18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (13) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 6 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 3:27

#umorzenie

Cytat:

Pijany kierowca powoduje wypadek w jednej z dzielnic Warszawy i ucieka. Jeden ze świadków to siedzący obok niego pasażer i jednocześnie właściciel auta. Podaje nazwisko i adres zamieszkania sprawcy. Po roku policja jednak umarza dochodzenie. Powód? "Niewykrycie sprawcy".


Uszkodzony samochód, fot. materiały poszkodowanej

W wypadku poszkodowana została młoda kobieta. - Wyjechał prosto na mnie i zepchnął z drogi do płytkiego rowu. Stamtąd mój samochód wyskoczył i przebił drewniane ogrodzenie. Auto było całkowicie zniszczone. Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie policjantka z pytaniem, jak się czuję, bo po raporcie z wypadku nie mogła uwierzyć, że przeżyłam - tę historię opowiedziała reporterowi TOK FM młoda kobieta ranna w wypadku.

A doszło do niego rok temu na warszawskiej Białołęce. Z osiedlowej drogi wyjechał osobowy samochód i staranował drugi pojazd. - Miałam pierwszeństwo przejazdu. Nikt nie ma co do tego wątpliwości. Jest świadek, pasażer samochodu i jednocześnie jego właściciel, który powiedział, że autem kierował jego pijany kolega. Podał nawet adres - relacjonuje poszkodowana.


Miejsce, w którym doszło do wypadku, fot. materiały poszkodowanej

Sprawa wędrowała od prokuratury do policji, od drogówki do prewencji. Ostatecznie wypadek funkcjonariusze zakwalifikowali jako kolizję i wykroczenie drogowe. Dlaczego? Precyzują to przepisy - chodzi o czas spędzony w szpitalu po takich urazach. Upraszczając: kolizja - obrażenia do 7 dni, wypadek - obrażenia powyżej tygodnia. Kolizjami, co zrozumiałe, policja zajmuje się z mniejszą atencją. - Mija już rok od wypadku, a ja nadal odczuwam skutki urazu szyi, mam zaburzenia widzenia czy zawroty głowy - skarży się kobieta.

"Materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia zarzutu"



Jednak zdaniem sierżant Marty Sulowskiej z komendy na warszawskiej Pradze-Północ policjanci zrobili wszystko, by znaleźć winowajcę. Jak twierdzi, "materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia zarzutu czy też skierowania wniosku (do sądu - przyp. red.) co do konkretnej osoby". - Funkcjonariusze wysyłali kilka razy wezwanie do osoby wskazanej przez świadka. Nikt tych wezwań nie odbierał. Policjanci byli też osobiście pod wskazanym adresem, ale nikogo o ustalonym nazwisku nie zastali - wyjaśnia Sulowska.

- Po wyjściu z samochodu zobaczyłam, jak w stronę auta, które mnie staranowało, idzie jakiś mężczyzna. Zapytałam kilku świadków, którzy stali obok, czy to kierowca, usłyszałam, że on miał kierowcę gonić. Miał też krzyczeć, by się zatrzymał, ale w odpowiedzi miał usłyszeć od uciekającego, że tamten nie ma prawa jazdy - opowiada poszkodowana.

- Mimo to policjanci podczas przesłuchania pytali mnie dwa razy, czy to właściciel samochodu mógł go prowadzić - dodaje. Takiej hipotezy policjanci jednak dalej nie sprawdzali. Z ich ustaleń nie wynika, że świadek mógł wskazać fikcyjną osobę, a sam spowodować wypadek.

"Pasażer sam był pod wpływem alkoholu"



- My oczywiście ustaliliśmy wszystkie okoliczności. Ustaliliśmy to, kto jest właścicielem pojazdu. Wiemy, że nie należał do osoby, która została wymieniona przez świadka jako sprawca kolizji - tłumaczy sierżant Sulowska. Jednocześnie policjantka podkreśla, że "nie było na miejscu świadka, który widział tego sprawcę". Zwraca też uwagę, że pasażer, który twierdzi, że samochodem kierował jego pijany kolega, sam był pod wpływem alkoholu. - Nie ma takiego świadka, który widział, że wskazany przez pasażera sprawca siedział w samochodzie ani jak wyglądał - tłumaczy w rozmowie z TOK FM. Funkcjonariusze nie sprawdzili jednak osiedlowego monitoringu, a z dokumentów wynika, że z co najmniej czterech świadków wypadku przesłuchali tylko dwójkę.

Tłumaczenia policji są niejasne. Poszkodowana twierdzi, że jeden z funkcjonariuszy, pytając o podejrzanego sprawcę, wymienił konkretne imię, nazwisko i adres tej osoby. - Podczas przesłuchania policjant powiedział, że to właśnie ta osoba (wskazana przez świadka - red.), która we mnie wjechała - relacjonuje jedno z przesłuchań poszkodowana. - Teraz dostałam pismo, że ten kierowca nie dostał nawet mandatu, bo policja nie ustaliła sprawcy i dochodzenie jest umorzone - dodaje.

- Sprawa nie zostanie skierowana do sądu z uwagi na niewykrycie sprawcy - potwierdza w rozmowie z TOK FM sierż. Marta Sulowska. - To, że we wstępnych dokumentach jest wskazana osoba, która mogła być sprawcą kolizji, nie oznacza, że wobec tej osoby zostanie przedstawiony zarzut czy też sprawa zostanie skierowana do sądu - dodaje.

Dlaczego nie uciekać, skoro może się udać?

Sprawa, choć dotyczy pojedynczego przypadku, może niepokoić - wskazuje sama poszkodowana. - Co chwilę słyszymy, że kierowca uciekł z miejsca wypadku, a nawet że policjant uciekł z miejsca wypadku. Wydaje się, że to najwygodniejsza droga. Dlaczego nie uciekać, skoro może się udać - ironizuje poszkodowana kobieta. - Tak jak w moim przypadku, ktoś może uciec, ranna osoba nie jest bardzo poturbowana i być może nie będzie żadnej kary - dodaje.

źródło

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Policjanci pobili poznaniaka
Megatr0n • 2013-07-09, 20:51
Niektórym mundurowym naprawdę odpierdala, dalej żyją w świecie Zmilitaryzowanego Oddziału Milicji Obywatelskiej.


Gazeta.pl napisał/a:

Policjanci pobili i skopali mieszkańca Poznania, za co dostali zarzuty i zostali zawieszeni przez komendanta. Po miesiącu - już bez rozgłosu - wrócili do pracy.
Przed rokiem w jednym z klubów na poznańskim Starym Rynku bawili się antyterroryści z Łodzi ściągnięci do ochrony Euro 2012. Byli w cywilu, po służbie, gdy zaatakowała ich grupa mężczyzn. Jeden z pobitych policjantów wskazał potem na kick boksera Łukasza Rafałkę. Miał go rozpoznać po tatuażu, bo zdjęcie sportowca, notowanego za oszustwa i narkotyki, figurowało w policyjnym albumie.

Nie bił policji, był z córką w domu

Nazajutrz antyterroryści z Poznania zatrzymali Rafałkę na jednym z parkingów. - Rzucili na ziemię, zaczęli kopać, uderzyli w głowę kolbą od pistoletu - opowiadał nam Rafałko. Przewieziono go do komendy wojewódzkiej, gdzie był rażony paralizatorem, bity pięściami po twarzy i kopany. Na ciele doliczył się blisko 60 śladów po uderzeniach.

Rafałko okazał się tymczasem niewinny, bo kiedy w klubie wybuchała awantura, był w domu z sześcioletnią córką. Policjant, którego miał ponoć zaatakować, pomylił się, przeglądając album ze zdjęciami.

Po wyjściu z komendy Rafałko powiadomił o pobiciu prokuraturę i dziennikarzy. Policja twierdziła wtedy, że już na komendę trafił poturbowany.

Do innych wniosków dochodzi na początku roku prokuratura w Szamotułach. Pięciu antyterrorystom, którzy zatrzymywali Rafałkę, stawia zarzuty pobicia i przekroczenia uprawnień. I dodaje, że jego relacja o biciu, kopaniu i rażeniu paralizatorem "została w toku śledztwa potwierdzona".

- Rozmawiałem z komendantem wojewódzkim. Podejmie decyzję o zawieszeniu policjantów - mówi nam rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak. Krzysztof Jarosz, wtedy szef wielkopolskiej policji, dodaje: - Nie ma przyzwolenia na jakiekolwiek łamanie praw obywatela, bicie ludzi.

Może budzić pytania

Sprawa ma jednak ciąg dalszy. Kilka tygodni temu zawieszeni policjanci zostają wezwani na okazanie, a gdy mają pokazać dokumenty, wyciągają legitymacje służbowe. Skąd je mają, skoro zostali zawieszeni? - Byli zawieszeni, ale tylko na miesiąc. Potem wrócili do służby - mówi nam dzisiaj Borowiak.

Przepisy o policji przewidują, że policjanta z zarzutami można zawiesić najwyżej na trzy miesiące. Ale zostawiają też furtkę - w uzasadnionych przypadkach policjant może być zawieszony nawet do końca procesu.

Dlaczego w sprawie Łukasza Rafałki policjantów najpierw zawieszono, a po miesiącu, już po cichu, przywrócono do pracy? Policja najpierw zasłoniła się prokuraturą, która w ciągu tego miesiąca sama nie zdecydowała się zawiesić funkcjonariuszy.

Michał Franke, szef prokuratury w Szamotułach, takim tłumaczeniem jest zaskoczony: - Możemy zawiesić policjantów, jeśli jest to niezbędne, by zapewnić prawidłowy tok śledztwa. W tej sprawie nie było takiej potrzeby. Ale policja nie musi się na nas oglądać. Powinna ocenić, czy zawieszenie jest wskazane ze względu na dobro służby.

- A jest wskazane? - pytamy.

Franke: - Nie chcę zajmować stanowiska. Ale zgadzam się, że jeśli najpierw policjantów się zawiesza, a potem odwiesza, to może to budzić pytania. Tym bardziej że w ciągu tego miesiąca nic się w sprawie nie zmieniło.

Inaczej widzi to rzecznik policji. - Komendant w ciągu tego miesiąca nie otrzymał nowych informacji, które mogłyby wpłynąć na przedłużenie zawieszenia. To jego suwerenna decyzja - mówi Borowiak.

Krzysztof Jarosz, który zawieszał policjantów, nie jest już szefem wielkopolskiej policji. Od miesiąca dowodzi komendą wojewódzką w Katowicach.


Najlepszy komentarz (35 piw)
plonk • 2013-07-09, 21:39
Megatr0n napisał/a:

żyją w świecie Zmilitaryzowanego Oddziału Milicji Obywatelskiej.


Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej kurwa...

@up, na faktycznie to warunek wystarczający do tego, żeby pięciu policjantów na służbie dało mu po mordzie, dodatkowo spuścić wpierdol na komisariacie - bo się stare czasy przypomniały esbekom pierdolonym. Bo "nie był niewinny"...

Z Policją tak jak z kibicami - kilku debili niszczy wizerunek całej organizacji. Tylko że Policji za to płacimy z podatków...
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem