Mariusz Pudzianowski wstawił na swoim fanpage'u na facebook'u posta o swoim koledze. Kozojebcy jak zwykle w formie.
""POLACY SĄ GÓWNEM TAK O NAS TE BR....SY (DZICZ) MÓWIĄ!!!". O NIE!!! TEGO JUŻ ZA DUŻO!!!
Historia autentyczna i zdarzyła się kilka dni temu u jednego z moich kolegów. NIE POLECAM TAM JEŹDZIĆ!!! Kolega z pewnością już tam nie pojedzie po tych zajściach. Mariusz Pudzianowski
PS. nie zamierzam być poprawny i dyplomatyczny - piszę bez owijania i nie zmienię zdania o tej nacji ludzi!!! Zero tolerancji z mojej strony!!!
Przeczytajcie!!! Podajcie dalej!!! Jeżeli jesteśmy dla nich gównem, to czym oni mają być dla nas... Polaków?!?!?! Poniżej autentyczna opowieść mojego znajomego:
"Do Egiptu poleciałem jak zawsze zresetować głowę - kochałem Egipt i to była moja odskocznia od wszystkiego - tam nurkowanie , kite i wake, słońce , morze i marzenia . Niestety nie tym razem ;-(
Napisałem na fb czy ktoś leci ze mną bo zawsze taniej wychodzi wyjazd w 2 osoby - zgłosiła się moja koleżanka ,ale miała obawy do Egiptu. Zapewniłem ze wszystko będzie super i ze nie raz tam byłem . Ona dzień przed wylotem zmieniła jednak zdanie i nie chciała lecieć po tym jak usłyszała o zamachu w Kairze, jednak namówiłem ją. Tłumaczyłem, żeby chociaż na tydzień poleciała, odpocząć. Ja postanowiłem, że zostanę kolejny tydzień sam. W samolocie cały czas mówiła ze coś przeczuwa i niestety jej przeczucia się sprawdziły .
Pojawiliśmy się tam (w hotelu Bella Vista) we czwartek 7 stycznia, a 8 stycznia w hotelu doszło do zamachu... Paulina (koleżanka, która pojechała ze mną) sama poszła na kolacje, a ja spałem w pokoju. Nagle wbiegła krzycząc, że w hotelu są terroryści - wyskoczyłem z łóżka jak poparzony, a ona płakała i krzyczała ze nie chce umierać. Początkowo myślałem że to żart - ale gdy podszedłem by zamknąć za nią drzwi usłyszałem serie strzałów i mnie zatkało. Potem kolejne strzały i krzyki po arabsku - wyłapałem tylko Allach... zatrzasnąłem drzwi i starałem się uspokoić Paulinę, która klęczała i się głośno modliła - to mnie przeraziło - chciałem ja uspokoić i otworzyłem drzwi balkonowe żeby zobaczyć czy coś widać z drugiej strony hotelu - tam zobaczyłem uciekających ludzi oraz policje z bronią i daleko na ulicy zatrzymany ruch i pełno niebieskich kogutów . Strzały padały także od strony morza na plaży . Wtedy myśleliśmy ze to kilkunastoosobowa grupa uderzyła na hotel i strzela do kogo popadnie. Na hotel padały światła jakby kogoś szukali wiec położyliśmy się na podłodze i czekaliśmy co dalej. Strzały oraz krzyki ludzi było słychać około godziny. Następnie wszystko ustało i nastała grobowa cisza wtedy zadzwonił do mnie telefon i okazało się ze to Polsat , któremu zdałem relacje co się dzieje. Po około 3 godzinach od początku całej akcji zadzwonił hotelowy telefon i powiadomiono nas ze nic się nie stało i zapraszają na kolacje. Zeszliśmy i nas zamurowało - na środku placu hotelowego leżał zabity człowiek w kałuży krwi ,a drugi niedaleko koło niego jeszcze żył ale widać ze miał przestrzelone obie nogi bark i rękę - i według nich nic się nie stało... było bardzo dużo służb mundurowych i ogólne zamieszanie - nadal kogoś szukano wkoło hotelu oraz w środku – kogo? nie wiem ale były nawet psy policyjne - zobaczyłem przestrzelona windę oraz szybę od spa - nagrałem filmiki które są nadal u mnie na fb - napisałem tez na fb o wszystkim żeby uspokoić bliskich ze jesteśmy cali i zdrowi. Większość ludzi uciekało z hotelu - my zostaliśmy i kilku Polaków bo stwierdziliśmy ze „piorun nie uderzy dwa razy w to samo miejsce” i lepiej zostać w hotelu niż ruszać w nocy do innego miejsca i gdy zadzwonili z biura podroży to powiedziałem , żeby nas nie zabierali do innego hotelu tylko wywieźli gdzieś na Malediwy lub w inne ciepłe miejsce jednak odebrali to bardziej jako żart ;-( .... staraliśmy się zapomnieć o wszystkim ale na drugi dzień w hotelu pojawiła się jakaś delegacja i masę reporterów , kolejnego dnia wrócili ranni ze szpitala i było oficjalne powitanie w hotelu - wszystko relacjonowałem na fb i opisywałem tez swoje wakacje czyli kite itp. Inni Polacy opowiadali w hotelu jak wyglądało to z ich strony – jeden Polak powiedział , że kule przeleciały koło niego. Inna pani mówiłą , że chciała przeciąć line od łodzi na której schowali się ludzie bo bali się , że będzie grupowa masakra i lepiej żeby odpłynąć od brzegu . Paulina wyjechała po tygodniu do domu i inni Polacy opuścili tez już hotel ,a ja zostałem całkiem sam i postanowiłem tydzień spędzić w rosyjskiej bazie Playkite koło Hurghady na kite. W dniu kiedy Paulina wyjechała zablokowano mi fb i musiałem wysłać im skan paszportu żeby udowodnić ze ja to ja . Zrobiłem to i na drugi dzień po obiedzie zaczął do mnie dzwonić hotelowy telefon - (film jest na fb u mnie ) początkowo nie odbierałem potem jednak odebrałem i usłyszałem ze mam na 5 minut zejść do recepcji- no i się zaczęło… początkowo usłyszałem ze wyrzucają mnie z hotelu bo pisze o tym ataku , następnie ze wzywają policje ... zostałem zatrzymany w hotelu na około 4- 5 godzin przez policje w celu wyjaśnienia co się dzieje... a działo się to, ze zamiast wakacji siedziałem i słuchałem agresywnych ludzi w koło , którzy mieli pretensje ze pisze coś na fb - co piszę? Prawdę pisałem i to im nie odpowiadało. Kazano mi podpisać jakieś pismo do arabsku wiec odmówiłem bo nie będę podpisywał czegoś, czego nie rozumiem - usłyszałem ze albo to podpiszę albo będę miał kłopoty wtedy zawiadomiłem moją przyjaciółkę i managerkę w jednym - Anne Bogusławską o całym zdarzeniu. Ona odpisała, że zawiadomiła o wszystkim ambasadę i podała mi do nich numer, bo rezydent twierdził ze nie ma ... nie podpisałem pisma wiec zostałem zabrany z hotelu. Teoretycznie „nie siłą” ale oddalić się nie mogłem - jechałem taksówką z hotelu bo całe zajście widzieli turyści wiec musieli udawać grzecznych. Gdy trafiliśmy na policje zaczęło wszystko się zmieniać - nie było już grzecznie i nadal byłem zmuszany do podpisania dziwnego pisma - oczywiście odmówiłem. Zostałem przeniesiony do prokuratury tym razem już w kajdankach jak przestępca zabrano mi paszport - telefon jeszcze miałem wiec nagrałem filmy w prokuraturze i zrobiłem fotki - w prokuraturze znowu usłyszałem ze mam podpisać dziwne pismo i gdy się nie zgodziłem przewieziono mnie znowu na policje i tam rezydent stwierdził ze jak nie chce podpisać to moja wina i mnie zostawił koło 10 w nocy samego na policji i poinformował mnie ze o 9 rano mnie wyciągnie...
Na policji chciano zabrać mi telefon, wiec go wyłączyłem i rzuciłem rezydentowi - bałem się ze go już nie odzyskam od policji. Zostałem zakuty w kajdanki z innym miejscowymi. Ustawiono nas parami w pomieszczeniu - zabrano mi pasek i inne osobiste przedmioty. Byłem jedynie w koszulce, spodniach i butach – tak jak zszedłem z pokoju do recepcji przekonany, że schodzę na pięć minut. Dodam, że w styczniu noce w Egipcie są bardzo zimne – chodzi się w kurtkach. Byłem głodny , zmęczony, zmarznięty i bardzo chciało mi się pić. Niestety Policja miała to gdzieś i widziałem ze sprawia im radość śmianie się mi w twarz i mówieniu po polsku - „dzien dobry” .... wrzucono mnie do celi z 30 innym miejscowymi - pomieszczenie zaszczane ,zasrane i każdy miał odruch wymiotny jak tam wchodził - w narożniku dziura na odchody - okno z kratami, zimno i ogólnie syf na maxa. Musiałem na początku postawić się do jednego z więźniów bo stwierdził ze mam ładna buzie... - gdy usłyszał ze mu krtań przegryzę jak będzie podskakiwał to lekko się zdziwił ( zadarł z Polakiem) - policja rzuciła koc do środka i zaczęła się awantura kto będzie na nim spał - wiedziałem ze ta noc może być trudna dlatego doczepiłem się do jednej grupy i z nimi postanowiłem się trzymać - w nocy dorzucano nam kolejnych przestępców bo to był weekend i cały czas ktoś pijany do nas trafiał . Spałem na brudnym kocu miedzy miejscowymi i zamiast poduszki miałem swoje buty - lepsze to niz spanie na podłodze . W nocy wpadła policja i skatowała kilku więźniów bo byli zbyt głośno . Rano o 9 nie pojawił sie rezydent ,a mnie skuto i samochodem więziennym przewieziono nas jak bydło do prokuratury - trafiłem do jeszcze gorszej celi i było nas jeszcze wiecej . Mysle ze z 50 osób - nie miałem przy sobie pieniędzy wiec nie mogłem dostać ani jeść ani pic bo policja brała kasę w łapę i wszystko załatwiała innym więźniom. Od miejscowych z którymi się trzymałem w nocy dostałem herbatę oraz kanapkę- starałem się uciec myślami od tego wszystkiego - zamykałem oczy i myślałem ze pływam na kite z muzyka na uszach -to pomagało przetrwać mi ten trudny czas... - co chwile jednak ktoś mnie zaczepiał jednak jeden z chłopaków z którymi się trzymałem odganiał ich mówiąc coś po arabsku . W pewnym momencie nie wytrzymałem i kazałem im wypierdalać ode mnie - „jestem kurwa Polakiem pojeby - Polakiem!!!! Wiec trzymać się daleko ode mnie!!!!” Trzymano mnie tam do około 16 - nastepnie zabrano mnie na przesłuchanie - u góry spotkałem rezydenta który nie miał nic dla mnie do jedzenia ani picia bo niby policja mu zabroniła cos mi dawać - poprosiłem o telefon i zadzwoniłem do ambasady przekonany, że działają w mojej sprawie. Tak twierdzili informując moją managerkę w Polsce, że wszystko jest pod kontrolą, że jestem bezpieczny i że współpracują z miejscowymi władzami. Od konsulatu dowiedziałem się, że mają do mnie 500 km i nikt nie będzie jechał autem, a samolot jest za 3 dni, więc żebym poczekał - ręce mi opadły . Liczyłem na Anie w Polsce i nie pomyliłem się. Walczyła tam jak lew o mnie – dzwoniła wszędzie gdzie się tylko dało, niestety wszędzie ją olewano i zbywano.... Okazało się, że nie można liczyć na pomoc polskich władz, kiedy potrzebujesz. Z MSZ kierowali ją do ambasady, kazano dzwonić na egipskie numery. W ambasadzie nie odbierali tylko odpisywali jej na maile, nawet nie dodając stopki w mailu z namiarami na osobę, z którą koresponduje… Na prośby o podanie nr tel pisano, że nr alarmowy jest taki i taki. Jakby się bali podać numery do siebie, bo wiedzieli, że nic nie zrobili i ona by tam dzwoniła.
W końcu odpuszczono temat podpisania pisma i jedynie mnie przesłuchano i zapytano czy pracuje w telewizji - odpowiedziałem ze tak i ze będzie głośno jak mnie szybko nie puszcza (czułem, że to był pomysł Ani i nie myliłem się - ona uknuła tą intrygę. Okazało się, że ostatecznie zastraszyła konsulat mediami, naopowiadała różnych historii i w końcu ruszyli do działania ) - wtedy zobaczyłem pierwszy raz iskierkę nadziei bo ich podejście lekko się zmieniło - pozwolono rezydentowi dać mi wodę i jakieś ciastka do zjedzenia. Trzymano mnie jednak tam do nocy chociaż powiedział rezydent ze za 5 minut mnie wypuszcza ….- następnie przewieziono mnie jednak znowu na policje i wrzucono do innej celi niż noc wcześniej do innych przestępców - tam już nie miałem sprzymierzeńców, ale mój wzrok mówił wszystko - WYPIERDALAĆ- położyłem się w narożniku bez słowa, na butach zamiast poduszki i starałem się zasnąć - znowu robiłem wizualizacje morza oraz kite – obudził mnie policjant i wyprowadził z celi - rezydent powiedział ze mnie wypuszczają jednak nie oddano mi paszportu ani telefonu i wywieziono mnie w inne miejsce - gdzie spędziłem kolejne godziny - trafiłem do biura policji turystycznej czy jakoś tak - tam usłyszałem ze jestem większym terrorystą niż Ci co byli w hotelu bo o nich już nikt nie pamięta po 3 dniach i sprawa została zatuszowana, a ja nadal mówię o tym i pisze na fb - kazano mi zamknąć mordę to mnie wypuszczą inaczej może być źle - kazałem rezydentowi mówić to co chcą usłyszeć a ja mówiłem coś innego prosto im w twarz. Po chwili gość podpił pieczątkę i wyszliśmy z rezydentem ... nie wierzyłem, ale puszczono mnie. W hotelu Bella Vista w którym był zamach, nadal miałem pokój. Gdy wróciłem zobaczyłem ze ukradziono mi 90 $ i zostawiono tylko 8 dolarów w plecaku - zgłosiłem to rezydentowi ale zostałem wyśmiany i uznany za kłamcę. Stwierdziłem ze chce spokojnie zasnąć i nie będę się z nimi kłócił- pojechałem do drugiego hotelu- tam spałem jak zabity prawie cały dzień. Uspokoiłem mamę oraz Anie , które bardzo się martwiły i na fb wstawiałem jedynie pozytywne zdjęcia bo wiedziałem ze mnie obserwują. W przedostatnia noc koło 1 w nocy gdy spałem ktoś delikatnie kluczem otworzył drzwi w moim pokoju i gdy chciał wejść zatrzymała go masywna zasuwka w drzwiach która przed snem zasunąłem - to go bardzo zdenerwowało i zaczął kopać w drzwi - słyszałem Arabski język- 2 lub 3 osoby które rozmawiały i krzyczały tylko co chwilę przeplatając łamaną angielszczyzną „open the door” - byli bardzoooooo agresywni ! W tym czasie dzwonił hotelowy telefon (dokładnie tak, jak wtedy w Bella Vista) wiec nie mogłem zadzwonić po pomoc - szybko sie ubrałem i chciałem uciec przez balkon ale wydawało mi się ze na dole ktoś na mnie czeka schowany - zrezygnowałem i napisałem do Ani na fb . Następnie zadzwoniłem przez fb do niej - mówiąc ze chyba chcą mnie zajebać w hotelu - chyba usłyszeli ze z kimś rozmawiam wiec odpuścili - nastała cisza a ja słyszałem ich za drzwiami jak szepcą - Ania słyszała całą akcje przez telefon i to było dla niej straszne - starała się uspokoić siebie i mnie - mówiła ze dam rade i wrócę cały i zdrowy do Polski – zawiadomiła rezydenta oraz ambasadę jednak okazało się znowu, że zostalismy sami, bo nikt się nie odezwał.. zadzwoniłem do Ukrainek z hotelu z którymi przez 2 dni starałem się przebywać żeby nie być sam w hotelu-poprosiłem żeby zeszły do mnie na chwile bo mam straszna akcje . Powiedziały ze zaraz będą - jednak nie pojawiły się - do 6 rano nasłuchiwałem czy ktoś jeszcze tam jest następnie zasnąłem pod drzwiami - koło 8 poszedłem na śniadanie i spotkałem koleżanki do których dzwoniłem jednak one udawały ze mnie nie znają jakby były zastraszone ... to było dziwne . Rezydent który został powiadomiony w nocy przez Anie stwierdził że to wszystko kłamstwo i czy mam nagranie z tego – powiedziałem ze bardziej myślałem żeby przeżyć, a nie nagrywać to. Poza tym dopiero co byłem aresztowany za nagrania, a teraz oczekują, że będę miał odruch nagrywania czegokolwiek? - wtedy manager hotelu powiedział ze klucze maja tylko oni i ze jestem kłamca bo nie mogło mieć to miejsca - wtedy się przeraziłem bo widziałem w jego oczach ze kłamie na maxa. Ania w odpowiedzi z ambasady dostała informację, że rezydent poinformował ich o całej sytuacji twierdząc, że to zmyślone i jest sytuacja patowa bo „słowo przeciwko słowu”. Pan Dawid nie zadzwonił na numer alarmowy, więc wg nich nic się nie stało i nie mogą nic zrobić..
Na drugi dzień miałem samolot i musiałem to jakoś przetrwać. Cały czas chodziłem z widelcem w ręce - wiem ze kogoś to może śmieszyć ale przez to ze ćwiczyłem od dziecka sztuki walki i tez krav mage wiedziałem ze to w moich rekach zabójcza broń jakby coś się dziwnego stało kolejny raz... Gdy powiedziałem o całej sytuacji jednemu pracownikowi hotelu który wydawał się o.k - on powiedział tylko tyle – „zbyt dużo wiesz , zbyt dużo mówisz dlatego trzymaj sie ludzi bo możesz zniknąć....” - zaniemówiłem . Praktycznie nie spałem i gdy wsiadłem to autokaru z innymi polakami poczułem lekka ulgę - jednak czekało mnie jeszcze lotnisko - puścili mnie i wróciłem do Polski - sorry ale tam mógł trafić każdy z Was dlatego muszę to przekazać - usłyszałem ze Polscy to gówno bo i tak nie mamy zbyt dużo kasy żeby tam im zostawiać jako turyści - My gównem??? My!!!!!???!!! Nie pozwolę tego ukryć - nie liczymy się dla nich wcale i moja ostoja spokoju zmieniła się traumatyczne przeżycia.
Mogłem liczyć tylko na pomoc mojej przyjaciółki Ani Bogusławskiej , bo ambasada miała mnie głęboko gdzieś a rezydent sam powiedział , że on tylko tłumaczem jest w tej sprawie. Paranoja!!!! Nie może być tak, że osoba z polski, nie urzędnik, nie wysoko postawiona osoba, jest w stanie zrobić więcej niż ambasada. Gdybym zadzwonił wtedy do kogoś innego, może mniej ogarniętego niż moja manager, to może do tej pory bym nie wyszedł. Jak tak może być? Może inni ludzie nie mają takich przyjaciół – na kogo wtedy mogą liczyć, jeśli nie na swoją ambasadę?""
""POLACY SĄ GÓWNEM TAK O NAS TE BR....SY (DZICZ) MÓWIĄ!!!". O NIE!!! TEGO JUŻ ZA DUŻO!!!
Historia autentyczna i zdarzyła się kilka dni temu u jednego z moich kolegów. NIE POLECAM TAM JEŹDZIĆ!!! Kolega z pewnością już tam nie pojedzie po tych zajściach. Mariusz Pudzianowski
PS. nie zamierzam być poprawny i dyplomatyczny - piszę bez owijania i nie zmienię zdania o tej nacji ludzi!!! Zero tolerancji z mojej strony!!!
Przeczytajcie!!! Podajcie dalej!!! Jeżeli jesteśmy dla nich gównem, to czym oni mają być dla nas... Polaków?!?!?! Poniżej autentyczna opowieść mojego znajomego:
"Do Egiptu poleciałem jak zawsze zresetować głowę - kochałem Egipt i to była moja odskocznia od wszystkiego - tam nurkowanie , kite i wake, słońce , morze i marzenia . Niestety nie tym razem ;-(
Napisałem na fb czy ktoś leci ze mną bo zawsze taniej wychodzi wyjazd w 2 osoby - zgłosiła się moja koleżanka ,ale miała obawy do Egiptu. Zapewniłem ze wszystko będzie super i ze nie raz tam byłem . Ona dzień przed wylotem zmieniła jednak zdanie i nie chciała lecieć po tym jak usłyszała o zamachu w Kairze, jednak namówiłem ją. Tłumaczyłem, żeby chociaż na tydzień poleciała, odpocząć. Ja postanowiłem, że zostanę kolejny tydzień sam. W samolocie cały czas mówiła ze coś przeczuwa i niestety jej przeczucia się sprawdziły .
Pojawiliśmy się tam (w hotelu Bella Vista) we czwartek 7 stycznia, a 8 stycznia w hotelu doszło do zamachu... Paulina (koleżanka, która pojechała ze mną) sama poszła na kolacje, a ja spałem w pokoju. Nagle wbiegła krzycząc, że w hotelu są terroryści - wyskoczyłem z łóżka jak poparzony, a ona płakała i krzyczała ze nie chce umierać. Początkowo myślałem że to żart - ale gdy podszedłem by zamknąć za nią drzwi usłyszałem serie strzałów i mnie zatkało. Potem kolejne strzały i krzyki po arabsku - wyłapałem tylko Allach... zatrzasnąłem drzwi i starałem się uspokoić Paulinę, która klęczała i się głośno modliła - to mnie przeraziło - chciałem ja uspokoić i otworzyłem drzwi balkonowe żeby zobaczyć czy coś widać z drugiej strony hotelu - tam zobaczyłem uciekających ludzi oraz policje z bronią i daleko na ulicy zatrzymany ruch i pełno niebieskich kogutów . Strzały padały także od strony morza na plaży . Wtedy myśleliśmy ze to kilkunastoosobowa grupa uderzyła na hotel i strzela do kogo popadnie. Na hotel padały światła jakby kogoś szukali wiec położyliśmy się na podłodze i czekaliśmy co dalej. Strzały oraz krzyki ludzi było słychać około godziny. Następnie wszystko ustało i nastała grobowa cisza wtedy zadzwonił do mnie telefon i okazało się ze to Polsat , któremu zdałem relacje co się dzieje. Po około 3 godzinach od początku całej akcji zadzwonił hotelowy telefon i powiadomiono nas ze nic się nie stało i zapraszają na kolacje. Zeszliśmy i nas zamurowało - na środku placu hotelowego leżał zabity człowiek w kałuży krwi ,a drugi niedaleko koło niego jeszcze żył ale widać ze miał przestrzelone obie nogi bark i rękę - i według nich nic się nie stało... było bardzo dużo służb mundurowych i ogólne zamieszanie - nadal kogoś szukano wkoło hotelu oraz w środku – kogo? nie wiem ale były nawet psy policyjne - zobaczyłem przestrzelona windę oraz szybę od spa - nagrałem filmiki które są nadal u mnie na fb - napisałem tez na fb o wszystkim żeby uspokoić bliskich ze jesteśmy cali i zdrowi. Większość ludzi uciekało z hotelu - my zostaliśmy i kilku Polaków bo stwierdziliśmy ze „piorun nie uderzy dwa razy w to samo miejsce” i lepiej zostać w hotelu niż ruszać w nocy do innego miejsca i gdy zadzwonili z biura podroży to powiedziałem , żeby nas nie zabierali do innego hotelu tylko wywieźli gdzieś na Malediwy lub w inne ciepłe miejsce jednak odebrali to bardziej jako żart ;-( .... staraliśmy się zapomnieć o wszystkim ale na drugi dzień w hotelu pojawiła się jakaś delegacja i masę reporterów , kolejnego dnia wrócili ranni ze szpitala i było oficjalne powitanie w hotelu - wszystko relacjonowałem na fb i opisywałem tez swoje wakacje czyli kite itp. Inni Polacy opowiadali w hotelu jak wyglądało to z ich strony – jeden Polak powiedział , że kule przeleciały koło niego. Inna pani mówiłą , że chciała przeciąć line od łodzi na której schowali się ludzie bo bali się , że będzie grupowa masakra i lepiej żeby odpłynąć od brzegu . Paulina wyjechała po tygodniu do domu i inni Polacy opuścili tez już hotel ,a ja zostałem całkiem sam i postanowiłem tydzień spędzić w rosyjskiej bazie Playkite koło Hurghady na kite. W dniu kiedy Paulina wyjechała zablokowano mi fb i musiałem wysłać im skan paszportu żeby udowodnić ze ja to ja . Zrobiłem to i na drugi dzień po obiedzie zaczął do mnie dzwonić hotelowy telefon - (film jest na fb u mnie ) początkowo nie odbierałem potem jednak odebrałem i usłyszałem ze mam na 5 minut zejść do recepcji- no i się zaczęło… początkowo usłyszałem ze wyrzucają mnie z hotelu bo pisze o tym ataku , następnie ze wzywają policje ... zostałem zatrzymany w hotelu na około 4- 5 godzin przez policje w celu wyjaśnienia co się dzieje... a działo się to, ze zamiast wakacji siedziałem i słuchałem agresywnych ludzi w koło , którzy mieli pretensje ze pisze coś na fb - co piszę? Prawdę pisałem i to im nie odpowiadało. Kazano mi podpisać jakieś pismo do arabsku wiec odmówiłem bo nie będę podpisywał czegoś, czego nie rozumiem - usłyszałem ze albo to podpiszę albo będę miał kłopoty wtedy zawiadomiłem moją przyjaciółkę i managerkę w jednym - Anne Bogusławską o całym zdarzeniu. Ona odpisała, że zawiadomiła o wszystkim ambasadę i podała mi do nich numer, bo rezydent twierdził ze nie ma ... nie podpisałem pisma wiec zostałem zabrany z hotelu. Teoretycznie „nie siłą” ale oddalić się nie mogłem - jechałem taksówką z hotelu bo całe zajście widzieli turyści wiec musieli udawać grzecznych. Gdy trafiliśmy na policje zaczęło wszystko się zmieniać - nie było już grzecznie i nadal byłem zmuszany do podpisania dziwnego pisma - oczywiście odmówiłem. Zostałem przeniesiony do prokuratury tym razem już w kajdankach jak przestępca zabrano mi paszport - telefon jeszcze miałem wiec nagrałem filmy w prokuraturze i zrobiłem fotki - w prokuraturze znowu usłyszałem ze mam podpisać dziwne pismo i gdy się nie zgodziłem przewieziono mnie znowu na policje i tam rezydent stwierdził ze jak nie chce podpisać to moja wina i mnie zostawił koło 10 w nocy samego na policji i poinformował mnie ze o 9 rano mnie wyciągnie...
Na policji chciano zabrać mi telefon, wiec go wyłączyłem i rzuciłem rezydentowi - bałem się ze go już nie odzyskam od policji. Zostałem zakuty w kajdanki z innym miejscowymi. Ustawiono nas parami w pomieszczeniu - zabrano mi pasek i inne osobiste przedmioty. Byłem jedynie w koszulce, spodniach i butach – tak jak zszedłem z pokoju do recepcji przekonany, że schodzę na pięć minut. Dodam, że w styczniu noce w Egipcie są bardzo zimne – chodzi się w kurtkach. Byłem głodny , zmęczony, zmarznięty i bardzo chciało mi się pić. Niestety Policja miała to gdzieś i widziałem ze sprawia im radość śmianie się mi w twarz i mówieniu po polsku - „dzien dobry” .... wrzucono mnie do celi z 30 innym miejscowymi - pomieszczenie zaszczane ,zasrane i każdy miał odruch wymiotny jak tam wchodził - w narożniku dziura na odchody - okno z kratami, zimno i ogólnie syf na maxa. Musiałem na początku postawić się do jednego z więźniów bo stwierdził ze mam ładna buzie... - gdy usłyszał ze mu krtań przegryzę jak będzie podskakiwał to lekko się zdziwił ( zadarł z Polakiem) - policja rzuciła koc do środka i zaczęła się awantura kto będzie na nim spał - wiedziałem ze ta noc może być trudna dlatego doczepiłem się do jednej grupy i z nimi postanowiłem się trzymać - w nocy dorzucano nam kolejnych przestępców bo to był weekend i cały czas ktoś pijany do nas trafiał . Spałem na brudnym kocu miedzy miejscowymi i zamiast poduszki miałem swoje buty - lepsze to niz spanie na podłodze . W nocy wpadła policja i skatowała kilku więźniów bo byli zbyt głośno . Rano o 9 nie pojawił sie rezydent ,a mnie skuto i samochodem więziennym przewieziono nas jak bydło do prokuratury - trafiłem do jeszcze gorszej celi i było nas jeszcze wiecej . Mysle ze z 50 osób - nie miałem przy sobie pieniędzy wiec nie mogłem dostać ani jeść ani pic bo policja brała kasę w łapę i wszystko załatwiała innym więźniom. Od miejscowych z którymi się trzymałem w nocy dostałem herbatę oraz kanapkę- starałem się uciec myślami od tego wszystkiego - zamykałem oczy i myślałem ze pływam na kite z muzyka na uszach -to pomagało przetrwać mi ten trudny czas... - co chwile jednak ktoś mnie zaczepiał jednak jeden z chłopaków z którymi się trzymałem odganiał ich mówiąc coś po arabsku . W pewnym momencie nie wytrzymałem i kazałem im wypierdalać ode mnie - „jestem kurwa Polakiem pojeby - Polakiem!!!! Wiec trzymać się daleko ode mnie!!!!” Trzymano mnie tam do około 16 - nastepnie zabrano mnie na przesłuchanie - u góry spotkałem rezydenta który nie miał nic dla mnie do jedzenia ani picia bo niby policja mu zabroniła cos mi dawać - poprosiłem o telefon i zadzwoniłem do ambasady przekonany, że działają w mojej sprawie. Tak twierdzili informując moją managerkę w Polsce, że wszystko jest pod kontrolą, że jestem bezpieczny i że współpracują z miejscowymi władzami. Od konsulatu dowiedziałem się, że mają do mnie 500 km i nikt nie będzie jechał autem, a samolot jest za 3 dni, więc żebym poczekał - ręce mi opadły . Liczyłem na Anie w Polsce i nie pomyliłem się. Walczyła tam jak lew o mnie – dzwoniła wszędzie gdzie się tylko dało, niestety wszędzie ją olewano i zbywano.... Okazało się, że nie można liczyć na pomoc polskich władz, kiedy potrzebujesz. Z MSZ kierowali ją do ambasady, kazano dzwonić na egipskie numery. W ambasadzie nie odbierali tylko odpisywali jej na maile, nawet nie dodając stopki w mailu z namiarami na osobę, z którą koresponduje… Na prośby o podanie nr tel pisano, że nr alarmowy jest taki i taki. Jakby się bali podać numery do siebie, bo wiedzieli, że nic nie zrobili i ona by tam dzwoniła.
W końcu odpuszczono temat podpisania pisma i jedynie mnie przesłuchano i zapytano czy pracuje w telewizji - odpowiedziałem ze tak i ze będzie głośno jak mnie szybko nie puszcza (czułem, że to był pomysł Ani i nie myliłem się - ona uknuła tą intrygę. Okazało się, że ostatecznie zastraszyła konsulat mediami, naopowiadała różnych historii i w końcu ruszyli do działania ) - wtedy zobaczyłem pierwszy raz iskierkę nadziei bo ich podejście lekko się zmieniło - pozwolono rezydentowi dać mi wodę i jakieś ciastka do zjedzenia. Trzymano mnie jednak tam do nocy chociaż powiedział rezydent ze za 5 minut mnie wypuszcza ….- następnie przewieziono mnie jednak znowu na policje i wrzucono do innej celi niż noc wcześniej do innych przestępców - tam już nie miałem sprzymierzeńców, ale mój wzrok mówił wszystko - WYPIERDALAĆ- położyłem się w narożniku bez słowa, na butach zamiast poduszki i starałem się zasnąć - znowu robiłem wizualizacje morza oraz kite – obudził mnie policjant i wyprowadził z celi - rezydent powiedział ze mnie wypuszczają jednak nie oddano mi paszportu ani telefonu i wywieziono mnie w inne miejsce - gdzie spędziłem kolejne godziny - trafiłem do biura policji turystycznej czy jakoś tak - tam usłyszałem ze jestem większym terrorystą niż Ci co byli w hotelu bo o nich już nikt nie pamięta po 3 dniach i sprawa została zatuszowana, a ja nadal mówię o tym i pisze na fb - kazano mi zamknąć mordę to mnie wypuszczą inaczej może być źle - kazałem rezydentowi mówić to co chcą usłyszeć a ja mówiłem coś innego prosto im w twarz. Po chwili gość podpił pieczątkę i wyszliśmy z rezydentem ... nie wierzyłem, ale puszczono mnie. W hotelu Bella Vista w którym był zamach, nadal miałem pokój. Gdy wróciłem zobaczyłem ze ukradziono mi 90 $ i zostawiono tylko 8 dolarów w plecaku - zgłosiłem to rezydentowi ale zostałem wyśmiany i uznany za kłamcę. Stwierdziłem ze chce spokojnie zasnąć i nie będę się z nimi kłócił- pojechałem do drugiego hotelu- tam spałem jak zabity prawie cały dzień. Uspokoiłem mamę oraz Anie , które bardzo się martwiły i na fb wstawiałem jedynie pozytywne zdjęcia bo wiedziałem ze mnie obserwują. W przedostatnia noc koło 1 w nocy gdy spałem ktoś delikatnie kluczem otworzył drzwi w moim pokoju i gdy chciał wejść zatrzymała go masywna zasuwka w drzwiach która przed snem zasunąłem - to go bardzo zdenerwowało i zaczął kopać w drzwi - słyszałem Arabski język- 2 lub 3 osoby które rozmawiały i krzyczały tylko co chwilę przeplatając łamaną angielszczyzną „open the door” - byli bardzoooooo agresywni ! W tym czasie dzwonił hotelowy telefon (dokładnie tak, jak wtedy w Bella Vista) wiec nie mogłem zadzwonić po pomoc - szybko sie ubrałem i chciałem uciec przez balkon ale wydawało mi się ze na dole ktoś na mnie czeka schowany - zrezygnowałem i napisałem do Ani na fb . Następnie zadzwoniłem przez fb do niej - mówiąc ze chyba chcą mnie zajebać w hotelu - chyba usłyszeli ze z kimś rozmawiam wiec odpuścili - nastała cisza a ja słyszałem ich za drzwiami jak szepcą - Ania słyszała całą akcje przez telefon i to było dla niej straszne - starała się uspokoić siebie i mnie - mówiła ze dam rade i wrócę cały i zdrowy do Polski – zawiadomiła rezydenta oraz ambasadę jednak okazało się znowu, że zostalismy sami, bo nikt się nie odezwał.. zadzwoniłem do Ukrainek z hotelu z którymi przez 2 dni starałem się przebywać żeby nie być sam w hotelu-poprosiłem żeby zeszły do mnie na chwile bo mam straszna akcje . Powiedziały ze zaraz będą - jednak nie pojawiły się - do 6 rano nasłuchiwałem czy ktoś jeszcze tam jest następnie zasnąłem pod drzwiami - koło 8 poszedłem na śniadanie i spotkałem koleżanki do których dzwoniłem jednak one udawały ze mnie nie znają jakby były zastraszone ... to było dziwne . Rezydent który został powiadomiony w nocy przez Anie stwierdził że to wszystko kłamstwo i czy mam nagranie z tego – powiedziałem ze bardziej myślałem żeby przeżyć, a nie nagrywać to. Poza tym dopiero co byłem aresztowany za nagrania, a teraz oczekują, że będę miał odruch nagrywania czegokolwiek? - wtedy manager hotelu powiedział ze klucze maja tylko oni i ze jestem kłamca bo nie mogło mieć to miejsca - wtedy się przeraziłem bo widziałem w jego oczach ze kłamie na maxa. Ania w odpowiedzi z ambasady dostała informację, że rezydent poinformował ich o całej sytuacji twierdząc, że to zmyślone i jest sytuacja patowa bo „słowo przeciwko słowu”. Pan Dawid nie zadzwonił na numer alarmowy, więc wg nich nic się nie stało i nie mogą nic zrobić..
Na drugi dzień miałem samolot i musiałem to jakoś przetrwać. Cały czas chodziłem z widelcem w ręce - wiem ze kogoś to może śmieszyć ale przez to ze ćwiczyłem od dziecka sztuki walki i tez krav mage wiedziałem ze to w moich rekach zabójcza broń jakby coś się dziwnego stało kolejny raz... Gdy powiedziałem o całej sytuacji jednemu pracownikowi hotelu który wydawał się o.k - on powiedział tylko tyle – „zbyt dużo wiesz , zbyt dużo mówisz dlatego trzymaj sie ludzi bo możesz zniknąć....” - zaniemówiłem . Praktycznie nie spałem i gdy wsiadłem to autokaru z innymi polakami poczułem lekka ulgę - jednak czekało mnie jeszcze lotnisko - puścili mnie i wróciłem do Polski - sorry ale tam mógł trafić każdy z Was dlatego muszę to przekazać - usłyszałem ze Polscy to gówno bo i tak nie mamy zbyt dużo kasy żeby tam im zostawiać jako turyści - My gównem??? My!!!!!???!!! Nie pozwolę tego ukryć - nie liczymy się dla nich wcale i moja ostoja spokoju zmieniła się traumatyczne przeżycia.
Mogłem liczyć tylko na pomoc mojej przyjaciółki Ani Bogusławskiej , bo ambasada miała mnie głęboko gdzieś a rezydent sam powiedział , że on tylko tłumaczem jest w tej sprawie. Paranoja!!!! Nie może być tak, że osoba z polski, nie urzędnik, nie wysoko postawiona osoba, jest w stanie zrobić więcej niż ambasada. Gdybym zadzwonił wtedy do kogoś innego, może mniej ogarniętego niż moja manager, to może do tej pory bym nie wyszedł. Jak tak może być? Może inni ludzie nie mają takich przyjaciół – na kogo wtedy mogą liczyć, jeśli nie na swoją ambasadę?""