Tomek i Kamil wracają razem ze szkoły. Nagle jeden z nich mówi do drugiego:
-Kamil, a może przyjdziesz do mnie? Pogramy w coś, w kosza albo na kompie...
-Spoko. Nie mam nic do roboty w sumie - oznajmij Kamil.
Weszli do domu. Od progu wita ich matka Tomka, bardzo czule i ciepło. Wchodząc do domu czuć było zapach pysznego ciasta, które upiekła jego matka. Kamil czuł się trochę nieswojo. Weszli dalej. Ojciec Tomka od razu zawołał:
-No stary, jak tam w szkole?
-Zwykły dzień ale dostałem 5 z historii - odparł Tomek.
-No, jestem z Ciebie dumny! Dobra synek, masz gościa, nie przeszkadzam Ci już.
Kamil zrobił wielkie oczy(miał oczy jak srający kot na pustyni), lecz Tomek nie wiedział o co mu chodzi.
Gadają, gadają lecz nagle do Kamila dzwoni jego ojciec:
-Gdzie się kurwa po szkole szwendasz gówniarzu?! Trzeba mi zwalić konia, do chuja! Zapierdalaj do domu, migiem!
-Już idę tato.
Kamil odłożył telefon i dalej w szoku rozmawia o pierdołach z Tomkiem. Nagle urywa rozmowę i mówi:
-Dobra stary, ja muszę zawijać na chatę, ojciec dzwonił.
-No nie ma sprawy, widzimy się jutro. - powiedział Tomek.
Kamil zszedł na dół. Będąc przy drzwiach obejrzał się za siebie i pomyślał: "Ja pierdolę, co za pojebana rodzina...!".