#prawo
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów.
Niestety sytaucja związana z brakiem reklam nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany Link do Zrzutki
Komisja Europejska przedstawiła propozycje przepisów, potem wzięli się za nie europosłowie. Oczywiście to sprawiło, że do europosłów zwróciły się dwie grupy zainteresowane reformą - organizacje pozarządowe broniące prywatności, ale również przedsiębiorcy, którzy chcieliby jak najswobodniej przetwarzać nasze dane, najlepiej nie pytając nas o zgodę.
Prace nad dyrektywą zostały ochrzczone przez Fundację Panoptykon mianem Wielkiej Reformy Prywatności, co wiąże się zarówno ze znaczeniem, jak i rozmachem prowadzonych prac.Interes ważniejszy niż prywatność.Jednym z efektów prowadzonych prac jest sprawozdanie Jana Philippa Albrechta, niemieckiego europosła z grupy Zielonych. Jutro tym dokumentem zajmie się komisja LIBE odpowiedzialna za wolności obywatelskie, sprawiedliwość i sprawy wewnętrzne. Kopię znajdziecie pod tym tekstem.
Niemiecki europoseł starał się pogodzić różne interesy - to widać. Niestety w zgłoszonych przez niego poprawkach znalazła się najbardziej kontrowersyjna koncepcja uzasadnionego interesu (ang. legitimate interest) administratora danych.
Koncepcja ta ma pozwolić firmom na przetwarzanie danych osobowych nawet bez pozwolenia czy konieczności zmieniania umowy, jeśli istnieje "uzasadniony interes". Proponowane przepisy mówią, co prawda, że takie przetwarzanie ma zachodzić w wyjątkowych przypadkach, a ludzie powinni być o nim informowani i powinni mieć możliwość wniesienia sprzeciwu. Niezależnie od tego powstaje coś, co grozi poważnie naszej kontroli nad własnymi danymi.Blisko "Instragrama na sterydach".Proponowany tekst wymienia pięć sytuacji, do których może się odnosić "uzasadniony interes" administratora danych. Znalazł się wśród nich bezpośredni marketing związany z własnymi produktami. To istny prezent dla firm.Jest w tym coś pocieszającego i przerażającego zarazem. Organizacja European Digital Rights zauważyła, że obecna propozycja wyklucza scenariusz zwany "Instagramem na sterydach". Prawdopodobnie pamiętacie zamieszanie, jakie wybuchło wokół zmiany polityki Instragrama, gdy pojawiły się obawy, że firma będzie mogła sprzedawać zdjęcia użytkowników bez pozwolenia. Trudno w to uwierzyć, ale część europarlamentarzystów chciałaby, aby w podobnych sytuacjach firma taka, jak Instagram, po prostu mogła korzystać z danych użytkowników, nie zmieniając nawet swojej polityki i nie pytając nikogo o zgodę. Wielu lobbystów tak rozumie "uzasadniony interes" i w toku prac nad Wielką Reformą Prywatności nadal będą oni dążyć do takiego modelu, nawet jeśli obecnie "Instagram na sterydach" wydaje się odległy. Oczywiście zapisy o "uzasadnionym interesie" to nie wszystko. Trzeba przyznać, że proponowane zapisy mają pewne zalety. Przykładowo proponuje się ograniczenie możliwości udostępniania władzom innych państw danych zbieranych na potrzeby komercyjne.
Ustalono też, że przetwarzanie danych może dotyczyć nie tylko osób możliwych do zidentyfikowania, ale także każdego, kogo da się wyodrębnić z pewnej grupy. To ma znaczenie dla przetwarzania danych w internecie.
Pomiędzy zapisami "dobrymi" i "niebezpiecznymi" są również takie, które po prostu trudno zrozumieć. Chodzi m.in. o pojęcie "danych anonimowych", na którą uparła się część europosłów. Umieszczanie takiej definicji w dyrektywie o ochronie danych może być po prosty mylące, a z pewnością jest zbędne.Przedstawiciele organizacji pozarządowych, takich jak European Digital Rights i Fundacja Panoptykon, przyznają jedno - wiele propozycji Albrechta stanowi ulepszenia propozycji już zgłoszonych przez lobbystów i niektórych parlamentarzystów. Osiągnięto pewien kompromis, ale niestety na obecnym etapie może on zostać potraktowany jako pozycja wyjściowa do tworzenia prawa będącego raczej kompromitacją niż kompromisem.
źródło:di.com.pl
Zaznaczę od razu, że nie posiadałem jeszcze dowodu osobistego, jednak sądziłem, że paszport zawiera potrzebne dane do ustalenia pełnoletności. I tu klops.
Ekspedientka stwierdziła, że "paszport nie jest dokumentem stwierdzającym (potwierdzającym) pełnoletność", więc piwa mi sprzedać nie może. Na pytanie, czy pesel / data urodzenia i zdjęcie nie wystarczają, stwierdziła, że przepisy nie pozwalają jej sprzedawać alkoholu bez okazania dokumentu tożsamości. Jedynym dokumentem, jaki ten sklep "honorował", był dowód osobisty. Odpuściłem sobie, bo jak wiadomo z biurokracją rzadko kto wygrywa.
Miałem w ten weekend trochę czasu, więc z nudów napisałem do MSWiA z pytaniem, jaki dokument potwierdza tożsamość. Dzisiaj otrzymałem odpowiedź:
Szanowny Panie,
W odpowiedzi na e-mail z dnia 15 grudnia 2012 r. uprzejmie informuję co następuje.
Zgodnie z art. 1 ust. 3 pkt 1 ustawy z dnia 10 kwietnia 1974 r. o ewidencji ludności i dowodach osobistych (Dz. U. 2006 r. Nr 139 poz. 993) dowód osobisty jest dokumentem stwierdzającym tożsamość osoby. Ponadto art. 4 ustawy z dnia 13 lipca 2006 r. o dokumentach paszportowych (Dz. U. 2006 r. Nr 143 poz. 1027) stwierdza, że dokument paszportowy uprawnia do przekraczania granicy i pobytu za granicą oraz poświadcza obywatelstwo polskie, a także tożsamość osoby w nim wskazanej, w zakresie danych, jakie ten dokument zawiera. Jak wynika z przytoczonych przepisów w polskim systemie prawnym istnieją dwa dokumenty potwierdzające tożsamość osoby i są to zarówno dowód osobisty jak i paszport."
Zaopatrzony w ten e-mail, a także ustawę o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (Artykuł 15, podpunkt 2:
W przypadku wątpliwości co do pełnoletniości nabywcy sprzedający lub podający napoje alkoholowe uprawniony jest do zażądania okazania dokumentu stwierdzającego wiek nabywcy.
paszport więc takowe dane posiada), wybieram się jutro do tego samego sklepu. Jestem ciekawy, jak zareagują na takie informacje. Mam nadzieję, że to będzie ostatni raz, jak będą próbowali wychujać klientów. Na koniec jeszcze dodam klasyczny komixx, który opisuje taką absurdalną sytuację:
Pozdro dla logicznie myślących. I wesołych świąt
Brawo dla ciebie ośle... Bo jakaś pani nie chciała ci czegoś sprzedać to postanowiłeś w ramach fochnięcia się stać kolejnym debilem który widzi w tych komunistycznych regulacjach coś dobrego...
Ten temat idealnie pokazuje jak jeszcze mało dorosły jesteś by maczać mordę w alkoholu...
A ty właśnie wykazałeś się swoją dorosłością nazywając mnie po przeczytaniu jednego postu osłem. Prawo jest chyba po coś ustanowione, nie? To dlaczego ja mam je przestrzegać, a taki sklep ma je w dupie?
Angielski na poziomie IELTS band score 5
sadystyczne bo teraz fejsbuk rucha w dupę wszystkich którzy za dużo informacji udostępnili o swoim nędznym "rzyciu"
PS: facobook to żydowsko-masońsko-czeski spisek!
Okazało się również, iż Waśniewska ... para się czarną magią. Wystrugała z drewna magicznego fiuta i straszyła nim ukrywającego ją kochanka... Tak w każdym razie podaje opiniotwórczy periodyk "Super Express" oraz nie mniej lubiany i szanowany serwis Pudelek.pl.
W jakim my kurwa kraju żyjemy
"Chiny to dyktatorskie zło, wyzysk biednych i brak poszanowania praw człowieka!"
To znany wszystkim mit powtarzany przez wielu polityków każdego głupawego kraju który źle czuje się(co nie jest samow sobie złe) z Chińską siłą i próbuje ją jakoś zdyskredytować.
A jak się niestety(lub stety) po raz kolejny okazuje Chiny są bardziej wolnościowe od większości demokratycznych krajów naszej umierającej Europy.
Prowincja Zhejiang. Budowa jednej z wielu dróg łączących wiele miast tego azjatyckiego kraju. Nic by nie było w tym ciekawego gdyby nie jeden pan, jego papierek...
... i dość ciekawa, jak na europejskie standardy, reakcja lokalnych władz.
Gdy wcześniej wspomniana budowa doszła do punktu w którym wypadałoby wyburzyć parę budynków by móc dalej ją poprowadzić jeden z mieszkańców pewnego budynku postanowił, że nie chce wynosić się ze swojej własności. Okazanie prawa własności do części budynku rozpoczęło negocjacje które nie zadowoliły mieszkańca i nie doprowadziły do żadnego porozumienia.
Efekt? Wyburzona została część z której inni mieszkańcy zgodzili się wynieść do innych zaproponowanych mieszkań lub otrzymali zapłatę wraz z nową ziemią na nowy dom.
I tak oto możemy podziwiać kawałek domku wyrastającego z nowej, jeszcze nie otwartej, drogi.
Więc podsumowując i powtarzając początkowe słowa, wychodzi na to że ten zły kraj Chiński zna się lepiej na poszanowaniu prawa do własności swoich obywateli niż jego europejscy koledzy i w żaden sposób swojej rzekomej despotycznej dyktatury nie wykorzystał by wywalić tego pana.
Zdjęcia ze środka(w źródle naturalnie) jak i cała ta sytuacja także nie wskazują by ten pan jakoś był powiązany z partią i miał wpływy.
A może to jednak tylko jakieś chińskie pijarowskie zagranie?
Źródło: *click!*
Parę słów wyjaśnienia:
Wiem że odezwą się głosy mówiące o tym że po przeszkadza ogółowi. Ale pierdolić je. Faszyzmem jest odbieranie komuś czegoś bo większość tego chce. Jestem całkowicie anty-demokratyczny i to chyba normalne że uważam "ogół" za niemający nic do powiedzenia nt. jednostki.
Wiem też że odezwą się głosy w jak debilną sytuację się ten człowiek wpakował, ale jako wyznawca zasady chcącemu nie dzieje się krzywda to także mało mnie interesuje.
Co w tym sadystycznego? Uznajmy że ten budynek został sadystycznie potraktowany. Wiem... Słabe...
Przecz z niemieckim !
[ Komentarz dodany przez: marnotrawna: 2012-11-22, 06:17 ]
Drugi to dubel sadistic.pl/kuchnie-europy-handel-jedzeniem-w-unii-vt150559.htm
Parę dni temu był wykład z prawa. Mówione było o stosunkach cywilno-prawnych między osobami. Wykładowca rzucił autentycznym przykładem z własnej praktyki.
Parę dobrych lat temu w Stoczni Gdańskiej, jak ta jeszcze budowała statki, pracowała sprzątaczka. Myła okna na statkach. Okna dość specyficzne bo owalne, na dodatek całkiem małe i długi parapet. Trzeba się od pasa mocno wychylić, żeby sięgnąć szyby.
No i ta sprzątaczka tak wyciągnięta myje te szyby. Niestety myła je tak, że w ciążę zaszła i nie do końca wiedziała z kim. Sprawę zatem skierowała do sądu (bo tu chodzi o alimenty oczywiście)
Sąd mógł to rozpatrzeć w dwojaki sposób. Pierwszy - wypadek przy pracy. Ale to odpadało, bo w tym momencie dostałaby jedynie odszkodowanie, a nie comiesięczne alimenty. Sąd zatem załatwił sprawę w inny sposób - uznał ojcostwo Stoczni Gdańskiej!
Warto dodać, że wtedy jeszcze były stare dokumenty, w których wpisywane był dane ojca. I co mu wpisać? Ojciec zbiorowy? Stocznia Gdańska im. Lenina?
Jak omijają prawo w Dziurowie:
W starożytności budowano labirynt, żeby zamknąć w nim potwora lub ukryć skarby. A w Dziurowie wykorzystali go, by ominąć prawo. Wydłużyli odległość od szkoły do sklepu i dostali zgodę na sprzedaż alkoholu.
Dziurów to wieś w gminie Brody w powiecie starachowickim. Są tam trzy sklepy. Ten przy ul. Spokojnej 1 budzi największe emocje miejscowych, ale też spore zainteresowanie przybyszów.
Naprzeciw jedynego z wejść jest płotek z furtką, na której widnieje tabliczka "Przejście dla obsługi sklepu". Kilka metrów dalej są kolejne z napisami "Wejście do sklepu" i "art. Monopolowe Wejście Zapraszamy". Drogę do tych właściwych wejść wskazują strzałki na czterech równolegle ustawionych płotkach. Kto wyruszy spod wejścia "dla obsługi sklepu" i chce dotrzeć do tego prawidłowego musi trzy razy skręcić w prawo, raz w lewo i trzy razy zawrócić. W sumie ma do pokonania w tym małym labiryncie dodatkowo około 50 metrów.
Jednego z klientów przyłapaliśmy, jak wykorzystał otwartą furtkę "dla obsługi" i labirynt ominął. - Było otwarte, to poszedłem tędy. Będzie zamknięte, to pójdę dookoła - tłumaczył się.
Zaraz po tym sprzedawczyni furtkę zamknęła. O labiryncie nie chciała rozmawiać. Rzuciła tylko, że furtka była otwarta, bo odbierała towar, a dostawca nie będzie przecież chodził w kółko.
- Głupota ludzka - stwierdziła kobieta, która z zakupami krążyła już wśród płotków. I zapowiedziała, że jeśli nawet ten labirynt będzie dłuższy, to też będzie tu przychodzić, bo to "najprzyjemniejszy sklep w okolicy". Zadowolona z zakupów klientka zdradziła też, że za tym skomplikowanym wejściem stoi konkurencja i jedna mieszkanka, która skargi wszędzie rozsyła, że za blisko szkoły wódkę i wino sprzedają.
Sklep i szkołę dzieliło kiedyś ponad 100 metrów, ale szkoła została rozbudowana, odległość się znacznie zmniejszyła i powstał problem.
W gminie Brody radni zdecydowali, że punkty sprzedaży alkoholu "nie mogą być usytuowane w odległości mniejszej niż 100 m od szkół, kościołów, dworców autobusowych i kolejowych".
Gminna Spółdzielnia w Brodach, która w ubiegłym roku wykupiła i wyremontowała sklep w Dziurowie, nie dostała więc pozwolenia na sprzedaż mocnych trunków.
Pomiar odległości wykazał, że sklep jest od szkoły około 50 m. - Wtedy wpadliśmy na pomysł z tym płotkiem, zmierzyli ponownie odległość i wyszło 108 m - mówi Teresa Bilska, główna księgowa GS.
I zwraca uwagę, że w sąsiedniej gminie Pawłów alkohol można sprzedawać 50 m od szkoły.
Dlaczego w Brodach musi być 100 m? - Tak mówi uchwała rady gminy - odpowiada wójt Brodów Andrzej Przygoda. Dodaje, że były problemy z tym, jak tę odległość mierzyć, bo żadna ustawa tego nie określa. Najpierw czyniono to w linii prostej, a teraz przyjęto za sądowym orzecznictwem, że ma to być "najbliższa droga ciągiem komunikacyjnym".
Odległość sklepu od szkoły w Dziurowie zmierzono już tym drugim sposobem. Problemy się jednak nie skończyły. - Bez przerwy są skargi - mówi wójt Przygoda. I na dowód pokazuje, że nie tylko anonimowe.
Wynika z nich, że bardziej od alkoholu blisko szkoły niektórym przeszkadza teraz ten labirynt. "Nie można młodym osobom dopiero co zaczynającym naukę od razu pokazywać sposobu na omijanie przepisów" - napisał do gminy przewodniczący rady rodziców szkoły w Dziurowie.
Źródło
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Wiem o czym mówisz, ale ja się trzymam prawego nawet, jak w chujowym stanie. Raz uniknąłem poważnego wypadku dzięki temu.
Ten raz, który najbardziej pamiętam, to jak wymuszacz, kutas jadący w przeciwnym kierunku ni z tego ni z owego zepchnął dostawczakiem pojazd z lewego pasa do jazdy w przeciwnym kierunku na pas lewy do jazdy w kierunku, w którym się poruszałem. Gdybym był na tym pasie, to by doszło do czołowego zderzenia przy prędkościach 80-90 km/h (podniesione ograniczenie). Byłoby bardzo kiepsko.
Oczywiście często są oddzielone jezdnie, pasem zieleni, albo barierką, ale nawet wtedy nie oznacza to, że z naprzeciwka nic nam nie grozi. Lepiej być dalej tych, którzy poruszają się w przeciwnym kierunku.
Brawo błaźnie. Jakbyś nie zwrócił uwagi, to ten pseudokierowca tłumaczył, że podjechał mu inny pojazd i mrugnął, żeby zjechał, ale ten tego nie zrobił, bo gdzieś tam sobie zobaczył inny pojazd. Co ciekawe, ten samochód co mu mrugał jakoś nie miał problemu ze zmianą pasa i wyprzedzeniem z prawej strony. Ten tłumok jednak miał.
Zresztą, karać należy w takich wypadkach dla samej zasady, a nie, że chłop se będzie jechać, dopóki mu ktoś nie mrugnie.
To zresztą pokazuje, że bardzo mało przejechałeś, bo ja nie raz jak mrugałem, to spotykałem się z takimi reakcjami:
- Wyprostowany środkowy palec.
- Ostre wdepnięcie po heblach.
- Zero reakcji, a przy próbie wyprzedzenia z prawej strony, przyspieszenie, zablokowanie mnie na prawym pasie, gdy chcę wyprzedzić wolniej jadący pojazd i znowu jazda z wkurwiającą prędkością, kiedy jestem za nim na lewym pasie.
- Włącznie przeciwmgłowego światła tylnego.
I owszem, wielu ludzi zjeżdża. Ale spotkałem miliard kretynów, którzy robią tak, jak napisałem. Dla nich nie ma lepszej nauczki, niż kilka stówek w plecy. Na niektórych nic innego nie podziała.
Spotykam wielu kierowców, którzy sobie jadą tym lewym pasem, ale jak dojeżdżam, to nawet zamrugać nie muszę, a oni puszczają, zjeżdżają na ten prawy. Spotykam wielu takich, którym się zapomni i wtedy mrugnięcie pomaga.
A ten idiota na filmiku wiedział, którym pasem się porusza i wiedział, że to chamskie i że tak nie wolno. W dupie to miał. Dostał mandat i od razu zaczął skomleć, zamiast przyjąć karę jak mężczyzna. Tfu!
Czepiajmy się policji, kiedy im się to należy. Kiedy siedzą na tylko w teorii zabudowanym obszarze z suszarką w krzakach, a w praktyce droga prosta, w lesie, bez żadnych obiektów i skrzyżowań. Czepiajmy się, kiedy podpuszczają jadąc nieoznakowanym, a potem cię łapią, nie reagując na inne wykroczenia. Można się czepiać policji za ich działania niezwiązane z kompetencjami drogówki.
W tym jednak wypadku panowie policjanci zachowali się jak najbardziej prawidłowo i z chęcią bym im browar postawił za prawidłowo wykonaną czynność służbową.
Nic mnie tak nie wkurwia, jak lewopasowe zawalidrogi, ludzie jadący z komórką przy uchu, drogowe cwaniaki jadące w niewłaściwym kierunku z danego pasa, śmierdzące, leniwe skurwysyny nieużywające kierunkowskazów czy kutasy blokujące skrzyżowania. Każdy mandat dla takich skurwysynów będę popierał. Takie zachowania to są zwyczajne nawyki wynikające z braku wychowania, braku kultury i wrodzonego skurwysyństwa. Tępić takich buraków.