Autentyk.
Miejsce akcji: Gospodarstwo agroturystyczne województwie kujawsko-pomorskim.
Czas akcji: Wakacje roku 2007.
Dzień jak każdy inny. Razem z kuzynem beztrosko spędzamy czas na jeżdżeniu na rowerach, pływaniu i piciu piwa. Pewnego dnia przyjechała grupka starszych od nas facetów. Koksiki po metanabolu, solarium, włoski na żel i te sprawy. Mimo wszystko jednak sympatyczni goście, zaprosili nas na wódkę. No to pijemy w najlepsze aż tu nagle, po jednej z kolejek, kuzyn znienacka puścił soczystego pawia na środek stołu. Kozaki zniesmaczone, aczkolwiek zadowolone z siebie stwierdziły, że jesteśmy za słabi zawodnicy do wódki i sobie poszli śmiejąc się z nas. Jednak coś nam nie dawało spokoju. Po krótkim śledztwie ustaliliśmy, że do przepitki kuzyna ktoś dolał całkiem sporo wódki, co było głównym powodem niespodziewanego fraktala. Zemsta musi być...
Następna noc, kozaki śpią. W kuchni była wspólna lodówka, akurat byliśmy tam tylko my i oni, więc bez trudu rozpoznaliśmy które artykuły spożywcze są nasze, a które ich. Na pierwszy ogień poszły kiełbasy - w gacie i między poślady. Następnie masło - zielona spod płuc, rozsmarowana, tak że nie ma śladu. Chleb - fallusem po całym bochenku.
- A ta Cola to nasza czy ich? - spytał kuzyn.
- Ich, my nie mieliśmy. - mówię.
Kuzyn odlał jakąś 1/4 zawartości do zlewu po czym udał się do kibla, naszczał do butelki i odłożył ją na miejsce. Zadowoleni z siebie poszliśmy spać. Jeszcze większe było nasze zadowolenie gdy następnego dnia kozaki jak zwykle siedziały przy stole w kuchni, głośno rozmawiali, śmiali się i zajadali się chlebem z kiełbasą i pili Colę.
Miejsce akcji: Gospodarstwo agroturystyczne województwie kujawsko-pomorskim.
Czas akcji: Wakacje roku 2007.
Dzień jak każdy inny. Razem z kuzynem beztrosko spędzamy czas na jeżdżeniu na rowerach, pływaniu i piciu piwa. Pewnego dnia przyjechała grupka starszych od nas facetów. Koksiki po metanabolu, solarium, włoski na żel i te sprawy. Mimo wszystko jednak sympatyczni goście, zaprosili nas na wódkę. No to pijemy w najlepsze aż tu nagle, po jednej z kolejek, kuzyn znienacka puścił soczystego pawia na środek stołu. Kozaki zniesmaczone, aczkolwiek zadowolone z siebie stwierdziły, że jesteśmy za słabi zawodnicy do wódki i sobie poszli śmiejąc się z nas. Jednak coś nam nie dawało spokoju. Po krótkim śledztwie ustaliliśmy, że do przepitki kuzyna ktoś dolał całkiem sporo wódki, co było głównym powodem niespodziewanego fraktala. Zemsta musi być...
Następna noc, kozaki śpią. W kuchni była wspólna lodówka, akurat byliśmy tam tylko my i oni, więc bez trudu rozpoznaliśmy które artykuły spożywcze są nasze, a które ich. Na pierwszy ogień poszły kiełbasy - w gacie i między poślady. Następnie masło - zielona spod płuc, rozsmarowana, tak że nie ma śladu. Chleb - fallusem po całym bochenku.
- A ta Cola to nasza czy ich? - spytał kuzyn.
- Ich, my nie mieliśmy. - mówię.
Kuzyn odlał jakąś 1/4 zawartości do zlewu po czym udał się do kibla, naszczał do butelki i odłożył ją na miejsce. Zadowoleni z siebie poszliśmy spać. Jeszcze większe było nasze zadowolenie gdy następnego dnia kozaki jak zwykle siedziały przy stole w kuchni, głośno rozmawiali, śmiali się i zajadali się chlebem z kiełbasą i pili Colę.
Najlepszy komentarz (103 piw)
S................n
• 2012-07-27, 0:24
BongMan napisał/a: