18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (4) Soft (4) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 56 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40

#wojna światowa

W Japonii nie było jeszcze słynnych oddziałów kamikadze, gdy w Polsce już powstawały bataliony ochotników gotowych na śmierć. W 1939 roku prawie pięć tysięcy Polaków zgłosiło się do samobójczych akcji. Armia rekrutowała też kandydatów na sterników samobójców obsługujących specjalne torpedy.


Jednoosobowa łódź torpedowa tzw. żywa torpeda na morzu. Widoczny pilot łodzi.

Historia polskich ochotników samobójców to jeden z mniej znanych wątków II wojny światowej. – Nie zachowało się wiele dokumentów na ten temat, a sporo kwestii jest niewyjaśnionych, jak choćby to, czy w Polsce istniały torpedy sterowane przez ludzi – mówi dr Jan Chmielewski, historyk okresu II wojny światowej.

Pierwszy do misji samobójczej zgłosił się w 1937 roku mat rezerwy Stanisław Chojecki. W liście do Edwarda Rydza-Śmigłego, marszałka Polski, napisał, że w razie wybuchu wojny jest gotów poświęcić życie jako sternik „żywej torpedy”. Kolejni chętni pojawili się dwa lata później. Na łamach „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” 29 kwietnia 1939 roku wydrukowano list trzech młodych mężczyzn: Władysława Bożyczki oraz Edwarda i Leona Lutostańskich. Zadeklarowali oni chęć uczestnictwa w misjach samobójczych i zachęcali do tego Polaków.

„Decyzje podjęliśmy po zerwaniu przez III Rzeszę deklaracji o niestosowaniu przemocy z Polską” – napisał w powojennych wspomnieniach Edward Lutostański. Odzew na ich list przerósł wszystkie oczekiwania. W ciągu kilku tygodni do redakcji gazet, organizacji paramilitarnych i armii napłynęły tysiące zgłoszeń od ochotników gotowych służyć jako „żywe torpedy”. Takie deklaracje złożyło blisko 4700 osób, w tym ok. 150 kobiet. Byli to głównie młodzi ludzie w wieku 18–28 lat. Wśród nich Kazimierz Małek, cioteczny dziadek Macieja Koterby, studenta z Łodzi. – Opowiadał mi, że tak wtedy powinien postąpić prawdziwy polski patriota – mówi Koterba.

Armia, która wcześniej nie planowała wykorzystania ochotników samobójców, zaczęła zbierać ich zgłoszenia. Marynarka Wojenna wybrała 89 osób, które zaproszono na spotkanie w Gdyni. – Dziadek mówił, że oficer pokazywał im rysunki i plany łodzi z podwieszoną torpedą, mówił o 16 gotowych prototypach takiej broni oraz poinformował, że pilot może się z niej uratować opuszczając pojazd tuż przed uderzeniem w cel – wspomina student. W październiku 1939 roku ochotnicy mieli przejść szkolenie z obsługi i nawigacji torped.

Do wykorzystania ochotników w samobójczych akcjach nigdy nie doszło. Doktor Chmielewski uważa, że samobójcze torpedy po prostu nie istniały w naszej armii. – Możliwe, że marynarka wojenna miała projekty takiej broni przysyłane przez konstruktorów i to właśnie je pokazywali ochotnikom, ale żadnego prototypu raczej nie skonstruowano – twierdzi historyk.

W tym samym okresie w Sztabie Głównym Wojska Polskiego stworzono specjalny referat, który wytypował 250 osób spośród ochotników samobójców. Postanowiono wykorzystać je do ryzykownych akcji dywersyjnych na tyłach wroga. Pierwsi kandydaci złożyli przysięgę 29 czerwca, zaraz potem rozpoczęto tworzenie oddziałów dywersyjnych.

Jeden z nich powstał w sanockim 2 Pułku Strzelców Podhalańskich. Oddział zwany „batalionem śmierci” składał się ze stu żołnierzy. We wrześniu 1939 roku przeprowadzali operacje dywersyjne rozbijając m.in. kolumny samochodów w okolicach Bogumina. Podobna grupa powstała w oblężonej Warszawie. Ich zadaniem było przerywanie łączności wroga. – Nie wiadomo, ilu z tych ochotników poległo w trakcie kampanii wrześniowej albo podczas walk w formacjach podziemnych – mówi historyk. Jednak w czasie wojny listy z ich nazwiskami trafiły w ręce Niemców i Rosjan, a ci poszukiwali ich, by aresztować.

Niektórych represjonowano także po wojnie. Edward Lutostański został w 1950 roku skazany przez władze PRL-u na karę śmierci. Zamieniono ją potem na 12 lat więzienia. Jednak zapewniał, że nigdy nie żałował swojej decyzji sprzed lat. Podobnie jak nieżyjący już dziadek Maćka. – Kiedy spytałem go, czy dziś zrobiłby to samo, potwierdził bez zastanowienia – mówi Koterba.


Załoga amerykańskiego lotniskowca USS Bunker Hill walczy z pożarem wywołanym atakiem kamikadze.

Samobójcze ataki z użyciem torped znane były już w czasie I wojny światowej. W 1918 roku Włosi zatopili w ten sposób austro-węgierski pancernik „Viribus Unitis”. W 1941 roku nowsza wersja ich torpedy zniszczyła brytyjski pancernik „Queen Elizabeth”. Także Niemcy pod koniec wojny zbudowali podobną broń, ale nie sprawdziła się ona w czasie walki. Europejskie konstrukcje były połączeniem dwóch torped – bojowej i transportowej, dzięki czemu sternik miał szanse uciec tuż przed wybuchem. Najdalej poszli Japończycy. Zamontowali kabinę sternika tak, że po rozpoczęciu ataku nie mógł się on już wydostać. Takie torpedy zatopiły np. na Filipinach latem 1945 roku amerykański niszczyciel USS „Underhill”. W 1944 roku powstały też japońskie lotnicze formacje samobójcze – słynni kamikadze. Do końca wojny zniszczyli 56 amerykańskich okrętów i uszkodzili 273, kosztem życia 3913 pilotów.

źródło:
polska-zbrojna.pl/home/articleshow/8532?t=Polska-tez-miala-swoich-kamikadze
Witam.
Poniżej przedstawiam osobiste pistolety wodzów Trzeciej Rzeszy i "Ojca Narodu"- Stalina.
Nie wrzucam tego do "dokumentalnych-historycznnych" bo jest to raczej ciekawostka, jak temat dokumentalny.

1. Adolf Hitler.


2.Hermann Göring.


3. Heinrich Himmler.

Jako ciekawostkę podaję linka do licytacji orginalnej spluwy Himmlera, cena była wysoka, ale na zdjęciach można dokładnie przyjżeć się fachowej robocie i grawerce.
http://www.rockislandauction.com/viewitem/aid/58/lid/1491

4. Józef Stalin
Najlepszy komentarz (84 piw)
Pater patriae • 2013-05-27, 17:36
Cytat:

Nie wrzucam tego do "dokumentalnych-historycznnych" bo jest to raczej ciekawostka, jak temat dokumentalny.



Nie wrzucasz, bo tam prawie nikt nie wchodzi. Dział, podobnie jak polityka i religia, zrobiony po to, żeby administracja mogła wypierdolić ciekawy materiał, który mógłby spowodować u niektórych ból dupy, że "znowu polityka", "znowu religia", "znowu historia".
No kurwa, jeżeli film ma dużo piw i toczy się pod nim dyskusja (owszem, nieraz na żenującym poziomie), to znaczy, że jest wiele osób, które chętnie go obejrzą w przerwie między wypadkiem samochodowym, a jakąś bójką i chyba ten portal jest także dla tych osób.
I nie pierdolcie, że można w takim wypadku wejść sobie przecież w odpowiednie działy, bo jest tam takie życie i dyskusja jak w "sucharach", chyba ulubionego działu moderatorów z przerośniętym ego..

Edit.
I piwo za temat
Wikipedia:
"Projekt Borghild - nazwa kodowa tajnego programu niemieckiego z okresu II wojny światowej którego zadaniem było zaprojektowanie i skonstruowanie gumowej lalki dla żołnierzy.


Ściśle tajny program rozpoczęty w 1941 na życzenie Heinricha Himmlera zaowocował stworzeniem pierwszego typu akcesorium seksualnego w historii. Gumowe lalki miały pomóc w zmniejszeniu liczby chorób wenerycznych szerzących się wśród żołnierzy niemieckich.
Nazwa projektu wywodzi się od imienia Borghildy, pierwszej żony jednego z herosów mitologii nordyckiej - Sigmunda."



Rekonstrukcja fragmentu Borghildy (2007 r.)

Jako "lalka bitewna" miała przede wszystkim zaspokajać seksualne potrzeby niemieckich żołnierzy skutecznie ich przy tym zniechęcając do korzystania z usług prostytutek i ofert licznych burdeli mieszczących się na froncie.
Tajny projekt "Burghild" (zwany później Borghild) ruszył
w 1940 roku. Największym wyzwaniem było stworzenie lalki, która z wyglądu byłaby łudząco podobna do kobiety.

Rudolf Chargeheimer, psycholog biorący udział w projekcie określił to w następujący sposób:
"Wiadomym zastosowaniem lalek jest ulżenie naszym żołnierzom, których zadaniem jest walka, a nie mieszanie się z "obcymi" kobietami. Niestety żaden z mężczyzn nie będzie wolał lalki od kobiety dopóki nie zostaną spełnione warunki techniczne i jakościowe:
1. Sztuczne ciało musi być w dotyku takie samo jak ciało naturalne
2. Ciało lalki musi być giętkie i ruchome tak jak prawdziwe ciało 3. "Organ" lalki musi być idealną kopią jego naturalnego pierwowzoru".

Instytut Higieny SS dopuszczał jedynie wersję "lalki nordyckiej" o śnieżnobiałej cerze z blond prostymi włosami i niebieskimi oczami. Początkowo próbowano całościowych odlewów ciał znanych niemieckich atletyczek szybko jednak okazało się, że najlepszym rozwiązaniem będzie budowa modułowa.
Do budowy szkieletu i korpusu lalki wykorzystano elastolinę oraz rodzaj "ciałopodobnego" polimeru wyprodukowanego na żądanie SS przez firmę IG Farben. Zanim zdecydowano się na "sztuczną twarz rozpustnicy" zespół projektowy myślał o nadaniu jej wyglądu ówczesnej gwiazdy kina Kathe von Nagy.


Duński oficer SS Olen Hannussen nadzorujący prace zespołu pisał w swoim dzienniku: "Lalka ma tylko jeden cel i nigdy nie będzie zastępstwem gospodyni domowej..
Gdy żołnierz uprawia seks z Borghildą nie ma to żadnego związku z miłością, zatem twarz antropomorficznej seks maszyny powinna być, (...) zwyczajna i swawolna."

Zaangażowany w projekt rzeźbiarz, Arthur Rink (uczeń Arno Brekera, ulubionego rzeźbiarza Hitlera) stworzył 10 modeli "swawolnych twarzy" (2), które były uprzednio wykorzystane w testach psychologicznych i uzyskały najwyższą ocenę respondentów.



Jeśli chodzi o fryzurę to zrezygnowano z długich włosów upinanych po bokach na tzw. słuchawki z włosów na rzecz uczesania bardziej w stylu chłopięcym. Chociaż Borghilda była gotowa we wrześniu 1941 roku nie doczekała się nigdy masowej produkcji.

W nie cały rok później z powodu problemów finansowych wstrzymano projekt. Po wojnie odnaleziono zapiski dotyczące projektu oraz części lalki, które posłużyły do późniejszej rekonstrukcji Borghildy.


p.s. Proszę o przesunięcie tematu do działu "dokumentalne". Źle kliknąłem wybór.
Wspomnienia Czerwonego Barona
D................k • 2013-04-06, 19:27


Barwne wspomnienia niemieckiego asa lotnictwa I wojny światowej.
Manfred von Richthofen. Legenda niemieckiego lotnictwa I wojny światowej, bohater żołnierskich opowieści, niespokojny duch. Ekscentryk, który polecił przemalować swój samolot na krwistą czerwień, z daleka widoczną dla przeciwników. Dowódca eskadry doborowych pilotów, nazywanej „latającym cyrkiem Czerwonego Barona”. Jego wspomnienia, ukazują historię młodzieńca, który – znudzony leżeniem w okopach – zaczyna przygodę z lotnictwem, błyskawicznie zyskując sławę asa przestworzy. Opisy brawurowych walk powietrznych przeplatają się z przedstawionymi z humorem zdarzeniami codziennego żołnierskiego życia. Richthofen był najlepszym pilotem I Wojny Światowej osiągając wynik 80 zestrzeleń wrogich maszyn.


Fragment filmu "The Rote Baron" z 2008.

Kilka ciekawych artykułów lub dokumentów:

Ostatnia walka Czerwonego Barona

Bogusław Wołoszański o Czerwonym Baronie

Notka biograficzna

Sadolom zainteresowanym tematem mogę jeszcze polecić książkową biografię Richthofena autorstwa P. Kilduffa.
gen. Tokarzewski-Karaszewicz
Hauer88 • 2013-01-05, 8:57
5 stycznia 1893 r. we Lwowie urodził się Michał Tadeusz Karaszewicz-Tokarzewski herbu Trąby późniejszy generał broni Wojska Polskiego, wolnomularz, teozof, duchowny Kościoła liberalnokatolickiego. Twórca i dowódca organizacji wojskowej -- Służby Zwycięstwu Polski, która była pierwszą organizacją konspiracyjną w okupowanej Polsce...

Film przedstawia wydobycie niemieckiego działa pancernego Sturmgeschütz III (StuG III/StuG-40). Minerały zawarte w glebie zatrzymały efekt korozji i czołg zachował się w bardzo dobrym stanie.



muzyka: Rabbia E Tarantella" by Ennio Morricone
Najlepszy komentarz (26 piw)
dumad • 2012-09-16, 20:49
ciekaw jestem czy z załogą
25 stycznia 1995 roku Norwedzy i Amerykanie wystrzelili z jednej z norweskich wysp rakietę wyposażoną w specjalistyczny sprzęt, którego przeznaczeniem było badanie Arktyki (jej ukształtowania terenu). Zgodnie z obowiązującą wtedy procedurą Norwedzy poinformowali Rosjan o wystrzeleniu pocisku badawczego. Niestety wiadomość ta nigdy nie trafiła do odpowiednich ludzi.

W środku nocy sytuacja stała się naprawdę gorąca.
Rosyjski radar wykrył coś, co wyglądało jak pocisk atomowy zmierzający w stronę Moskwy wystrzelony z amerykańskiej łodzi podwodnej. Wojskowi natytchmiast przekazali niesamowite wieści o ataku prezydentowi Borysowi Jelcynowi (nie wiadomo, czy w tamtym momencie Jelcyn był trzeźwy). Zszokowany zaistniałą sytuacją prezydent po raz pierwszy w historii kraju musiał aktywować otoczoną wątpliwą sławą czarną walizkę, zawierającą kody niezbędne do uruchomienia pocisków nuklearnych. Prezydent miał zaledwie kilka minut na podjęcie decyzji na to, czy skorzystać z arsenału atomowego Rosji, który liczył blisko 2000 pocisków nuklearnych, czy pozwolić USA, by ten atak uszedł im płazem.

Na szczęście, kiedy Jelcyn naradzał się z najważniejszymi wojskowymi w kraju jeden z radarów pokazał, że rakieta wcale nie zmierza do Moskwy, lecz jej celem jest po prostu środek morza. Podwyższony stan gotowości został odwołany, a do III Wojny Światowej nigdy nie doszło.

Co powinno nas martwić? Na pewno fakt, że obecnie rosyjski system wczesnego ostrzegania znajduje się w o wiele gorszym stanie, niż w roku 1995. Instytut Elektryki i Inżynierii Elektronicznej (międzynarodowa instytucja non-profit, która powstała, by wdrażać nowe rozwiązania w branży inżynierii elektronicznej) wyjaśnia, że aby mieć całkowitą możliwość wcześniejszego wykrycia rakiet zagrażających Mateczce Rosji Rosjanie potrzebują 21 satelit na orbicie okołoziemskiej, a do roku 1999 mieli do dyspozycji wyłącznie 3 (brak wzmianki o aktualnej liczbie). Więc niech bóg ma nas w swojej opiece, jeśli rosyjscy biurokraci ponownie zapomną przekazać informację tego typu swoim przełożonym. Wtedy może nie skończyć się na otworzeniu „czarnej walizki”.

Ówcześni prezydenci Rosji i USA:


Po tagach nie było
Najlepszy komentarz (48 piw)
BarnabaTheDog • 2012-07-08, 21:35
Ha, jest jeszcze lepsza historia. gimundo.com/news/article/the-man-who-saved-the-world-by-doing-nothing/

Dla nieuków ją streszczę.

Był sobie Stasio Petrov, gość, który wedle artykułu miał jakieś przeszkolenie naukowe, nie sprecyzowano tego, ale debili raczej nie biorą na takie stanowiska (zazwyczaj kolesi po politechnikach i innych watach (lotnictwo, elektronika). Służył w bazie wojskowej odpowiedzialnej za monitorowanie rakietowej aktywności Amerykanów. Zatem nasz podpułkownik był odpowiedzialny za bezpieczeństwo Mateczki Rosji.

W okresie, w którym miała miejsce nasza historia, stostunki czerwoni-jankesi była wyjątkowo napięta. Pierwszego września Ruskie zestrzelili koreański samolot, który wzięli za wosjkowego myśliwca wkraczającego w ich przestrzeń powietrzną. Zabili 263 pasażerów w tym jednego amerykańskiego kongresmena. Nie dziwota, że spodziewali się odwetu ze strony zachodzu i chodzili przez miesiąc jak na szpilkach.

23 września nasz Stasio pełnił podwójną służbę za chorego kumpla i wtedy nagle na monitorze ostrzegawczym pojawił się w chuj wielki czerwony napis "Amerykhany NAPIERDALAJĄ!!!". (tutaj mogłem coś przeinaczyć) System ostrzegania pokazywał, że w stronę ZSRR zapierdziela 5 rakiet balistycznych. Standardowa procedura nakazuje natychmiastowe jebnięcie w czerwony przycisk i powiadomienie wyższych władz (w artykule jest inaczej napisane, ale to jakiś debil pisał i nie doprecyzował), które mają podjąć decyzję o kontrataku. Należy zauważyć, że w tamtym momencie władzę sprawował ten sam rząd, który wprowadził Ruskich do Afganistanu, a więc bitne skurywsyny.

Co zrobił nasz Stastio? Ano, nic. Walną sobie szklaneczkę wódki, bimbru, czy co tam było w modzie w tamych czasach, odpalił papierosa, podrapał się po głowie i się zaczął zastanawiać. Chujowy z niego żołnierz, co? Tak sobie pomyślał, że to dziwne zachowanie ze strony Amerykanów, że jako atak wyprzedzający, który ma na celu rozjebanie jak najbardziej sił wroga, użyli 5 rakiet, a przecież mają tego w pizu i jeszcze trochę. Trochę jakby trzymając karabin szturmowy, napierdalać w kogoś kamieniami...

Zaświtało w głowie naszego Stasia, że coś tu ni chuja nie gra. Zerknął na radary... Nic nie leci. Nie wiem, jak się czuje człowiek, na którego barkach spoczywają losy świata, ale pewnie to odrobinkę większy stresik, niż maturka. Co zrobił podpułkownik? Ano, właśnie, tak jak już napisałem - dalej nic.

Tak oto, kochane dzieci, została spisana historia najbardziej leniwego bohatera wszechczasów. Oczywiście, Stasio dopuścił się niesubordynacji, to go wyjebali z wojska na wcześniejszą emeryturę. w 1998 jeden z jego towarzyszy broni wypuścił publikację na temat tamtych zdarzeń. Krótko: świat o nim usłyszał -> dostał odznaczenie "Obywatela Świata" -> chcieli mu dać też nagrodę Nobla, ale dostał ją jakiś czarnuch, który też nic nie zrobił. -> a teraz ja napisałem o nim na Sadisticu. KROPKA.