Anushka, studentka z Nepalu.
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 17:58
📌
Wojna domowa w Syrii 2024
- ostatnia aktualizacja:
2024-12-16, 1:00
📌
Konflikt izraelsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 17:47
#nepal
Witaj użytkowniku sadistic.pl,
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Basen podczas trzęsienia ziemi w Nepalu
Kilka filmików z ostatniego trzęsienia ziemi w Nepalu.
Z kamer przemysłowych i zawalenie się budynku przy wstrząsach wtórnych (1.40)
Mam nadzieję że wkrótce pojawi się więcej materiałów.
Z kamer przemysłowych i zawalenie się budynku przy wstrząsach wtórnych (1.40)
Mam nadzieję że wkrótce pojawi się więcej materiałów.
Jako że lód Gurkhów od dawna mi imponuje chciałem się z wami podzielić ich historią, jeśli będzie zainteresowanie dodam więcej. Poniższy tekst został zaczerpnięty z bloga Biszopa a historia przedstawiona w nim jest w dużej mierze prawdziwa.
Nepalscy Gurkhowie to niezwykły naród. Od prawie dwustu lat służą w brytyjskich siłach zbrojnych i przez ten czas zdobyli zasłużoną reputację najlepszych żołnierzy świata. Brali udział w każdym konflikcie zbrojnym toczonym przez Wielką Brytanię na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci. Przedstawiają nie tylko ogromną wartość jako żołnierze, ale służą także jako potężna broń psychologiczna. Wrogowie na wieść o tym, że przyjdzie im się zmierzyć z walecznymi góralami z Himalajów najczęściej po prostu biorą nogi za pas. Co zresztą ratuje im życie. Spotkanie bowiem Gurkha na wojennej ścieżce jest równoznaczne ze spotkaniem kostuchy we własnej osobie.
W ich języku nie istnieje słowo „poddać się”, a motto, któremu pozostają wierni brzmi Kafar hunnu bhanda marnu ramro („Lepiej zginąć, niż być tchórzem”).
Ciekawostka – Gurkhowie walczyli ramię w ramię z żołnierzami generała Andersa podczas zmagań o Monte Cassino w 1944 roku.
Ci bardzo niepozorni, spokojni i uśmiechnięci ludzie podczas wojny zamieniają się w maszyny do zabijania, o których waleczności i okrucieństwie krążą legendy.
Co do okrucieństwa to sprawa dyskusyjna, ale opowieści o ich bitności są najczęściej w 100% prawdziwe.
Obecnie w Royal Army służy około 3,5 tysiąca Gurkhów podzielonych na cztery pułki.
W Afganistanie są szczególnie przydatni. Łatwiej niż Brytyjczycy uczą się języków paszto i dari (odmiana perskiego), a mniejsze różnice kulturowe między nimi, a Afgańczykami ułatwiają komunikację.
17 września 2010 roku miał miejsce wypadek, który zapisał kolejną chlubną kartę w historii gurkhijskich oddziałów i potwierdził reputację Gurkhów jako najlepszych wojowników na świecie.
Kapral Dip Prasad Pun z 1. Batalionu Royal Gurkha Rifles pełnił służbę wartowniczą w niewielkiej strażnicy położonej nieopodal wsi Babaji w afgańskiej prowincji Helmand. Rolę strażnicy pełnił mały jednoizbowy budynek, w którym zainstalowało się czterech gurkhijskich żołnierzy. Na dachu zorganizowali stanowisko ogniowe obłożone workami z piaskiem, ustawili w nim karabin maszynowy z zapasem amunicji, a w promieniu kilkudziesięciu metrów rozmieścili kilka min Claymore. Przed zapadnięciem zmroku trzech z nich udało się na patrol. W budyneczku został sam Dip, który przyświecając sobie latarką zajął się czyszczeniem swojego L85.
Nagle jego uwagę zwrócił jakiś stukot. Początkowo pomyślał, że to pewnie jakaś krowa lub osioł, który przybłąkał się z wioski, ale postanowił to sprawdzić. Wszedł na dach strażnicy, nasunął na oczy noktowizor umieszczony na hełmie i włączył go. Zobaczył dwie postaci kopiące jakiś dół przy drodze prowadzącej do strażnicy. Krzyknął do nich po angielsku, a ci w odpowiedzi sięgnęli po kałasznikowy. Zanim Gurkha zdjął noktowizor zauważył kątem oka kilkanaście innych postaci zbliżających się półkolem do jego posterunku.
