Zauważyłem że historię własne są tutaj bardzo "pożądane", więc postanowiłem spróbować. Sporo lat temu, gdy miałem jakieś 9-10 lat wracając z ojcem ze szkoły spotkaliśmy jego znajomego.
Jak się okazało znajomy niedawno wyszedł z Toszka po 1,5 miesięcznej terapii (dla niewtajemniczonych Toszek to jest psychiatryk). Pamiętam to jak dziś, mina poważna, wręcz grobowa. Jakby chciał oznajmić że ktoś zmarł. Odzywa się do mojego ojca i mówi:
- 1,5 miesiąca tam byłem i nie życzę tego nikomu. Tam było tylko 2 normalnych, ja i taki jeden
Jak się okazało znajomy niedawno wyszedł z Toszka po 1,5 miesięcznej terapii (dla niewtajemniczonych Toszek to jest psychiatryk). Pamiętam to jak dziś, mina poważna, wręcz grobowa. Jakby chciał oznajmić że ktoś zmarł. Odzywa się do mojego ojca i mówi:
- 1,5 miesiąca tam byłem i nie życzę tego nikomu. Tam było tylko 2 normalnych, ja i taki jeden