To jest dość znany filmik. Z 1944. Atakujący to BF110 w wersji G-2. Ten z filmu uzbrojony był w 2 x 20mm + 4 x 7,92. Późniejsze egzemplarze wersji G miały montowane 2 x działka 30mm (Mk108) zamiast karabinów 7,92. W celu zwalczania ciężkich bombowców montowano również gondolę z 37mm działkiem, jednak bardzo niska szybkostrzelność powodowała, że nie były zbyt skuteczne. Z kolei MK-108 to były prawdziwe rozpierdalacze.
Niemcy obliczyli, że do zestrzelenia ciężkiego bombowca średnio potrzebne było 20-25 trafień z 20 mm lub tylko 3 do 5 z 30 mm.
Bardzo fajny film w tym temacie. Polecam!
420710247365 napisał/a:
Ci strzelcy pokładowi byli bez sensu, i tak niewiele mogli zrobić. Przez ich umieszczenie w bombowcu były jedynie większe straty w ludziach. Lepsze byłoby wysłanie więcej myśliwców do ochraniania bombowców.
Taka była prawda. Sami strzelcy mieli przejebane. Zero szans na ukrycie się, schowanie, ucieczkę. Siedzieli w swoich wieżyczkach, stali w drzwiach, czy też na tylnych stanowiskach. Bardzo często byli pierwszymi ofiarami ataku myśliwca. Kilka fotek z szacunku dla tych chłopaków:
Jednym z najbardziej przejebanych stanowisk była gondola podkadłubowa (ball turret) strzelca w B17 Flying Fortress. Klaustrofobicznie mała. Siedzący w niech gość mógł zginąć (i często ginął) zarówno od FLAK, jak od kul z myśliwca. Nie miał też żadnych szans, jeżeli B17 lądował na brzuchu, bez podwozia:
Ze wspomnień załogi B17: "wieżyczka została trafiona bezpośrednio pociskiem z działka 30mm. Po wylądowaniu, chłopaki z obsługi nie wiedzieli co zrobić. Ostatecznie, po prostu wymyli pozostałości wodą z lotniskowego szlaufa strażackiego, kierując strumień wody w dziurę po pocisku. Ze strzelca pozostała bezkształtna, krwawa masa".