Shin Dong-Hyuk, znany jako jedyny człowiek, któremu udało się uciec z obozu pracy w Korei Północnej.
Shin urodził się 19 listopada 1982 roku w obozie pracy, znanym jako Camp 14. Mając 13 lat młody Koreańczyk podsłuchał rozmowę między swoją matką a bratem, którzy planowali ucieczkę z obozu śmierci. Shin postanowił donieść na swoich bliskich, ponieważ było dla niego jasne, że jeżeli ich próba nie uda się, strażnicy zabiją całą ich rodzinę. Ponadto każdemu „mieszkańcowi” obozu wpajano, że każda próba ucieczki będzie karana natychmiastowym pozbawieniem życia, lub publiczną egzekucją. Przekonany o słuszności swoich działań, Shin wydał swoją rodzinę w ręce władz obozu. W rezultacie został zmuszony do obejrzenia publicznego wykonania kary śmierci na swoich najbliższych. Jednak ani powieszenie matki, ani zastrzelenie brata nie robiły na nim wrażenia. Chłopak nie czuł smutku, ani żalu, że wydał swoją rodzinę, natomiast był dumny, że zrobił słuszną rzecz.
Dramatyczna opowieść Shina kontrastuje z jego pustym spojrzeniem i beznamiętnym wyrazem twarzy. Chłopak nie uronił łzy, gdy jego matka została stracona. – Nie nauczono mnie, że trzeba płakać, kiedy umiera matka – mówi. – Kiedy teraz o tym myślę, nie jestem pewien, czy oni naprawdę chcieli uciec – dodaje bez emocji.
Zanim wykonano wyrok, młody Shin został zamknięty w „obozowym więzieniu”. Strażnicy chcieli, aby chłopak wyjawił więcej informacji. Przez 7 miesięcy był torturowany w nieludzki sposób. Ręce i nogi często miał związane grubym sznurem, za który był przywieszany do sufitu. A ponadto, pod nim rozpalano ogień, aby zadać mu jeszcze więcej bólu. Oczywiście metod znęcania się było wiele więcej. Shin dopiero po ucieczce z obozu zrozumiał, że to co zrobił nigdy nie powinno się wydarzyć. Zrozumiał, że to on był powodem, dla którego już nigdy nie zobaczy swojej rodziny i dla którego przez długi czas zamknięty był w małym, ciemnym pokoju, w którym się nad nim znęcano.
Wiem ,że oni wszyscy wyglądają tak samo
Shin urodził się 19 listopada 1982 roku w obozie pracy, znanym jako Camp 14. Mając 13 lat młody Koreańczyk podsłuchał rozmowę między swoją matką a bratem, którzy planowali ucieczkę z obozu śmierci. Shin postanowił donieść na swoich bliskich, ponieważ było dla niego jasne, że jeżeli ich próba nie uda się, strażnicy zabiją całą ich rodzinę. Ponadto każdemu „mieszkańcowi” obozu wpajano, że każda próba ucieczki będzie karana natychmiastowym pozbawieniem życia, lub publiczną egzekucją. Przekonany o słuszności swoich działań, Shin wydał swoją rodzinę w ręce władz obozu. W rezultacie został zmuszony do obejrzenia publicznego wykonania kary śmierci na swoich najbliższych. Jednak ani powieszenie matki, ani zastrzelenie brata nie robiły na nim wrażenia. Chłopak nie czuł smutku, ani żalu, że wydał swoją rodzinę, natomiast był dumny, że zrobił słuszną rzecz.
Dramatyczna opowieść Shina kontrastuje z jego pustym spojrzeniem i beznamiętnym wyrazem twarzy. Chłopak nie uronił łzy, gdy jego matka została stracona. – Nie nauczono mnie, że trzeba płakać, kiedy umiera matka – mówi. – Kiedy teraz o tym myślę, nie jestem pewien, czy oni naprawdę chcieli uciec – dodaje bez emocji.
Zanim wykonano wyrok, młody Shin został zamknięty w „obozowym więzieniu”. Strażnicy chcieli, aby chłopak wyjawił więcej informacji. Przez 7 miesięcy był torturowany w nieludzki sposób. Ręce i nogi często miał związane grubym sznurem, za który był przywieszany do sufitu. A ponadto, pod nim rozpalano ogień, aby zadać mu jeszcze więcej bólu. Oczywiście metod znęcania się było wiele więcej. Shin dopiero po ucieczce z obozu zrozumiał, że to co zrobił nigdy nie powinno się wydarzyć. Zrozumiał, że to on był powodem, dla którego już nigdy nie zobaczy swojej rodziny i dla którego przez długi czas zamknięty był w małym, ciemnym pokoju, w którym się nad nim znęcano.
Wiem ,że oni wszyscy wyglądają tak samo
To było dziecko z wypranym przez reżim mózgiem. Swoje już wycierpiał, polecam zastanowić się na poważnie zanim coś się napisze publicznie.