cześć Sadole.
Ciekawostka wydaje mi się, że może zainteresować obecne tu grono i zapewne niejeden ćpun spróbuje.
Jenkem to narkotyk w formie gazu, utworzony w wyniku fermentacji odchodów człowieka. W połowie lat 1990-tych, docierały doniesienia, że to popularna używka wśród dzieci ulicy Zambii. Postanowiły one umieścić kał i mocz w słoiku i przykryć je balonem, na czas fermentacji w słońcu, a potem będą wdychać opary, które powstaną. Tak powstawał pierwszy jenkem. W listopadzie 2007 roku, nastąpiła panika moralna w Stanach Zjednoczonych. Pojawiły się powszechne doniesienia, że jenkem staje się popularnym narkotykiem rekreacyjnym, w średnich i dużych szkołach, choć prawdziwy zakres występowania używki w praktyce został podważony. Kilka źródeł donosi, że wzrost amerykańskiego zainteresowania tym zjawiskiem w mediach oparto na oszustwie i wadliwych badaniach internetu.
Żeby nie zanudzać, wrzucę jeszcze anegdotkę. (pisownia oryginalna)
"znam osobe ktora odwazyla sie sporbowac jenkem. ale to bylo dosc zabawne. w usa bylem i poznalem tam takiego niemca amatora narkotykow, jako ze pojawil sie bardziej doswiadczony polaczek to sie ucieszyl. zapoznalem go z wieloma substancjami, m.in. koks (jako proch i jako crack), DXM, grzyby, 2C-B, szalwia, oxycodone, fentanyl i rozne takie. pozniej uslyszalem o jenkem. mialem straszna ochote nie tyle sprobowac (ochote probowac cos takiego,hehe ;p) co zobaczyc jak ktos to probuje i czy to prawda, ze pozniej przez 2 tyg jedzie od niego gownem. nakrecilem go na to dosc skutecznie, tyle ze poszlismy o zaklad, ze jak on sprobuje to i ja. po paru dniach zaczalem sie denerwowac o siebie, bo bedac u niego pokazal mi butelke mountain dew big lyk z klocem w srodku plywajacym w szczynach z balonikiem na gwincie. wystawil to na slonce, jak mu kazalem, co by szybciej zrobilo sie "dobre". po 2 tyg balonik rzeczywiscie wygladal odpowiednio chyba. umowilismy sie ze zrobi to rano i spotkamy sie jakos pozniejszym ranem. ku mojemu zdziwieniu nie przyszedl. olalem sprawe, pomyslalem ze to zrobil i ma jakas dziwna jazde, ktorej nie moge sobie wyobrazic i ze jutro go zlapie a za 2 tyg sam bede musial to zrobic. rzeczywiscie, jutro juz sie spotkalismy, z czego nie ruszyl nawet tego tematu w ciagu godzinnej rozmowy. nie czujac smrodu powiedzialem, ze tego pewnie nie zrobil. spalil cegle i przyznal sie co dokladnie sie stalo, a mianowicie:
wzial butelke zdjal z naslonecznionego dachu, zamknal sie w lazience, usiadl na kiblu, i przy zdejmowaniu balonika wszystko ulecialo, bo go naderwal, butelka sie przechylila i WYJEBALA NA PODLOGE z cala zawartoscia, zostawiajac sporo szczyn i rozmoczonego gowna na jego spodniach i rekach. odruchowo od smrodu sie zrzygal przed siebie i na siebie po czesci, probujac wstac i ratowac sytuacje wypierdolil sie fachowo, jak przykazano w kazdej komedii - na plecy prosto w kaluze rozplywajacego sie jenkem... dalej tylko rzygal i rzygal i plakal z powodu wlasnej okrutnej porazki.
po tej opowiesci powiedzialem jemu, ze jednak nie jest to to, na co sie umawialismy i ze moze jeszcze raz jak chce zebym ja tez to zrobil. moj poldowcipny ton wypowiedzi mu sie nie spodobal i od tamtego czasu zostalem okrzykniety vel fuckin polak. i cpali dlugo i szczesliwie. koniec."