18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 3 minuty temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Koniec jazdy - teraz popularne

#piraci

Tako rzecze lewicowa Europa
dzarul • 2014-12-05, 15:42
Europejski Trybunał Praw Człowieka postanowił, iż Francja musi wypłacić odszkodowanie somalijskim piratom, którzy napadali na francuskie okręty. Za „pogwałcenie ich praw” otrzymają tysiące euro rekompensaty.

Trybunał podjął taką decyzję, ponieważ francuskie organy ścigania zanim postawiły piratów przed sądem, przetrzymywały ich w areszcie o 48 godzin dłużej niż jest to uregulowane w lokalnym prawie. Według Trybunału, piraci powinni zostać osądzeni bezzwłocznie, po tym jak znaleźli się na terytorium Francji. Sędziowie wzięli pod uwagę, iż aresztowania dokonano 6 tysięcy kilometrów od terytorium Francji oraz fakt, iż Somalia nie była w stanie samodzielnie walczyć z rozbójnikami.

Sędziowie podkreślili jednak, że nic nie usprawiedliwia tak długiej zwłoki i przedłużenie pobytu w areszcie o 48 godzin nazwali pogwałceniem oskarżonych do wolności i bezpieczeństwa. Trybunał przyznał piratom od 2 do 5 tysięcy euro rekompensaty, a państwo francuskie skazał dodatkowo na pokrycie kosztów sądowych (od 3 do 9 tysięcy euro za każdego schwytanego pirata).
A mogli jak ruskie wybić gnoi i problem rozwiązany.
Atak piratów
CrazyEdek • 2014-09-09, 23:31
Zwycięstwo!

Najlepszy komentarz (179 piw)
k................1 • 2014-09-09, 23:33
oby nigdy nie minely czasy takich ojcow
Cytat:

"Internauci, którzy w formie torrentów pobrali komedię Patryka Vegi "Last minute" mogą dostać wezwanie do zapłaty 550 zł - podaje Gazeta peel. Kancelaria adwokat Anny Łuczak w Warszawie wysłała już tysiące wezwań. Działa ona w imieniu spółki Ent One, producenta i dystrybutora filmu.

W wysyłanych pismach kancelaria zaznacza, że żądana kwota 550 zł jest "ograniczona z uwagi na ugodowy charakter wezwania". W rzeczywistości może ona wynosić nawet kilkuset tysięcy złotych."



czy ktoś już dostał takie coś? pochwalcie się!

550zł za ten film.. producenci chyba tak chcą zarobić na nim

źródło onet
Najlepszy komentarz (140 piw)
~Beny • 2014-06-27, 23:06
@swampman nie, wynajęli tigera i ich namierzał po plytach głównych.
Kolejna część popisów tego gościa. Rozpierdala system po prostu.
Najlepszy komentarz (158 piw)
nowynick • 2014-02-20, 10:08
Ilu gitarzystów potrzeba do wkręcenia żarówki?
Pięciu, jeden wkręca, a pozostali powtarzają "ja też tak potrafię"...

Co do tego Pana to odsłuchałem właśnie 8 minut wspaniałej muzyki granej przez świetnego muzyka, który dorabia grosze na ulicy a nastolatki wydają krocie na płyty jakiś pikejów. Tego kurwa pojąć nie mogę.
Port Royal - miasto piratów.
imbryg • 2013-11-17, 16:48
Historia pełna jest legend o miejscowościach, portach i przystaniach, które zostały pochłonięte w morskich głębinach. Bez wątpienia jednym z najbardziej znanych zatopionych miejsc jest tytułowy Port Royal na Jamajce.


Najprawdopodobniej właśnie tak wyglądał Port Royal w XVII wieku

Skolonizowaną przez Hiszpanów Jamajkę w 1655 roku zajęli Anglicy. Na południu wyspy wybudowali oni fort Point Cogway, gdzie odtąd mogły cumować statki. Wokół fortu z biegiem czasu powstała osada handlowa zamieszkała głównie przez kupców i marynarzy, którą w 1660 roku nazwano Port Royal. Położony na przecięciu wielu szlaków handlowych między Europą i Ameryką, był doskonałym miejscem na kwaterę główną piratów. Z portu o bezpiecznej przystani i dobrze ufortyfikowanym nabrzeżu korsarze atakowali hiszpańskie galeony przewożące złoto i srebro z Karaibów do Europy. Większość zdobyczy sprzedawano miejscowym kupcom, a następnie trafiały one na Stary Kontynent, gdzie sprzedawano je lub zamieniano na inne towary. W XVII wieku Port Royal uchodził za najbardziej nikczemne miasto pod słońcem. Wielu wierzyło, że jest dziełem szatana, mimo iż do 1692 roku był najszybciej rozwijającym się miastem w angielskich koloniach. Dla porównania w 1690 roku Boston liczył 6000 mieszkańców, podczas gdy Port Royal miał już prawie 8000 ludzi oraz 2000 ceglanych domów, które w owych czasach były oznaką zamożności.

Wszystko skończyło się 7 czerwca 1692 roku. Wówczas ta ciesząca się złą sławą siedziba piratów znalazła się w podwodnych głębinach morza karaibskiego. W trzęsieniu ziemi, na skutek olbrzymiej fali oraz z powodu ran i chorób w ciągu kolejnych dni zginęło w sumie około 5000 osób. Miejscowi którzy przeżyli, sądzili iż była to kara od Boga. Cytując relacje świadków „niektórych połykała ziemia, gdy rozstępowała się pod ich nogami i wpadali w nią po szyję; byli również tacy, którzy zostali w ten sposób pogrzebani żywcem. Miasto zapadło się w morze i jeszcze w rok później było w nim widoczne”. Niemal natychmiast po ustaniu wstrząsów miejscowi kupcy zaangażowali nurków do przeszukania zatopionego miasta w celu odzyskania cennego dobytku. Przy użyciu bosaków, sieci i dragów udało się ocalić sporo towarów, lecz wiele pozostało jeszcze w głębinach. Setki domów, magazynów, sklepów, tawern, a także zatopionych w porcie statków sprawiło, iż Port Royal stał się jednym z najbogatszych stanowisk archeologicznych na świecie.

W 1959 roku amerykański statek Sea Diver pożeglował do wybrzeży Port Royal. Praca była bardzo ciężka ze względu na zamuloną szlamem i piaskiem wodę oraz groźbą osunięcia się zwałów ziemi, jednak przez dwa miesiące członkowie wyprawy wyciągnęli z dna morskiego setki obiektów. Pod warstwą mułu nurkowie odkopali nie tylko pozostałości domów, lecz także tysiące butelek wina, glinianych rur, świeczników, rusznic, cynkowych kubków, talerzy i łyżek. Jednym z najbardziej zadziwiających artefaktów z zatopionych ruin Port Royal był błyszczący, mosiężny zegarek kieszonkowy, wyprodukowany w Holandii około 1686 roku. Badanie promieniami rentgena ujawniło ostatnie położenie wskazówek zegarka: stanął o 11:43 podając dokładny czas trzęsienia ziemi.

Kolejne wielkie wykopaliska w Port Royal miały miejsce w latach 1965-1968. Prowadził je archeolog Robert Marx. Z początku prace posuwały się bardzo wolno. Nurkowie przez wiele godzin musieli usuwać z dna morskiego tony gruzu i śmieci. Potem natrafili na pokłady mułu, szlamu i koralu. Stopniowo oczyszczono sporą powierzchnię i sporządzono dokładną mapę, a następnie, za pomocą mostu powietrznego, wyniesiono na powierzchnię 100 tysięcy artefaktów, w tym rur i butelek, ogromne ilości cyny, armaty i wyposażenie okrętów. Najbardziej ekscytująca była jednak zawartość drewnianego kufra, który rozpadł się, gdy tylko próbowano go otworzyć. Zawierał setki srebrnych monet, wprost z mennicy.

Ostatnie prace archeologiczne rozpoczęto w 1981 roku. Wówczas odkryto wiele dobrze zachowanych artefaktów oraz dokumentów historycznych co pozwoliło na odtworzenie codziennego życia w mieście portowym pod koniec XVII wieku. Dziś Port Royal to przybrzeżna wioska rybacka nie mająca zbyt wiele wspólnego z prężnie rozwijającym się miastem z okresu świetności. Jednak miasto stało się inspiracją do serii filmów „Piraci z Karaibów” oraz gier „Port Royale”.

bezczelnie zapierdoliłem z onetu
z historii Władywostoku
kruszek03 • 2013-10-02, 21:50
Władywostok był bardzo dogodnem miastem dla średniowiecznej imprezy piratów.

Było to kresowe miasto o charakterze wojen­nym, miasto wysunięte przeciwko Japonji i sto­pniowo fortyfikujące się. Przed 30-35 laty podróż z Moskwy do Władywostoku trwała 3 miesiące, była to głucha i beznadziejna dziura. To też na oficerskie i urzędnicze stanowiska jechali tu ludzie o bardzo ciemnej przeszłości, o charakterze przedsiębiorczym, ale najczęściej występnym.

Ohydne było życie we Władywostoku lecz doprawdy najgorszą i najbardziej ponurą ilustracją jego było „Stowarzyszenie Łancepupów”. Pochodzenia słowa "łancepup" nie znam, ale treść sto­warzyszenia i jego program znam dokładnie.

Było to, mówiąc sciśle, stowarzyszenie najbardziej beznadziejnych pijaków. Był to klub zamknięty, liczący tylko 50 członków. Pito tu homerycznie. Pito wyłącznie albo czysty alkohol albo najmocniejszy arak, pito te trunki dużemi szklankami od herbaty. Pito na komendę, którą wydawał budzik nakręcany co pięć minut przez Chińczyka boy’a.

Trunek przekąsywano suchym chlebem.

Czasem pito przy każdem szczekaniu psa, przy każdym turkocie przejeżdżającego powozu, przy każdym odgłosie, który dochodził z ulicy, a że klub mieścił się na jedynej w mieście ulicy „Swietlance" o powody nie było trudno. Ludzie się spijali szybko, dochodząc do szaleństwa, delirium tremens, samobójstwa, rozbestwienia komple­tnego.

Pod wpływem alkoholu członkowie „klubu łancepupów" zrobili szalony wynalazek. Była to „gra w tygrysa". Wszyscy obecni członkowie usadawiali się na drabinach, lub szafach, stojących w sali, pozostawiając tylko dwóch „graczy", jeden miał w ręku nabity rewolwer i odgrywał rolę myśliwego, drugi — dzwonek i był „tygrysem".

Gdy wszystko było przygotowane, gaszono światło i w sali zapadała ciemność zupełna, gdyż okna były szczelnie zasłonięte czarnemi, grubemi firankami.

Na komendę: „Zaczynaj" — gracze rozcho­dzili się w różne strony. Po chwili rozlegało się ciche dzwonienie i szmer kroków biegnącego lub skaczącego człowieka. Tym dźwiękom odpowia­dał strzał z rewolweru.

To „myśliwy” strzelał do „tygrysa”.

Czasem, a było to bardzo często, wystrzałowi wtórował jęk ranionego człowieka, lub głuchy łos­kot padającego ciała.

„Zapalić światło” — rozlegała się komenda.

Wnoszono lampy i badano teren polowania. Ranionego odwożona do szpitala, zabitego wyrzu­cano na brzeg morza. Jeśli zaś ,,myśliwy" chybił, wtedy „tygrys” zmieniał się w „myśliwego" i gra trwała dalej...

Na takiem to ponurem tle rozwijała swoją krwawą robotę banda piratów, którzy w krótkim czasie stali się „władcami morza”.

Gdy na Dalekim Wschodzie wprowadzono zreformowany sąd, gdy przyszli tam nowi, prawdzi­wi, kulturalni prokuratorzy i sędziowie śledczy, na chwilę niebezpieczeństwo odpowiedzialności zawisło przed „władcami morza", którzy wtedy już od dawna porzucili swój zawód i stali się bardzo czynnymi obywatelami różnych miast kresowych.

Pierwszy prokurator sądu we Władywostoku, Buszajew rozpoczął dochodzenie w sprawie bandytów morskich. Wszystkie dowody ich licznych zbrodni posiadał już w swych rękach, już pisał akt oskarżający ich i pociągający do sądowej odpowiedzialności. Głuche pogłoski o tem krążyć zaczęły po Władywostoku i innych miastach. Pew­nego dnia prokurator, który był namiętnym myś­liwym, został zaproszony przez towarzystwo spor­towe na polowanie na jelenie. Odbyło się ono na wyspie Askold, położonej o 45 kilom. od Wła­dywostoku w zatoce „Piotra Wielkiego".

Polowanie udało się świetnie, gdyż zabito — 2 jelenie. Już się rozległa trąbka zwołująca myśliwych na statek, lecz gdy wszyscy się zebrali na pokładzie, brakowało tylko prokuratora. Znaleziono go z kulą w czole. Został zabity a „władcy mo­rza" pozostali bezkarni.