18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:57
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:05

#sejm


...i poleciała.

Najlepszy komentarz (305 piw)
Sayagin666 • 2014-01-08, 8:04
Rozpierdala mnie duża część sadoli. Na sadolu niesamowity ból dupy o multi-kulti i związkach białych z czarnymi, ciapatymi itd. (choć większość sadoli cycki macała tylko na monitorze, lub starej jak zasnęła) Ból dupska o pedałach, grockim, tranzwestytach, pedalskich paradach, ideologii gender. (choć wiekszość sadoli widziała takie tamaty w telewizji, lub u swoich rodziców w sypialni) Jak w TV czy sejmie pojawia się Pawłowicz i mówi to sami tylko poprawną polszczyzną i faktycznie coś ROBI w kierunku by tego gówna było jak najmniej, to wielki ból dupy i pierdolenie, że baba ćpa, że jej nienawidzicie itd. Tylko dlatego ,że nie jest zajebistą babka z fajnymi cyckami i tylko dlatego, że jest z PiSu ?? Ogarnijcie sie gimbazy. Ona "ćpa i pierdoli bezsensu" żebyście nie musieli oglądać takich wynalazków jak grockie, parady tranzystorów ciot i innech gówien a wy macie do niej o to żal ?? Jebnijcie sie zdrowo !


Ponad połowa Polaków nie oszczędza w ogóle, bo nie ma na to pieniędzy
Raport Fundacji Kronenberga nie pozostawia złudzeń: ponad połowa Polaków (53 proc.) przyznaje, że nie oszczędza w ogóle, bo całe swoje dochody przeznacza na bieżące potrzeby i żyje "od pierwszego do pierwszego".

Najchętniej wybieranym przez Polaków celom i formom oszczędzania, a także wysokościom odłożonych kwot przyjrzymy się, korzystając z danych znajdujących się w dwóch publikacjach. Będzie to raport z badania „Postawy Polaków wobec oszczędzania" Fundacji Kronenberga działającej przy Citi Handlowy, a także wyniki przedstawione w raporcie „Diagnoza Społeczna 2013” w redakcji Janusza Czapińskiego i Tomasza Panka.
Diagnoza

„Diagnoza Społeczna 2013” jest niezwykle kompleksowym badaniem o szerokiej grupie respondentów – wzięło w nim udział ponad 12 tysięcy gospodarstw domowych i 26 tysięcy indywidualnych ankietowanych osób. Towarzyszący badaniu raport pokazał jednak, że oszczędności posiada jedynie 40,8% gospodarstw domowych. Mimo wszystko to i tak niezły wynik, szczególnie mając na uwadze fakt, że odsetek ten wzrósł niemal o 2/3 w porównaniu z rokiem 2000. Posiadanie oszczędności najrzadziej deklarują przy tym gospodarstwa domowe rencistów (oszczędnościami nie dysponuje niespełna 80% ankietowanych), utrzymujące się z niezarobkowych źródeł (ponad 75%) oraz rodzin niepełnych i małżeństw wielodzietnych (odpowiednio 71% i prawie 70%).

Wśród gospodarstw domowych posiadających oszczędności dominują gospodarstwa, które zgromadziły środki w wysokości od 1 do 3 miesięcznych dochodów (31%). Wartość od 3 do 6 miesięcznych dochodów zebrało odpowiednio 23,4% gospodarstw, powyżej półrocznych do rocznych dochodów odłożyło 12,8% ankietowanych. Oszczędnościami przewyższającymi roczne dochody dysponuje 6,4% gospodarstw domowych, które zadeklarowały posiadanie oszczędności. Gospodarstwa domowe najchętniej przechowują zebrane środki na lokatach złotowych (ok. 43% środków gromadzona jest tej formie) oraz w gotówce (blisko 14%). 11% oszczędności gromadzonych jest w funduszach inwestycyjnych, 6% na lokatach walutowych, a 5% i 4% inwestowane jest w nieruchomości oraz w formie obligacji. Polskie gospodarstwa domowe, jeśli już oszczędzają, to robią to z myślą o zabezpieczeniu na starość (19% oszczędności), sytuacjach losowych (18%), zakupie mieszkania lub domu (10%) oraz zabezpieczeniu przyszłości dzieci (9%).
Postawy

Z kolei „Postawy Polaków wobec oszczędzania”, raport Fundacji Kronenberga działającej przy Citi Handlowy, pokazały, że choć prawie dwie trzecie Polaków uważa, że warto oszczędzać z myślą o przyszłości, to faktycznie, regularnie oszczędza tylko co dziesiąty Polak. 53% ankietowanych przyznała, że wydaje wszystko na bieżące potrzeby, a 34% ankietowanych zadeklarowało, że udaje im się coś zaoszczędzić od czasu do czasu.

62% oszczędzających jest w stanie odłożyć co miesiąc do 500 zł, a najwięcej – ponad 2 500 zł w skali miesiąca akumuluje jedynie 1% spośród wszystkich oszczędzających. Najwyższy odsetek z nich (37%) nie uwzględnia przy tym konkretnej perspektywy czasowej – okres powyżej 10 lat ma na uwadze jedynie 3% oszczędzających. Nieco więcej osób (9%) wskazuje, że odkłada pieniądze z myślą o zabezpieczeniu swojej finansowej przyszłości w czasie emerytury. Głównymi celami są tu jednak najczęściej drobne przyjemności i wakacje, które wskazane zostały przez odpowiednio 30% i 28% respondentów. O dobrostanie dzieci lub najbliższych myśli 27% oszczędzających, a 26% z nich nie wiąże oszczędzania z konkretnym celem. Warto zaznaczyć także, że zgodnie z wynikami badania w zakresie inwestowania i oszczędzania ufamy jedynie sobie (34%), a za najbezpieczniejszy sposób lokowania pieniędzy uznajemy trzymanie gotówki w domu (15%) oraz kupno nieruchomości bądź ziemi (15%).

Co istotne, ponad połowa (55%) osób ankietowanych w ramach badania „Postawy Polaków wobec oszczędzania”, przyznała, że wszystkie środki przeznacza na bieżące potrzeby, żyjąc „od pierwszego do pierwszego”. Z kolei raport „Diagnozy Społeczne 2013” wskazał, że koniec z końcem z pewną trudnością wiąże 36% gospodarstw domowych, a z wielką trudnością radzi sobie ponad 17% ankietowanych gospodarstw. Pociesza jedynie fakt, że odsetek gospodarstw domowych wiążących koniec z końcem z wielką trudnością maleje – w ostatnich czterech latach spadł on o prawie 2%.

Źródło


Przeciętna polska rodzina oddała w 2013 roku w podatkach prawie 23 tys. zł!


Podatek dochodowy, VAT, akcyza, składki na ZUS i obowiązkowe ubezpieczenia zdrowotne oraz podatki od nieruchomości i inne opłaty lokalne pochłonęły w ubiegłym roku z budżetu przeciętnej 4-osobowej rodziny rekordowe 23 tys. zł!

Tax Care sprawdził, jaką część zarobionych i wydatkowanych przez nas w ciągu roku pieniędzy potrąca państwo w formie różnego typu zobowiązań publiczno-prawnych. Obliczenia dotyczą 4-osobowej rodziny, osiągającej dochód na poziomie dwukrotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, które wyniosło w listopadzie 3 898 zł brutto. Punktem wyjścia do analizy była struktura wydatków gospodarstw domowych publikowana przez GUS. Ponieważ ostatnia publikacja dotyczy 2012 roku, zawarte tam kwoty zostały zmienione o wskaźnik inflacji. Z uwagi na to, że produkty i usługi kupowane przez rodzinę objęte są różnymi stawkami VAT, a publikacja GUS odnośnie struktury wydatków nie obejmuje podziału na wydatki z uwzględnieniem tego czynnika, przyjęto własne założenia odnośnie stawek VAT.

1 285 zł miesięcznie na PIT i ZUS

Każdy kto uzyskuje dochód, jeśli nie znajduje się w katalogu wyłączeń lub zwolnień, płaci podatek dochodowy. Co prawda możliwy jest wybór kilku form opodatkowania, co pozwala na pewną optymalizację tego zobowiązania, jednak dotyczy to tylko tych osób, które prowadzą działalność gospodarczą. Pozostałe osoby opodatkują swój dochód według skali, tj. 18% do kwoty 85 528 zł i 32% powyżej tej kwoty. Statystyczna osoba uzyskując przychód na poziomie 3 898 zł mieści się więc z całością swoich dochodów w pierwszym progu podatkowym. Wynagrodzenie netto takiej osoby wyniesie 2782 zł. Pozostałą część wynagrodzenia stanowią: zaliczka na podatek dochodowy (278 zł), składki ZUS (534,41 zł łącznie przeznaczone jest na składkę emerytalną, rentową i chorobową) oraz ubezpieczenie zdrowotne (302,72 zł). Już na tym etapie przekazujemy organom państwa łącznie około 1116 zł rocznie. Pozostaje nam co najwyżej liczyć na to, że w jakiejś części pieniądze te wrócą do nas w razie korzystania z opieki medycznej lub w przyszłości, gdy będziemy otrzymywać świadczenie emerytalne.

Statystyczna rodzina już na etapie uzyskiwania środków do życia przekazuje państwu w ciągu miesiąca:
• 556 zł z tytułu podatku dochodowego
• 1069 zł w formie składek ZUS
• 605 zł na ubezpieczenie zdrowotne.

Łączne miesięczne obciążenie rodziny z tego tytułu wynosi więc prawie 2230 zł. Na szczęście dokonując rozliczenia rocznego zimniejszą swoje zobowiązanie wobec fiskusa. Najpierw odliczają od podstawy opodatkowania zapłacone składki na ZUS, co pozwala zmniejszyć łącznie roczną należność o ok. 2 300 zł. Dokonując wspólnego rozliczenia zyskają kolejne 556 zł. Podatek zmniejszą natomiast o część zapłaconych składek na ubezpieczenie zdrowotne – łącznie o 6256 zł oraz o 2224,08 zł z tytułu ulgi na dzieci. Można więc przyjąć, że po rocznym rozliczeniu ich średnie miesięczne obciążenie z tytułu PIT oraz ZUS wyniesie łącznie 1 285 zł, co rocznie da 15 420 zł.

VAT obciąża konsumenta

Konstrukcja VAT-u oparta jest na mechanizmie naliczania i odliczania. W efekcie chociaż to przedsiębiorcy rozliczają ten podatek i wpłacają go fiskusowi, to jednak konsument ponosi cały ciężar ekonomiczny tego podatku. Oznacza to, że kupując każdy produkt lub usługę, o ile nie są zwolnione, płacimy VAT. Ile? Zależy to od tego, ile wydajemy i co kupujemy, a w efekcie jaka stawka ma zastosowanie do danego zakupu.

Przyjmując średnią statystyczną strukturę i wysokość wydatków, na samą żywność czteroosobowa rodzina wydaje w ciągu miesiąca 944 zł. W tym przypadku zastosowanie znajdą aż trzy stawki VAT, tj. 5% na podstawowe produkty jak np. pieczywo, mleko i sery, niektóre owoce i warzywa, mąkę, owoce czy ryby, 8% na inne owoce np. banany, cytrusy, cukier, czy bakalie oraz 23% np. na czekoladę. Zakładając, że 600 zł stanowią produkty opodatkowane 5-proc. stawką, 200 zł opodatkowane stawką 8% oraz 144 zł stawką 23%, to kupując żywność w jednym miesiącu łącznie wydamy około 93 zł tylko na VAT, co rocznie daje 1 116 zł.

Przeciętne wydatki miesięczne na alkohol i papierosy to 96 zł. Uwzględniając dodatkowo opodatkowanie akcyzą, łączny miesięczny koszt podatków (VAT-u i akcyzy) wynikający z zakupów tych produktów wyniesie ok. 68 zł (przy założeniu, że 60 zł to wydatek na papierosy). Łącznie daje to aż ok. 816 zł rocznie podatków w tych produktach.

Na odzież i obuwie czteroosobowa rodzina statystycznie wydaje ok. 206 zł miesięcznie. Uwzględniając stawkę 23%, koszt VAT-u w tych zakupach można szacować na ok. 39 zł miesięcznie, czyli 468 zł w ciągu roku.

Więcej podatku, bo aż ok. 1 900 zł rocznie statystyczna rodzina zapłaci za transport. W tym przypadku koszty podatkowe to nie tylko VAT, ale także akcyza zawarta w cenie paliwa. Na transport, czyli zarówno środki transportu (samochody osobowe nowe i używane, pojazdy motorowe jednośladowe, rowery), eksploatacje prywatnych środków transportu, jak i usługi transportowe (opłaty za przejazd i przewozy bagażu), statystyczna rodzina wydaje co miesiąc 404 zł. Przy założeniu, że w tej kwocie 300 zł stanowią wydatki na paliwo, to ok. 158 zł z niej stanowią podatki (VAT, akcyza oraz opłata paliwowa).

Użytkowanie mieszkania to nie tylko podatek od nieruchomości

Sięgając do statystyk można też przyjąć, że czteroosobowa rodzina zajmuje nieruchomość o powierzchni 80 m2. Koszt, jaki ponosi z tego tytułu to 685 zł . W kwocie tej znajdują się m. in. opłaty za wynajem mieszkania i usługi związane z konserwacją mieszkania lub domu i inne usługi związane z zamieszkiwaniem (zaopatrywanie w wodę, usługi kanalizacyjne, wywóz nieczystości), opłaty za zużycie energii elektrycznej, koszty zarządzania i administracji nieruchomością, pozostałe usługi związane z zamieszkiwaniem), nośniki energii.

Obciążenie podatkami mieszkania to zarówno VAT zawarty w cenie kupowanych świadczeń (w zależności od przedmiotu zakupu zastosowanie może znaleźć zarówno zwolnienie z VAT, jak też stawki 8% i 23%), jak też podatek od nieruchomości i akcyza. Przy założeniu, że 285 zł to wydatki opodatkowane stawką 23% a pozostałe opodatkowane są stawką 8%, uzyskujemy kwotę ok. 1 524 zł rocznie (127 zł miesięcznie). Do tego trzeba doliczyć podatek od nieruchomości, który w Warszawie za 2013 r. przy mieszkaniu 80m2 wyniósł ok. 80 zł (przy uwzględnieniu udziału w częściach wspólnych).

Stawki podatku od nieruchomości określa w drodze uchwały rada gminy, pilnując maksymalnych stawek określonych w ustawie. Tak więc wysokość podatku od nieruchomości będzie różna w poszczególnych miejscowościach.

Inną kategorię stanowią wydatki na wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego, na które składają się w szczególności meble, sprzęt oświetleniowy, dywany, sprzęt gospodarstwa domowego, oraz usługi związane z prowadzeniem gospodarstwa domowego (artykuły związane z czyszczeniem i utrzymaniem mieszkania i jego wyposażenia, środki do prania i czyszczenia). Statystyczna rodzina wydaje na nie miesięcznie ok. 185 zł, w czym znajduje się ok. 34 zł VAT-u. Rocznie jest więc ok. 415 zł.

Zdrowie i edukacja

Wydatki na edukację to opłaty za naukę w szkołach publicznych, prywatnych, społecznych oraz opłaty za przedszkole. Nie tylko publiczne, ale także niepubliczne szkoły, przedszkola, czy inne placówki, które są objęte system oświaty, korzystają ze zwolnienia z VAT. Przyjmujemy więc, że ta grupa w całości korzysta ze zwolnienia. W przypadku zdrowia wysokość obciążenia VAT-em jest już bardziej złożona i zależy od przedmiotu zakupu. W kategorii tej znajdują się zarówno leki i inne artykuły związane z ochroną zdrowia (np. okulary optyczne, aparaty słuchowe, smoczki, termometry), jak też usługi medyczne np. usługi dentystyczne, porady lekarskie, opłaty za usługi świadczone osobom przebywającym w szpitalu, czy opłaty związane z leczeniem sanatoryjnym. Zastosowanie znajdzie więc w szerokim zakresie stawka 8% jak też zwolnienie. Statystyczna rodzina wydaje miesięcznie na zdrowie 150 zł. Zakładając, że połowa tej kwoty objęta jest zwolnieniem a druga stawką 8%, to roczne obciążenie VAT-em z tego tytułu wyniesie tylko 67 zł.

W łączności 244 zł VAT-u rocznie

Według zaktualizowanych danych GUS, na łączność cztery osoby wydadzą 139 zł. Składają się na to między innymi usługi pocztowe (te są zwolnione z VAT, gdy są świadczone przez Pocztę Polską): przesłanie listów, paczek, zakup znaczków i kart pocztowych. W tej grupie znajduje się także sprzęt telekomunikacyjny: zakup aparatów telefonicznych, radiotelefonicznych oraz usługi telekomunikacyjne: opłaty za rozmowy telefoniczne (telefony stacjonarne, komórkowe), usługi internetowe, instalacje telefoniczne.

Przyjmując, że chociaż mało kto wysyła listy, to jednak raz na jakiś czas wysyła paczkę, średnie miesięczne wydatki na usługi pocztowe to 30 zł. Pozostałe 109 zł pozostaje więc na inne świadczenia. Przy takich założeniach VAT wliczony w cenę usług telekomunikacyjnych w ciągu całego roku to ok. 244 zł.

Rekreacja i kultura

Rekreacja i kultura to zarówno wydatki na sprzęt audiowizualny, fotograficzny i informatyczny (np. odtwarzacze płyt kompaktowych, słuchawki, odbiorniki telewizyjne), oraz inny sprzęt związany z rekreacją i kulturą a także artykuły ogrodnicze i zwierzęta domowe (np. instrumenty muzyczne, przyczepy kampingowe, łodzie, wyposażenie sportowe, sadzonki), jak też usługi związane z tym segmentem (m. in. bilety do kina, teatru, wstęp na basen, siłownię, opłaty za radio, telewizję), zakup gazet, książek. Do tej grupy znajdzie więc zastosowanie zarówno stawka 5%, 8%, jak i 23%. Łączne miesięczne wydatki całej rodziny wynoszą 349 zł. Dokonując szacunku kwoty zapłaconego podatku założono, że do 150 zł miesięcznie znajduje zastosowanie stawka 23%, do 150 zł 8%, a do 49 zł 5%. Suma zapłaconego miesięcznie VAT-u dla tych założeń wynosi 41 zł VAT-u, co w skali roku daje 492 zł podatku.

Na restauracje, kawiarnie, bary, stołówki, bufety, uliczne punkty gastronomiczne, automaty sprzedażowe, czy zakwaterowanie (hotele, kwatery prywatne, schroniska, domy wypoczynkowe, kempingi, pozostałe) statystyczna rodzina wydaje łącznie 110 zł miesięcznie, co w skali roku daje tylko 1320 zł. Do tej kwoty znajdzie zastosowanie zarówno stawka 23%, jak i 8%. Przyjmując, że 1 tys. zł z tej kwoty to usługi opodatkowane stawką 8%, łączne roczne obciążenie VAT-em wynosi 134 zł.

Pozostała grupa zawiera m. in. wydatki na higienę osobistą, przedmioty osobistego użytku, opiekę społeczną, ubezpieczenia, usługi bankowe, opłaty za porady ubezpieczeniowe i finansowe, usługi administracji państwowej, usługi sądowe i adwokackie, pogrzebowe i cmentarne, usługi agencji towarzyskich, biur matrymonialnych. Zastosowanie znajdzie więc zarówno zwolnienie z VAT, jak też stawka 8% i 23%. Uwzględniając, że ta grupa wydatków pochłania w ciągu miesiąca 195 zł, dokonując podziału na możliwe opcje opodatkowania, łączny roczny VAT może wynieść ok. 132 zł.

Ile miesięcznie wydaje i rocznie oddaje państwu czteroosobowa rodzina?


Źródło


Rząd chce załatać dziurę budżetową haraczem ściąganym z lasów.
Leśnicy: "To grabież!"


Rząd Tuska w latach 2014-2015 zamierza ściągnąć z Lasów Państwowych dodatkowe 1,6 miliarda złotych na pokrycie olbrzymiej dziury budżetowej, do której sam doprowadził. Wszystko w ramach dostosowania zasad gospodarki finansowej Lasów do wymogów ustawy o rachunkowości, co w praktyce przybierze formę dodatkowych opłat na rzecz Skarbu Państwa, które istotnie uszczuplą przychody 430 nadleśnictw funkcjonujących na terenie Polski.

W spotkaniu na zaproszenie Ministerstwa Środowiska uczestniczyli: dyrektor generalny Lasów Państwowych, szefowie poszczególnych dyrekcji regionalnych Lasów Państwowych oraz przedstawiciele Towarzystwa Przyjaciół Lasu, Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Leśnictwa i Drzewnictwa, Polskiego Towarzystwa Leśnego, Instytutu Badawczego Leśnictwa.

Ponadto udział wzięli przedstawiciele NSZZ „Solidarność” i Związku Leśników Polskich w Rzeczypospolitej Polskiej.

Spotkanie było poświęcone rządowym planom nałożenia na Lasy Państwowe opłaty, która ma załatać dziurę budżetową. Przypomnijmy, że rząd PO – PSL w ramach dostosowania zasad gospodarki finansowej Lasów do wymogów ustawy o rachunkowości tylko w 2014 i 2015 r. zamierza ściągnąć z Lasów Państwowych ponad 1,6 miliarda złotych.

Środkiem do tego celu ma być zmiana ustawy o Lasach, której projekt jest już przedmiotem analiz Komitetu Stałego Rady Ministrów. Tym samym budżety poszczególnych 430 nadleśnictw funkcjonujących na terenie Polski zostałyby uszczuplone od 10-20 proc. swoich przychodów, co oznacza, że średnia roczna strata każdego nadleśnictwa oscylowałaby w granicach dwóch milionów złotych.

W kolejnych latach haracz byłby już nieco niższy, bo w skali kraju suma, jaką Lasy Państwowe byłyby zobligowane zapłacić państwu, to sto milionów złotych rocznie. Jednak zdaniem leśników, to w zupełności wystarczy, aby zachwiać budżetami poszczególnych nadleśnictw, a tym samym naruszyć budowaną od dawna, z mozołem stabilizację polskich lasów i gospodarką leśną. Owszem, początkowo skutki tej wrogiej działalności nie byłyby zauważalne, ale cięcia inwestycyjne związane m.in. z udostępnianiem lasu, edukacją leśną itp. dały znać o sobie w następnych latach.

W rozmowie z portalem NaszDziennik.pl Zbigniew Kuszlewicz, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Zasobów Naturalnych, Ochrony Środowiska i Leśnictwa NSZZ „Solidarność” , podkreślił, że Lasy Państwowe nie są w stanie udźwignąć ciężaru haraczu, jaki rząd chce włożyć na ich barki.

– To niczym nieuzasadniona grabież, zważając na możliwości Lasów Państwowych. My po prostu nie jesteśmy w stanie przekazać tak dużej daniny bez szkody dla lasów. W tej sytuacji trudno o akceptację proponowanych założeń – podkreśla Zbigniew Kuszlewicz.

– Wszyscy rozumiemy, że trzeba wesprzeć budżet państwa, ale na tyle, ile możemy, w granicach zdrowego rozsądku. Jednak kwoty narzucone przez rząd, bez wcześniejszych konsultacji zachwieją całą gospodarką leśną – dodaje przewodniczący Kuszlewicz.

Wątpliwości strony społecznej budzi też tempo podejmowanych decyzji, co w sposób oczywisty przekłada się na niską jakość proponowanych zmian.

Ze strony społecznej nie ma zgody na próbę napaści na suwerenność polskich lasów. – Poczynimy kroki, żeby powstrzymać zamach na Lasy Państwowe na zasadzie merytorycznej. Póki co nie wykluczamy żadnej możliwości – zapowiada Zbigniew Kuszlewicz.

Przedstawiciele stron uczestniczących w dzisiejszym spotkaniu zdążyli przekazać ministrowi środowiska wspólne oświadczenie oraz stanowisko Krajowego Sekretariatu Zasobów Naturalnych Ochrony Środowiska i Leśnictwa NSZZ „Solidarność”, w którym wyrażają swój sprzeciw wobec sposobu procedowania nowelizacji ustawy, która nie została poprzedzona żadną konsultacją. Sygnatariusze pisma podkreślają, że nie zostało zachowane prawo strony społecznej do konsultowania projektów aktów prawnych.

– Dzisiejsze spotkanie odbyło się już po posiedzeniu strony rządowej, która omawiała te kwestie bez udziału bezpośrednio zainteresowanych stron. Za tydzień rząd będzie kolejny raz poruszał te kwestie. Dzisiejszego spotkania w naszej ocenie nie można nazwać konsultacjami. Dlatego proponujemy rozpoczęcie prawdziwych konsultacji, gdzie będziemy mieli możliwość przedstawienia swoich argumentów i poważnego przedyskutowania proponowanych regulacji prawnych dotyczących leśnictwa. Oczekuję w tej sprawy odezwy ze strony ministra Grabowskiego – podkreśla przewodniczący Zbigniew Kuszlewicz.

Źródło


To ma być lek na spowolnienie gospodarcze w Polsce. Sejm pracuje nad nowelizacją Kodeksu Pracy, rozszerzającą kategorię zawodów, w których pracuje się w te dni.

Jednym z antidotum na kryzys i walkę z bezrobociem, szczególnie wśród osób młodych osób, mają być zmiany w zakresie rozszerzenia katalogu profesji, których wykonywanie dopuszczane jest w niedziele i święta. Dzięki temu rozwiązaniu nie tylko zwiększy się konkurencyjność polskiego rynku pracy na arenie międzynarodowej, ale także powstaną nowe etaty, a zmiany te znacząco usprawnią działanie przedsiębiorstw globalnych z krajów, gdzie obowiązuje inny kalendarz świąt.

Wszystko dla naszego dobra?

Autorzy projektu proponują, by dopuścić w ustawie możliwość pracowania w tych dniach na rzecz zagranicznych przedsiębiorstw działających globalnie, w których obowiązują różne kalendarze świąt i strefy czasowe. Zastrzegają jednak, że proponowane zmiany dotyczyć mają jedynie pracy wykonywanej z wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej i jedynie w sytuacji występowania odmiennych dni wolnych od pracy u pracowników i pracodawców. Pierwsze czytanie projektu nowelizacji odbyło się 30 sierpnia tego roku, a teraz trwają nad nim prace w Komisji Nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach.

- Obowiązujące regulacje Kodeksu pracy nie uwzględniają zmian, jakie nastąpiły w gospodarce
w ostatnich latach. Dlatego tak ważne jest wprowadzenie do Kodeksu pracy korekt, które pozwolą Polsce uzyskać przewagę konkurencyjną na rynku globalnym – mówi Anna Wicha, dyrektor generalny Adecco Poland.

Zmiany te w szczególności dotyczą prac przy świadczeniu usług transgranicznych przez międzynarodowe podmioty, działające na rynku globalnym i mające centra usług Polsce.

- Dzięki wprowadzeniu poprawek nie tylko zostaną zachowane obecne miejsca pracy w sektorze usług biznesowych, których liczbę szacuje się obecnie na około 200 tysięcy,ale również pomoże to stworzyć nowe etaty oraz poprawić konkurencyjność polskiego rynku pracy w tym obszarze, zachęcając przedsiębiorstwa działające na wielu rynkach do kolejnych inwestycji w centra usług w Polsce - podkreśla Anna Wicha.

Czasami nie ma wyjścia

Zgodnie z obecnymi przepisami praca w niedziele i święta jest zabroniona dla wszystkich podmiotów, dodatkowo obejmując także placówki handlowe, których praca jest zakazana w święta z pewnymi wyjątkami. Kodeks pracy dopuszcza pracę w te dni, ale tylko w poszczególnych jej rodzajach - dozwolone jest pracowanie między innymi podczas akcji ratowniczych, w transporcie i komunikacji, pracy zmianowej, gastronomii, czy też przy pilnowaniu mienia lub ochronie osób.

Praca w niedziele i święta jest również możliwa, jeżeli pracownika obowiązuje tzw. weekendowy system wykonywania pracy, w którym pracownik wykonuje pracę jedynie w piątki, soboty, niedziele i święta.

Korzyści płynące ze zmian

Pracodawca może opierać się na regulacjach, dotyczących dozwolonej pracy w niedziele i święta, która jest pracą zmianową lub w ruchu ciągłym, ale nie zawsze jest to możliwe. Wprowadzenie zmian do Kodeksu Pracy pozwoli na stworzenie modeli, w ramach których pracownicy pracować będą
w różnych systemach czasowych, co już jest możliwe w wielu krajach.

- W dalszej perspektywie może to skłonić większą liczbę przedsiębiorstw globalnych do przeniesienia do Polski centrów swoich usług, które już w tej chwili zaczynają się przyglądać polskiemu rynkowi jako atrakcyjnemu pod względem wykwalifikowanych pracowników - podsumowuje Anna Wicha z Adecco Poland. - Dzięki tym zmianom powstanie dużo więcej nowych miejsc pracy, apraca w niedziele i święta będzie lepiej zorganizowana, gdyż odbywać się będziew ramach 40 godzinowego czasu pracy i będzie regulowana grafikiem, co znacznie wpłynie na komfort pracowników.

Źródło


Rząd chce przejmować pieniądze zmarłych pozostawione na kontach bankowych, po które nikt się nie zgłasza!

Pieniądze po zmarłych klientach banków ma przejmować Ministerstwo Finansów. Dla banków obowiązkiem będzie przekazanie o tym informacji.

Jak poinformowała Informacyjna Agencja Radiowa nawet do dziesięciu miliardów złotych może znajdować się na kontach osób zmarłych. Pieniędzmi tymi obracają banki, SKOK-i i instytucje ubezpieczeniowe, które często nie szukają spadkobierców.

To dość trudny problem, który chcą rozwiązać senatorowie Platformy Obywatelskiej. Senator Mieczysław Augustyn powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że instytucje te przez wiele lat utrudniały dotarcie do tych pieniędzy. Gdy ktoś miał długi - aktywnie szukały spadkobierców. Gdy zmarły zostawił oszczędności - nie podejmowały żadnych działań. Po kilku latach przenosiły zgromadzone środki na uśpione i nieoprocentowane konta, z których korzystały, udzielając kredytów.

W prace nad projektem odpowiednich zmian w prawie włączyło się Ministerstwo Finansów. Senatorowie chcą by bank sprawdzał dane nieaktywnych kont w bazie Pesel. W sytuacji gdyby ich właściciele nie żyli, banki miałby obowiązek przekazania tej wiedzy resortowi finansów, które zajęłoby się odszukaniem spadkobierców. A gdyby ich nie udało się odnaleźć zdeponowane pieniądze byłyby przekazywane na ważny społecznie cel.

Źródło
15 ważnych ludzi...
Mr.Drwalu • 2014-01-02, 13:34


Większość z 15 obecnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego trafiła do niego, bo taka była polityczna wola Platformy Obywatelskiej. Senator PO Jan Rulewski, w wywiadzie dla Rp.pl nie ma wątpliwości: - "Mamy przyjazny Trybunał Konstytucyjny". Czy w takim przypadku jest możliwe, aby TK uznał grabież pieniędzy zgromadzonych w OFE za niekonstytucyjną?

Konstytucja RP mówi jasno: Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. Sejm dokonuje wyboru sędziego TK zwykłą większością głosów. Tak się akurat złożyło, że w ciągu ostatnich 6 lat wolą posłów PO-PSL wybrano aż 9 sędziów TK. To oznacza, że w 15-osobowym składzie Trybunału, większość stanowią w tej chwili ludzie powołani przez partię Donalda Tuska. Mając to na względzie można zadać pytanie: czy jest możliwe uznanie przez TK grabieży pieniędzy zgromadzonych w OFE za działanie niekonstytucyjne? Czy sędziowie TK - mając świadomość tego kto ich na to stanowisko powołał - będą w stanie orzec, iż ustawa przygotowana przez rząd Tuska nie może obowiązywać w polskim porządku prawnym, bowiem jej działanie przeczy zasadom spisanym w Konstytucji RP? Dr Bohdan Zdziennicki, do grudnia 2010 pełniący funkcję prezesa Trybunału Konstytucyjnego, ma w kontekście upolitycznienia procesu wyboru sędziów TK ugruntowaną opinię: "Teoretycznie posłowie mają wyłonić niezależny sąd, który będzie strzec konstytucji. Mówię, jak być powinno i jak sam wierzę. Sędziowie TK są jednak wybierani zwykłą, a nie kwalifikowaną większością głosów. Opozycja nie ma tu nic do powiedzenia. Proces wyboru sędziów Trybunału został więc bardzo upolityczniony. Koalicja rządząca ma większość, więc wybiera. (...) W innych państwach często obowiązuje zasada, że o wyborze decyduje większość kwalifikowana, np. dwie trzecie członków parlamentu. Dzięki temu trzeba uwzględniać także opinie oraz kandydatury opozycji."

Czytaj więcej - kliknij tutaj
Tusk z Pawlakiem...
Mr.Drwalu • 2014-01-02, 9:22


Dwa dni temu, po cichu i bez fajerwerków, wygasła zawarta w lipcu 2012 roku głośna umowa pomiędzy PGNiG, KGHM i spółkami energetycznymi - PGE, Enea i Tauron - w sprawie wspólnego poszukiwania i wydobycia gazu łupkowego na terytorium Polski. Czy jest to pokłosie paraliżu rządu Tuska w sprawie przyjęcia ustawy regulującej kwestie wydobycia gazu z łupków? Eksperci związani z branżą wydobywczą nie mają co do tego jakichkolwiek wątpliwości...

Umowa ramowa zawarta między PGNiG, KGHM, PGE, Eneą i Tauronem w lipcu 2012 roku przewidywała wstępnie, że wspólne wydatki na poszukiwanie gazu łupkowego wyniosą ok. 1,72 mld zł. W kolejnych miesiącach miały być sprecyzowane szczegółowe warunki współpracy. To jednak nie następowało. Umowę aneksowano w lutym 2013 roku. Dopisano wówczas paragraf o tym, że jeśli do 31 grudnia 2013 r. nie zostaną uzyskane wymagane zgody na dokonanie koncentracji to umowa wygaśnie. To stało się wczoraj. Można zadać pytanie: czy wygaśnięcie tej umowy to efekt bezradności rządu Tuska w sprawie przyjęcia ustawy regulującej kwestie wydobycia gazu z łupków? Eksperci związani z firmami wydobywczymi nie mają wątpliwości: główną przyczyną wyraźnego spowolnienia poszukiwania błękitnego paliwa w Polsce jest paraliż rządu Tuska w sprawie nowego prawa dotyczącego wydobywania gazu łupkowego. Pod tym względem rząd działa na korzyść rosyjskiego Gazpromu, którego wyniki finansowe mogłyby się znacznie pogorszyć, gdyby w Polsce rozpoczęto wydobywanie gazu łupkowego na przemysłową skalę.

Przypomnijmy, że prace nad regulacjami łupkowymi toczą się w ślamazarnym tempie już od kilku lat. W tej materii swego rodzaju "destrukcję procesową" uprawiają politycy związani z Platformą i obozem władzy. Nie tak dawno w ramach rządu przygotowane zostały trzy (!) różne od siebie projekty - ministerstwa środowiska, gospodarki i finansów. Projekty te nie przybrały jak dotąd realnego kształtu i nie wiadomo kiedy to nastąpi. A to jest jednym głównych powodów, dla których liczba nowych odwiertów poszukiwawczych spada i nikt - nawet spółki Skarbu Państwa - nie chce inwestować pieniędzy w poszukiwania gazu i ropy z łupków, jest brak jasnych regulacji prawnych, jakie mają obowiązywać w naszym kraju w tej kwestii.

Maciej Grabowski - nowy minister środowiska, który miał przyspieszyć trwające już od kilku lat prace nad ustawą regulującą kwestie wydobywania gazu łupkowego w Polsce, stwierdził niedawno na antenie radiowej "Trójki", że ustawa ta jest "kontrowersyjna" i wymaga "dłuższego namysłu". Niestety słowa nowego ministra nie wróżą nic dobrego dla sprawy polskiego gazu z łupków... ku zadowoleniu rosyjskiego Gazpromu. Mając to na względzie nie powinny nas dziwić wypowiedzi prof. Oriona Jędrysek (byłego wiceministera środowiska i byłego głównego geologa kraju):

"Bierność rządu Tuska w sprawie gazu łupkowego wspiera Rosję. Każdy w Europie będzie miał podpisany wieloletni kontrakt na dostawy gazu przez nowo budowane gazociągi - wtedy mogą rzec: "a wydobywajcie sobie Polacy ten gaz", tylko, że wtedy my już nie będziemy mieli komu sprzedawać tego gazu... Dawno już pisałem, że dla Donalda Tuska byłoby najlepiej, jeśli tego gazu w Polsce by nie było, bo nie będzie musiał się tłumaczyć przed Polakami z co najmniej zaniedbań m.in. w sprawie koncesji. Niestety Polska jeśli chodzi o gaz łupkowy "ma już pozamiatane" - straciliśmy naszą wielką szansę gazową, byliśmy pierwsi w Europie przez co najmniej 3 lata. Utrata naszej szansy to jest wyłączna wina Donalda Tuska."

(...)

"Nie wiem co siedzi w głowie premiera Tuska, ale wiem, że to największy szkodnik w Polsce od czasów Jaruzelskiego. Tak oceniam jego działania. To, co dzieje się w gospodarce to tragedia. Nie było dotychczas człowieka, który działałby gorzej przeciwko Polsce."


Czy Donald Tusk i jego ekipa robią to celowo? Czy finansowe wspieranie przeciwnych gazowi z łupków organizacji ekologicznych oraz trwająca już kilka lat "destrukcja procesowa" w sprawie nowych regulacji prawnych odnoszących się do kwestii wydobycia gazu łupkowego w Polsce, są realizowane w sposób przemyślany, skoordynowany z decyzjami jakie zapadają na Kremlu? Niczego nie możemy być w tej materii pewni.

Źródło


"Będziemy raczej dzielić biedę niż opływać w dostatki"
Skutki demogra- ficznej katastrofy będą bardzo bolesne


Zdaniem Stanisława Kluzy (były minister finansów i szef KNF) przez katastrofę demograficzną Polska - na tle gospodarki światowej - będzie relatywnie coraz uboższa i coraz mniej konkurencyjna. Tym samym przeciętni Polacy nigdy nie osiągną poziomu oszczędności i bogactwa porównywalnego z krajami Europy Zachodniej.

Kluza pisze w swoim najnowszym tekście opublikowanym w periodyku "Rzeczy Wspólne", że nasz kraj "ze względu na oczekiwane bilanse demograficzne w perspektywie najbliższych 50 lat będzie jedną z 3 gospodarek w ramach OECD o najniższym potencjale do podnoszenia konkurencyjności ekonomicznej". Niestety słowa te współgrają ze źródłami, na które powołuje się były minister finansów. Zgodnie z oficjalnymi wyliczeniami OECD za pół wieku wartość PKB według parytetu siły nabywczej na obywatela będzie w naszym kraju niższa niż w Meksyku, Turcji, Rosji czy Chinach. W porównaniu do innych państw będziemy się stawali coraz biedniejsi. Obecnie, według statystyk OECD, wartość PKB na jednego obywatela jest w Polsce o około 50 proc. wyższa, niż średnia na świecie. Problem w tym, że za 50 lat nasze PKB per capita będzie o około 6 proc. poniżej średniej światowej. Inaczej rzecz ujmując: w 2060 roku ponad połowa ludzi na świecie będzie bogatsza od Polaków.

Jako przyczyny takiego stanu rzeczy w przyszłości możemy wymienić katastrofę demograficzną, coraz większe koszty systemu emerytalnego oraz niską innowacyjność naszej gospodarki. Katastrofa demograficzna już się rozpoczęła, a z każdym kolejnym rokiem jej skutki będą coraz mocniej odczuwalne. W ciągu ostatnich 10 lat na stałe poza granicę naszego kraju wyjechało około 2 mln ludzi. Najczęściej są to osoby w wieku produkcyjnym, które w Polsce - gdyby nie były zmuszone emigrować w celach zarobkowych - mogłyby normalnie pracować i zakładać rodziny. Taką "wyrwę" w populacji możemy porównać jedynie do czasów głębokich kryzysów - biologicznej eksterminacji z czasów II wojny światowej, czy wielkiej emigracji wolnościowej z czasów lat 80-tych ubiegłego stulecia. Jeśli do tego doliczymy jedną z najniższych na świecie dzietności wśród kobiet (212. miejsce na świecie na 224 notowane kraje), to nie powinny dziwić prognozy ONZ, według których w 2060 roku w kraju nad Wisłą będzie żyło jedynie 26 mln mieszkańców, a w 2100 roku jedynie 14 mln! Katastrofa demograficzna ma bezpośrednie przełożenie na koszty funkcjonowania systemu emerytalnego. Niestety już w ciągu najbliższych kilku lat (2015-2019) na wypłatę bieżących emerytur ZUS-owi zabraknie aż 356,5 mld zł. Aby pokryć tak olbrzymi deficyt, każdy pracujący Polak musiałby jednorazowo przekazać do ZUSu po około 25 tys. zł. Pod względem ekonomicznym będzie to największy wyzwanie Polski od czasu zakończenia II wojny światowej. Pokrycie tak wielkiego deficytu będzie musiało skutkować przesunięciem środków budżetowych z innych dziedzin (np. zmniejszenie wydatków na utrzymanie i tak już niewielkiej armii czy też poważne cięcia inwestycyjne). Więcej jak pewne jest też podniesienie obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne dla ogółu pracującej części społeczeństwa. To wszystko sprawi, że polska gospodarka pogrąży się w marazmie, a kraj przestanie się rozwijać. W tym kontekście słowa Stanisława Kluzy o tym, że będziemy raczej dzielić biedę niż opływać w dostatki, a większość państw na świecie przegoni nas pod względem zasobności, stają się niezwykle realistyczne.

Czy Polska ma szanse poradzić sobie z tymi problemami? Wiele zależy od rządzących nami polityków oraz ich strategicznych planów na przyszłość. Niestety obecnie utrzymująca się przy władzy (głównie dzięki wsparciu polskojęzycznych mediów zarządzanych przez ludzi wywodzących się z PRL) Platforma Obywatelska nie ma jakiegokolwiek planu na przyszłość. Dla nich liczy się jedynie "tu i teraz" oraz możliwość szybkiego pomnożenia swoich prywatnych majątków. A z takimi ludźmi scenariusz kreślony przez OECD możemy już dziś uznać za pewnik.

Źródło