Sturmbannführer Herbert Lange. Do 25 kwietnia 1944 roku Fort VII służył za miejsce pobytu ok. 18 tys. więźniów. Z reguły więziono jednocześnie ok. 2-2,5 tys., przy 400-osobowej załodze strażniczej SS. Oficjalnie Fort VII był więzieniem i obozem przejściowym dla ludności cywilnej, w rzeczywistości jednak – przede wszystkim obozem zagłady.

od lewej: bunkier 17 i 16

Historię obozu w Forcie VII można podzielić na trzy okresy, wyznaczone zmianą jego nazwy:
- Od 10 października do połowy listopada 1939 roku funkcjonował jako: Sicherheitspolizei. Chef der Einsatzgruppe VI. Konzentrationslager – Posen. Tylko wtedy w jego oficjalnej nazwie pojawił się zwrot ,,obóz koncentracyjny”. W tym okresie trafiali do niego głównie przedstawiciele inteligencji wielkopolskiej, powstańcy śląscy i wielkopolscy, działacze społeczno-polityczni. Okres uwięzienia trwał wówczas maksymalnie około 1 tygodnia, co wynikało z faktu, że przedstawiciele powyższych grup skazywani byli jedynie na karę śmierci. W tym okresie prowadzono tu eksperymenty, polegające na jak najszybszym uśmiercaniu jak największych grup więźniów. Przeprowadzono tu pierwszą w dziejach ludzkości eksterminację ludności cywilnej za pomocą gazu – w październiku 1939 roku w bunkrze 17 zamordowano ok. 400 pacjentów i personel medyczny szpitala psychiatrycznego w Owińskach oraz oddziału psychiatrycznego szpitala przy ul. Grobla w Poznaniu. - Od połowy listopada 1939 do połowy 1941 roku obóz nazwano Aresztem Policji Politycznej (gestapo) i Obozem Przejściowym (Geheime Staatspolizei Staatspolizeileitstelle Posen. Übergangslager – Fort VII). Od kwietnia 1940 rozpoczęły się wywózki więźniów do innych, wielkich, obozów koncentracyjnych, m.in. Dachau, Auschwitz. W tym okresie w Forcie VII pojawili się aresztowani członkowie struktur cywilnych i wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego. Czas przetrzymywania więźniów w tym okresie wynosił zwykle ok. 6 miesięcy. Więźniów najczęściej skazywano na karę śmierci, długoletnie więzienie lub pobyt w obozie koncentracyjnym. Wyroki uniewinniające i zwalniające więźniów z pobytu w obozie zdarzały się sporadycznie.
- Na skutek rozkazu Himmlera z 28 maja 1941 w sprawie osób uchylających się od pracy na rzecz III Rzeszy obóz został nazwany Aresztem Policyjnym i Obozem Pracy Wychowawczej (Polizeigefängnis der Sicherheitspolizei und Arbeitserziehungslager).

W tym okresie pojawiła się nowa kategoria więźniów, tzw. niedzielnicy, czyli więźniowie ,,okresowi”, przetrzymywani w obozie od zakończenia pracy w sobotę do rozpoczęcia pracy w poniedziałek. Od marca 1943 roku, w związku z potrzebami niemieckiego przemysłu zbrojeniowego i potrzebami frontu wschodniego, rozpoczął się proces powolnej likwidacji obozu. Więźniów zatrudniano przy budowie nowego obozu w Żabikowie pod Poznaniem, a następnie w nim umieszczano. Ostatnich więźniów przywieziono do Żabikowa 25 kwietnia 1944 roku. Fort VII zajęła fabryka ,,Telefunken”, produkująca radiostacje dla okrętów podwodnych i samolotów.
Obóz w Forcie VII zasłynął jako szczególne miejsce kaźni. Stosowano wobec więźniów bezwzględny terror w najbrutalniejszych formach. Do codzienności należały zbrodnie, mordy sądowe i samosądy dokonywane przez załogę na więźniach. W opinii więźniów, którzy przeszli przez Fort VII i inne obozy koncentracyjne Fort VII uchodził za obóz, którego na dłuższą metę nie dało się przeżyć, m.in. ze względu na wysoki odsetek liczby strażników w stosunku do liczby więźniów – na 4-6 więźniów przypadał 1 strażnik, co dawało małe prawdopodobieństwo uniknięcia tortur i szykan.

Ściana śmierci

Do połowy 1942 roku cele nie posiadały prycz. Więźniowie spali na ceglanej posadzce lub zgniłej słomie. Żyli w skandalicznych warunkach sanitarnych, mieli bardzo rzadki dostęp do umywalni, w wielu przypadkach nie mieli go wcale. Byli siedliskiem wszy i pcheł. Warunki bytowe sprzyjały rozwojowi chorób – grypy, anginy, zapalenia płuc, gruźlicy, tyfusu, chorób układu krążenia i wielu innych.

Wyżywienie, nawet jak na hitlerowskie obozy koncentracyjne było wyjątkowo złe. Więźniowie otrzymywali 2 lub 3 posiłki dziennie. Rano kubek kawy parzonej z żołędzi lub ,,herbaty” z rosnących na stokach fortecznych ziół, bez cukru. Na obiad ok. 250 ml zupy z nadgniłych warzyw, rzekomo gotowaną na mięsie, a w rzeczywistości z 15 kg kości na 2,5 tys. więźniów. Na kolację więźniowie otrzymywali kawę z żołędzi i 200 g czarnego chleba pieczonego z dodatkiem trocin drzewnych jako wypełniacza. Oficjalnie więźniowie Fortu VII nie pracowali, więc przysługiwały im mniejsze racje żywności niż w innych obozach, w których istniał obowiązek pracy.

Załoga obozu urządzała więźniom ćwiczenia, które nazywała ,,grami i zabawami na świeżym powietrzu w celu hartowania ciała i ducha”, a należy pamiętać, że większość z więzionych osób przechodziła ciężkie śledztwa, podczas których była poddawana torturom. Najbardziej okrutnymi „zabawami” były: ,,wycieczka w Karpaty”, polegająca na wbieganiu na strome stoki wałów ziemnych i wykonywanie fikołków głową w dół, „spacer” czy „zabawa” na „schodach śmierci”. „Spacer” urządzano na skraju otaczającej mały majdan skarpy. Więźniowie musieli iść gęsiego aż nad wrota poterny, prowadzącej do wnętrza Fortu, gdzie wybranych, z zaskoczenia spychano w dół z wysokości ok. 7,5 m. „Zabawa” na ,,schodach śmierci” polegała na tym, że więźniowie wbiegali na schody z dużym polnym kamieniem ważącym 8-10 kg. Zimą schody były pokryte lodem. Na szczycie schodów stał strażnik i jeżeli któryś z więźniów mu się nie spodobał, kopnięciem zwalał go w dół wraz z niesionym przez więźnia kamieniem. Więzień spadając strącał pozostałych, którzy wbiegali za nim.

Część więźniów pracowała w nielegalnych warsztatach komendantów obozu, które mieściły się na terenie Fortu VII. Wykonywali m.in. makaty, farbowali i haftowali pościele. Dla niektórych praca była dodatkową torturą, innym udawało się dzięki niej przesłać gryps lub coś „zorganizować”. Stąd pochodzą przede wszystkim pamiątki, pozostawione przez więźniów. Marianowi Szlegelowi dzięki pracy udało się uciec. Pracował na stokach przy garbowaniu króliczych skórek. Miał widok na cały obóz, zorientował się, w jakich godzinach obóz jest słabiej pilnowany i korzystając z okazji uciekł. Niemcom nie udało się go złapać. Ucieczka Mariana Szlegela jest jedynym znanym przypadkiem ucieczki więźnia z wnętrza obozu w Forcie VII.

fotografia Fortu VII z 1998 roku ze zbiorów Katedry Terenów Zieleni Akademii Rolniczej w Poznaniu

cela 58

Według najniższych szacunków przyjmuje się, że w czasie wojny przez Fort VII przeszło ok. 18 tys. więźniów, z których 4,5 tys. zginęło. Historycy nie wykluczają, że liczby te są znacznie wyższe. Domniemywa się, że przez Fort VII mogło przejść ok. 45 tys. więźniów, z których aż ok. 20 tys. zostało zamordowanych. Według oficjalnych (niemieckich) danych, zgłoszonych przez władze Fortu VII do Urzędu Stanu Cywilnego, w Forcie zginęło 479 osób. Wedle relacji świadków, przez cały czas trwania obozu masowo rozstrzeliwano, wieszano i w inny sposób mordowano więźniów. Pod tzw. ,,ścianą śmierci” rozstrzeliwano dziennie 7-9 osób. W celi 58 odbywały się egzekucje przez powieszenie, sala przystosowana była do egzekucji 9 osób na raz, bywało, że w ciągu godziny mordowano w niej ponad 40 osób. Wyroki śmierci wykonywano też na wałach Fortu. Większe grupy więźniów rozstrzeliwane były w egzekucjach zbiorowych w okolicznych lasach i miejscowościach pod Poznaniem.

Wielu więźniów Fortu VII poniosło śmierć w innych obozach III Rzeszy. Wiadomo też, że w Forcie wybuchły dwie duże epidemie tyfusu, w wyniku których każdorazowo zginęło około 80% przebywających tam wówczas więźniów.

Dokumentację i kartoteki więźniarskie zniszczyli hitlerowcy pod koniec działań wojennych. Nie wiadomo, czy w ogóle prowadzono dokumentację porodów, które odbywały się w Forcie. Dzieci prawdopodobnie od razu były mordowane. Nie prowadzono dokumentacji więźniów trafiających do Fortu VII od 1942 roku w wyniku akcji Nacht und Nebel (Noc i Mgła), której celem było zastraszenie i eksterminacja ludności. Ci więźniowie przepadali bez wieści.

W Forcie VII zginęli m.in. Adolf Bniński – wojewoda poznański i senator RP; Celestyn Rydlewski – doktor medycyny; ,,Piątka z Wronieckiej” – grupa młodych poznaniaków związana z oratorium salezjańskim, ogłoszonych błogosławionymi przez Jana Pawła II; ojciec Ludwik Mzyk – werbista, przełożony Domu Misyjnego w Chludowie, którego Jan Paweł II także ogłosił błogosławionym; pastor Gustaw Manitius; Franciszek Witaszek – lekarz, społecznik i działacz ZWZ-AK w Poznaniu; Leon Prauziński – autor patriotycznych pocztówek o Powstaniu Wielkopolskim 1918-1919; Stanisław Pawłowski – rektor Uniwersytetu Poznańskiego, wiceprezydent Międzynarodowej Unii Geograficznej.

Oprócz Polaków w obozie przebywali m.in. Anglicy, Francuzi, Jugosłowianie, Rosjanie, Ukraińcy i Niemcy.

Po II wojnie światowej Fort VII został przejęty przez jednostki Ludowego Wojska Polskiego i służył głównie jako magazyn wojskowy, z tego też względu teren obozu był niedostępny. W 1963 roku, dzięki staraniom Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, na terenie Fortu VII powstała Izba Pamięci Narodowej, która otwierana była z okazji Święta Wszystkich Świętych i kilka dni w kwietniu, czyli Miesiącu Pamięci Narodowej. W 1976 roku zapadła decyzja, że pod auspicjami Muzeum Historii Ruchu Robotniczego im. Marcina Kasprzaka (obecnie Wielkopolskiego Muzeum Walk Niepodległościowych w Poznaniu) powinno powstać Muzeum Martyrologii Wielkopolan – Fort VII. Jego oficjalne otwarcie nastąpiło 31 sierpnia 1979 roku na wydzielonym skrawku Fortu VII. Na mocy ustawy z 2001 roku więźniowie Fortu VII zostali zrównani prawami z więźniami obozów koncentracyjnych.

Obok miejsca martyrologii, Fort VII z zachowaną aleją starodrzewu fortecznego, jest obiektem turystycznym, będącym przykładem XIX-wiecznej niemieckiej architektury fortyfikacyjnej.
Najlepszy komentarz (26 piw)
M................i • 2012-12-30, 5:48
STRESZCZENIE TEMATU:

- W poznaniu hitler wybudował schody wygladające na strome z ktorych sie wypierdalali glodni żydzi.
- Byly na nich atrakcje sponsorowane przez strażników więziennych takie jak
+ Szkolenia odpornościowe dla żydów, skakanie na glowe z wysokosci kilku metrów
+ Szkolenia wychowania fizycznego, wskakiwanie na schody metody żabką
- Reszta to bzdury, osoby ktora się podniecila i pisze jakby odkryla amerykę. Tekst zbyt nudny, niesformatowany dla uzytkownikow przez co nienadaje się. Jest zerżnięty z internetu, a jak bym chcial poczytać otworzył bym encyklopedie ;d
Hitleraulik
K................n • 2012-11-29, 1:21
Postawiłem na jakość! Zatrudniłem niemieckiego hydraulika.
Uszczelnił mi kabinę prysznicową tak, że kartki papieru nie wciśniesz i... do prysznica podłączył rurę od gazu...
Jak widać niektórych przyzwyczajeń nie da się wyplenić.
Na kiblu
karolcba • 2012-07-30, 17:23
Co myśli Ryszard Rembiszewski gdy siedzi na sedesie?
- Komora losowania jest pusta, następuje zwolnienie blokady...
Deprawacja sensoryczna
X................8 • 2012-04-07, 18:23
Może i nie sadystyczne, ale to dział dokumentalne więc żeby nie zaśmiecać poczekalni wrzucam tutaj.

CO, GDZIE I JAK?

Deprawacja sensoryczna to nic innego jak pozbawienie mózgu wszelkich bodźców z zewnątrz – wzrokowych , słuchowych, dotykowych, smakowych i zapachowych. Może on być pozbawiony uczucia temperatury i grawitacji przez zaurzeie w cieczy. Zostajesz tylko Ty i Twój mózg. Poprzez odizolowanie mózgu od świata zewnętrznego (wraz z wydłużaniem okresu izolacji) zaczyna on tworzyć „własne bodźce” – halucynacje. O ile krótkotrwała deprawacja sensoryczna działa relaksująco, to zbyt długa może prowadzić do depresji i zachowań aspołecznych.

BADANIA

Badania nad deprawacją sensoryczną rozpoczął kanadyjczyk Donald Hebb. Ale jako pierwszy zainteresował się tym zjawiskiem badacz hipnozy S. Ferenczi. W latach 60 badania przeprowadzano w zbiornikach izolacyjnych wymyślonych w 1954 roku przez Johna C. Lilly’ego.
Donald Hebb przeprowadził w 1949 roku (oczywiście na studentach) eksperyment nazwany ARTICHOKE (karczoch), polegający na tym, że przez 8 godzin dziennie nic nie robili. Leżeli w wygodnych łóżkach z oczyma przysłoniętymi półprzezroczystymi okularami (przepuszczały światło, lecz uniemożliwiały spostrzeganie kształtów) z przymocowanymi na rękach specjalnymi cylindrami (badany mógł poruszać ręką, lecz nie doznawał żadnych dotykowych wrażeń), z założonymi na uszy słuchawkami, w których stale było słychać brzęczenie. Warunki eksperymentu zezwalały jedynie na spożycie posiłku i wyjście do toalety. Tylko niewielu studentów mogło wytrzymać taką monotonię przez więcej niż dwa lub trzy dni. Górna granica wyniosła sześć dni. Badani chętnie słuchali czegokolwiek, co przerywało tę monotonną sytuację - nawet dziecięcego gaworzenia, którego unikaliby w normalnych warunkach. W końcu odczuwali nieodpartą chęć patrzenia, słyszenia, normalnej aktywności. Skarżyli się na niemożność logicznego myślenia, byli mniej sprawni w rozwiązywaniu prostych zadań i pojawiały się u nich omamy. Jeden widział szeregi żółtych ludzików w czarnych czapkach, inni maszerujące wiewiórki z workami na plecach lub prehistoryczne zwierzęta w dżungli. Sceny te opisywali jako podobne do filmów rysunkowych. Występowały również omamy czuciowe. Odczuwali np. jakby mieli dwa ciała, czuli oddzielanie się głowy od reszty ciała. Niektórzy badani podawali, że mieli wrażenie, iż ich umysł odłącza się od ciała i mogą obserwować samych siebie leżących nieruchomo na łóżku. Eksperyment Hebba uważany jest w tej dziedzinie za pionierski. Wiele ośrodków naukowych, zwłaszcza w Kanadzie i USA, podjęło później badania nad deprywacją sensoryczną. Miały one ogromne znaczenie praktyczne. Po zakończeniu doświadczeń uczestniczący w nich studenci przez wiele dni, a nawet tygodni nie mogli dojść do siebie. Ich losami zainteresowała się prasa. Na naukowców posypały się gromy, a służby wywiadowcze (przynajmniej oficjalnie) wycofały się z tych badań.
Szczególne zainteresowanie problematyką izolacji przejawia kosmonautyka. Powodzenie długotrwałych lotów kosmicznych z załogą ludzką w dużej mierze uzależnione jest od wyeliminowania deprywacji sensorycznej.
Najbardziej wyrafinowane badania nad deprywacją sensoryczną zapoczątkowano w Veterans Administration Hospital of Oklahoma City. Ograniczano w nich wszystkie rodzaje bodźców zmysłowych. Osoby badane, nagie, zaopatrzone tylko w maskę tlenową, zanurzone były w wodnym roztworze soli fizjologicznej o takim stężeniu, że całe ciało człowieka utrzymywało się tuż pod powierzchnią. Temperatura wody odpowiadała temperaturze ciała. Basen znajdował się w ciemności. Eksperymentator noktowizyjnie (w paśmie promieniowania podczerwonego) kontrolował zachowania uczestników eksperymentu. Taka sytuacja redukowała praktycznie do minimum nie tylko bodźce wzrokowe, słuchowe i dotykowe, ale także odczucia ciężaru i położenia przestrzennego własnego ciała. Poddający się eksperymentowi już po kilkudziesięciu minutach doznawali licznych halucynacji wzrokowych i słuchowych, mieli zaburzoną zdolność myślenia logicznego, tracili poczucie czasu i położenia własnego ciała. Przeżywali silny lęk, stopniowo pojawiały się u nich mimowolne skurcze i drgawki mięśniowe. W miarę upływu czasu coraz trudniej oddychali, a funkcje poszczególnych narządów wewnętrznych rozregulowywały się. Żaden z badanych nie był w stanie wytrzymać w takiej sytuacji dłużej niż 6 godzin. Po zakończeniu badania przez kilkanaście minut widzieli wszystko dwuwymiarowo, a poziom ich logicznego myślenia był znacznie obniżony.
Od dwudziestu paru lat prowadzi się badania kosmonautów w warunkach lotów orbitalnych. Stwierdzono, że deprywacja doznań grawitacyjnych, a także ograniczenie innych bodźców wywołuje u kosmonautów szereg efektów. Na przykład w czasie orbitowania Jegorowa i Fieokistowa jednemu z nich wydawało się, że znajduje się głową w dół, drugiemu, że głową w górę. Kiedy Jegorow siedząc w fotelu zamykał oczy, od razu doznawał uczucia obrotu do tyłu. Gdy tylko otwierał oczy, iluzja znikała.
Amerykański kosmonauta Grissom, odbywający lot w ramach programu “Merkury”, doznał w nieważkości zawrotów głowy. Wnętrze kabiny zaczęło mu wirować przed oczami z dużą szybkością, a on sam miał uczucie spadania w otchłań bez dna. Ponadto szybko rozwinęły się u niego symptomy “choroby morskiej”.
W przeważającej liczbie przypadków iluzje u kosmonautów przebywających w nieważkości dotyczą uczucia spadania lub zawieszenia głową w dół. Niekiedy doznania takie miały skrajnie silne natężenie. Towarzyszyły im: przerażenie, krzyki i bezładne miotanie się po kabinie. Jeden z kosmonautów opisuje swoje doznania:
(...) Przed startem byłem spokojny, mogłem spokojnie rozmawiać. Od pierwszych sekund nieważkości poczułem, że spadam w dół. Wydawało się, że wszystko wokół się wali. Ściany kabiny, grożąc zgnieceniem, zbliżały się do mnie. Następnie zaczęły się wydłużać, uciekając na wielką odległość. Ogarnęło mnie skrajne przerażenie. Nie rozumiałem, co wokół się dzieje. Nagle poczułem, jakby coś uderzyło mnie w głowę. Moje ciało z olbrzymią szybkością zaczęło krążyć po kabinie. Nie mogłem się niczego uchwycić. Obraz kabiny migotał i wirował. Cały czas oczekiwałem straszliwego uderzenia w ciało na skutek upadku. Gdy później oglądałem na taśmie filmowej samego siebie, widziałem przerażenie na swojej twarzy, podczas gdy ciało nieruchomo wisiało w kabinie.
Dezorientacji przestrzennej może doznać każdy, chodząc w gęstej mgle. Lotnicy znają uczucie utraty orientacji co do położenia statku powietrznego względem Ziemi podczas lotów bez jej widoczności. Sam przeżywałem to zjawisko, wykonując szybowcowe loty w chmurach. Miałem np. wyraźne uczucie krążenia w lewo, podczas gdy przyrządy wskazywały na obrót w przeciwnym kierunku. Wylatując z chmury każdorazowo stwierdzałem, że to przyrządy miały rację, a nie mój błędnik. Piloci samolotowi w trakcie długotrwałych nocnych lotów tracą często poczucie położenia własnego ciała względem ziemi i za punkt odniesienia przyjmują kabinę. Wydaje im się, że lecą prawidłowo, gdy w rzeczywistości lot odbywa się głową w dół. Nie reagują na wskazania przyrządów, co może się zakończyć katastrofą.
Deprawacji sensorycznej doświadczali także żołnierze w Wietnamie. Kiedy lecąc śmigłowcem zasypiali, a jedynym dźwiękiem jaki słyszeli były uderzenia śmigieł wpadali w stan podobny do stanu hipnozy.
Osobiście zauważyłem i przeżyłem, że coś takiego jest możliwe podczas słuchania Death metalu – utwory z podwójną stopą, włączone na max w słuchawkach, leżąc nieruchomo w ciemnym pokoju.


eksperyment ARTICHOKE

KOMORA

W 1954 r. skonstruował specjalny zbiornik, wypełniany ciepłą wodą. Ponieważ miała ona temperaturę ludzkiego ciała, uczestnik eksperymentu doświadczał wrażenia unoszenia w pustce. Wrażenie odcięcia od świata nie było jednak pełne – poddawane deprywacji osoby musiały nosić maskę do oddychania pod wodą (nieustanne syczenie i bulgotanie przepływającego przez nią powietrza zakłócało ciszę), a w ich ciało wrzynały się paski uprzęży, zapobiegającej opadnięciu na dno zbiornika.
Lilly chciał sprawdzić, czy odcięcie mózgu od wszelkich bodźców zewnętrznych spowoduje jego „wyłączenie”. Taką tezę głosili zwolennicy behawiorystycznego nurtu w ówczesnej psychologii. Okazało się jednak, że ludzki umysł może funkcjonować w sensorycznej próżni – tyle że niezbyt sprawnie. Uczestniczący w doświadczeniach ochotnicy opowiadali o poczuciu nierzeczywistości i przerażającej utracie samoświadomości. Nie wiedzieli, gdzie są, kim są i co się z nimi dzieje. Nie mogli się skoncentrować, a u niektórych dochodziło nawet do zaburzeń psychicznych, które utrzymywały się tygodniami (podobnie jak u studentów z projektu ARTICHOKE). Nikt nie wytrzymał w zbiorniku dłużej niż trzy godziny.
Ile było w tym naukowej prawdy? Nie wiadomo. Lilly założył firmę, która pierwsza zaczęła produkować komercyjne zbiorniki do deprywacji, reklamowane jako znakomity sposób na relaks. „Późniejsze badania nie potwierdziły występowania dramatycznych zmian w stanie świadomości” – pisze prof. Andrzej Kokoszka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w książce „States of Consciousness”. Długotrwała deprywacja sensoryczna z pewnością prowadzi do problemów z koncentracją, a te z kolei wywołują dalsze objawy, takie jak zanik logicznego myślenia, zaburzenie poczucia czasu i większa skłonność do fantazjowania czy „snów na jawie”.


Zdjęcia przykładowych komór do deprawacji.

DLACZEGO?

Co się dzieje z mózgiem odciętym od dopływu bodźców? W normalnych warunkach jest on cały czas zajęty filtrowaniem informacji. W czasie jednej sekundy wszystkie receptory znajdujące się w naszym ciele odbierają gigantyczną ilość danych – sięgającą być może nawet ekwiwalentu 100 miliardów bitów (czyli ok. 2650 egzemplarzy Biblii Tysiąclecia!). Jednak ludzka świadomość może poradzić sobie ze strumieniem danych rzędu zaledwie stu bitów na sekundę – uważa prof. Andrzej Wróbel, neurofizjolog z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN.
„Dlatego umieszczenie człowieka w komorze deprywacyjnej i odcięcie go od zalewu bodźców wprawia mózg w stan szoku. Nie wie, czym ma się zająć” – mówi dr Mariusz Makowski, psycholog z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Jego zdaniem mózg reaguje wówczas jak ryba wyciągnięta z wody. Z początku zachowuje się tak, jakby nic się nie stało, ale napotyka próżnię. Wówczas zaczyna sam sobie wytwarzać różne symulacje tego, co powinno do niego docierać. Dlatego osoby poddane deprywacji sensorycznej czują swędzenie, mrowienie w kończynach, uczucie lodowatego zimna lub wielkiego gorąca. Potem pojawiają się halucynacje wzrokowe i słuchowe, następuje derealizacja (utrata poczucia ciała oraz czasu i przestrzeni).

NIE TAKIE HALUNY STRASZNE JAK…

Owszem, deprawacja może powodować halucynacje, ale sytuacja wygląda inaczej, jeśli zaaplikujemy sobie niewielką dawkę deprywacji. Eksperymenty wykazały, że godzinne pławienie się w ciszy i ciemności działa przede wszystkim relaksująco. Prof. Thomas E. Taylor z Texas A & M University dowiódł nawet, że w takim stanie mózg może łatwiej przyswajać nowe informacje. Uczestnicy jego badań spędzili kilkanaście 70-minutowych sesji w komorze deprywacyjnej, słuchając nagrań z nieznaną im wcześniej treścią. W porównaniu z grupą kontrolną, która leżała tyle samo czasu na sofie w ciemnym pokoju, ich zdolność zapamiętywania, kojarzenia oraz składania faktów w większą całość była znacznie lepsza. Zapis elektroencefalograficzny (EEG) wykazał, że u osób poddanych deprywacji pojawia się znacznie więcej korowych fal theta (o częstotliwości 4–7 Hz). Zdaniem części uczonych mają one silny związek z procesami uczenia się (a konkretnie – konsolidacją śladów pamięciowych, czyli engramów).
Z kolei Sven-Ake Bood ze szwedzkiego Karlstads Universitet badał wpływ deprywacji na samopoczucie osób cierpiących z powodu stanów lękowych, przewlekłego stresu, depresji i fibromialgii (schorzenia charakteryzującego się m.in. bólami stawów). Okazało się, że wystarczyło zaledwie 12 sesji, by u pacjentów zaczęły ustępować przykre dolegliwości.
Nic dziwnego, że zbiorniki relaksacyjne są dziś sprzedawane przez wiele firm jako element komercyjnego salonu spa, a nawet wyposażenie domowej łazienki. Nie jest już potrzebna maska ani uprząż – komory wypełnia się ciepłym roztworem soli, w którym ciało swobodnie się unosi. Producenci ostrzegają, że przez pierwsze 40 minut można doświadczyć swędzenia i innych sensacji związanych z dostosowywaniem się mózgu do nowej sytuacji, ale potem czeka nas już ponoć tylko czysty relaks. Oczywiście o ile nie zaśniemy w tej wannie, bo przebudzenie po kilku godzinach mogłoby być jednak przykre...
Najlepszy komentarz (49 piw)
czarenio • 2012-04-07, 18:56
AdHdE napisał/a:

myślisz że ktos to całe przeczyta ?


Tak, bo tylko tępe cwele mają założenie "długie to, więc czytać nie będę".
Hitler Hard Dance Techno
Nerd • 2012-01-02, 22:27
Jednobrewy Hitler atakuje!
Najlepszy komentarz (125 piw)
Leti • 2012-01-02, 22:31
holy shit ! tak jebniętego materiału nie widziałem jeszcze w tym roku ...
Ćwiczenia w USArmy
k................5 • 2011-07-23, 12:02
Gazem, gazem na ćwiczenia!

Najlepszy komentarz (29 piw)
h................a • 2011-07-23, 23:04
piter210 napisał/a:

(niemcy celowo z małej litery)


Prawdziwy z Ciebie geniusz literacki!
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów