Witam
Takiego początku dnia się nie spodziewałem. Gdzieś przed godziną 6 obudziły mnie hałasy za ściana (pokój graniczy z kotłownia z piecem i kominem), jakies drapanie w kominie.
Pewnie znowu jakaś kawka sie wpierdoliła do komina ( 2 uschnięte już kiedyś wyciągnąłem przy czyszczeniu), 6 rano, niedziela... a chuj z nią niech zdycha, leżałem dalej.
O 7.30 ubrałem sie w służbowe ciuchy i szykowałem sie do roboty. Tylko przed wyjazdem z ciekawości poszłem(bo blisko
) zajrzec do pieca czy cos może widac, no takiego zdziwienia dawno nie mialem.
Po otwarciu górnych drzwiczek od pieca ukazał mi sie czarny twór.
Wnętrze górnych drzwiczek
Podrapane drzwiczki
To byla kawka jak wcześniej, tylko ta miała tak wielką jebaną wole życia i intelekt że nie wpadła dalej do komina tylko przełażąc przez czopuch i przeciskając sie przez płomieniówki(ciasne pogiete blachy) dostala sie do drzwiczek i drapała w nie.
Mialem ja humanitarnie strącić jak gołębia czyli łepek miedzy 2 palce, ale jak ona TO przeżyla i skierowała sie do drzwiczek to dałem wybór jej.
Czyli opłukałem ją troche postawilem na ziemi i połozylem obok pojemnik z wodą i troche karmy, zdechnie to zdechnie, ale ona była twarda i po 20 min juz jej nie bylo, doszła do siebie i odleciala.
Plan sabotażu pieca wg. kawki:
Tak silnej woli życia dawno nie widzialem. A i przydała sie bo wiem ze mam drożny komin.
29go miałem urodziny, więc marzę o zasłużonym prezencie od moderacji