Talibowie otworzyli ogień ze wszystkich pistoletów maszynowych. Pociski z kałasznikowów podziurawiły ściany strażnicy i świstały Gurkhowi koło uszu. Ten nie pozostał dłużny. Odpowiedział seriami ze swojego L85, po czym chwycił karabin maszynowy i zaczął ostrzeliwać otaczających go Talibów.
Sytuacja wyglądała jakby żywcem wzięta z filmów o Johnie Rambo. Samotny Gurkha z karabinem maszynowym w garści stał na dachu strażnicy i siał dookoła pociskami.
„Wiedziałem, że zginę i chciałem zabić jak najwięcej z nich zanim mnie dopadną.” – powiedział po walce.
Talibowie nie mieli zamiaru rezygnować i sięgnęli po granatniki. Pociski z RPG minęły głowę Dipa o kilkadziesiąt centymetrów, aż poczuł na twarzy żar gazów wylotowych. Kiedy skończyły się taśmy nabojowe rzucił karabin, padł na ziemię i zaczął obrzucać napastników granatami.
Jeden z Talibów zdołał przedrzeć się pod ścianę strażnicy i wdrapał się na dach. Dip zauważył go w momencie, gdy Talib stał już nad nim i mierzył do niego z kałasznikowa. Przetoczył się po dachu, chwycił swój L85 i nacisnął spust.
Klik!
Nie miał czasu zastanawiać się, czy to zacięcie, czy brak amunicji. Sięgnął po worek z piaskiem, by rzucić nim w przeciwnika, ale ten rozpruł się. Chwycił więc masywny trójnóg, na którym wcześniej ustawiony był karabin maszynowy i wrzeszcząc w swoim ojczystym języku Marchu talai! („Zabiję cię!”) zatłukł nim Taliba.
Strzały wokół strażnicy cichły. Większość napastników już nie żyła. Kilkadziesiąt metrów od strażnicy jeszcze dwa kałasznikowy pluły ogniem. Dip sięgnął po detonator min Claymore, o których zapomniał w ferworze walki. Rozległa się potężna eksplozja i strzały z kałasznikowów umilkły zupełnie.
Walka trwała około piętnastu minut. W tym czasie kapral Dip Prasad Pun wystrzelił około 250 pocisków z karabinu maszynowego, 180 z L85, rzucił siedemnaście granatów i zużył jedną minę Claymore zabijając w sumie około trzydziestu Talibów. Sam nie został nawet draśnięty.
Jedyną bronią, jakiej nie użył w walce był nóż kukri. Po prostu tego dnia nie wziął go ze sobą.
Każdy Gurkha równie dobrze jak nowoczesnym karabinem, czy pistoletem posługuje się swoją tradycyjną bronią – słynnym zakrzywionym nożem kukri.
Zaledwie dwa tygodnie przed opisywanymi wydarzeniami w Babaji grupa rabusiów zatrzymała pociąg jadący z Ranchi do Gorakhpur w północnych Indiach. Zaczęli bezceremonialnie okradać zastraszonych pasażerów, aż dotarli do miejsca, gdzie siedział Bishnu Shretsha, 35-letni Gurkha służący w indyjskiej armii. Bandyci rzucili się na dziewczynę siedzącą koło niego i próbowali ją zgwałcić na oczach jej bezradnych rodziców. Bishnu sięgnął po swój kukri i skoczył na napastników. Trzech zabił, ośmiu ciężko ranił, reszta uciekła.
Rankiem 18 września na posterunek w Babaji dotarł dowódca gurkhijskiego oddziału major Shaun Chandler. Zobaczył podziurawiony kulami budynek, trupy kilkudziesięciu Talibów i Dipa, który najspokojniej w świecie czyścił broń.
- Wszystko w porządku? – spytał żołnierza.
- Tak jest! – odpowiedział spokojnie Gurkha.
W maju 2011 roku Dip Prasad Pun otrzymał z rąk królowej Elżbiety II Conspicuous Gallantry Cross – drugie (po Krzyżu Wiktorii) najważniejsze odznaczenie za męstwo na polu walki. Został także laureatem nagrody Pride of Britain przyznawanej przez kolegium złożone z wybitnych przedstawicieli brytyjskiego życia publicznego.
32-letni sierżant Dip Prasad Pun mieszka z żoną w miejscowości Ashford w hrabstwie Kent. Jego ojciec i dziadek także służyli w brytyjskiej armii.
Nepalscy Gurkhowie to niezwykły naród. Od prawie dwustu lat służą w brytyjskich siłach zbrojnych i przez ten czas zdobyli zasłużoną reputację najlepszych żołnierzy świata. Brali udział w każdym konflikcie zbrojnym toczonym przez Wielką Brytanię na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci. Przedstawiają nie tylko ogromną wartość jako żołnierze, ale służą także jako potężna broń psychologiczna. Wrogowie na wieść o tym, że przyjdzie im się zmierzyć z walecznymi góralami z Himalajów najczęściej po prostu biorą nogi za pas. Co zresztą ratuje im życie. Spotkanie bowiem Gurkha na wojennej ścieżce jest równoznaczne ze spotkaniem kostuchy we własnej osobie.
W ich języku nie istnieje słowo „poddać się”, a motto, któremu pozostają wierni brzmi Kafar hunnu bhanda marnu ramro („Lepiej zginąć, niż być tchórzem”).
Ciekawostka – Gurkhowie walczyli ramię w ramię z żołnierzami generała Andersa podczas zmagań o Monte Cassino w 1944 roku.
Ci bardzo niepozorni, spokojni i uśmiechnięci ludzie podczas wojny zamieniają się w maszyny do zabijania, o których waleczności i okrucieństwie krążą legendy.
Co do okrucieństwa to sprawa dyskusyjna, ale opowieści o ich bitności są najczęściej w 100% prawdziwe.
Obecnie w Royal Army służy około 3,5 tysiąca Gurkhów podzielonych na cztery pułki.
W Afganistanie są szczególnie przydatni. Łatwiej niż Brytyjczycy uczą się języków paszto i dari (odmiana perskiego), a mniejsze różnice kulturowe między nimi, a Afgańczykami ułatwiają komunikację.
17 września 2010 roku miał miejsce wypadek, który zapisał kolejną chlubną kartę w historii gurkhijskich oddziałów i potwierdził reputację Gurkhów jako najlepszych wojowników na świecie.
Kapral Dip Prasad Pun z 1. Batalionu Royal Gurkha Rifles pełnił służbę wartowniczą w niewielkiej strażnicy położonej nieopodal wsi Babaji w afgańskiej prowincji Helmand. Rolę strażnicy pełnił mały jednoizbowy budynek, w którym zainstalowało się czterech gurkhijskich żołnierzy. Na dachu zorganizowali stanowisko ogniowe obłożone workami z piaskiem, ustawili w nim karabin maszynowy z zapasem amunicji, a w promieniu kilkudziesięciu metrów rozmieścili kilka min Claymore. Przed zapadnięciem zmroku trzech z nich udało się na patrol. W budyneczku został sam Dip, który przyświecając sobie latarką zajął się czyszczeniem swojego L85.
Nagle jego uwagę zwrócił jakiś stukot. Początkowo pomyślał, że to pewnie jakaś krowa lub osioł, który przybłąkał się z wioski, ale postanowił to sprawdzić. Wszedł na dach strażnicy, nasunął na oczy noktowizor umieszczony na hełmie i włączył go. Zobaczył dwie postaci kopiące jakiś dół przy drodze prowadzącej do strażnicy. Krzyknął do nich po angielsku, a ci w odpowiedzi sięgnęli po kałasznikowy. Zanim Gurkha zdjął noktowizor zauważył kątem oka kilkanaście innych postaci zbliżających się półkolem do jego posterunku.
Talibowie otworzyli ogień ze wszystkich pistoletów maszynowych. Pociski z kałasznikowów podziurawiły ściany strażnicy i świstały Gurkhowi koło uszu. Ten nie pozostał dłużny. Odpowiedział seriami ze swojego L85, po czym chwycił karabin maszynowy i zaczął ostrzeliwać otaczających go Talibów.
Sytuacja wyglądała jakby żywcem wzięta z filmów o Johnie Rambo. Samotny Gurkha z karabinem maszynowym w garści stał na dachu strażnicy i siał dookoła pociskami.
„Wiedziałem, że zginę i chciałem zabić jak najwięcej z nich zanim mnie dopadną.” – powiedział po walce.
Talibowie nie mieli zamiaru rezygnować i sięgnęli po granatniki. Pociski z RPG minęły głowę Dipa o kilkadziesiąt centymetrów, aż poczuł na twarzy żar gazów wylotowych. Kiedy skończyły się taśmy nabojowe rzucił karabin, padł na ziemię i zaczął obrzucać napastników granatami.
Jeden z Talibów zdołał przedrzeć się pod ścianę strażnicy i wdrapał się na dach. Dip zauważył go w momencie, gdy Talib stał już nad nim i mierzył do niego z kałasznikowa. Przetoczył się po dachu, chwycił swój L85 i nacisnął spust.
Klik!
Nie miał czasu zastanawiać się, czy to zacięcie, czy brak amunicji. Sięgnął po worek z piaskiem, by rzucić nim w przeciwnika, ale ten rozpruł się. Chwycił więc masywny trójnóg, na którym wcześniej ustawiony był karabin maszynowy i wrzeszcząc w swoim ojczystym języku Marchu talai! („Zabiję cię!”) zatłukł nim Taliba.
Strzały wokół strażnicy cichły. Większość napastników już nie żyła. Kilkadziesiąt metrów od strażnicy jeszcze dwa kałasznikowy pluły ogniem. Dip sięgnął po detonator min Claymore, o których zapomniał w ferworze walki. Rozległa się potężna eksplozja i strzały z kałasznikowów umilkły zupełnie.
Walka trwała około piętnastu minut. W tym czasie kapral Dip Prasad Pun wystrzelił około 250 pocisków z karabinu maszynowego, 180 z L85, rzucił siedemnaście granatów i zużył jedną minę Claymore zabijając w sumie około trzydziestu Talibów. Sam nie został nawet draśnięty.
Jedyną bronią, jakiej nie użył w walce był nóż kukri. Po prostu tego dnia nie wziął go ze sobą.
Każdy Gurkha równie dobrze jak nowoczesnym karabinem, czy pistoletem posługuje się swoją tradycyjną bronią – słynnym zakrzywionym nożem kukri.
Zaledwie dwa tygodnie przed opisywanymi wydarzeniami w Babaji grupa rabusiów zatrzymała pociąg jadący z Ranchi do Gorakhpur w północnych Indiach. Zaczęli bezceremonialnie okradać zastraszonych pasażerów, aż dotarli do miejsca, gdzie siedział Bishnu Shretsha, 35-letni Gurkha służący w indyjskiej armii. Bandyci rzucili się na dziewczynę siedzącą koło niego i próbowali ją zgwałcić na oczach jej bezradnych rodziców. Bishnu sięgnął po swój kukri i skoczył na napastników. Trzech zabił, ośmiu ciężko ranił, reszta uciekła.
Rankiem 18 września na posterunek w Babaji dotarł dowódca gurkhijskiego oddziału major Shaun Chandler. Zobaczył podziurawiony kulami budynek, trupy kilkudziesięciu Talibów i Dipa, który najspokojniej w świecie czyścił broń.
- Wszystko w porządku? – spytał żołnierza.
- Tak jest! – odpowiedział spokojnie Gurkha.
W maju 2011 roku Dip Prasad Pun otrzymał z rąk królowej Elżbiety II Conspicuous Gallantry Cross – drugie (po Krzyżu Wiktorii) najważniejsze odznaczenie za męstwo na polu walki. Został także laureatem nagrody Pride of Britain przyznawanej przez kolegium złożone z wybitnych przedstawicieli brytyjskiego życia publicznego.
32-letni sierżant Dip Prasad Pun mieszka z żoną w miejscowości Ashford w hrabstwie Kent. Jego ojciec i dziadek także służyli w brytyjskiej armii.
Rzeka w stolicy Nepalu, u podnóża Himalajów. Zwykłe życie zwykłych brudasów, co ciekawe, film nagrywany w trakcie trwania akcji "Green Kathmandu", która ma na celu między innymi czyszczenie ich najświętszej rzeki Bagmati, którą właśnie widzimy na filmie.
Materiał nie mój.
Materiał nie mój.
Najlepszy komentarz (42 piw)
m................y
• 2012-12-06, 8:10
Ja pierdolę. Dramat. W życiu czegoś takiego nie widziałem. Nie sądziłem, że tam panuje taki chlew.
Jedna z najdłuższych, najbardziej stroma i najwyższa przejażdżka na linie znajdująca się w Nepalu. Prawie dwa kilometry przy prędkości maksymalnej sięgające 140 km/h.
Jedno z najbardziej niebezpiecznych lotnisk na świecie, tuż za pasem znajduję się głęboka na 800 metrów dolina.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów