18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (3) Soft (1) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 14:55
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:52
🔥 Czerwone było - teraz popularne

#morze

Gniew oceanu!
MrMorus • 2012-10-06, 9:38
Piękno i potęga oceanu. Zdjęcia pochodzą z dokumentu "Oceans"

Najlepszy komentarz (28 piw)
R................s • 2012-10-06, 11:37
jak oni to tam zbudowali...? taki długi odpływ był czy co?
Zmyty ze skały
torro • 2012-10-02, 16:47
Co on tam miał na plecach,wędkę czy strzelbę?I po co tam polazł?
Jednostka Wojskowa Formoza, coś z czego możemy być naprawdę dumni.

Część 1.


Część2.


Enjoy!
Jason de Caires Taylor urodził się w 1974 roku. Artysta ten wychowywał się częściowo w Europie, częściowo w Azji, dużo czasu spędzając na nurkowaniu i podziwianiu raf koralowych u Wybrzeży Malezji. Jest instruktorem nurkowania. Woda jest jego żywiołem i stała się także naturalnym otoczeniem jego rzeźb.

Ponadto te prace naprowadzają też na świat fantazji, mogą nasuwać skojarzenia ze światem zatopionej Atlantydy, z historiami o zaginionych rozbitkach, z podróżami do wnętrza ziemi, do tego, co niedostępne lub funkcjonujące jedynie w świecie wyobraźni.



W 1988 roku Taylor ukończył Instytut Sztuki w Londynie, później kształcił się jeszcze w rzeźbie w tradycyjnym kamieniu. Zachwycony podwodnym światem, zauważa zarazem jego degradację, do której przyczynia się zresztą między innymi turystyczne nurkowanie. Chodzi o nurków, którzy podziwiając rafy koralowe, dotykają je i tym samym niszczą. I dlatego Jason de Caires Taylor postanowił tworzyć podwodną sztukę, aby odciągnąć turystów od raf koralowych. Jego rzeźby przeistaczają się w sztuczną rafę, porastają glonami, stają się siedliskiem dla żywych organizmów i w ten sposób wtapiają się w podwodny świat.





Podwodne zespoły rzeźbiarskie tego artysty, tworzone od 2007 roku, znajdują się między innymi w wodach Morza Karaibskiego u Wybrzeży Meksyku, a także u wybrzeży Grenady. Jedna z największych realizacji powstała na terenie Narodowego Parku Morskiego Cancún, Isla Mujeres i Punta Nizuc, gdzie rocznie nurkuje ok. 750 tysięcy osób. Na głębokości dziewięciu metrów zatopionych zostało 400 rzeźb naturalnej wielkości. Jest to część projektu The Silent Evolution, który realizowany jest w ramach działalności MUSA Museo Subacuático de Arte w Cancún.





Oczywiście sztuka Taylora też nie istnieje jedynie w środowisku naturalnym, prezentowana jest przede wszystkim w internecie. Jednak fotografie i filmy, choć znakomite, mogą dać jedynie namiastkę wrażenia, które zapewne sprawiają te rzeźby w rzeczywistości.

Zwraca to więc tym samym uwagę na problem materialnego istnienia sztuki w konkretnym miejscu, na dnie morza. Ciekawy jest też proces, który odbywa się na powierzchni tych rzeźb, które stają się coraz bardziej zarośnięte, przeistaczają się w swoiste hybrydy i zaczynają żyć własnym życiem.

Reszta zdjęć w komentarzach.
Wojsko
S................i • 2012-09-02, 15:45
Pewien facet chce się zaciągnąć do wojska. Przewodniczący komisji zadaje pytania:
- Lubi pan wodę?
- Lubię.
- Umie Pan pływać?
- Umiem.
- Przydzielam Pana do jednostki w Rzeszowie.
- Ale tam nie ma morza.
- Ale jest kurwa "fala"!
Sumo na Morzu Czarnym
BongMan • 2012-08-19, 10:24
Jak wiadomo, Amerykanie zawsze lubili się wpierdalać gdzie ich nie chcą. W 1988 myśleli, że mogą spokojnie naruszyć wody terytorialne Rosji. Jednak okazało się, że Ruscy szybko przegonili ich ze swojego terenu nie używając nawet broni!



Szczegółowy opis:
Cytat:

Morze Czarne zawsze było przedmiotem szczególnego zainteresowania sojuszu północnoatlantyckiego. Tam znajdowała się jedna z głównych baz Floty Czerwonej - Sewastopol. Stamtąd operowały radzieckie okręty reprezentujące interesy wschodniego imperium na Morzu Śródziemnym. Znajomość militarnych poczynań przeciwnika w tym rejonie była więc bardzo istotna dla USA i innych członków NATO, a w szczególności Turcji.

Nic dziwnego, że sojusznicy podejmowali różne działania, aby swoją wiedzę na temat Rosjan na bieżąco uaktualniać. W tym celu na początku lutego 1988 roku amerykańskie dowództwo wysłało na Morze Czarne dwa okręty: krążownik USS "Yorktown" i niszczyciel USS "Caron".

Tę wyprawę załogi jednostek zapamiętały do końca życia.

Oba amerykańskie okręty, choć miały różne systemy uzbrojenia, łączył jeden zasadniczy element. Krążowniki rakietowe typu Ticonderoga, do którego należał drugi w serii "Yorktown" (CG 48), zostały zbudowane na bazie konstrukcji kadłuba i urządzeń napędowych niszczycieli rakietowych typu Spruance, którego reprezentantem z kolei był "Caron" (DD 970). W efekcie prędkość obu okrętów i ich właściwości były takie same. Jeśli w dodatku wziąć pod uwagę, że zasadniczym przeznaczeniem krążownika była obrona przeciwlotnicza, a niszczyciela - przeciwpodwodna, to znaczy, że obie jednostki stanowiły razem nieduży, ale w pełni uzupełniający się system bojowy. Z wypornością w granicach 8-9 tysięcy ton i długością 172 metrów plasowały się w grupie bardzo dużych okrętów bojowych.

Status Morza Czarnego był zdecydowanie odmienny niż Zatoki Meksykańskiej, gdzie królowały okręty USA. Amerykańskie poczynania w pobliżu południowych wybrzeży Krymu miały być legitymizowane przepisami prawa morskiego dotyczącymi wolności nawigacji, a w szczególności zawartym w "Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza" prawem niezakłóconego przepływu. Zgodnie z nim okręty USA mogły poruszać się po radzieckich wodach ze stałymi prędkością i kursem. Problem w tym, że wspomniana eskapada "Yorktowna" i "Carona" odbywała się stanowczo za blisko bazy morskiej w Sewastopolu.

Już dwa lata wcześniej grupa amerykańskich okrętów "przedefilowała" wzdłuż brzegów półwyspu ze wschodu na zachód i badała czujność Rosjan oraz gotowość ich systemów walki. Zgodnie z prawem niezakłóconego przepływu owa pierwsza wizyta na radzieckich wodach stworzyła precedens dla następnej.

Gdy "Yorktown" i "Caron" pojawiły się na Morzu Czarnym, Rosjanie wysłali w ich kierunku dwie małe jednostki. Fregata "Biezzawietnyj" (projekt 1135 "Buriewiestnik", kod NATO: "Krivak") miała wyporność 3 tysiące ton, czyli była trzy razy mniejsza od "Yorktowna".

Jeszcze gorzej przedstawiała się dysproporcja między drugą radziecką fregatą, "SKR-6" (projekt 35, kod NATO: "Mirka I"), a niszczycielem "Caron", który siedmiokrotnie przewyższał wypornością tę 1100-tonową "łupinkę". Rosjanie nie przewidywali, że dojdzie do rozwiązań siłowych. Zadaniem obu radzieckich okrętów było bowiem śledzenie przeciwnika i meldowanie o jego poczynaniach.

Z początku nic nie zapowiadało dramatycznego rozwoju wypadków. Radzieckie fregaty spotkały obie wychodzące z cieśniny Bosfor jednostki amerykańskie i za nimi po dążyły. Amerykanie tym razem postanowili przejść kursem przeciwnym niż dwa lata wcześniej. Skierowali się mianowicie bezpośrednio w okolice Sewastopola.

Rankiem 12 lutego 1988 roku dowódca radzieckiej grupy okrętów zameldował, że Amerykanie znajdują się już zaledwie 2 mile morskie od granicy radzieckich wód terytorialnych. Rosjanie w trakcie krótkiej wymiany zdań w eterze poinformowali amerykańskich dowódców, że "Yorktown" i "Caron" zbliżają się do rejonu, w którym nie mają prawa się znajdować.

W odpowiedzi usłyszeli od Amerykanów, że ci nie naruszają obowiązującego prawa i utrzymują stałą prędkość oraz kurs. Wtedy rosyjskie fregaty otrzymały rozkaz wykonania uderzenia. Nie chodziło jednak o staranowanie intruzów, lecz o zbliżenie się do nich pod niedużym kątem i zmuszenie do zmiany kursu.

Jako pierwszy z lewej strony "Yorktowna" pojawił się "Biezzawietnyj". Amerykański krążownik wytwarzał dużą falę utrudniającą podejście do jego burty. Fregata jednak poprawiła kurs, zwiększyła prędkość, oparła się o burtę Amerykanina i powoli ześlizgiwała w kierunku rufy. Kadłub oraz umyślnie opuszczona kotwica uszkodziły wyrzutnię rakiet, motorówkę okrętową i zdemolowały relingi. Marynarze krążownika, którzy do tego momentu stali na burcie, fotografowali całą sytuację i wykonywali w stronę radzieckiej fregaty nieprzystojne gesty, nagle zniknęli pod pokładem. Amerykanie nie oczekiwali takiej zdecydowanej reakcji. Byli tak zszokowani, że dopiero po zderzeniu ogłosili alarm bojowy, a grupy awaryjne przystąpiły do naprawy uszkodzeń.

Po bezpośrednim kontakcie z przeciwnikiem radziecki okręt ponownie wyrównał kurs i prędkość; szedł spokojnie burta w burtę z amerykańską jednostką w odległości zaledwie kilku metrów. Trzeba przyznać, że dowódca fregaty komandor porucznik Władimir Bogdaszin wykazał się w tych warunkach niezwykłym opanowaniem, a załoga rewelacyjną umiejętnością manewrowania. Gdy okazało się, że krążownik nadal nie ma zamiaru zmienić kursu, fregata zaatakowała po raz drugi. Tym razem było to już niemal klasyczne taranowanie. I bardzo brzemienne w skutkach.

"Biezzawietnyj" uderzył w okolice pokładu lotniczego. Wysoki dziób z łatwością wspiął się na niską w tym miejscu burtę krążownika i fregata niszczyła wszystko, co spotkała na swojej drodze. Na "Yorktownie" wybuchł pożar w składzie rakiet przeciwokrętowych. Wtedy ruszył mu na pomoc "Caron". Wykonał zwrot, by wziąć rosyjski okręt w kleszcze. Gdy jednak dowódca jednostki zobaczył skierowane w jej stronę uzbrojone w rakiety wyrzutnie RBU 6000, widok ten skutecznie ostudził jego zamiary.

Dwa przygotowywane do startu z "Yorktowna" śmigłowce nie wzniosły się w powietrze, bo nad zespołem amerykańskim pojawiły się gotowe do ataku radzieckie samoloty bojowe. Dowódca krążownika zrozumiał, że sytuacja staje się bardzo groźna i wydał rozkaz zmiany kursu.

Gdy "Biezzawietnyj" atakował "Yorktowna", "SKR-6" podjął podobną akcję wobec "Carona". W tym przypadku efekt był jednak mizerny. W sumie cała akcja fregat trwała około 15 minut. Ostatecznie oba amerykańskie okręty wyszły z radzieckich wód terytorialnych. Dzięki zastosowaniu niekonwencjonalnych metod Rosjanie osiągnęli więc swój cel.

Historia współczesnych działań na morzu nie znała do tej pory takiego przypadku. W bezpośredniej bliskości znalazły się dwa w pełni uzbrojone okręty. Skutki mogły być nieprzewidywalne. Był to prawdopodobnie ostatni morski incydent zimnej wojny. Następne kilka miesięcy "Yorktown" spędził w stoczni remontowej. Jego dowódca został zdjęty ze stanowiska za pasywność w czasie akcji i pozostawienie inicjatywy Rosjanom, co zachwiało prestiż US Navy. Z politycznego punktu widzenia akcja u wybrzeży Krymu była niepotrzebna i niebezpieczna. Zagroziła bowiem prowadzonym wtedy rozmowom rozbrojeniowym.


facet.interia.pl/obyczaje/militaria/news-sumo-na-morzu-czarnym,nId,449923

Flakfortet położony jest na sztucznej wyspie, zbudowanej w 1910-1914 jako część Twierdzy Kopenhagi i był używany przez wojsko do 1968 roku.
Znajduje się tu duży kompleks budynków z 2 piętrami. Były tu magazyny amunicji, magazyny żywności, maszynownia i budynki koszar, w których jednocześnie mieściło się 550 żołnierzy. Używany był przez wojsko do 1968 roku.
W latach 1969-1975 fort pozostawał opuszczony i niestrzeżony. Wszystko, co można było wywieźć z fortu zostawało sprzedawane. Nawet granitowe filary wyspy zostały skradzione przez rybaków. Wskutek tego cała wyspa podlegała degradacji przez pogodę i zafalowanie.
Dzięki pomocy ze strony klubów żeglarskich, fundacji, gminy Kopenhaga i osób prywatnych rozpad fortu zatrzymał się w końcu. Pomosty zostały odbudowane, ziemia została zwieziona przez ludzi i obsadzona przez 3600 krzewów dzikiej róży. Do 2001 r. Flakfortet pozostawał własnością państwa, a następnie został sprzedany szwedzkiej firmie z zapisem, że nadal będzie przeznaczony dla żeglarzy i innych turystów.
Jeśli inicjatywa o uratowaniu wyspy nie została podjęta, dziś Flakfortet mógłby być wielką mielizną.


Fort Alexander to morska forteca na Zatoce Fińskiej, w pobliżu Sankt Petersburga i Kronsztadu, powstała na sztucznej wyspie w połowie XIX wieku. Nazywana była często Fortem Dżuma, bo w latach 1899-1917 znajdowało się tu laboratorium prowadzące badania nad tą chorobą, oraz innymi, wywołanymi przez bakterie. Twierdza wyposażona w 103 armaty nie brała udziału w żadnych działaniach zbrojnych, jednak w czasie wojny krymskiej (1853-1856) chroniła rosyjską bazę morską w Kronsztadzie przed zagrożeniem ze strony brytyjskiej i francuskiej marynarki wojennej. Budynek łudząco podobny do Fortu Boyard mierzy 90 na 60 metrów, ma trzy piętra, na których niegdyś mogło przebywać nawet 1000 osób.


Fort Boyard umiejscowiony jest między wyspami Île-d'Aix i Île d'Oléron w cieśninie Pertuis d'Antioche na zachodnim wybrzeżu Francji.
Fort Boyard miał załogę 250 osób. Ma 61 metrów długości, 31 metrów szerokości, a ściany mają wysokość 20 metrów.
Z czasem zasięg dział został zwiększony, a fort stał się bezużyteczny. Dochodziło bowiem do sytuacji kiedy ogień krzyżowy dział z Fortu Boyard i z położonego na wyspie Oleron Boyardville powodował wzajemny ostrzał własnych jednostek. Był następnie wykorzystywany jako wiezienie jeńców pruskich i austriackich.
Podczas Komuny Paryskiej fort służył jako przejściowe więzienie dla więźniów politycznych zanim zostaną oni wywiezieni na Nową Kaledonię. Parę lat później został całkiem porzucony.
Od roku 1990 Fort Boyard jest używany jako miejsce rozgrywania popularnego teleturnieju o tej samej nazwie. Dobudowano wtedy do fortu platformę, która ułatwiła dostęp ekipom telewizyjnym.
Obecnie rząd francuski przejął piecze nad zabytkiem, który do niedawna pozostawał własnością prywatną.

Źródła:
noshit.pl
wodniacy.pl
wikipedia.org
turystyka.wp.pl

Reszta w komentarzach...
Najlepszy komentarz (24 piw)
yacek • 2012-08-16, 19:19

Fort Jefferson jest największym obiektem z cegły na półkuli zachodniej. Został zbudowany z 16 milionów cegieł, a jego powierzchnia zajmuje prawie 20 hektarów.
Początkowo wybudowano w tym miejscu jedynie latarnie morską, znaną jako Garden Key Light, ponieważ stwierdzono, że wyspy te nie mają żadnego znaczenia strategicznego. W 1828 roku komodor John Rogers zatrzymał się w rejonie Dry Tortugas i stwierdził, że idealnie nadaje się on do celów morskich i jeżeli zajmie je inny kraj, może stworzyć ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, natomiast gdy zostanie zajęte i ufortyfikowane przez Stany, będzie stanowić stanowisko obronne wybrzeża.
Seria badań technicznych i opóźnień biurokratycznych spowodowała, że budowa Fortu Jefferson (nazwany na cześć trzeciego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Thomasa Jeffersona) została rozpoczęta dopiero w 1846 roku. Budowy do dzisiaj nie zostałą dokończona, podczas jej trwania fort służył m.in. jako więzienie oraz miejsce kwarantanny.
W dniu 4 stycznia 1935 roku prezydent Franklin D. Roosevelt, który odwiedził ten teren statkiem, nazwał ten obszar Fort Jefferson National Monument. 10 listopada 1970 roku fort został zapisany w Krajowym Rejestrze miejsc o znaczeniu historycznym, w 26 października 1992 na terenie wysp Dry Tortugas (w tym Fort Jefferson) powstał Park Narodowy. Wyspy nie posiadają żadnej stojącej wody, a nawet sezonowych strumieni świeżej wody, stąd słowo "suchy" w ich nazwie.


Fort Louvois powstał na podwodnej skale u wybrzeży zachodniej Francji już pod koniec XVII wieku, w czasach króla Ludwika XVI. Zewnętrzne mury twierdzy mają kształt podkowy. Wieża, do której wiedzie zwodzony most, jest otoczona fosą, a całość przypomina średniowieczny zamek. W czasie odpływu do fortu można dotrzeć 400-metrowym trapem, który łączy twierdzę ze stałym lądem. W lecie, w czasie przypływu, na wyspę kursuje darmowy prom.


Fort Pampus znajduje się na sztucznej wyspie, na przybrzeżnym jeziorze IJmeer, w pobliżu Amsterdamu. Ukończony pod koniec XIX wieku był częścią Linii Obrony Amsterdamu (hol. Stelling van Amsterdam). W 1996 roku obiekt został wpisany na listę UNESCO, a w 2007 roku częściowo zrekonstruowany. Można go zwiedzać od kwietnia do października. By się tam dostać, trzeba skorzystać z przeprawy promowej z Muiden.


Fort Roughs (Rough Tower) o wymiarach 40x14m został zbudowany w 1942 roku. PołożonY jest na Morzu Północnym, ok. 11 km od wybrzeża Harwich we wschodniej Anglii na wodach przybrzeżnych Suffolk. Obejmuje on nadbudówkę z dwiema wieżami, połączonymi pokładem, na którym mogą być wznoszone inne budowle. W wieżach znajdowały się pomieszczenia, które mieściły sprzęt radarowy. Bliźniacze wieże zostały podzielone na siedem pięter, gdzie znajdowały się m.in. jadalnia, sypialnie, obszary składowania amunicji i generator prądu. Platformę wyposażono w dźwig, który używany był do wciągania dostaw lub ludzi na pokład. W 1967 roku kiedy opuszczona platforma została zajęta przez Roya Batesa, powstał na niej mikrokraj Seeland, a Bates ogłosił się jego księciem.


Fort No Man's Land znajduje się na wodach Cieśniny Solent, ok. 2 kilometrów od Wyspy Wight. Był częścią fortów Palmerston, chroniących w II połowie XIX wieku angielskie Portsmouth. Jego budowa kosztowała wówczas ok. 462 tysiące funtów - przeliczają po współczesnym kursie to ok. 170 milionów złotych! W XX wieku fort został przekształcony w luksusowy hotel z dwoma lądowiskami dla helikopterów i krytym basenem. Ze względu na lokalizację zatrzymywali się tu bogaci turyści ceniący prywatność. Jednak w 2004 roku, w wyniku zatrucia wody groźnymi bakteriami, obiekt został zamknięty, a następnie sprzedany. Istnieją plany ponownego otwarcia hotelu w tym miejscu, jednak nie wiadomo, kiedy to nastąpi. W forcie No Man's Land kręcono sceny popularnego w Wielkiej Brytanii serialu Doctor Who.


Forty Maunsell, do których należy siedem wież Red Sands powstały u ujścia Tamizy i rzeki Mersey w 1942 roku. Miały chronić brytyjskie wybrzeże przed atakami z powietrza oraz z morza. Po wojnie zostały opuszczone przez wojsko, a w połowie lat 60. służyły nawet jako stacje nadawcze pirackich rozgłośni radiowych. Obecnie istnieją plany renowacji wież Red Sands, aby udostępnić je turystom.
Bunkry na morzu
Kakutniaczek • 2012-08-16, 8:45
Jak Bunkry to Bunkry !

Szybki opis :

Bunkry wybudowano w czasach II wojny światowej u ujścia Tamizy i Mersey w celu ochrony przed nalotami dwóch głównych portów, przez które transportowano żywność i sprzęt.


Enjoi !









Reszta w komentarzach
Najlepszy komentarz (53 piw)
salmonellas • 2012-08-16, 9:20
No i chuj.
Komp z netem, jakies 2. roztanczone pizdy, cysterna browaru i moge spokojnie sie tam zameldowac.
tornada na wodzie
cropp1 • 2012-08-12, 9:13

Tornada nad bałtykiem. Polska
Najlepszy komentarz (33 piw)
kufel01 • 2012-08-12, 9:30
Natura się mści za te kurestwo jakie jej serwuje ludzkość! Piękny widok