18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (6) Soft (4) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 5:31
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Koniec jazdy - teraz popularne

#niebezpieczne

Knife challenge po polsku
Prezioo • 2013-04-07, 1:13
Naogladalem sie roznych wersji tego "czalendza" przy okazji szukalem polskich wersji , ktorych nie znalazlem ,wiec sam postanowilem sprobowac


Ps. Recznik byl po to ,aby wygluszyc dzwiek stukania , bo nagrywalem to chwile po polnocy
Ps2. Jak sie nie podoba ,to wiecie co z tym zrobic
Najlepszy komentarz (42 piw)
Prezioo • 2013-04-07, 1:23
@preddy
Wiem ze na koncu powinienem wbic sobie ten noz w reke ,albo chociaz w glowe ,no ale staralem sie omijac palce
5 najbardziej niebezpiecznych pająków

Miejsce 5 :



Bliski kuzyn znanej chyba wszystkim czarnej wdowy. Latrodectus hasselti osiąga niewielkie rozmiary ( często około 1 cm ). Są bardzo jadowite, chociaż z wyglądu zupełnie niepozorne. W jadzie tych pająków znajduje się neurotoksyna, dlatego też ugryzienie może mieć skutek śmiertelny. Przypadki zgonów u ludzi będących następstwem ukąszenia przez tego pająka są znane, nie mniej jednak od pięćdziesięciu czterech lat nie odnotowano żadnego takiego – wtedy to właśnie zostało wynalezione antidotum. Przy jego podawaniu pamiętać trzeba o dość dużych dawkach – jedna bowiem to zdecydowanie za mało. Jeżeli chodzi o zakres występowania tych pająków, to żyją one w środowisku naturalnym w południowej i wschodniej części Azji, a także w Australii. Stwierdzona została też obecność bardzo niewielkiej liczby kolonii na terenie Nowej Zelandii.

Miejsce 4 :



Atrax robustus występuje głównie w obrębie Sydney, ale również w Nowej Południowej Walii. Pająk tego rodzaju może dorastać nawet do rozmiarów 70 mm. Samice potrafią żyć nawet 20 lat. Gatunek jest bardzo agresywny. Słyszano o sytuacjach, gdzie pająk tego gatunku "biegał" za ludźmi i próbował ich ukąsać. Często uważany za najbardziej jadowitego pająka na świecie. W języku Polskim na tego pająka mówi się Ptasznik Austalijski - jednak nie jest on gatunkiem ptasznika.

Miejsce 3 :



Żyjący głównie w Brazylii, Argentynie i Urugwaju Phoneutria fera jest niezwykle agresywnym i jadowitym pająkiem. Dorasta do około 10 cm, ale często spotykane są większe rozmiary. Nie spędza czasu na pajęczynie. Jest bardzo szybki. Jego jad jest prawie 20 razy silniejszy, niż jad czarnej wdowy. W jednym roku potrafił zabić nawet 1500 osób. Wnioskując, pająk ten często atakuje ludzi. Zamieszkuje nory, ale także dziuple i korony drzew.

Miejsce 2 :



Loxosceles reclusa dorasta często to 2-3 cm. Posiada długie, porośnięte szczeciną nogi. Cechą charakterystyczną są trzy pary oczu. Samice są dwukrotnie większe od samców. Pająk ten jest aktywny głównie nocą. Żywią się innymi pająkami. Często występujący w USA, a zwłaszcza w stanie Kansas. Często spotykany w piwnicach i domach. Jad tych pająków może powodować rozległą martwicę tkanek. Objawy ogólnoustrojowe martwicy zaczynają się zwykle po 24-72 godzinach od ukąszenia. Przypadki śmiertelne dotyczą najczęściej dzieci poniżej 11 roku życia.

Miejsce 1 :



Chyba najbardziej zabójczym pająkiem jest Latrodectus mactans, czyli popularna czarna wdowa. Często spotykane w Ameryce Północnej. Przeciętna długość ciała dorosłej samicy wynosi 8-10 mm (nawet do 50 mm). Skąd nazwa "czarna wdowa" ? Nazwa ta została nadana temu pająkowi, ponieważ samica najczęściej zjada partnera. Ich neurotoksyna jest 15 razy silniejsza niż jad grzechotnika. Ukąszenie jest szczególnie niebezpieczne dla ludzi w wieku poniżej 16 roku i powyżej 60 roku życia.Czarne wdowy owiane są złą sławą, ponieważ żyją wśród ludzi tak jak np. kątniki w Polsce. Ukąszenia więc zdarzają się dość często, wdowy jednak nigdy nie atakują człowieka bez konieczności, przeważnie ludzie nieświadomie je do tego zmuszają, np. przez nadepnięcie.

Źródło - "Ciekawostki o pająkach" oraz inne strony www.
Przygotowując ten skromny artykuł, szukałem dookoła czy przypadkiem u mnie jakiś nie zapierdala...I hate spiders!.
Najlepszy komentarz (68 piw)
ZWlERZAK • 2012-12-27, 17:44
czym są owe pająki, wobec tej niezawodnej broni..

Wyprzedzanie po polsku
torro • 2012-11-30, 16:47
Polskie drogi...
Najlepszy komentarz (20 piw)
maXikinght • 2012-11-30, 17:10
no i co że sie pcha ? a te buraki tego samego nie robią ? na tym filmie tyle przepisów złamali że powinni wszystkim prawka pozabierać (tyrowcom , maluchowcą i rolnikom w polu)
Ostatnio były najniebezpieczniejsze miasta na świecie, więc pora na nasze rodzime dzielnice niepolecane w przewodnikach turystycznych.

Trójmiasto:
- Zawsze złą sławą cieszyły się: Stara Orunia, Nowy Port, Biskupia Górka i Stogi. Dużo starych budynków, często zamieszkiwanych przez patologię albo przesiedleńców, co nie płacili czynszów. Zawsze tam było jakoś tak zawadiacko. Sam się tam wychowałem, to wiem - mówi nam Kuba z Gdańska.
Piotr z Gdyni dodaje kolejne elementy do naszej układanki. - Gdynia Leszczynki czy Grabówek. Ulica Zamenhofa. Mieszkałem tam jako dzieciak i przez cztery lata w moim tylko bloku naliczyłem 5 czy 6 trupów. Głównie "samobójstwa" z rękoma związanymi drutem kolczastym. Do tego bywało, że rano otwierasz drzwi, a tam siekiera wbita w ścianę naprzeciwko.

W takich przejściach z pewnością nie zawrzesz nowych przyjaźni:


Gdynia Oksywie/Obłuże - tak zwany "Paged", czyli byłe osiedle kolejarzy i stoczniowców. Nieciekawa okolica... Kiedyś, wracając do domu, przechodziłem koło sklepu, a tu pod wejściem mili panowie w dresach ładują naboje do rewolweru. Światowy rekord w biegu na 1000 metrów był mój... Poza tym w ciągu dnia brzydka, ale w miarę spokojna dzielnica.
- W Gdańsku: Orunia i Nowy Port. Wjeżdżasz z inną rejestracją niż gdańska i patrzą na ciebie jak na potencjalnego dawcę organów, felg, pieniędzy i czego tam jeszcze można chcieć. A Nowy Port nawet w piękny, letni dzień wygląda... mocno biednie. Ekstremalnie brudno, budynki zaniedbane i ogólnie tak jakoś odstraszająco - opowiada Piotr.Co na to wszystko policyjne raporty? Statystyki przeczą obiegowym opiniom. Według nich, do największej liczby zdarzeń dochodzi w centrach Gdyni, Gdańska i Sopotu. Najczęstsze zgłoszenia to wezwania do kradzieży, uszkodzeń samochodów czy zakłóceń porządku.

