18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (6) Soft (4) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 18:08
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 5:23

#powstanie warszawskie

CZARNY POWSTANIEC, KTÓREGO... NIGDY NIE BYŁO [A]
Awantura z YouTube o pewną rzekomą gwiazdę Bollywood przypomniała mi, że to nie jest nic nowego i podobne historie towarzyszą nam od lat. Także w temacie II wojny.
Gdyby zadać pytanie o najbardziej „egzotycznego” Powstańca Warszawskiego, odpowiedź brzmiałaby najpewniej „August Agbola O’Brown” – jedyny domniemany uczestnik warszawskiego zrywu z 1944 roku o czarnym kolorze skóry.
August Agbola O'Brown (spotykana jest także pisownia „Agboola” i „Agbala”, oraz „Browne” lub „O’Browne”) urodzić się miał 22 lipca 1895 roku w będącej brytyjską kolonią Nigerii, z rodziców Wallace’a i Józefiny. August zamustrować się miał na statek i pracował jako marynarz, aż w 1922 roku trafił do Wolnego Miasta Gdańska, skąd trafił do Warszawy, gdzie zamieszkał przy ul. Złotej. W Warszawie został perkusistą i grywał w zespołach jazzowych. Dorabiał sobie także jako nauczyciel j. angielskiego i kupiec (ściągał sprzęt elektrotechniczny z Wielkiej Brytanii do Polski). W 1927 roku ożenił się z Polką, Zofią Pykówną, z którą miał niedługo później dwóch synów: Ryszarda (ur. 1928 r.) i Aleksandra (ur. 1929 r.). Ślub odbył się w Krakowie i wzbudził niemałą sensację.
We wrześniu 1939 roku O'Brown miał brać udział w obronie Warszawy, później zaś – zaangażować się w konspirację: pomagał ukrywającym się Żydom, kolportował ulotki, a nawet przenosił broń. W trakcie Powstania Warszawskiego walczyć miał w szeregach batalionu „Iwo”, oddziale Armii Krajowej, walczącym na Śródmieściu. Walczyć miał jako strzelec „Ali” w rejonach ulicy Wilczej, Hożej, Wspólnej i Marszałkowskiej. Powstanie przeżył i uniknął wysiedlenia z miasta przez Niemców. W 1949 roku zgłosił się do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, gdzie chciał uzyskać świadczenia za udział w walce przeciw Niemcom. W swojej ankiecie personalnej napisał, że brał udział zarówno w walkach w 1939 roku, jak i w 1944 roku. Później zamieszkał w Łodzi i ponownie się ożenił z Olgą Miechowicz. W 1958 roku wyjechał z Polski i zamieszkał w Wlk. Brytanii, gdzie zmarł w 1976 r.
Historię domniemanego ''Alego'' przytoczono w książce ''Afryka w Warszawie'' wydanej w 2009 roku w krótkim, dwustronicowym rozdzialiku autorstwa dr Zbigniewa Osińskiego. Przez następne lata postać ''Alego'' przebijała się do mainstreamu, służąc często jako oręż przeciwko rasizmowi i nacjonalizmowi. Inspirowany nim portret (swoją drogą, strasznie szpetny) zawisł w Muzeum Warszawy w 2015 roku. W 2017 r. jego nagrobek został ''odnaleziony'' na cmentarzu w Hampstead i odnowiony. W 2019 roku doczekał się nawet pamiątkowego pomnika przy ul. Chmielnej w Warszawie.
Tyle legenda.
W praktyce wygląda to tak, że historia znanego ''Alego'' to najprawdopodobniej urban legend - wymysł.
Lub, mówiąc dosadniej - kłamstwo.
Spędziłem sporo czasu badając historię ''Alego'' i mogę to powiedzieć z czystym sumieniem.
Niemal wszystkie informacje na temat jego domniemanego udziału w walce pochodzą wyłącznie z jego ankiety personalnej złożonej w ZBoWiD. A więc od niego samego.
Jego udział w obronie Warszawy jest czysto anegdotyczny i niepotwierdzony żadnymi relacjami, chociaż udział czarnoskórego żołnierza w obronie Stolicy w 1939 roku musiałby budzić ogromną sensację wśród żołnierzy - wszak w mieście czarnych było dosłownie kilku.
Identycznie jest z historiami o udziale ''Alego'' w konspiracji i rzekomym szmuglu ulotek, oraz broni. Muzeum Powstania Warszawskiego podaje, że O'Brown miał być rzekomo w konspiracji od 1941 roku, ale nawet sam Osiński w to wątpił, by tak wyróżniający się kolorem skóry mieszkaniec Warszawy mógł być wprzęgnięty w pracę konspiracyjną. Żadna z rzekomo ukrywanych przez niego osób tego nie potwierdziła. Najwidoczniej ukrył je tak dokładnie, że się nigdy nie ujawniły.
Pan August Agbola O'Brown, rzekomy "Ali", dwadzieścia lat po Powstaniu w Anglii wystąpił o zasiłek z powodu zniszczonego zdrowia, gdyż, jak twierdził, prawie całą wojnę spędził w obozie w Treblince (od 10 maja 1940 roku). Obóz zagłady Treblinka utworzono w lipcu 1942 roku i zlikwidowano w październiku 1943 roku. Obóz pracy Treblinka powstał zaś we wrześniu 1941 roku. ''Ali'' musiał więc siedzieć grzecznie na piasku przez co najmniej rok, czekając, jak Niemcy mu ten obóz postawią. W Radomsku zaś nie było żadnego obozu (istniał taki w Przedborzu, tylko Niemcy go rozwiązali w październiku 1944 r. i trzymano w nim Żydów), a 10 kwietnia 1945 r. miasto od kilku miesięcy było zajęte przez Armię Czerwoną. Ponadto, o walce w AK i powstaniu warszawskim w ankiecie nie ma ani słowa.

W 1955 roku powstała organizacja International Tracing Service, podporządkowana Czerwonemu Krzyżowi, która miała zajmować się poszukiwaniem osób zaginionych i zmarłych w czasie wojny wskutek niemieckich represji. Opiniowała też wnioski o świadczenia. Wydała ona oświadczenie na temat Augusta Agboli O'Browne'a i jego historię o pobycie w Treblince przez cztery lata (w tym na co najmniej 1,5 roku PRZED ZBUDOWANIEM obozu), w którym stwierdza, że
NIE MA ŻADNYCH ZAPISÓW DOTYCZĄCYCH TEJ OSOBY.
Mimo to, brytyjskie MSZ zdecydowało się wypłacić zasiłek O'Browne'owi jako ofierze niemieckich represji.
Teraz pytanie za tysiąc punktów: czy O'Browne był superbohaterem? Bo wskazywałoby na to, że posiadł umiejętność bilokacji i był w dwóch miejscach na raz. Albo miał brata bliźniaka, który zginął w Powstaniu. Albo zwyczajnie - kłamał na swój temat.

August Agbola O'Browne faktycznie ISTNIAŁ i mieszkał w Krakowie i Warszawie. Jego życiorys do 1939 r. nie budzi raczej żadnych wątpliwości. Także historia o pozostawieniu pierwszej żony samej z dwójką dzieci i byciem płatnym partnerem do tańca.
❌NIE MA ŻADNYCH wiarygodnych dowodów na udział O'Browne'a w obronie Warszawy w 1939 roku. Informację o tym podał Maciej Bułak-Bałachowicz, jakoby u jego dziadka, Stanisława, miał służyć czarnoskóry. Jednak MBB urodził się już po wojnie, a swojego dziadka nigdy nie poznał.
❌NIE MA ŻADNYCH wiarygodnych dowodów na udział O'Browne'a w konspiracji i to od 1941 roku. W tym na rzekomy szmugiel broni, ulotek, czy ukrywanie Żydów. Sam zainteresowany nie umiał wskazać nawet, kto i gdzie go zaprzysiągł.
JEDYNA okupacyjna relacja dotycząca O'Browne'a aut. Andrzeja Zborskiego mówi o tym, że O'Browne raz przyszedł do sklepu elektrotechnicznego z walizeczką, sprzedał coś i wypił dwa kieliszki wódki.
❌NIE MA ŻADNYCH wiarygodnych dowodów na faktyczny udział O'Browne'a w Powstaniu Warszawskim. Nie figuruje on na listach żołnierzy batalionu ''Iwo'', w którym miał rzekomo walczyć. Nie wspomina o nim żadna monografia jednostki, ani żaden z domniemanych kolegów z oddziału, na czele z domniemanym dowódcą, kpr. Aleksandrem Marcińczykiem ''Łabędziem''.
JEDYNA powstańcza relacja aut. Jana Radeckiego ''Czarnego'' mówi, że ten widział raz czarnoskórego mężczyznę na Śródmieściu podczas Powstania w pobliżu punktu, gdzie była woda. Jakiś czas później Radecki - dodam, już dość wiekowy i schorowany - zmienił swoją opowieść (moim zdaniem zasugerowany przez pytających), mówiąc, że ów czarnoskóry był widziany w punkcie dowodzenia batalionu. Nikt inny tego nie potwierdził, Radecki zresztą nie wiedział, czy to był O'Browne. Nic więcej nie może powiedzieć, bo zmarł w 2013 roku.
❌NIE MA ŻADNYCH dowodów, by O'Browne faktycznie ukrywał się po Powstaniu w ruinach Warszawy.
❌WSZYSTKIE zdjęcia O'Browne'a z karabinem i w mundurze pochodzą z powojennego komunistycznego filmu ''Żołnierz zwycięstwa'' z 1953 r. i nie mają nic wspólnego z Powstaniem.
❌WSZYSTKIE informacje o udziale O'Browne'a w walce pochodzą OD NIEGO SAMEGO z ankiety personalnej w ZBoWiD w 1949 r. w celu uzyskania świadczeń.
❌W 1965 roku O'Browne w Anglii twierdził już, że nie był żołnierzem AK, tylko rzekomo spędził cztery lata w Treblince, choć obóz ten w momencie jego rzekomego aresztowania NIE ISTNIAŁ.
Twierdził też, że po Powstaniu przeniesiono go z Treblinki do Pruszkowa, a stamtąd do obozu w Radomsku, skąd go wypuszczono w kwietniu 1945 r., chociaż miasto od stycznia 1945 było zajęte przez Sowietów. W Radomsku NIE BYŁO żadnego obozu.
Wszystkie te informacje O'Brown podał, BY UZYSKAĆ ODSZKODOWANIE.
❌Międzynarodowy Czerwony Krzyż NIE POTWIERDZIŁ, by O'Browne był więźniem któregokolwiek ww obozu.
❌Historii O'Browne'a NIE POTWIERDZILI ani domniemani towarzysze broni, ani dokumenty, ani nawet rodzina. Nie ma go na żadnych zdjęciach ani z obrony Warszawy, ani z Powstania, nie wspominają o nim gazety, ani monografie historyczne.
Tak się kończy historia ''Janoszek '44'' - gościa, który zmyślił swój życiorys, a od lat bezrefleksyjnie powielają go dziennikarze i politycy, bo pasuje im do narracji i walki politycznej. A Polacy latami te bajki łykali bez popijania. I, jak pisałem, nie jest to jedyna wymyślona postać polskiej - i nie tylko - konspiracji z okresu II WŚ.
Takich fałszywych uczestników partyzantek jest w historii bez liku. Korzystali oni z braku dokumentacji i warunków konspiracji, by po wojnie kreować się na bohaterów i czerpać z tego korzyści. Wierzono im "na gębę", bo ich historia była pozornie wiarygodna. Tym samym ludzie ci żerowali na prawdziwych bohaterach i ich ofierze. Byli tacy w Holandii, jak dwie czternastolatki, które miały rzekomo zabijać wielu niemieckich żołnierzy w lesie, w Belgii, jak sześciolatka, co to miała przejść 6 tysięcy kilometrów na piechotę, czy w Polsce jak czarnoskóry muzyk-powstaniec.



Źródło II wojna w kolorze facebook.com/WojnawKolorze2.0
Im bardziej się im dokręca śrubę, tym bardziej im odbija szajba

I choć jesteśmy największą zakałą i zawalidrogą Europy, jakoś nam się udaje to skromne klepisko utrzymać przy sobie. A przecież nie mamy żadnych atutów, argumentów, siły ani racjonalnych podstaw, by sądzić, że tak będzie nadal.

No to tera wam powiem, dlaczego głośne i dumne celebrowanie Powstania nam się opłaci. Nie – dlaczego powinniśmy je czcić, nie – dlaczego jest to słuszne i chwalebne, ale właśnie – dlaczego nam to się opłaci. Tak po inżyniersku.
Bo jakoś nam wyszło, że przez tysiąc lat zostaliśmy Polakami w Polsce, pośrodku Wielkiej Niziny Europejskiej. W samym przeciągu. Ni w chuj, ni w dupę to nam wyszło, ale innej Polski nie mamy. Dokładnie między Wschodem i Zachodem tkwimy jak noga wciśnięta pomiędzy drzwi a framugę.

Niewygodnie nam z tym jak cholera, z obu stron ciśnie, sąsiadom też nie pasujemy, bo muchy lecą, i ani im wejść, ani wyjść, ani się położyć, ale trwamy tak, bo naprawdę nie mamy dokąd stąd się wynieść. Za dużo nas, żeby się rozproszyć w diasporach, jak kiedyś Żydzi, za bardzo się różnimy od innych, by się roztopić w tłumie i zniknąć.
Nie możemy być drugimi Czechami, bo nikt nas nigdy nie potraktował i nie będzie traktował jak Czechów. Na miękką opresję kulturową w stylu Habsburgów raczej nie możemy liczyć.

I choć jesteśmy największą zakałą i zawalidrogą Europy, jakoś nam się udaje to skromne klepisko utrzymać przy sobie. A przecież nie mamy żadnych atutów, argumentów, siły ani racjonalnych podstaw, by sądzić, że tak będzie nadal. O tym, że zbudujemy taką samodzielną potęgę militarna, by być bezpiecznym zarówno od tych z lewa jak z tych z prawa, możemy zapomnieć. Śmiech na sali.

Wiemy też, że stworzenie twardego sojuszu z jednym, przeciwko drugiemu też nas w efekcie unicestwi.
W istocie więc nie mamy broni ani żadnych szans. Dlaczego więc wciąż tu jesteśmy? Co mogło powstrzymać Rusków w 1956 i 1980? Przecież nie nasze czołgi. Co mogło skłonić Stalina, żeby osobistymi poprawkami złagodził treść peerelowskiej konstytucji napisanej przez naszych nadgorliwych renegatów? Dlaczego pozwolili nam być najweselszym barakiem w obozie i nie dokręcili tak śruby, jak w okolicznych barakach?

Jaki występuje związek między zaciekłym zwalczaniem mitu Powstania przez Michnikoidów a ich stałym szukaniem obrony przed Polakami zagranicą? Jaki to jaskrawy kolor ostrzegawczy nosimy na plecach, że działa jak ostrzeżenie? Ależ oczywiście, że Powstanie Warszawskie. Naszą, kurwa, popieprzoną niepoczytalność. Nasz mit totalnej nieobliczalności. Nasze, kurwa, szaleństwo.

Patrząc na mapy sztabowe to gołym okiem widać, ze militarnie strategiczne cele można tu zdobyć najpóźniej w tydzień. To jest bułka z masłem.Tylko co potem? Co zrobić z tymi pojebanymi Polakami? Tu się nie da jak w Danii czy innej Francji rozwiesić obwieszczeń po placach z nowymi rozporządzeniami i wszyscy rozejdą się do chałup. Nawet jak się rozejdą, to będą knuć, wichrzyć, kombinować, coś majstrować po piwnicach, spotykać się po mieszkaniach i oczeretach. I terror ich nie powstrzyma. Wręcz przeciwnie. Im bardziej się im dokręca śrubę, tym bardziej im odbija szajba.

A w ostateczności, to są w stanie rozjebać wszystko. Naprawdę wszystko i jeszcze więcej. Słyszeliście o Powstaniu Warszawskim? Oni tam, kurwa nie mieli broni, a przez dwa miesiące doborowe jednostki bały się do nich zbliżyć na odległość strzału. Niemcy rozjebali im całe miasto w pizdu, do fundamentów, a oni nie dali sobie luzu. Trzeba było z dużym nakładem sił i środków ich wszystkich pozabijać. Dasz wiarę? Dwa miesiące trzeba było ich bombardować, ostrzeliwać, rozjeżdżać czołgami, palić miotaczami płomieni, żeby opanować sytuację. Na samym zapleczu frontu! To nieobliczalne świry są, ci Polacy.

Jak tam w tej Polsce usiedzieć? Ani tam spokoju, ani wygody. Jak spać stale z pistoletem pod poduszką? Jak chodzić po ulicach? Jak się urządzić na dłuższą metę, gdy te pojeby to zniszczą, nie kombinując zanadto, czy to im się opłaca? Sami zginą, a nam spokojnie żyć tam nie dadzą. Przecież nie da się przez dziesięciolecia siedzieć w czołgu, jak w jakimś Afganistanie? Bo te pojeby będą ginąć setkami a nie odpuszczą.
Taką to informacją o nas dla świata, porozwieszaną na wszystkich naszych granicach jest Powstanie Warszawskie. To taka tabliczka na furtce z napisem: „Uwaga, możliwość występowania wkurwionych Polaków w znacznych ilościach”.

My w zasadzie nie musimy już nic robić. Powstańcy zapłacili już cenę tej polisy z nawiązką. Fakt, drogo wyszło jak cholera. Ale tylko tak droga polisa może działać.

Niestety, wszyscy o niej zapomną, gdy i my przestaniemy pamiętać. Z pewnością przestanie działać, gdy my zaczniemy Powstania się wstydzić. Wtedy już na pewno ta cała krew pójdzie na marne. Pewnie, że nie zrobili tego specjalnie. Nie chcieli przecież umierać. Nikt nie chce. Ale skoro tak już wyszło, to może nie marnujmy tego ich poświęcenia, ich walki, przez pozbawianie jej sensu?

Celebrując nadal głośno i z dumą Powstanie dajemy znać, że to nie było wszystko dawno i nieprawda. Że cos z tego nadal w nas żyje. Że rozumiemy, co zrobili i że nam też jeszcze całkiem rura nie zmiękła.

Autor tekstu: Piotr Bożejewicz
Najlepszy komentarz (84 piw)
Pan_Cernik • 2021-07-31, 19:52
Halman napisał/a:

godność narodową rodacy zamienili na 500 zł z własnych podatków...



No.... Do jakiej nędzy przez 8 lat doprowadził Polaków ten jebany rudy volksdojcz i spółka że polecieli na jakieś śmieszne pinćsetplus.
Powstanie Warszawskie
Websterthe1 • 2021-07-30, 16:29
Zbliża się kolejna rocznica Powstania Warszawskiego. Jak co roku Polacy będą sę spierać i zadawać słynne pytania: "Czy było warto? Kto ponosi winę za klęskę powstania warszawskiego?





Często doszukujemy się przyczyn własnych klęsk w czynnikach zewnętrznych. Ma to miejsce w przypadku kampanii wrześniowej, gdzie nie umiemy pogodzić się z tym, że żadna siła nie była w stanie uratować Polski we wrześniu 1939 r. i nadal żywy jest mit o zdradzie aliantów. Nie inaczej jest w przypadku nieszczęsnych wydarzeń 1944 roku. Jak głosi słynne powiedzenie: Sukces ma wielu ojców, Porażka zawsze jest sierotą!



