Reporter Jarosław Kociszewski wybrał się do Malmo, aby na własne oczy przekonać się, jak wygląda "kryzys imigracyjny" w Szwecji. Odwiedził "najniebezpieczniejszą" ulicę w tym kraju. W ostatnich tygodniach w mediach głośno jest o trzecim co do wielkości mieście w Szwecji, gdzie regularnie ma dochodzić do dantejskich scen za sprawą imigrantów. Jak jest naprawdę? Sprawdził nasz reporter Jarosław Kociszewski.
Co zobaczył tam nasz reporter?
Nasz reporter Jarosław Kociszewski wybrał się do Malmo, aby na własne oczy przekonać się, jak wygląda "kryzys imigracyjny" w Szwecji. Odwiedził "najniebezpieczniejszą" ulicę w tym kraju.
W ostatnich tygodniach w mediach głośno jest o trzecim co do wielkości mieście w Szwecji, gdzie regularnie ma dochodzić do dantejskich scen za sprawą imigrantów. Jak jest naprawdę? Sprawdził nasz reporter Jarosław Kociszewski.
- Złą sławę miasto zawdzięcza strefom no-go. Skoro tak, to wybrałem się na spacer do najgorszej z nich i wyszedłem cało. Policja przyznaje, że ma problemy z handlem bronią, narkotykami czy gwałtami, ale to przestępczość spotykana wszędzie. Paradoksalnie, przestępczość spada, ale także poczucie bezpieczeństwa obywateli - relacjonuje dziennikarz WP. - To wszystko jest jednak mała skala. Policjanci i przedstawiciele władz miasta przyznają, że Malmo jest kozłem ofiarnym wielkiej polityki. To mieszanina problemów z przestępczością, która tu była zawsze, i złego PR.
Tak wyglądają obecnie ulice w Malmo. Poniżej Rasmusgatan - najniebezpieczniejsza ulica w najniebezpieczniejszej dzielnicy. Według policji, problem to 5 zbirów w 3 blokach, którzy handlują bronią i narkotykami. Według policji mieszkańcy tzw. stref no-go najbardziej skarżą się na kradzieże rowerów. Inna przestępczość pod kontrolą. Strzelaniny to rzadkość.
To artykuł to chyba pierwszy, wielki sukces multi-kulti ...
Żywcem wyrwane z strony sponsora repo-lewaka