Łódź:
- Limanka, Włókiennicza, Wschodnia, Abramowskiego - Bałuty, Śródmieście, Górna - wymienia jednym tchem Kamila, która w Łodzi mieszka od lat i prowadzi tu sklep.
- Mogą cię tam "skroić", napaść z nożem, zapytać za kim jesteś: za ŁKS czy za Widzewem? Źle odpowiesz i kłopoty murowane. Ostatnio lasce ukradli kurtkę i torbę i porzucili na drugim końcu miasta, a moją pracownicę pobili za to, że "za dobrze wyglądała". Najlepsze w tym wszystkim, że pobiła ją inna "laska" - komentuje.
Więcej do powiedzenia ma Andrzej. Rodowity łodzianin, który jednak z miasta wyjechał jakiś czas temu. Doskonale orientuje się jednak, co w łódzkiej trawie piszczy.
- W Śródmieściu złą sławą cieszą się ulice Wschodnia i Włókiennicza. To rejon, gdzie stoją stare poniszczone kamienice i mieszka tam element. To głównie rejon kibiców ŁKS i bardzo łatwo można zarobić za nic. Limanowskiego to kolejny rejon kibiców ŁKS, którzy szczycą się hasłem: "Morda nie szklanka, ŁKS Limanka".

W takich bramach często można spotkać sportowców:


- Inne miejsce, gdzie lepiej się nie zapuszczać to ulica Kilińskiego. W parku między Kilińskiego i Sienkiewicza napadło nas kilku gości bez żadnych pytań zaczęło nas okładać prawdopodobnie z użyciem kastetów, bo dwóch z nas skończyło w szpitalu, jeden miał drutowaną szczękę.
- Okolice targowiska Górniak były i są miejscem, gdzie kręci się wielu naciągaczy grających w trzy kary i handlujących trefnym złotem. Jeśli masz pecha, spotkasz tu też kieszonkowców.
- Bałuty, zwłaszcza stara część Bałut, okolice Rynku Bałuckiego to też niebezpieczne miejsca. Tam są stare kamienice, często zamieszkane przez biednych ludzi lub wykolejeńców z marginesu społecznego - kończy swoją opowieść Andrzej.
Raporty policji z kolei informują, że Bałuty słyną z kradzieży samochodów. Rekordowy był 2002 rok, kiedy w okolicy "Limanki", przestępczego obszaru ulic Limanowskiego, Wojska Polskiego i Ceglanej, skradziono 1180 pojazdów. W tym rejonie odnotowanych jest też najwięcej napadów na tle seksualnym. Stanowią one ponad połowę wszystkich ataków w Łodzi.

Śląsk i Zagłębie:
O życiu na pograniczu Zagłębia i Górnego Śląska sporo wie Jarek. W tych rejonach porusza się bowiem od 30 lat. Z chęcią informuje nas o ciemnej stronie swoich rodzinnych rejonów.- W Sosnowcu niebezpieczną dzielnicą jest z pewnością Zagórze. W skrócie mówiąc: bandytyzm, patologia, blokowiska. Każdy się boi tam wchodzić. Blokersi, handlarze dragów i kibice Zagłębia nie uznający niczego i nikogo. Bywa, że przeganiają nawet innych kibiców z Sosnowca, którzy przyjeżdżają z innych dzielnic.
- W Bytomiu nieciekawie jest przy Dworcowej. Strach tam wchodzić. Żebractwo, Romowie, przeróżne rzezimiechy.
- Katowice Szopienice. Dzielnica przy torach kolejowych. Rozpadające się familoki. Dzieciaki zbierają węgiel, a starsi po prostu kradną, wysypując go z wagonów na tory - opisuje śląską rzeczywistość Jarek.
Iwona opowiada nam o Gliwicach, mieście w którym się urodziła i spędziła większość swojego życia.
- W każdej dzielnicy Gliwic jest niebezpiecznie. Wszędzie mieszkają osoby, które mogą wystawiać swojej dzielnicy złe świadectwo. Przykłady? Osiedle Łabędy i Kopernik. Tam o awanturę nietrudno, bo zamieszkują ją kibice Górnika i Piasta. Dalej Sośnica - kopalniane, sypialniane osiedle. Następnie Osiedle Sikornik, Gwardii Ludowej.
- Jest też tzw. trójkąt bermudzki. To okolice: Franciszkańska, Błogosławionego Czesława i św. Cecylii, Sportowej, Hutniczej. Tam mieszkają niewykształceni ludzie, margines społeczny - relacjonuje.
- Wszędzie można dostać w łeb. Im starszy familok, tym gorzej. Najlepiej po prostu nie wychodzić po zmroku i nie włóczyć się po podejrzanych miejscach - podsumowuje krótko rozważania poprzedników Bartosz, mieszkaniec Katowic.

Kibice zagłębia często nie lubią nawet swoich:


Kraków:
W Rynku cię okradną, w Hucie napadną, a na Azorach stracisz koła w samochodzie:


Choć to miasto kultury i sztuki, raporty policyjne mówią też co innego. Kraków jest miastem, gdzie popełnianych jest bardzo dużo przestępstw. Walki między gangami, brutalne morderstwa, napady, kradzieże, włamania, pobicia, wymuszenia - to wszystko dzieje się na ulicach i osiedlach dawnej stolicy Polski.
Od lat za najbardziej niebezpieczną dzielnicę miasta uchodzi Nowa Huta. Czy to prawda? I tak, i nie. Choć wciąż przoduje w ilości rozbojów i bójek, to o wiele więcej kradzieży ma miejsce w centrum miasta. Rynek Główny, okolice dworca i Kazimierz - to tam najłatwiej zostać okradzionym.
Nic w tym dziwnego. Po zmroku w Krakowie najwięcej ludzi na ulicach porusza się właśnie w okolicach odwiedzanych przez turystów i bywalców lokali w Rynku. Specyficzna mieszanka "napływowej" klienteli sprawia, że w pozornie bezpiecznych miejscach może zrobić się naprawdę gorąco. Przykład? Choćby wiodąca do Sukiennic i Ratusza ulica Szewska.
- Tam do awantur dochodzi co tydzień. Tuż obok siebie znajdują się cztery popularne kluby muzyczne. Osoby, których ochrona nie wpuści do środka, bądź ci, którzy wytaczają się na zewnątrz, często szukają zaczepki u przechodniów. Nie tak dawno, gdy latem wracaliśmy z imprezy, przyczepił się tam do nas jakiś pijany gość. Zaczął szarpać i oskarżał o kradzież telefonu. Poszliśmy dalej, ale on pobiegł za nami aż do nocnego sklepu spożywczego. Zrobił istną demolkę. Był pod wpływem narkotyków, ledwo uspokoiliśmy go we trzech. A jak przyjechała ochrona, to z rozpędu pałkami dostało się i nam - opowiada Paweł, bywalec krakowskich lokali.
Swojego czasu za niebezpieczne uchodziły również Kazimierz i Stare Podgórze, ale te dzielnice w ostatnich latach znacznie się ucywilizowały. Co ważne - nie należy wierzyć tym, którzy przestrzegają przed grasującymi po ulicach kibolami. Wbrew obiegowej opinii, raczej nie zdarza się, żeby w wojnach pseudokibicowskich gangów ucierpiał ktoś postronny. Krakowianie już dawno nauczyli się, że otwarte manifestowanie klubowych sympatii może się tu źle skończyć.
Źle skończyć się może także parkowanie na cieszących się złą sławą osiedlach. Mieszkańcy Azorów do dziś pamiętają, jak wandale ukradli koła w kilku parkujących tam samochodach, a łącznie 30 uszkodzili.

Reszta w komentarzu
Najlepszy komentarz (41 piw)
~Angel • 2012-10-18, 18:38
nie wiem skąd wziąłeś te informacje ale większość wyssana z dupy albo dane z lat 90
Jeśli bycie pobitym, zgwałconym, porwanym dla okupu, a w najlepszym razie okradzionym nie należy do twoich ulubionych rozrywek - tych miast unikaj jak ognia. Przedstawiamy listę dziesięciu najniebezpieczniejszych miejsc na Ziemi.

Musimy być świadomi, że nie w każdym zakątku kuli ziemskiej zostaniemy powitani chlebem i solą.
"Na północ miasta policja nie wjeżdża. Nikt nie wkłada swoich rąk w rozżarzone węgła" - śpiewał kiedyś Kazik Staszewski w utworze "Nie zrobimy wam nic złego, tylko dajcie nam jego".
Te słowa są doskonałą ilustracją dla poniższego zestawienia. Zestawienia miejsc, gdzie człowiek ceniący sobie bezpieczeństwo, stabilizację i szeroko pojęty "święty spokój" nie powinien nigdy trafić. Ba! Nie powinien nawet pomyśleć o wycieczce do jednego z poniższych miast.

Harare:
Kiedyś nie było to takie straszne miejsce do życia, ale problemy ekonomiczne Zimbabwe spowodowały, że miasto pogrążyło się w nędzy i kryzysie. Galopująca hiperinflacja sprawia, że pieniądz traci na wartości w niewiarygodnym tempie (ceny podwajają się co 30 godzin!). Może więc zdarzyć się tak, że wjeżdżając do Harare jako bogacze, po paru dniach za nasze grube pliki banknotów nie kupimy nawet paczki zapałek. Miejscowi dobrze wiedzą, że w Zimbabwe nie ma sensu iść do sklepu po papier toaletowy. Taniej wychodzi podcieranie się tamtejszymi dolarami.

W Zimbabwe każdy obywatel był kiedyś miliarderem. Niestety zera na banknotach niewiele znaczą.

Bagdad:
Nieważne skąd pochodzisz - z USA, czy z innego zakątka świata - w Bagdadzie nie będziesz bezpieczny. Zamachy terrorystyczne, uliczne strzelaniny, czy podkładane ładunki wybuchowe wciąż są tu ogromnym zagrożeniem. Najgorsze jest to, że w trakcie zamieszek, czy zamachów bombowych giną także przypadkowi ludzie.

Zamachy bombowe wciąż zdarzają się na ulicach Bagdadu.

San Pedro Sula:
To miasto w Hondurasie przebojem wdziera się na listę tych o największym współczynniku morderstw. W 2011 wynosił on 86 na 100 tysięcy mieszkańców (statystyki policyjne mówią o 1200 osób zabitych).
Problemem tego 800-tysięcznego miasta jest zorganizowana przestępczość. Brutalne pobicia, porwania dla okupu, czy mafijne egzekucje, to smutna codzienność w San Pedro Sula. Policja nawet nie próbuje walczyć z kartelami, gdyż nie jest w stanie wygrać wyścigu zbrojeń ze świetnie wyposażonymi bezwzględnymi gangsterami.

Nawet jeśli znasz hiszpański, spotkanie z przyjemniaczkami z gangu San Pedro Sula nie należy do przyjemności.

Reszta w komentarzu.
Najlepszy komentarz (36 piw)
Dża • 2012-10-05, 19:44
Sith_ACiD napisał/a:

A z polskich miast, które będzie w komentarzu?



Sandomierz. Przez ostatnie kilka lat, chyba nikt się tam żywy nie ostał. No, może oprócz ojca Mateusza.

Dzień z życia
mua • 2012-09-20, 1:27
Szejka w Kuwejcie
Czyli dzień jak co dzień

Sprawiedliwy sąd
BongMan • 2012-05-29, 15:53
Szacunek dla sędziego, który szanuje ideę obrony koniecznej i nie zamknął niewinnego człowieka za to, że się bronił.
Cytat:

- Każdy z nas ma prawo się bronić. Ten, kto nas atakuje, ponosi ryzyko tego, co się wydarzy - tak sędzia Henryk Komisarski uzasadniał utrzymanie w mocy uniewinniającego wyroku dla 21-letniego Mateusza N. z Poznania, który trzy lata temu zabił w samoobronie. Do tragedii doszło na stacji benzynowej przy al. Solidarności. Mateusz broniąc się sięgnął po nóż sprężynowy. Zadał dziesięć ciosów, w tym jeden śmiertelny.
Prokurator oraz adwokat rodziny 22-letniego Kamila K., który zginął od ciosów nożem, próbowali wykazać, że Mateusz przekroczył granice obrony koniecznej, jeżeli w ogóle działał w samoobronie. Według nich, nie można mówić o prawie do samoobrony, jeżeli umawia się z kimś na "solo". A taki właśnie charakter miała mieć bójka Kamila z Mateuszem. A nawet gdyby uznać, że Mateusz się bronił, to przekroczył granice tej obrony zadając aż dziesięć ciosów.

Ofiara już po trzech pierwszych ciosach w brzuch nie stanowiła dla niego zagrożenia. Nie musiał zadawać kolejnych, w tym ostatniego, który trafił w serce.

Adwokat Mateusza nie miał jednak wątpliwości: trzy lata temu na stacji benzynowej 21-latek znajdował się w sytuacji obrony koniecznej: został zaatakowany i miał prawo się bronić. To nie on był "chodzącą bombą zegarową" tamtej feralnej nocy, tylko Kamil K., który kilka godzin przed zdarzeniem został spisany za grożenie sąsiadowi. Potem doszedł jeszcze alkohol i amfetamina.

Kiedy pierwszy raz pojawił się na stacji, widok siedzących na krawężniku chłopaków z gitarą, wśród których był Mateusz, nie przypadł mu najwyraźniej do gustu. Był sam, więc musiało mu wystarczyć tylko obrzucenie ich wyzwiskami. Ale to najwyraźniej było za mało. Dlatego wrócił na stację z kolegami.

Zdaniem adwokata Mateusza, koledzy Kamila nie pilnowali honorowej "solówki", tylko tego, żeby nikt nie przeszkadzał ich koledze bić. Mateusz kulił się pod ciosami, które trafiały go w głowę. Dopiero potem wyciągnął nóż. Zdaniem biegłego, uderzał na oślep - bronił się, a nie zabijał. Cios w serce był ostatni. Nie zadał już kolejnego.

- Nie było moim zamiarem zabić - to już słowa samego Mateusza. - Zdaję sobie sprawę z tragedii, która się stała. Nie widziałem jednak innej możliwości obrony.

Zgodził się z nim sąd utrzymując wyrok uniewinniający.
- Nikt nie musi uciekać, kiedy zostanie zaatakowany - tłumaczył sędzia Henryk Komisarski. - Jak ktoś chce, to może się bronić i jego działanie będzie legalne. Ma również prawo użyć niebezpiecznego narzędzia. To ten, który atakuje, ponosi ryzyko tego, co się wydarzy.

Sprawa Mateusza N. wróciła na wokandę Sądu Apelacyjnego już po raz drugi. W pierwszym procesie został skazany na 8 lat pozbawienia wolności za zabójstwo. Sąd Apelacyjny uchylił jednak ten wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania. Sąd Okręgowy wydał wtedy wyrok uniewinniający. Po czwartkowym orzeczeniu Sądu Apelacyjnego jest on już prawomocny.


gloswielkopolski.pl/artykul/582355,poznan-mial-prawo-zabic-w-samoobron...
Najlepszy komentarz (33 piw)
JaTyOn1 • 2012-05-29, 23:55
Ironią jest to, że w internecie (i nie tylko) chwali się sąd za to, że jest sprawiedliwy. To jak chwalić gołębia, że lata.
Rusztowanie
P................C • 2012-05-16, 9:20
wersja hard