„300” nie jest filmem historycznym. Nie miał takiego zamiaru reżyser Zack Snyder, ekranizując komiks Franka Millera, który w najważniejszych wątkach jedynie próbuje nawiązać do prawdziwych wydarzeń
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 5:32
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 3:27
#termopile
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Z cyklu sadol uczy, sadol bawi, ciekawy artykuł rzucający inne światło na bohaterskich spartan.
Całość nieco długa, ale zachęcam do przeczytania.
Król perski, Kserkses, wyruszył na swą słynną wyprawę, zachęcany przez wielu Greków. Gdyby poskromił Spartę, oddałby Helladzie wielką przysługę.
Oburzenie wielu irańskich polityków, ale także zwykłych obywateli, wywołał amerykański film \"300\". Obraz ten sławi
300 spartiatów, którzy polegli pod Termopilami, broniąc zachodniej demokracji i kultury przed nawałą \"bestii z mroku\", czyli perskich barbarzyńców. Oto król królów Kserkses, pokazany jako androgyniczna, pogrążona w szaleństwie istota, poprowadził przeciw \"cywilizowanej\" Grecji nieprzeliczoną armię niewolników, krwiożerczych mutantów i dzikich potworów. Gniew współczesnych Persów z powodu hollywoodzkiej szmiry jest całkowicie zrozumiały. Zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że \"300\" został nakręcony z inspiracji CIA, która ideologicznie przygotowuje USA do inwazji na Iran.
Oczywiście nie należy posuwać się tak daleko. \"300\" to tylko ekranizacja dalekiego od historycznych ambicji komiksu. Wypada jednak podkreślić, że jeśli któryś z uczestników starożytnych wojen perskich zasługuje na określenie imperium zła,to nie azjatyckie królestwo Achemenidów, lecz Lacedemon (czyli Sparta), tyran Peloponezu. Nie przypadkiem spartiaci (pełnoprawni obywatele Sparty) byli idealnym wzorem dla nazistów, Himmler stawiał ich za przykład swoim esesmanom. Po Stalingradzie Hitler żalił się, że jego żołnierze powinni zginąć nad Wołgą jak Spartanie pod Termopilami, niestety, feldmarszałek Paulus nie wykazał sie odwagą Leonidasa.
Sparta była okrutnym, totalitarnym państwem, budzącym lęk wśród współczesnych, w okresie klasycznym kulturalną pustynią (przedstawianie spartiatów jako obrońców cywilizacji musi wzbudzić wśród znawców przedmiotu śmiech). Persom zresztą niszczenie greckich dzieł historycznych i literackich, co sugeruje film, na myśl by nie przyszło. Spartiaci mogli przez całe życie ćwiczyć się w wojennym rzemiośle tylko dlatego, że utrzymywali ich poddani - periojkowie, czyli Lacedemończycy niemający spartańskiego obywatelstwa, oraz przede wszystkim heloci, swego rodzaju państwowi niewolnicy. Spartanie po morderczych stuletnich wojnach ujarzmili Messenię, rozległą krainę na zachodzie Peloponezu, zamieszkaną (podobnie jak Lacedemon) przez Greków z ludu Dorów. Messeńczycy zostali obróceni w niewolników - było to wydarzenie bezprecedensowe w helleńskim świecie. Spartiaci ciemiężyli helotów bez miłosierdzia - wykształcili cały system wyzyskiwania i upokarzania poddanych. Heloci zlewali się potem na polach swych panów, musieli nosić ośmieszające stroje, byli systematycznie chłostani tylko po to, aby nie zapomnieli, że są niewolnikami. Spartiaci upijali ich na ucztach i zmuszali do śpiewania sprośnych pieśni - patrząc na upodlenie helotów, \"bohaterowie\" znad Eurotasu pielęgnowali swoje poczucie wyższości.
Spartiata nie maszerował na wojnę z tarczą.Dźwigał ją helota,
od którego także żądano, aby w godzinie próby przelewał krew za swych władców.
Co roku Sparta oficjalnie wypowiadała wojnę helotom, aby, bez ściągania na siebie gniewu bogów, wymordować najniebezpieczniejszych spośród nich. Spartańscy młodzieńcy w czasie makabrycznych obrzędów inicjacyjnych (krypteje) polowali na helotów jak dzikie wilki. Nawet najnędzniejszy niewolnik w królestwie Kserksesa miał się lepiej niż Messeńczyk ujarzmiony przez spartańskich \"nadludzi\". Ale Sparta żyła w nieustannej obawie przed buntem helotów, co paraliżowało jej politykę zagraniczną. Messeńczycy nie zapomnieli o swej niepodległości. Gdyby Kserkses wkroczył na Peloponez, przyjęliby go z otwartymi ramionami. Persowie mieli za Przesmykiem Korynckim także innego sprzymierzeńca - potężne doryckie polis (wspólnota obywatelska, miasto-państwo) - Argos, nieubłaganego wroga Sparty. W 494 r. p.n.e. król Sparty, Kleomenes III, podstępem zadał armii Argiwów miażdżącą klęskę, a niedobitków spalił żywcem w świętym gaju pod Sepeją. 6 tys. mężów z Argos straciło życie w tej rzezi. Dumne miasto zostało ogołocone z obrońców. Argiwowie bali się, że Sparta dokończy dzieła i zgotuje im los Messeńczyków, dlatego gorliwie szukali przyjaźni Wielkiego Króla. Oświadczyli zdumionym Persom, że wywodzą się od wspólnego protoplasty - mitycznego herosa Perseusa. Gdyby Kserkses przedostał się na Peloponez, wyborni argiwscy włócznicy z pewnością przyłączyliby się do niego.
Wielki Król podjął swą wyprawę na Grecję z wielu przyczyn. Zdawał sobie sprawę, że dopóki nie podporządkuje sobie Hellady, perskie panowanie nad Grekami w Azji Mniejszej nigdy nie będzie bezpieczne. W 500 r. Grecy z ludu Jonów w Azji Mniejszej wzniecili antyperską rebelię, uzyskali niewielką pomoc od Aten i obrócili w perzynę starożytne miasto Sardes z jego słynnymi świątyniami. Była to zbrodnia wobec bogów, która nie mogła zostać niepomszczona. Tym bardziej że perski monarcha był wybrańcem i narzędziem Ahura Mazdy, boga światłości, prowadzącego nieustanną walkę z siłami mroku i zła. Król Królów miał obowiązek wspierać Ahura Mazdę i karać tych, którzy burzą boski ład. W 491 r. Dariusz, ojciec Kserksesa, wysłał do Hellady posłów, domagając się \"ziemi i wody\" jako symbolicznego gestu poddania się. Wiele greckich państewek posłuchało, przewidując, nie bez racji, że na symbolu się skończy. Ale Ateny i Sparta okrutnie zamordowały perskich heroldów. Było to jaskrawe pogwałcenie prawa narodów. Tym samym oba państwa stały się dla Persów daiwas, demonami mroku, nieprzyjaciółmi Ahura Mazdy. Dariusz wysłał flotę na Morze Egejskie z zadaniem podbicia helleńskich wysp. Zachęcani przez wygnanego z Aten tyrana Hippiasa perscy wodzowie wylądowali potem na maratońskiej plaży. Liczyli, że zdołają przywrócić Hippiasowi władzę. Ale w bitwie pod Maratonem stosunkowo nieliczne hufce irańskie zostały rozgromione. Należy podkreślić, że Persowie nie mieli pieszych wojowników, którzy mogliby dotrzymać pola zakutym w spiż, walczącym \"tarcza przy tarczy\" helleńskim hoplitom. Żołnierze szacha, z wiklinowymi tarczami, w pikowanych kaftanach, z włóczniami i akinakami (mieczami), krótszymi niż grecki oręż, walczyli mężnie, lecz zazwyczaj ponosili klęski. Persja Achemenidów tak naprawdę nigdy nie miała szans na podbój Grecji.
Mimo doznanych przez sprawę Ahura Mazdy upokorzeń Kserkses, syn Dariusza, początkowo nie kwapił się do wyprawy na Helladę. Jeśli ją podjął, to tylko dlatego, że gorąco namawiali go do tego przedsięwzięcia liczni Grecy - Aleuadzi z Tessalii, Argiwowie, wygnany król Sparty Demaratos, Pizystratydzi, potomkowie Hippiasa, tyrana Aten. Kserkses zdawał sobie sprawę, że tylko dzięki wsparciu \"spiżowych\" greckich hoplitów będzie miał widoki na zwycięstwo. Persowie znani byli ze swej tolerancji religijnej i pobożności, okazywali także bezgraniczną hojność wobec greckich świątyń. Dlatego Delfy, najsłynniejsza wyrocznia w Helladzie, wróżyła hufcom z Iranu triumf w wojnie i przestrzegała Greków przed stawianiem oporu. Wielu, np. Kreteńczycy, posłuchało.
Przekazy historyka wojen perskich, Herodota z Halikarnasu, o liczebności armii perskiej (milion siedemset tysięcy samych wojowników wojska lądowego) są groteskowo wyolbrzymione. Starożytni wodzowie i władcy w praktyce nie mogli wystawiać hufców liczniejszych niż 100 tys. ludzi - trudności z zaopatrzeniem ludzi i zwierząt były w warunkach prymitywnej techniki nie do pokonania. Renomowany niemiecki historyk wojskowości Hans Delbrück ocenił liczebność wojsk Kserksesa na zaledwie 40 tys. zbrojnych. Ten rewizjonizm zapewne posuwa się za daleko. Bliski prawdy jest jednak współczesny brytyjski specjalista od starożytnych wojen, John F. Lazenby. W 1993 r. obliczył on, że pod solarnymi sztandarami Wielkiego Króla maszerowało jakieś 90 tys. ludzi. Gdyby poleis Hellady potrafiły się zjednoczyć, mogłyby wystawić równie liczne i znacznie lepiej uzbrojone hufce. Według świadectwa Herodota, tylko 31 państewek, które postanowiły bronić się przed Persami, zmobilizowało prawie 40 tys. hoplitów i 70 tys. lekkozbrojnych.
Ale liczne ludy z północnej i środkowej Hellady od razu uznały zwierzchnictwo perskiego monarchy. Stało się tak także na skutek egoizmu i tchórzostwa Sparty. Lacedemończycy nie chcieli bronić Hellady, lecz tylko Peloponezu. Liczyli, że zatrzymają pochód Kserksesa dopiero na sześciokilometrowym Przesmyku Korynckim. Pod Termopile wysłali więc niewielkie siły - jakieś 6 tys. żołnierzy, w tym tylko 300 spartiatów i 900 periojków. Każdemu spartiacie towarzyszył co najmniej jeden helota. Wojska broniące Termopil miały tylko opóźnić pochód Kserksesa, tak aby Sparta miała czas na ufortyfikowanie przesmyku. Leonidas wiedział, że prowadzi \"mięso włóczniowe\" przeznaczone na zagładę. Być może król pragnął umrzeć - znał przepowiednię wyroczni delfickiej, zgodnie z którą albo Sparta zostanie zdobyta, albo też jej władca polegnie. Leonidas zamierzał zapewne też odkupić śmiercią ciężką winę - to on przyczynił się do zamordowania swego przyrodniego brata, Kleomenesa III, zwycięzcy spod Sepei. W każdym razie gdyby Sparta i sprzymierzeńcy wysłali do Termopil całą swą armię, zastępy Kserksesa nie przedarłyby się na południe i Ateny nie zostałyby zniszczone. Spartanie nie zamierzali jednak narażać skóry w obronie Aten, miasta, którego potęga od dawna była im solą w oku.
Kiedy Persowie obeszli pozycje obrońców Termopil, Leonidas został nie tylko z 298 spartiatami. Miał przy sobie także co najmniej 300 helotów oraz ponad 3 tys. innych żołnierzy z Peloponezu. Rozkazał uczestniczyć w beznadziejnej walce także 400 Tebańczykom. 700 hoplitów z Tespiów dobrowolnie wzięło udział w bitwie. Z wyjątkiem niektórych Tebańczyków, którzy złożyli broń, wszyscy pozostali zginęli w Gorących Bramach. Propaganda spartańska sprawiła wszakże, że tylko 300 spartiatów przeszło do historii jako niezłomni bohaterowie. Na nasze współczucie zasługują wszakże heloci, którzy w wąwozie termopilskim oddali życie za Grecję i swych bezlitosnych panów.
O klęsce Kserksesa zadecydowała bitwa morska pod Salaminą, w której Grecy zwyciężyli dzięki flocie Ateńczyków oraz przemyślności ich wodza, Temistoklesa. Spartanie z zaledwie 16 okrętami odegrali tylko minimalną rolę w tej batalii. W ostatniej wielkiej bitwie - pod Platejami w Beocji w 479 r. p.n.e. wódz perski Mardonios dowodził właściwie persko-grecką koalicją. Jego hufce wspierali liczni i bitni hoplici z Teb i z Tessalii. Ogółem, jak zaświadcza Herodot, pod złotymi orłami Ahura Mazdy walczyło 50 tys. Hellenów.
Ale zbrojni w wiklinowe tarcze żołnierze Mardoniosa nie oparli się spiżowej falandze spartiatów.
Gdyby Persowie zwyciężyli i zburzyli Spartę, nie oznaczałoby to dla Hellady katastrofy czy utraty wolności, o zagładzie cywilizacji nie wspominając. Pod hegemonią perską Messenia odzyskałaby wolność, a Argos - bezpieczeństwo. Wielki Król, nawet gdyby chciał, nie mógł trwale okupować Grecji. Hellada miała dla monarchów z Persepolis tylko peryferyjne znaczenie. Imperium musiało wypełniać ważniejsze zadania - utrzymanie niepokornego Egiptu i skorej do buntów Babilonii, obronę długiej północnej granicy, wciąż zagrożonej przez nomadów z bezkresnych stepów Azji. Należy podkreślić, że nawet znajdującym się blisko Macedończykom nie udało się ujarzmić Hellenów. Dokonali tego z trudem dopiero Rzymianie, a i tak musieli puścić z dymem Korynt, spustoszyć Ateny, sprzedać w niewolę dziesiątki tysięcy mieszkańców Epiru. Nawet gdyby Kserkses zostawił w podbitej Grecji jakieś załogi wojskowe, zostałyby one zmiecione w ciągu kilku lat. Hellenowie uważali bowiem wolność (w tym wolność do wzajemnego wyrzynania się) za swoje niezbywalne prawo.
Ateny i Sparta, upojone zwycięstwem nad Persami, rychło zaczęły wadzić się między sobą. W końcu doszło do wyjątkowo niszczycielskiej i zgubnej dla Greków wojny peloponeskiej (431-404 p.n.e.), w której obie strony dopuściły się okrucieństw, jakimi nie splamili się nigdy \"barbarzyńscy\" wojownicy Wielkiego Króla. Gdyby Kserksesowi udało się zdobyć Lacedemon, oszczędziłby Helladzie takich nieszczęść.
Herosi popkultury
\"Nie chciałem, żeby mój film wyglądał jak wierna fotografia. Zamiast tego pragnąłem wciągnąć widzów do świata stworzonego przez Franka Millera. To nie miał być film historyczny. Nie miał być wierny prawdzie historycznej. Zamiast tego wszystkiego chciałem przedstawić film tak prawdziwy jak żaden inny\", zastrzega na wszelki wypadek reżyser Zack Snyder, znany dotąd jako twórca wideoklipów, reklam i jednej fabuły - horroru \"Świt żywych trupów\". I faktycznie tego, czego nie zamierzał, nie zrobił. Snyder wziął na warsztat komiks mistrza gatunku Franka Millera, spod którego ręki wyszło m.in. również przeniesione na duży ekran \"Sin City\" (\"Miasto grzechu\").
Osławiona epitafium Symonidesa \"Przechodniu, powiedz Sparcie...\" walka Spartan potraktowana jest tu raczej umownie, jako pretekst do pokazania mężnych czynów, honoru, zdrady, waleczności - co na ekranie daje rezultat mieszaniny patosu z popkulturą, w której historię objaśnia komentator z offu, Leonidas zagrzewa do śmiertelnej walki, jego żona wygłasza płomienną mowę w senacie, a Kserkses wygląda niczym ikona love parade. Zapomnijmy zatem o głębi psychologicznej postaci czy wyrafinowanej fabule. Zamiast tego mamy komputerowo obrobioną, owszem, malowniczą jatkę, w której krew tryska strumieniami, a trup ściele się gęsto. Realizatorzy nastawili się na to, co Hollywood lubi najbardziej - superprodukcję, gdzie liczy się efekt, którym w tym przypadku jest jak najwierniejsze oddanie stylistyki komiksowej. I dopięli swego, o czym świadczy ogromny sukces kasowy w USA. (ag)
Spartiaci i Nieśmiertelni
Nie ma sensu polemizować z filmem-komiksem, niemniej jednak wypada wyjaśnić kilka spraw:
- Wojownicy spartańscy nie walczyli z nagimi torsami, lecz w pełnej zbroi (pancerz i nagolenniki).
Tacy goli żołnierze, jak w filmie \"300\" szybko zginęliby od perskich strzał. Spartiata, który wyruszył w bój bez zbroi, był skazywany na grzywnę w wysokości 1000 drachm.
- Literą lambda Spartanie oznaczali swe tarcze w IV w. p.n.e. W czasach wojny z Persami każdy wojownik umieszczał na tarczy swe indywidualne znaki.
- Król Kserkses nie był obwieszonym łańcuchami, łysym mutantem, lecz wysokim, silnym, pełnym dostojeństwa mężczyzną z utrefioną brodą i wąsami, w złocistych, powłóczystych szatach.
- Perska gwardia królewska, Nieśmiertelni,
nie przypominali zamaskowanych, chorych
na trąd wojowników ninja. Ich wygląd opisuje Herodot: \"Na głowie nosili niesztywne filcowe kapelusze, zwane tiarami, na ciele pstre kaftany z rękawami i pancerze ze stalowych łusek, które wyglądały jak rybie łuski; na nogi wdziewali spodnie. Zamiast wielkich tarcz mieli małe, plecione, pod którymi wisiały kołczany; dalej krótkie lance, wielkie łuki, strzały z trzciny, do tego sztylety...\".
Całość zajebana z Przeglądu.
P.S. Wiem wiem, że to gazetka bardziej z lewej strony, co jednak nie zmienia faktu, że artykuł jest ciekawy i nic na tym nie traci.
Całość nieco długa, ale zachęcam do przeczytania.
Król perski, Kserkses, wyruszył na swą słynną wyprawę, zachęcany przez wielu Greków. Gdyby poskromił Spartę, oddałby Helladzie wielką przysługę.
Oburzenie wielu irańskich polityków, ale także zwykłych obywateli, wywołał amerykański film \"300\". Obraz ten sławi
300 spartiatów, którzy polegli pod Termopilami, broniąc zachodniej demokracji i kultury przed nawałą \"bestii z mroku\", czyli perskich barbarzyńców. Oto król królów Kserkses, pokazany jako androgyniczna, pogrążona w szaleństwie istota, poprowadził przeciw \"cywilizowanej\" Grecji nieprzeliczoną armię niewolników, krwiożerczych mutantów i dzikich potworów. Gniew współczesnych Persów z powodu hollywoodzkiej szmiry jest całkowicie zrozumiały. Zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że \"300\" został nakręcony z inspiracji CIA, która ideologicznie przygotowuje USA do inwazji na Iran.
Oczywiście nie należy posuwać się tak daleko. \"300\" to tylko ekranizacja dalekiego od historycznych ambicji komiksu. Wypada jednak podkreślić, że jeśli któryś z uczestników starożytnych wojen perskich zasługuje na określenie imperium zła,to nie azjatyckie królestwo Achemenidów, lecz Lacedemon (czyli Sparta), tyran Peloponezu. Nie przypadkiem spartiaci (pełnoprawni obywatele Sparty) byli idealnym wzorem dla nazistów, Himmler stawiał ich za przykład swoim esesmanom. Po Stalingradzie Hitler żalił się, że jego żołnierze powinni zginąć nad Wołgą jak Spartanie pod Termopilami, niestety, feldmarszałek Paulus nie wykazał sie odwagą Leonidasa.
Sparta była okrutnym, totalitarnym państwem, budzącym lęk wśród współczesnych, w okresie klasycznym kulturalną pustynią (przedstawianie spartiatów jako obrońców cywilizacji musi wzbudzić wśród znawców przedmiotu śmiech). Persom zresztą niszczenie greckich dzieł historycznych i literackich, co sugeruje film, na myśl by nie przyszło. Spartiaci mogli przez całe życie ćwiczyć się w wojennym rzemiośle tylko dlatego, że utrzymywali ich poddani - periojkowie, czyli Lacedemończycy niemający spartańskiego obywatelstwa, oraz przede wszystkim heloci, swego rodzaju państwowi niewolnicy. Spartanie po morderczych stuletnich wojnach ujarzmili Messenię, rozległą krainę na zachodzie Peloponezu, zamieszkaną (podobnie jak Lacedemon) przez Greków z ludu Dorów. Messeńczycy zostali obróceni w niewolników - było to wydarzenie bezprecedensowe w helleńskim świecie. Spartiaci ciemiężyli helotów bez miłosierdzia - wykształcili cały system wyzyskiwania i upokarzania poddanych. Heloci zlewali się potem na polach swych panów, musieli nosić ośmieszające stroje, byli systematycznie chłostani tylko po to, aby nie zapomnieli, że są niewolnikami. Spartiaci upijali ich na ucztach i zmuszali do śpiewania sprośnych pieśni - patrząc na upodlenie helotów, \"bohaterowie\" znad Eurotasu pielęgnowali swoje poczucie wyższości.
Spartiata nie maszerował na wojnę z tarczą.Dźwigał ją helota,
od którego także żądano, aby w godzinie próby przelewał krew za swych władców.
Co roku Sparta oficjalnie wypowiadała wojnę helotom, aby, bez ściągania na siebie gniewu bogów, wymordować najniebezpieczniejszych spośród nich. Spartańscy młodzieńcy w czasie makabrycznych obrzędów inicjacyjnych (krypteje) polowali na helotów jak dzikie wilki. Nawet najnędzniejszy niewolnik w królestwie Kserksesa miał się lepiej niż Messeńczyk ujarzmiony przez spartańskich \"nadludzi\". Ale Sparta żyła w nieustannej obawie przed buntem helotów, co paraliżowało jej politykę zagraniczną. Messeńczycy nie zapomnieli o swej niepodległości. Gdyby Kserkses wkroczył na Peloponez, przyjęliby go z otwartymi ramionami. Persowie mieli za Przesmykiem Korynckim także innego sprzymierzeńca - potężne doryckie polis (wspólnota obywatelska, miasto-państwo) - Argos, nieubłaganego wroga Sparty. W 494 r. p.n.e. król Sparty, Kleomenes III, podstępem zadał armii Argiwów miażdżącą klęskę, a niedobitków spalił żywcem w świętym gaju pod Sepeją. 6 tys. mężów z Argos straciło życie w tej rzezi. Dumne miasto zostało ogołocone z obrońców. Argiwowie bali się, że Sparta dokończy dzieła i zgotuje im los Messeńczyków, dlatego gorliwie szukali przyjaźni Wielkiego Króla. Oświadczyli zdumionym Persom, że wywodzą się od wspólnego protoplasty - mitycznego herosa Perseusa. Gdyby Kserkses przedostał się na Peloponez, wyborni argiwscy włócznicy z pewnością przyłączyliby się do niego.
Wielki Król podjął swą wyprawę na Grecję z wielu przyczyn. Zdawał sobie sprawę, że dopóki nie podporządkuje sobie Hellady, perskie panowanie nad Grekami w Azji Mniejszej nigdy nie będzie bezpieczne. W 500 r. Grecy z ludu Jonów w Azji Mniejszej wzniecili antyperską rebelię, uzyskali niewielką pomoc od Aten i obrócili w perzynę starożytne miasto Sardes z jego słynnymi świątyniami. Była to zbrodnia wobec bogów, która nie mogła zostać niepomszczona. Tym bardziej że perski monarcha był wybrańcem i narzędziem Ahura Mazdy, boga światłości, prowadzącego nieustanną walkę z siłami mroku i zła. Król Królów miał obowiązek wspierać Ahura Mazdę i karać tych, którzy burzą boski ład. W 491 r. Dariusz, ojciec Kserksesa, wysłał do Hellady posłów, domagając się \"ziemi i wody\" jako symbolicznego gestu poddania się. Wiele greckich państewek posłuchało, przewidując, nie bez racji, że na symbolu się skończy. Ale Ateny i Sparta okrutnie zamordowały perskich heroldów. Było to jaskrawe pogwałcenie prawa narodów. Tym samym oba państwa stały się dla Persów daiwas, demonami mroku, nieprzyjaciółmi Ahura Mazdy. Dariusz wysłał flotę na Morze Egejskie z zadaniem podbicia helleńskich wysp. Zachęcani przez wygnanego z Aten tyrana Hippiasa perscy wodzowie wylądowali potem na maratońskiej plaży. Liczyli, że zdołają przywrócić Hippiasowi władzę. Ale w bitwie pod Maratonem stosunkowo nieliczne hufce irańskie zostały rozgromione. Należy podkreślić, że Persowie nie mieli pieszych wojowników, którzy mogliby dotrzymać pola zakutym w spiż, walczącym \"tarcza przy tarczy\" helleńskim hoplitom. Żołnierze szacha, z wiklinowymi tarczami, w pikowanych kaftanach, z włóczniami i akinakami (mieczami), krótszymi niż grecki oręż, walczyli mężnie, lecz zazwyczaj ponosili klęski. Persja Achemenidów tak naprawdę nigdy nie miała szans na podbój Grecji.
Mimo doznanych przez sprawę Ahura Mazdy upokorzeń Kserkses, syn Dariusza, początkowo nie kwapił się do wyprawy na Helladę. Jeśli ją podjął, to tylko dlatego, że gorąco namawiali go do tego przedsięwzięcia liczni Grecy - Aleuadzi z Tessalii, Argiwowie, wygnany król Sparty Demaratos, Pizystratydzi, potomkowie Hippiasa, tyrana Aten. Kserkses zdawał sobie sprawę, że tylko dzięki wsparciu \"spiżowych\" greckich hoplitów będzie miał widoki na zwycięstwo. Persowie znani byli ze swej tolerancji religijnej i pobożności, okazywali także bezgraniczną hojność wobec greckich świątyń. Dlatego Delfy, najsłynniejsza wyrocznia w Helladzie, wróżyła hufcom z Iranu triumf w wojnie i przestrzegała Greków przed stawianiem oporu. Wielu, np. Kreteńczycy, posłuchało.
Przekazy historyka wojen perskich, Herodota z Halikarnasu, o liczebności armii perskiej (milion siedemset tysięcy samych wojowników wojska lądowego) są groteskowo wyolbrzymione. Starożytni wodzowie i władcy w praktyce nie mogli wystawiać hufców liczniejszych niż 100 tys. ludzi - trudności z zaopatrzeniem ludzi i zwierząt były w warunkach prymitywnej techniki nie do pokonania. Renomowany niemiecki historyk wojskowości Hans Delbrück ocenił liczebność wojsk Kserksesa na zaledwie 40 tys. zbrojnych. Ten rewizjonizm zapewne posuwa się za daleko. Bliski prawdy jest jednak współczesny brytyjski specjalista od starożytnych wojen, John F. Lazenby. W 1993 r. obliczył on, że pod solarnymi sztandarami Wielkiego Króla maszerowało jakieś 90 tys. ludzi. Gdyby poleis Hellady potrafiły się zjednoczyć, mogłyby wystawić równie liczne i znacznie lepiej uzbrojone hufce. Według świadectwa Herodota, tylko 31 państewek, które postanowiły bronić się przed Persami, zmobilizowało prawie 40 tys. hoplitów i 70 tys. lekkozbrojnych.
Ale liczne ludy z północnej i środkowej Hellady od razu uznały zwierzchnictwo perskiego monarchy. Stało się tak także na skutek egoizmu i tchórzostwa Sparty. Lacedemończycy nie chcieli bronić Hellady, lecz tylko Peloponezu. Liczyli, że zatrzymają pochód Kserksesa dopiero na sześciokilometrowym Przesmyku Korynckim. Pod Termopile wysłali więc niewielkie siły - jakieś 6 tys. żołnierzy, w tym tylko 300 spartiatów i 900 periojków. Każdemu spartiacie towarzyszył co najmniej jeden helota. Wojska broniące Termopil miały tylko opóźnić pochód Kserksesa, tak aby Sparta miała czas na ufortyfikowanie przesmyku. Leonidas wiedział, że prowadzi \"mięso włóczniowe\" przeznaczone na zagładę. Być może król pragnął umrzeć - znał przepowiednię wyroczni delfickiej, zgodnie z którą albo Sparta zostanie zdobyta, albo też jej władca polegnie. Leonidas zamierzał zapewne też odkupić śmiercią ciężką winę - to on przyczynił się do zamordowania swego przyrodniego brata, Kleomenesa III, zwycięzcy spod Sepei. W każdym razie gdyby Sparta i sprzymierzeńcy wysłali do Termopil całą swą armię, zastępy Kserksesa nie przedarłyby się na południe i Ateny nie zostałyby zniszczone. Spartanie nie zamierzali jednak narażać skóry w obronie Aten, miasta, którego potęga od dawna była im solą w oku.
Kiedy Persowie obeszli pozycje obrońców Termopil, Leonidas został nie tylko z 298 spartiatami. Miał przy sobie także co najmniej 300 helotów oraz ponad 3 tys. innych żołnierzy z Peloponezu. Rozkazał uczestniczyć w beznadziejnej walce także 400 Tebańczykom. 700 hoplitów z Tespiów dobrowolnie wzięło udział w bitwie. Z wyjątkiem niektórych Tebańczyków, którzy złożyli broń, wszyscy pozostali zginęli w Gorących Bramach. Propaganda spartańska sprawiła wszakże, że tylko 300 spartiatów przeszło do historii jako niezłomni bohaterowie. Na nasze współczucie zasługują wszakże heloci, którzy w wąwozie termopilskim oddali życie za Grecję i swych bezlitosnych panów.
O klęsce Kserksesa zadecydowała bitwa morska pod Salaminą, w której Grecy zwyciężyli dzięki flocie Ateńczyków oraz przemyślności ich wodza, Temistoklesa. Spartanie z zaledwie 16 okrętami odegrali tylko minimalną rolę w tej batalii. W ostatniej wielkiej bitwie - pod Platejami w Beocji w 479 r. p.n.e. wódz perski Mardonios dowodził właściwie persko-grecką koalicją. Jego hufce wspierali liczni i bitni hoplici z Teb i z Tessalii. Ogółem, jak zaświadcza Herodot, pod złotymi orłami Ahura Mazdy walczyło 50 tys. Hellenów.
Ale zbrojni w wiklinowe tarcze żołnierze Mardoniosa nie oparli się spiżowej falandze spartiatów.
Gdyby Persowie zwyciężyli i zburzyli Spartę, nie oznaczałoby to dla Hellady katastrofy czy utraty wolności, o zagładzie cywilizacji nie wspominając. Pod hegemonią perską Messenia odzyskałaby wolność, a Argos - bezpieczeństwo. Wielki Król, nawet gdyby chciał, nie mógł trwale okupować Grecji. Hellada miała dla monarchów z Persepolis tylko peryferyjne znaczenie. Imperium musiało wypełniać ważniejsze zadania - utrzymanie niepokornego Egiptu i skorej do buntów Babilonii, obronę długiej północnej granicy, wciąż zagrożonej przez nomadów z bezkresnych stepów Azji. Należy podkreślić, że nawet znajdującym się blisko Macedończykom nie udało się ujarzmić Hellenów. Dokonali tego z trudem dopiero Rzymianie, a i tak musieli puścić z dymem Korynt, spustoszyć Ateny, sprzedać w niewolę dziesiątki tysięcy mieszkańców Epiru. Nawet gdyby Kserkses zostawił w podbitej Grecji jakieś załogi wojskowe, zostałyby one zmiecione w ciągu kilku lat. Hellenowie uważali bowiem wolność (w tym wolność do wzajemnego wyrzynania się) za swoje niezbywalne prawo.
Ateny i Sparta, upojone zwycięstwem nad Persami, rychło zaczęły wadzić się między sobą. W końcu doszło do wyjątkowo niszczycielskiej i zgubnej dla Greków wojny peloponeskiej (431-404 p.n.e.), w której obie strony dopuściły się okrucieństw, jakimi nie splamili się nigdy \"barbarzyńscy\" wojownicy Wielkiego Króla. Gdyby Kserksesowi udało się zdobyć Lacedemon, oszczędziłby Helladzie takich nieszczęść.
Herosi popkultury
\"Nie chciałem, żeby mój film wyglądał jak wierna fotografia. Zamiast tego pragnąłem wciągnąć widzów do świata stworzonego przez Franka Millera. To nie miał być film historyczny. Nie miał być wierny prawdzie historycznej. Zamiast tego wszystkiego chciałem przedstawić film tak prawdziwy jak żaden inny\", zastrzega na wszelki wypadek reżyser Zack Snyder, znany dotąd jako twórca wideoklipów, reklam i jednej fabuły - horroru \"Świt żywych trupów\". I faktycznie tego, czego nie zamierzał, nie zrobił. Snyder wziął na warsztat komiks mistrza gatunku Franka Millera, spod którego ręki wyszło m.in. również przeniesione na duży ekran \"Sin City\" (\"Miasto grzechu\").
Osławiona epitafium Symonidesa \"Przechodniu, powiedz Sparcie...\" walka Spartan potraktowana jest tu raczej umownie, jako pretekst do pokazania mężnych czynów, honoru, zdrady, waleczności - co na ekranie daje rezultat mieszaniny patosu z popkulturą, w której historię objaśnia komentator z offu, Leonidas zagrzewa do śmiertelnej walki, jego żona wygłasza płomienną mowę w senacie, a Kserkses wygląda niczym ikona love parade. Zapomnijmy zatem o głębi psychologicznej postaci czy wyrafinowanej fabule. Zamiast tego mamy komputerowo obrobioną, owszem, malowniczą jatkę, w której krew tryska strumieniami, a trup ściele się gęsto. Realizatorzy nastawili się na to, co Hollywood lubi najbardziej - superprodukcję, gdzie liczy się efekt, którym w tym przypadku jest jak najwierniejsze oddanie stylistyki komiksowej. I dopięli swego, o czym świadczy ogromny sukces kasowy w USA. (ag)
Spartiaci i Nieśmiertelni
Nie ma sensu polemizować z filmem-komiksem, niemniej jednak wypada wyjaśnić kilka spraw:
- Wojownicy spartańscy nie walczyli z nagimi torsami, lecz w pełnej zbroi (pancerz i nagolenniki).
Tacy goli żołnierze, jak w filmie \"300\" szybko zginęliby od perskich strzał. Spartiata, który wyruszył w bój bez zbroi, był skazywany na grzywnę w wysokości 1000 drachm.
- Literą lambda Spartanie oznaczali swe tarcze w IV w. p.n.e. W czasach wojny z Persami każdy wojownik umieszczał na tarczy swe indywidualne znaki.
- Król Kserkses nie był obwieszonym łańcuchami, łysym mutantem, lecz wysokim, silnym, pełnym dostojeństwa mężczyzną z utrefioną brodą i wąsami, w złocistych, powłóczystych szatach.
- Perska gwardia królewska, Nieśmiertelni,
nie przypominali zamaskowanych, chorych
na trąd wojowników ninja. Ich wygląd opisuje Herodot: \"Na głowie nosili niesztywne filcowe kapelusze, zwane tiarami, na ciele pstre kaftany z rękawami i pancerze ze stalowych łusek, które wyglądały jak rybie łuski; na nogi wdziewali spodnie. Zamiast wielkich tarcz mieli małe, plecione, pod którymi wisiały kołczany; dalej krótkie lance, wielkie łuki, strzały z trzciny, do tego sztylety...\".
Całość zajebana z Przeglądu.
P.S. Wiem wiem, że to gazetka bardziej z lewej strony, co jednak nie zmienia faktu, że artykuł jest ciekawy i nic na tym nie traci.
Najlepszy komentarz (40 piw)
BongMan
• 2013-03-18, 13:43
remi1982 napisał/a:
Zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że \"300\" został nakręcony z inspiracji CIA, która ideologicznie przygotowuje USA do inwazji na Iran.
Taa, bo przeciętny Amerykanin wie, że Iran to dawna Persja.
remi1982 napisał/a:
Gniew współczesnych Persów z powodu hollywoodzkiej szmiry jest całkowicie zrozumiały.
Chuj w dupsko autorowi za głupotę i tendencyjność. "300" to nie miał być rzetelny i w 100% zgodny z prawdą film historyczny, tylko widowiskowa i patetyczna napierdalanka inspirowana bitwą pod Termopilami. Film był dobry, a nazywanie go "hollywoodzką szmirą" bo nie zgadza się w 100% z historią dowodzi, że autor tekstu jest imbecylem i ma problemy z postrzeganiem otoczenia. Ale piwo, bo lubię historię.
Zapewne, większość z was słyszała o Bitwie pod Wizną zwaną też Polskimi Termopilami. Niewielu pewnie wie, że mamy wiele innych Termopil. Oto jedne z nich.
Bitwa pod Zadwórzem – bitwa, która miała miejsce 17 sierpnia 1920 roku w czasie wojny polsko-bolszewickiej pomiędzy oddziałem 330 polskich Obrońców Lwowa pod dowództwem kpt. Bolesława Zajączkowskiego a siłami bolszewickiej Pierwszej Konnej Armii Siemiona Budionnego. Rozegrała się ona na dalekim przedpolu Lwowa, 33 km od miasta w pobliżu wsi Zadwórze, znajdującej się obecnie na terytorium Ukrainy. Celem obrońców było opóźnienie podejścia wojsk bolszewickich do Lwowa. Heroiczna obrona zakończyła się sukcesem wojsk polskich.
16 sierpnia, I batalion 54. pułku piechoty został zaatakowany pod Zadwórzem przez oddziały 6. dywizji konnej armii Budionnego i prawie cały wybity.
Następnego dnia – 17 sierpnia – batalion młodych lwowskich ochotników – Orląt Lwowskich ze zgrupowania rotmistrza Romana Abrahama, pod dowództwem kapitana Bolesława Zajączkowskiego, maszerował z Krasnego wzdłuż linii kolejowej na Lwów. Gdy oddział dotarł do wsi Kutkorz, został znienacka ostrzelany z broni maszynowej od strony Zadwórza. Kapitan Zajączkowski rozwinął baon w 3 tyraliery i skokami przemieszczał oddział ku Zadwórzu, zajętemu już przez wojska bolszewickie...
"Bój pod Zadwórzem" - Batowskiego
W pobliżu stacji kolejowej w Zadwórzu doszło do wymiany ognia. Porucznik Antoni Dawidowicz poprowadził oddział na stojące obok stacji działa. Wówczas spod pobliskiego lasu ruszyła na Polaków sowiecka kawaleria. Polacy odparli ten atak i w południe zdobyli stację kolejową. Brakowało już amunicji, zabierali ją więc zabitym i rannym. Bolszewicy wzmagali natarcie. Orlęta Lwowskie broniły się już tylko bagnetami, tocząc do wieczora krwawy boj. Ponosząc wielkie straty, ostrzeliwani przez ciężką artylerię, odparli sześć konnych szarż.
Porucznik Dawidowicz po raz kolejny zdobył stację kolejową, a pierwsza kompania opanowała pobliskie wzgórze. W nierównej walce wzięły udział także trzy polskie samoloty, które nadleciały od strony Lwowa. Zaatakowały one siły bolszewickie ogniem karabinów maszynowych oraz bombami.
Nadeszły jednak nowe siły bolszewickie. Otoczeni przez wroga żołnierze nie poddali się nawet wtedy, kiedy zabrakło amunicji. Kapitan Zajączkowski o zmierzchu rozkazał pozostałym przy życiu ok. 30 żołnierzom wycofywanie się grupami do borszczowickiego lasu. Ostrzeliwani z broni maszynowej przez sowieckie samoloty, bezbronni, otoczeni przez Rosjan, walczyli jeszcze krótko na kolby w pobliżu budki dróżnika. Sowieci, rozwścieczeni oporem Orląt, rąbali ich szablami, rannych dobijali kolbami.
W walce zginęło 318 polskich żołnierzy, nieliczni dostali się do niewoli. Aby nie wpaść w ręce wroga, kapitan Zajączkowski wraz z kilkoma żołnierzami popełnił samobójstwo.
Cmentarzyk obrońców u stóp kurhanu.Stan obecny.
Zginął wówczas m.in. 19-letni Konstanty Zarugiewicz, uczeń siódmej klasy pierwszej szkoły realnej, obrońca Lwowa z 1918 roku, kawaler krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych. Jego matka, Jadwiga Zarugiewiczowa w 1925 wybrała jedną z trzech trumien ze zwłokami Nieznanego Żołnierza. Zwłoki wybranego bohatera przewieziono z najwyższymi honorami do Warszawy i umieszczono w Grobie Nieznanego Żołnierza.
Bitwa pod Zadwórzem – bitwa, która miała miejsce 17 sierpnia 1920 roku w czasie wojny polsko-bolszewickiej pomiędzy oddziałem 330 polskich Obrońców Lwowa pod dowództwem kpt. Bolesława Zajączkowskiego a siłami bolszewickiej Pierwszej Konnej Armii Siemiona Budionnego. Rozegrała się ona na dalekim przedpolu Lwowa, 33 km od miasta w pobliżu wsi Zadwórze, znajdującej się obecnie na terytorium Ukrainy. Celem obrońców było opóźnienie podejścia wojsk bolszewickich do Lwowa. Heroiczna obrona zakończyła się sukcesem wojsk polskich.
16 sierpnia, I batalion 54. pułku piechoty został zaatakowany pod Zadwórzem przez oddziały 6. dywizji konnej armii Budionnego i prawie cały wybity.
Następnego dnia – 17 sierpnia – batalion młodych lwowskich ochotników – Orląt Lwowskich ze zgrupowania rotmistrza Romana Abrahama, pod dowództwem kapitana Bolesława Zajączkowskiego, maszerował z Krasnego wzdłuż linii kolejowej na Lwów. Gdy oddział dotarł do wsi Kutkorz, został znienacka ostrzelany z broni maszynowej od strony Zadwórza. Kapitan Zajączkowski rozwinął baon w 3 tyraliery i skokami przemieszczał oddział ku Zadwórzu, zajętemu już przez wojska bolszewickie...
"Bój pod Zadwórzem" - Batowskiego
W pobliżu stacji kolejowej w Zadwórzu doszło do wymiany ognia. Porucznik Antoni Dawidowicz poprowadził oddział na stojące obok stacji działa. Wówczas spod pobliskiego lasu ruszyła na Polaków sowiecka kawaleria. Polacy odparli ten atak i w południe zdobyli stację kolejową. Brakowało już amunicji, zabierali ją więc zabitym i rannym. Bolszewicy wzmagali natarcie. Orlęta Lwowskie broniły się już tylko bagnetami, tocząc do wieczora krwawy boj. Ponosząc wielkie straty, ostrzeliwani przez ciężką artylerię, odparli sześć konnych szarż.
Porucznik Dawidowicz po raz kolejny zdobył stację kolejową, a pierwsza kompania opanowała pobliskie wzgórze. W nierównej walce wzięły udział także trzy polskie samoloty, które nadleciały od strony Lwowa. Zaatakowały one siły bolszewickie ogniem karabinów maszynowych oraz bombami.
Nadeszły jednak nowe siły bolszewickie. Otoczeni przez wroga żołnierze nie poddali się nawet wtedy, kiedy zabrakło amunicji. Kapitan Zajączkowski o zmierzchu rozkazał pozostałym przy życiu ok. 30 żołnierzom wycofywanie się grupami do borszczowickiego lasu. Ostrzeliwani z broni maszynowej przez sowieckie samoloty, bezbronni, otoczeni przez Rosjan, walczyli jeszcze krótko na kolby w pobliżu budki dróżnika. Sowieci, rozwścieczeni oporem Orląt, rąbali ich szablami, rannych dobijali kolbami.
W walce zginęło 318 polskich żołnierzy, nieliczni dostali się do niewoli. Aby nie wpaść w ręce wroga, kapitan Zajączkowski wraz z kilkoma żołnierzami popełnił samobójstwo.
Cmentarzyk obrońców u stóp kurhanu.Stan obecny.
Zginął wówczas m.in. 19-letni Konstanty Zarugiewicz, uczeń siódmej klasy pierwszej szkoły realnej, obrońca Lwowa z 1918 roku, kawaler krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych. Jego matka, Jadwiga Zarugiewiczowa w 1925 wybrała jedną z trzech trumien ze zwłokami Nieznanego Żołnierza. Zwłoki wybranego bohatera przewieziono z najwyższymi honorami do Warszawy i umieszczono w Grobie Nieznanego Żołnierza.
Najlepszy komentarz (38 piw)
Moja_Pani
• 2012-12-04, 23:26
Czemu to jest na hardzie?
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów