Tyle w kwestii wprowadzenia, przejdźmy do krótkiego przybliżenia ciekawych, ogólnikowych faktów o fabryce:
Pierwsza fotografia jest autentycznym zdjęciem lotniczym, wykonanym przez aliantów podczas nalotów w ostatnich miesiącach wojny. Ukazany tam obszar współcześnie obejmuje zakłady chemiczne, wysypisko śmieci, fragment lasów obok Trzeszczyna, gimnazjum przy ulicy Tarnowskiej, nową linię kolei towarowej i fragment osiedla w Policach. Pozostałości po niemieckich bunkrach, umocnieniach i obiektach industrialnych można znaleźć na terenie całego miasta, które, analogicznie do Szczecina, posiada ogromną ilość podziemi, schronów i tuneli. Istnieją teorie, jakoby najdłuższe korytarze ciągnęły się do Trzebieży, Szczecina, a nawet...do Berlina. W wyniku licznych bombardowań, grabieży dokonanej przez armię czerwoną w tzw. "enklawie polickiej" do roku 1946 i działań saperów, na terenie fabryki pozostało bardzo niewiele konstrukcji naziemnych, których szkielety ostały się tylko dzięki specyficznej metodzie naprawy uszkodzeń po nalotach, polegającej na odbudowie ścian i dachów z materiałów bardziej podatnych na uszkodzenie i łatwiej dostępnych, w szczególności drewna. W ten sposób bomby burzące wpadały przez niestabilne stropy do pomieszczeń rozsadzając ściany, a żelbetonowych szkieletów i fundamentów nie naruszały wcale. Dzięki temu wydajność produkcji benzyny jedynie spadła w latach 1943-1945, ale nie została wstrzymana. Dopiero ostatni nalot z dnia 13 stycznia 1945 roku, podczas którego w 14 minut zrzucono 1600 bomb, 6 min powietrznych oraz bomby z opóźnionym zapłonem, uniemożliwił funkcjonowanie zakładu, a 8 marca odbył się ostatni, decydujący nalot na fabrykę przed wycofaniem się Niemców z zachodniego brzegu Odry. W bombardowaniach brała udział 300 Dywizjon Bombowy Ziemi Mazowieckiej.
Teren fabryki, tak jak wspomniałem, to blisko 1500 hektarów, na których można odnaleźć różne rzeczy, począwszy na niewielkich, jednoosobowych bunkrach, poprzez podziemne schrony dla mężczyzn, oznaczone napisem "Aufenthaltsraum nur fur Maner!", kończąc na kilometrach podziemnych tuneli, ogromnym elewatorze węglowym i elektrowni węglowej.
Odbiegając lekko od tematu przewodniego i rzucając okiem na dostępność zasobów naturalnych w przypadku III Rzeszy, łatwo zauważyć, że ropy naftowej naziści mieli niewiele. Przed zdobyciem rafinerii na wschodzie (do czego ostatecznie i tak nie doszło), Niemcy musieli w jakiś sposób zagwarantować wojskom stały, regularny dostęp do paliw innego typu. Unikalna metoda pozyskiwania benzyny z węgla, którego III Rzesza miała pod dostatkiem, rozwiązała ten problem. Choć mało oszczędna, bo wyprodukowanie tony benzyny wymagało użycia 7 ton węgla w procesie przetwarzania, zaspokoiła ona potrzeby armii Niemieckiej.
W Hydrierwerke Politz Aktiengesellshaft odbywało się to na największą skalę. Szczególnie sąsiedztwo bazy okrętów podwodnych i licznych zakładów na terenie Szczecina sprawiło, że lokalizacja, na której obecnie znajdują się pozostałości fabryki, była idealna strategicznie. Niestety, nie tylko dla Rzeszy.
Alianci bardzo szybko skupili swoją uwagę na tym zakładzie. Celne uderzenie w tę potężną machinę, napędzającą armię Niemiecką, mogłoby nie tylko spowolnić ekspansję nazistów na zachód i na wschód, ale niemalże unieruchomić gospodarkę rzeszy. Szczególnie w roku 1944, kiedy Alianci stali już u bram zachodnich Niemiec (a co za tym idzie - zagłębia Rhury), taki manewr mógł zagwarantować przegraną państw Osi w światowym konflikcie. Tak też się stało.
"Ostatni nalot z dnia 13 stycznia 1945 roku, podczas którego w 14 minut zrzucono 1600 bomb, 6 min powietrznych oraz bomby z opóźnionym zapłonem, uniemożliwił funkcjonowanie zakładu, a 8 marca odbył się ostatni, decydujący nalot na fabrykę przed wycofaniem się Niemców z zachodniego brzegu Odry." - ten fragment idealnie obrazuje ogrom całego tego kompleksu. Takie siły były niezbędne do tego, aby całkowicie wstrzymać produkcję benzyny.
Ostatecznie fabryka upadła, do lat 46-47 rozgrabili ją Rosjanie, zabierając nawet tory kolejowe i na koniec cały teren stał się placem zabaw dla saperów, w efekcie czego obecnie fabryka wygląda tak, jak na drugim zdjęciu, sąsiadując z obecnie funkcjonującymi zakładami chemicznymi.
W tej chwili fabryka stoi i niszczeje. Jest objęta ochroną ze względu na bycie miejscem zimowania 8 spośród 23/24 gatunków nietoperzy, występujących w Polsce, w ilości 1500 sztuk (niby ktoś to regularnie podlicza). Istnieje stowarzyszenie SKARB, które organizuje sobotnie oprowadzanie po kompleksie, jak również prowadzi muzeum tego miejsca. Oto bardzo ogólny przegląd tego, co można zobaczyć na terenie Hydrierwerke Politz (same obiekty reprezentacyjne):
Elewator węglowy - dostęp wyłącznie na pierwszy poziom dla bardziej sprawnych fizycznie, rewelacyjna akustyka i widok z poziomu dna zbiorników. Wyżej dostać się można wyłącznie ze sprzętem do wspinaczki, a i to jest bardzo ryzykowne, ze względu na ogólny stan techniczny konstrukcji.
Wieża węglowa(?), sąsiadująca z elewatorem - dostęp również wyłącznie na pierwszą kondygnację dla jeszcze bardziej sprawnych fizycznie, choć wyżej nie ma potrzeby wchodzić (zwyczajny, prostopadłościenny szkielet). Wokół obiektu kilka mniejszych konstrukcji, niewielkie podziemia i schrony jednoosobowe.
(z prawej strony)
Trzy duże "pola" silosów - razem będzie ich kilkadziesiąt(!), pod wieloma odnaleźć można korytarze, którymi można dostać się do podstaw zbiorników. W niektórych miejscach są żelazne drabinki, prowadzące szybem do tych tuneli (polecam, schodzenie nimi to świetne doświadczenie). Nieźle oddają skalę tego, jak ogromne ilości benzyny były tu produkowane.
Wieże strażnicze - przynajmniej jedna zachowana niemalże całkowicie, choć wejście na górę "utrudnione" brakiem schodów.
Elektrownia węglowa - chyba najciekawszy obiekt z całego terenu. 2-poziomowy szkielet, obecnie o długości przynajmniej 100 metrów, sąsiadujący z ogromnymi szkieletami hal i magazynów, po których można trochę pobuszować. Dostęp na piętro na dwa sposoby - klatką schodową, która zachowała się całkowicie i prowadzi prosto na górę lub zawaloną klatką schodową, gdzie należy skakać nad małą przepaścią i wspinać się po krzywych schodach (polecam). Pod obiektem cała sieć korytarzy, jedna spora hala, kilka podziemnych pomieszczeń, tuneli technicznych, kanał burzowy i małe piwnice.
Sporych rozmiarów budynek w sąsiedztwie wysypiska - 2 poziomy, wyjątkowo dostęp na dach (klatka schodowa niezabezpieczona, spad z obu stron, radzę uważać), pod obiektem zalane podziemia i nadziemny bunkier w pobliżu.
(widok z dachu budynku)
Opuszczona stacja kolejowa - Również długa, sąsiedztwo silosów, schronu, warsztatu (nieco dalej) i wejścia do kanału burzowego (prawdopodobnie tego 4-ro kilometrowego) w postaci wąskiej rury ściekowej (zaliczone ) i pionowej studzienki w dół na środku ścieżki (tę wersję bardziej polecam). Na upartego da się wejść na dach, gorzej z zejściem.
Podziemny schron dla mężczyzn - zejście lekko zasypane, jednak łatwo zejść. Dwa duże pomieszczenia i 3 mniejsze, jedno zakończone zawalonym wywietrznikiem. Setki podpisów i malowideł na ścianach.
Zawalony komin - Sporo gruzów, pod które da się wejść, jednak nie ma tam niczego szczególnego, poza zasypanymi korytarzami o długości maksymalnie kilkunastu metrów.
Łuk/brama wejściowa - można się powspinać i zyskać ciekawe zdjęcie, nic poza tym.
Kanały burzowe - my wiemy o pięciu wejściach. Ile ich jest faktycznie - nie wiemy. Są zalane, jedne po kostki, inne po pas i głębiej. Uwaga na nietoperze.
I wiele, wiele innych.
Teren warto odwiedzić, szczególnie dlatego, że nie jest do końca odkryty. Większość podziemi jest zalanych/zasypanych/zawalonych i nie ma dostępu do niektórych miejsc. Słyszałem od znajomego, że jeden koleś prowadził sporą galerię tego terenu i wchodził ze sprzętem we wszystko, co się dało. Niby pokazywał na fotografiach zdjęcia podstaw maszyn, resztek instalacji elektrycznych i tuneli, których my nigdy nie widzieliśmy, a widzieliśmy ich sporo. Cholera wie, ile faktycznie poziomów mają te podziemia, co się w nich kryje i dokąd prowadzą podziemne korytarze. Cały Szczecin i okolice to jedna, wielka podziemna zagadka.
Wybaczcie beznadziejną jakość zdjęć, robione kamerą, a gdy leżał śnieg wychodziły mocno naświetlone.
Po więcej zdjęć (a w przyszłości serię filmów z fabryki) zapraszam na stronę na facebooku i serdecznie zapraszam każdego, kto nie musiałby przejeżdżać kilkuset kilometrów, do zwiedzenia fabryki. Lepiej zobaczyć to na własne oczy.
Strona na facebooku z galerią zdjęć m.in. z fabryki