Zacząć należy od tego, że już w podstawowym założeniu insurekcji kryła się niespójność i przyczyna przyszłej klęski. Militarnie miała ona być wymierzona w Niemcy, a politycznie w ZSRR. Jeśli przeciw ZSRR, to dlaczego ten miałby przyjść z pomocą? A jednak, już od pierwszych prac nad planem powszechnego powstania zakładano, że jakaś regularna armia okaże mu wsparcie. Warszawa pierwotnie została z nich wyłączona, jako miejsce zbyt cenne i zaludnione, ale nie przesądzono tego w zupełności. Fiasko akcji Burza, odezwa komunistów z Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego i sowieckie represje wobec ujawniających się akowców dały naszym przywódcom do myślenia. Zaczęto gorączkowo zmieniać wcześniejsze ustalenia, dostosowując je do nowej sytuacji. Teraz zamierzano zająć Warszawę zanim wkroczy do niej Armia Czerwona i oczekiwać jej w roli gospodarza. Postrzegano to jako ostatnią szansę na udowodnienie światu, że Polacy chcą żyć w niezależnym państwie. Czy byli w stanie tego dokonać, kiedy Niemców jeszcze nie rozbito i nie zamierzali oddawać Warszawy (to pierwszy warunek pomyślnej realizacji tego przedsięwzięcia)? Oczywiście, że nie, a moment rozpoczęcia powstania został fatalnie wybrany, zdradzał słabość polskiego wywiadu (który co prawda miał wcześniej spore osiągnięcia, np. dotyczące niemieckich rakiet V-1 i V-2), a zwłaszcza rozeznania w sytuacji na froncie i nieznajomość decyzji podejmowanych na szczytach światowej polityki.



Radziecka operacja „Bagration”, swoim rozmachem i szybkością zaskoczyła wszystkich. Jednak Wehrmacht na jej skutek nie został całkiem pobity i w rejon Wisły zaczął ściągać posiłki. W końcówce lipca świeże oddziały niemieckie ostentacyjnie maszerowały po głównych ulicach, dając do zrozumienia, że mają zamiar kontynuować walkę. Ofensywa, która rozpoczęła się 22 czerwca na Białorusi powoli wytracała swój impet. Najpierw Stalin wbrew celom wojskowym skierował część sił na Lublin, aby tam zainstalować marionetkowe, komunistyczne władze. Następnie rosyjskie czołówki pancerne zostały odparte w ramach starcia pod Wołominem w dniach 25 lipca – 5 sierpnia 1944, najprawdopodobniej była to największa bitwa pancerna jaka miała miejsce na ziemiach Polski, ale w naszej świadomości ona praktycznie nie występuje. Odgłosy tych walk najpewniej dały złudne wrażenie, że Sowieci lada moment wkroczą do miasta i jest to odpowiedni czas na rozpoczęcie działań. Tak więc w kluczowych, pierwszych dniach powstania Rosjanie nawet jeśli by chcieli, a wiemy że nie chcieli, to fizycznie nie byli w stanie ani skutecznie wesprzeć powstańców, ani przepędzić Niemców z okolic miasta. Potem, kiedy ich sytuacja uległa poprawie z premedytacją izolowali walczącą Warszawę skupiając się na innych odcinkach, ale między bajki należy włożyć fakt, że to ze względu na polski zryw front został zatrzymany na Wiśle. W zasadzie wcale się nie zatrzymał, ofensywa toczyła się dalej, choć z mizernym skutkiem. Armia Czerwona np. broniła i rozszerzała przyczółki na lewym brzegu, walki były krwawe i intensywne, to właśnie w tym okresie miała miejsce słynna bitwa pod Studziankami (9-16 sierpnia) z udziałem polskiej 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte.



Kolejną iluzją była chęć zaskoczenia przeciwnika, a był to następny czynnik konieczny dla odniesienie zwycięstwa. Utrzymanie w dyskrecji tak dużego przedsięwzięcia było niemożliwe, Niemcy byli dobrze przygotowani i od dawna infiltrowali polskie podziemie. Nie trzeba wiele wyjaśniać w kwestii nędznego stanu posiadanego uzbrojenia i amunicji, tak w ilości jak i jakości. Należy jedynie dodać, że nie prawdziwe są opowieści o wcześniejszym, masowym wysyłaniu broni do wschodnich okręgów AK na rzecz akcji Burza. Niski był również poziom wyszkolenia i wiedzy na temat poszczególnych rodzajów broni, pojazdów wojskowych itd., nie tylko wśród szeregowych, ale i oficerów. Konsekwencją takiego stanu rzeczy był chociażby wypadek z pojazdem do przewożenia ładunków wybuchowych, który powstańcy uznali za zdobyty czołg, kosztował on śmierć setek ludzi. Ogromnie doskwierały braki w środkach łączności, tak niezbędnych dla koordynacji działań. Oczywiście w warunkach okupacyjnych odpowiednie przygotowanie było niemożliwe. Nie usprawiedliwia to jednak dowództwa AK, które jak na profesjonalnych wojskowych przystało powinno przewidywać skutki tych słabości, a te okazały się tragiczne. Wszystkie strategiczne punkty: mosty, koszary, lotniska, cytadela czy magazyny z uzbrojeniem były świetnie zabezpieczone, żadnych z tych miejsc nie udało się zdobyć. Szturmy na te obiekty przyniosły olbrzymie straty, po czym dalszych prób ich zajęcia zaniechano. W poszczególnych oddziałach utracono od 25 do ponad 50% zabitych i rannych. Powstańcy zdolni byli do zajęcia pojedynczych, odizolowanych punktów oporu nieprzyjaciela, jak np. budynek PAST-y, a i to możliwe było tylko jako rezultat długotrwałego oblężenia i niezwykłego wysiłku z ich strony. Nasze oddziały nadawały się świetnie do obrony znanych żołnierzom budynków i ulic, a także do wykonywania kontrataków powstrzymujących nieprzyjaciela. Przebieg walk wykazał natomiast dobitnie, że nie były one w stanie prowadzić żadnych poważniejszych działań zaczepnych.



Dalsze losy bitwy zależały w dużej mierze od postawy ludności cywilnej. W tym punkcie akurat sprawdziły się założenia dowództwa. Warszawę ogarnęła euforia. Jednak, kiedy pierwsze emocje opadły zmniejszył się także poziom entuzjazmu, a w wielu miejscach ludność zaczęła dystansować się od powstańców. Barykady tak chętnie wznoszone na początku, teraz często były budowane pod przymusem. Tam gdzie powstańcy trzymali się mocno mieszkańcy dalej ich wspierali, w innych miejscach wzrastał defetyzm i zobojętnienie. Jeden z oficerów przy Komendzie Głównej ocenił dalszą sytuację jako: „fatalną, beznadziejną i zapaskudzoną coraz bardziej przez oficerów zawodowych, półgłówków wiecznie urzędowo optymistycznie nastrojonych, a bezradnych w tym labiryncie, w jaki się zapuścili, sugerując Komendantowi Borowi i D.R. [Delegatowi Rządu] rozpoczęcie powstania w dniu 1 sierpnia. Dziś, 16 sierpnia, powstanie trwa o 13–14 dni za długo, jest właściwie już klęską, bo skoro dziś skamlemy pomocy u Sowietów – to dowodzi, że nie potrafimy zrobić nic sami”.



Często zwraca się uwagę, że jednym ze źródeł niepowodzeń była cyniczna postawa zachodnich sojuszników, którzy nie udzielili skutecznej pomocy i nie o wszystkim informowali Polaków (np. postanowienia z Teheranu). Zgadza się, lecz może to stanowić co najwyżej czynnik łagodzący. Chęć zrzucenia odpowiedzialności na postawę Anglii i USA jest kusząca, ale należy pamiętać, że przywódcy tych państw nie dali jednoznacznie gwarancji swojego wsparcia na wypadek wybuchu powstania. Zachęcali oni do wcześniejszego uzgodnienia akcji z Sowietami, którzy jako jedyni mogli skutecznie przyjść miastu z odsieczą. Po wojnie Stanisław Mikołajczyk miał pretensję do Churchilla, że ten wielokrotnie go zwodził, na co Anglik miał rzekomo odpowiedzieć: „Ja byłem wówczas premierem brytyjskim i doradzałem Panu to, co dyktowały interesy Wielkiej Brytanii. Pan zaś był premierem polskim i rzeczą Pana było odrzucić moje rady, jeśli nie godziły się z interesami Polski”. Z punktu widzenia sztuki wojennej, nierealne do zrealizowania były prośby o zrzucenie 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej i udzielenie wsparcia powietrznego. Zrzuty zaopatrzenia z oddalonych o ponad 1300 km baz, zwłaszcza kiedy Rosjanie nie zamierzali wydać zgody na korzystanie z własnych lotnisk, nie mogły niczego zmienić. Wizja rzezi ludności i presja mocarstw zachodnich nie była w stanie skłonić Stalina do przyjścia powstaniu z pomocą. W ten sposób inicjatorzy walki w Warszawie skazali je na straszliwą klęskę.

W związku z powyższym ciężko dopatrywać się głównej winy gdzieś indziej niż w oderwanych od rzeczywistości koncepcjach kierownictwa Polskiego Państwa Podziemnego. W trakcie walk dowództwo AK całkowicie utraciło zdolność racjonalnego planowania i mimo widocznej już porażki wydawało rozkazy, aby podobne operacje jak w stolicy przeprowadzić w pozostałych, niezniszczonych jeszcze miastach w Generalnym Gubernatorstwie – Kielcach, Częstochowie, Radomiu, Piotrkowie, Tarnowie czy Krakowie. Na szczęście rozwój wydarzeń uniemożliwił realizację tych szaleńczych pomysłów.



W całej tej krytyce nie należy zapominać o postawie polskich żołnierzy i mieszkańców Warszawy, których heroizm i poświęcenie stały się powodem do dumy i inspiracją dla kolejnych generacji. To, że przez 63 dni stawiali opór armii wspieranej artylerią, czołgami i lotnictwem budzi podziw. Przede wszystkim wydarzenia te powinny nieść naukę do czego prowadzi myślenie życzeniowe oraz chybione kalkulacje. Wydaje się, że ta lekcja została odrobiona. W okresie PRL-u, kiedy zaistniały warunki do podjęcia walki z systemem komunistycznym, np. w 1956 r., nie sięgnięto po broń. Następne pokolenia w latach 70-tych i 80-tych działały podobnie, a Solidarność była przykładem samo-ograniczającej się rewolucji.
1 sierpnia 1944 roku, o 17 rozpoczyna się "godzina W" czyli początek Powstania Warszawskiego. 2 sierpnia 2019 roku, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski odsłania, u zbiegu pasażu Wiecha i ul. Chmielnej w Warszawie, obelisk ku czcci czarnoskórego powstańca Augusta Agboli Browne. Ale to nie jedyny przypadek cudzoziemca, który walczył o Warszawę, ryzykując przy tym swoje życie.

Pan niewyględny o PW
nowynick • 2016-10-07, 11:58


Aha tak dodam, że Wasza kochana endecja czy Stronnictwo Narodowe nie brało udziału w powstaniu. AK tworzyła lewica. Patrioci, ale lewicowi

Tak więc cubulkowi obrońcy blokowiska z "kotwicą"... nosicie lewicowy znak na koszulkach
Najlepszy komentarz (44 piw)
janlew • 2016-10-07, 12:00
Przedwojenna lewica, to coś al'a PIS, PSL. Po prawej byli ludzie jak Grzegorz Braun.
Dzisiejsza "lewica", czyli kurewki wspierające jawnie zagranicę, oddanie suwerenności, sodomie, antykatolicyzm, antypolonizm, odbieranie dzieci, promowanie zwyrodnień w szkołach itd, dostawały nie nazwę i miejsca w sejmie, ale zasłużoną kule w łeb.
...ale niezła próba lewacki wyciorze Sorosza.
Powstańcze kamery (1994)
C................a • 2015-08-02, 8:36
Powstanie Warszawskie oczami operatorów i fotoreporterów, którzy towarzyszyli powstańcom.

Prof. Witold Kieżun o kryzysie cywilizacji zachodniej
C................a • 2015-07-31, 12:58
O islamizacji Europy, konsumpcyjnym sposobie życia, współczesnej młodzieży której brak samodyscypliny, tragicznym poziomie polskiego szkolnictwa oraz ignorancji Amerykanów uważających Polaków za sprawców Holokaustu. A także o Powstaniu Warszawskim, patriotyzmie i ideałach.



Kopia zapasowa filmiku:
ukryta treść



Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów