18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (7) Soft (4) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 54 minuty temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 5:19

#ufo

Artykuł rodem z filmu sc-fi, dotyczący tematyki komunikacji językowej z istotami inteligentnymi, całkowicie obcymi wobec ludzi. Artykuł nie dotyczy samego zagadnienia nawiązania kontaktu i prób ich odebrania, lecz właśnie samej problematyki rozmowy, gdy taki hipotetyczny kontakt już zostałby nawiązany.



Dlaczego mówimy o graniczącej z niemożliwością trudności porozumienia się z obcą istotą i jak naiwne są nasze wizje nawiązywania takiej rozmowy, o tym właśnie w dzisiejszym wpisie.

Fundamentalne różnice biologiczne


Jaki obraz staje nam przed oczyma na dźwięk słów "obca inteligencja"? W większości przypadków będzie to zapewne smukła istota o pociągłej twarzy, wielkich oczach i dużej głowie. Koniecznie o szarej, ewentualnie zielonej skórze i poruszających się powoli smukłych, chudych rękach. Tak wyobraża sobie obcych większość ludzi. Czy jest to uzasadnione?

W statystyce, aby wyciągnąć wnioski na temat grup zdarzeń, bada się tzw. próbki statystyczne. Np. podczas wyborów prezydenckich, aby dowiedzieć się kto wygrał nie trzeba pytać wszystkich 20 milionów osób, wystarczy spytać np. 10 tysięcy. Rozkład przypadków w tej małej grupie będzie już tak uśredniony, że można na tej podstawie przyjąć, że tak samo będzie w grupie 20 milionowej. Jeśli spytalibyśmy tylko 1 osobę, to nie ma czego uśredniać i wyciąganie na tej podstawie wniosku kto wygrał, pozbawione jest jakiegokolwiek sensu.

Ziemia i ludzkość są takim właśnie 1 przypadkiem. Ponieważ nie znamy żadnej innej inteligentnej, pozaziemskiej formy życia, to nie możemy wyciągać statystycznych wniosków, nie możemy uśredniać. Możemy tylko zgadywać i domyślać się w oderwaniu od własnej istoty, w oderwaniu od antropocentryzmu i zakrętów ewolucji, które doprowadziły do naszego powstania. Opisane wyżej wizje obcego, są natomiast wybitnie antropocentryczne. Są banalnym rzutowaniem obrazu nas samych, na wszystkie inne obce cywilizacje, z delikatnymi tylko zmianami. Jak jest zbudowany typowy zielony ludzik? Ma nogi, ręce, głowę, oczy, wyprostowaną sylwetkę, ma symetryczne ciało i jest nieowłosiony. Dokładnie tak jak człowiek. Na jakiej podstawie ośmielamy się tworzyć taki obraz? Człowiek nie jest inteligentny dlatego, że ma wyprostowaną sylwetkę, dwie nogi i dwoje rąk. Równie dobrze podobną inteligencję mogły wytworzyć w procesie ewolucji inne zwierzęta. Wytworzyliśmy akurat my. A może to my jesteśmy tymi "innymi zwierzętami"...



Powyżej Yautja z filmu Predator, Klingon ze Star Trek'a, Salarianin z Mass Effect oraz archetypiczny "szary" z niezliczonej ilości filmów i seriali sf. Nogi, ręce, głowa, wyprostowana sylwetka, symetryczne ciało. Tak sobie wyobrażamy obcych. A jak wyglądają "nasze" gatunki:



Spójrzmy na nieprawdopodobną, spektakularną różnorodność istot żywych na Ziemi. Organizmy są tak NIEZWYKLE różne, tak odmienne i tak obce. A jednak gdy myślimy o obcej istocie pozaziemskiej, co nam staje przed oczami? Humanoid, różniący się od nas tylko kolorem i kształtem głowy. Dlaczego?

Obcy naprawdę obcy

Powyższy wstęp miał na celu zwrócenie uwagi na dysonans pomiędzy obcym wyobrażonym a obcym prawdopodobnym. Napiszę teraz dlaczego jest to tak istotne z punktu widzenia komunikacji. Otóż wyobraźmy sobie (czysto hipotetycznie) istotę, która:

-posiada mózg podzielony na równoległe jednostki przełączanej aktywności (nie zna pojęcia snu)
-rozmnaża się bezpłciowo przez podział
-jest stworzeniem stadnym
-posiada zdolność do całkowitej regeneracji uszkodzonych organów i starzejących się komórek, w związku z czym nie zna pojęcia naturalnej śmierci
-wykształciła wysoką inteligencję

Stułbia organizm niemal nieśmiertelny:


Wszystkie powyższe cechy są nam znane z Ziemi. Delfiny przełączają aktywność mózgu między dwoma półkulami, aby móc spać i jednocześnie wynurzać się po powietrze i wypatrywać drapieżników. Stułbia jest praktycznie nieśmiertelna dzięki swojej zdolności do regeneracji każdego elementu ciała. Stułbie umierają wyłącznie z przyczyn środowiskowych (bycie zjedzonym, zmiana warunków itp), nie w wyniku starzenia się. Człowiek jest inteligentnym zwierzęciem stadnym, co pozwoliło mu na kumulowanie wiedzy i budowę cywilizacji. Czy możliwe jest połączenie tych wszystkich cech? U nas nie wystąpiło, lecz mogło wystąpić gdzie indziej.

Teraz tak. Takie oto istoty wytworzyły cywilizację i przyjmując bardzo uproszczony tok rozumowania - wynalazły radio i zaczęły nasłuchiwać. Dociera do nich fragment jakiejś audycji z Ziemi o następującej treści:

"Babcia jest słaba, ciągle śpi i obawiam się że niewiele jej już życia pozostało"

Taka wiadomość, jest całkowicie niepojęta przez opisane istoty. Rozmnażają się bezpłciowo, więc nie znają pojęcia ojca, matki, babci. Ich mózg jest stale aktywny, więc nie znają pojęcia snu. Nie znają pojęcia starzenia się. Jeśli będą rzutować swoją istotę na istoty z odległych systemów gwiezdnych, tak jak my to robimy, to nigdy nie zrozumieją takiego przekazu.

Różnice lingwistyczne

Oczywiście powyższy przykład zawiera fałszywe założenie, że obcy znają język polski... Obcy nie tylko nie znają języka polskiego, ale nie znają żadnego języka ziemskiego. Co więcej, nie znają ziemskiego środowiska, nie znają historii Ziemi, historii cywilizacji i historii języków. Każdy z tych elementów miał wpływ na to, jakim my w dniu dzisiejszym rozmawiamy i myślimy językiem. Każde nasze słowo jest osadzone w pewnym kontekście środowiskowo-geograficzno-historycznym. Nieznajomość żadnego z elementów tego kontekstu, powoduje że hipotetyczny obcy tłumacz naszego przekazu, nie mając absolutnie żadnego punktu odniesienia do czegokolwiek, jest skazany na porażkę. Rozważmy takie dwa zdania:

"Damy wam bolesną śmierć w zagładzie atomowej"
"Damy wam pyszne ciasto na przyjęciu powitalnym"

Te dwa zdania są całkowicie nierozróżnialne przez obcą rasę, nie znającą żadnego punktu odniesienia w jakich osadzony jest nasz język. Dla nich, to po prostu jednakowo obco brzmiące, niezrozumiałe ciągi znaków, z których żaden nie może zostać przypisany do czegokolwiek konkretnego.

Odwołajmy się do analogii. Dla dawnych egiptologów, pismo hieroglificzne było taką właśnie zagadką. Było całkowicie obce względem innych znanych języków ziemskich. Brakowało punktów odniesienia i wiedzy o powstaniu tego języka. Brakowało całościowego kontekstu, punktu zaczepienia. Oto fragment pisma hieroglificznego:



Pismo to, zostało odczytane dopiero gdy uczeni dostali jego tłumaczenie podane w zasadzie na tacy. Odnaleziono słynny Kamień z Rosetty, zawierający ten sam tekst w trzech wersjach językowych, starożytnej grece, piśmie demotycznym oraz piśmie hieroglificznym, dzięki czemu można było dokonać analizy porównawczej.

Kamień z Rosetty w British Museum:


Zwróćmy też uwagę, że dawni egiptolodzy wiedzieli całkiem sporo o starożytnym Egipcie. Znali pewien kontekst. Częściowo znali historię, warunki środowiska, wierzenia, warunki geograficzne, poziom cywilizacyjny. Wiedzieli kim były te istoty - były ludźmi. Przechadzali się wśród pozostałości ich cywilizacji, oglądali dzieła ich rąk. Na hieroglifach rozpoznawali figury, kształty i zwierzęta. Wiedzieli bardzo dużo A MIMO TO nie potrafili odczytać ich pisma. Natomiast istoty naprawdę obce, nie będą wiedzieć absolutnie nic i nie mają żadnych szans na zrozumienie języka potocznego. Podobnie my nie mamy żadnych szans na zrozumienie przypadkowego przekazu potocznej informacji pochodzącej od obcej cywilizacji.

Budowa narządów komunikacji i percepcji

Człowiek posiada uszy, oczy i narząd mowy. To podstawa komunikacji umożliwiająca analizę pewnego zakresu fal dźwiękowych, zakresu fal elektromagnetycznych (światła) i wydawanie dźwięków odbieralnych przez innych przedstawicieli gatunku. Czy to wszystko jest niezbędne do istnienia istot inteligentnych zdolnych wytworzyć cywilizację techniczną? Nie. To że akurat jest tak na Ziemi, nie znaczy że musi tak być wszędzie.

Obca istota może w ogóle nie mieć słuchu i narządu mowy. Może porozumiewać się wzrokiem i np. zmianami barwy skóry. Może porozumiewać się czymś w rodzaju bezgłośnej komunikacji, posiadając biologiczne odpowiedniki nadajnika i odbiornika jakiegoś typu fal. Może odbierać zmiany pola elektrycznego w środowisku i nadawać te zmiany, tworząc rozmowę. Może wykorzystywać dowolną dającą się wykorzystać fizyczną cechę środowiska, aby ją nadać i odebrać. My używamy wąskich zakresów dźwięku i światła, inne istoty mogą wykorzystywać inne zjawiska. Język zbudowany na takich podstawach będzie jeszcze trudniejszy do analizy przez człowieka.

Dziobak - ewolucyjne dziwadło. Ten składający jaja ssak, wytworzył unikatowy w ziemskim królestwie zwierząt, mechanizm komunikacji z otoczeniem. Potrafi wykryć zmiany pola elektrycznego w otoczeniu, które to zmiany generowane są przez zmiany napięcia mięśni ryb, na które dziobak poluje.



Różnice światopoglądowe

Rzućmy jeszcze okiem na ten z pozoru banalny problem. Ile razy zdarzyło się Wam rozmawiać z człowiekiem o innym światopoglądzie, całkowicie innym spojrzeniu na świat, myśląc "nigdy się z nim nie dogadam, różnice między nami są zbyt duże". A przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, jednym gatunkiem, żyjącym na jednej planecie. Mamy tą samą cywilizację, tą samą dostępną wiedzę, to samo środowisko, praktycznie taką samą historię. Wystarczy, że jeden człowiek uważa że pigment skóry wpływa na wartość drugiego człowieka i już nie będą w stanie się porozumieć. Wystarczy, że dwóch ludzi ma inne wyobrażenie na temat imienia baśniowej istoty, która stworzyła świat a już będą gotowi pozabijać się o to kto ma rację. Ten sam gatunek, ten sam poziom cywilizacyjny, ta sama historia, ta sama planeta. Nie mamy więc prawa oczekiwać, że istoty całkowicie wobec nas obce, osadzone w całkowicie odmiennym kontekście, będą miały z nami tyle wspólnego by wzajemnie się zrozumieć.

Na koniec jeszcze o tym jak w roku 1974 nadano pierwszą, świadomą informację skierowaną do obcych cywilizacji. Informacja zawiera dane matematyczne, informacje o DNA, wizerunek człowieka, pozycję Ziemi i schemat Układu Słonecznego oraz charakterystykę nadajnika wiadomości. Wiadomość wysłali naukowcy z radioteleskopu w Arecibo. Czy mieli do tego moralne prawo?

Na dole wizualizacja prawidłowo odczytanej wiadomości Arecibo nadanej w systemie binarnym. Sama treść wiadomości to ciąg zer i jedynek, który należy podzielić na wiersze o odpowiedniej długości. Wiadomość jest bardzo dobrze przemyślana i warto poświęcić jej kilka chwil lektury.



Źródło
Najlepszy komentarz (68 piw)
KurwaRomantyk • 2013-01-21, 17:08
Breakdrowser napisał/a:

Obrazek


Nie ma to jak chwalić się swoją ułomnością. Gratuluję, życiowy nieudaczniku!

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Incydent jerzmianowicki - tajemnica nie wyjaściona do dziś.
w................4 • 2013-01-21, 14:58
INCYDENT ZWANY DZIWEM


Najpierw niebo rozświetlił intensywny błysk, potem w niezbyt wyniosły ostaniec uderzyła ognista kula, wreszcie rozległ się przerażający grzmot. Potem drugi, słabszy. I jak gdyby nigdy nic na powrót zapadła noc. Tylko nieliczni dostrzegli świecące kule, które po ułamku sekundy odskoczyły od skały. Były dwie, małe. - Zjawisko trwało dość długo, jego czas świadkowie oszacowali na powyżej kilku sekund. Sam błysk miał trwać dwie sekundy - mówi dr Tomasz Ściężor, miłośnik astronomii, fizyk z Politechniki Krakowskiej.

Był czternasty stycznia 1993 r., czwartek, dzień, w którym na Morzu Bałtyckim zatonął prom "Jan Heweliusz", a w Kolumbii doszło do erupcji wulkanu Galeras. Dochodziła dziewiętnasta. Ów dziwny błysk widać było wyraźnie nawet na płycie Rynku Głównego w Krakowie. Ponad dwadzieścia kilometrów w prostej linii od Jerzmanowic, gdzie COŚ uderzyło w skałę zwaną Babią. Do dzisiaj nie ustalono co.

Dom Bieniów stoi kilkadziesiąt metrów od Babiej Skały, w przysiółku Kolonia Wschodnia, przy zakręcie szosy do Łazów, niecały kilometr od centrum wsi Jerzmanowice. Akurat pełen był ludzi; wszyscy siedzieli przed TV - leciał odcinek popularnego serialu "Pokolenia".

Nagle błysk, grzmot, poderwali się więc na równe nogi. Jerzy Bień wspomina: - Nie wiem, do czego to porównać. Może do petardy hukowej, ale musiałaby być fest. Sąsiedzi krzyczeli: "Gaz wybuchł!".

Naoczny świadek (anonimowo): - Nie byłem na wojnie, ale tak to właśnie musi wyglądać. Pamiętam strach.

- Huk był tępy, jakby dudnienie; nie ciach prach jak od pioruna. I nic więcej. Cisza - mówi z kolei Zygmunt Ferdek, który mieszka ponad 2 km od Babiej Skały. Miał szczęście, że tak daleko - bo nie doświadczył tego, co jej bliscy sąsiedzi.

Po wybuchu na ich zabudowania runął bowiem grad wapiennych kamieni. Sypał się piasek i spadały głazy wielkości wiadra: tak ciężkie, że nie mogli sobie potem poradzić z nimi rośli mężczyźni. Tych większych były setki, małych tysiące. Spadały na podwórka (w momencie zrobiło się od nich biało), dachy domów, stodół, garaży. Eternit trzaskał, leciała szyba za szybą, drzewa traciły wierzchołki, topiły się druty telefoniczne. Tragedia, makabryczny widok...

Natychmiast zgasło światło. W domach w pobliżu epicentrum zdarzenia przepaliły się żarówki, telewizory, magnetowidy, lodówki, inny sprzęt AGD. Wszystko, co było wpięte do prądu, zostało zniszczone. Tryskały ogniem nawet niezaświecone lampy. Na krawędziach metalowych przedmiotów tańczyły płomyki zwane ogniami św. Elma. Tak spektakularne efekty obserwowano również w domach sporo oddalonych od wapiennego ostańca.

Na Babiej, gdzie co odważniejsi poszli zaraz z latarkami, także widać było działanie niszczycielskiej siły, choć nie tak wielkie, jak się spodziewano.

Uderzenie odłupało wierzchołek skały; przeryta, jakby przez krety, była wokół gleba; powstały bruzdy w miejscach, którymi energia szukała ujścia do ziemi. Można było odnieść wrażenie, że Babią Skałą wstrząśnięto...
Mieszkańcy wioski zapamiętali, że chwilę przed zdarzeniem niebo zasnuła ciemna chmura. Dziwne to było odczucie, bo świat spowijała noc, a śniegu, od którego mogła bić poświata, nie było za wiele. Niektórzy zapamiętali też, że po uderzeniu czuć było w powietrzu charakterystyczny smród, jakby azotoksu albo innego środka chemicznego (Ferdek: - Kiedyś piętnaście metrów ode mnie uderzył piorun i czuć było siarkę. Przy tak wielkiej sile nie mogło być inaczej...). Znajomy dra Ściężora, który przechodził akurat przez krakowski Rynek, siarki nie poczuł, ale był przekonany, że właśnie wybuchła bomba jądrowa...

Około północy pod Babią Skałą roiło się już od wojskowych. Naoczny świadek: - Zjawili się znikąd i nie wiadomo po co.

Żandarmi otoczyli ostaniec, a zwykłym żołnierzom (nie wiadomo skąd byli, bo nikt nie pytał o szczegóły) przypadło w udziale dokładne przeszukanie terenu. Zniknęli wszyscy rano. Przez dwa dni we wsi nie zaszczekał żaden pies. Tak wielkie było przerażenie także wśród zwierząt.

Samorzutnie powstała interdyscyplinarna grupa naukowców m.in. z UJ, AGH, WSP, IMiGW, PAN, która
zajęła się badaniem

incydentu jerzmanowickiego

- bo tak nazwano to zdarzenie. Prym wiódł mineralog prof. Andrzej Manecki. Założono wstępnie, że w Jerzmanowicach upadło ciało niebieskie. Może meteoryt. Skałę dokładnie obwąchano, zbadano mikroślady, itp. Wyniki były zaskakujące.

Nie stwierdzono działania wysokiej temperatury i śladów promieniowania. Badania fizykochemiczne wykluczyły upadek meteorytu. Nie było też krateru, nadmiernego zagęszczenia pyłu kosmicznego. Przelotu meteorytu, co okazało się potem, nie odnotowała działająca w Czechach i na Słowacji Europejska Sieć Bolidowa, nie dostrzegli go obserwatorzy nieba z Pentagonu (przynajmniej takie zapewnienie złożyli Amerykanie). Łowcy meteorytów przekopali okolicę - i nic.

Zaczęto więc rozpatrywać hipotezę meteorologiczną. Stanęło na tym, że być może w Babią Skałę uderzył najpierw tzw. piorun gigantyczny (zdarza się kilka takich wyładowań na świecie co roku, choć jak dotąd - tylko w terenach niezamieszkanych); później kanałem próżniowym po nim zszedł piorun kulisty, a małe kule, które odskoczyły od skały - to pioruny wykrzesane ze skały. - Ale to tylko gdybanie. Nigdy nie zaobserwowano występowania tych zjawisk równocześnie. Zresztą, pioruny kuliste mają mniejsze rozmiary i kluczą. A ten był wielki i szedł po prostej linii, tak mówili świadkowie - zwraca uwagę dr Tomasz Ściężor, który, wówczas jako doktorant na Wydziale Fizyki i Techniki Jądrowej AGH, pierwszy raz zjawił się w Jerzmanowicach kilka dni po incydencie. Nie tylko brał udział w pracach badawczych, ale też przepytywał świadków. A ci znaleźli się nawet w Zawoi.

Zaobserwowali różne fazy zjawiska. Najpierw przeciągły szum, jakby warkot lecącego nisko samolotu. Potem niebieskie, lub biało- żółte, rozjaśnienie nieba. I wreszcie jasno- , lub złocistoczerwoną kulę średnicy kilkudziesięciu metrów, która przeleciała po niebie - akurat w kierunku Babiej Skały. Gdy znikła za zabudowaniami, nastąpił wybuch.

Grzmot był wg jednych pojedynczy, według drugich - podwójny. Czuć było wyraźnie wstrząsy gruntu, lecz sejsmografy nie odnotowały fali sejsmicznej. Obok skały zauważono krótkotrwałe szare zadymienie. Nadszedł silny wiatr i krótki deszcz z gradem. W niedalekim Sąspowie zerwała się burza, trwała kilka minut. W Łazach zatrzęsło samochodami. Pracownik Agencji Ruchu Lotniczego, kontroler lotów z Balic, kilkanaście minut przed zdarzeniem obserwował na wysokości 2,5 km światło sodowe, które opadając przybrało wielkość piłki do nogi. Niestety, armia nie udostępniła zapisów z radarów wokół lotniska...

incydent rozpalał umysły

wszelkiej maści badaczy: profesjonalistów i amatorów. Co raz stawiano nowe hipotezy. Robert K. Leśniakiewicz, wiceprezes Centrum Badań Zjawisk Anomalnych w Jordanowie, o tym, co zdarzyło się pod Krakowem, zwykł mówić: Jerzmanowickie Dziwo.

- Oj Boże, teorii było pełno. Meteoryt, mała kometa, piorun kulisty, wybuch składu amunicji, może bomby konwencjonalnej albo bomby walizkowej, mini- ładunku jądrowego. Albo awaria UFO. Mówiono, że spadł sztuczny satelita ziemi lub pozostałość atomowej wojny mitycznych bogów. Niewiedza rodziła domysły - wspomina Robert K. Leśniakiewicz.

Naukowcom siłę zjawiska udało się oszacować na ok. 80- 100 kg TNT (moc średniej wielkości bomby lotniczej). Przyznali też, że wystąpiły wtedy w kraju trudne warunki atmosferyczne. Może więc pioruny, jeśli to naprawdę były one, przyciągnęło złomowisko położone pod Babią Skałą. Lub anomalia magnetyczna.

Ale nikt nigdy nie powiedział ostatecznie, co to było za uderzenie. Stąd we wsi mówi się o tym różnie. Sołtys Piotr Kozera zauważa: - Może to przypadek, ale zaraz potem zaczęły się u nas rodzić trojaczki. I to nie był pojedynczy przypadek; przypadków były dwa, może nawet trzy, w okolicy...

Robert K. Leśniakiewicz po długich dociekaniach na właściwy, jego zdaniem, trop trafił w 2003 r. Przeczytał w prasie notkę o tzw. bombie E, "humanitarnym ładunku wybuchowym". Nie zabija on ludzi, lecz emituje krótkotrwały impuls elektryczny o dużej mocy, który powoduje zniszczenie elektroniki w promieniu nawet kilku kilometrów. Leśniakiewicz podejrzewa, że podobna bomba eksplodowała na Babiej Skale: - Coś wymknęło się spod kontroli chłopcom w zielonych lub stalowych mundurach. Nie należeliśmy wtedy jeszcze do NATO, ale skoro okazuje się, że były w Polsce więzienia CIA to dlaczego nie mogła być u nas testowana tajna broń? Musiał ją zgubić polski lub amerykański samolot. Bo jak inaczej wytłumaczyć zadziwiającą aktywność wojska? Przecież nie interesuje się ono meteorytami. A jeśli nawet, przysłałoby ekspertów, a nie tak duże siły. Czy to nie dziwne?

Babia Skała, niezmiennie w prywatnych rękach,
jak stała, tak stoi.

Trudno doszukać się na niej śladów wydarzeń sprzed lat. Tylko rozrzucone przez wybuch kamienie zdobią ogródki. Dachy ponaprawiano, ale nikt nigdy nie dostał żadnego odszkodowania za zniszczenia. A wśród okolicznych mieszkańców słychać głosy: - I tak nigdy nie dowiemy się prawdy.

Prof. Andrzej Manecki sądzi, że w Jerzmanowicach mogło się zdarzyć to, co w 1908 r. w tajdze syberyjskiej - tylko w mniejszej skali: - Nazwałem to efektem submikrotunguskim. Fala uderzeniowa pochodziła od czegoś, co wyparowało w atmosferze.

Nie tylko Robert K. Leśniakiewicz ma przekonanie, że tamtej nocy obecność wojska przy Babiej Skale nie była przypadkowa. - Marzeniem każdego badacza nieznanego jest móc zajrzeć w końcu do wojskowych raportów sporządzonych tuż po incydencie. Te dokumenty mogą skrywać klucz do rozwiązania całej zagadki - uważa Robert Buchta, publicysta, współpracownik miesięcznika "Nieznany Świat". Zaś dr Tomasz Ściężor mówi tak: - Gdybyśmy otrzymali zapisy z radarów, może bylibyśmy bliżej prawdy. A tak nie ma żadnych szans na udowodnienie, czym był incydent jerzmanowicki. To musi pozostać tajemnicą. Problem tylko w tym, że w każdej chwili może się on powtórzyć...

Piotr Subik, Dziennik Polski
Ufo nad Londynem
Adenozynotrifosforan • 2013-01-17, 14:16
Próbowałem dodać w komentarzu do popularnego niedawno tematu z Ufo, ale się nie udało, dla osób mówiących że wszystkie filmy z ufo mają zje**ną jakość.

Film krótki ale treściwy

Najlepszy komentarz (26 piw)
Brutal90 • 2013-01-17, 15:02
Przecież to Goku do chuja przyleciał pomóc uwolnić ludzi od ciapatych ! Nawet widać jak się teleportnął pod koniec
UFO, czy istnieje naprawde?
frogo • 2013-01-16, 21:09
Zdjęcia przedstawiają wiele dowodów na istnienie obcych cywilizacji w czasach teraźniejszych jak i starożytnych. Myślę, że temat wam się spodoba.


Wiem, że temat całkowicie ściągnięty z kwejka, więc nie musicie tego mi mówić.
Najlepszy komentarz (89 piw)
kaziolord • 2013-01-16, 21:35
@UP
A co miał napisać w skrócie "kosmici istnieją" i tyle ?
UFO at Gaisberg Moutain
shaman01. • 2012-12-29, 18:43
Najlepszy komentarz (143 piw)
pawelgk • 2012-12-30, 6:04
Widziałem lepsze w Rosji


Każdy zapytany o najbardziej charakterystyczny zabytek angielski z pewnością w pierwszej dziesiątce umieści słynny krąg megalityczny w Stonehenge. Struktura z menhirów wyryła się w kulturze masowej, jako relikt cywilizacji sprzed tysięcy lat. Okazuje się jednak, że słynny krąg powstał tak naprawdę kilkadziesiąt lat temu.

To jedna z oficjalnych tajemnic a raczej jeden z tematów, o których się nie rozmawia. Słynny pomnik Wielkiej Brytanii, został odtworzony a jeszcze 100 lat temu w jego miejscu był tylko pagórek. Jest to jedna z tajemnic archeologii, ale jest prawdziwa, i wielu wciąż woli na ten temat milczeć.

Jeszcze na początku zeszłego wieku w gazetach angielskich można było przeczytać słowa oburzenia ze względu na stan tego miejsca rytualnego. W 1901 roku wzywano do podjęcia jakichś działań w celu powstrzymania degradacji. Makijaż Stonehenge, wykonywano w tajemnicy a prace prowadzono w latach 1919 - 1920 i 1958/64.

Oznacza to, że Stonehenge , klejnot w koronie brytyjskiego przemysłu turystycznego zostało wykreowane przez naukowców. Do dzisiaj wielu turystów docierających w to miejsce ma wrażenie, że obcuje z jakąś tajemnicza przeszłością, podczas gdy oglądają krąg stworzony praktycznie od podstaw w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Tutaj reszta pięknej mistyfikacji:





Po resztę genialnych zdjęć odsyłam do źródła:

KLIKNIJ TUTAJ BY ZOBACZYĆ RESZTĘ ZDJĘĆ
Najlepszy komentarz (64 piw)
chudziutki • 2012-12-28, 16:18
To jest replika Stonehenge w Maryhill....
Takie Tam Kurwa UFO
s................s • 2012-12-02, 19:15
Co to kurwa jest?
Najlepszy komentarz (23 piw)
s................s • 2012-12-02, 19:56
Aeze napisał/a:

"Takie tak kurwa ufo"..."i co to kurwa jest?"...to w końcu wiesz kurwa...czy kurwa nie wiesz?


Wiesz co znaczy UFO? Nie pisz juz wiecej!
Koniec internetu
m3fius • 2012-11-13, 23:51
Jako że koniec świata już tuż tuż, postanowiłem przeszukać krańce internetu. Po wielu godzinach spędzonych na poszukiwaniach, oraz wielu godzinach badań, wraz z pomocą Unii Europejskiej w tym ich dofinansowaniu - udało się! Oto co znajduje się na samiutkim końcu internetu!

Widać że nasi tu byli
Najlepszy komentarz (36 piw)
f................8 • 2012-11-14, 15:07
Niestety nie mogę się zgodzić, byłem na końcu internetu, są tam lepsze rzeczy...

Kanadyjskie UFO
m................i • 2012-10-08, 22:40
AVRO car-Latający spodek, który dorobił się oznaczenia VZ-9 Avrocar, miał być maszyną dwuosobową, z pojedynczymi kabinami umieszczonymi mniej więcej po przeciwległych stronach. We wnętrzu kadłuba umieszczono trzy silniki turboodrzutowe Continental J69-T-9. Silniki napędzały umieszczoną w centralnej części spodka turbinę.



Dzięki efektowi Coandy Avrocar miał unosić się w powietrzu, osiągając przy tym prędkość ponad 480 km/h, 3-kilometrowy pułap i zasięg 1600 km. Założenia konstruktorów były zatem bardzo ambitne, a wojsko nie skąpiło środków na broń, która miała zrewolucjonizować pole walki. Na ściśle tajny projekt Avrocara wydano 10 mln dol.

W 1959 roku prototyp był gotowy. Przystąpiono do weryfikacji obiecujących założeń. Niestety, nie po raz pierwszy okazało się, że teoria z praktyką nie zawsze idą w parze. Avrocar okazał się niestateczny, trudny w sterowaniu i całkowicie odbiegający od towarzyszących projektowi założeń.



Wystarczy wspomnieć, że maksymalna prędkość, do jakiej udało się go rozpędzić, wynosiła 56 km/h. Co gorsza, zamiast trzech kilometrów Avrocar wzniósł się na… 91 cm, grzebiąc swoje szanse na odegranie kluczowej roli w przewidywanych walkach ze Związkiem Radzieckim.

Zapewne dalsze dopracowywanie prototypu zaowocowałoby poprawą tych parametrów, jednak stało się jasne, że Avrocar nie spełni pokładanych w nim nadziei. Program budowy amerykańskiego latającego spodka skasowano w 1961 roku. Jak pokazały późniejsze lata, był to słuszny krok – w roli, którą miał odgrywać Avrocar, z powodzeniem odnalazł się oferujący znacznie większe możliwości Hawker Siddeley Harrier.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem