Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika.
Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:
Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:
Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics: Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
@Velture - kiedyś nie było internetów a dzieciaki miały durne pomysły i też się krzywdziły. My np. za małolata chodziliśmy po takim murku który otaczał górkę wokół naszej szkoły - z jednej strony była górka więc poziom był zawsze ten sam, z drugiej była droga więc poziom wzrastał, zakładaliśmy się o kapsle Tazo (pamięta ktoś w ogóle taki wynalazek? i kartki do notesów (to raczej dziewczyny zbierały) kto wejdzie na ostatni, najwyższy poziom murka i skoczy z niego (a było tego z 2,5 metra). Kumplowi było mało wrażeń to podbił stawkę - skoczył z budynku takiej starej szopy która stała za szkołą (w najwyższym punkcie mogło to mieć z 3 metry nawet) i aż go kolana bolały od upadku ale stał się lokalnym bohaterem w mojej podstawówce, przynajmniej do czasu kiedy pojawił się Języczek - ten jegomość, bystrzak nad bystrzaki, założył się o jedną z najrzadszych karteczek (którą chciał wręczyć wybrance swego serca) że skoczy z... budynku sali gimnastycznej. Nie wiem ile to mogło mieć metrów, 5 na pewno, wdrapał się po kratach na oknach (co już samo w sobie było wyczynem), powiedział "Patrzcie chłopaki na to! Mówiliście że jestem pizda, że nie skocze! Monika kocham cię!". I skoczył Skoczył tak niefortunnie (nie było wtedy wszechdostępnych internetowych poradników parkour bo nie było ani internetu ani parkour) że zamiast lądować bokiem i zrobić przewrotkę to wylądował przodem, nogi mu się na maksa ugieły od impetu uderzenia i wywalił kolanami prosto w szczękę. Efekt? Szczęka złamana, wstrząśnienie mózgu (mysleliśmy przez chwilę że umarł , mnóstwo strachu i wizyta na OIOMie. No i oczywiście przy uderzeniu odgryzł sobie kawałeczek języka stąd pseudo.
PS: A Monika okazało się już wtedy nie zbierała karteczek bo przerzuciła się na bycie fanką Backstret Boys i całą swoją wielką kolekcję przehandlowała za zdjecie zespołu z autografem