Na dniach odbędzie się w Warszawie konferencja - „Antysemityzm w Europie Środkowo-Wschodniej w latach 1880- 1939”. I właściwie nie byłoby o co się czepiać, gdyby nie jeden „drobny szczegół”. Otóż do głównych jej organizatorów należą niemieckie instytucje. W tym kontekście dość ponuro wygląda wybór obszaru Europy oraz decyzja o omawianiu właśnie tego okresu. Można by okrutnie zażartować, że faktycznie, po roku 1939 Niemcy dość radykalnie rozpoczęły akcję zakończenia antysemityzmu w tym rejonie Europy… Doprowadzając do zniknięcia tych, którzy mogliby być ofiarami tego antysemityzmu.
Obrazek znalazłem w sieci
:
Oczywiście tytuł jest prowokacyjny. Ale ostatnio profesor Zybertowicz zastanawiał się, czy nie powinniśmy dokonać tzw. pereiryzacji debaty publicznej, więc podchwytuję ten postulat (kto nie wie, o co chodzi, niech spojrzy na ostatnie teksty Samuela Pereiry o Jaruzelskim). I nawet ostrymi słowami próbuję zwrócić uwagę na pewien problem. Otóż nie wolno przestać tego powtarzać – Niemcy prowadzą sprawną politykę historyczną, zmierzającą do „rozproszenia” ich odpowiedzialności za zbrodnie II wojny światowej. Ofiarami tej taktyki w pierwszym rzędzie będą Żydzi i Polacy, ale w konsekwencji także reszta narodów Europy Środkowo-Wschodniej.
Pewien powierzchowny paradoks polityki historycznej Niemiec polega na tym, że nie wymusza ona bagatelizowania ogromu zbrodni dokonywanych na Żydach. Wręcz odwrotnie – opiera się na ich ciągłym eksponowaniu – ale po uprzedniej manipulacji, która zupełnie odwraca sens całej Zagłady. Manipulacja ta ma trzy fazy.
1) Najpierw tworzy się taką wizję Zagłady Żydów, której sprawcami jest wiele współodpowiedzialnych podmiotów. Polacy, Niemcy, Francuzi, Węgrzy itd. Następuje też pomieszanie pojęć i realiów. Obojętność staje się równoznaczna ze zbrodnią, brak działania i pomocy – z intencjonalnym mordem (jak właściwie potrafi to explicité stwierdzić Gross). Spontaniczne czy sprowokowane pogromy bądź wojenna dehumanizacja i bandytyzm – stają się równoznaczne z instytucjonalną machiną, wymagającą poparcia ze strony całego narodu i potężnej biurokracji. Następuje jeszcze jedna manipulacja – otóż nie dość, że Niemcy stają się tylko jednym ze zbrodniarzy, ale zanika też ich sprawcza rola. Niemcy przestają już być twórcami rzeczywistości, w której mogą narodzić się potwory przemocy i mordów – dehumanizowania drugiego człowieka. Okazuje się, że niemiecka okupacja tylko odkrywa to, co już trwało. Właściwie Niemcy nie tyle umożliwili Zagładę, ile ją odsłonili. Teza ta bardzo często przebija chociażby z tekstów Grossa.
2) Gdy dojdzie już do wspomnianego rozproszenia odpowiedzialności za Zagładę, następuje jej jak najmocniejsze wyeksponowanie. Broń Boże nie ukrywa się koszmarności Szoa i cierpienia Żydów. Wspomniane elementy stają się wręcz najczęściej poruszanymi w narracji o II wojnie światowej. Tyle że w tym zmienionym „ekosystemie” wartości i przemieszaniu ofiar ze sprawcami Zagłada może zostać instrumentalnie wykorzystana do realizowania celów niemieckiej polityki historycznej. Do zasłonięcia innych zbrodni niemieckich popełnionych w czasie wojny – właśnie na narodach Europy Środkowo-Wschodniej. Pisząc prosto i brutalnie – a i owszem, mordowaliśmy Polaków, zrównaliśmy z ziemią Warszawę… ale przecież to także byli zbrodniarze. Zagłada staje się po prostu instrumentem, którego używanie niewiele już kosztuje (skoro było tylu sprawców), a może służyć chociażby delegitymizowaniu różnych roszczeń innych narodów pokrzywdzonych przez Niemców. Także bohaterstwo tych, którzy mieli odwagę przeciwstawić się niemieckiej okupacji, traci właściwie sens. Ot, jedni mordercy tłukli się z drugimi mordercami.
3) W tej opowieści, w której jedyną już zbrodnią II wojny światowej jest Zagłada, jej sprawcami zaś stają się właściwie wszystkie narody Europy, następuje ostatnia manipulacja. Sama Zagłada przestaje być konkretnym wydarzeniem (w którym, przypomnijmy – konkretni Niemcy wymordowali konkretnych Żydów), a staje się powtarzalnym „momentem” w historii, egzemplifikacją pewnych mrocznych sił, które mogą wybuchnąć wszędzie i zawsze. Zagłada więc, tak jak zresztą i nazizm, już ostatecznie przestają istnieć w relacji do Niemiec, ale funkcjonują bardziej jako stan duszy narodu. Oba zjawiska stają się chorobą duszy, którą postępowe i europejskie Niemcy już dawno odrzuciły, ale która nadal trawi bardziej prymitywne społeczeństwa. W tym na przykład polskie.
Taki to perwersyjny cel i skutek ma ta gra. Okazuje się, że okrucieństwo Zagłady, którą na Żydów sprowadzili Niemcy, jest najlepszym argumentem za tym, żeby to Niemcy przejęli dziś rolę wzorca i mentora dla „zacofanych” narodów Europy Wschodniej.
Oczywiście wspomniane manipulacje na historii i wybielanie Niemców nie byłoby możliwe bez wielu bądź pożytecznych idiotów, bądź cynicznych politykierów z państw, które jako pierwsze powinny właśnie Niemcom się przeciwstawić. No bo i gratyfikacje są całkiem wymierne. Niemieckie granty, fundusze i salony otwarte. Francuskie też, Paryż z chęcią przyjmie każdego, kto złagodzi jego traumę kolaboracji z nazizmem. Bankiety, audycje, programy telewizyjne i wykłady. Wszystko Zachód zapewni w pakiecie.
Ta niemiecka gra o zniszczenie pamięci o Zagładzie i zbrodniach II wojny światowej jest bardzo groźna. Jej ofiarami – i to znów należy z całą siłą powtórzyć – są tak Polacy, jak i Żydzi. I żeby jej się przeciwstawić – muszą połączyć siły. Stąd mój apel do środowisk żydowskich, szczególnie w Izraelu – spójrzcie, co się dzieje! Reagujcie! Inaczej zmielą nas młyny niemieckiej polityki historycznej!
żródło: plwolnosci.pl