@Hvsarz
Nie masz racji, bo pewne dziedziny trzeba przed prawami ekonomii wręcz chronić. Zostaw muzykę na pastwę popytu, a masy wybiorą disco polo, Rihanne i Justina Biebera. Edukuj cierpliwie, wtajemniczaj w świat muzyki, a stopniowo sięgną po lepszy pop, potem może Marylę Rodowicz, Turnaua, a w końcu może Kaczmarskiego i nawet zaczną doceniać klasyków w coraz lepszych wykonaniach. Podobnie z literaturą, myślą filozoficzną, publicystyką... Gust też dojrzewa, a prawa rynku (w szczególności prawo Kopernika-Grishama) jeśli nie uniemożliwiają, to mocno to utrudniają.
@hell,no
Zgadzam się. Problem polega na tym, że np. w swojej branży spotykam się ze zjawiskiem, które nazwałem sobie roboczo "added value hogging". O co w nim chodzi? Ano każdy uzurpuje sobie prawa do wartości dodanej. Przodują w tym marketingowe ścierwa, które jako gatunek najchętniej masowo bym powystrzelał, żeby świat miał spokój od ich bezsensownego i szkodliwego pierdolenia. Przychodzi taka markietingowa prukiew i zaczyna się rządzić, psuje cykl tworzenia produktu na każdym etapie, a potem przypina sobie plakietkę "przodownik wartości dodanej" i wdzięczy się jak głupi pudel, który postawił gówno i mało, że chce ogłosić to całemu światu... chce zmusić cały świat, żeby je podziwiał. Marketing dodaje na prawo i lewo jakieś takie gówno do wszystkiego, czego się dotknie, a potem zawija w sreberko i puszcza na rynek jak wielkanocnego zająca. W efekcie nie mamy wartościowych produktów, tylko oblepione gównem buble w sreberkach. Dopóki na świecie rządzi zasada chciwości, a marketing jest jej prorokiem, świat bedzie dążył do nieuchronnej samozagłady.