18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (16) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 17:34
📌 Konflikt izraelsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 2024-12-24, 20:19

#sejm



"Będziemy raczej dzielić biedę niż opływać w dostatki"
Skutki demogra- ficznej katastrofy będą bardzo bolesne


Zdaniem Stanisława Kluzy (były minister finansów i szef KNF) przez katastrofę demograficzną Polska - na tle gospodarki światowej - będzie relatywnie coraz uboższa i coraz mniej konkurencyjna. Tym samym przeciętni Polacy nigdy nie osiągną poziomu oszczędności i bogactwa porównywalnego z krajami Europy Zachodniej.

Kluza pisze w swoim najnowszym tekście opublikowanym w periodyku "Rzeczy Wspólne", że nasz kraj "ze względu na oczekiwane bilanse demograficzne w perspektywie najbliższych 50 lat będzie jedną z 3 gospodarek w ramach OECD o najniższym potencjale do podnoszenia konkurencyjności ekonomicznej". Niestety słowa te współgrają ze źródłami, na które powołuje się były minister finansów. Zgodnie z oficjalnymi wyliczeniami OECD za pół wieku wartość PKB według parytetu siły nabywczej na obywatela będzie w naszym kraju niższa niż w Meksyku, Turcji, Rosji czy Chinach. W porównaniu do innych państw będziemy się stawali coraz biedniejsi. Obecnie, według statystyk OECD, wartość PKB na jednego obywatela jest w Polsce o około 50 proc. wyższa, niż średnia na świecie. Problem w tym, że za 50 lat nasze PKB per capita będzie o około 6 proc. poniżej średniej światowej. Inaczej rzecz ujmując: w 2060 roku ponad połowa ludzi na świecie będzie bogatsza od Polaków.

Jako przyczyny takiego stanu rzeczy w przyszłości możemy wymienić katastrofę demograficzną, coraz większe koszty systemu emerytalnego oraz niską innowacyjność naszej gospodarki. Katastrofa demograficzna już się rozpoczęła, a z każdym kolejnym rokiem jej skutki będą coraz mocniej odczuwalne. W ciągu ostatnich 10 lat na stałe poza granicę naszego kraju wyjechało około 2 mln ludzi. Najczęściej są to osoby w wieku produkcyjnym, które w Polsce - gdyby nie były zmuszone emigrować w celach zarobkowych - mogłyby normalnie pracować i zakładać rodziny. Taką "wyrwę" w populacji możemy porównać jedynie do czasów głębokich kryzysów - biologicznej eksterminacji z czasów II wojny światowej, czy wielkiej emigracji wolnościowej z czasów lat 80-tych ubiegłego stulecia. Jeśli do tego doliczymy jedną z najniższych na świecie dzietności wśród kobiet (212. miejsce na świecie na 224 notowane kraje), to nie powinny dziwić prognozy ONZ, według których w 2060 roku w kraju nad Wisłą będzie żyło jedynie 26 mln mieszkańców, a w 2100 roku jedynie 14 mln! Katastrofa demograficzna ma bezpośrednie przełożenie na koszty funkcjonowania systemu emerytalnego. Niestety już w ciągu najbliższych kilku lat (2015-2019) na wypłatę bieżących emerytur ZUS-owi zabraknie aż 356,5 mld zł. Aby pokryć tak olbrzymi deficyt, każdy pracujący Polak musiałby jednorazowo przekazać do ZUSu po około 25 tys. zł. Pod względem ekonomicznym będzie to największy wyzwanie Polski od czasu zakończenia II wojny światowej. Pokrycie tak wielkiego deficytu będzie musiało skutkować przesunięciem środków budżetowych z innych dziedzin (np. zmniejszenie wydatków na utrzymanie i tak już niewielkiej armii czy też poważne cięcia inwestycyjne). Więcej jak pewne jest też podniesienie obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne dla ogółu pracującej części społeczeństwa. To wszystko sprawi, że polska gospodarka pogrąży się w marazmie, a kraj przestanie się rozwijać. W tym kontekście słowa Stanisława Kluzy o tym, że będziemy raczej dzielić biedę niż opływać w dostatki, a większość państw na świecie przegoni nas pod względem zasobności, stają się niezwykle realistyczne.

Czy Polska ma szanse poradzić sobie z tymi problemami? Wiele zależy od rządzących nami polityków oraz ich strategicznych planów na przyszłość. Niestety obecnie utrzymująca się przy władzy (głównie dzięki wsparciu polskojęzycznych mediów zarządzanych przez ludzi wywodzących się z PRL) Platforma Obywatelska nie ma jakiegokolwiek planu na przyszłość. Dla nich liczy się jedynie "tu i teraz" oraz możliwość szybkiego pomnożenia swoich prywatnych majątków. A z takimi ludźmi scenariusz kreślony przez OECD możemy już dziś uznać za pewnik.

Źródło
Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!

W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany


Rząd szykuje kolejny absurdalny przepis.
Czy oni chcą zniszczyć następną gałąź polskiej gospodarki?

Ministerstwo Ochrony Środowiska wpadło na pomysł, aby producenci ryb w stawach hodowlanych w Polsce płacili dodatkowe opłaty za... wykorzystywanie wody z rzek (sic!). Związek Producentów Ryb w Polsce alarmuje: wprowadzenie takiej opłaty zagraża nie tylko produkcji karpia, ale również zagraża egzystencji całej gospodarki rybnej w kraju.

"Jest to projekt bardzo szkodliwy, zarówno dla rybactwa jak i strategicznych interesów naszej polskiej gospodarki i polskiego środowiska przyrodniczego" - czytamy w oficjalnym stanowisku ZPR. Jakby tego było mało ze środowisk "ekologicznych" wychodzą postulaty, aby karp był dostarczany do sklepów w gotowych płatach na tackach, a nie jak teraz żywy. Krzysztof Karoń, prezes ZPR nie ma wątpliwości: "Jeśli do tego dojdzie, to skończy się to dostawami karpia czarterowymi samolotami z Chin i ruiną krajowego rybactwa".

Czytaj więcej - kliknij tutaj


Rząd Tuska nadal wstrzymuje możliwość refundowanego leczenia Polaków za granicą

Prawie każdy obywatel UE od 25 października b.r. może leczyć się tam gdzie chce. Wyjątek stanowią Polacy, a wszystko przez opieszałość rządu Tuska, któremu nie udało się na czas wprowadzić odpowiednich przepisów. Niestety nic nie wskazuje na to, aby od początku przyszłego roku ta patologiczna sytuacja miała ulec zmianie.

Dyrektywa transgraniczna o opiece medycznej, umożliwiająca leczenie obywatelom państw członkowskich UE w innych krajach Unii, weszła w życie 25 października b.r. Zgodnie z jej postanowieniami jeśli uznamy, że w naszym kraju zbyt długo trzeba czekać na wizytę u lekarza specjalisty, możemy wybrać się do każdego innego kraju Unii i tam skorzystać z usług medycznych. Za wizytę, zabieg czy operację zapłacimy sami, ale NFZ - powinien nam zwrócić tyle, ile za taką usługę płaci się w polskich szpitalach. Niestety z uwagi na brak nowelizacji ustawy zdrowotnej unijna dyrektywa weszła w życie we wszystkich państwach członkowskich z wyjątkiem Polski, tym samym Polacy nadal nie mają możliwości korzystania z refundowanych usług medycznych poza granicami naszego kraju. Projekt stosownej ustawy najpierw był bardzo długo "konsultowany" na szczeblu Ministerstwa Zdrowia, a teraz utknął w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Z uwagi na powyższe minister zdrowia Bartosz Arłukowicz stwierdził, że obecnie "trudno powiedzieć, kiedy przepisy o refundacji transgranicznej opieki medycznej wejdą w życie". Pierwotnie mówiło się, że wdrożenie unijnej dyrektywy będzie miało miejsce jeszcze na początku stycznia 2014 roku. Obecnie ta data jest zupełnie nierealistyczna. Eksperci z zakresu ochrony zdrowia podkreślają, że brak wdrożenia dyrektywy powoduje szkody zarówno dla pacjentów jak i placówek medycznych.

Czytaj więcej - kliknij tutaj
kilka żartów
Tadeis • 2013-12-25, 23:38
kilka o żydach islamistach i może o politykach

-Dlaczego islamiści nie są heteroseksualni
-Bo nie lubią świntuszyć

-Jaki jest islamski terrorysta?
-Wyjebany w kosmos.

-Dlaczego ciapaki uciekają do europy?
-Bo u siebie naświnili.

-Dlaczego islamista cieszy się jak go złapiesz ?
-Bo zapędziłeś go w kozi róg

-Gdzie można znaleźć w damskiej toalecie pisuar będąc w Polsce?
-W sejmie.

-Niby brudasy to tacy złodzieje
-Jakoś żadnego w sejmie nie widziałem.

-Dlaczego cyganie nie chodzą do kościoła.
-Bo na wejściu muszą dotknąć wody .

-Jak się nazywa cygan , który nie kradnie .
-Nikt tego nie wie .

-Co jest twardsze głowa cygan czy kamień.
-Nie wiem ale w przyjemnością sprawdzę .

-Dlaczego muzułmanie tak chętnie posuwają dzieci?
-Bo bęczą.

-Paradoks islamistów
-Nie chcą wyjść na świnię , ale i tak się nie myją.

-Jakby kózka nie skakała
-By Ahmeda w dupie miała.

(nie sprawdzałem czy nie ma podobnych lub takich samych bo mi się nie chciało i chuj)
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Tematy zastępcze rulez...
Mr.Drwalu • 2013-12-23, 20:44


Była mama Madzi, były dopalacze, potem ksiądz z Dominikany, związki partnerskie i inne pomniejsze dramaty rodzinne, a teraz zdesperowana kobieta, która chce usunąć dziecko w wigilię. Nie mam już żadnych wątpliwości - głównymi mediami polskojęzycznymi rządzą przepełnione emocjami tematy zastępcze, których głównym celem jest odciągnąć uwagę Polaków od realnych problemów.

Zasada jest prosta: tworzone i promowane przez establishment medialny tematy "przykrywkowe", które - przy odpowiednim uwypukleniu ich sfery emocjonalnej - nagłaśniane będą przez prawie wszystkie telewizje "pro-rządowe", są w stanie całkowicie zająć uwagę milionów odbiorców medialnego przekazu. W ten sposób zmiatane pod dywan (zasłaniane) są tematy naprawdę ważne dla funkcjonowania całego państwa (stan finansów państwa, bezpieczeństwo i obronność, służba zdrowia, bezpieczeństwo energetyczne, nasilenie fiskalizmu), za które odpowiedzialność ponosi władza. Taka sytuacja jest z pewnością patologiczna, bowiem o sprawach publicznych, czyli ważnych dla nas wszystkich, powinniśmy być informowani na co dzień w sposób rzetelny i kompleksowy. Im większa świadomość społeczna dotycząca mechanizmów władzy, tego czym się władza zajmuję, tym większa presja może być wywierana na rządzących. Niestety mam nieodparte wrażenie, że niektórym, wpływowym środowiskom w Polsce bardzo zależy, aby zwykli ludzie nie interesowali się polityką i sprawami publicznymi. Stąd też z gorliwością neofity promowane są tematy zastępcze, uprawiany jest na szeroką skalę inwazyjny "przemysł przykrywkowy", promujący tematy trzeciorzędne, nie mające znaczenia dla naszego życia, ale przy tym deformujące prawidłową percepcję tego co się wokół nas dzieje. Przy ciągłym wałkowaniu sprawy mamy Madzi, księży czy związków partnerskich bardzo łatwo "po cichu" przeforsować na najwyższych szczeblach władzy pewne decyzje i rozwiązania legislacyjno-prawne, o których miliony obywateli nie będą miały pojęcia, a które będą niosły katastrofalne skutki dla naszego kraju (jak choćby podpisanie przez rząd niekorzystnej umowy gazowej z Rosją; gdyby istniała realna presja społeczna Tusk nigdy nie zdecydowałby się na zawarcie z Gazpromem aż tak niekorzystnego kontraktu). Nasilenie tematyką zastępczą, nacechowaną silnymi emocjami (np. kobieta, która chce usunąć ciąże w wigilię) ma też taki efekt, że media nie muszą wspominać o nieudolności i niekompetencji rządzących. Zmiatane pod dywan są tematy istotne dla życia nas wszystkich (np. katastrofalna sytuacja w energetyce, która za 2 lata będzie skutkować niezwykle kosztownymi blackoutami). Nikt o takich sprawach, z które odpowiedzialność ponosi władza, nie musi mówić publicznie, bowiem przekaz wypełniony jest szczelnie tematami "zastępczymi".

Piotr Skwieciński, w jednym ze swoim artykułów na temat wolności mediów, napisał: "Programy informacyjne lubią lekkie wiadomości ze świata. Widzowi, który kiedyś czytał Kapuścińskiego, przypomina się jego refleksja, że gdy trafia do nieznanego mu kraju i włącza nieznana mu stację radiową, to jeśli słyszy, że nadaje ona tylko muzykę przeplataną serwisami informacyjnymi w stylu "w Urugwaju urodziło się dwugłowe cielę", wie od razu, iż jest to radiostacja prorządowa. Wie, że tak jest, chociaż w programie rozgłośni nie ma żadnej agitacji na rzecz władzy, i w ogóle słowa o polityce. Bo władzy sprzyja cisza...". Nie mam wątpliwości co do tego, że obecna władza potrzebuje ciszy wokół siebie niczym ryba wody. Stąd sprzyjające jej media eskalują do granic możliwości przemysł przykrywkowy, odciągający uwagę od realnych problemów kraju (za które odpowiada władza) i skupiający ją na rzeczach wręcz nieistotnych. Powstaje pytanie - co musiałoby się wydarzyć, aby ta sytuacja uległa zmianie? Czy to w ogóle jest możliwe...?

Źródło


84 miliony obywateli UE żyje poniżej progu ubóstwa!

Żyjemy obecnie w dziwnym świecie, w którym całkowicie już kapitalistyczne Chiny nazywane są komunistycznymi, a coraz bardziej upodabniające się do komunizmu system z centralnym planowaniem, funkcjonujący w Europie uznawany jest za kapitalistyczny. Jak się okazuje semantyki nie da się oszukać, bo Chińczycy się bogacą a Europejczycy biednieją na potęgę.

Od kilku lat Europa przeżywa głęboki kryzys społeczno gospodarczy, który chciałoby się powiedzieć jest po prostu rezultatem rządów tej samej od wielu lat grupy ludzi podejrzanie ciągnących kraje członkowskie w kierunku kontynentalnej dyktatury. Podbój Europy odbywa się jednak w inny sposób, ekonomiczny. Są kraje, które radzą sobie całkiem nieźle, jak Niemcy czy Wielka Brytania i jest cała reszta, która jest na różnym poziomie upadku powodowanego głównie bankructwem w wyniku księżycowej ekonomii i próbie utopijnej redystrybucji dochodu do potrzebujących.

Jak wynika z danych Eurostatu redystrybucja jest nieskuteczna, bo stale rośnie liczba biednych. Obecnie według oficjalnych statystyk 84 miliony osób w Unii Europejskiej żyje poniżej progu ubóstwa. Jak podaje Komisja Europejska 26 milionów osób pozostaje bezrobotnymi w UE. Rośnie też rozwarstwienie społeczne i według statystyk z organizacji Oxfarm 10% najbogatszych w Unii Europejskiej jest w posiadaniu 24 procent całego majątku z kolei najbiedniejszych 10% jest w posiadaniu 3% majątku ogółu. Ci, którzy pamiętają jeszcze PRL wiedzą, że to już było, a to, co obserwujemy na poziomie europejskim jest niczym więcej jak nową próbą wprowadzenia realnego socjalizmu.

Ludzie mogliby się wydobywać ze swojej biedy pracą, ale jak to uczynić skoro jest ona opodatkowana niczym dobro luksusowe i gdy tylko ktoś zarabia od razu pojawia się haracz w postaci podatku dochodowego a po takim gangsterskim złodziejstwie pazerne państwo zabiera na VATy i rozmaite inne ukryte parapodatki. Skutek jest taki, że na powierzchni pływa znacznie mniej osób niż mogłoby w normalnym kraju i tym sposobem państwo produkuje biedę. Trudno się zresztą dziwić, bo przecież wiele osób wierzy w to, że państwo ma tworzyć miejsca pracy, no to tworzy, likwidując je w normalnej gospodarce transferuje się pracowników do sfery publicznej, która rośnie w zastraszającym tempie.

Rozmaite urzędy zatrudniają ogromne ilości pracowników biurowych będących beneficjentami naszych podatków. To nie przypadek, że w naszym państwie rośnie wciąż ilość urzędników i ich średnia pensja. Pauperyzujące się społeczeństwa europejskie poprzez rozbudowane państwo opiekuńcze oduczają się pracy i trudno się dziwić, że człowiek, który może dostać z rządu zasiłek czy pomoc społeczną w określonej wielkości woli nic nie robić i na przykład pić piwo pod sklepem. Wiedza, że mu się należy jest dla niektórych obezwładniająca. Zresztą przez fakt nadmiernego opodatkowania pracy nie zarobiłby na rynku więcej niż dostaje od państwa i koło się zamyka a bieda się utrwala na lata. Z drugiej jednak strony mamy obecnie erę robotyzacji i automatyki przemysłowej, która powoduje, że pracy będzie raczej coraz mniej i trzeba być może wymyślić jakiś nowy model gospodarczy.

Niektórzy proponują obligatoryjny dla każdego dochód podstawowy bez względu na to czy się pracuje czy nie, jeśli ktoś chce więcej podejmuje pracę. Problem z takimi pomysłami polega jednak na tym, że trzeba komuś zabrać żeby dać innemu, a jak się za dużo zabiera to się zniechęca do inicjatywy i dane społeczeństwo się nie bogaci tak jak mogłoby w normalnym systemie gospodarczym. Skutkiem tego jest pogłębiająca się bieda, która prędzej czy później może doprowadzić do powstawania rewolucyjnych nastrojów.

Źródło
MF tworzyło przepisy dla...
Mr.Drwalu • 2013-12-14, 14:49


Ministerstwo Finansów tworzyło przepisy pod wpływem mafii? "Infoafera to przy tym zabawa pensjonarek" - wywiad

Z całą pewnością można mówić o tym, że mafia miała wpływ na urzędników ministerstwa finansów i na tworzone przez nich prawo - mówi nam Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. ZPP wysłało do CBA 30-stronicowy raport o tym, jak latami MF tworzyło przepisy służące przestępcom. Prokuratura przyznała im rację. Kaźmierczak twierdzi, że za rządów PO ten proceder cały czas funkcjonuje.

Jak by Pan określił to, co działo się w Ministerstwie Finansów? Współpraca mafii i ministerstwa, czy ministerstwo tworzyło prawo pod naciskiem, wpływem mafii, zorganizowanych grup przestępczych?

Cezary Kaźmierczak: To nie jest polityka systemowa, więc nie można mówić o całym ministerstwie, a o poszczególnych urzędnikach ministerstwa. Z całą pewnością jednak można mówić o tym, że mafia miała wpływ na nich i na tworzone przez nich prawo.

Na czym to polegało?

W MF, na poziomie rozporządzeń, tworzono przepisy, które otwierały różnego rodzaju furtki, o których nikt nie wiedział – oprócz grup przestępczych - a które w ciągu 2-3 lat umożliwiały dokonywanie ogromnych przeketów. Potem ktoś to wykrywał, było to uszczelniane, a już w kolejnym rozporządzeniu proceder się powtarzał i znowu wiedzieli o tym tylko przestępcy. My analizowaliśmy to na przestrzeni wielu lat i miało to charakter ciągły.

Co na to prokuratura?

Prokurator Jarosław Szklarczyk z Prokuratury Okręgowej w Warszawie przyznał nam rację, że bez wątpienia dochodziło w ministerstwie do przestępstw, ale oświadczył, że odmawia wszczęcia śledztwa, bo wszystko się przedawniło.

Związek zbadał lata 1989-2006, ale Pan twierdzi, że ten proceder w ministerstwie trwa dalej i cały czas są tworzone przepisy korzystne dla przestępców. To się dzieje również za rządów PO?

Tak. Tutaj, o, 10 maja pisaliśmy do ówczesnego wiceministra finansów Macieja Grabowskiego, wyprzedzająco, że taki jest przepis, który niedługo wchodzi – o kaucji i VAT. Można ten przepis zrozumieć jako swoisty abonament na wyłudzanie podatku VAT bez ryzyka odpowiedzialności. Alarmowaliśmy o tym!

Może Pan wyjaśnić o co w tym chodzi?

Podatnik, na rzecz którego dokonywane są dostawy towarów, nie będzie ponosił odpowiedzialności za zobowiązania podatkowe, jeśli dostawca zostanie wpisany na specjalną listę podatników po złożeniu kaucji w wysokości 1/5 kwoty należnego podatku, nie mniej niż 100 tysięcy złotych.

Teraz na język polski: oznacza to wyeliminowanie drobnicy i konsolidacja rynku, przestępcy wolą jak jest mniej graczy, bo od małego nie da się wyłudzić łapówki. Po drugie, tworzy się grupę, która po zapłaceniu tych co najmniej 100 tysięcy złotych ma praktycznie zapewnioną bezkarność podatkową.

I co na to ministerstwo? Urzędnicy w ogóle odpisują na Wasze zgłoszenia?

Czasem odpowiadają, czasem nie. Akurat na to pismo z maja nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Jeżeli nic się nie stanie i pan zostanie w zawodzie, a mnie też nikt nie wyrzuci, to spotkamy się za 3-4 lata i o tych przepisach dotyczących kaucji będziemy rozmawiać już jako o przestępstwie. My alarmowaliśmy o tym odpowiednie czynniki państwowe, ale jest cisza.

Może Pan podać jakiś inny przykład takich przekrętów? Żeby pokazać mechanizm takiego działania.

Taki prosty przykład trudno pokazać, bo te przepisy są bardzo skomplikowane. Były tworzone tak, by nikt na pierwszy rzut oka nie mógł tego wykryć. Nasze doniesienie do CBA to około 30 stron analizy prawnej. Często to przekręty polegały na bardzo drobnej zmianie.

Przykład: "Wymóg dokonywania rafinacji" zmienia się na "wymóg dokonywania rerafinacji". Według nowego brzmienia producenci, korzystający ze zwolnienia podatkowego na specjalistyczne technologie musieli stosować te technologie, choć nie musieli ich posiadać – wbrew temu, co było w poprzednim rozporządzeniu. Ale jak można korzystać z czegoś, czego się nie posiada? Taka drobna zmiana powoduje, że ci, którzy o niej wiedzą, nagle potrafią się do tego dostosować i zarabiać na tym gigantyczne pieniądze. Generalnie w tych przekrętach chodziło o to, by jedną rzecz opodatkować tak, a drugą inaczej – na zwolnieniach podatkowych, na stawkach.

Na jak wysokim szczeblu urzędniczym się to odbywało? Bo nie dokonywali tego szeregowi pracownicy, ale pewnie i nie ministrowie.

Na pewno większość tych przekrętów musieli być zamieszani wyżsi urzędnicy lub wyższy urzędnik ministerstwa. Teoretycznie wszystko na koniec podpisuje minister, ale wiemy, że działa w tym przypadku mechanizm podsuwania różnych papierów do podpisania.

Ja mam wrażenie takie, że istnieje potężne lobby w Polsce, składające się z wyższych urzędników, z których część być może jest przestępcami, którzy lobbują i nie dopuszczają do tego, by przepisy były proste. Gdyby prawo było proste, to w ogóle byśmy dzisiaj na ten temat nie rozmawiali. W Polsce Ministerstwo Gospodarki stwierdziło swojego czasu, że przedsiębiorca ma 3712 obowiązków informacyjnych wobec państwa. Powołano komisję, która miała tę liczbę ograniczyć. Wie Pan o ile ograniczono tę liczbę? O 9. Polski przedsiębiorca poświęca średnio 8 tygodni czasu na tę papierologię, a według Banku Światowego jesteśmy na 114. miejscu na świecie pod względem wrogości i skomplikowania systemu podatkowego.

Jak by tego było mało, Kancelaria Premiera zablokowała przegląd prawa, który zrobiły wszystkie inne kraje UE: Niemcy, Włochy, Francja. Polegał on na tym, że robi się duży przegląd prawa i usuwa te przepisy, które są niepotrzebne. W Polsce komuś bardzo zależy na tym, żeby utrzymywać skomplikowane prawo, bo dzięki temu możliwe są te przekręty.

Ta sytuacja się poprawia?

Za rządów Platformy Obywatelskiej, co uważam jednak za pewien sukces, poczyniono dość istotne zmiany przez Ministerstwo Sprawiedliwości – deregulacja, planowane kolejne uwolnienia zawodów, okej. Zrobiono trochę, jeśli chodzi o prawo inwestycyjne, ale to dotyczy nielicznych przedsiębiorców – tych, którzy inwestują, sądzą się, i tak dalej. Ale w tym, co dotyczy wszystkich przedsiębiorców, czyli systemie podatkowym, nie zmieniło się nic! Komuś bardzo zależy na tym, by ten gąszcz przepisów trwał. Nie wiem, czy naciskają na to przestępcy, ale na pewno wiem, że przestępcy bardzo temu kibicują.

Jak duże korzyści z takich przepisów odnoszą grupy przestępcze? O jakie pieniądze chodzi?

Na pewno liczone w setkach milionów, a być może i miliardach, na przykład w branży paliw.

Zmiana na stanowisku ministra finansów, Pana zdaniem, coś zmieni? Ukróci ten proceder?

Nie. To się odbywa poniżej ministra, ale powyżej szeregowych pracowników.

Czy w jakikolwiek sposób można ten proceder ukrócić? Śledztwo w ministerstwie?

Tylko powrót do prostego prawa jest w stanie tę patologię zlikwidować. Zobaczy Pan, że za kilka lat będzie dalszy ciąg tego wszystkiego, bo od 20 lat, bez pół roku przerwy nawet, w ministerstwie finansów przygotowywane są regulacje, o których po ich wejściu w życie wiedzą tylko grupy przestępcze, które potem przez 2-3 lata na tej podstawie dokonują oszustw, a po jakimś czasie opinia publiczna dowiaduje się o tym jeśli zostanie to nagłośnione przez media. Afer z tym związanych jest cała masa: złomowa, stalowa itd.

Jeśli jest to bardzo głośne ujawnienie, to gdzieś się to zgłasza, ale natychmiast powstaje nowy przepis, o którym znowu wiedzą tylko grupy przestępcze i który zostanie nagłośniony dopiero, jak znowu media o tym powiedzą.

Za to odpowiadają ci sami ludzie na przestrzeni lat, czy do kolejnych ekip rządowych przychodzą ludzie od nacisków i lobbują na rzecz takich przepisów?

Nie wiem tego, bo my nie oceniamy mechanizmów, tylko skutki.

W takim razie, jeśli jesteśmy przy skutkach – ile państwo na tym traci?

Setki milionów złotych, może miliardy, rok w rok traci miliony.

Pana zdaniem to jest wykrywalny proceder, jeśli chodzi o osoby?

Odpowiem tak: ktoś się pod tym podpisuje. Przy czym w przypadku tamtego okresu przedawnionego były postępowania sądowe i dysponujemy całkiem dokładną dokumentacją sądową na ten temat. Jeśli chodzi o to, co się dzieje obecnie, czyli afera złomowa czy stalowa, to nie są te sprawy jeszcze tak bardzo dobrze udokumentowane. Natomiast gdyby organa państwa, a konkretnie CBA, działało lepiej, to by się tym zajęły. Moim zdaniem na tym etapie jest to absolutnie wykrywalne.

Prokuratury te sprawy nie oburzają?

Prokuratura nie jest w stanie tych spraw zrozumieć, bo one są bardzo skomplikowane. Wymagają bardzo specjalistycznej wiedzy branżowej, technicznej, ale i wiedzy podatkowej, prawnej. To nie tak proste jak afera Rywina, gdzie człowiek przyszedł i chciał zapłacić kilka milionów za ustawienie czegoś i wszystko nagrane na taśmie. I dlatego przypominam, że poziom skomplikowania prawa jest tu przestępcom na rękę, a w kwestii uproszczenia przepisów nic kompletnie się nie ruszyło.

Można to zjawisko porównywać do infoafery? Jaka jest skala tego procederu?

Wydaje mi się, że infoafera przy tym, co dzieje się w ministerstwie finansów, to zabawa pensjonarek.

Źródło


Państwowy dług publiczny (PDP) w trzecim kwartale tego roku wzrósł o 0,2 proc. do 890 mld 579,6 mln zł - podało we wtorek w komunikacie Ministerstwo Finansów. Od końca 2012 r. dług publiczny wzrósł o 53 mld 309,5 mln zł, tj. o 6 proc.

Z wyliczeń resortu finansów wynika, że dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (EDP), stanowiący jeden z elementów kryterium fiskalnego z Maastricht, wyniósł 940 mld 182,1 mln zł. W minionym kwartale wzrósł on o 2 mld 283,5 mln zł, tj. o 0,2 proc. Natomiast od końca 2012 r. zwiększył się o 53 mld 309,5 mln zł, tj. o 6,0 proc.

"Największy wpływ na zmianę PDP w pierwszych trzech kwartałach br. miało finansowanie potrzeb pożyczkowych netto budżetu państwa (które po dziewięciu miesiącach 2013 r. wyniosły 48,5 mld zł)" - napisano w komunikacie.

Z danych wynika, że 92,5 proc. państwowego długu publicznego przypada na podsektor centralny, z tego na Skarb Państwa 92,3 proc. Z kolei z 7,5 proc. przypadających na podsektor samorządowy, 7,1 proc. stanowi zadłużenie jednostek samorządu terytorialnego i ich związków.

MF podało, że wzrost państwowego długu publicznego od początku 2013 r. był wynikiem: wzrostu zadłużenia podsektora rządowego o 52,6 mld zł, tj. o 6,8 proc.; spadku zadłużenia podsektora samorządowego o 0,7 mld zł, tj. o 1,0 proc.; spadku zadłużenia podsektora ubezpieczeń społecznych o 1,9 mld zł, tj. o 83,6 proc.

Na koniec trzeciego kwartału br. dług krajowy SFP, według kryterium miejsca emisji, wyniósł 619,1 mld zł, co oznacza wzrost w porównaniu z końcem 2012 r. o 42,7 mld zł, tj. o 7,4 proc. W tym samym okresie dług zagraniczny wzrósł o 7,4 mld zł, tj. o 2,8 proc., do poziomu 271,4 mld zł.

Udział długu zagranicznego na koniec minionego kwartału wyniósł 30,5 proc., co oznacza spadek z 31,4 proc. na koniec grudnia 2012 r. (PAP)

Źródło
Zmienność poglądów
S................n • 2013-12-09, 12:29
Czyli czego nie robi się dla zwiększenia poparcia.

Otóż dziś natknąłem się na oto taki artykuł


A teraz przytoczmy sobie publikację z bloga Janusza Palikota na temat krzyży z roku 2009


Blog można poczytać TUTAJ

Temat nie ma na celu rozpoczęcia spiny pomiędzy wierzącymi i niewierzącymi.
Rosja w kleszczach...
Mr.Drwalu • 2013-12-09, 11:24


Polska podpisuje umowę o współpracy wojskowej z... Brunei

Polska podpisała w ubiegłym tygodniu memorandum o współpracy w dziedzinie obronności z... Brunei - liczącym 381 tys. mieszkańców niewielkim państewkiem położonym na wyspie Borneo w południowo-wschodniej Azji. Co ciekawe, kierunek "azjatycki" jest ostatnio bardzo modny wśród polskich decydentów wojskowych. W sierpniu BBN podpisał umowę o partnerstwie w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności z Socjalistyczną Republiką Wietnamu. Jednym słowem - od wschodu bierzemy Rosję w kleszcza!

A tak całkiem poważnie - pisałem już o tym, ale nie zaszkodzi powtórzyć: zdolności mobilizacyjne polskiej armii są obecnie dramatycznie niskie. Eksperci uważają, że nasze wojsko, w razie konwencjonalnego ataku, nie będzie w stanie odeprzeć sił wroga z terytorium kraju. Profesor Akademii Obrony Narodowej Józef Marczak stwierdził niedawno w kontekście polskich sił zbrojnych: "Armia oparta na miniaturowych wojskach operacyjnych nie jest zdolna do odstraszania, obrony, a nawet ochrony niektórych obiektów. Te trzy dywizje, które posiadamy, i kilka brygad, są zdolne do uderzenia i obrony na obszarze wielkości powiatu". Jego słowa tworzą jedną melodię ze stwierdzeniem gen. Sławomira Petelickiego, który w 2011 roku na antenie publicznej telewizji grzmiał: "Polska, w tej chwili, nie jest broniona w ogóle!"

Według wyliczeń specjalistów Polska ma obecnie jedną z najniższych w Europie zdolności mobilizacyjnych na wypadek konieczności obrony własnego terytorium. W naszym kraju wskaźnik ten wynosi jedynie 0,26% populacji własnych obywateli (0,26% z ogólnej liczby osób zamieszkujących Polskę to ok. 100 tys. osób - tyle ile liczy sobie oficjalnie polska armia). Średnia dla Europy wynosi w tej materii 1,66% populacji obywateli danego państwa. Gorsze zdolności mobilizacyjne oprócz nas mają jedynie Czechy i Luksemburg. Te kraje jednak leżą w środku NATO, nie są z żadnej strony krajem granicznym Sojuszu. Poza tym struktura polskiego wojska - silna kadra podoficerska i oficerska, powoduje - że Polska, mimo oficjalnie 100-tysięcznej armii, jest w stanie do obrony kraju wystawić realnie około 30 tysięcy żołnierzy liniowych. A taką siłą można bronić jedynie niewielkiego obszaru. W dużej mierze wynika to z faktu, że Polska jest jednym z niewielu krajów, które nie mają wojsk obrony terytorialnej. Nasza armia bazuje jedynie na wspomnianych powyżej wojskach typu operacyjnego, które w razie konwencjonalnego ataku obcych sił nie będą w stanie obronić polskiego terytorium. Trzeba odbudować siły obrony terytorialnej - twierdzi prof. Marczak z AON. Przykładem mogą być inne państwa europejskie: w Wlk. Brytanii w armii czynnej jest ok. 170 tys. żołnierzy zawodowych, zaś w Armii Terytorialnej skupionych jest drugie tyle ochotników. W 5-milionowej Finlandii siły zbrojne liczą sobie 60 tys. żołnierzy wojsk operacyjnych oraz 230 tys. ochotników wojsk obrony terytorialnej. Szwedzka Gwardia Krajowa (odpowiednik wojsk obrony terytorialnej) liczy sobie aż 600 tys. żołnierzy!

Jakby tego było mało według danych MON za 2011 rok, statystyczny Polak na funkcjonowanie wojska przeznaczył w podatkach tylko 252$. Piszę "tylko", bowiem w tym samym czasie statystyczny Europejczyk na obronność własnego państwa przeznaczył kwotę 509$. Tymczasem rząd Tuska w tym roku ograniczył wydatki na wojsko, prezydencki BBN szuka sojuszników pokroju Socjalistycznej Republiki Wietnamu, a MON podpisuje memorandum w współpracy wojskowej z położonym kilkanaście tysięcy kilometrów stąd Brunei. Mając na uwadze powyższe zasadnym jest zadanie pytania - czy celem rządzących obecnie Polską polityków jest doprowadzenie do stanu, w którym nasz kraj będzie nie tylko potężnie zadłużony za granicą, ale także całkowicie wobec niej bezbronny?

Źródło
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem