18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (7) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 14:02
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Koniec jazdy - teraz popularne

#psychika

Doktorat
R................Q • 2012-11-21, 23:02
- I jaki jest temat twojej pracy doktorskiej?
- Uczciwość, godność i wielkoduszność jako patologia psychiki współczesnego człowieka.

Rysunki seryjnych morderców
Louve • 2012-08-16, 14:12
Malunki i rysunki seryjnych morderców, okraszone garstką informacji.







1 i 2 - John Wayn Gacy, morderca i gwałciciel, jego ofiarami stało się w sumie 33 mężczyzn i chłopców. Ciekawostka - Gacy charytatywnie występował w szpitalach jako klaun i miał też kilka wystaw swojej "sztuki".







3 i 4 - Charles Manson. Jego, to chyba wszyscy Sadyści znają, a jeśli nie, to won się doedukować. Ciekawostka - tatuażnął sobie na czole swastykę, uzdolniony muzycznie i uznawany za jednego z lepszych artystów wśród seryjnych morderców.





5 - Charles Ng. Torturował, gwałcił i zamordował około 25 osób. Ciekawostka - jego rozprawa była najdroższą rozprawą w historii Kalifornii, oscylowała wokół $20 milionów.

Reszta w komentarzach.
Zbieractwo (choroba)
S................l • 2012-08-06, 1:06
Zbieractwo - co to?

Patologiczne zbieractwo to nabywanie, zbieranie, gromadzenie oraz trudności z pozbywaniem się rzeczy nieużytecznych lub o małej wartości, o ile tego typu aktywność jest nasilona tak, że powoduje obniżenie poziomu funkcjonowania społecznego lub jego całkowitą dezorganizację.

Typowe jest ograniczenie przestrzeni życiowej własnej lub innych osób przez zebrane przedmioty oraz uniemożliwienie korzystania z mieszkania w sposób zgodny z przeznaczeniem. Często do pojęcia patologicznego zbieractwa włącza się też trudności w podejmowaniu decyzji, perfekcjonizm i izolowanie się społeczne.

Częstość występowania patologicznego zbieractwa w populacji ogólnej nie jest znana – badania na ten temat są odosobnione. W przeprowadzonym w 2001r. badaniu epidemiologicznym dotyczącym mieszkańców amerykańskiego stanu Massachusetts stwierdzono występowanie tego zaburzenia u 2,6 % populacji.

Istnieje też pojęcie „zespół Diogenesa”. Charakteryzuje się on, oprócz patologicznego zbieractwa, skrajnym zaniedbaniem higieny osobistej i nieprzestrzeganiem nawet podstawowych zasad sanitarnych w mieszkaniu. Ma on występować rzadziej niż samo zbieractwo, w badaniu z 1975r, oceniono jego występowanie na 0,05% populacji osób powyżej 60 roku życia (praca opublikowana w Lancecie, patrz piśmiennictwo).

Przyczyny

Termin patologiczne zbieractwo oraz zespół Diogenesa nie są terminami jednoznacznymi. Nie oznaczają bowiem jakiegoś jednego schorzenia, ale mówią o występującym w absurdalnym nasileniu pewnego rodzaju zachowaniu. Podłożem takiej aktywności (chorobliwego zbieractwa lub zbieractwa połączonego ze skrajnym zaniedbaniem) mogą być różne schorzenia, a w szczególności: zespół obsesyjno-kompulsywny (nerwica natręctw), schizofrenia, inne choroby mózgu, zwłaszcza otępienie. Bardzo istotną rolę odgrywa też typ osobowości, czyli charakter jaki chora osoba miała już w okresie przedchorobowym. Często jest to osobowość anankastyczna albo lękowa.

Choroby, które mogą być podłożem patologicznego zbieractwa:

Zaburzenie obsesyjno-kompulsywne (nerwica natręctw). Zbieractwo jest jednym z częstszych objawów kompulsywnych i występuje aż u 18% chorych na nerwicę natręctw. Wtedy, niemal, zawsze, patologicznemu zbieractwu towarzyszą inne objawy natrętne jak potrzeba symetrii, sprawdzania i leczenia, obawy przed zabrudzeniem i obsesyjne myśli o treści religijnej.

Otępienie lub innego rodzaju organiczne uszkodzenie mózgu, zwłaszcza płatów czołowych. W takim wypadku zbieractwo może wynikać z niezrozumienia właściwej wartości rzeczy oraz społecznych skutków swojego postępowania.

Choroba psychiczna, np. schizofrenia. Zbieranie nie musi wtedy mieć charakteru natrętnego (czyli być czynnością przymusową, kompulsją), ale może wynikać z treści urojeń lub halucynacji. Chory zgodnie ze swoimi urojeniami może uważać, że gromadzenie przedmiotów jest niezbędne, na przykład ma charakter symboliczny albo jest ważną misją.
Zachowania typu zbieractwa mają charakter przewlekły. Ich natężenie może jednak zmieniać się w zależności od aktualnego poziomu lęku, napięcia psychicznego i sprawności intelektualnej. Stąd może nasilać się sytuacji stresu, zwłaszcza związanego z poczuciem utraty bezpieczeństwa. W tym sensie może stanowić reakcję (i mechanizm obronny) w sytuacji śmierci osoby bliskiej, choroby, przejścia na emeryturę, zmniejszenia możliwości poznawczych.

Leczenie

Patologiczne zbieractwo nie powinno być postrzegane jako dziwactwo, ale, przynajmniej w wielu wypadkach, jako zachowanie chorobowe, którego przyczyny powinny być uściślone w czasie dokładnej diagnostyki. Z reguły lepszym miejscem do przeprowadzenia takich badań jest szpital niż poradnia. Osoby z patologicznym zbieractwem są często niesamodzielne a ponadto ich zachowania mogą zagrażać bezpieczeństwu sanitarnemu. Stąd, o ile nie wyrażają zgody na pobyt diagnostyczny i leczniczy w szpitalu, mogą zaistnieć, w ich przypadku, wskazania do kierowania ich do szpitala psychiatrycznego wbrew woli w trybie przewidzianym przez Ustawę o ochronie zdrowia psychicznego. Pobyt w szpitalu może uściślić rozpoznanie, należy się jednak spodziewać, że samo leczenie będzie trudne. Jego efekty będą silnie zależeć od podstawowej choroby (np. leczenie może być wyraźnie skuteczniejsze u osoby ze schizofrenią niż otępieniem) i od współpracy chorej osoby z lekarzem w czasie dłużej trwającego leczenia.

opr. Stanisław Porczyk, specjalista psychiatra









Spuścizna
_................_ • 2012-06-12, 1:10
Czy wy też macie czasem wrażenie że świat otaczający was, to tylko dzieło waszej chorej psychiki?
Mieliście może kiedyś wymyślonych przyjaciół, dzieci, a być może sami jesteście takimi tworami cudzej wyobraźni.

A czy wy dostaliście coś po swoich przodkach (choroby weneryczne, oraz części lub całe zwłoki się nie liczą)?
Deprawacja sensoryczna
Xenomorph08 • 2012-04-07, 18:23
Może i nie sadystyczne, ale to dział dokumentalne więc żeby nie zaśmiecać poczekalni wrzucam tutaj.

CO, GDZIE I JAK?

Deprawacja sensoryczna to nic innego jak pozbawienie mózgu wszelkich bodźców z zewnątrz – wzrokowych , słuchowych, dotykowych, smakowych i zapachowych. Może on być pozbawiony uczucia temperatury i grawitacji przez zaurzeie w cieczy. Zostajesz tylko Ty i Twój mózg. Poprzez odizolowanie mózgu od świata zewnętrznego (wraz z wydłużaniem okresu izolacji) zaczyna on tworzyć „własne bodźce” – halucynacje. O ile krótkotrwała deprawacja sensoryczna działa relaksująco, to zbyt długa może prowadzić do depresji i zachowań aspołecznych.

BADANIA

Badania nad deprawacją sensoryczną rozpoczął kanadyjczyk Donald Hebb. Ale jako pierwszy zainteresował się tym zjawiskiem badacz hipnozy S. Ferenczi. W latach 60 badania przeprowadzano w zbiornikach izolacyjnych wymyślonych w 1954 roku przez Johna C. Lilly’ego.
Donald Hebb przeprowadził w 1949 roku (oczywiście na studentach) eksperyment nazwany ARTICHOKE (karczoch), polegający na tym, że przez 8 godzin dziennie nic nie robili. Leżeli w wygodnych łóżkach z oczyma przysłoniętymi półprzezroczystymi okularami (przepuszczały światło, lecz uniemożliwiały spostrzeganie kształtów) z przymocowanymi na rękach specjalnymi cylindrami (badany mógł poruszać ręką, lecz nie doznawał żadnych dotykowych wrażeń), z założonymi na uszy słuchawkami, w których stale było słychać brzęczenie. Warunki eksperymentu zezwalały jedynie na spożycie posiłku i wyjście do toalety. Tylko niewielu studentów mogło wytrzymać taką monotonię przez więcej niż dwa lub trzy dni. Górna granica wyniosła sześć dni. Badani chętnie słuchali czegokolwiek, co przerywało tę monotonną sytuację - nawet dziecięcego gaworzenia, którego unikaliby w normalnych warunkach. W końcu odczuwali nieodpartą chęć patrzenia, słyszenia, normalnej aktywności. Skarżyli się na niemożność logicznego myślenia, byli mniej sprawni w rozwiązywaniu prostych zadań i pojawiały się u nich omamy. Jeden widział szeregi żółtych ludzików w czarnych czapkach, inni maszerujące wiewiórki z workami na plecach lub prehistoryczne zwierzęta w dżungli. Sceny te opisywali jako podobne do filmów rysunkowych. Występowały również omamy czuciowe. Odczuwali np. jakby mieli dwa ciała, czuli oddzielanie się głowy od reszty ciała. Niektórzy badani podawali, że mieli wrażenie, iż ich umysł odłącza się od ciała i mogą obserwować samych siebie leżących nieruchomo na łóżku. Eksperyment Hebba uważany jest w tej dziedzinie za pionierski. Wiele ośrodków naukowych, zwłaszcza w Kanadzie i USA, podjęło później badania nad deprywacją sensoryczną. Miały one ogromne znaczenie praktyczne. Po zakończeniu doświadczeń uczestniczący w nich studenci przez wiele dni, a nawet tygodni nie mogli dojść do siebie. Ich losami zainteresowała się prasa. Na naukowców posypały się gromy, a służby wywiadowcze (przynajmniej oficjalnie) wycofały się z tych badań.
Szczególne zainteresowanie problematyką izolacji przejawia kosmonautyka. Powodzenie długotrwałych lotów kosmicznych z załogą ludzką w dużej mierze uzależnione jest od wyeliminowania deprywacji sensorycznej.
Najbardziej wyrafinowane badania nad deprywacją sensoryczną zapoczątkowano w Veterans Administration Hospital of Oklahoma City. Ograniczano w nich wszystkie rodzaje bodźców zmysłowych. Osoby badane, nagie, zaopatrzone tylko w maskę tlenową, zanurzone były w wodnym roztworze soli fizjologicznej o takim stężeniu, że całe ciało człowieka utrzymywało się tuż pod powierzchnią. Temperatura wody odpowiadała temperaturze ciała. Basen znajdował się w ciemności. Eksperymentator noktowizyjnie (w paśmie promieniowania podczerwonego) kontrolował zachowania uczestników eksperymentu. Taka sytuacja redukowała praktycznie do minimum nie tylko bodźce wzrokowe, słuchowe i dotykowe, ale także odczucia ciężaru i położenia przestrzennego własnego ciała. Poddający się eksperymentowi już po kilkudziesięciu minutach doznawali licznych halucynacji wzrokowych i słuchowych, mieli zaburzoną zdolność myślenia logicznego, tracili poczucie czasu i położenia własnego ciała. Przeżywali silny lęk, stopniowo pojawiały się u nich mimowolne skurcze i drgawki mięśniowe. W miarę upływu czasu coraz trudniej oddychali, a funkcje poszczególnych narządów wewnętrznych rozregulowywały się. Żaden z badanych nie był w stanie wytrzymać w takiej sytuacji dłużej niż 6 godzin. Po zakończeniu badania przez kilkanaście minut widzieli wszystko dwuwymiarowo, a poziom ich logicznego myślenia był znacznie obniżony.
Od dwudziestu paru lat prowadzi się badania kosmonautów w warunkach lotów orbitalnych. Stwierdzono, że deprywacja doznań grawitacyjnych, a także ograniczenie innych bodźców wywołuje u kosmonautów szereg efektów. Na przykład w czasie orbitowania Jegorowa i Fieokistowa jednemu z nich wydawało się, że znajduje się głową w dół, drugiemu, że głową w górę. Kiedy Jegorow siedząc w fotelu zamykał oczy, od razu doznawał uczucia obrotu do tyłu. Gdy tylko otwierał oczy, iluzja znikała.
Amerykański kosmonauta Grissom, odbywający lot w ramach programu “Merkury”, doznał w nieważkości zawrotów głowy. Wnętrze kabiny zaczęło mu wirować przed oczami z dużą szybkością, a on sam miał uczucie spadania w otchłań bez dna. Ponadto szybko rozwinęły się u niego symptomy “choroby morskiej”.
W przeważającej liczbie przypadków iluzje u kosmonautów przebywających w nieważkości dotyczą uczucia spadania lub zawieszenia głową w dół. Niekiedy doznania takie miały skrajnie silne natężenie. Towarzyszyły im: przerażenie, krzyki i bezładne miotanie się po kabinie. Jeden z kosmonautów opisuje swoje doznania:
(...) Przed startem byłem spokojny, mogłem spokojnie rozmawiać. Od pierwszych sekund nieważkości poczułem, że spadam w dół. Wydawało się, że wszystko wokół się wali. Ściany kabiny, grożąc zgnieceniem, zbliżały się do mnie. Następnie zaczęły się wydłużać, uciekając na wielką odległość. Ogarnęło mnie skrajne przerażenie. Nie rozumiałem, co wokół się dzieje. Nagle poczułem, jakby coś uderzyło mnie w głowę. Moje ciało z olbrzymią szybkością zaczęło krążyć po kabinie. Nie mogłem się niczego uchwycić. Obraz kabiny migotał i wirował. Cały czas oczekiwałem straszliwego uderzenia w ciało na skutek upadku. Gdy później oglądałem na taśmie filmowej samego siebie, widziałem przerażenie na swojej twarzy, podczas gdy ciało nieruchomo wisiało w kabinie.
Dezorientacji przestrzennej może doznać każdy, chodząc w gęstej mgle. Lotnicy znają uczucie utraty orientacji co do położenia statku powietrznego względem Ziemi podczas lotów bez jej widoczności. Sam przeżywałem to zjawisko, wykonując szybowcowe loty w chmurach. Miałem np. wyraźne uczucie krążenia w lewo, podczas gdy przyrządy wskazywały na obrót w przeciwnym kierunku. Wylatując z chmury każdorazowo stwierdzałem, że to przyrządy miały rację, a nie mój błędnik. Piloci samolotowi w trakcie długotrwałych nocnych lotów tracą często poczucie położenia własnego ciała względem ziemi i za punkt odniesienia przyjmują kabinę. Wydaje im się, że lecą prawidłowo, gdy w rzeczywistości lot odbywa się głową w dół. Nie reagują na wskazania przyrządów, co może się zakończyć katastrofą.
Deprawacji sensorycznej doświadczali także żołnierze w Wietnamie. Kiedy lecąc śmigłowcem zasypiali, a jedynym dźwiękiem jaki słyszeli były uderzenia śmigieł wpadali w stan podobny do stanu hipnozy.
Osobiście zauważyłem i przeżyłem, że coś takiego jest możliwe podczas słuchania Death metalu – utwory z podwójną stopą, włączone na max w słuchawkach, leżąc nieruchomo w ciemnym pokoju.


eksperyment ARTICHOKE

KOMORA

W 1954 r. skonstruował specjalny zbiornik, wypełniany ciepłą wodą. Ponieważ miała ona temperaturę ludzkiego ciała, uczestnik eksperymentu doświadczał wrażenia unoszenia w pustce. Wrażenie odcięcia od świata nie było jednak pełne – poddawane deprywacji osoby musiały nosić maskę do oddychania pod wodą (nieustanne syczenie i bulgotanie przepływającego przez nią powietrza zakłócało ciszę), a w ich ciało wrzynały się paski uprzęży, zapobiegającej opadnięciu na dno zbiornika.
Lilly chciał sprawdzić, czy odcięcie mózgu od wszelkich bodźców zewnętrznych spowoduje jego „wyłączenie”. Taką tezę głosili zwolennicy behawiorystycznego nurtu w ówczesnej psychologii. Okazało się jednak, że ludzki umysł może funkcjonować w sensorycznej próżni – tyle że niezbyt sprawnie. Uczestniczący w doświadczeniach ochotnicy opowiadali o poczuciu nierzeczywistości i przerażającej utracie samoświadomości. Nie wiedzieli, gdzie są, kim są i co się z nimi dzieje. Nie mogli się skoncentrować, a u niektórych dochodziło nawet do zaburzeń psychicznych, które utrzymywały się tygodniami (podobnie jak u studentów z projektu ARTICHOKE). Nikt nie wytrzymał w zbiorniku dłużej niż trzy godziny.
Ile było w tym naukowej prawdy? Nie wiadomo. Lilly założył firmę, która pierwsza zaczęła produkować komercyjne zbiorniki do deprywacji, reklamowane jako znakomity sposób na relaks. „Późniejsze badania nie potwierdziły występowania dramatycznych zmian w stanie świadomości” – pisze prof. Andrzej Kokoszka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w książce „States of Consciousness”. Długotrwała deprywacja sensoryczna z pewnością prowadzi do problemów z koncentracją, a te z kolei wywołują dalsze objawy, takie jak zanik logicznego myślenia, zaburzenie poczucia czasu i większa skłonność do fantazjowania czy „snów na jawie”.


Zdjęcia przykładowych komór do deprawacji.

DLACZEGO?

Co się dzieje z mózgiem odciętym od dopływu bodźców? W normalnych warunkach jest on cały czas zajęty filtrowaniem informacji. W czasie jednej sekundy wszystkie receptory znajdujące się w naszym ciele odbierają gigantyczną ilość danych – sięgającą być może nawet ekwiwalentu 100 miliardów bitów (czyli ok. 2650 egzemplarzy Biblii Tysiąclecia!). Jednak ludzka świadomość może poradzić sobie ze strumieniem danych rzędu zaledwie stu bitów na sekundę – uważa prof. Andrzej Wróbel, neurofizjolog z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN.
„Dlatego umieszczenie człowieka w komorze deprywacyjnej i odcięcie go od zalewu bodźców wprawia mózg w stan szoku. Nie wie, czym ma się zająć” – mówi dr Mariusz Makowski, psycholog z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Jego zdaniem mózg reaguje wówczas jak ryba wyciągnięta z wody. Z początku zachowuje się tak, jakby nic się nie stało, ale napotyka próżnię. Wówczas zaczyna sam sobie wytwarzać różne symulacje tego, co powinno do niego docierać. Dlatego osoby poddane deprywacji sensorycznej czują swędzenie, mrowienie w kończynach, uczucie lodowatego zimna lub wielkiego gorąca. Potem pojawiają się halucynacje wzrokowe i słuchowe, następuje derealizacja (utrata poczucia ciała oraz czasu i przestrzeni).

NIE TAKIE HALUNY STRASZNE JAK…

Owszem, deprawacja może powodować halucynacje, ale sytuacja wygląda inaczej, jeśli zaaplikujemy sobie niewielką dawkę deprywacji. Eksperymenty wykazały, że godzinne pławienie się w ciszy i ciemności działa przede wszystkim relaksująco. Prof. Thomas E. Taylor z Texas A & M University dowiódł nawet, że w takim stanie mózg może łatwiej przyswajać nowe informacje. Uczestnicy jego badań spędzili kilkanaście 70-minutowych sesji w komorze deprywacyjnej, słuchając nagrań z nieznaną im wcześniej treścią. W porównaniu z grupą kontrolną, która leżała tyle samo czasu na sofie w ciemnym pokoju, ich zdolność zapamiętywania, kojarzenia oraz składania faktów w większą całość była znacznie lepsza. Zapis elektroencefalograficzny (EEG) wykazał, że u osób poddanych deprywacji pojawia się znacznie więcej korowych fal theta (o częstotliwości 4–7 Hz). Zdaniem części uczonych mają one silny związek z procesami uczenia się (a konkretnie – konsolidacją śladów pamięciowych, czyli engramów).
Z kolei Sven-Ake Bood ze szwedzkiego Karlstads Universitet badał wpływ deprywacji na samopoczucie osób cierpiących z powodu stanów lękowych, przewlekłego stresu, depresji i fibromialgii (schorzenia charakteryzującego się m.in. bólami stawów). Okazało się, że wystarczyło zaledwie 12 sesji, by u pacjentów zaczęły ustępować przykre dolegliwości.
Nic dziwnego, że zbiorniki relaksacyjne są dziś sprzedawane przez wiele firm jako element komercyjnego salonu spa, a nawet wyposażenie domowej łazienki. Nie jest już potrzebna maska ani uprząż – komory wypełnia się ciepłym roztworem soli, w którym ciało swobodnie się unosi. Producenci ostrzegają, że przez pierwsze 40 minut można doświadczyć swędzenia i innych sensacji związanych z dostosowywaniem się mózgu do nowej sytuacji, ale potem czeka nas już ponoć tylko czysty relaks. Oczywiście o ile nie zaśniemy w tej wannie, bo przebudzenie po kilku godzinach mogłoby być jednak przykre...
Najlepszy komentarz (49 piw)
czarenio • 2012-04-07, 18:56
AdHdE napisał/a:

myślisz że ktos to całe przeczyta ?


Tak, bo tylko tępe cwele mają założenie "długie to, więc czytać nie będę".
Przebaczenie
Tumislav • 2012-03-23, 22:15
Krótki film z sali sądowej na której to ojciec jednej z zabitych córek wybacza mordercy. Osobiście myślałem, że psychopata nie może odczuwać skruchy czy wzruszenia.

Gary Ridgway bestialsko zamordował ponad 49 kobiet (do tylu morderstw się przyznał), jednak policja podejrzewa, że ofiar mogło być nawet dwukrotnie więcej.
Najlepszy komentarz (138 piw)
~Griszon • 2012-03-23, 22:26
widać, że niechcąco zabił te kobiety, dać mu mieszkanie w Łodzi!!
Kilka dziwnych syndromów , może znajdziesz coś dla siebie ?

Syndrom Alicji w Krainie Czarów
Syndrom Alicji w Krainie Czarów (znany również jako Micropsia) polega na zaburzeniu współpracy pomiędzy mózgiem a nerwami wzrokowymi. U chorego prowadzi to do odbierania obrazów przedmiotów i ludzi jako mniejszych. Co dziwniejsze, takie postrzeganie świata pozostaje po zamknięciu oczu. Niektórzy podejrzewają, że na tę chorobę cierpiał też Lewis Carroll, który napisał „Alicję w krainie czarów”.

Syndrom Chodzących Zwłok
To ciekawe zaburzenie. Chorym wydaje się, że brakuje im części ciała, czasami nawet duszy. W skrajnych przypadkach, wierzą, że są martwi. Utrzymują, że czują zapach swoich gnijących zwłok i to jak SA jedzeni przez robaki. Schorzenie to zwykle łączy się z psychozą wywołana przez narkotyki (amfetaminy i kokaina) a także ze schizofrenią. Czasami chorzy mają też problemy z zaakceptowaniem swojego ciała. Znane są przypadki, gdy ludzie cierpiący na zaburzenia celowo sobie coś amputowali, bo nie pasowało im zupełnie do wyobrażenia o sobie, jakie podpowiadał im mózg. Dopiero po odcięciu sobie np. ręki twierdzili, że ich ciało w końcu jest takie, jakie być powinno.

Syndrom Rybiego smrodu
schorzenie fizyczne polegające na tym, że ciało nie może wyprodukować pewnej substancji chemicznej (FMO3), która rozkłada płyny fizjologiczne. W rezultacie chory wydziela (w pocie i urynie) silny rybi zapach, kojarzony też z zapachem zgniłych jaj.

Syndrom Obcej dłoni
Problem natury neurologicznej, polegający na tym, że jedna dłoń przyjmuje całkowicie obcą osobowość. Na przykład obca dłoń zwykle robi rzeczy na przekór choremu. Kiedy dłoń, nad którą chory panuje zapina koszulę, obca dłoń w tym samym czasie ją rozpina. Chorzy na ogół sądzą, że dłoń ma oddzielną osobowość i starają się ja wychować za pomocą karania. Ciekawe, czy bicie niesfornej ręki działa i kto bardziej na tym cierpi: obca dłoń czy może chory?

Syndrom Stendhala
Zespół ten przejawia się wzmożonym biciem serca, zawrotami głowy, dezorientacją, a nawet halucynacjami związanymi z nagromadzeniem wspaniałych dzieł sztuki na małej przestrzeni. Nazwa wywodzi się od francuskiego pisarza Stendhala, który opisał swoje dolegliwości po przybyciu do Florencji i podziwianiu tamtejszych zabytków. Ponoć wrażliwy twórca musiał po zakończeniu zwiedzania przeleżeć parę dni w łóżku z gorączką.
Podobnym zjawiskiem jest tzw. "przesyt wyboru" występujący czasem u ludzi w hipermarketach czy galeriach handlowych. Doświadczają oni podobnych objawów w związku z wielką liczbą rzeczy, które mogliby sobie kupić.
Arytmomania
Pamiętacie "Dzień świra"? Główny bohater prawdopodobnie cierpiał właśnie na to zaburzenie. Polega ono na obsesyjnym liczeniu i wykonywaniu działań arytmetycznych. Często występuje jako element zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych. Przejawia się wtedy przymusem wykonywania określonej liczby powtórzeń danej czynności by zapobiec pewnym negatywnym, wyimaginowanym wydarzeniom.
Brzmi znajomo? Nie martw się! Arytmomania diagnozowana jest tylko wtedy, kiedy istotnie utrudnia codzienne funkcjonowanie. Możesz więc nadal spokojnie liczyć drzewa lub samochody czy też mieszać herbatę określoną ilość razy.
Zastępczy zespół Munchhausena
Zaburzenie o wyjątkowo dramatycznym przebiegu. Rodzice, przeważnie matki, wywołują u swoich dzieci dolegliwości chorobowe, na przykład podtruwając je. Z tego powodu dziecko często trafia do szpitala, gdzie rodzic odgrywa rolę oddanego opiekuna. W krańcowych przypadkach może dojść nawet do śmierci dziecka.
Podwójna tragedia tego zaburzenia polega na tym, iż matki są zwykle piętnowane z powodu swojego zachowania. Nic zresztą dziwnego, większość z nas zareagowałaby skrajnym oburzeniem na wieść o tym, że ktoś krzywdzi małe dziecko. Zachowanie to ma jednak głębokie podłoże psychiczne. Nie wynika ze zdeprawowania rodzica, ale z dużych, nierozwiązanych konfliktów i potrzeb wewnętrznych.

Źródła: Wikipedia ,Zero Tabu