Będzie historia własna, więc wiecie...
Dorastałem w domu, gdzie były same baby. Matka, babka, dwie siostry, okresowo też ciotka jak ją wujek lał, więc generalnie gdy deska od kibla była obszczana to zawsze mi się obrywało. Zazwyczaj słusznie, ale zwróciłem uwagę, że deska była nieraz obszczana też wtedy gdy bardzo się starałem by na nią nie nalać.
Szybko wykryłem o co chodzi. Mojej "ukochanej" siostrzyczce pierdoliło się czasami w głowie i chciała lać jak chłop. Powiedziałem o tym wszystkim, ona się oczywiście wyparła, a mnie jeszcze zbesztano, że zamiast się poprawić to zwalam winę na bogu ducha winną siostrę, a smarkula mi na złość jeszcze częściej to robiła.
No to się zawziąłem, że udowodnię swoją rację. Wymyśliłem, że zaczaję się z aparatem i przez otwór wentylacyjny w drzwiach udokumentuje sytuację. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Cyknąłem kilka fotek, żeby nie było że to jednorazowa sytuacja. Ktoś mógłby powiedzieć, brawo mały, dopiąłeś swego. No niby tak, ale... to były czasy gdy aparaty były na klisze... więc jak facet w punkcie wywoływania zdjęć wśród fotek z wakacji zobaczył zdjęcia małej dziewczynki roznegliżowanej w kiblu, cyknięte z ukrycia, to zgadnijcie co zrobił? Nie, nie zwalił sobie (zresztą cholera go wie), tylko zawiadomił policję...
Zanim sprawa się wyjaśniła, to zdążyli nam zrobić wjazd na chatę i przetrząsnąć ja z góry na dół, tacy byli napaleni na kolejne foty. Ostatecznie sprawę lania na deskę przez siorę rozwiązałem, ale jakoś tak przylgnęło do mnie miano pojebanego członka rodziny.
Uprzedzam pytania, nie mam tych fotek, więc nawet nie proście.