Czy kiedyś was temat na sadolu tak zaciekawił, że chcieliście go dalej pociągnąć?
Temat przewodni: likwidacji stawki minimalnej motorem rozwoju, a może taki chuj i kolejna bujda dla leniwych nastolatków.
Mnie tak, ale niestety temat powoli umarł, a żaden (a podjął się tylko jeden) z oponentów trochę sobie nie poradził z prostym zadaniem matematycznym. No ale chuj z tym, próbuje jeszcze raz:
Więc drodzy sadole, gimby, kwejkowcy i inni odszczepieńcy. Prosił bym ten jeden jedyny raz o dyskusje w stylu starego sadola, kiedy zamiast wyzwisk czy też kilkunastu akapitów pierdolenia tego samego bez sensu, pojawią się jakieś sensowne argumenty. Temat pewnie trafi do klopa, aczkolwiek mnie strasznie nurtuje.
Płaca minimalna, tak to właśnie o nią chodzi i o to w jaki sposób przyczynia się do rozwoju, lub jego braku. Oczywiście zakładamy nasze piękne polskie realia. Czyli praca min, oznacza opływanie w luksusach, takich jak polowanie na promocje i ciułanie pieniędzy by tylko opłacić rachunki.
Załóżmy sobie kilka rzeczy na początek (tak drogie gimby, to są tylko założenia, mogą być nierealne, są po to by uprościć zadanie, a potem i tak spróbujemy bez nich).
-Przedsiębiorca nie musi martwić się sprzedażą, ile wyprodukuje tyle rynek przyjmie.
-Dostępne środki ludzkie także są nieograniczone, mamy całą masę zamrożonych bezrobotnych, których pracodawca może rozmrozić za darmo kiedy tylko chce.
-Ilość mieszkań także jest nieskończona, i ich cena nie zależy od podaży, czyli ilości chętnych.
-Firma posiada nieskończoną liczbę stanowisk, kosztują tyle co ich użytkowanie.
-Firma nie chce nic zarabiać ani się rozwijać, po prostu żyje z dnia na dzień robiąc to samo, bez oszczędności i długów.
-Firma nie płaci żadnych opłat typu zus, ubezpieczenia etc.
-Pracownik nigdy nie choruje, a jego wydajność jest stała.
Tak gimby, podkreślam, to są tylko założenia, one są NIEREALNE (mam nadzieje że tym razem niektóre osoby zrozumieją).
Rozdział 1: Pracodawca
Jesteśmy pracodawcą, posiadamy n- liczbę pracowników (n jest liczbą dodatnią większą od zera, dla przykładu przyjmijmy sobie n=1, co także jest nierealne, dlatego jeśli chcecie bardziej rzeczywisty przykład przemnóżcie sobie wyniki ile razy tylko chcecie).
Nasz pracownik jest zwykłym robotnikiem bez magicznych zdolności ani żadnej specjalizacji.
No i teraz pytanie ile mu damy zarobić? A dajmy mu na rękę 1700 zł (nie chcę mi się znowu liczyć). Dla jeszcze większego uproszczenia dodajmy że produkuje tylko jeden produkt miesięcznie i jego wydajność jest stała.
No to ile może taki produkt kosztować? Każdy logicznie myślący człowiek powiedział by że koło 3 tyś, w końcu firma musi na tym zarobić, trzeba opłacić badania, dopuszczenia, licencje, magazyny, i marketing. Możemy być realistami, ale dla przykładu zaniżmy delikatnie tą wartość. Niech to będzie jakieś 800 zł.
Na co składa się te 800 zł? Część to opłaty stałe niezależne od ilości sprzedanych produktów, takie jak opłacenie przełożonych, badań rozwojowych, opłacenie ciecia na bramie, sprzątaczek etc. Są także koszta które są stałe dla każdej jednej sztuki i zwiększają się wraz z produkcją. Są to koszty materiału, użytkowania stanowiska, koszt takich pierdół jak woda, srajtaśma, światło na jednego pracownika, który produkuje jeden produkt.
Teraz jak to sobie podzielimy? A dajmy pół na pół, w końcu to tylko PRZYKŁAD. Czyli 400 zł opłata za produkt, i 400 zł stałej opłaty, pomnożonej przez liczbę n (liczba pracowników przed zwiększeniem pracowników). No i oczywiście nie zakładamy nowych inwestycji, czy profitów dla zakładu, to zakład non profit (potem to zmienimy)
Rozdział 2: Zarobki
Nasz pracownik, nazwijmy go Karol zarabia 1700 zł/produkt. Do tego dochodzą koszty wcześniej opisane w wysokości 800 zł, na każde "n" pracowników. Jak że mamy "n" liczbę Karoli, to będą oni zarabiali na łba jakieś 2500 zł (w pamięci policzyłem).
Czyli Karol zarabia 68% wartości produktu, który produkuje (oczywiście w rzeczywistości jest to znacznie mniejszy procent).
A teraz przejdźmy do oszczędności. Potrzebuje on jakieś 800 zł/mies na przeżycie. Są to koszta jedzenia, dojazdów, mieszkania etc. Powiedzmy 400 zł życie, 400 mieszkanie.
Tak więc Karolowi zostaje jakieś 900 zł oszczędności każdego miesiąca, co daje 53% pensji i 36% ceny produktu.
Rozdział 3: Rewolucja
Teraz załóżmy że chcemy obniżyć cenę, i zwiększyć produkcję, czyli wiadomo, nie zrobimy tego kosztem zarządu, inżynierów, materiałów, etc, tylko zrobimy to kosztem pracownika, jak w prawdziwym świecie.
Będziemy teraz zatrudniać m-liczbę pracowników (m jest wielokrotnością liczby n, nie musi być to liczba całkowita, można np zwiększyć liczbę pracowników o 10%, w końcu wcześniej ilość pracowników "n" mogła być np 10, przez co zwiększenie kadr o 10% jest całkiem możliwe), załóżmy sobie że podwoimy kadrę. Więc m = 2 * n.
Jako że nie ma płacy minimalnej, a jej brak stymuluje rozwój, spróbujmy zwiększyć dwukrotnie wydajność, za taką samą cenę. W miejsce n-liczby Karoli zatrudniamy m- liczbę Arnoldów i Katarzyn, jednak będą oni zarabiali połowę tego co Karol, czyli 850 zł.
No ale nie ma tego złego, cena produktu też spadnie, co nie i się wszystko wyrówna i będzie rozwój i dziwki i lasery.
Przeliczmy sobie to jeszcze raz, koszt produktu, tak jest już nie 800 zł, tylko 600zł (opłaty za zarząd, inżynierów etc są dalej takie same, ale jest dwa razy więcej produktów więc dzielą się przez pół 200 zł, jednak koszty stanowiska, materiałów etc pozostają na tym samym poziomie, czyli 400 zł).
Produkt dziś kosztuje już nie 2500 tylko uwaga, 850 zł + 600 zł (opłata dla pracownika, plus koszta), co daje nam 1450 zł. Produkt potaniał o tysiąc złotych, fantastycznie, teraz każdego będzie na niego stać, ale przekonajmy się.
Nasi nowi pracownicy zarabiają po 850 zł na osobę co daje 59% ceny produktu (wcześniej 68%), jednak muszą opłacić sobie życie (wcześniej 800 zł, teraz jednak ludzi jest więcej więc jedzenie tanieje, a mieszkanie drożeje, z uwagi na większy popyt, więc koszt życia pozostanie taki sam). Więc ilość oszczędności to całe 50 zł co daje 4% wartości produktu (wcześniej 36%), na litr wódki miesięcznie będzie.
Rozdział 4: Kurwa moje pole
Podsumujmy sobie na szybko, nasza n-liczba Karoli zarabiała 1700 zł, jednak po opłaceniu rachunków zostawało im 900 zł, jest to 53% pensji i 36% ceny produktu.
Po zmniejszeniu pensji, i przy znacznym zwiększeniu produktywności jednak okazuje się że nowi pracownicy nie są już tacy majętni, ich oszczędności miesięczne wynoszą jedynie 50 zł co daje tylko 4% wartości produktu. Nawet jeśli pomnożymy to przez dwa, wyjdzie nam że na każde m pracowników przypada jedynie 100 zł oszczędności co i tak dalej 8% wartości produktu.
A co jeśli dodamy do tego złe podatki, uznajmy że są one liniowe i dla każdego takie same procentowo. Niech to będzie hmmm 30%? Pasuje.
Każde n Karoli zarabia 1700 zł, więc podatku będzie w chuj, bo 510 zł. Tak więc do ręki Karol dostanie 1190 zł. Po opłaceniu rachunków 800 zł i tak zostanie mu 390 zł, jest mniej, ale ciągle oszczędza 16% produktu.
A teraz przejdźmy do naszej podwojonej grupy pracowników. Tutaj przed opodatkowaniem dostawali 850 zł, teraz płacą tylko 255 zł podatku, a na rękę zostaje595 zł. Po opłaceniu rachunków i życia zostaje -205 zł. Czyli co miesiąc tracą 200 zł.
Czyli wynika z tego, że nawet wzrost wartości nabywczej pieniądza, nie był w stanie skompensować zmniejszenia zarobków.
Rozdział 5: Oranie pola snopowiązałką to zły pomysł.
Powoli urealniamy nasz mały eksperyment myślowi. Podatki już spróbowaliśmy a teraz co by tu. A jedźmy po kolei.
-Przedsiębiorca nie musi martwić się sprzedażą, ile wyprodukuje tyle rynek przyjmie.
Taki chuj, dwukrotne zwiększenie sprzedaży to naprawdę ogromny wyczyn. W dodatku społeczność zarabia znacznie mniej, a uwzględniając podatki nawet traci. Nie ma obrotu pieniądz na rynku, a bieda zamiast kupować dobre rodzime produkty, szuka tańszych zamienników zza wschodu. Skutek? Firma jest zmuszona znacznie zredukować zatrudnienie i spróbować eksportować gdzieś dalej, bo lokalny rynek się powoli załamuje.
-Dostępne środki ludzkie także są nieograniczone, mamy całą masę zamrożonych
Taki chuj, ilość ludzi jest ograniczona. Wraz ze wzrostem zatrudnienia trzeba przyjmować coraz chujowszych, a i za większe pieniądze. Już nie można w ludziach przebierać. Zwiększa to znacząco koszty, raz że ludzie chcą więcej, dwa że produktywność spada.
-Ilość mieszkań także jest nieskończona, i ich cena nie zależy od podaży, czyli ilości chętnych.
Mieszkania wraz ze wzrostem ludności drożeją, więc i koszty życia rosną. Ludzie muszą zatem wydawać coraz więcej na zwykłe życie, oszczędności coraz mniej, a skoro pracownicy dostają mniej pieniędzy, to i mniej zostaje oszczędności.
-Firma posiada nieskończoną liczbę stanowisk, kosztują tyle co ich użytkowanie.
Taki chuj, stworzenie każdego kolejnego stanowiska pracy to spory koszt, na który poza sprzęt składa się wyszkolenie delikwenta. Więc i tutaj zwiększenie zatrudnienia zwiększa znacznie koszta.
-Firma nie chce nic zarabiać ani się rozwijać, po prostu żyje z dnia na dzień robiąc to samo, bez oszczędności i długów.
Taki chuj, chyba tutaj nie muszą tłumaczyć, że podstawowym celem korporacji jest rozrost i zarabianie.
-Firma nie płaci żadnych opłat typu zus, ubezpieczenia etc.
No niestety trzeba to gówno płacić. No ale każdy przed wyborami mówi że to zmniejszy więc dlaczego jkm miałby być inny.
-Pracownik nigdy nie choruje, a jego wydajność jest stała.
Taki chuj, tutaj chyba nie muszę tłumaczyć.
Rozdział 6: Taki chuj, jak ktoś tu doczytał.
Podsumowując, zademonstrowałem tutaj prosty eksperyment myślowy. Nie jestem ekonomistą, ale chciałem się dowiedzieć w jaki sposób obniżenie pensji wpływa na rozwój, w końcu wg pewnych osób płaca minimalna go tylko blokuje. Wiem że pod tym tematem pojawi się sporo bólu dupy i pustych frazesów, w stylu wartość nabywcza wzrasta, jak jest go mniej (tak geniusze po to pisałem jak się ma procentowo pensja do ceny produktu).
Teraz po prostu chciałbym się dowiedzieć gdzie popełniłem błąd, skoro miał być rozwój a jest regres i kryzys. No i tym razem starałem się prosto do bólu pisać, żeby wszyscy w miarę zrozumieli.
Nie chcę bólu dupy, ani shit stormu (nie tym razem ), ciekawi mnie po prostu wytłumaczenie.
edit:
@rzklanu
Czyli jestem marksistą, bo uważam że wypłacanie ludziom sprawiedliwej części wypracowanego zysku wpływa pozytywnie na rozwój. No i dowiedziałem się dzięki tobie, że powinno się zatrudniać najtańszych ludzi, nie zwracając uwagi na produktywność. Ważne że chce "pracować", nie ważne jak mu to będzie szło. No i nie zważajmy na rynek, ważne żeby jak najwięcej kasy zgarnąć dla siebie, bo nic tak nie przyśpiesza rozwoju jak zamrażanie pieniędzy, w końcu obrót gotówki jest taki nietwórczy i zły.
No niestety, to nie ja mam spojrzenie zbliżone do marksa
@furor.condemnandi
Podoba mi się twoje spojrzenia na świat. Jeśli komuś się praca nie podoba to odchodzi, no brawo. A gdzie, przeprowadza się, zamraża się? A co jeśli ma rodzinę, jeśli ma małe dzieci, a w pobliżu nie ma żadnego podobnego zakładu pracy? Tak niestety wyglądają nasze realia.
No a jeśli podnosi pensje to się poprawia, brawo po to ten cały mój wywód był, że jeśli chcemy by stopa życiowa się poprawiła, szczególnie na danym rejonie trzeba ludziom zacząć płacić, wtedy mają oszczędności i mogą je wydawać na mniej potrzebne badziewie.
No i wiarę w magiczną rękę wolnego rynku postawił bym obok wiary w mikołaja. Niestety ludzie to skurwysyny, a ręka rynku działa tylko w marzeniach. Chociaż zazdroszczę tak prostej wizji świata.
@Nuterx
Czyli mówisz ze gość straszący komuną to najlepszy dowód? Ja pierdole, płaca minimalna to puste półki, bo ludzie kupują wszystko, taka ogromna jest ta stawka
W czasach w których płaca minimalna ledwo starcza na życie strasznie pustymi półkami jest dość żałosne. No i olaboga, zdrożeją produkty, bo trzeba zapłacić ludziom. Super, w końcu po co robolowi pieniądze, skoro lepiej je wyda dyrektor zakładu, albo zamrozi na koncie.
Strasznie naiwny i ogólnikowy ten filmik.
Temat przewodni: likwidacji stawki minimalnej motorem rozwoju, a może taki chuj i kolejna bujda dla leniwych nastolatków.
Mnie tak, ale niestety temat powoli umarł, a żaden (a podjął się tylko jeden) z oponentów trochę sobie nie poradził z prostym zadaniem matematycznym. No ale chuj z tym, próbuje jeszcze raz:
Więc drodzy sadole, gimby, kwejkowcy i inni odszczepieńcy. Prosił bym ten jeden jedyny raz o dyskusje w stylu starego sadola, kiedy zamiast wyzwisk czy też kilkunastu akapitów pierdolenia tego samego bez sensu, pojawią się jakieś sensowne argumenty. Temat pewnie trafi do klopa, aczkolwiek mnie strasznie nurtuje.
Płaca minimalna, tak to właśnie o nią chodzi i o to w jaki sposób przyczynia się do rozwoju, lub jego braku. Oczywiście zakładamy nasze piękne polskie realia. Czyli praca min, oznacza opływanie w luksusach, takich jak polowanie na promocje i ciułanie pieniędzy by tylko opłacić rachunki.
Załóżmy sobie kilka rzeczy na początek (tak drogie gimby, to są tylko założenia, mogą być nierealne, są po to by uprościć zadanie, a potem i tak spróbujemy bez nich).
-Przedsiębiorca nie musi martwić się sprzedażą, ile wyprodukuje tyle rynek przyjmie.
-Dostępne środki ludzkie także są nieograniczone, mamy całą masę zamrożonych bezrobotnych, których pracodawca może rozmrozić za darmo kiedy tylko chce.
-Ilość mieszkań także jest nieskończona, i ich cena nie zależy od podaży, czyli ilości chętnych.
-Firma posiada nieskończoną liczbę stanowisk, kosztują tyle co ich użytkowanie.
-Firma nie chce nic zarabiać ani się rozwijać, po prostu żyje z dnia na dzień robiąc to samo, bez oszczędności i długów.
-Firma nie płaci żadnych opłat typu zus, ubezpieczenia etc.
-Pracownik nigdy nie choruje, a jego wydajność jest stała.
Tak gimby, podkreślam, to są tylko założenia, one są NIEREALNE (mam nadzieje że tym razem niektóre osoby zrozumieją).
Rozdział 1: Pracodawca
Jesteśmy pracodawcą, posiadamy n- liczbę pracowników (n jest liczbą dodatnią większą od zera, dla przykładu przyjmijmy sobie n=1, co także jest nierealne, dlatego jeśli chcecie bardziej rzeczywisty przykład przemnóżcie sobie wyniki ile razy tylko chcecie).
Nasz pracownik jest zwykłym robotnikiem bez magicznych zdolności ani żadnej specjalizacji.
No i teraz pytanie ile mu damy zarobić? A dajmy mu na rękę 1700 zł (nie chcę mi się znowu liczyć). Dla jeszcze większego uproszczenia dodajmy że produkuje tylko jeden produkt miesięcznie i jego wydajność jest stała.
No to ile może taki produkt kosztować? Każdy logicznie myślący człowiek powiedział by że koło 3 tyś, w końcu firma musi na tym zarobić, trzeba opłacić badania, dopuszczenia, licencje, magazyny, i marketing. Możemy być realistami, ale dla przykładu zaniżmy delikatnie tą wartość. Niech to będzie jakieś 800 zł.
Na co składa się te 800 zł? Część to opłaty stałe niezależne od ilości sprzedanych produktów, takie jak opłacenie przełożonych, badań rozwojowych, opłacenie ciecia na bramie, sprzątaczek etc. Są także koszta które są stałe dla każdej jednej sztuki i zwiększają się wraz z produkcją. Są to koszty materiału, użytkowania stanowiska, koszt takich pierdół jak woda, srajtaśma, światło na jednego pracownika, który produkuje jeden produkt.
Teraz jak to sobie podzielimy? A dajmy pół na pół, w końcu to tylko PRZYKŁAD. Czyli 400 zł opłata za produkt, i 400 zł stałej opłaty, pomnożonej przez liczbę n (liczba pracowników przed zwiększeniem pracowników). No i oczywiście nie zakładamy nowych inwestycji, czy profitów dla zakładu, to zakład non profit (potem to zmienimy)
Rozdział 2: Zarobki
Nasz pracownik, nazwijmy go Karol zarabia 1700 zł/produkt. Do tego dochodzą koszty wcześniej opisane w wysokości 800 zł, na każde "n" pracowników. Jak że mamy "n" liczbę Karoli, to będą oni zarabiali na łba jakieś 2500 zł (w pamięci policzyłem).
Czyli Karol zarabia 68% wartości produktu, który produkuje (oczywiście w rzeczywistości jest to znacznie mniejszy procent).
A teraz przejdźmy do oszczędności. Potrzebuje on jakieś 800 zł/mies na przeżycie. Są to koszta jedzenia, dojazdów, mieszkania etc. Powiedzmy 400 zł życie, 400 mieszkanie.
Tak więc Karolowi zostaje jakieś 900 zł oszczędności każdego miesiąca, co daje 53% pensji i 36% ceny produktu.
Rozdział 3: Rewolucja
Teraz załóżmy że chcemy obniżyć cenę, i zwiększyć produkcję, czyli wiadomo, nie zrobimy tego kosztem zarządu, inżynierów, materiałów, etc, tylko zrobimy to kosztem pracownika, jak w prawdziwym świecie.
Będziemy teraz zatrudniać m-liczbę pracowników (m jest wielokrotnością liczby n, nie musi być to liczba całkowita, można np zwiększyć liczbę pracowników o 10%, w końcu wcześniej ilość pracowników "n" mogła być np 10, przez co zwiększenie kadr o 10% jest całkiem możliwe), załóżmy sobie że podwoimy kadrę. Więc m = 2 * n.
Jako że nie ma płacy minimalnej, a jej brak stymuluje rozwój, spróbujmy zwiększyć dwukrotnie wydajność, za taką samą cenę. W miejsce n-liczby Karoli zatrudniamy m- liczbę Arnoldów i Katarzyn, jednak będą oni zarabiali połowę tego co Karol, czyli 850 zł.
No ale nie ma tego złego, cena produktu też spadnie, co nie i się wszystko wyrówna i będzie rozwój i dziwki i lasery.
Przeliczmy sobie to jeszcze raz, koszt produktu, tak jest już nie 800 zł, tylko 600zł (opłaty za zarząd, inżynierów etc są dalej takie same, ale jest dwa razy więcej produktów więc dzielą się przez pół 200 zł, jednak koszty stanowiska, materiałów etc pozostają na tym samym poziomie, czyli 400 zł).
Produkt dziś kosztuje już nie 2500 tylko uwaga, 850 zł + 600 zł (opłata dla pracownika, plus koszta), co daje nam 1450 zł. Produkt potaniał o tysiąc złotych, fantastycznie, teraz każdego będzie na niego stać, ale przekonajmy się.
Nasi nowi pracownicy zarabiają po 850 zł na osobę co daje 59% ceny produktu (wcześniej 68%), jednak muszą opłacić sobie życie (wcześniej 800 zł, teraz jednak ludzi jest więcej więc jedzenie tanieje, a mieszkanie drożeje, z uwagi na większy popyt, więc koszt życia pozostanie taki sam). Więc ilość oszczędności to całe 50 zł co daje 4% wartości produktu (wcześniej 36%), na litr wódki miesięcznie będzie.
Rozdział 4: Kurwa moje pole
Podsumujmy sobie na szybko, nasza n-liczba Karoli zarabiała 1700 zł, jednak po opłaceniu rachunków zostawało im 900 zł, jest to 53% pensji i 36% ceny produktu.
Po zmniejszeniu pensji, i przy znacznym zwiększeniu produktywności jednak okazuje się że nowi pracownicy nie są już tacy majętni, ich oszczędności miesięczne wynoszą jedynie 50 zł co daje tylko 4% wartości produktu. Nawet jeśli pomnożymy to przez dwa, wyjdzie nam że na każde m pracowników przypada jedynie 100 zł oszczędności co i tak dalej 8% wartości produktu.
A co jeśli dodamy do tego złe podatki, uznajmy że są one liniowe i dla każdego takie same procentowo. Niech to będzie hmmm 30%? Pasuje.
Każde n Karoli zarabia 1700 zł, więc podatku będzie w chuj, bo 510 zł. Tak więc do ręki Karol dostanie 1190 zł. Po opłaceniu rachunków 800 zł i tak zostanie mu 390 zł, jest mniej, ale ciągle oszczędza 16% produktu.
A teraz przejdźmy do naszej podwojonej grupy pracowników. Tutaj przed opodatkowaniem dostawali 850 zł, teraz płacą tylko 255 zł podatku, a na rękę zostaje595 zł. Po opłaceniu rachunków i życia zostaje -205 zł. Czyli co miesiąc tracą 200 zł.
Czyli wynika z tego, że nawet wzrost wartości nabywczej pieniądza, nie był w stanie skompensować zmniejszenia zarobków.
Rozdział 5: Oranie pola snopowiązałką to zły pomysł.
Powoli urealniamy nasz mały eksperyment myślowi. Podatki już spróbowaliśmy a teraz co by tu. A jedźmy po kolei.
-Przedsiębiorca nie musi martwić się sprzedażą, ile wyprodukuje tyle rynek przyjmie.
Taki chuj, dwukrotne zwiększenie sprzedaży to naprawdę ogromny wyczyn. W dodatku społeczność zarabia znacznie mniej, a uwzględniając podatki nawet traci. Nie ma obrotu pieniądz na rynku, a bieda zamiast kupować dobre rodzime produkty, szuka tańszych zamienników zza wschodu. Skutek? Firma jest zmuszona znacznie zredukować zatrudnienie i spróbować eksportować gdzieś dalej, bo lokalny rynek się powoli załamuje.
-Dostępne środki ludzkie także są nieograniczone, mamy całą masę zamrożonych
Taki chuj, ilość ludzi jest ograniczona. Wraz ze wzrostem zatrudnienia trzeba przyjmować coraz chujowszych, a i za większe pieniądze. Już nie można w ludziach przebierać. Zwiększa to znacząco koszty, raz że ludzie chcą więcej, dwa że produktywność spada.
-Ilość mieszkań także jest nieskończona, i ich cena nie zależy od podaży, czyli ilości chętnych.
Mieszkania wraz ze wzrostem ludności drożeją, więc i koszty życia rosną. Ludzie muszą zatem wydawać coraz więcej na zwykłe życie, oszczędności coraz mniej, a skoro pracownicy dostają mniej pieniędzy, to i mniej zostaje oszczędności.
-Firma posiada nieskończoną liczbę stanowisk, kosztują tyle co ich użytkowanie.
Taki chuj, stworzenie każdego kolejnego stanowiska pracy to spory koszt, na który poza sprzęt składa się wyszkolenie delikwenta. Więc i tutaj zwiększenie zatrudnienia zwiększa znacznie koszta.
-Firma nie chce nic zarabiać ani się rozwijać, po prostu żyje z dnia na dzień robiąc to samo, bez oszczędności i długów.
Taki chuj, chyba tutaj nie muszą tłumaczyć, że podstawowym celem korporacji jest rozrost i zarabianie.
-Firma nie płaci żadnych opłat typu zus, ubezpieczenia etc.
No niestety trzeba to gówno płacić. No ale każdy przed wyborami mówi że to zmniejszy więc dlaczego jkm miałby być inny.
-Pracownik nigdy nie choruje, a jego wydajność jest stała.
Taki chuj, tutaj chyba nie muszę tłumaczyć.
Rozdział 6: Taki chuj, jak ktoś tu doczytał.
Podsumowując, zademonstrowałem tutaj prosty eksperyment myślowy. Nie jestem ekonomistą, ale chciałem się dowiedzieć w jaki sposób obniżenie pensji wpływa na rozwój, w końcu wg pewnych osób płaca minimalna go tylko blokuje. Wiem że pod tym tematem pojawi się sporo bólu dupy i pustych frazesów, w stylu wartość nabywcza wzrasta, jak jest go mniej (tak geniusze po to pisałem jak się ma procentowo pensja do ceny produktu).
Teraz po prostu chciałbym się dowiedzieć gdzie popełniłem błąd, skoro miał być rozwój a jest regres i kryzys. No i tym razem starałem się prosto do bólu pisać, żeby wszyscy w miarę zrozumieli.
Nie chcę bólu dupy, ani shit stormu (nie tym razem ), ciekawi mnie po prostu wytłumaczenie.
edit:
@rzklanu
Czyli jestem marksistą, bo uważam że wypłacanie ludziom sprawiedliwej części wypracowanego zysku wpływa pozytywnie na rozwój. No i dowiedziałem się dzięki tobie, że powinno się zatrudniać najtańszych ludzi, nie zwracając uwagi na produktywność. Ważne że chce "pracować", nie ważne jak mu to będzie szło. No i nie zważajmy na rynek, ważne żeby jak najwięcej kasy zgarnąć dla siebie, bo nic tak nie przyśpiesza rozwoju jak zamrażanie pieniędzy, w końcu obrót gotówki jest taki nietwórczy i zły.
No niestety, to nie ja mam spojrzenie zbliżone do marksa
@furor.condemnandi
Podoba mi się twoje spojrzenia na świat. Jeśli komuś się praca nie podoba to odchodzi, no brawo. A gdzie, przeprowadza się, zamraża się? A co jeśli ma rodzinę, jeśli ma małe dzieci, a w pobliżu nie ma żadnego podobnego zakładu pracy? Tak niestety wyglądają nasze realia.
No a jeśli podnosi pensje to się poprawia, brawo po to ten cały mój wywód był, że jeśli chcemy by stopa życiowa się poprawiła, szczególnie na danym rejonie trzeba ludziom zacząć płacić, wtedy mają oszczędności i mogą je wydawać na mniej potrzebne badziewie.
No i wiarę w magiczną rękę wolnego rynku postawił bym obok wiary w mikołaja. Niestety ludzie to skurwysyny, a ręka rynku działa tylko w marzeniach. Chociaż zazdroszczę tak prostej wizji świata.
@Nuterx
Czyli mówisz ze gość straszący komuną to najlepszy dowód? Ja pierdole, płaca minimalna to puste półki, bo ludzie kupują wszystko, taka ogromna jest ta stawka
W czasach w których płaca minimalna ledwo starcza na życie strasznie pustymi półkami jest dość żałosne. No i olaboga, zdrożeją produkty, bo trzeba zapłacić ludziom. Super, w końcu po co robolowi pieniądze, skoro lepiej je wyda dyrektor zakładu, albo zamrozi na koncie.
Strasznie naiwny i ogólnikowy ten filmik.