18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Szukaj Forum Odznaki Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: 47 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: 2024-07-04, 11:38
🔥 "Nietolerancyjna" Hiszpania - popularne w ostatnich 24h

#złośliwość

Face to face
~Creaters • 2012-11-07, 20:51
To był przypadek panie sędzio

Najlepszy komentarz (28 piw)
koras1897 • 2012-11-08, 18:01
lofix1 napisał/a:

pizdowata gra, pizdowate zachowania



No ale już szczekanie zza monitora jest mega męskie.
Lubienie/nielubienie
olszes • 2010-11-19, 15:38
- Ej, ty mnie chyba nie lubisz?
- No skąd, mam do ciebie taki sam stosunek jak do polityki rolnej w Nowej Zelandii.
- To znaczy?
- Mam cię w dupie
Nitka Pana Kobuszewskiego
s................t • 2010-09-01, 15:35
Aktorzy lubią sobie robić kawały. Zwłaszcza na premierze " ugotowanie" koleżanki/kolegi jest wyjątkowo cenne.
Podczas próby aktorka grająca scenę z Janem Kobuszewskim, zauważyła kawałek nitki na jego rękawie. Jako straszna pedantka nie mogła się powstrzymać przed jej zdjęciem, nie wychodząc przy tym z roli.
Na następną próbę pan Jan już celowo miał kawałek nitki na rękawie. I znowu "Pan wybaczy, panie radco. Niteczka." i tak zdejmowanie nitki z rękawa wrosło w rolę.
Jak łatwo się domyślić, na premierze pan Kobuszewski miał w wewnętrznej kieszeni dużą szpulkę białych, wyjątkowo mocnych nici(koniec przeciągnięty przez rękaw).
Znów "Pan wybaczy, panie radco. Niteczka." i dalej jak z rzepką "Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może".
Urwać nitki nie daje rady, próbuje przegryźć, nic z tego, publiczność coraz bardziej rozbawiona.
Wreszcie szpulka się skończyła. Aktorka trzyma w rekach wielki kłąb nici, a Kobuszewski, z kamienną twarzą, nachylił się do niej i z wyraźną pretensją wyszeptał "Sprułaś mi gacie".
Wojny sąsiedzkie
g................u • 2010-01-11, 21:40
Nie dalej jak miesiąc temu, mój dobry znajomy przyszedł do mnie do domu z kratą piwa. Myślę sobie- wszystko spoko, nie z takimi ilościami sobie radziliśmy we dwójkę, ale wypadałoby się jutro pokazać w robocie. Praca w biurze, w sumie godziny pracy są luźne (otwierają budynek o 5:30, zamykają równo o 20, w tym czasie trzeba przyjść i przerobić 8h) ale było już trochę późno bo koło 23, więc nikła była szansa, że zdążę wytrzeźwieć do jutra. A szef ostatnio coraz bardziej się wkurwia jak ktoś przyłazi nawalony. Zdziwiłem się, jak mi powiedział, że jest cała dla mnie jeśli tylko mu w czymś pomogę. Pytam o co biega, a ten mi zaczyna nawijać o moim starym aucie (Fiacik Cinko-Cinko) i czy jestem w stanie otworzyć go bez kluczyków. Skurwiel oczywiście wiedział, że potrafię, jego synek parę lat temu wrzucił do zamkniętego auta przez uchylone okno kluczyki. Wszyscy śmiali się w trzy dupy, a biedny wujo musiał zapierdalać do pracy 2 dni na nogach zanim udało mi się dostać do środka, oczywiście przy okazji coś w drzwiach zjebałem, do dziś zachodzę w głowę co to mogło być bo po wyjęciu drzwi, odkręceniu całego tego tałatajstwa- rączek, klamek, obudowy i wajchy od szyby okazało się, że nagle się naprawiły. No ale nie o tym miałem pisać. Pytam się go niby żartem, a co to auta się chce komuś włamać? Zdziwiłem się, bo kumpel mówi, że tak. Wypytuje dalej- po co, komu, dlaczego... No i dowiaduję się, że prowadzi wojnę z sąsiadem. Znajomy mieszka w bloku, jeździ starym Volvo, stawia go zawsze tak, żeby go było widać z jego mieszkania (chociaż nie wiem kto by się połasił na tego starego trupa). Pewnego pięknego dnia, stoi sobie na balkonie, pali sobie spokojnie papieroska a tu podjeżdża jego sąsiad, zaparkował zaraz obok jego grata, wysiadł i napluł na przednią szybę Volvo. Mój znajomy wydupia szybko papierosa, zakłada buty i napierdziela do windy. Zjechał na parter i sru pędzi na parking - sąsiada już nie ma, pewnie się rozminęli jak jechał windą, podszedł dla pewności do swojego auta żeby sprawdzić czy dobrze przyuważył, że pacan opluł mu auto. I jest - śliny tyle jakby z wiadra wylał. No to co, zapierdala z powrotem do bloku, podjechał windą i dzwoni do gościa. Po chwili drzwi się otwierają. Znajomy się pyta dla pewności czy to on jeździ czerwonym Fiatem CC o numerach takich a takich, koleś zdziwiony lekko ale potwierdza. Kolejne pytanie - po co pan napluł mi na auto? Gość robi dziwną minę, udaje, że nie wie o co chodzi - "o czym pan mówi? " Kumpel mówi, że za 30minut jedzie zmienić zonę w robocie (prowadzą coś w stylu baro-restauracjo-fastfooda, można tam kupić wszystko, nie zdziwiłbym się, jakby trzymali uran na zapleczu) i że jak zejdzie a ślina zniknie to zapomni o wszystkim. Oczywiście stary grzyb nie polazł mu tego wytrzeć, a ślina wiadomo - nóg nie ma, więc znajomy zastał ją na szybie. Wkurwił się, a że jego sąsiad z leksza brudne auto miał to mu narysował na masce fiuta i właśnie taki też podpis pod nim umieścił. Pojechał do roboty, auto zostawił żonie, żeby sobie wróciła (on zawsze wracał razem z kucharzem który mieszkał na tym samym osiedlu). W robocie jak to w robocie, jakoś mu zleciało. Przyjechał do domu, zjadł kolacyjkę, telewizor sobie załączył i poszedł do kuchni po browar. Po otwarciu lodówki przeżył prawdziwą traumę bo zostało mu 1 piwo tylko a film który miał zamiar obejrzeć był dość długi. No to co robić- ubrał się, wziął dokumenty, pieniążki i gna do auta żeby zdążyć zanim film się zacznie. Wkłada kluczyk, otwiera drzwi, ciągnie za klamkę a ona cała z czegoś upierdolona! obejrzał inne - też czymś uwalone. Powycierał to ładnie. Zamknął drzwi bo na film mu się już nie chciało patrzeć i idzie tam gdzie wcześniej stało auto sąsiada. Cinko-Cinko powycierane, błyszczy się jak psu jajca. No to wiadomo już, kto stoi za upierdoleniem klamek. Jak wojna to wojna! Pojechał swoim autem do swojego baro-restauracjo-blablabla, otworzył i zaczął grzebać w koszach, uwalił się cały od stóp po czubek nosa ale uzbierał 2 wiadra odpadków. Wrócił pod blok i CHLAST! po Fiaciku. Następnego dnia miał pozaklejane gazetami wszystkie szyby w aucie, tak, że musiał to zeskrobywać, oczywiście odwdzięczył się i zatkał mu tłumik używając pianki montażowej do okien. W odpowiedzi sąsiad skołował pierdalny łańcuch, do tego kłódkę dobrej marki i za jego pomocą połączył tylni most z latarnią. Znajomy musiał zapierdzielać przez pół miasta do szwagra, żeby mu kątówkę pożyczył. Po drodze wpadł na genialny pomysł. I do tego potrzebny byłem ja. Miałem mu otworzyć drzwi. Na początku się wykręcałem, że to niebezpieczne, że na policji możemy wylądować, że poprzednim razem męczyłem długo z tymi drzwiami zanim je otworzyłem, ale w końcu odezwała się we mnie to bardziej pierdzielnięte "ja", które towarzyszyło mi zawsze gdy byłem jeszcze nastolatkiem i kiedy robiliśmy te wszystkie głupie rzeczy (zalepienie śniegiem drzwi od klatki, chrzest jajeczny nowej linii autobusowej w mieście, zostawienie pod bankomatem starego banknotu 100zł wysmarowanego gównem itp). Umówiliśmy się na 2 w nocy pod jego blokiem, pokręciliśmy się trochę tu trochę tam, potem ja zabrałem się do roboty. Zdziwiło mnie, bo kumpel cały czas coś wpierdalał, miał cała reklamówkę bułek, trochę kiełbachy, serek i coś tam jeszcze. W końcu udało mi się otworzyć drzwi, tym razem nawet dość szybko (hmm.. może ja zły fach wybrałem i powinienem zostać złodziejem jednak...). Zadowolony z siebie czekam co zrobi kumpel. A ten mi mówi, że idziemy stąd. Myślę sobie, co jest kurwa? No ale dobra, jak idziemy to idziemy. Siedliśmy sobie na ławce, jakieś 100metrów dalej. Pytam się, o co biega a on mi co chwila "Zobaczysz, zobaczysz", zjadł bułki, serek, kiełbachę, dał mi do potrzymania jakąś kartkę, siedzieliśmy na ławce jeszcze przez około 1,5h po czym mój towarzysz wyciągnął zza pazuchy butelkę i wypił zawartość. Wtedy coś mi już zaczęło świtać... Nie minęło 20minut jak pognał biegiem do Fiacika, otworzył drzwi, ściągnął spodnie, wlazł do środka i nasrał na siedzenie pasażera. Ja pierdole, już wyobrażam sobie co by było jakby nas ktoś wtedy przyuważył. Prawie 30letni faceci włamują się do auta gościowi, jeden wpierdala całą reklamówe żarcia, tylko po to żeby to wysrać, a gość któremu to robi, doskonale będzie wiedział, że to on. Srał chyba przez 5 minut. Ja już byłem trochę zestrachany, no ale w końcu mówi, że już skończył. Ale siedzi w tym aucie dalej i gapi sie na mnie. Kurwa co jest- mówię- trzeba spierdalać! A ten mi mówi prawie przez łzy "Chłopie kurwa, co ja zrobiłem, co ja zrobiłem! ", Patrze tak na niego i nie rozumiem, co to nagle jakieś wyrzuty sumienia go wzięły. A on dalej swoje "ja pierdole, ale głupi jestem". Mówie mu, żeby wyłaził już, a jak stwierdził, że jednak przesadził to może tu zostać i pucować auto temu gościowi do rana ale niech na mnie nie liczy bo do domu chce jechać. On się uśmiecha i mówi "kurwa, stary nie o to chodzi.... nie wziąłem srajtaśmy". No to ładnie kurwa, w pobliżu nie ma nawet jednego liścia którym można się podetrzeć, śmieci też nie widzę, chusteczek też nikt nie ma. Dobra, lece szybko do niego na górę. Wbiegam po schodach bo winda gdzieś wysoko stała, a powolna jak żółw jest. Po chwili stoję pod drzwiami i dzwonie. Otwiera zaspana Monika i patrzy na mnie ze zdziwieniem. Mówie szybko zanim zacznie zadawać pytania - daj mi szybko srajtaśmę. "Co?? "-no papier toaletowy, szybko "Wy wiecie która jest godzina, na co wam ten jebany papier?". Kurwa mać, zaczęło się! - No wiesz... (kurwa co jej powiedzieć) ... siedzieliśmy u mnie w aucie i piliśmy wódkę, no i zarzygałem sobie siedzenia, do jutra będzie strasznie śmierdzieć więc muszę to powycierać teraz, Adam jest u mnie w aucie, też się urżnął i nie chciał przychodzić...(kurwa teraz wielka chwila, uwierzy czy nie). Spodziewałem się każdej możliwej odpowiedzi, ale ta którą usłyszałem prawie mnie zabiła "A nie zesrał się przypadkiem? (kurwa w tym miejscu zacząłem płakać) Nie wiem co wy kręcicie, ale widzę, że jesteś trzeźwy, wódki nie pijecie nigdy, a już na pewno nie przyjechałbyś tu autem jakbyście mieli zamiar wypić. Masz tu ten papier i znikaj bo chce sie wyspać", IHA- misja wykonana, teraz szybko trzeba na dół. Oczywiście prawa Murphy-ego dały o sobie znać i kiedy miałem zamiar dzwonić po windę okazało się, że obie są już na dole. Kurde nieciekawie - znaczy, że ktoś wychodził i to co najmniej 2 osoby, mam nadzieje, że nikt na parkingu kumpla nie przyuważył. No nic, lece po schodach. Dolatuje na parking, jest spoko, nikt podobno nie przechodził. Znajomy sie podciera, zostawia kartkę (dopiero teraz dojrzałem, że pisze na niej SZACH MAT) i wychodzi z auta. Oddalamy się kawałek, w moim mózgu pojawia się obraz "Mission passed - Krata browarów" z GTA 3 w które namiętnie graliśmy w robocie jak nie było co robić, albo po godzinach. Jest 5godzina, chce jechać do domu, ale kumpel upiera się, że musimy zobaczyć mine gościa. No dobra, mówie, gość mnie nie zna, więc przeparkuje swoje auto obok, i będę w nim siedział a Ty się gdzieś schowaj. Przeparkowałem. Czekaliśmy do 6:30 ale jedyną osoba która widzieliśmy to była Monika. Dobrze, że ona nas nie dojrzała. W końcu przed 7 zrezygnowaliśmy, coraz więcej ludzi zaczeło się tam kręcić. Przeparkowałem auto jeszcze raz, byle z dala od tego zasranego CC. Postanowiłem się przespać u kumpla- byłem śpiący a miałem 30minut jazdy autem do domu, nie chciałem ryzykować, że usne za kierownicą. W drzwiach mineliśmy jeszcze jego synka który wybierał się do szkoły. Padłem na wyro i śpię. Koło 14 pobudka "stary, kurwa, sąsiad stoi pod drzwiami, mam mu otworzyć? ". Hmmm spotkanie z sąsiadem mogło źle się skończyć, już miałem przed oczami tą bójkę, ale doradziłem, żeby otworzyć. Kumpel otworzył i słyszę jak sąsiad się ładnie wita i mówi coś w tym stylu: "Panie Adamie, wiem, że źle zrobiłem jak wtedy panu naplułem na to auto, ale myślałem, że to kogoś innego wtedy, przepraszam, że się wtedy nie przyznałem i nie powycierałem, za te następne głupie żarty też. Myślę, że trzeba skończyć już te wygłupy, a to na zgodę (pół litra rumu)" a kumpel odpowiada "no, ma pan rację, niech mi pan powie tylko- czy był pan dziś w swoim aucie?" - "We fiaciku? Nieee, wczoraj go sprzedałem, ale stoi chyba jeszcze na parkingu bo benzyny w nim brakło i gość nie miał jak nim odjechać, a ja kupiłem sobie nowe...."